Yoongi obudził się zaalarmowany tym, że pościel pozbawiona była Taehyunga. Uniósł się na łokcie, rozglądając po pomieszczeniu. Drzwi łazienki były otwarte, więc stwierdził, że tam młodszego na pewno nie ma. Przestraszył się, przywołując myślami widok szatyna wdrapującego się na niepewną konstrukcję. Wyskoczył z łóżka i w samych bokserkach wyjrzał przez drzwi, tam też było pusto. Nie myśląc długo w pośpiechu ubrał się, by zacząć szukać swojego przyjaciela. Zanim opuścił pomieszczenie zabrał telefon z nocnej szafki, w tym momencie zauważył także małą karteczkę, przyklejoną do lampki. Rozpoznał proste i staranne pismo Taehyunga. Porwał kartkę i z niedowierzaniem wczytał się w jej treść.
Hyung, dziękuję. Za wszystko. Za to, że się mną zająłeś i za to, że chciałeś dla mnie poświęcić swoją przyszłość. Zrozumiałem, jednak, że nie mam żadnego prawa, by cię o to prosić. Przepraszam, że sprowadziłem na ciebie tyle kłopotów. Nie zasługiwałeś na to, by mnie spotkać. Jestem złą osobą, a teraz odpowiem za swoje czyny przed sądem. Błagam cię o jedno, żyj tak jak wcześniej. Zapomnij, że kiedykolwiek mnie spotkałeś. Nie chcę, byś pamiętał mnie jako osobę, która wtargnęła i zrównała z ziemią twoje spokojne życie, lepszym będzie jeśli o mnie zapomnisz, mimo, że to powoduje, że moje serce się łamię.
Żegnaj.
Zgniótł papier w dłoni, nie kontrolując nawet tego, jak łzy spływają strumieniem z jego oczu. Nie spodziewał się tego, że Taehyung zmięknie i sam się przyzna. Jeszcze kilka godzin i byliby wolni, nikt by ich nie znalazł, zaczęliby zupełnie nowe życie, razem. Zacisnął wargi, sprawiając, że potoczyła się z nich krew. Chwycił stolik, który po chwili został pchnięty na podłogę. Furia ogarnęła jego ciało, nie tak to sobie wyobrażał. Jak on miał teraz funkcjonować, kiedy go stracił? Nie mógł sobie wyobrazić życia bez niego, nie poradzi sobie, załamie się. Chwycił kurtkę, narzucając ją na ramiona. Wybiegł z pensjonatu, odpalając silnik swojego samochodu.
Doskonale znał drogę, więc przed posterunkiem zaparkował wcześniej niż podejrzewał, emocje, targające nim, nie zdążyły opaść. Pewnie stawiał kroki, wiedział po co przyszedł, musiał zobaczyć się z chłopakiem. Kiedy tylko drzwi się przed nim rozsunęły, przestąpił próg, wpadając do środka. Policjantka stojąca za biurkiem spojrzała na niego przyjaźnie.
- W czym mogę panu pomóc? - posłała mu uśmiech, którego w żadnym calu nie chciał odwzajemnić.
- Czy zgłosił się do was chłopak, który twierdził, że kogoś zamordował? - kobieta zmarszczyła brwi, zbita z tropu - Czy on już tu jest? Chcę go zobaczyć – podenerwowanie z jeszcze większą siłą ogarniało jego ciało.
- Przepraszam, ale nie mogę podać panu takich informacji - powiedziała spokojnie, a on miał ochotę trzasnąć własną głową o ścianę.
Potrzebował wiedzieć, co dzieje się z jego maluszkiem. Szalał z obawy o niego, bał się, że może go już nigdy więcej nie zobaczyć. Ta świadomość zabijała go od środka. Zaczął niespokojnie przechadzać się w tą i z powrotem. Co jakiś czas łapał się za głowę, nie wiedział, co ma zrobić. Przeczesał palcami włosy, ciągnąć za ich końcówki, jakby dla pobudzenia szarych komórek. Bezsilny kopnął nogę biurka, które zatrzęsło się na taki ruch.
- Przypominam, że znajduje się pan na komisariacie policji - głos kobiety, przypomniał mu o jej obecności.
Spojrzał na nią pełnymi żalu oczyma i wyszedł, czując zimne powietrze, które uderzyło w jego policzki.
***
Nie mógł wrócić do Seulu, wiedząc, że młodszy jest gdzieś tutaj w Busan, jeśli nie w areszcie, to na pewno gdzieś w pobliżu. Nie miał od niego wieści już od pięciu dni, co doprowadzało go do białej gorączki. Całymi dniami albo siedział w pokoju, albo przechadzał się ulicami, sądząc, że może spotka gdzieś szatyna. Pewnego dnia zdziwił się, kiedy spotkał innego chłopaka, za którym bardzo tęsknił. Spotkanie go to złe słowo, on go po prostu zauważył. Nie było to jednak obustronne, bo Seokjin zdawał się nawet nie zerknąć w jego stronę. Wyglądał tak, jak go zapamiętał. Wysoki i szczupły, z szerokimi ramionami, w które uwielbiał się wtulać. Był tak samo piękny, jak zwykle. Serce samoistnie zakuło na wspomnienie wspólnych chwil. Zobaczenie go po tak długim czasie było zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Tęsknił za nim i cholernie bał się, że może zapomnieć wygląd jego twarzy, z drugiej jednak strony wszystko w niego uderzyło po raz drugi. Wszystkie uczucia, które próbował trzymać na wodzy, znów ujrzały światło dzienne. Jak głupi ukrywał się za murem jednego z budynków i obserwował swojego byłego chłopaka, który oglądał coś w wystawie sklepowej. Miał ochotę do niego podejść i mocno go przytulić, ale pamiętał, że się rozstali. Seokjin nie był już jego, teraz miał Taehyunga. Telefon w jego kieszeni zawibrował, a on zainteresowany nieznanym numerem, odebrał, nadal nie spuszczając starszego z zasięgu swojego wzroku.
