Yoongi nie mógł dłużej siedzieć i użalać się nad sobą. Musiał odzyskać Taehyunga, to stało się dla niego priorytetem. Całą noc po rozprawie i uznaniu młodszego winnym morderstwa, przesiedział w pokoju w pensjonacie, obmyślając plan działania. Był gotowy nawet dokonać podkopu pod więzieniem i w ten sposób wydostać szatyna. Jego desperacja sięgała tak głęboko. Kiedy zaczęło widnieć, jedynym słusznym wyjściem wydawało mu się spotkanie z panią Kim i próba przemówienia jej do rozsądku. Podreptał do łazienki, przemyć twarz, by choć trochę się odświeżyć. Wybrał numer do prawnika, który zajmował się tą sprawą, mimo, iż był przekonany, że go obudzi, nie przejmował się tym.
- Tak słucham? – zdziwił się, kiedy głos nie wyrażał ani nutki zaspania.
- Mógłby mi pan podać adres matki Taehyunga? – od razu przeszedł do rzeczy, licząc się z czasem, jaki chłopak spędzał za kratkami.
- Ahh to pan – starszy westchnął – Właśnie przeglądam dowody, aby znaleźć jakiekolwiek uchybienie, na potwierdzenie wersji mojego klienta.
Blondyn nie dowierzał w to co usłyszał, spodziewał się czegoś zupełnie innego. Jung Hoseok było obrońcą z urzędu, co znaczyło, że dostawał marne grosze, wypłacane ze skarbu państwowego. Mogło to skutkować jedynie zakończeniem sprawy i przyjęciem kolejnej. Ten człowiek jednak nadal martwił się losami szatyna i chciał mu pomóc. Jasnowłosy odkrywając taki stan rzeczy postanowił wyjawić mu swoje zamiary i podjąć z nim współpracę.
***
Spodziewał się bardziej matki Taehyunga, aniżeli Jungkooka, otwierającego mu drzwi.
- Czego pan tu chce? – zapytał podirytowany samym jego widokiem.
- Chciałbym porozmawiać z twoją macochą – powiedział spokojnie, próbując utrzymać wszystkie emocje, które nim władały na wodzy.
Nie mógł przecież rzucić się z pięściami na bruneta, a potem zwyzywać jego matkę, nie to było jego zamiarem. Po takim zachowaniu na pewno nie osiągnąłby zamierzonego celu.
- Rozprawa się skończyła, w końcu złapali tego potwora, nie macie o czym więcej rozmawiać – zrobił się czerwony na twarzy, a żyły pojawiły się na jego czole.
- Nie nazywaj tak Tae – Yoongi syknął przez zęby, łapiąc młodszego za kołnierzyk koszulki.
Całe szczęście był z nim Hoseok, który od razu odciągnął go od chłopaka i uspokoił.
- Jungkook, kto to? – z wnętrza domu dało się usłyszeć kobiecy głos.
Adwokat przeszedł przez próg, kierując się w stronę kuchni. Yoongi zmroził Jeona wzrokiem i podążył za towarzyszem.
Wchodząc do pomieszczenia zobaczył znajomą kobietę, która wycierała naczynia. Kiedy odwróciła się w ich stronę i uświadomiła sobie, kto przed nią stoi, talerz trzymany w dłoniach wylądował na kafelkach, roztrzaskując się w drobny mak.
- Co panowie tutaj robią? – jej ciało zadrżało – Jungkook? – rozglądnęła się w poszukiwaniu swojego pasierba, który po chwili dołączył do nich, stając obok matki.
- Wiem, że to, co pani zeznała w sądzie nie jest prawdą. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego pani skłamała – blondyn spokojnie podszedł do kobiety i zajął się zbieraniem części porcelany.
- Dlaczego pan myśli, że to nieprawda? – spojrzała na niego z góry.
- Znam Taehyunga i wiem, że nie zrobiłby tego – wstał i wrzucił części do kosza, spoglądając jej w oczy.
- Co nie zmienia faktu, że to on wbił kawałki szkła w brzuch mojego męża, doprowadzając tym samym go jego śmierci – jej obojętny i pusty wzrok tylko upewnił jasnowłosego w tym, że matka młodszego ślepo zakochana była w jego ojczymie.
- Zrobił to by panią ratować – trzymał się z całych sił, by nie wybuchnąć.
Nie miał pojęcia, jak można się tak zachowywać. Obwiniać własnego syna za śmierć oprawcy, który przez lata się nad nimi znęcał. Nie wierzył, że matka może tak postąpił wobec jedynego syna, który powinien być dla niej najważniejszy.
- Może to prawda, że Jaehyun łatwo się denerwował i czasem go ponosiło, ale to w większości była moja wina i zasługiwałam sobie na to, żeby mnie uderzył. Nie ma pan pojęcia, jak to jest być w małżeństwie, trzeba znosić najtrudniejsze i wybaczać sobie. To jest właśnie miłość – powiedziała, wyjmując z szafki zmiotkę i szufelkę, by zmieść resztki talerza.
- Myślę, że pomyliła pani miłość z przywiązaniem i strachem – westchnął przeciągle.
Teraz miał naświetlenie całej sprawy. Ciągle znęcanie się nad nią wyryło znamię w jej umyśle. Kobieta potrzebowała psychiatry, który uświadomiłby jej, że mąż wcale nie był taki niewinny i żeby pozbyła się tego strachu, który nadal okalał jej duszę. Yoongi nie wiedział czy będzie ona przydatna w wyciagnięciu jej syna z więzienia.
- To ty, młody człowieku nie zdajesz sobie sprawy czym jest miłość – przeszła kilka kroków, w końcu siadając na krześle przy stole.
- Pokochałem Taehyunga nie znając nawet jego imienia, nie wiedząc nic o jego przeszłości. Kocham go nawet teraz, kiedy został uznany za winnego morderstwa. Nie słusznie, zresztą – powiedział to ciszej, ale nadal, by wszyscy w pomieszczeniu mogli go usłyszeć – W tej sytuacji nie powinna pani twierdzić, że nic o tym nie wiem. Dla mężczyzny, który katował panią i gwałcił pani syna, chce pani zaprzepaścić szansę na szczęśliwe życie Taehyunga. To on jest pani synem i powinien znaczyć dla pani więcej niż ktoś, to nie żyje – wyznał, pierwszy raz przyznając się do tego, że kocha szatyna.
- Wyjdźcie – głos Jungkooka dotarł do ich uszu. Yoongi nie miał zamiaru odpuścić, zaczął kruszyć serce pani Kim, bo pojedyncza łza spłynęła po jej policzku – Wynocha – wrzasnął najmłodszy, chwytając za jego kurtkę i wypychając go za drzwi.
Kobieta w ogóle nie zareagowała na to. Siedziała tylko nadal przy stole i wpatrywała się w swoje dłonie. Blondyn chciał się wyrwać, ale Hoseok skinął do niego głową, jakby bezgłośnie przekazując, żeby dał spokój.
