Przychodzę do Was, żeby się pochwalić ^^ Zostałam betą na blogu Kliknij prowadzonym przez Syśkę. Bardzo chciałam polecić jej stronę i prosić Was o wsparcie :)
Syśka napisała pierwszego shota o Bangtanach, którego ja zbetowałam i za jej pozwoleniem publikuję go także na naszym blogu. Zapraszam do czytania i komentowania <3 ~Pattie
Gdyby ktoś przed debiutem zapytał mnie czy jestem pewny w co się pakuję, podejmując decyzję o byciu trainee z pewnością nie wiedziałbym, o co mu chodzi. Teraz wiem, przekonałem się o tym na własnej skórze. Ciężkie zajęcia, po których kompletnie na nic nie ma się siły, pobudki bladym świtem, częste jedzenie w biegu oraz męczące kilku godzinne treningi. Bez wahania mogę stwierdzić, że nie wszyscy są w stanie temu podołać psychiczne, jak i fizycznie. Należę do osób upartych i konsekwentnych, więc zacisnąłem zęby i wytrwale ćwiczyłem po to, by stać członkiem k-popowego zespołu. Teraz jestem kim chciałem, świeżo po debiucie, z ręka na sercu mogę stwierdzić, że jestem usatysfakcjonowany. Bangtan boys są rozpoznawalni, na fanmeetingi przychodzą tłumy ARMY'S, więc mimo wylanych potów odczuwam radość, że moje wysiłki nie poszły na marne. Wydawać się może, że najgorsze jest już dawno za mną. Nic bardziej mylnego. Pierwsze, czego naprawdę zaczęło mi brakować zaraz po debiucie to czas wolny, głupi łudziłem się, że menagerzy i CEO będą kładli na nas mniejszy nacisk i dadzą odetchnąć. Jednak moje oczekiwania okazały się znacznie odbiegające od rzeczywistości, ponieważ było o nas coraz głośniej, byliśmy promowani przez wytwórnie na wszystkie możliwe sposoby. Zostaliśmy wciskani do każdego możliwego programu, który nas chciał. Nie przypuszczałem, że można mieć tak napięty grafik. Po nagraniach pora na treningi, lekcje śpiewu… mimo wszystko dałem radę, przecież zależy mi na sławie, prawda? To jeszcze nie koniec. Kolejną męką było jedzenie, a raczej jego marna imitacja. Naprawdę nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem, że tęsknie za kuchnią mojej mamy, to, co jadłem obecnie, nie równało się z obiadkami rodzinnymi. Szybkie jedzenie na wynos stało się codziennością, a nawet najlepsza restauracja nie była w stanie zaspokoić w pełni moje kubki smakowe. W dormie żaden z nas nie kwapił się do gotowania z dwóch prostych powodów - nie mieliśmy na to czasu, ani siły, no i przede wszystkim nikt nie posiadał zbyt większych zdolności kulinarnych, które pozwalałyby nam na ugotowanie czegoś więcej niż warzywa i ryż. Co prawda Seokjin hyung był nie najgorszy w te klocki, jednak dużo mu brakowało do kuchmistrza. Tęsknota za rodziną pojawiała się zaraz po tej o jedzeniu, no, bo przecież automatycznie oczami wyobraźni widziałem mamę krzątającą się po kuchni i ojca, który narzekał, że zamiast się gapić powinienem pomóc. Tak nie mogę w to uwierzyć, ale marudzenia rodziców też mi brakowało. Uczucie beztroski. Eh, miło było wyjść rano do szkoły, spotkać się ze znajomymi, a potem wrócić do domu zjeść obiad i odpoczywać. Teraz nie miałem takiej możliwości, w szkolę pojawiałem się raz na jakiś czas, by tylko pozaliczać najważniejsze testy. Jedynymi znajomymi, z którymi (czasem) miałem okazję się zabawić byli moi koledzy z zespołu. Broń Boże, nie mogłem narzekać, ponieważ bardzo ich