Pisane wraz z Pattie :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba ^^
Brunet wyszedł z pracy nieco wcześniej, w końcu jego narzeczony miał po prawie tygodniu nieobecności wrócić z delegacji. Szedł uradowany, bo do mieszkania z kliniki, w której pracował nie miał miał tak daleko, dlatego też wolał nie zatruwać powietrza, a bardziej był leniem i nie uśmiechało mu się schodzenie na parking, po to, żeby po pięciu minutach parkować już pod budynkiem kliniki. Nagle jednak coś przykuło jego uwagę za szybą wystawową, jednego z przydrożnych sklepików. I pokusił się o to, żeby wejść do środka. Wygrzebał parę drobnych i wesoło pogwizdując szedł do domu z nową zawieszką z Park Jiminem. Stając przed blokiem wpisał kod przy domofonie i wszedł na górę, zdejmując buty w przedpokoju, ale zainteresowała go inna para butów.
- Tae, już jesteś? - zawołał, zdejmując z siebie również kurtkę.
Młodszy wrócił godzinę temu. Zdążył się ubrać i przygotować na przyjście swojego narzeczonego. Zamówił jedzenie w restauracji, bo nie chciało mu się gotować, marnować czasu w kuchni i wyglądać jak siedem nieszczęść. Kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, poprawił spodnie i szybko do niego podszedł.
- Cześć przystojniaku - mruknął, uwieszając się na jego szyi.
Mężczyzna uśmiechnął się na jego widok, biorąc go w ramiona i cmokając jego wargi. Uniósł go do góry, by mógł przejść w głąb mieszkania, dopiero tam łącząc z nim usta w czułym pocałunku.
- Tęskniłem za tobą - mruknął i postawił go na podłodze. - Dlaczego nie zadzwoniłeś, że będziesz wcześniej? Wyszedłbym jeszcze szybciej z kliniki.
Zaśmiał się na takie słowa i poprawił swoje jasno brązowe włoski.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę - odpowiedział. - Chodź, zjemy coś, póki ciepłe. - Złapał go za rękę, ciągnąc do jadalni.
Starszy uśmiechnął się szeroko i podążył za nim, i za cudnym zapachem.
- Ugotowałeś sam? - Zdziwił się, bo jego chłopak nie lubił tego robić, przynajmniej nie często. Usiadł do drugiej stronie stołu, a potem przypomniał sobie o nowym nabytku. - Patrz co sobie kupiłem - krzyknął uradowany, unosząc zawieszkę do góry.
Tae spojrzał na niego i zaczął się śmiać, łapiąc się za boki.
- Żartujesz sobie? A co ja? Kura domowa żebym przy garach stał? - zaśmiał się, bo zawsze wolał ładnie wyglądać niż się napocić bez sensu w kuchni. Nałożył im, a potem ustawił jedzenie na stole i przy nim usiadł. - Om.... - Zmarszczył brwi, widząc ukochaną postać z kreskówki swojego narzeczonego. - Nie chciałbyś takiego breloczka ze mną?
Seokjin uniósł jedną brew do góry, łapiąc za widelec. Od razu pokręcił głową na pytanie młodszego.
- Ty nie jesteś taki sławny, zresztą ciebie mam obok. - Wyciągnął do niego język i zabrał się na jedzenie, układając zawieszkę na stole - Mmm... dobre. To z tej restauracji na rogu, no nie? Tej co lubmy. - Uśmiechnął się i nachylił tak szatynem, cmokając jego wargi. - Dziękuję, kochanie.
Ten zmarszczył brwi niezadowolony, bo jak on mógł przegrać z tym głupkiem z ekranu? Przecież to jakiś szajs!
- Ale kto jest przystojniejszy? - burknął, patrząc się na niego z zaciekawieniem, tylko przytakując na pytanie o restaurację.
Starszy Kim oztrzepał sobie grzywkę, ale odpowiedź była oczywista i nie miał nad czym się zastanawiać.
- Oczywiście, że Jimin - mruknął, szczerząc się, wkładając kolejną porcję do ust, a widząc niezadowolenie na twarzy swojego ukochanego, wstał z miejsca i usiadł mu na kolanach. - Tae, zrozum, to wymyślona, narysowana postać, więc wiadomo, że jest idealna. - Cmoknął jego wargi i wrócił na swoje miejsce, spoglądając na zegarek. Kreskówka miała się zacząć za dziesięć minut, musiał zdążyć.
Szatyn zmarszczył gniewnie brwi i zagryzł mocno wargę.