- Zrobiłeś wszystko, co się dało – usłyszał, kiedy drzwi mieszkania się za nimi zatrzasnęły.
- Dlaczego czuję, że to nie było wystarczające?
***
Kolejne dni spędził samotnie w pensjonacie, wypatrując przez szybę na morze. Nie bardzo wiedział, co miał począć ze swoim życiem. Nie było już w nim nikogo, kto sprawiałby, że miał ochotę wstać rano z łóżka. Codzienna egzystencja stała się bolesna i pozbawiona sensu. Widząc na wyświetlaczu numer telefonu adwokata coś ukuło go w serce, więc szybko odebrał.
- Coś się stało? – zapytał pierwszy, zanim głos po drugiej stronie zdążył się odezwać.
- Mam dobre wieści – nie mógł zobaczyć Hoseoka, ale podejrzewał, że ten się uśmiecha – Pani Kim zgłosiła się na policję i powiedziała całą prawdę. Prokurator uwzględnił jej zeznania, co oznacza, że możemy złożyć apelację. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli Taehyung zostanie wypuszczony lub zostanie skazany na rok więzienia.
Rok nie brzmiał tak źle, jak dwadzieścia pięć lat, które młodszy miał odsiedzieć. Uśmiechnął się sam do siebie, czując jak ogromny ciężar spada z jego serca. Czyżby to oznaczało koniec ich problemów? Czy będą mogli żyć spokojnie?
***
Taehyung nie bardzo wiedział jak jego prawnikowi i Yoongiemu udało się zmusić jego matkę do zmiany zeznań. Siedział teraz w swojej celi ciesząc się jak głupi do sera. Wyrok został zmieniony na pół roku odsiadki, co zdecydowanie go satysfakcjonowało. Wiedział, że musi zapłacić za krzywdę, którą dokonał, ale chciał również żyć szczęśliwe przy boku starszego. Nie wiedział jakim uczuciem go darzy, ale był przekonany, że to, co głębokiego. Był młody i mógł nie wiedzieć wiele o miłości, ale Yoongi był dla niego wybawieniem i czuł, że musi przy nim trwać. Ufał mu i wierzył, to on jako jedyny nie zostawił go w tych trudnych chwilach, nawet Jungkook, z którym był zżyty i traktował go jak prawdziwego brata, w tej trudnej sytuacji stracił do niego zaufanie i nazywał potworem.
Oczekiwał właśnie na widzenie z nim, bo Hoseok poinformował go o tym, że blondyn chciałby go odwiedzić, na co zareagował entuzjastycznie. Zdążył się za nim stęsknić i potrzebował go zobaczyć.
- Kim Taehyung masz gościa – usłyszał głos strażnika, więc szybko pokierował się za nim do sali widzeń.
Jego serce zamarło, kiedy zauważył blondyna, siedzącego po drugiej stronie szyby. Podszedł i przyłożył do niej swoją dłoń, jakby chcąc poczuć jego dotyk. Ogromny uśmiech wykwitł na jego twarzy, a jego dłoń jakby automatycznie powędrowała w miejsce, w którym znajdowała się ta młodszego.
- Dziękuję – szepnął, czując jak łzy moczą jego policzki.
- Chciałbym cię teraz przytulić – usłyszał po drugiej stronie.
Ich widzenie trwało dziesięć minut, a oboje czuli, jakby to była zaledwie minuta. Nie mogli się sobą nacieszyć i już oczekiwali momentu, w którym szatyn będzie wolny.
Blondyn wyszedł z budynku, ciągle odtwarzając w głowie obraz chłopaka. Nie mógł przestać się uśmiechać, żył świadomością, że jeszcze trochę i będą żyć szczęśliwe. Potworne ukłucie w klatce piersiowej sprawiło, że zgiął się w pół i upadł kolanami na ziemię. Jakaś obca kobieta dobiegła do niego i podtrzymała go za ramię.
- Nic panu nie jest? – zapytała podenerwowana.
Podniósł się szybko, otrzepując spodnie. Podziękował kobiecie skinieniem głowy i udał się w stronę parkingu.
***
Taehyung cieszył, że Yoongi niemal codziennie go odwiedzał, nie miał czasu się za nim stęsknić, bo ten znów się pojawił, nie to, żeby narzekał. Nie mógł wytrzymać choćby dnia bez niego. Widząc go nawet pobyt w więzieniu nie wydawał się taki zły. Pewnego dnia zdziwił się jednak, kiedy głos strażnika ani razu nie zaalarmował go o odwiedzinach. Tak było też kolejnego dnia i kolejnego, Taehyung powoli zaczął tracić nadzieję, na pojawienie się starszego. Nie miał pojęcia, co się mogło stać. Martwił się, że coś złego mogło mu się stać. Czasami zastanawiał się, czy to może to on popełnił jakiś błąd, który zniechęcił Yoongiego. Zdążało mu się przeleżeć cały dzień w celi, płacząc w posłanie.
Tak minęło mu sześć miesięcy. Yoongi od tamtego czasu nie pojawił się u niego ani razu więcej. Szatyn stojąc teraz przed budynkiem więzienia nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie miał dokąd wracać, nie miał do kogo pójść. Czuł się całkiem sam na świecie, chociaż wokół przechodziło wiele osób. Przeszedł kilka metrów, zatrzymując się w parku i siadając na jednej z ławek. Po cichu liczył na to, że blondyn pojawi, aby go odebrać i wrócą jakby nigdy nic do jego mieszkania w Seulu. Przeliczył się. Obserwował przechadzających się ludzi, aby chociaż na chwilę zapomnieć o własnym bezsensie.
Dopiero, kiedy zaczęło się ściemniać zdecydował, aby pójść tam, gdzie nie powinien. Zadzwonił dzwonkiem, w drzwiach po chwili pojawiła się jego matka.
- Taehyung – westchnęła, zupełnie się go nie spodziewając. Nie mógł powiedzieć słowa, po prostu się w nią wpatrywał. Nie miał pojęcia co oznaczały łzy, gromadzące się w jej oczach. Zupełnie niespodziewanie przywarła do niego, zamykając go w szczelnym uścisku – Przepraszam, przepraszam. Nie masz pojęcia, jak bardzo cię przepraszam – całowała jego włosy.
Chwyciła jego dłoń, wprowadzając go do środka. Usadziła na kanapie, sama nie mogąc odejść od niego, choćby na chwilę. Co chwilę ściskała jego dłoń, jakby nie mogąc się nim nacieszyć.
***
Taehyung postanowił zostać w domu ze swoją matką. Nadal miał do niej lekki żal, ale kobieta naprawdę się starała mu to wszystko wynagrodzić, że nie miał serca jej zostawiać. Jak się okazało po tym jak postanowiła powiedzieć na policji prawdę Jungkook kupił bilet i wyprowadził się do swojej matki, która mieszkała z nowym mężem we Włoszech. Pani Kim zapisała się także do terapeuty, który pomaga jej przetrwać ciężkie chwile.
