czwartek, 20 października 2016

Odcinek 2


Mam nadzieję, że brak komentarzy pod ostatnim jest spowodowany jedynie tym, że zapomnieliście, prawda? Ta te jesienne, pochmurne dni, potrzebujemy od Was naprawdę dużo wsparcia i miłości <3 Dajcie znać jak nasz nowy pomysł Wam się podoba - Pattie



Od tygodnia jego chłopak zachowywał się dziwnie. Chodził zamyślony i jakiś nieswój, co bardzo nie podobało się młodszemu Kimowi. W końcu potrzebował dużo uwagi i wymagał od niego więcej niż tylko buziaka na dobranoc. Chciał więc spędzić z nim więcej czasu, bo następnego dnia już musiał wyjechać., dlatego też postanowił go odprowadzić do pracy.
- Wrócisz późno, prawda?
Starszy ścisnął mocno jego dłoń, zagryzając wargę.
- Spróbuje się szybciej wyrobić. Chcę spędzić z tobą jeszcze trochę czasu. - Przytulił go, stając przed kliniką.
Domyślał się, że Taehyung zauważył jego dziwne zachowanie, a on nie potrafił przez cały czas wyrzucić z głowy postaci Jimin. Chciał nawet przestać oglądać serial, bojąc się, że znów zostanie wciągnięty, ale ten plan też spalił na panewce. Nie umiał się od tego uwolnić. Ucałował czoło młodszego, mocno go ściskając.
To wydało się młodszemu słodkie, więc tylko się uśmiechnął i lekko wspiął się na palcach, by go pocałować.
- Bądź grzeczny i wracaj do mnie szybko - powiedział wesoło. Cmoknął go jeszcze, a potem udał się do domu. Jin pomachał jeszcze chłopakowi, patrząc jak odchodzi. Taehyung dotarł szybko do mieszkania. Założył wygodne kapcie i dresy, a potem włączył laptopa, by posiedzieć trochę na różnych portalach i nagle zauważył kadr z ulubionej kreskówki swojego partnera, na której była postać, która wyglądała dokładnie jak jego narzeczony. Zmarszczył nos, ale w końcu jego teść zajmuje się tą historią, więc mógł narysować kogoś podobnego.
Brunet westchnął postanawiając, że od teraz zapomni o Jiminie i całkowicie skupi się na swoim narzeczonym, w końcu przez pracę młodszego nie mogli widywać się zbyt często. Zresztą planowali ślub za rok, nie mógł się rozpraszać. Złapał za drzwi i je otworzył, przechodząc przez próg, ale wcale nie wszedł do kliniki. Rozejrzał się dookoła, zdezorientowany. To znów się działo.

***

Trenował, by wypaść jak najlepiej na zbliżającym się występie. Stanął właśnie na słoniu, a potem zrobił obrót do tyłu, stając na dłoniach. Trenował odkąd pamięta, więc z gimnastyką nie miał problemu, jednak utrzymanie równowagi na ruszającym się zwierzęciu nie było proste. Jednak chciał wzbogacić jakoś swój występ. Po chwili skończył i usiadł na słoniu, klepiąc ją w bok.
- Pięknie było kochanie! - mruknął zadowolony. - Oby tak dalej - powiedział i wtedy zauważył na podeście do wchodzenia na linę tego nowego weterynarz. Zmarszczył brwi zły i go obserwował.
Kim omal nie spadł w dół, myśląc, że przechodzi jedynie przez drzwi. Przełknął ślinę, łapiąc się słupka. Od zawsze miał lęk wysokości. Rozejrzał się dookoła, dostrzegając Jimina. Złapał się jeszcze mocniej słupka, by przypadkiem nie spaść.
- Pomóż mi - krzyknął do niego, lekko machając dłonią, żeby go zobaczył.
Cyrkowiec tylko prychnął w odpowiedzi i westchnął. Miał do niego żal. Pierw pojawia się znikąd, okłamuje go i wyznaje mu uczucia, a potem nagle znika na miesiąc!