kocham, są dla mnie jak rodzina, ale codziennie widzieć te same twarze jest dość monotonne zwłaszcza, że kiedyś prowadziłem bardzo towarzyski tryb życia i od podstawówki byłem otoczony wianuszkiem przyjaciół. Teraz jedyną rozrywką w wolnym dniu było spanie, granie w gry z kolegami z zespołu i oglądanie TV. Później było jednak coraz gorzej, gdy pojawia się tęsknota za seksem. Z początku nie ma się nawet czasu ani siły, by o tym pomyśleć. Później jednak, gdy organizm przyzwyczaja się do treningów i rannego wstawiania, nadchodzi ten moment, gdy wstyd rano wstać z namiotem między nogami. Nie wiem czy reszta chłopaków ma takie same problemy z hormonami jak ja, ale ten rodzaj niedogodności był dla mnie bardzo krępujący. Próbując rozmaitych sposobów na pozbycie się erekcji posunąłem się do tak drastycznych sposobów jak zimny prysznic czy przemęczenie organizmu do maksimum, więc w czasie, gdy chłopaki odpoczywali, ja ćwiczyłem taniec do momentu, w którym nie padłem na twarz ze zmęczenia. Nie mogę powiedzieć, bo na początku przynosiło mi to jakąś ulgę, nie na długo jednak. Nie ma, co owijać w bawełnę. Randki w naszym przypadku były kategorycznie zakazane, więc musiałem znaleźć inny sposób na rozładowanie napięcia. Masturbacja. Tylko gdzie to robić, mając współlokatorów w pokoju i ciągłą kolejkę do łazienki? Nie od dziś było wiadomo, że słucham muzyki podczas kąpieli. Więc włączałem playlistę i wchodziłem pod prysznic. Szum wody i muzyka skutecznie zagłuszały moje bezwstydne jęki. Z początku wystarczała mi jedna rundka, z czasem kończyłem nawet na trzech. Cały dzień myślałem tylko o swoim wieczornym rytuale, przez co potrafiłem być pobudzony przez cały dzień. Jak łatwo się domyślić, zgubiłem się w tym wszystkim, przed snem przyglądałem się śpiącym przyjaciołom, a moim ulubionym obiektem był, Hoseok wyglądający, bardzo słodko, zwłaszcza podczas snu. Wyobrażałem go sobie tańczącego jakiś zmysłowy taniec, przez co byłem ciągle podniecony. Pieściłem się patrząc na niego, gdy śpi, podobało mi się to strasznie, mimo iż wiedziałem, że to chore, a gdyby sam Hoseok się o tym dowiedział zabiłby mnie z pewnością. Dochodząc, przyciskałem twarz w poduszkę, by się nie obudził, tak minęło mi kilka miesięcy w ciągu, których zwariowałem na jego punkcie, a moja obsesja zaczęła mi się wymykać spod kontroli. Z premedytacją nie odstępowałem go na krok, by to mnie objął, dotknął, cokolwiek. Byłem w pobliżu, by polować na każdy kontakt fizyczny z jego ciałem, kręciło mnie to strasznie, to było coś, czego nigdy nie dała mi żadna dziewczyna. Czułem się głupio, ale każdy dotyk okazał się pomocny, ponieważ dzięki nim szybciej dochodziłem. Tłumaczyłem swoją fascynację Hoseokiem na swój własny sposób, po prostu wmówiłem sobie, że brak kontaktu z kobietami popycha mnie w jego ramiona. Musiałem coś zrobić. Byłem pewien, że gdy prześpię się z jakąś laską wszystko mi przejdzie - potrzeba seksu, a przede wszystkim zauroczenie hyungiem. Pomysł dobry, tylko nie szło go zrealizować, przecież nie mogłem uciec w nocy niezauważony. Ochroniarze na pewno, by mnie złapali i musiałbym się tłumaczyć managerowi, a w najgorszym wypadku szefowi. Minęło kilka tygodni, a ja nadal nie mogłem przestać myśleć o brunecie. Postanowiłem zmienić strategię i