Nadszedł dzień, w którym Taehyung postanowił wrócić do swojego liceum. Nie liczył, że wszyscy przyjmą go z otwartymi ramionami. Musiał powtarzać rok, więc będzie miał w klasie nowych znajomych, z czego się cieszył. Doskonale wiedział, że będzie naznaczony jako morderca, nie podejrzewał jednak, że już pierwszego dnia zostanie pobity tak mocno, że będzie musiał udać się do szpitala, aby zaszyć ranę na czole.
Podziękował pielęgniarce i wyszedł z pomieszczenia. Przechadzając się korytarzem, coś przykuło jego uwagę. Tabliczka z nazwiskiem przy drzwiach wskazywała, że w tej sali znajduje się pacjent nazywający się Min Yoongi. Mimo, iż nie wierzył w przypadki, wielu ludzi mogło nazywać się podobnie. Ciekawość jednak sięgnęła górę i wszedł do pomieszczenia, z niezwykłą delikatnością naciskając klamkę. Nie spodziewał się zastać tam swojego Yoongiego. Spał wtulony w poduszkę, podłączony do kilku kabelków, a serce szatyna od razu się skruszyło. Podszedł do niego i usadowił na krzesełku, od razu porywając jego dłoń w swoją. Nie wierzył, że starszy nie powiedział mu, że na coś choruje, że uciekł i zostawił go. Miał mu za złe, bał się, że ten go zostawi? Dlaczego to zrobił? Blondyn trwał przy nim w najtrudniejszych chwilach, a sam nie pozwolił, aby i on mógł mu pomóc. Siedział i wpatrywał się w niego, od czasu do czasu przeczesując kosmyki jego włosów. Schudł, zmarniał, z daleka było widać, że coś mu dolega. Ile to już trwało? Czy było z nim źle, kiedy się spotykali? Nie wiedział.
Yoongi poruszył się niespokojnie, uchylając powieki. Zamrugał kilkukrotnie, nie mogąc uwierzyć, że przed nim znajduje się Taehyung. Dosięgnął dłonią jego policzka, lekko go dotykając.
- Tae – szepnął ledwie słyszalnie.
- Jestem tutaj, hyung – wtulił twarz bardziej w jego dłoń, rozkoszując się jego dotykiem – Dlaczego tutaj jesteś? – zapytał, kiedy przyzwyczaili się do tego, że znów są razem.
Starszy odwrócił głowę od niego. Nie chciał, żeby młodszy widział go w takim stanie. Miał nazbyt swoich problemów, nie potrzebował, by jeszcze on mu je dokładał.
Taehyung chwycił jego podbródek, sprawiając, by na niego spojrzał.
- Mi możesz powiedzieć – zachęcił, składając na jego ustach motyli pocałunek.
- Mam chore serce – wyznał, a oczy szatyna nienaturalnie się otworzyły.
- Jak poważnie? – zapytał, kiedy względnie przetrawił tą wiadomość.
- Jestem zakwalifikowany do przeszczepu, ale jak na razie nie znalazło się żadne serce dla mnie – zaśmiał się, w celu rozładowania atmosfery.
***
Yoongi marniał z każdym dniem, a Taehyung nie miał pojęcia, jak miałby mu pomóc. Trwał przy nim, ale to było za mało, by blondyn przeżył. Podjął decyzję, która miała zmienić świat i wychodząc ze szkoły wystukał numer, odczekując kilka sygnałów na głos po drugiej stronie.
- Hyung, muszę się z tobą zobaczyć.
Zdenerwowany wjechał windą na potrzebne piętro. Miał szczęście, że spotkał Park Jimina – lekarza, który prowadził przypadek Yoongiego, na korytarzu. Nie musiał się fatygować i szukać jego gabinetu.
- Jest pan pewien? – zapytał starszy, a Taehyung musiał udawać silnego, więc zdecydowanie kiwnął głową – Czy pacjent o tym wie?
- Nie i proszę mu o tym nie mówić.
***
Jimin wszedł do sali swojego pacjenta widząc dwójkę chłopaków rozmawiających ze sobą.
- Mam dobre wieści – oznajmił, posyłając blondynowi uśmiech i znaczący wyraz twarzy Taehyungowi – Znaleźliśmy idealne serce dla pana. Będę musiał zabrać teraz pana na salę operacyjną – odłączył od chłopaka wszystkie kabelki.
Yoongi troszkę spanikowanym wzrokiem patrzył na młodszego, kurczowo ściskając jego dłoń.
- Będziesz tutaj jak wrócę? – dopytywał nerwowo.
- Zawsze z tobą będę, hyung – powiedział, całując jego usta.
Blondyn nadal trzymał jego dłoń, ale kiedy jego łóżko wywieziono z pokoju musiał ją puścić. Ich wzrok się spotkał, a szatyn posłał mu swój największy uśmiech, który Yoongi tak lubił.
***
Operacja trwała kilka godzin, ale w końcu wszystko poszło tak jak powinno i Yoongi znalazł się na sali pooperacyjnej. Jakiś czas później także uchylił powieki, ale zamiast szatyna dostrzegł inną wysoką postać, która wpatrywała się w widok za oknem.
- Seokjin, co tutaj robisz? – szepnął, na co brunet się odwrócił. Usiadł na krzesełku i spojrzał na niego z troską – Gdzie jest Taehyung?
Starszy patrzył na niego, nic nie mówiąc, a Yoongiemu wydawało się, że tak naprawdę jeszcze się nie obudził i ciągle trwa we śnie albo poszedł do nieba. Zdecydowanie to musiało być niebo, skoro widział tego anioła.
- Tutaj – wyższy położył dłoń w miejscu, w którym miał teraz bliznę po zabiegu.
***
Yoongi odpalił znicz i położył go na nagrobnej płycie, wymieniając także wodę w wazonie i wkładając do niego świeże kwiaty. Popatrzył z utęsknieniem na wygrawerowane limety, układające się w nazwisko i dołączył do chłopaka stojącego kilka metrów dalej. Szczelnie wtulił się w bok Seokjina, który objął go ramieniem, zakładając na jego głowę kaptur. Niższy spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Jest zimno, a ty zbyt często się przeziębiasz. Muszę dbać o ciebie i Taehyunga.
***
Taehyung tak jak obiecał zawsze był przy Yoongim, nigdy nie opuszczał go choćby na krok. Czasem dawał o sobie znać, bijąc nieco szybciej niż powinien. Ale to tylko utwierdzało blondyna w przekonaniu, że miłość jego życia stale przy nim trwa.