- Pan Min Yoongi? – usłyszał w słuchawce, więc potwierdził – Dzień dobry. Nazywam się Jung Hoseok, jestem obrońcą, przydzielonym z urzędu panu Kim Taehyungowi. Mój klient wskazał pana jako świadka, czy będzie pan w stanie zeznawać? – teraz cała jego uwaga skupiła się na podjętej rozmowie.
Wreszcie otrzymał jakieś wieści od młodszego, w końcu coś wiedział.
- Kiedy mogę się z nim zobaczyć? – zapytał od razu, potwierdzając prośbę o zeznawanie.
***
Stresował się, chyba jak jeszcze nigdy. Miał zobaczyć Taehyunga i szczerze bał się tego widoku. Nigdy nie mógłby sobie wyobrazić, że ten niewinny chłopaczek mógłby być zamknięty w areszcie. Obawiał się, jego reakcji na to, że przyszedł. Wiadomość, którą mu pozostawił mówiła jasno, że to koniec między nimi, że więcej się nie spotkają. Sam jednak podał go jako świadka, więc może między nimi nic nie uległo zmianie. Czuł, że jeśli teraz młodszy by go odrzucił, załamałby się. Stał na korytarzu komisariatu, oczekując na prawnika, który miał się zjawić już kilka minut temu i wprowadzić go do oskarżonego.
- Długo musiał pan czekać? Przepraszam, rozprawa się przedłużyła – pochodzący do niego wyższy o kilka centymetrów brunet, wytłumaczył się.
Podał mu dłoń, którą uścisnął. Nie miał czasu na formalności, wolał już zobaczyć młodszego. Jego kolana drżały, kiedy szedł za mężczyzną. Z każdym krokiem próbował porwać w swoje płuca coraz większą ilość powietrza. Stanęli przed jednymi z drzwi, które adwokat po chwili otwarł. Yoongi omal się nie rozpłakał widząc siedzącego na krześle Taehyunga. Miał ochotę porwać go w swoje ramiona i nigdy więcej nie puszczać. Uderzyło w niego to, że młodszy nawet nie zerknął w jego stronę, badawczo przyglądając się własnym dłoniom, które spoczywały na jego kolanach. Zmizerniał i blondyn mógł to od razu dostrzec. Minął prawie tydzień od ich ostatniego spotkania, ale młodszy nie przypominał już tego samego radosnego dzieciaka. Cały entuzjazm jakby z niego uleciał i ten widok sprawiał starszemu ból. Umiejscowił się na krześle zaraz obok Junga, a naprzeciwko chłopaka.
- Mógłby pan nas na chwilę zostawić samych? – zapytał, nie spuszczając wzroku z szatyna.
Hoseok się zawahał, ale po chwili wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Ale dosłownie chwilę – zatrzasnął drzwi, które wydały z siebie nieprzyjemny pisk.
- Taehyung – jego głos zadrżał, chociaż próbował to kontrolować.
Nie bardzo wiedział, co mógłby teraz powiedzieć. Co w ogóle młodszy chciał usłyszeć. Po chwili zauważył, jak ten podnosi głowę i pełnymi łez oczami spogląda w jego stronę. Dłonie przeniósł na stolik, po które jasnowłosy od razu chciał sięgnąć, ale szatyn je odsunął.
- Po co tutaj przyszedłeś, hyung? – zapytał i nawet jego głos się trząsł – Mogłeś zeznawać bez kontaktowania się ze mną. Nie zasługujesz, by widzieć takiego mordercę jak ja – jedna ze słonych kropel potoczyła się po jego bladym policzku.
- Nie jesteś mordercą. Jesteś moim małym Taeasiem, którego nie mam zamiaru zostawiać. Nigdy, rozumiesz? – poderwał się z miejsca i podszedł do niego, z niemałą delikatnością porywając go z miejsca i dociskając do swojej piersi – Cokolwiek, by się nie działo, nie zostawię cię. Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? – ucałował jego włosy.
Jego serce wypełniło przyjemne ciepło, kiedy poczuł, że szatyn kładzie dłonie na jego plecach i wtula się w niego. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mu go brakowało. Dotyk jego skóry na swojej dopełniał go, sprawiał, że nie czuł już tej pustki. Odsunął go od siebie na kilka centymetrów i z największą delikatnością na jaką go było stać, ucałował jego miękkie wargi, na nowo przytulając go do siebie.
***
- Przychodzę do was z dwiema wiadomościami. Dobrą i złą – oznajmił Hoseok, kiedy spotkali się po raz kolejny w sali odwiedzin.
Yoongi ciasno przytulał do siebie młodszego, znów będąc za nim stęskniony. Piętnastominutowa wizyta to było stanowczo zbyt mało, by się nim w pełni nacieszyć.
- Zacznijmy od złej – powiedział młodszy, lekko wyswobadzając się z uścisku.
Prawnik westchnął, siadając na wolnym krzesełku.
- Będziesz sądzony jako dorosły. Nie udało mi się ich przekonać, byś był sądzony jako młodociany. Skończyłeś już szesnasty rok życia, a tak naprawdę w przyszłym miesiącu będziesz miał już siedemnaście lat i to przeważyło. Przykro mi – powiedział spuszczając głowę, jakby chcąc przeprosić go, za to, że nie mógł z tym nic zrobić.