- Ale to głupi dzieciak, który pracuje dla jakiegoś popaprańca i gada ze szczurami, no co w tym idealnego? - burknął zły.
Przełknął to, co miał w ustach, patrząc na niego nieco gniewnie.
- To właśnie jest piękne. Może tego nie zrozumiesz, bo nie przepadasz za zwierzętami, ale ja też chciałbym mieć taką zdolność - mruknął poważnie, bo który weterynarz nie chciałby rozmawiać ze swoimi pacjentami. - Na dodatek jego dzieciństwo, które pozostaje zagadką. - Westchnął, bo naprawdę wciągnął się w ten serial i nie mógł przegapić żadnego odcinka. - Zaraz się zaczyna, chodź i oglądnij ze mną. Może się przekonasz? - Zagryzł wargę i wyciągnął do młodszego dłoń.
Westchnął. Złapał za dłoń i objął go mocno w pasie, a potem pocałował go czule w wargi.
- Nie lubię tego. Ta kreskówka jest nie dla mnie - mruknął. - Wolałbym ten czas spędzić z tobą - powiedział, cmokając go w szyję.
Seok odchylił głowę, żeby młodszy mógł go chwilę tam całować, sam się za tym stęsknił.
- To tylko godzina, a potem jestem cały twój - mruknął z uśmiechem, przeczesując włosy chłopaka. - Może przygotujesz nam kąpiel?
Zmarszczył nos i się odsunął.
- A zapomnij, idź oglądać swój serial, ja idę spać - powiedział zły, bo w końcu jak jego facet mógł wybrać głupią bajkę?
Westchnął tylko, patrząc za nim jak idzie do sypialni.
- Śpij dobrze - mruknął tylko jeszcze, mając nadzieję, że da się udobruchać później, kiedy już odcinek się skończy.
Zerknął na zegarek i wiedząc, że ma jeszcze kilka minut posprzątał po posiłku, a potem zasiadł wygodnie przed telewizorem. Wcześniej zrobił sobie gorące kakao i wziął ciepły kocyk, włączając odpowiedni program.
Taehyung był zawiedziony postępowaniem swojego narzeczonego. Przebrał się szybko w coś wygodnego, zmywając makijaż, plując sobie w brodę, że tak bardzo się stara, a potem położył się i usnął zmęczony lotem.
Seokjin podarł o siebie dłonie, ekscytując się kolejnym odcinkiem. Nie rozumiał, dlaczego jego chłopak nie lubi tej kreskówki. W tym kraju chyba nie było osoby, która by jej nie lubiła, no oczywiście po za panem Kim Taehyungiem. Cmoknął ustami, skupiając się już całkowicie na serialu. Omal serce już nie wyskoczyło z piersi, kiedy Jimin został sam na sam z ogromnym i rozwścieczonym tygrysem, który powtarzał mu, że rozszarpie mu gardło. Cały czas wykrzykiwał jak powinien go uspokoić, ale przecież kreskówkowy Jimin go nie usłyszy. Nagle mrugnął oczami i wcale nie był w swoim mieszkaniu, na kanapie, okryty kocykiem. Na przeciw niego stał ogromny tygrys, czając się na swoją ofiarę. Rozglądnął się dookoła, musiał przysnąć przy serialu, co jeszcze mu się nie zdarzyło.
Min patrzył się na wielkiego tygrysa, odrobinę przerysowanego, a potem znikąd zauważył jakiegoś mężczyznę. Oczywiście zwierzak ruszył na nieznajomego, przez co Parkowi zrobiło się ciepło. Musiał go ujarzmić, nie mógł przecież pozwolić, by rozszarpał jakiegoś widza.
- Zostaw! Shou! - pisnął, odciągając mężczyznę, przez co został zraniony w bok przez pazury. Jęknął z bólu i poprawił blond włosy. - Siad! No siadaj, bo nie będzie kolacji! - krzyknął. Zwierzę tylko mruknęło, że nie potrzebuje łaski i nic od niego. - Tak? To załatwię strzelbę i zobaczymy czy będziesz taki mądry, ty wyliniała, pofarbowana owco! - powiedziałem zły. - Marsz do klatki! - Wskazał palcem sporą klatkę, a zwierzę niechętnie się tam udało.
Jin spojrzał w górę, dostrzegając znajomą twarz, ale też jakby całkiem odległą. Kiedy zdał sobie sprawę kto go uratował, stracił przytomność.