Tym rozdziałem kończę to opowiadanie. Mam nadzieję, że sprawiło Wam ono wiele radości i jesteście usatysfakcjonowani historią. Czytajcie, komentujcie, wyrażajcie swoje zdanie. Chcę znać Waszą opinię. Dziękuję Wam za tak wiele wsparcia w pisaniu, dawanie kopa, żebym pisała szybciej, to wszystko dzięki wam. <3 Kocham Was <3 Wyczekujcie kolejnej historii ^^ ~Pattie
- Tak słucham? – zdziwił się, kiedy głos nie wyrażał ani nutki zaspania.
- Mógłby mi pan podać adres matki Taehyunga? – od razu przeszedł do rzeczy, licząc się z czasem, jaki chłopak spędzał za kratkami.
- Ahh to pan – starszy westchnął – Właśnie przeglądam dowody, aby znaleźć jakiekolwiek uchybienie, na potwierdzenie wersji mojego klienta.
Blondyn nie dowierzał w to co usłyszał, spodziewał się czegoś zupełnie innego. Jung Hoseok było obrońcą z urzędu, co znaczyło, że dostawał marne grosze, wypłacane ze skarbu państwowego. Mogło to skutkować jedynie zakończeniem sprawy i przyjęciem kolejnej. Ten człowiek jednak nadal martwił się losami szatyna i chciał mu pomóc. Jasnowłosy odkrywając taki stan rzeczy postanowił wyjawić mu swoje zamiary i podjąć z nim współpracę.
***
Spodziewał się bardziej matki Taehyunga, aniżeli Jungkooka, otwierającego mu drzwi.
- Czego pan tu chce? – zapytał podirytowany samym jego widokiem.
- Chciałbym porozmawiać z twoją macochą – powiedział spokojnie, próbując utrzymać wszystkie emocje, które nim władały na wodzy.
Nie mógł przecież rzucić się z pięściami na bruneta, a potem zwyzywać jego matkę, nie to było jego zamiarem. Po takim zachowaniu na pewno nie osiągnąłby zamierzonego celu.
- Rozprawa się skończyła, w końcu złapali tego potwora, nie macie o czym więcej rozmawiać – zrobił się czerwony na twarzy, a żyły pojawiły się na jego czole.
- Nie nazywaj tak Tae – Yoongi syknął przez zęby, łapiąc młodszego za kołnierzyk koszulki.
Całe szczęście był z nim Hoseok, który od razu odciągnął go od chłopaka i uspokoił.
- Jungkook, kto to? – z wnętrza domu dało się usłyszeć kobiecy głos.
Adwokat przeszedł przez próg, kierując się w stronę kuchni. Yoongi zmroził Jeona wzrokiem i podążył za towarzyszem.
Wchodząc do pomieszczenia zobaczył znajomą kobietę, która wycierała naczynia. Kiedy odwróciła się w ich stronę i uświadomiła sobie, kto przed nią stoi, talerz trzymany w dłoniach wylądował na kafelkach, roztrzaskując się w drobny mak.
- Co panowie tutaj robią? – jej ciało zadrżało – Jungkook? – rozglądnęła się w poszukiwaniu swojego pasierba, który po chwili dołączył do nich, stając obok matki.
- Wiem, że to, co pani zeznała w sądzie nie jest prawdą. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego pani skłamała – blondyn spokojnie podszedł do kobiety i zajął się zbieraniem części porcelany.
- Dlaczego pan myśli, że to nieprawda? – spojrzała na niego z góry.
- Znam Taehyunga i wiem, że nie zrobiłby tego – wstał i wrzucił części do kosza, spoglądając jej w oczy.
- Co nie zmienia faktu, że to on wbił kawałki szkła w brzuch mojego męża, doprowadzając tym samym go jego śmierci – jej obojętny i pusty wzrok tylko upewnił jasnowłosego w tym, że matka młodszego ślepo zakochana była w jego ojczymie.
- Zrobił to by panią ratować – trzymał się z całych sił, by nie wybuchnąć.
Nie miał pojęcia, jak można się tak zachowywać. Obwiniać własnego syna za śmierć oprawcy, który przez lata się nad nimi znęcał. Nie wierzył, że matka może tak postąpił wobec jedynego syna, który powinien być dla niej najważniejszy.
- Może to prawda, że Jaehyun łatwo się denerwował i czasem go ponosiło, ale to w większości była moja wina i zasługiwałam sobie na to, żeby mnie uderzył. Nie ma pan pojęcia, jak to jest być w małżeństwie, trzeba znosić najtrudniejsze i wybaczać sobie. To jest właśnie miłość – powiedziała, wyjmując z szafki zmiotkę i szufelkę, by zmieść resztki talerza.
- Myślę, że pomyliła pani miłość z przywiązaniem i strachem – westchnął przeciągle.
Teraz miał naświetlenie całej sprawy. Ciągle znęcanie się nad nią wyryło znamię w jej umyśle. Kobieta potrzebowała psychiatry, który uświadomiłby jej, że mąż wcale nie był taki niewinny i żeby pozbyła się tego strachu, który nadal okalał jej duszę. Yoongi nie wiedział czy będzie ona przydatna w wyciagnięciu jej syna z więzienia.
- To ty, młody człowieku nie zdajesz sobie sprawy czym jest miłość – przeszła kilka kroków, w końcu siadając na krześle przy stole.
- Pokochałem Taehyunga nie znając nawet jego imienia, nie wiedząc nic o jego przeszłości. Kocham go nawet teraz, kiedy został uznany za winnego morderstwa. Nie słusznie, zresztą – powiedział to ciszej, ale nadal, by wszyscy w pomieszczeniu mogli go usłyszeć – W tej sytuacji nie powinna pani twierdzić, że nic o tym nie wiem. Dla mężczyzny, który katował panią i gwałcił pani syna, chce pani zaprzepaścić szansę na szczęśliwe życie Taehyunga. To on jest pani synem i powinien znaczyć dla pani więcej niż ktoś, to nie żyje – wyznał, pierwszy raz przyznając się do tego, że kocha szatyna.
- Wyjdźcie – głos Jungkooka dotarł do ich uszu. Yoongi nie miał zamiaru odpuścić, zaczął kruszyć serce pani Kim, bo pojedyncza łza spłynęła po jej policzku – Wynocha – wrzasnął najmłodszy, chwytając za jego kurtkę i wypychając go za drzwi.
Kobieta w ogóle nie zareagowała na to. Siedziała tylko nadal przy stole i wpatrywała się w swoje dłonie. Blondyn chciał się wyrwać, ale Hoseok skinął do niego głową, jakby bezgłośnie przekazując, żeby dał spokój.
- Zrobiłeś wszystko, co się dało – usłyszał, kiedy drzwi mieszkania się za nimi zatrzasnęły.
- Dlaczego czuję, że to nie było wystarczające?
***
Kolejne dni spędził samotnie w pensjonacie, wypatrując przez szybę na morze. Nie bardzo wiedział, co miał począć ze swoim życiem. Nie było już w nim nikogo, kto sprawiałby, że miał ochotę wstać rano z łóżka. Codzienna egzystencja stała się bolesna i pozbawiona sensu. Widząc na wyświetlaczu numer telefonu adwokata coś ukuło go w serce, więc szybko odebrał.