Taehyung przetrawił tą wiadomość, lekko kiwając głową. Faktycznie spodziewał się tego, więc potwierdzenie tego nie bardzo go zdziwiło. Inaczej jednak było z jasnowłosym, który poderwał się podenerwowany.
- Czyli, że istnieje ryzyko, że Taehyung może pójść do więzienia? – zmarszczył brwi, kładąc splecione dłonie na stoliku.
- Z tym właśnie wiąże się ta dobra wiadomość – powiedział Jung, posyłając w ich kierunku cień uśmiechu.
- Matka Taehyunga zgodziła się zeznawać. Jeśli jej zeznania pokryją się z twoją historią wydarzeń istnieje prawdopodobieństwo, że uzyskamy uniewinnienie lub najmniejszy wyrok kary.
Yoongi potarł dłonie o siebie, widocznie zadowolony.
- Już niedługo moje kochanie wróci do domu – przytulił szatyna do siebie, który zaśmiał się w jego pierś.
- Dam wam jeszcze chwilę samotności, bo czas widzenia na dziś dobiega końca – pożegnał się lekkim skinięciem i po chwili drzwi za nim się zamknęły.
***
Yoongi nie mógł przez całą noc zasnąć. Najprawdopodobniej było to spowodowane mającą się odbyć kolejnego dnia, rozprawą sądową. Wierzył i miał wielką nadzieję, że wszystko zakończy się dla nich wynikiem pozytywnym i Taehyung zostanie wypuszczony, wrócą do jego mieszkania w Seulu i zapomną o całej sprawie. Mimo wszystko w jego sercu pojawiła się iskierka niepokoju. Próbował ją jednak ignorować, zapijając kubkiem gorącej kawy. Była dopiero szósta rano, a rozprawa przewidziana była na jedenastą. Siedział na krześle w swoim małym pokoju w pensjonacie i przeglądał miejscową gazetę. Jeden z artykułów informował o schwytaniu młodszego i jego winach, które nie były określone żadnymi dowodami. Ludzie nic nie wiedzieli, pisali o chłopaku bzdury, nie znając prawdy o całym zdarzeniu. Postrzegali go jako mordercę własnego ojczyma, a nie skrzywdzonego chłopaka. Rozdrażniony zgniótł papier w dłoniach i rzucił nim o podłogę. Jeszcze tylko kilka godzin i ten koszmar się skończy. Stanął przed oknem i wpatrywał się w spokojne morze.
Kiedy wybiła ósma wziął długi prysznic, aby się rozluźnić. Zjadł coś, chociaż żołądek miał tak bardzo ściśnięty, że ledwo co przebiło się przez tą blokadę. Wiedział jednak, że gdyby poszedł z pustym żołądkiem mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej. Wyjął z szafy wieszaki, na których znajdowały się garnitury. Jeden dla niego, drugi dla Taehyunga. Ubrał się z dokładnością zawiązując krawat. Nałożył na ramiona płaszcz, wychodząc z mieszkania. Wyjechał wcześniej, miał zamiar jeszcze spotkać się z młodszym. Po dwudziestu minutach znalazł się w areszcie. Musiał poczekać chwilę, bo prawnik załatwiał jeszcze jakieś formalne sprawy. Umiejscowił się na krzesełku, chowając twarz w dłoniach. Czekanie wykańczało go. Wszystko było jakby trochę nierealne, zupełnie oderwane od rzeczywistości w jakiej dotychczas funkcjonował. Odwrócił się w prawą stronę, widząc znajomą postać. Zdziwił się widząc go tutaj. Bez zastanowienia poszedł w tamtym kierunku, zrównując się z nim. Seokjin spojrzał na niego z góry, szybko jednak odwracając wzrok, jakby jego widok nadal go bolał.
- Dlaczego tutaj jesteś? – nie chciał zabrzmieć tak agresywnie i sam nie wiedział, dlaczego tak wyszło.
Seokjin zajął się tym razem kupowaniem kawy w automacie.
- Zostałem poproszony o zeznawanie – wytłumaczył spokojnie.
Yoongi się zawiesił. Nie miał pojęcia, dlaczego szatyn wskazał go jako świadka. Co prawda Kim wiedział o jego amnezji i stanach lękowych, ale to było jedyne czym mógł go poratować. W końcu nie wiedział nic więcej, bo uciekł. Tak przynajmniej sobie to cały czas tłumaczył. W głębi serca wiedział jednak, że była to jego wina. Jakiś czas temu sam się sobie do tego przyznał. Ich związek rozpadł się przez niego, przez jego zauroczenie Taehyungiem. Mimo, że zdawał sobie z tego sprawę, nie mógł się starszemu do tego przyznać. Bał się, że ten mógłby mu wybaczyć, a on nie mógł sobie na to pozwolić, teraz całą uwagę musiał poświęcić młodszemu. To on go teraz potrzebował. Seokjin chyba radził sobie bez niego.
- Wszystko u ciebie w porządku? – nie wiedział nawet, dlaczego zadał to pytanie.
Nie mógł pokazać, że wciąż mu zależy, że nadal darzy go jakimś uczuciem, musiał być nieugięty.
- W porządku – odpowiedział starszy, na chwilę zatrzymując swój wzrok na jego oczach.