Blondyn spojrzał na nieho zdziwiony i złapał się za krwawiący bok, a potem zawołał pomoc. Dwójka wzięła nieznajomego i zaprowadziła go do punktu medycznego, a Mina zaprowadzono do lekarza, który szybko go opatrzył. A że Park był ciekawy, szybko udał się do miejsca, gdzie leżał przybysz.
Kim otworzył oczy, rozglądając się wokół, ale nadal nic nie było mu znajome. Gdzie on w ogóle był i dlaczego mężczyzna, który go uratował wyglądał zupełnie jak postać z kreskówki? Przełknął ślinę, nie wiedząc, co ma teraz ze sobą zrobić.
Cyrkowiec widząc, że przybysz się obudził, uśmiechnął się do niego, a potem nalał mu wodę do kubeczka.
- Obudziłeś się już? - spytał miło, a potem do niego podszedł bliżej. - Yey.... żeby wychodzić na arenę, gdy akurat trenuję z nowym nabytkiem... To nie jest najlepszy pomysł, tygrysy nie są za bardzo przyjazne, mimo że wyglądają uroczo.
Nowy uniósł się i odebrał od niego kubeczek, upijając małego łyka. Nie mógł zrozumieć, co to wszystko znaczy, czy on nadal spał i sen był ta bardzo realny? Przecież to niemożliwe, żeby znalazł się w kreskówce. Westchnął i spojrzał na blondyna.
- Twój bok...
Młodszy zerknął tam i zmarszczył brwi.
- Bo musiałem ci tyłek ratować! - powiedział szczerze i westchnął. - Ale nie bój nic, to płytka rana, była jak nasza żonglerka - zaśmiał się, siadając na stołku. - A coś ty za jeden? Nie widziałem cię tu wcześniej. Jakiś nowy?
Kiwnął głową, ciesząc się, że nic poważnego mu się przeze niego nie stało. Miał świadomość, że miliony fanów, by go za to uśmierciły. Zagryzł wargę, bo co miał mu powiedzieć? Prawda była teraz wykluczona.
- Jin - odpowiedział po prostu. - Ja... jestem weterynarzem.
Wyciągnął rękę by ją uścisnąć.
- Jimin - przedstawił się z delikatnym uśmiechem. - Om... wszystkie zwierzęta są raczej zdrowe, chociaż Miso, nasza lwica ostatnio zaczęła się dziwnie zachowywać i skar... – zaczął, a potem odchrząknął. - I kulić się jakby brzuch ją bolał.
Uścisnął jego dłoń, ale nie mógł jej puścić, była taka inna. Realna, ciepła i miła w dotyku.
- Podjadła nieświeżą karmę od niedźwiedzia dwa dni temu - mruknął, bo doskonale pamiętał to ujęcia z kreskówki.
Jasnowłosy zmarszczył lekko brwi.
- Tak? Skąd niby wiesz? - spytał zdziwiony, patrząc się na jego dłoń.
Kim zrobił wielkie oczy, bo zdał sobie sprawę, że powiedział coś czego nie powinien.
- Yyy... ja... - zająknął się, nie mając pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Najchętniej, by teraz uciekł, ale nie wiedział gdzie, nie znał tego miejsca - Opatrunek ci przesiąkł - wskazał na koszulkę, która zabarwiła się czerwienią.
Natępnie skorzystał z okazji, że młodszy zerknął na swój bok. Wstał z łóżka i pobiegł, gdzieś dalej. Ukucnął, opierając się o coś dziwnego, ale teraz musiał wszystko przeanalizować. Znalazł się w kreskówce, ale jak? Zagryzł wargę, szukając sposobu jak się stąd wydostać, ale wtedy coś o co się opierał ruszyło się i zawyło przez swoją trąbę, a on krzyknął piskliwie, upadając plecami na ziemię.
Blondyn zmarszczył brwi i zamiast iść do punktu medycznego, poszedł za nim, a widząc jak słoń obwąchuje go i szturcha trąbą, zaczął się śmiać, przez co trochę bok go zabolał.
- Nie Nabi - mruknął i podszedł do słonia, a raczej słonicy i pogłaskał ją po trąbie. - Przestraszyła się ciebie - oznajmił, patrząc się zwierzęciu w oczy. - Powinieneś spokojniej przechodzić obok klatek...
Ten westchnął, patrząc na niego z dołu i przymknął oczy, mając nadzieję, że to może przeniesie go do jego mieszkania. Niestety nic takiego się nie stało przez co był zawiedziony. Zebrał się z ziemi i otrzepał, niby co on miał teraz z sobą począć? Podszedł do zwierzęcia i czule je pogłaskał, pozwalając mu się uspokoić.