- Coś się stało? – zapytał pierwszy, zanim głos po drugiej stronie zdążył się odezwać.
- Mam dobre wieści – nie mógł zobaczyć Hoseoka, ale podejrzewał, że ten się uśmiecha – Pani Kim zgłosiła się na policję i powiedziała całą prawdę. Prokurator uwzględnił jej zeznania, co oznacza, że możemy złożyć apelację. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli Taehyung zostanie wypuszczony lub zostanie skazany na rok więzienia.
Rok nie brzmiał tak źle, jak dwadzieścia pięć lat, które młodszy miał odsiedzieć. Uśmiechnął się sam do siebie, czując jak ogromny ciężar spada z jego serca. Czyżby to oznaczało koniec ich problemów? Czy będą mogli żyć spokojnie?
***
Taehyung nie bardzo wiedział jak jego prawnikowi i Yoongiemu udało się zmusić jego matkę do zmiany zeznań. Siedział teraz w swojej celi ciesząc się jak głupi do sera. Wyrok został zmieniony na pół roku odsiadki, co zdecydowanie go satysfakcjonowało. Wiedział, że musi zapłacić za krzywdę, którą dokonał, ale chciał również żyć szczęśliwe przy boku starszego. Nie wiedział jakim uczuciem go darzy, ale był przekonany, że to, co głębokiego. Był młody i mógł nie wiedzieć wiele o miłości, ale Yoongi był dla niego wybawieniem i czuł, że musi przy nim trwać. Ufał mu i wierzył, to on jako jedyny nie zostawił go w tych trudnych chwilach, nawet Jungkook, z którym był zżyty i traktował go jak prawdziwego brata, w tej trudnej sytuacji stracił do niego zaufanie i nazywał potworem.
Oczekiwał właśnie na widzenie z nim, bo Hoseok poinformował go o tym, że blondyn chciałby go odwiedzić, na co zareagował entuzjastycznie. Zdążył się za nim stęsknić i potrzebował go zobaczyć.
- Kim Taehyung masz gościa – usłyszał głos strażnika, więc szybko pokierował się za nim do sali widzeń.
Jego serce zamarło, kiedy zauważył blondyna, siedzącego po drugiej stronie szyby. Podszedł i przyłożył do niej swoją dłoń, jakby chcąc poczuć jego dotyk. Ogromny uśmiech wykwitł na jego twarzy, a jego dłoń jakby automatycznie powędrowała w miejsce, w którym znajdowała się ta młodszego.
- Dziękuję – szepnął, czując jak łzy moczą jego policzki.
- Chciałbym cię teraz przytulić – usłyszał po drugiej stronie.
Ich widzenie trwało dziesięć minut, a oboje czuli, jakby to była zaledwie minuta. Nie mogli się sobą nacieszyć i już oczekiwali momentu, w którym szatyn będzie wolny.
Blondyn wyszedł z budynku, ciągle odtwarzając w głowie obraz chłopaka. Nie mógł przestać się uśmiechać, żył świadomością, że jeszcze trochę i będą żyć szczęśliwe. Potworne ukłucie w klatce piersiowej sprawiło, że zgiął się w pół i upadł kolanami na ziemię. Jakaś obca kobieta dobiegła do niego i podtrzymała go za ramię.
- Nic panu nie jest? – zapytała podenerwowana.
Podniósł się szybko, otrzepując spodnie. Podziękował kobiecie skinieniem głowy i udał się w stronę parkingu.
***
Taehyung cieszył, że Yoongi niemal codziennie go odwiedzał, nie miał czasu się za nim stęsknić, bo ten znów się pojawił, nie to, żeby narzekał. Nie mógł wytrzymać choćby dnia bez niego. Widząc go nawet pobyt w więzieniu nie wydawał się taki zły. Pewnego dnia zdziwił się jednak, kiedy głos strażnika ani razu nie zaalarmował go o odwiedzinach. Tak było też kolejnego dnia i kolejnego, Taehyung powoli zaczął tracić nadzieję, na pojawienie się starszego. Nie miał pojęcia, co się mogło stać. Martwił się, że coś złego mogło mu się stać. Czasami zastanawiał się, czy to może to on popełnił jakiś błąd, który zniechęcił Yoongiego. Zdążało mu się przeleżeć cały dzień w celi, płacząc w posłanie.
Tak minęło mu sześć miesięcy. Yoongi od tamtego czasu nie pojawił się u niego ani razu więcej. Szatyn stojąc teraz przed budynkiem więzienia nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie miał dokąd wracać, nie miał do kogo pójść. Czuł się całkiem sam na świecie, chociaż wokół przechodziło wiele osób. Przeszedł kilka metrów, zatrzymując się w parku i siadając na jednej z ławek. Po cichu liczył na to, że blondyn pojawi, aby go odebrać i wrócą jakby nigdy nic do jego mieszkania w Seulu. Przeliczył się. Obserwował przechadzających się ludzi, aby chociaż na chwilę zapomnieć o własnym bezsensie.
Dopiero, kiedy zaczęło się ściemniać zdecydował, aby pójść tam, gdzie nie powinien. Zadzwonił dzwonkiem, w drzwiach po chwili pojawiła się jego matka.
- Taehyung – westchnęła, zupełnie się go nie spodziewając. Nie mógł powiedzieć słowa, po prostu się w nią wpatrywał. Nie miał pojęcia co oznaczały łzy, gromadzące się w jej oczach. Zupełnie niespodziewanie przywarła do niego, zamykając go w szczelnym uścisku – Przepraszam, przepraszam. Nie masz pojęcia, jak bardzo cię przepraszam – całowała jego włosy.
Chwyciła jego dłoń, wprowadzając go do środka. Usadziła na kanapie, sama nie mogąc odejść od niego, choćby na chwilę. Co chwilę ściskała jego dłoń, jakby nie mogąc się nim nacieszyć.
***
Taehyung postanowił zostać w domu ze swoją matką. Nadal miał do niej lekki żal, ale kobieta naprawdę się starała mu to wszystko wynagrodzić, że nie miał serca jej zostawiać. Jak się okazało po tym jak postanowiła powiedzieć na policji prawdę Jungkook kupił bilet i wyprowadził się do swojej matki, która mieszkała z nowym mężem we Włoszech. Pani Kim zapisała się także do terapeuty, który pomaga jej przetrwać ciężkie chwile.
Nadszedł dzień, w którym Taehyung postanowił wrócić do swojego liceum. Nie liczył, że wszyscy przyjmą go z otwartymi ramionami. Musiał powtarzać rok, więc będzie miał w klasie nowych znajomych, z czego się cieszył. Doskonale wiedział, że będzie naznaczony jako morderca, nie podejrzewał jednak, że już pierwszego dnia zostanie pobity tak mocno, że będzie musiał udać się do szpitala, aby zaszyć ranę na czole.