Yoongi czuł, że ten również chce wiedzieć, jak on się miewa, dlatego też szybko się od niego oddalił. Serce w jego piersi wybijało nierówny rytm, ciężko mu było złapać oddech. Opadł na krzesełko, widząc oddalającą się postać Kima. Jakaś cząstka jego chciała, aby za nim pobiegł, ale w tym samym czasie dołączył do niego Hoseok, który skutecznie zakłócił jego wewnętrzną walkę. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym już od jakiegoś czasu przebywał Taehyung. Yoongi od razu podszedł do niego i złączył z nim wargi. Całował go długo i namiętnie, jakby miał go nigdy więcej nie zobaczyć. Szatyn zdziwił się zachowaniem swojego przyjaciela, który jeszcze nie całował go w taki sposób, ale ochoczo oddawał pocałunki. Potrzebował bliskości i wsparcia, które blondyn mu przekazywał. Odsunął się od niego, dopiero w momencie, kiedy wyczuł, że młodszemu brakuje powietrza, ale nadal przytrzymywał go za ramiona.
- Wszystko dobrze? – zapytał, masując jego ramiona i posyłając mu uśmiech.
Taehyung skinął głową i odpowiedział również uśmiechem.
- Przebierz się w ten garnitur – głos prawnika przypomniał im o jego obecności.
Podał mu ubrania na wieszaku, który przyniósł Yoongi. Najmłodszy bez żadnej krępacji zdjął dotychczas noszone ubrania, zamieniając je na te świeże.
- Wszystko mamy ustalone, prawda? – zadał pytanie Jung. Oboje skinęli głowami – Spokojnie, wierzę, że uzyskamy uniewinnienie – poklepał szatyna po ramieniu, dyskretnie wypychając jasnowłosego z pomieszczenia.
***
Wszystko zaczęło się wraz z wejściem sędziego na salę rozpraw. Yoongi stał za drzwiami czekając, aż wywołają jego nazwisko i będzie mógł wejść do środka. Bardzo się stresował, obawiał się, że może palnąć jakieś głupstwo, które zaważy na wyroku sądu. Co jakiś czas ścierał pot, który pojawiał się na jego skroniach. Kiedy ochroniarz zawołał jego imię, wszedł do środka, nogi mając jak z waty. Widział te wszystkie pary oczu skierowane w jego stronę. Straciły one jednak na znaczeniu, kiedy spojrzał w stronę młodszego. Był zdenerwowany i nawet z daleka mógł to wyczuć, ale patrzył na niego z taką ufnością i miłością, że jemu samemu zrobiło się ciepło i stres powoli odchodził.
Kiedy z dokładnością opowiedział wszystko, co zdarzyło się przez te kilka miesięcy, usiadł na ławeczce w pierwszym rzędzie, przysłuchując się dalszej części. Seokjin zeznał wszystko dokładnie tak jak było i przysiadł obok niego, tak, że stykali się ramionami. Podejrzewał też, że przyrodni brat Jungkook będzie uważał szatyna za potwora i oskarżał o wszystko. Chłopak tak naprawdę nic nie wiedział i nie miał pojęcia jaką osobą był jego ojciec. Gdy na salę weszła matka Taehyung, czuł, że wyrok zależy od niej. Cała przyszłość jej syna leżała w jej rękach. Yoongi widział kobietę pierwszy raz w życiu, wyglądała na miłą, może trochę przestraszoną, ale nie dziwił jej się skoro była katowana przez wiele lat. Jednak, kiedy otworzyła usta, całe dotychczasowe wrażenie prysło jak bańka mydlana.
- Taehyung zabił mojego męża umyślnie. Już dawno zaplanował to morderstwo.
Hyung, dziękuję. Za wszystko. Za to, że się mną zająłeś i za to, że chciałeś dla mnie poświęcić swoją przyszłość. Zrozumiałem, jednak, że nie mam żadnego prawa, by cię o to prosić. Przepraszam, że sprowadziłem na ciebie tyle kłopotów. Nie zasługiwałeś na to, by mnie spotkać. Jestem złą osobą, a teraz odpowiem za swoje czyny przed sądem. Błagam cię o jedno, żyj tak jak wcześniej. Zapomnij, że kiedykolwiek mnie spotkałeś. Nie chcę, byś pamiętał mnie jako osobę, która wtargnęła i zrównała z ziemią twoje spokojne życie, lepszym będzie jeśli o mnie zapomnisz, mimo, że to powoduje, że moje serce się łamię.
Żegnaj.
Zgniótł papier w dłoni, nie kontrolując nawet tego, jak łzy spływają strumieniem z jego oczu. Nie spodziewał się tego, że Taehyung zmięknie i sam się przyzna. Jeszcze kilka godzin i byliby wolni, nikt by ich nie znalazł, zaczęliby zupełnie nowe życie, razem. Zacisnął wargi, sprawiając, że potoczyła się z nich krew. Chwycił stolik, który po chwili został pchnięty na podłogę. Furia ogarnęła jego ciało, nie tak to sobie wyobrażał. Jak on miał teraz funkcjonować, kiedy go stracił? Nie mógł sobie wyobrazić życia bez niego, nie poradzi sobie, załamie się. Chwycił kurtkę, narzucając ją na ramiona. Wybiegł z pensjonatu, odpalając silnik swojego samochodu.
Doskonale znał drogę, więc przed posterunkiem zaparkował wcześniej niż podejrzewał, emocje, targające nim, nie zdążyły opaść. Pewnie stawiał kroki, wiedział po co przyszedł, musiał zobaczyć się z chłopakiem. Kiedy tylko drzwi się przed nim rozsunęły, przestąpił próg, wpadając do środka. Policjantka stojąca za biurkiem spojrzała na niego przyjaźnie.
- W czym mogę panu pomóc? - posłała mu uśmiech, którego w żadnym calu nie chciał odwzajemnić.