- Sam sobie radź! - oznajmił, podjeżdżając na słoniu do słupka. - Dlaczego miałbym ci pomagać?
- Mam lęk wysokości - krzyknął do niego, kurczowo trzymając się słupka.
Poczuł zawroty głowy i mdłości. - Proszę Jimin.
- Oszukałeś mnie! - wytknął mu, składając dłonie na piersi.
Zawsze starał się być miły, pomagać innym i ich wspierać, a co za to dostał?
- Wytłumaczę ci wszystko, tylko mi pomóż - pisnął, nie mogąc już nawet na niego patrzeć, bo kręciło mu się w głowie.
- Głupek - oznajmił, a potem wstał i szybko wspiął się do góry.
Rozejrzał się, a potem zauważył trampoliny, więc przypuszczając, że Jin będzie miał problem z zejściem, po prostu go tam zrzucił. Była duża, więc nie martwił się o to, że spadnie czy zrobi sobie krzywdę. Zszedł i stanął przy schodach patrząc na przybysza.
Darł się jak jeszcze nigdy, kiedy młodszy go popchnął, bo miał wrażenie, że zginie. Jego serce zaczęło przeraźliwie walić, a on zamknął oczy, przypominając sobie twarz Taehyunga, żeby chociaż mieć jakieś miłe wspomnienie przed śmiercią. Upadł oddychając szybko, a kiedy uznał, że jednak nie umarł, otworzył oczy, zerkając na blondyna i ocierając oczy, bo zdążyły się zaszklić.
- Żyję?
- No oczywiście, że tak! - powiedział Park, kręcąc głową. - Nie jestem złą osobą! - oznajmił i podszedł do niego. - Po co tu wróciłeś?
- Też chciałbym wiedzieć - mruknął do siebie. Podniósł się z trampoliny i stanął na nogach, które nadal mu się trzęsły.
- Który dzisiaj? – zapytał od razu, bo chciał się dowiedzieć ile czasu minęło w tym świecie.
- 7 grudnia - powiedział, marszcząc brwi. - Czemu zadajesz takie dziwne pytania?
Westchnął, nie mogąc mu odpowiedzieć na to pytanie.
- Minął miesiąc - mruknął i podszedł do słonia, żeby go pogłaskać. Nie miał pojęcia, po co znowu został tu wciągnięty.
- No hej! - Miał mu za złe, że go zlewa. - Co to w ogóle miało być ostatnio za wyznanie, co?! - krzyknął i tupnął nóżką, a potem objął się dłońmi.
Zerknął na niego i zbliżył się o krok.
- Musiałem poruszyć twoje serce - wyznał, bo szczerze miał dość kłamstw.
Ale wiedział, że prawdy nadal nie może powiedzieć. Młodszy wysłałby go do zakładu i musiałby tu spędzić jakiś czas.
- Co? - pisnął, a potem poczuł się z tym źle. - Wykorzystałeś mnie? Po co!? - warknął, a potem zerknął na słonia, który powalił go swoją trąbą na ziemię. - Wynoś się stąd - burknął i szybko wszedł na Nabi ponownie.
- Jimin, proszę. Ja znam tutaj tylko ciebie - mruknął do niego, bo to była prawda. Nie chciał tutaj być, ale jakimś sposobem wszedł z powrotem do kreskówki. - Myślałeś o mnie? Ty mnie tutaj przyciągnąłeś - odpowiedział, a potem dostał z trąby w głowę i upadł, widząc gwiazdki przed oczami.
Jimin westchnął i poprosił Nabi, by owinęła go trąbą i wtedy wepchnął go na słonia. Usiadł przed nim, marszcząc nos.
- Jesteś jakiś dziwny - powiedział szczerze i złożył dłonie na piersi.
Spuścił głowę, ale kiedy słoń ruszył ułożył dłonie na biodrach młodszego. Przez chwilę je tam trzymał, ale kiedy zwierzę skręciło przełożył dłonie na jego brzuch, splatając je, bo nadal bał się o swoje życie.
- Możesz nie pytać o nic? - szepnął, bo chciał się z nim zakumplować na czas, kiedy tutaj jest. - Mogę czasami znikać, nie złość się wtedy na mnie.
Młodszy był wyraźnie zły. Sam nie wiedział czemu, bo od początku ten mężczyzna wydawał mu się dziwny i jakiś obcy. Jakby się z urwał z innej planety.
- To po co tu przyłazisz jak znikasz? - spytał i zagryzł wargę.
- Bo mnie wzywasz - opowiedział pewnie, mocniej ściskając dłonie i przytulając się do jego pleców - Gdzie teraz idziemy?
- Nie wzywałem cię! W ogóle cię tu nie chciałem - zaprzeczył i szybko poprawił swoje jasne włosy, zagryzając wargę. - Odstawić słonia, a potem do mojego namiotu - odpowiedział szybko, siedząc spokojnie i milcząc, aż w końcu znaleźli się przy sporej klatce.
Park zeskoczył ze zwierzęcia, a potem poczekał, aż zrobi to przybysz i przywiązał łańcuchem Nabi, by mogła pochodzić dookoła. Ufał jej, więc wiedział, że nie ucieknie i nie narobi szkód.
Zszedł powoli, ale i tak upadł na tyłek. Może i był weterynarzem, ale jeżdżenie na zwierzętach to nie jego bajka. Podążył za nim, rozglądając się dookoła. Raczej nic się nie zmieniło.
- Umawiasz się już z tą dziewczyną? - uśmiechnął się, bo pamiętał z ostatniego odcinka, że byli na randce i odcinek skończył się na tym jak mieli się całować, ale musiał być w pracy, więc nie obejrzał premiery i chciał powtórkę, ale nie zdążył.
Jim westchnął cicho i pokręcił głową. Nie wiedział, czy warte jest wdawanie się w konwersację z tym facetem. Obawiał się troszkę, bo nikt go tu nie znał, nikt o nim nic nie wiedział. Zupełnie jakby urwał się z choinki i to było dla niego po prostu dziwaczne, sprawiało, że czuł się nieswojo, a już zwłaszcza, oceniając to jak go traktował. A przynajmniej mu wydawało się, że traktuje go źle.
- Nie powinno cię to interesować - oznajmił i udał się do ciemnego namiotu.
Wszedł i zapalił lampkę naftową, bo miał ogromną słabość do dawnego stylu. Zdjął buty, by nie brudzić materiału i usiadł na poduszkach. Seokjin wszedł za nim dość nieśmiało. Musiał się go trzymać, znał tylko jego, tylko jemu mógł w jakiś sposób ufać. Usiadł obok niego.
- Odpowiem na jedno twoje pytanie, ale już się nie złość - powiedział pewnie i poczuł burczenie w brzuchu. Nawet nie miał tu pieniędzy, by kupić coś do jedzenia.
To była poważna decyzja, więc niższy długo się zastanawiał, a burczenie w brzuchu mu tylko przeszkadzało, więc wyciągnął z drewnianej, ciemnej szafki cukierki, bo do kolacji było jeszcze sporo czasu.
- Jedno pytanie, a ja mam ich setki, więc... - mruknął niezadowolony.
Odebrał od niego cukierki i skinął głową z uśmiechem.
- Na wszystkie nie mogę odpowiedzieć, ale na te, które będę mógł to chętnie odpowiem - odpakował cukierka i umieścił w ustach. - Przepraszam, nie jadłem obiadu.
Nie chciał już nic więcej mówić, dalej zastanawiając się nad pytaniem, ale nie wiedział, co byłoby teraz adekwatne, a które z nich są takie, by na nie odpowiedział.
- Ile masz lat, jak masz na imię i czym się zajmujesz? - spytał po chwili, drapiąc się po policzku a potem się położył, przyglądając się mu. - Nie przejmuj się. Mało jem, także mogę podzielić się kolacją.
Kim popatrzył na niego chwilę, a potem położył się obok, bokiem, żeby mógł go widzieć.
- Kim Seokjin, 25 lat. - To chyba mógł powiedzieć, nie widział w tym nic złego. Zatrzymał młodszego przed mówieniem, kiedy ten otwierał usta. - A ty jesteś Park Jimin i masz 19 lat.
Po usłyszeniu swoich danych personalnych, zagryzł mocno wargę.
- Skąd to niby wiesz? - spytał z szokiem w głosie.
- Widziałem to. - Przewrócił się na plecy, patrząc na dach namiotu i westchnął. Ten świat był inny, niby identyczny tak ten jego, ale spokojniejszy i przyjemniejszy.
Zmarszczył mocniej brwi, bo nic z tego nie rozumiał. Przysunął się do niego i zagryzł wargę.
- Om... jak to widziałeś? - spytał cicho. - Mam wyryte gdzieś imię i nazwisko? Wyglądam na tyle lat?
- Tam skąd pochodzę nie ma osoby, która by cię nie znała. - Uśmiechnął się do niego lekko i obrócił głowę, ale zetknął się z nim czołem. - Po za tym, wyglądasz na tyle lat.
Wydął wargi, wzdychając mocno.
– Skąd jesteś? - spytał, chodź przeczuwał, że mu nie odpowie. Wiedział, że ich cyrk był całkiem znany i mieli zawsze komplet na widowni, ale... no nie sądził, by chodź połowa kojarzyłaby go z imienia i nazwiska... Raczej jako "tego od tygrysa".
Wyższy uśmiechnął się tylko i znów odwrócił głowę, by patrzeć w górę.
- Dlaczego mnie zawsze wzywasz, do czego jestem ci potrzebny? - mruknął. - Kiedy macie występ? Chciałbym go zobaczyć na żywo.
- Już ci mówiłem, że cię nie wzywałem - burknął, a potem westchnął. - Tylko się zastanawiałem czemu mnie tak zostawiłeś - przyznał i podniósł się, w poszukiwaniu słodkich babeczek.
- A więc myślałeś o mnie intensywnie. - Zaśmiał się i podciągnął do siadu, patrząc na niego - Macie tutaj jakieś zwierzę, które wymaga leczenia? - Zagryzł wargę, musiał się dowiedzieć dlaczego tu jest. Po chwili coś sobie przypomniał i doczłapał na kolanach do blondyna, podciągając jego koszulkę - Ani śladu. - Kiwnął głową, nie widząc już zadrapania.
- Bo mnie zostawiłeś po takim wyznaniu i nie było cię przez miesiąc! Nie wiedziałem co o tym mam myśleć! - powiedział szybko, rumieniąc się delikatnie, piszcząc na podciągnięcie koszulki. - Nie rób tego tak nagle... - Westchnął. - Shou skaleczył łapę, ale on jest dosyć oporny.
Puścił jego koszulkę i usiadł na piętach, patrząc na niego intensywnie.
- Powiedziałeś "nie rób tego tak nagle"? Nie powinieneś raczej powiedzieć "Nie rób tego w ogóle"? - Zastanowił się chwilę, jeśli nie był tu dla zwierząt to... Dla Jimina? - Czy ty mnie lubisz?
Park zarumienił się na jego słowa, czując jak zrobiło mu się ciepło. Odsunął się od niego, tuląc do siebie poduszkę niczym małe, zawstydzone dziecko, ale przecież go nie znał, a ten tak bezpośrednio pyta o takie rzeczy i jeszcze łapał za słówka!
- N-nie - mruknął bez przekonania. - Jesteś dziwny i się do mnie przyczepiłeś - wyjaśnił szybko.
Odetchnął z ulgą, jeszcze tego by mu brakowało. Westchnął.
- To ty się do mnie przyczepiłeś, ciągle mnie wzywasz - zażalił się i zobaczył babeczki, więc wziął jedną, przed włożeniem do ust, czekając na jego zgodę.
- Jesteś okropny! - pisnął, a potem położył się na brzuchu. - Jedz sobie - mruknął, patrząc na niego. - Poza tym cię nie znam, jak mogę cię lubić? - Sam nie wiedział czemu czuł silną potrzebę wytłumaczenia się.
Ciemnowłosy obrócił głowę w jego stronę, przełykając wypiek.
- W końcu moje wyznanie poruszyło twoje serce. - Wzruszył ramionami, zabierając kolejną babeczkę. Przebywanie w tym świecie sprawiało, że szybciej się męczył i był ciągle głodny.
Jimin otworzył usta, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Analizował to wszystko naprawdę długo.
- Ja... no.... Jaki ty jesteś bezczelny! To oczywiste, że się zdziwiłem! No obcy facet mówi ci, że cię kocha.
- Jestem gejem, więc mi by było miło - powiedział pewnie i włożył słodycz do ust. Ułożył się na materacu. - Nie masz nic do roboty?
Odsunął się od niego, nie wiedząc, co ma teraz ze sobą zrobić.
- Nie mów o tym tak oficjalnie, to kłopotliwe! - upomniał go, choć nie czuł, że to niewłaściwe. To normalne, ale nie chciał się do tego przyznać. - Nie... Ja tylko trenuję i występuję.
Zerknął na niego, bo sam nie widział w tym nic kłopotliwego.
- Tę fazę przeszedłem w liceum - mruknął szczerze. - Nie musisz ćwiczyć? Chętnie ci pomogę i tak nie mam co robić.
- Jaką znowu fazę? – Jimin jęknął zmęczony tą rozmową. Pokręcił głową. - Skończyłem ćwiczyć przed chwilą, teraz odpoczywam - mruknął i usłyszał, że zbliża się lwica. Uśmiechnął się pod noskiem. - Ooo mamy gościa! - powiedział wesoło, a potem wstał, by rozchylić jej wejście. Zwierzę było bardzo zaniepokojone nowym osobnikiem. - Ciii, spokojnie on jest niegroźny - wytłumaczył, a ta spytała się czy na pewno. Kiwnął tylko głową i usiadł, a lew położył się przy nim na, co zaczął drapać ją po głowie
Starszy trochę się spiął, kiedy zwierze się pojawiło, ale widział tą ich subtelną rozmowę i od razu się uspokoił. Usiadł, opierając się plecami o szafkę, obserwując ich. Zauważył, że lwica, co chwilę na niego spogląda.
- Przeklina mnie, prawda?
Zerknął na niego, patrząc się na lwicę, a potem uśmiechnął się delikatnie.
- Wiesz... nie zna cię - oznajmił z zadowoleniem. - Zachowuje dystans, ale jest łagodna i niegroźna. Jestem dobrym treserem.
- Prawdopodobnie najlepszym, jako jedyny potrafisz się z nimi dogadać - mruknął, chociaż wiedział, że nie powinien.
Mogło się to obrócić w dwie strony. Jimin mógł się dzięki temu do niego zbliżyć albo uznać go za stalkera i nie pozwolić się więcej zbliżać. Ciekawe czy wtedy byłby wciągany do tego świata.
Blondyn z początku nie zrozumiał aluzji, no ukrywał to bardzo dobrze. Westchnął cicho, a potem go zmroziło przez, co lewica się uniosła. Poklepał ją otępiały po boku, patrząc się na niego.
- Zwierzęta po prostu mnie lubią... Nie nazwałbym tego dogadywaniem się - powiedział ostrożnie.
Zagryzł policzek od środka i na niego popatrzył. Nie wiedział czy dobrze było ciągnąc tą rozmowę dalej, ale chciał być szczery z jakiegoś powodu, czuł, że musi.
- A ja rozmawianie ze zwierzętami nazwałbym dogadywaniem się - powiedział, pewnie patrząc w jego oczy. Niższy natychmiastowo pisnął i schował się za lwicą, która napięła swoje miejsce, ciągle w myślach, prosząc chłopaka o pozwolenie na skok i wygonienie intruza. Ale on nie mógł jej pozwolić. Zbyt bardzo się bał. I poczuł się osaczony. Ten mężczyzna wiedział o nim zbyt dużo. - Nie musisz się mnie bać - powiedział, widząc jak ten się kuli. - Fakt wiem o tobie dużo, ale nic ci nie zrobię. - przesunął się do niego bliżej, ale uważając na zwierzę. - Przejdziemy się?
Jimin czuł się niepewny i naprawdę się przestraszył. Miał dobry kontakt z innymi, ale nigdy nie mówił im o czymś takim, to był zbyt dziwne według niego.
- Nie powinieneś tyle wiedzieć... - stwierdził. - A ja nie powinienem się z tobą zadawać.
Jin westchnął i delikatnie ułożył dłoń na lwicy, głaszcząc ją.
- Mówiłem ci, widziałem to - mruknął, bo chciał już do domu.
Nie miał tutaj żadnego celu, a tam czekało jego zwykłe życie.
- Dziwny jesteś - stwierdził, a potem wstał powoli. - Może zajrzymy do tego tygrysa?
- A nie chcesz mnie przypadkiem wrzucić mu na pożarcie? - Zaśmiał się, ale wstał i zaczekał, aż blondyn zrobi to samo i wyszedł z namiotu. - Naprawdę nie musisz się mnie obawiać, wiem wiele, ale nijak to wykorzystam.
Młodszy burknął tylko pod nosem, składając dłonie na piersi. Westchnął, stwierdzając, że nie będzie się do niego odzywał, bynajmniej na razie. Głaskał lwicę od czasu do czasu, a potem kazał jej iść do swojej klatki. Sam skręcił i znaleźli się przy sporej klatce, gdzie siedział spory tygrys. Gdy tylko zauważył tresera, zaczął na niego wymyślać wyzwiska.
- Uspokój się, gdybyś był grzeczny to pozwoliłbym ci chodzić jak innym - mruknął, a potem otworzył lekko klatkę. - Pokażesz mu swoją łapkę? To weterynarz.
Popatrzył na młodszego i był oczarowany tym jak rozmawia ze zwierzętami. Naprawdę też chciałby mieć taką zdolność. Niepewnie podszedł do klatki, będąc nieco spiętym, ale szybko wdział na twarz maskę profesjonalizmu. Ukucnął i wyciągnął dłoń, by tygrys mógł na niej położyć łapę.
- Nie bój się - powiedział do niego, spokojnie. - Obejrzę ją, by sprawdzić dlaczego boli.
Obserwował zwierzaka, by w razie czego móc zareagować, ale wyczuł, że musiało go boleć, więc poddał się tym zabiegom i wysunął sporą łapię.
- Potrafisz być miły! - pisnął uradowany blondyn i wszedł spokojnie do klatki, na co zwierzę warknęło. - Oj przestań! Każdy potrzebuje towarzysza i wsparcia! Ile razy mam ci powtarzać, że naprawdę chcę się zaprzyjaźnić? - mruknął, chcąc trochę zagadać Shou. - Tak! Przyjaźń międzygatunkowa istnieje, nie bądź staromodny! I przestań być takim bucem, mimo wszystko jesteś gdzieś pod tą warstwą tłuszczu i futra miłym, kochanym kotkiem, ja to wiem! - Zaśmiał się wesoło.
Zaczął oglądać łapę, uśmiechając się na ten monolog chłopaka. To było miłe doświadczyć tego na żywo, a nie jedynie widzieć w telewizji. Oho, chyba znalazł źródło problemów. Tygrys miał wbity kawałek szkła w łapę, pociągnął za odłamek i wyrwał go, a kiedy zwierzę warknęło na niego, przytulił twarz do jego łapy i zaczął mu nucić, kołysząc się na boki. Park poczuł jak tygrys ma mieszane uczucia i rozważa nad rozerwaniem przybysza na strzępy, a nad tym by mu po tygrysiemu podziękować.
- Już cię nie boli, prawda? - zagadnął, mierzwiąc jego futerko. - Więc jakbyś go rozerwał to byłoby niegrzeczne... - upomniał go na co Shou warknął kilkakrotnie, ale potem szturchnął pyskiem, o twarz Jina w podzięce, szybko odchodząc jak najdalej, by uratować resztki swojej kociej dumy.
To było naprawdę dziwne uczucie, ale przyjemne. Podniósł się i podszedł do Jimina.
- Przemywaj mu tę ranę, kiedy mnie nie będzie - poinstruował go i założył dłonie na piersi.
- Jasne - mruknął cicho, a potem wstał. - Dzięki... Normalnie nie daje mi tu wejść, albo mnie gryzie - oznajmił i pociągnął rękawy swetra, gdzie było kilka blizn. - Chyba ciebie polubił.
Starszy kiwnął głową i oblizał wargi.
- Miło to słyszeć. - Posłał mu lekki uśmiech i nagle pomyślał, że czas się zbierać do swojego świata. Tak jakby wszystko, co musiał załatwić tutaj już zrobił. - Kocham cię - znów wypalił, rozglądając się za napisem, ale nigdzie go nie było.
Jimin otworzył szeroko oczy, patrząc się na niego otępiały, ale szybko się ocknął i uderzył go w twarz.
- Jak możesz znowu to robić?! - krzyknął niezadowolony.
Jin złapał się za policzek, bo jeszcze nigdy w życiu nikt go nie uderzył. Musiał wywołać poruszenie w jego sercu, jeśli chciał wrócić.
- Wybacz mi. - Przysunął się i ułożył swoje wargi na jego i przez chwilę je tak trzymając, a kiedy za plecami młodszego zauważył napis, oderwał się od niego i zaczął biec przed siebie i w jednej chwili z walącym sercem stał przed drzwiami kliniki. Sprawdził zegarek, orientując się, że minął zaledwie kwadrans. Wszedł do środka po chwili i oznajmił, że nie czuje się najlepiej. Wrócił do domu. Potrzebował się przespać, bo po przebywaniu w tamtym świecie niemal słaniał się na nogach. - Kochanie jesteś?
Jimin natomiast stał jak otępiały, nie wiedząc co zrobić. Zagryzł wargę, dotykając jej powoli. Czuł się dziwnie, więc szybko udał się do swojego namiotu, kuląc się na materacu. Nie rozumiał, co się dzieje i czemu mężczyzna to robi, ani czemu, gdy ten znika czuje się tak okropnie.

4 komentarze:

  1. Pomysl orginalny, parring niespotykany, bardzo przyjemnie sie czyta -czy moge chciec czegos wiecej? ;D naprawde swietne, choc gdzies zauwazylam powtorzenie i ogolnie uwazam ze warto by bylo jakos oddzielac mysli/czynnosci wykonywane przez roznych bohaterow, bo troszke sie myli. Np byl taki moment gdzie robil cos V a nagke orzeszlo do Jina i w pierwszej chwili nie ogarnelam co sie dzieje (ale to moze tylko moja ulomnosc) xd czekam niecierpliwie na dalsze rozdzialy <3 weeeny! Hwaiting! (Yasss w koncu udalo mi sie skomentowac od razu po przeczytaniu xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, będziemy mieć to na uwadze ^^ Sprawdzę to jeszcze raz :D Super, że udało ci się skomentować <3

      Usuń
  2. kocham kocham <3
    ale
    kiedy dodacie kolejny rozdział z JiHopa? :( czekam już od początku roku i doczekać się nie moge hahah

    OdpowiedzUsuń