Podziękował pielęgniarce i wyszedł z pomieszczenia. Przechadzając się korytarzem, coś przykuło jego uwagę. Tabliczka z nazwiskiem przy drzwiach wskazywała, że w tej sali znajduje się pacjent nazywający się Min Yoongi. Mimo, iż nie wierzył w przypadki, wielu ludzi mogło nazywać się podobnie. Ciekawość jednak sięgnęła górę i wszedł do pomieszczenia, z niezwykłą delikatnością naciskając klamkę. Nie spodziewał się zastać tam swojego Yoongiego. Spał wtulony w poduszkę, podłączony do kilku kabelków, a serce szatyna od razu się skruszyło. Podszedł do niego i usadowił na krzesełku, od razu porywając jego dłoń w swoją. Nie wierzył, że starszy nie powiedział mu, że na coś choruje, że uciekł i zostawił go. Miał mu za złe, bał się, że ten go zostawi? Dlaczego to zrobił? Blondyn trwał przy nim w najtrudniejszych chwilach, a sam nie pozwolił, aby i on mógł mu pomóc. Siedział i wpatrywał się w niego, od czasu do czasu przeczesując kosmyki jego włosów. Schudł, zmarniał, z daleka było widać, że coś mu dolega. Ile to już trwało? Czy było z nim źle, kiedy się spotykali? Nie wiedział.
Yoongi poruszył się niespokojnie, uchylając powieki. Zamrugał kilkukrotnie, nie mogąc uwierzyć, że przed nim znajduje się Taehyung. Dosięgnął dłonią jego policzka, lekko go dotykając.
- Tae – szepnął ledwie słyszalnie.
- Jestem tutaj, hyung – wtulił twarz bardziej w jego dłoń, rozkoszując się jego dotykiem – Dlaczego tutaj jesteś? – zapytał, kiedy przyzwyczaili się do tego, że znów są razem.
Starszy odwrócił głowę od niego. Nie chciał, żeby młodszy widział go w takim stanie. Miał nazbyt swoich problemów, nie potrzebował, by jeszcze on mu je dokładał.
Taehyung chwycił jego podbródek, sprawiając, by na niego spojrzał.
- Mi możesz powiedzieć – zachęcił, składając na jego ustach motyli pocałunek.
- Mam chore serce – wyznał, a oczy szatyna nienaturalnie się otworzyły.
- Jak poważnie? – zapytał, kiedy względnie przetrawił tą wiadomość.
- Jestem zakwalifikowany do przeszczepu, ale jak na razie nie znalazło się żadne serce dla mnie – zaśmiał się, w celu rozładowania atmosfery.
***
Yoongi marniał z każdym dniem, a Taehyung nie miał pojęcia, jak miałby mu pomóc. Trwał przy nim, ale to było za mało, by blondyn przeżył. Podjął decyzję, która miała zmienić świat i wychodząc ze szkoły wystukał numer, odczekując kilka sygnałów na głos po drugiej stronie.
- Hyung, muszę się z tobą zobaczyć.
Zdenerwowany wjechał windą na potrzebne piętro. Miał szczęście, że spotkał Park Jimina – lekarza, który prowadził przypadek Yoongiego, na korytarzu. Nie musiał się fatygować i szukać jego gabinetu.
- Jest pan pewien? – zapytał starszy, a Taehyung musiał udawać silnego, więc zdecydowanie kiwnął głową – Czy pacjent o tym wie?
- Nie i proszę mu o tym nie mówić.
***
Jimin wszedł do sali swojego pacjenta widząc dwójkę chłopaków rozmawiających ze sobą.
- Mam dobre wieści – oznajmił, posyłając blondynowi uśmiech i znaczący wyraz twarzy Taehyungowi – Znaleźliśmy idealne serce dla pana. Będę musiał zabrać teraz pana na salę operacyjną – odłączył od chłopaka wszystkie kabelki.
Yoongi troszkę spanikowanym wzrokiem patrzył na młodszego, kurczowo ściskając jego dłoń.
- Będziesz tutaj jak wrócę? – dopytywał nerwowo.
- Zawsze z tobą będę, hyung – powiedział, całując jego usta.
Blondyn nadal trzymał jego dłoń, ale kiedy jego łóżko wywieziono z pokoju musiał ją puścić. Ich wzrok się spotkał, a szatyn posłał mu swój największy uśmiech, który Yoongi tak lubił.
***
Operacja trwała kilka godzin, ale w końcu wszystko poszło tak jak powinno i Yoongi znalazł się na sali pooperacyjnej. Jakiś czas później także uchylił powieki, ale zamiast szatyna dostrzegł inną wysoką postać, która wpatrywała się w widok za oknem.
- Seokjin, co tutaj robisz? – szepnął, na co brunet się odwrócił. Usiadł na krzesełku i spojrzał na niego z troską – Gdzie jest Taehyung?
Starszy patrzył na niego, nic nie mówiąc, a Yoongiemu wydawało się, że tak naprawdę jeszcze się nie obudził i ciągle trwa we śnie albo poszedł do nieba. Zdecydowanie to musiało być niebo, skoro widział tego anioła.
- Tutaj – wyższy położył dłoń w miejscu, w którym miał teraz bliznę po zabiegu.
***
Yoongi odpalił znicz i położył go na nagrobnej płycie, wymieniając także wodę w wazonie i wkładając do niego świeże kwiaty. Popatrzył z utęsknieniem na wygrawerowane limety, układające się w nazwisko i dołączył do chłopaka stojącego kilka metrów dalej. Szczelnie wtulił się w bok Seokjina, który objął go ramieniem, zakładając na jego głowę kaptur. Niższy spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Jest zimno, a ty zbyt często się przeziębiasz. Muszę dbać o ciebie i Taehyunga.
***
Taehyung tak jak obiecał zawsze był przy Yoongim, nigdy nie opuszczał go choćby na krok. Czasem dawał o sobie znać, bijąc nieco szybciej niż powinien. Ale to tylko utwierdzało blondyna w przekonaniu, że miłość jego życia stale przy nim trwa.
Tym rozdziałem kończę to opowiadanie. Mam nadzieję, że sprawiło Wam ono wiele radości i jesteście usatysfakcjonowani historią. Czytajcie, komentujcie, wyrażajcie swoje zdanie. Chcę znać Waszą opinię. Dziękuję Wam za tak wiele wsparcia w pisaniu, dawanie kopa, żebym pisała szybciej, to wszystko dzięki wam. <3 Kocham Was <3 Wyczekujcie kolejnej historii ^^ ~Pattie
Nienawidzę Cię i już więcej nic Twojego nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTeż Cię kocham mężu <3
Usuńczemu mi to zrobiłaś? Jak mogłaś mi zabić biednego Tae?? ;(
OdpowiedzUsuńja nie wiem czemu go zawsze zabijam ;; ale nie mogłam zrobić nic innego w tym momencie ;;
UsuńJejkuuuuu... To jest... Chce mi się płakać
OdpowiedzUsuńTakie miłe (?) zakończenie.