- Czy zgłosił się do was chłopak, który twierdził, że kogoś zamordował? - kobieta zmarszczyła brwi, zbita z tropu - Czy on już tu jest? Chcę go zobaczyć – podenerwowanie z jeszcze większą siłą ogarniało jego ciało.
- Przepraszam, ale nie mogę podać panu takich informacji - powiedziała spokojnie, a on miał ochotę trzasnąć własną głową o ścianę.
Potrzebował wiedzieć, co dzieje się z jego maluszkiem. Szalał z obawy o niego, bał się, że może go już nigdy więcej nie zobaczyć. Ta świadomość zabijała go od środka. Zaczął niespokojnie przechadzać się w tą i z powrotem. Co jakiś czas łapał się za głowę, nie wiedział, co ma zrobić. Przeczesał palcami włosy, ciągnąć za ich końcówki, jakby dla pobudzenia szarych komórek. Bezsilny kopnął nogę biurka, które zatrzęsło się na taki ruch.
- Przypominam, że znajduje się pan na komisariacie policji - głos kobiety, przypomniał mu o jej obecności.
Spojrzał na nią pełnymi żalu oczyma i wyszedł, czując zimne powietrze, które uderzyło w jego policzki.
***
Nie mógł wrócić do Seulu, wiedząc, że młodszy jest gdzieś tutaj w Busan, jeśli nie w areszcie, to na pewno gdzieś w pobliżu. Nie miał od niego wieści już od pięciu dni, co doprowadzało go do białej gorączki. Całymi dniami albo siedział w pokoju, albo przechadzał się ulicami, sądząc, że może spotka gdzieś szatyna. Pewnego dnia zdziwił się, kiedy spotkał innego chłopaka, za którym bardzo tęsknił. Spotkanie go to złe słowo, on go po prostu zauważył. Nie było to jednak obustronne, bo Seokjin zdawał się nawet nie zerknąć w jego stronę. Wyglądał tak, jak go zapamiętał. Wysoki i szczupły, z szerokimi ramionami, w które uwielbiał się wtulać. Był tak samo piękny, jak zwykle. Serce samoistnie zakuło na wspomnienie wspólnych chwil. Zobaczenie go po tak długim czasie było zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Tęsknił za nim i cholernie bał się, że może zapomnieć wygląd jego twarzy, z drugiej jednak strony wszystko w niego uderzyło po raz drugi. Wszystkie uczucia, które próbował trzymać na wodzy, znów ujrzały światło dzienne. Jak głupi ukrywał się za murem jednego z budynków i obserwował swojego byłego chłopaka, który oglądał coś w wystawie sklepowej. Miał ochotę do niego podejść i mocno go przytulić, ale pamiętał, że się rozstali. Seokjin nie był już jego, teraz miał Taehyunga. Telefon w jego kieszeni zawibrował, a on zainteresowany nieznanym numerem, odebrał, nadal nie spuszczając starszego z zasięgu swojego wzroku.
- Pan Min Yoongi? – usłyszał w słuchawce, więc potwierdził – Dzień dobry. Nazywam się Jung Hoseok, jestem obrońcą, przydzielonym z urzędu panu Kim Taehyungowi. Mój klient wskazał pana jako świadka, czy będzie pan w stanie zeznawać? – teraz cała jego uwaga skupiła się na podjętej rozmowie.
Wreszcie otrzymał jakieś wieści od młodszego, w końcu coś wiedział.
- Kiedy mogę się z nim zobaczyć? – zapytał od razu, potwierdzając prośbę o zeznawanie.
***
Stresował się, chyba jak jeszcze nigdy. Miał zobaczyć Taehyunga i szczerze bał się tego widoku. Nigdy nie mógłby sobie wyobrazić, że ten niewinny chłopaczek mógłby być zamknięty w areszcie. Obawiał się, jego reakcji na to, że przyszedł. Wiadomość, którą mu pozostawił mówiła jasno, że to koniec między nimi, że więcej się nie spotkają. Sam jednak podał go jako świadka, więc może między nimi nic nie uległo zmianie. Czuł, że jeśli teraz młodszy by go odrzucił, załamałby się. Stał na korytarzu komisariatu, oczekując na prawnika, który miał się zjawić już kilka minut temu i wprowadzić go do oskarżonego.
- Długo musiał pan czekać? Przepraszam, rozprawa się przedłużyła – pochodzący do niego wyższy o kilka centymetrów brunet, wytłumaczył się.
Podał mu dłoń, którą uścisnął. Nie miał czasu na formalności, wolał już zobaczyć młodszego. Jego kolana drżały, kiedy szedł za mężczyzną. Z każdym krokiem próbował porwać w swoje płuca coraz większą ilość powietrza. Stanęli przed jednymi z drzwi, które adwokat po chwili otwarł. Yoongi omal się nie rozpłakał widząc siedzącego na krześle Taehyunga. Miał ochotę porwać go w swoje ramiona i nigdy więcej nie puszczać. Uderzyło w niego to, że młodszy nawet nie zerknął w jego stronę, badawczo przyglądając się własnym dłoniom, które spoczywały na jego kolanach. Zmizerniał i blondyn mógł to od razu dostrzec. Minął prawie tydzień od ich ostatniego spotkania, ale młodszy nie przypominał już tego samego radosnego dzieciaka. Cały entuzjazm jakby z niego uleciał i ten widok sprawiał starszemu ból. Umiejscowił się na krześle zaraz obok Junga, a naprzeciwko chłopaka.
- Mógłby pan nas na chwilę zostawić samych? – zapytał, nie spuszczając wzroku z szatyna.
Hoseok się zawahał, ale po chwili wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Ale dosłownie chwilę – zatrzasnął drzwi, które wydały z siebie nieprzyjemny pisk.
- Taehyung – jego głos zadrżał, chociaż próbował to kontrolować.
Nie bardzo wiedział, co mógłby teraz powiedzieć. Co w ogóle młodszy chciał usłyszeć. Po chwili zauważył, jak ten podnosi głowę i pełnymi łez oczami spogląda w jego stronę. Dłonie przeniósł na stolik, po które jasnowłosy od razu chciał sięgnąć, ale szatyn je odsunął.
- Po co tutaj przyszedłeś, hyung? – zapytał i nawet jego głos się trząsł – Mogłeś zeznawać bez kontaktowania się ze mną. Nie zasługujesz, by widzieć takiego mordercę jak ja – jedna ze słonych kropel potoczyła się po jego bladym policzku.
- Nie jesteś mordercą. Jesteś moim małym Taeasiem, którego nie mam zamiaru zostawiać. Nigdy, rozumiesz? – poderwał się z miejsca i podszedł do niego, z niemałą delikatnością porywając go z miejsca i dociskając do swojej piersi – Cokolwiek, by się nie działo, nie zostawię cię. Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? – ucałował jego włosy.
Jego serce wypełniło przyjemne ciepło, kiedy poczuł, że szatyn kładzie dłonie na jego plecach i wtula się w niego. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mu go brakowało. Dotyk jego skóry na swojej dopełniał go, sprawiał, że nie czuł już tej pustki. Odsunął go od siebie na kilka centymetrów i z największą delikatnością na jaką go było stać, ucałował jego miękkie wargi, na nowo przytulając go do siebie.
***
- Przychodzę do was z dwiema wiadomościami. Dobrą i złą – oznajmił Hoseok, kiedy spotkali się po raz kolejny w sali odwiedzin.
Yoongi ciasno przytulał do siebie młodszego, znów będąc za nim stęskniony. Piętnastominutowa wizyta to było stanowczo zbyt mało, by się nim w pełni nacieszyć.
- Zacznijmy od złej – powiedział młodszy, lekko wyswobadzając się z uścisku.
Prawnik westchnął, siadając na wolnym krzesełku.
- Będziesz sądzony jako dorosły. Nie udało mi się ich przekonać, byś był sądzony jako młodociany. Skończyłeś już szesnasty rok życia, a tak naprawdę w przyszłym miesiącu będziesz miał już siedemnaście lat i to przeważyło. Przykro mi – powiedział spuszczając głowę, jakby chcąc przeprosić go, za to, że nie mógł z tym nic zrobić.
Taehyung przetrawił tą wiadomość, lekko kiwając głową. Faktycznie spodziewał się tego, więc potwierdzenie tego nie bardzo go zdziwiło. Inaczej jednak było z jasnowłosym, który poderwał się podenerwowany.
- Czyli, że istnieje ryzyko, że Taehyung może pójść do więzienia? – zmarszczył brwi, kładąc splecione dłonie na stoliku.
- Z tym właśnie wiąże się ta dobra wiadomość – powiedział Jung, posyłając w ich kierunku cień uśmiechu.
- Matka Taehyunga zgodziła się zeznawać. Jeśli jej zeznania pokryją się z twoją historią wydarzeń istnieje prawdopodobieństwo, że uzyskamy uniewinnienie lub najmniejszy wyrok kary.
Yoongi potarł dłonie o siebie, widocznie zadowolony.
- Już niedługo moje kochanie wróci do domu – przytulił szatyna do siebie, który zaśmiał się w jego pierś.
- Dam wam jeszcze chwilę samotności, bo czas widzenia na dziś dobiega końca – pożegnał się lekkim skinięciem i po chwili drzwi za nim się zamknęły.
***
Yoongi nie mógł przez całą noc zasnąć. Najprawdopodobniej było to spowodowane mającą się odbyć kolejnego dnia, rozprawą sądową. Wierzył i miał wielką nadzieję, że wszystko zakończy się dla nich wynikiem pozytywnym i Taehyung zostanie wypuszczony, wrócą do jego mieszkania w Seulu i zapomną o całej sprawie. Mimo wszystko w jego sercu pojawiła się iskierka niepokoju. Próbował ją jednak ignorować, zapijając kubkiem gorącej kawy. Była dopiero szósta rano, a rozprawa przewidziana była na jedenastą. Siedział na krześle w swoim małym pokoju w pensjonacie i przeglądał miejscową gazetę. Jeden z artykułów informował o schwytaniu młodszego i jego winach, które nie były określone żadnymi dowodami. Ludzie nic nie wiedzieli, pisali o chłopaku bzdury, nie znając prawdy o całym zdarzeniu. Postrzegali go jako mordercę własnego ojczyma, a nie skrzywdzonego chłopaka. Rozdrażniony zgniótł papier w dłoniach i rzucił nim o podłogę. Jeszcze tylko kilka godzin i ten koszmar się skończy. Stanął przed oknem i wpatrywał się w spokojne morze.
Kiedy wybiła ósma wziął długi prysznic, aby się rozluźnić. Zjadł coś, chociaż żołądek miał tak bardzo ściśnięty, że ledwo co przebiło się przez tą blokadę. Wiedział jednak, że gdyby poszedł z pustym żołądkiem mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej. Wyjął z szafy wieszaki, na których znajdowały się garnitury. Jeden dla niego, drugi dla Taehyunga. Ubrał się z dokładnością zawiązując krawat. Nałożył na ramiona płaszcz, wychodząc z mieszkania. Wyjechał wcześniej, miał zamiar jeszcze spotkać się z młodszym. Po dwudziestu minutach znalazł się w areszcie. Musiał poczekać chwilę, bo prawnik załatwiał jeszcze jakieś formalne sprawy. Umiejscowił się na krzesełku, chowając twarz w dłoniach. Czekanie wykańczało go. Wszystko było jakby trochę nierealne, zupełnie oderwane od rzeczywistości w jakiej dotychczas funkcjonował. Odwrócił się w prawą stronę, widząc znajomą postać. Zdziwił się widząc go tutaj. Bez zastanowienia poszedł w tamtym kierunku, zrównując się z nim. Seokjin spojrzał na niego z góry, szybko jednak odwracając wzrok, jakby jego widok nadal go bolał.
- Dlaczego tutaj jesteś? – nie chciał zabrzmieć tak agresywnie i sam nie wiedział, dlaczego tak wyszło.
Seokjin zajął się tym razem kupowaniem kawy w automacie.
- Zostałem poproszony o zeznawanie – wytłumaczył spokojnie.
Yoongi się zawiesił. Nie miał pojęcia, dlaczego szatyn wskazał go jako świadka. Co prawda Kim wiedział o jego amnezji i stanach lękowych, ale to było jedyne czym mógł go poratować. W końcu nie wiedział nic więcej, bo uciekł. Tak przynajmniej sobie to cały czas tłumaczył. W głębi serca wiedział jednak, że była to jego wina. Jakiś czas temu sam się sobie do tego przyznał. Ich związek rozpadł się przez niego, przez jego zauroczenie Taehyungiem. Mimo, że zdawał sobie z tego sprawę, nie mógł się starszemu do tego przyznać. Bał się, że ten mógłby mu wybaczyć, a on nie mógł sobie na to pozwolić, teraz całą uwagę musiał poświęcić młodszemu. To on go teraz potrzebował. Seokjin chyba radził sobie bez niego.
- Wszystko u ciebie w porządku? – nie wiedział nawet, dlaczego zadał to pytanie.
Nie mógł pokazać, że wciąż mu zależy, że nadal darzy go jakimś uczuciem, musiał być nieugięty.
- W porządku – odpowiedział starszy, na chwilę zatrzymując swój wzrok na jego oczach.
Yoongi czuł, że ten również chce wiedzieć, jak on się miewa, dlatego też szybko się od niego oddalił. Serce w jego piersi wybijało nierówny rytm, ciężko mu było złapać oddech. Opadł na krzesełko, widząc oddalającą się postać Kima. Jakaś cząstka jego chciała, aby za nim pobiegł, ale w tym samym czasie dołączył do niego Hoseok, który skutecznie zakłócił jego wewnętrzną walkę. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym już od jakiegoś czasu przebywał Taehyung. Yoongi od razu podszedł do niego i złączył z nim wargi. Całował go długo i namiętnie, jakby miał go nigdy więcej nie zobaczyć. Szatyn zdziwił się zachowaniem swojego przyjaciela, który jeszcze nie całował go w taki sposób, ale ochoczo oddawał pocałunki. Potrzebował bliskości i wsparcia, które blondyn mu przekazywał. Odsunął się od niego, dopiero w momencie, kiedy wyczuł, że młodszemu brakuje powietrza, ale nadal przytrzymywał go za ramiona.
- Wszystko dobrze? – zapytał, masując jego ramiona i posyłając mu uśmiech.
Taehyung skinął głową i odpowiedział również uśmiechem.
- Przebierz się w ten garnitur – głos prawnika przypomniał im o jego obecności.
Podał mu ubrania na wieszaku, który przyniósł Yoongi. Najmłodszy bez żadnej krępacji zdjął dotychczas noszone ubrania, zamieniając je na te świeże.
- Wszystko mamy ustalone, prawda? – zadał pytanie Jung. Oboje skinęli głowami – Spokojnie, wierzę, że uzyskamy uniewinnienie – poklepał szatyna po ramieniu, dyskretnie wypychając jasnowłosego z pomieszczenia.
***
Wszystko zaczęło się wraz z wejściem sędziego na salę rozpraw. Yoongi stał za drzwiami czekając, aż wywołają jego nazwisko i będzie mógł wejść do środka. Bardzo się stresował, obawiał się, że może palnąć jakieś głupstwo, które zaważy na wyroku sądu. Co jakiś czas ścierał pot, który pojawiał się na jego skroniach. Kiedy ochroniarz zawołał jego imię, wszedł do środka, nogi mając jak z waty. Widział te wszystkie pary oczu skierowane w jego stronę. Straciły one jednak na znaczeniu, kiedy spojrzał w stronę młodszego. Był zdenerwowany i nawet z daleka mógł to wyczuć, ale patrzył na niego z taką ufnością i miłością, że jemu samemu zrobiło się ciepło i stres powoli odchodził.
Kiedy z dokładnością opowiedział wszystko, co zdarzyło się przez te kilka miesięcy, usiadł na ławeczce w pierwszym rzędzie, przysłuchując się dalszej części. Seokjin zeznał wszystko dokładnie tak jak było i przysiadł obok niego, tak, że stykali się ramionami. Podejrzewał też, że przyrodni brat Jungkook będzie uważał szatyna za potwora i oskarżał o wszystko. Chłopak tak naprawdę nic nie wiedział i nie miał pojęcia jaką osobą był jego ojciec. Gdy na salę weszła matka Taehyung, czuł, że wyrok zależy od niej. Cała przyszłość jej syna leżała w jej rękach. Yoongi widział kobietę pierwszy raz w życiu, wyglądała na miłą, może trochę przestraszoną, ale nie dziwił jej się skoro była katowana przez wiele lat. Jednak, kiedy otworzyła usta, całe dotychczasowe wrażenie prysło jak bańka mydlana.
- Taehyung zabił mojego męża umyślnie. Już dawno zaplanował to morderstwo.
COOO
OdpowiedzUsuńCOOO
COOOOOOOOO KURDE MAĆ?!
PLS. Pattie, kocham Cię, ale ja Cię błagam na klęczkach - nie wsadź mi niuniu do więzienia, bo wyskoczę przez okno, a nie mam pod nim krzaków, a zimny chodnik. ;____;
I nie wiem co napisać, bo mnie to zabiło. Takei słodkie TaeGi, a Ty mi taką matkę dajesz. Zabiję ją, daj tylko namiary ;cccccc
Jak nie dasz szybko kolejnego, to się utopię w garnku ;ccccccccccccc
Zbieram się i zbieram, żeby odpisać przez to shippowanie nas na fb hahaha ^^
UsuńRei coś się musi dziać, nie zawsze może być kolorowo ;; Matka straszna, ale pewnie po tylu latach katowania to już z jej mózgiem nienajlepiej ;;
Nie wiem, kiedy kolejny rozdział, postaram się jak najszybciej <3
Co za suka...no nie wierzę.... masakra.... musze dojść do siebie teraz....
OdpowiedzUsuńO matko jak ja kocham mojego Suge w yaoi....czemu tego tak mało ;;
UsuńBo Suga swag ^^
UsuńNie co powiedzieć nie spodziewała się takiej sytuacji że Sekojin spotka się z Yoongim. No ale cóż mam dalszą nadzieję że się zejda. Ale nie wiem co by było w tedy z Tae. Czekam na kolejny rodzial. Wemy :* !!!!
OdpowiedzUsuńWszystko jest możliwe ^^
UsuńDziękuję <3
Szczerze... najbardziej podobała mi się końcówka :) (za dużo męczenia Tae źle na mnie wpływa...)
OdpowiedzUsuńWięcej proszę <3
Weny ~~
Dziękuje <3
UsuńTaaak! Jungkook cie babo zastrasza? Czy kochsz go bardziej niz swojego Tae? Pfyy. V pojdzie do wiezienia, a SIUGA PRZEPROSI JINA I DO SIEBIE WROCA I THE HAPPY EEND!!
OdpowiedzUsuńTak ja zawsze mysle inaczej. Ale jesli beda sie nadal szlajac po sadach to bedzie nudne. Ten rozdzial byl taki sb... I Suga dwa razy powtarzal ze sie zalamie i to bylo takie... Aha... Ogarnij sie... Drugi raz to mowisz a do konca sie nie zalamujesz.
Pozdro z historii...
Tak za bardzo nie mam co komencic... Nie ma feelsow... :/
Czekam na next. Zaskocz mnie
Myślę, że zakończenie Cię zaskoczy ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo za...
OdpowiedzUsuńWybacz, czytam tego bloga już dość długo, ale jakoś nie pozostawiałam po sobie komentarzy i pewnie niezawsze będę. Jestem typem "obserwatora". Czytam wszystko, ale nie ma po sobie śladu. Od razu powiem żeby nie było wątpliwości, że wszystko co znajduje się na tym blogu, bardzo mi się podoba ^^
Odzywam się akurat teraz, bo już nie mogłam wytrzymać.
Jak ona tak mogła??! Miałam takie przeczucie, że coś nie wypali, bo matka Tae zezna przeciwko niemu. Ale wolałam żeby to się nie sprawdziło...:( Co teraz będzie z biednym TaeTae? Jak go przymknął to Yoongi się nie pozbiera..
Sama nie wiem, czekam po prostu na kontynuacje! ^^ Weny <3
Witam więc w gronie komentujących ^^ Doskonale Cię rozumiem, bo zwykle sama jestem takim typem obserwatora ;D
UsuńDziękuję <33
Tiii, a ja jak zwykle ze spóźnieniem ;; Wybacz </3
OdpowiedzUsuńOmg, nie wierzę. No nie wierzę jak można być tak wyrodną matką i to po tym, co dzieciak dla niej zrobił. Przecież on jej tyłek uratował, a może i pewnie życie, a ona się tak wypiera? Ejj nie no coś mi tu nie gra ;; I to mocno. Może jest jakaś chora psychicznie albo coś takiego?
Moje biedne maleństwa ;;
A tak poza tym... Hoseok jako prawnik xDDD Boziu czemu mnie to tak śmieszy? xDDDDD
Weny i czasu ♥
Bo Hobi w poważnej roli to takie niespotykane XDDD
UsuńDziękuję <3
Więc tak... bloga czytam od bardzo dawna i przepraszam, że dopiero teraz komentuje :( * proszę nie bij! *
OdpowiedzUsuńkocham to co piszesz i jak piszesz <3
to ff niszczy mi życie... nienawidzę cię i kocham za nie jednocześnie ;; :')
jestem w 90% pewna, że Kookie w cale nie jest aż tak niewinny i to on zmusił do tego matkę V ;;
idk czemu, ale jakoś nie przepadam za Tae w tym ff ale i tak mi go żal :(
i mam nadzieję, że Yoonjiny będą jeszcze razem bo ich tak strasznie kocham <3333
są u mnie za raz za minhopem :3
a pro po minhopa... kiedy dodasz z nimi rozdział? Potrzebuje tamtego ff :( *.*
http://jukayaoifanfiction.blogspot.com/
zapraszam do mnie na bloga * razem z przyjaciółką * i proszę o zostawienie komentarza ;)
~Sasi
Witam w gronie komentujących <3
UsuńPo skończeniu Reset planuje zabrać się za "Złączeni na wieki" :)
Dziękuję <3