się od niego odseparować, co nie uszło uwadze nikomu, a co najważniejsze samemu zainteresowanemu. Przecież jeszcze niedawno nieustannie latałem za nim jak głupi, aż tu nagle zacząłem unikać go jak ognia, tylko debil, by się nie domyślił, że coś jest na rzeczy. Na swoje nieszczęście, mieliśmy dzień wolny, więc J-Hope nie odstępował mnie na krok, jedynym sposobem, który, by mnie uwolnił od niego było wyjawienie prawdy. Tego zrobić nie mogłem, więc wymyślałem jakieś głupie usprawiedliwienie na poczekaniu. Oczywiście nikt się nie dał nabrać, więc udałem ból brzucha i resztę dnia przeleżałem w swoim łóżku. Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do środka udawałem, że śpię. Nic bardziej skutecznego w tamtym momencie, nie przychodziło mi do głowy. Po którejś z kolei pielgrzymce do mojego pokoju, tajemniczy gość nie wyszedł tylko siedział na łóżku obok i wpatrywał się we mnie. Czułem to! W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, jaką sztuką jest udawanie. Czułem wiercące spojrzenie w swoim czole, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałem, kto przy mnie siedział. Zacisnąłem pięści pod kołdrą i dalej starałem się udawać, że śpię. Nie wiem ile czasu minęło, ale zaczynałem się poddawać. W momencie, gdy miałem otworzyć oczy i przestawić obudzenie, poczułem ruch naprzeciwko mnie, sekundę później materac tuż obok się ugiął. Zamarłem. Czułem ciepły oddech na swoim policzku, a po plecach przeszły mi ciarki. Bez problemu rozpoznałem perfumy należące do Junga, milion razy mu je podkradałem. Siłą się powstrzymałem przed otwarciem oczu i spojrzeniem na niego, ale jakaś podświadoma siła mówiła mi, żebym tego nie robił. "Jesteś, taki piękny Jiminie" – usłyszałem. Chwile później poczułem jak coś bardzo delikatnego dotyka moich ust, nim zdążyłem sobie uświadomić, że to nic innego jak wargi Hoseoka, ten odsunął się ode mnie. Nie wiedziałem, co w takiej sytuacji powinienem zrobić, najrozsądniej byłoby udawać, że nadal śpię, jednak wtedy znów utknąłbym w czarnym punkcie, a tak, chociaż mogłem mu uświadomić, że wiem i nie odtrącam go. Nie zdążyłem jednak wcielić swojego planu w życie, bo znów zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Tym razem w bardziej brutalny sposób przywarł do moich ust. Językiem przejechał po mojej dolnej wardze, a ja ulegając mu zupełnie rozchyliłem swoje usta i natychmiast swoich językiem odszukałem ten jego, by spełnić swoje marzenie i go posmakować, przyssałem się do dolnej wargi, tylko po to, by po chwili zaatakować następną. Jęknąłem, ponieważ to było najcudowniejsze uczucie w moim dotychczasowym życiu. Gdy się ode mnie odsunął, straciłem grunt pod nogami. Co teraz? Powiedzieć mu? Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego szklistymi oczami, a on… wstał i odwrócił się w stronę drzwi uśmiechając głupkowato, ale uroczo jak to on.
- Wiedziałem, że nie śpisz – powiedział i wyszedł, zostawiając mnie jeszcze bardziej zdezorientowanego niż wcześniej.
Moim sercem zawładnęło natychmiast nieznane mi wcześniej uczucie. Wyszczerzyłem się, jak to miałem często w zwyczaju i wiedziałem już wszystko. Ja, Park Jimin pokochałem swojego hyunga, przyjaciela, kolegę z zespołu. Jung Hoseoka z Bangtan Boys. A co najważniejsze ze wzajemnością!
Syśka napisała pierwszego shota o Bangtanach, którego ja zbetowałam i za jej pozwoleniem publikuję go także na naszym blogu. Zapraszam do czytania i komentowania <3 ~Pattie
Gdyby ktoś przed debiutem zapytał mnie czy jestem pewny w co się pakuję, podejmując decyzję o byciu trainee z pewnością nie wiedziałbym, o co mu chodzi. Teraz wiem, przekonałem się o tym na własnej skórze. Ciężkie zajęcia, po których kompletnie na nic nie ma się siły, pobudki bladym świtem, częste jedzenie w biegu oraz męczące kilku godzinne treningi. Bez wahania mogę stwierdzić, że nie wszyscy są w stanie temu podołać psychiczne, jak i fizycznie. Należę do osób upartych i konsekwentnych, więc zacisnąłem zęby i wytrwale ćwiczyłem po to, by stać członkiem k-popowego zespołu. Teraz jestem kim chciałem, świeżo po debiucie, z ręka na sercu mogę stwierdzić, że jestem usatysfakcjonowany. Bangtan boys są rozpoznawalni, na fanmeetingi przychodzą tłumy ARMY'S, więc mimo wylanych potów odczuwam radość, że moje wysiłki nie poszły na marne. Wydawać się może, że najgorsze jest już dawno za mną. Nic bardziej mylnego. Pierwsze, czego naprawdę zaczęło mi brakować zaraz po debiucie to czas wolny, głupi łudziłem się, że menagerzy i CEO będą kładli na nas mniejszy nacisk i dadzą odetchnąć. Jednak moje oczekiwania okazały się znacznie odbiegające od rzeczywistości, ponieważ było o nas coraz głośniej, byliśmy promowani przez wytwórnie na wszystkie możliwe sposoby. Zostaliśmy wciskani do każdego możliwego programu, który nas chciał. Nie przypuszczałem, że można mieć tak napięty grafik. Po nagraniach pora na treningi, lekcje śpiewu… mimo wszystko dałem radę, przecież zależy mi na sławie, prawda? To jeszcze nie koniec. Kolejną męką było jedzenie, a raczej jego marna imitacja. Naprawdę nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem, że tęsknie za kuchnią mojej mamy, to, co jadłem obecnie, nie równało się z obiadkami rodzinnymi. Szybkie jedzenie na wynos stało się codziennością, a nawet najlepsza restauracja nie była w stanie zaspokoić w pełni moje kubki smakowe. W dormie żaden z nas nie kwapił się do gotowania z dwóch prostych powodów - nie mieliśmy na to czasu, ani siły, no i przede wszystkim nikt nie posiadał zbyt większych zdolności kulinarnych, które pozwalałyby nam na ugotowanie czegoś więcej niż warzywa i ryż. Co prawda Seokjin hyung był nie najgorszy w te klocki, jednak dużo mu brakowało do kuchmistrza. Tęsknota za rodziną pojawiała się zaraz po tej o jedzeniu, no, bo przecież automatycznie oczami wyobraźni widziałem mamę krzątającą się po kuchni i ojca, który narzekał, że zamiast się gapić powinienem pomóc. Tak nie mogę w to uwierzyć, ale marudzenia rodziców też mi brakowało. Uczucie beztroski. Eh, miło było wyjść rano do szkoły, spotkać się ze znajomymi, a potem wrócić do domu zjeść obiad i odpoczywać. Teraz nie miałem takiej możliwości, w szkolę pojawiałem się raz na jakiś czas, by tylko pozaliczać najważniejsze testy. Jedynymi znajomymi, z którymi (czasem) miałem okazję się zabawić byli moi koledzy z zespołu. Broń Boże, nie mogłem narzekać, ponieważ bardzo ich kocham, są dla mnie jak rodzina, ale codziennie widzieć te same twarze jest dość monotonne zwłaszcza, że kiedyś prowadziłem bardzo towarzyski tryb życia i od podstawówki byłem otoczony wianuszkiem przyjaciół. Teraz jedyną rozrywką w wolnym dniu było spanie, granie w gry z kolegami z zespołu i oglądanie TV. Później było jednak coraz gorzej, gdy pojawia się tęsknota