Niższy spojrzał na niego z zadowoleniem, bo doskonale wiedział, że Nabi rozumie go bez żadnego problemu, tak samo jak on ją.
- Teraz już lepiej - powiedział. - Skoro jesteś naszym nowym weterynarzem to może przedstawię ci zwierzątka?
Nie wiedział ile czasu uda mu się udawać, że jest nowym weterynarzem, w końcu ktoś musiał odkryć prawdę, ale na razie postanowił spróbować. Kiwnął głową i udał się za młodszym, patrząc na wszystko tak, jakby już gdzieś to widział.
- A więc to jest Nabi. - Wskazał na słonia. - Jest już trochę stara - powiedział, na co słoń zaburczał z oburzeniem, ale nie mógł mu odpowiedzieć, więc się tylko się uśmiechnął. - Więc najczęściej dzieci na niej jeżdżą. Uwielbiam ją, jest bardzo kochana i delikatna, ale bojaźliwa... - wyjaśnił. Potem przeszedł do innych zwierząt. Nie mieli ich aż tak bardzo dużo. Trzy małpy, cztery konie, młodszy słoń, trzy węże, lew i lwica oraz tygrys. - Jego miałeś okazję już poznać – oznajmił, wskazując na spore zwierzę. - Jest u nas od niedawna i dopiero go szkolę, więc nie pokazujemy go jeszcze – objaśnił, na co tygrys rzucił mu kilka niemiłych komentarzy. - Bezczelny – warknął pod nosem. – Musisz, więc uważać, nie jest wytresowany i ciężko do niego dotrzeć. To Chińczyk, więc może przez to? Całe szczęście, że zwierzęta posługują się jednym językiem - rzucił, śmiejąc się wesoło.
Starszy spojrzał na uśmiechniętego chłopaka. Odkrył ukryty sens tych słów, ale nie potrzebne teraz było informować go, iż wie o jego darze. Spojrzał na tygrysa, który wyglądał identycznie jak na ekranie i wzdrygnął się.
- Który mamy dzisiaj? Jaka jest data? - Zerknął na młodszego poważnie.
Westchnął cicho, bo nieznajomy wydał mu się jakiś dziwny. I mało kontaktowy, a Jimin uwielbiał kontakty z innymi i z innymi pracownikami miał je bardzo dobre.
- Om... siódmy listopada - oznajmił cicho i podrapał się po policzku.
Data się zgadzała, zagryzł wargę od środka.
- A która godzina? – zagadnął, marszcząc lekko brwi, ale wtedy zauważył kobietę, zmierzającą w ich stronę. Ją również znał, pojawiała się w kreskówce wielokrotnie i podejrzewał, że w końcowym odcinku Jimin z nią będzie.
- Nie wiem - powiedział szczerze, a potem zauważył swoją przyjaciółkę, na którą zawsze wołał kruszyna. Mała, drobna i słodka asystentka magika. Przedstawił ją nowemu weterynarzowi, a potem zagryzł wargę, gdy ta zaprosiła go na wieczorny spacer. Oczywiście się zgodził. Dostał buziaka w policzek, na co uśmiechnął się delikatnie i odkrył bok, który ukrył podświadomie przed dziewczyną.
- Słodka, prawda?
- Lubisz ją? - zapytał od razu, bo nigdy nie mógł odczytać jego uczuć.
Traktował ją jak swoją dziewczynę, ale kiedy tylko próbowała się zbliżyć utrzymywał dystans. Zanim wyjdzie z tego świata, chciałby chociaż tę zagadkę zgłębić. Podszedł do niego troszkę bliżej, by mógł z jego twarzy wyczytać czy kłamie, czy mówi prawdę,
- Om.... - Od razu sie zająknął i lekko zarumienił, na co podrapał się po karku, co miał w zwyczaju robić jak się stresował. - No... znaczy... wiesz... ona jest ładna i zabawna, niczego jej nie brakuje - mruknął, gubiąc się w wypowiedzi.
I Jin poznał odpowiedź, definitywnie ją lubił, a więc plan był taki, by byli ze sobą na końcu. Uśmiechnął się lekko, bo w końcu sam im kibicował. - Nic nie musisz mówić - mruknął radośnie i poklepał go po ramieniu. Zaczął rozglądać się dookoła, co by nie przeoczyć jakiegoś portalu czy czegoś innego, ale nic takiego nie znalazł. Zaczął się denerwować, że nie będzie w stanie wrócić do domu, a przecież Taehyung na niego czekał, ale z drugiej strony los dał mu niepowtarzalną szansę spotkania ze swoim idolem, no i idolem wielu.