Ach... Nie wiem jak to jeszcze opisać
Wspaniałe, piękne itp...
Jeju ;;;;; jako jedyna to powiedziałaś inni mnie linczując ;;;;
UsuńDziękuję <33
Jejuuu plakac mi sie chce mialam nadzieje ze sie zejda ale nie spodziewalam sie tego ze Tae odda mu swoje serce i bedzie trwal przy mim tak jaak obiecal. Ciesze sie ze sie zeszli ale szkoda mi tae . ale to byl piekny gest z jego strony ze oddal mu serce i ze moze byc dalej z yoongim. ( ani ladu ani składu w tym komentarzu) to czekam na kolejne opowiadania weny!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńKolejne opowiadanie już niedługo ^^
"Nie miał pojęcia, co się mogło stać. Martwił się, że coś złego mogło mu się stać."
OdpowiedzUsuńPowtórzenie. Nieładnie brzmi. Nie wspominając o wczesniejszych literowkach ale tamte wybaczam.
Szczerze... Oddawanie serca swojemu ukochanemu.... No piękne jest, przyznać muszę, oczy się zaszkliły, ale jak to ja, łez nie wypuszczam. No ale jednak... Ta historia kojarzy mi sie z jedną z tych takich stronek o tym jak to bardzo jest sie zranionym i nienawidzi sie swiata na ktorym jednak jest prawdziwa milosc ktora nigdy nas nie spotka bla bla bla. Takie zgapione..
Według mnie. Happy End. Kochany YoonJin <3 a dla tych co woleli TaeGi, ma jego serce! A Jin jeszcze się troszczy. Wiedzialam ze do siebie wroca <3 i wszyscy są szczęśliwi. Kocham Cię. I czekam na kolejną partówkę od Cb :3
Wiem, że masa błędów, będę to jeszcze to poprawiać ;;
UsuńMi się też wydaje, że happy end, w końcu cała trójka była razem :)
Pomysł z niczego nie zgapiony, jedynie oparty na I need you i Prologue ^^
Smutne i trochę przerażające zakończenie, ale pasuje do tego opowiadania :')
OdpowiedzUsuńTrochę krótko, mało Jina :)
Nie spodziewałam się że Tae umrze. I ten przeszczep serca - straszne O_O
Smutno, smutno i jeszcze raz smutno...
:''''''')
To happy end, powinnyście się cieszyć ^^
UsuńWiem, że happy end. I tak jak liczyłam Suga wrócił do Jina ale tak mi szkoda Tae 😭😭😭😭😭
UsuńO boże nawet nie wiesz ile na to czekałam. Nieziemske opowiadanie. Płakałam pod koniec. Szkoda że koniec. Czekam na następne opowiadania. Weny weny i jeszcze raz weny
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że się podobało <3
UsuńO jezu ile czekałam na ten ostatni rozdział. Jak zawsze mnie nie zawiodłaś :') Gdy tylko przeczytałam, że nie mogą znaleźć serca dla Yoongiego zaczęłam ryczeć jak bóbr (i zalałam łzami swoją kolację), bo czasem jesteś okrutna i wiedziałam, co będzie dalej. Ale czasem trzeba zrezygnować z typowego happy endu na rzecz takiego zakończenia. Czy gdyby dla naszej ukochanej osoby brakowałoby narządu do przeszczepu mielibyśmy odwagę i tyle poświęcenia, żeby mu je oddać? Taehyung miał i za to kocham twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na to co zastanę w następnych, pozdrawiam cieplutko :*
Dziękuję za tak miłe słowa <3
UsuńJak wielka musi być ta miłość, aby poświęcić własne życie dla ukochanej osoby?
To było naprawdę piękne. Cudowne opowiadanie, tyle razy mnie wzruszyło i przez nie płakałam i też mnóstwo razy się śmiałam. Na pewno będę do niego wracać. Kocham wszystko co piszesz <3 Zakończenie było niesamowite. Nigdy bym nie pomyślała, że tak je zakończysz. Jakoś przez cały czas chciałam żeby Yoongi był z Jinem, ale potem jakoś też chciałam w tym wszystkim Tae i teraz jestem mega usatysfakcjonowana takim zakończeniem. To straszne, że Tae umarł, ale takie piękne <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wiadro weny ;*
Dziękuję <3 Cieszę się, że się podobało <33
UsuńNienawidzę cię. Czytam to w autobusie, akurat w słuchawkach I Need U (nie polecam tego połączenia) i ryczę x.x Chcesz mnie zabić ;-; Nigdy nie spodziewałabym się takiego zakończenia. To było straszne, wzruszające, piękne, smutne i ogółem ludzie się na mnie gapią bo ryczę. Nic więcej Nie potrafię z siebie wykrzesać x.x
OdpowiedzUsuńWeny <3
www.shakeupmyheart.blogspot.com
Ojejku nie płacz ;;
UsuńDziękuję <3
Znowu...
OdpowiedzUsuńCzemu tak bardzo podoba ci się uśmiercanie moich biasów, hm? ;;
Gdyby nie to, że wiedziałam że to opo skończy się śmiercią jednego z nich, teraz musiałabym siedzieć zaryczana pod kołdrą z kakałkiem i trzema paczkami chusteczek -.- Serio, jesteś dość przewidywalna XD
Nie mogłaś po prostu zostawić biedne serduszka obojga w spokoju, żeby dalej byli razem? Ehh...
Jeszcze nie tak dawno nie cierpiałam angstów, a po przeczytaniu tego doszłam do wniosku, że nie cierpię ich jeszcze bardziej XD
Gdy doczytałam do momentu, gdy Suga nie przychodził do V, miałam zamiar, jak zwykle, gdy spodziewam się smutnego zakończenia, skończyć czytać i dalej ,,dopisać" sobie w głowie idealne dla mnie zakończenie (tsa, niepoprawna optymistka XD), ale nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam do końca >.<
Naprawdę cię kocham, ale mogłabyś chociaż trochę zmniejszyć ilość smutnych zakończeń w twoich opo, proszę? ^^
Weny <3333 (ale tym razem na coś wesołego, pełnego ostrych seksów i ze szczęśliwym zakończeniem, oki? :3)
A tak bdw, zechciałabyś może wpaść i ocenić? ^^ http://takietamscenariusze.blogspot.com/ Piszę z koleżanką ;3 (ja dołączyłam dosyć niedawno XD) Wiem, że tak trochę chamsko, ale siła wyższa XD
Mimo, że Tae jest moim ultimatem to zawsze jakoś dobrze mi się go uśmierca (przepraszam mężu), ale obiecuję to koniec smutnych zakończeń, już niedługo pojawi się nowe opowiadanie, które będzie lekkie, śmieszne i optymistyczne ^^
UsuńCierpię na brak czegoś do czytania, więc chętnie wpadnę :)
Dziękuję <3
Jejku, śliczne to było :c Ale smutno mi się zrobiło troszku, no bo myślałam, że jednak WSZYSTKO skończy się dobrze. Jednak przynajmniej Jin wrócił do Yoongiego :3
OdpowiedzUsuńAle nie wiem czy ci wybaczę zabicie Tae :/// Musisz się z tym liczyć! xD
Ale czy to nie skończyło się dobrze?
UsuńDziękuję <3
Zabiłaś mnie tym posiadaniem. Smutne i piękne zakonczenie. Szkoda mi tylko Tae. Ale poza tym nie ma się do czego przyczepić. Weny i dużo pomysłów.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jeszcze ktoś wraca do tych moich początków :)
UsuńDziękuję <3
Napisałam dłuuugi kom ale postannowił się nie upublicznić ;; Dzięki... No ale w skrócie dużo weny i powodzenia w dalszym pisani <3
OdpowiedzUsuńGłupi blogger ;;
UsuńCzy będę zbyt zuchwała prosząc, byś napisała go jeszcze raz?
Nie ^^ z chęcią napiszę go jeszcze raz jutro -,^
UsuńBędę bardzo wdzięczna :)
UsuńTo opowiadanie nadal jest dla mnie bardzo ważne i chcę znać każdą opinię <3
niesamowite opowiadanie. naprawdę wspaniałe. nie wiem co jeszcze innego powiedzieć. znajduję sie w stanie którego nie potrafię opisać słowami. masz świetne pomysły na ffs i do tego potrafisz dobrze je napisać. szacun
OdpowiedzUsuńWidzę, że przeczytałaś/łeś to opowiadanie w jeden dzien, to dla ciebie szacun.
UsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa <3
Od początku kibicowałam Taegi. Szkoda mi było Jin'a, ale z drugiej strony się cieszyłam (? to trochę złe określenie, ale w tej chwili inaczej tego nie nazwę) Nie wiem czemu może to dlatego, że Tae to mój UB i jego szczęście stawiam na pierwszym miejscu? Jak przeczytałam, że Suga ma chore serce wiedziałam co będzie dalej i szczerze mówiąc (podobnie jak osoba powyżej) miałam zamiar na tym zakończyć czytanie i sama sobie coś dopowiedzieć, ale no… męczyłoby mnie to napewno, więc wzięłam głęboki oddech i czytałam dalej. Jako, że kibicowałam Taegi przez całe opowiadanie myśl o tym, że gdyby Jin odpuścił i nie plątał się w rozmowę z JungKookiem wszystko byłoby prawdopodobnie po mojej myśli… no.. może jakbyś jeszcze kogoś znalazła dla Jina, bo jednak nie byłam wobec niego taka bezduszna~ (SPOILER - jakby ktoś odnalazł tego bloga w tak późnym czasie jak ja (;;), przeczytał wcześniej to opowiadanie i zechciał poczytać komentarze, ostrożności nigdy za wiele ^^) Dwa dni temu przeczytałam Psią Kupę (wszystko za jednym razem \lepsze feelsy/, bo to tak jakby oglądać film na raty.. bezsensu, nie? Zresztą widać to po godzinie o której dodaje komentarz||no, teraz już po godzinie tego nie widać, bo blogspot postanowił mnie znienawidzić i po setnej próbie dodania komentarza na trzy różne sposoby poddałam się i postanowiłam opublikować go na komputerze.. tak czy inaczej, czwarta rano była i dzięki bogu, że skopiowałam treść) i tam też uśmierciłaś mi Tae, grrr.. tylko, że w sposób, który nie miał pozytywów pod żadnym względem. Tutaj… chociaż w jakimś małym stopniu mogę to nazwać happy endem i jestem w stanie to znieść, ale i tak proszę, żebyś mi już nie uśmiercała Tae, bo o ile pamiętam w jakimś shocie również to zrobiłaś. Jeszcze nie przeczytałam wszystkiego, więc jak dojdzie kolejny zgon mojego UB to cię znajdę. Bardzo podoba mi się, że w tych dwóch opowiadaniach które przeczytałam relacja między bohaterami rozwija się dość powoli (jak na ilość rozdziałów tempo jest w sam raz), można poczuć każde kroki ich zbliżania się do siebie i powiększania się uczucia, ale nie dochodzi między nimi do stosunku (taki trochę bromance). Opowiadania tego typu lubię najbardziej, bo wtedy mocniej odczuwam relację łączącą ich. Obecnie goszczę na tym blogu regularnie i często po kolei czytając wszystkie dzieła i chciałabym ci (i w sumie również wam) podziękować za to, że się tym dzielicie z nami.
OdpowiedzUsuńTen komentarz jest bardzo chaotyczny, rzeczy poboczne i mniej ważne umieszczone w nawiasach (i nawiasach w nawiasach).. ich treść jest za długa. Mimo to mam nadzieję, że się w nim odnajdziesz.
Posyłam miłość ♡~
Ojeju, nie myślałam, że ktoś jeszcze wraca to tych moich początków, ale dziękuję bardzo. Od razu zacznę od uśmiercania Tae. To mój ultimate i ukochane słoneczko, ale jeśli chodzi i umieranie to zawsze mi się jego najlepiej do tego dostosowuje. Nie wiem dlaczego, może jestem sadystką? Hhahaaha ^^
UsuńCo do końcówki, wiedziałam, że to nieco naciągane i przewidywalne, ale nie mogłam tego inaczej kończyć. Od początku chciałam pokazać relację Sugi i Tae jako coś naprawdę niewinnego i nawet nie przypominające związku, miała być tylko czysta miłość, troszkę odbiegłam, ale niektóre elementy pozostały.
Dziękuję za przeczytanie tak ważnych dla mnie opowiadań i zapraszam do dalszego zapoznawania się z naszymi pracami <3
Coś Ty najlepszego zrobiła...
OdpowiedzUsuńLeżę o trzeciej (tym razem nieco wcześniej!) i łzy mi ciurkiem lecą. CHORY CZŁOWIEKU. (Chociaż w sumie przewidziałam to trochę, gdy Yoongi wspomniał o dawcy ale I TAK) COŚ TY NAROBIŁAAAAAA;-;
Pimijam już to, jak świetnie dobrałaś wstawki z INU, wow, nie wpadłabym na napisanie ficka o tym...
Cholera no, jak zawsze genialna twórczość. Kiedy Tae rozmawiał z Jiminem myślałam, że wydrapię sobie oczy, toż to aqaaaarhrhrhkz nie wiem nie umiem dobrać słów w logiczną całość.
Świetne opowiadanie, pozdrawiam cieplutko 💔
Tak wiem, Tae zawsze poszkodowany ;;
UsuńDziękuję i też pozdrawiam <3