za seksem. Z początku nie ma się nawet czasu ani siły, by o tym pomyśleć. Później jednak, gdy organizm przyzwyczaja się do treningów i rannego wstawiania, nadchodzi ten moment, gdy wstyd rano wstać z namiotem między nogami. Nie wiem czy reszta chłopaków ma takie same problemy z hormonami jak ja, ale ten rodzaj niedogodności był dla mnie bardzo krępujący. Próbując rozmaitych sposobów na pozbycie się erekcji posunąłem się do tak drastycznych sposobów jak zimny prysznic czy przemęczenie organizmu do maksimum, więc w czasie, gdy chłopaki odpoczywali, ja ćwiczyłem taniec do momentu, w którym nie padłem na twarz ze zmęczenia. Nie mogę powiedzieć, bo na początku przynosiło mi to jakąś ulgę, nie na długo jednak. Nie ma, co owijać w bawełnę. Randki w naszym przypadku były kategorycznie zakazane, więc musiałem znaleźć inny sposób na rozładowanie napięcia. Masturbacja. Tylko gdzie to robić, mając współlokatorów w pokoju i ciągłą kolejkę do łazienki? Nie od dziś było wiadomo, że słucham muzyki podczas kąpieli. Więc włączałem playlistę i wchodziłem pod prysznic. Szum wody i muzyka skutecznie zagłuszały moje bezwstydne jęki. Z początku wystarczała mi jedna rundka, z czasem kończyłem nawet na trzech. Cały dzień myślałem tylko o swoim wieczornym rytuale, przez co potrafiłem być pobudzony przez cały dzień. Jak łatwo się domyślić, zgubiłem się w tym wszystkim, przed snem przyglądałem się śpiącym przyjaciołom, a moim ulubionym obiektem był, Hoseok wyglądający, bardzo słodko, zwłaszcza podczas snu. Wyobrażałem go sobie tańczącego jakiś zmysłowy taniec, przez co byłem ciągle podniecony. Pieściłem się patrząc na niego, gdy śpi, podobało mi się to strasznie, mimo iż wiedziałem, że to chore, a gdyby sam Hoseok się o tym dowiedział zabiłby mnie z pewnością. Dochodząc, przyciskałem twarz w poduszkę, by się nie obudził, tak minęło mi kilka miesięcy w ciągu, których zwariowałem na jego punkcie, a moja obsesja zaczęła mi się wymykać spod kontroli. Z premedytacją nie odstępowałem go na krok, by to mnie objął, dotknął, cokolwiek. Byłem w pobliżu, by polować na każdy kontakt fizyczny z jego ciałem, kręciło mnie to strasznie, to było coś, czego nigdy nie dała mi żadna dziewczyna. Czułem się głupio, ale każdy dotyk okazał się pomocny, ponieważ dzięki nim szybciej dochodziłem. Tłumaczyłem swoją fascynację Hoseokiem na swój własny sposób, po prostu wmówiłem sobie, że brak kontaktu z kobietami popycha mnie w jego ramiona. Musiałem coś zrobić. Byłem pewien, że gdy prześpię się z jakąś laską wszystko mi przejdzie - potrzeba seksu, a przede wszystkim zauroczenie hyungiem. Pomysł dobry, tylko nie szło go zrealizować, przecież nie mogłem uciec w nocy niezauważony. Ochroniarze na pewno, by mnie złapali i musiałbym się tłumaczyć managerowi, a w najgorszym wypadku szefowi. Minęło kilka tygodni, a ja nadal nie mogłem przestać myśleć o brunecie. Postanowiłem zmienić strategię i się od niego odseparować, co nie uszło uwadze nikomu, a co najważniejsze samemu zainteresowanemu. Przecież jeszcze niedawno nieustannie latałem za nim jak głupi, aż tu nagle zacząłem unikać go jak ognia, tylko debil, by się nie domyślił, że coś jest na rzeczy. Na swoje nieszczęście, mieliśmy dzień wolny, więc J-Hope nie odstępował mnie na krok, jedynym sposobem, który, by mnie uwolnił od niego było wyjawienie prawdy. Tego zrobić nie mogłem, więc wymyślałem jakieś głupie usprawiedliwienie na poczekaniu. Oczywiście nikt się nie dał nabrać, więc udałem ból brzucha i resztę dnia przeleżałem w swoim łóżku. Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do środka udawałem, że śpię. Nic bardziej skutecznego w tamtym momencie, nie przychodziło mi do głowy. Po którejś z kolei pielgrzymce do mojego pokoju, tajemniczy gość nie wyszedł tylko siedział na łóżku obok i wpatrywał się we mnie. Czułem to! W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, jaką sztuką jest udawanie. Czułem wiercące spojrzenie w swoim czole, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałem, kto przy mnie siedział. Zacisnąłem pięści pod kołdrą i dalej starałem się udawać, że śpię. Nie wiem ile czasu minęło, ale zaczynałem się poddawać. W momencie, gdy miałem otworzyć oczy i przestawić obudzenie, poczułem ruch naprzeciwko mnie, sekundę później materac tuż obok się ugiął. Zamarłem. Czułem ciepły oddech na swoim policzku, a po plecach przeszły mi ciarki. Bez problemu rozpoznałem perfumy należące do Junga, milion razy mu je podkradałem. Siłą się powstrzymałem przed otwarciem oczu i spojrzeniem na niego, ale jakaś podświadoma siła mówiła mi, żebym tego nie robił. "Jesteś, taki piękny Jiminie" – usłyszałem. Chwile później poczułem jak coś bardzo delikatnego dotyka moich ust, nim zdążyłem sobie uświadomić, że to nic innego jak wargi Hoseoka, ten odsunął się ode mnie. Nie wiedziałem, co w takiej sytuacji powinienem zrobić, najrozsądniej byłoby udawać, że nadal śpię, jednak wtedy znów utknąłbym w czarnym punkcie, a tak, chociaż mogłem mu uświadomić, że wiem i nie odtrącam go. Nie zdążyłem jednak wcielić swojego planu w życie, bo znów zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Tym razem w bardziej brutalny sposób przywarł do moich ust. Językiem przejechał po mojej dolnej wardze, a ja ulegając mu zupełnie rozchyliłem swoje usta i natychmiast swoich językiem odszukałem ten jego, by spełnić swoje marzenie i go posmakować, przyssałem się do dolnej wargi, tylko po to, by po chwili zaatakować następną. Jęknąłem, ponieważ to było najcudowniejsze uczucie w moim dotychczasowym życiu. Gdy się ode mnie odsunął, straciłem grunt pod nogami. Co teraz? Powiedzieć mu? Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego szklistymi oczami, a on… wstał i odwrócił się w stronę drzwi uśmiechając głupkowato, ale uroczo jak to on.
- Wiedziałem, że nie śpisz – powiedział i wyszedł, zostawiając mnie jeszcze bardziej zdezorientowanego niż wcześniej.
Moim sercem zawładnęło natychmiast nieznane mi wcześniej uczucie. Wyszczerzyłem się, jak to miałem często w zwyczaju i wiedziałem już wszystko. Ja, Park Jimin pokochałem swojego hyunga, przyjaciela, kolegę z zespołu. Jung Hoseoka z Bangtan Boys. A co najważniejsze ze wzajemnością!
Łał to było cudowne nie wiem co powiedzieć że to jest jeden z najlepszych blogów jakie kiedy kolwiek czytalam
OdpowiedzUsuńJa też go bardzo lubię ♥ ciesze się, że podoba Ci się moje debiutanckie opowiadanie o Bangtanach :)
UsuńOmoo <3 Genialny i tak lekko napisany. Fajnie się to czyta :-D A najlepsze,że to HopeMin <3 Mój ulubiony parring :-* Kupiłaś mnie tym :-D Pisz więcej :-*
OdpowiedzUsuńSuper <3 mój też ulubiony <3
UsuńWow *.* Ukłon w stronę autorki, świetnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 i zapraszam na swojego bloga ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLudzie serio są zbyt leniwi na czytanie opisów....
Usuńwiedziałem, że nie śpisz! xD
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemnie się to czytało ;)