- Tylko jej nie mów! - zapiszczał jak dziecko. Był trochę dziecinny i czasem wstydliwy, ale właśnie na tym polegał jego urok. - Chcesz coś jeszcze zobaczyć? Tak się rozglądasz.
- Co? - Odwrócił szybko głowę w jego stronę, zmieszany. Nie chciał zostać przyłapany. - Tak się tylko rozglądam. - Uśmiechnął się słabo. - Właściwie, to chyba musiałbym już iść, mój chłopak na mnie czeka - oznajmił, mając nadzieję, że takie słowa przywrócą go do normalnego świata, ale nic nie szło po jego myśli.
Park zagryzł wargę, mrugając oczkami.
- C-chłopak? - spytał cicho, niepewnie.
Niby w środowisku artystów to nie było dziwne być odmiennej orientacji, ale to nadal wydawało mu się dziwne. Tym bardziej, że mężczyzna tak się do tego przyznał.
Pokiwał pewnie głową, próbując sobie przypomnieć w jakich chwilach kończył się odcinek. Ale jak na złość, do głowy nie chciały napływać żadne wspomnienia. Spojrzał znowu na jego bok i chwycił go za dłoń, idąc w tą samą stronę, z której przyszli. Ułożył go na łóżku i bez zbędnej krępacji, podciągnął jego koszulkę w górę.
- Jesteś nierozsądny - mruknął, zdejmując opatrunek i szukając kolejnego.
Spojrzał się na niego zdziwiony i lekko przestraszony. Dotknął boku, z którego lekko sączyła się nadal krew. Niby miał odpoczywać, ale pojawił się ktoś nowy, to najlepszy moment na nawiązanie relacji.
- Co ty robisz? - spytał, marszcząc brwi, bo bez koszulki przy nim poczuł się nieswojo
- A na co to wygląda? - zmarszczył brwi i przysunął do siebie małą szafeczkę, żeby zacząć go opatrywać. Aż tak bardzo nie różniło się to od opatrywania zwierząt, więc sądził, że sobie poradzi.
- Mamy tu lekarza... ja chyba pójdę do niego - mruknął, zagryzając wargę. - Nie musisz się kłopotać - powiedział wesoło i przekrzywił głowę w bok. - Miło było cię poznać Jinnie.
Ten przytrzymał go za ramię i pchnął z powrotem na łóżko bez słowa. Zajął się dokładnie raną i już po chwili opatrunek był gotowy. Odsunął się od chłopaka, cmokając wargami i wytarł dłonie, patrząc na niego wymownie.
Młodszy zamrugał oczkami, obserwują go uważnie. Wciągnął na siebie koszulkę, a potem odwrócił głowę w bok.
- No c-co... - mruknął cicho.
Wtedy Jina olśniło i już wiedział jak kończył się każdy odcinek. Musiało się wydarzyć coś spektakularnego, co wstrząsnęłoby serce głównego bohatera. A głównym bohaterem w tym komiksie jest Jimin. Przesunął wzrok na niego.
- Kocham cię - powiedział pewnie i w tym samym momencie zauważył tworzący się napis "Ciąg dalszy nastąpi".
Pobiegł szybko za ścianę, żeby młodszy go nie widział i już po chwili stał w swoim mieszkaniu przed telewizorem, wpatrując się w niego tępym wzrokiem. Ekran wskazywał oniemiałego Jimina i napis ten sam, który jeszcze przed chwilą widział.
Chłopak zamrugał nie bardzo wiedząc co się dzieje. Jak to.. przecież pierwszy raz w życiu widział tego mężczyznę. Jak on mógł go kochać? W dodatku czemu jego serce tak bardzo biło? Zdecydowanie chciał zobaczyć tego mężczyznę raz jeszcze i poprosić go o wyjaśnienia.
Wypuścił powietrze, czując jak całe napięcie z niego schodzi. Wziął pilot i wyłączył telewizor, to zdecydowanie nie mogło zdarzyć się naprawdę. Musiał po prostu zasnąć. Jednak dlaczego kilka plamek krwi na jego koszulce, w ogóle na to nie wskazywały. Poszedł do sypialni i wdrapał się na łóżko, wciskając się między ramiona Taehyunga, i mocno się do niego przytulił.
- Kocham cię - powiedział, ale dlaczego jego serce nie waliło tak bardzo jak wtedy, kiedy powiedział je przed Jiminem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz