Witajcie robaczki.
Ale mnie długo nie było, co?
Tęskniłam <3 ;*
- Umierał? – powtórzył Taehyung, czując coraz to więcej
emocji. Był przerażony i mocno zaniepokojony faktem, że jego własna
podświadomość krzywdziła Jina. Naprawdę nie potrafił tego pojąć. W końcu tutaj
powinien być szczęśliwy, prawda? Ponoć to miało być miejsce, gdzie Tae skupił
wszystkie swoje umysłowe potrzeby. Co więc się tu działo? Czy choroba ojca
należała do jego skrytych pragnień?!
Jungkook zmarszczył czoło
i mocno zamknął oczy, czując nieprzyjemny ból rozchodzący się wokół jego
skroni. Nienawidził tego. Był częścią podświadomości Kima, w sumie jej
najmocniejszym i najbardziej energetycznym ogniwem. Tylko Jungkook, jako
stworzenie idealne, spełniające wszystkie skryte wymagania
kolorowo-włosego, mógł być tak mocno związany z świadomością i napływem
bodźców. Innymi słowy, Kookie odczuwał; odczuwał każdą emocję całym sobą. Kiedy
V był na zewnątrz, poza lustrem, bóle spowodowane jego strachem, smutkiem czy złością nie
dawały Jungkookowi, się aż tak we znaki, nie miały tyle mocy. Natomiast teraz,
gdy Tae skupił wszystkie swoje części mózgu, by siedzieć we własnej głowie…
Szatyn myślał, że oszaleje. Czuł, jakby ktoś wbijał mu szpilki w głowę, miliony
małych, długich igiełek, które wykańczały go w zastraszającym tempie. To
pierwszy raz, gdy Kim odczuł złą emocje w tym świecie, więc Kookie nawet nie
wiedział, jak mógłby temu zapobiec.
Zajęczał cicho i mocno załapał się dłońmi za bolące miejsca, których
było coraz to więcej. Ciemne mroczki zaczęły pojawiać się przed jego oczyma, a
sam on drżał. Nie z zimna, ani nie z ciepła, a z bólu.
- Kookie! Matko, co się dzieje?! Kookie! – Taehyung zaczął
piszczeć w panice i złapał Jungkooka za nadgarstek, lekko odciągając jego dłoń,
by móc lepiej zobaczyć co się dzieje. Nagła zmiana stanu zdrowia szatyna
powiększyła jego panikę, niestety, tym samym
Jungkook cierpiał jeszcze bardziej. Musiał jakoś uspokoić
kolorowo-włosego, ale przy takim ataku miał problemy z obmyśleniem planu. – Kookie,
jejku! Wezwać pomoc? Jak mam to zrobić?! Co ci jest?! – Tae wstał z wielkiego
łóżka i stanął przed mężczyzną, rozglądając się nerwowo po plaży. Gdzie miał
szukać pomocy? To był jego umysł, jego podświadomość. Jeśli potrzebował teraz
kogoś, by mu pomógł, powinien go dostać. Czemu do cholery tak się nie działo?!
Jungkook z trudem otworzył jedno oko i mocno złapał Kima za biodra, a po chwili, szybkim i stanowczym ruchem przyciągnął go sobie i posiadził okrakiem na własne kolana. Prawie
przy tym zwymiotował gdyż taki nagły ruch spowodował u niego jeszcze więcej
bólu, jak i zawrotów głowy. Niemnie jednakj to była jedyna rzecz, na jaką udało mu się
wpaść. Wiedział, że jego dotyk koi chłopaka.
Tak też się stało. V nie miał pojęcia, co się dzieje, ale
silne ramiona które go po chwili oplotły, spowodowały, że jego umysł się
wyciszył. Nie jakoś bardzo, nadal nic nie rozumiał, nadal martwił się o atak
Kookiego i jego stan zdrowia, ale na pewno przestał panikować. Szatyn
oczywiście od razu to odczuł, bo szpilki wbijały się już nieco rzadziej i
bardziej płytko. Niemniej ciągle jego ciało odmawiało posłuszeństwa, toteż
musiał szybko wyjaśnić sytuację. Tylko tak Tae mógł mu pomóc.
-Taehyung, słuchaj – wysapał ciężko, chowając twarz w
zagłębieniu szyi swojego pana. – Nie denerwuj się, ani nie martw, okej? Ja
jestem bardzo z tobą powiązany, gdy panikujesz albo się złościsz, mnie zaczyna
wszystko boleć – powiedział na jednym wdechu, a potem z trudem przełknął ślinę.
– Błagam. Zamknij oczy i się teraz wyluzuj, bo zemdleje.
Efekt nie mógł być inny, jak odwrotny. Przynajmniej na
początku V spanikował ponownie. Chciał się za wszelką cenę uspokoić, ale fakt,
że sprawia komuś ból… I to nawet nie komuś, a Kookiemu! Jungkook miał dosyć.
Nagła fala szpilek, a już raczej noży, powolutku i z gracją rozdzierająca
wszystkie żyłki w jego głowie, rozcinająca każdą po kolei swoim
gorącym, nieustępliwym ostrzem doprowadzała go do szału. Pojedyncza łza
skapnęła po jego policzku, a dłonie szatyna jeszcze mocniej zacisnęły się na
bokach Kima, chcąc dać sobie tym choć trochę ulgi – złudne marzenie. V zagryzł
wargę, drżąc lekko. Musiał wziąć się w garść, musiał wyluzować. Spojrzał na
szatyna, był oblany potem, miał mocno zamknięte powieki, mięśnie jego twarzy i
szyi mocno się spinały. Taehyung również zamknął oczy. Nie mógł. Nie mógł
patrzeć na taki obrazek, bo nigdy w życiu, by się nie uspokoił. Mocno się skupił
i postarał. Z braku lepszego pomysłu postanowił chwycić się swojego ulubionego
wspomnienia z dzieciństwa. Rzadko je sobie przypominał, ale zawsze z uśmiechem.
Miał wtedy osiem lat i wybrał się z rodzicami do parku. Było miłe, słoneczne
popołudnie, a sam park należał do tych kolorowych i spokojnych. W wielu
miejscach znajdowały się przeróżne odmiany kwiatów, przy głównej ścieżce rosło
wiele wielkich i pięknych w swojej potędze drzew. Tata Namjoon znalazł nagle
małą, śliczną fontannę i zanim pomyślał, wrzucił do niej tatę Jina. Oczywiście,
tamten gdy tylko wyszedł chciał się odpłacić, więc zaczął gonić męża po całym
parku. Taehyung siedział sobie na ślicznej, drewnianej ławce i patrzył na swoich ojców z niemałym
zdziwieniem - zachowywali się jak dzieci. Biegali za sobą, ukrywali się za
drzewami, by nie dostać wodą i dużo się śmiali. Wtedy byli bardzo beztroskimi
ludźmi, z małą ilością pieniędzy, a dużą ilością czasu dla siebie nawzajem. Tae
uśmiechnął się leciutko, po czym poczuł, że nieprzyjemny uścisk na jego bokach
znikł. Uchylił powieki, a jego oczom
ukazał się lekko uśmiechnięty, rozanielony Jungkook.
- Kookie…- mruknął cicho, samemu nie wiedząc, co się właściwie
działo. Szatyn wyglądał na spokojnego, przez co on sam był spokojny. Czy to nie
powinno działać odwrotnie? – To…
- To normalne - przerwał mu mężczyzna, po czym uniósł dłoń.
Dotknął nią lekko zarumienionego policzka Kima i delikatnie, niczym piórko jakiegoś
szlachetnego ptaka, pogładził jego
skórę.- Zawsze odczuwam wszystkie twoje emocje. Każdą. Również gdy jesteś na
zewnątrz, jednak nie tak intensywnie. Ale teraz jest już dobrze, nie przejmuj
się – powiedział szeptem, nie mogąc się nadziwić, jak jego stworzyciel jest
idealny. Kolorowo-włosy nie odzywał się przez dłuższą chwilę, chcąc wszystko
przemyśleć od początku do końca. Oczywiście, sam proces był utrudniony, bo jego
ciało bardzo mocno reagowało na dotyk chłopaka, aż zbyt mocno. Najmocniej.
Postanowił jednak spróbować analizy; Jego podświadomość z jakiegoś powodu
krzywdziła jelenia, który ponoć jest odpowiednikiem Jina. To nadal go martwiło,
ale postanowił się jeszcze nie zgłębiać, by znów nie zrobić Kookiemu krzywdy. A
no właśnie. Wcześniej nie widział, żeby Jungkook miał przy nim takie nagłe
napady bólu. W dodatku owy atak jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł. Szatyn
nagle pobladł i zaczął się trząść, a po paru minutach wszystko ustało i teraz
wyglądał, jakby nic się nie wydarzyło. Nie musiał się położyć, napić, wziąć
jakiegoś lekarstwa. Tae naprawdę mocno nad tym myślał, ale ostatnimi czasy szło
mu to coraz gorzej, więc postanowił się poddać i po prostu zapytać.
- Jungkook… Co tu się właściwie teraz stało? Nie rozumiem
tego. Nagle poczułeś ból i wyglądałeś jakbyś miał umrzeć, a zaraz potem
wszystko było w porządku? Tak po prostu?
- Uspokoiłeś się, więc ból odszedł – wyjaśnił szatyn,
wzruszając przy tym lekko ramionami.
- No tak, ale…
- Ehh… - Mężczyzna westchnął i znów pogładził V po policzku.
– Po kolei. Jestem wytworem twojej podświadomości, ale ja jako jedyny łączę się
też ze świadomością. Jestem tak jakby kanałem, gdzie to co myślisz i czujesz
przepływa i trafia tutaj, do tego czego potrzebujesz, i co odbije się w twojej
głowie w postaci instynktu, odruchów, zachowań, sposobie samego odczuwania i
rozumienia świata. Dlatego wiem o czym myślisz i co w danym momencie czujesz,
Tae. Tak jak przed chwilą. Spanikowałeś i zmartwiłeś się, więc poczułem ból. –
Jungkook starał się wszystko dokładnie wyjaśnić, ale mina Taehyunga wcale nie
zwiastowała tego, iż zrozumiał.
-No dobrze, ale wcześniej nie miałeś takiego ataku. Ostatnim
razem też wiele czułem, ale nic cię nie bolało. A jak małpa zabrała mi jabłko!
Wkurzyłem się i…
- Im dłużej tu przebywasz, tym ja bardziej odczuwam. To
proste – przerwał mężczyzna i położył swoją dłoń na udzie chłopaka, przez co
tamten aż się wzdrygnął z nagłej fali przyjemności – Ostatnim razem również
wiedziałem jakie emocje cię ogarniają, ale atak fizyczny nie był na tyle silny. Tae, tak to już będzie. Z każdą chwilą tutaj
bardziej związujesz się z własnym umysłem, przenosisz swoje świadome pragnienia
i myśli do świata podświadomości i odwrotnie. Uruchamiasz swoje neurony, które
zaczynają używać i pobudzać takie rejony mózgu, których wcześniej nigdy nie
byłbyś w stanie użyć. Dlatego z każdą twoją wizytą będę czuł więcej ciebie. Bo
jestem kanałem gdzie to wszystko się miesza.
Kolorowo-włosy przytaknął. Nie rozumiał. Nie miał nawet szans
póki co tego zrozumieć. Irytowało go to, ale w sposób tak satysfakcjonujący i
miły, że aż sam nie wiedział co z tym począć. Niemniej chciał dowiedzieć się
więcej i więcej, jak ryba, która potrzebuje wody, ale jeszcze nie ogarnia, czym
ta ciecz jest, jak jej używać i po co jej potrzebuje.
- No dobrze. Odczuwasz moje emocje całym sobą. Ale czy nie
powinieneś odpocząć po tak nagłym ataku? – Kookie uśmiechnął się na takie
słowa, a potem pokręcił głową.
- Nie. Mam co prawda cechy ludzkie, bo z jakiegoś powodu
Argon tak mnie stworzył, a raczej ty mnie stworzyłeś, a on ci mnie pokazał.
Odczuwam ból, przyjemność, w jakimś dziwnym i zawiłym kontekście myślę. Ale nie
potrzebuje regeneracji, snu czy innych takich rzeczy. Takiego mnie chciałeś i
takiego masz, Taehyung.
Tae zagryzł wargę,
starając się jakoś powstrzymać emocje. Nie chciał się wydać przed Jungkookiem.
Jego Jungkookiem.
~~**~~
Taehyung spędził wiele godzin z szatynem. Starał się dojść do jakiś wniosków, ale im więcej Kookie mu tłumaczył, tym mniej chłopak rozumiał. Postanowił więc zmienić role i to on zaczął opowiadać. Noc była prześliczna; Powietrze jak zawsze ciepłe, a jednocześnie świeże, zapach kwiatów, i morza unoszący się delikatnie i trafiający wprost do nozdrzy V, śliczny księżyc i Jungkook. Jungkook tulący go do piersi na łóżku i słuchający tego, co miał do powiedzenia. A jak zawsze Kim miał wiele do opowiedzenia. Kookie był idealnym słuchaczem – nie przerywał, nie osądzał tylko słuchał i czekał, aż sam będzie mógł się wypowiedzieć. Tym oto sposobem przez bitą godzinę dowiadywał się, co Tae myślał o ludziach. Chłopak z szczegółami przedstawił mu niechęć do nich, to, jak uważa ludzkość za szarą masę, gdzie naprawdę nikt się nie wybija. Gdzie wszyscy się ze sobą zgadzają dla poprawności politycznej, gdzie bunt jest oznaką popisywania się, a nie szczerej chęci tworzenia, gdzie strach zrobić coś odbiegającego od normy, ale strach też takie odbiegnięcie skrytykować. Im dłużej mówił, tym bardziej się nakręcał, przez co Kookie od czasu do czasu miewał bóle głowy. Nie chciał jednak o tym wspominać, bo jak zauważył, jego stworzyciel musiał się wygadać, a mu największą radość sprawiało robienie przyjemności właśnie jemu i spełnianie jego potrzeb.
- Sam widzisz. Ludzie to totalne dno. Ja i moja rodzina to
wyjątki, ale już coraz słabiej. Mój tata Namjoon, mam wrażenie zapomina o
swojej inteligencji i zaczyna być właśnie taki beznadziejnie poprawny, a tata
Jin staje się powoli taką emocjonalną papką bez krztyny elastyczności. Nie chce
sobie dać powiedzieć, bo chyba boi się przemyśleć pewne sprawy jeszcze raz. To
głupie. Tylko ja nadal walczę, ale już mnie to męczy. Chodzę do szkoły dla
debili i jeszcze chcą udawać, że jestem jednych z nich, bo tak jest „poprawnie”
– zaakcentował sarkastycznie ostatnie słowo i poprawił swoje kolorowe kosmyki.
- Myślę, że się mylisz – odpowiedział po dłużej chwili
Kookie, gdy był już pewien, że Tae skończył swój monolog. Tamten jak na
zawołanie zmarszczył brwi i spiął się lekko. Czyżby mężczyzna po raz kolejny
się z nim nie zgodził?
- Co?
- Myślę, że źle to widzisz. Znaczy ludzi. Ja to widzę
inaczej – wyjaśnił szatyn i już czując kolejną falę szpilek, mocniej przytulił
Kima do siebie, na co tamten chcąc nie chcąc zareagował uśmiechem. Nie powinien
tak łatwo ulegać tym cudownym ramionom, ale to naprawdę było silniejsze od
niego.
- A jak… Jak ty to wszystko rozumiesz? – dopytał o wiele
spokojniej, niż by się tego spodziewał.
- Widzisz, myślę, że krytykujesz dla samego krytykowania.
Mówisz o tym, jak beznadziejni są ludzie, ale tak naprawdę nic z tym nie robisz
– powiedział i spojrzał na piękny księżyc, by dać sobie czas na dobranie słów –
Wszystko jest kwestią wpływu.
- Wpływu? – powtórzył Kim i poprawił się do siadu, by lepiej
móc oglądać twarz rozmówcy. Zagryzł wargi, a jego źrenice poszerzały. Ktoś go
zaciekawił. Chłopak w jego wieku zaciekawił go rozmową i poglądami. To już
przechodziło umysł Tae. To było wręcz niemożliwe.
- Wpływu. Ludzie są różni i każdy rodzi się z inną mocą i
ukierunkowaniem swojego wpływu. A jeśli nie masz na coś wpływu to nie
powinieneś narzekać, bo się wtedy
ośmieszasz. Dajmy na to; rodzisz się i stwierdzasz, że chcesz zostać
ogrodnikiem. Robisz wszystko by twoje marzenie się ziściło, aż w końcu udaje ci
się i jesteś ogrodnikiem. Jeździsz na różne festiwale kwiatowe, rozmawiasz z
ludźmi z branży, hodujesz rośliny. Jeśli jesteś kimś od roślin, to masz wpływ
na rośliny, tak?
- Chyba tak.
- No właśnie. Pewnego dnia dowiadujesz się, że mają
wprowadzić jakiś nowy środek na porost roślin. Nie ważne z jakiego powodu, ty
byś tego nie chciał. Co byś zrobił?
- Myślę, że bym walczył. Nie wiem…- Chłopak podrapał się po
głowie, starając się coś wymyślić. Nigdy nikt go tak nie zaskoczył, musiał
spojrzeć na to abstrakcyjnie! Oryginalnie! Inaczej niż zawsze! – Trudne to. Ale
może znalazłbym jakiś sojuszników, pogadał z osobą która chce ten środek
wypuścić, napisał petycję…
- Widzisz! – Jungkook uśmiechnął się szeroko – Działałbyś!
Gdybyś się dowiedział o tym środku, a byłbyś ogrodnikiem, to usiadłbyś na kanapie
i narzekał, że chcą go wprowadzić?
- No nie… W końcu byłbym dobrym ogrodnikiem, musieli by
wziąć moje zdanie pod uwagę.
- Dokładnie. A teraz sobie wyobraź, że jesteś tym genialnym
ogrodnikiem i dowiadujesz się, że wszystkie piekarnie mają zakaz używania
jakiegoś rodzaju substancji słodzącej. Nie podoba ci się to, bo ją lubisz. Co
robisz?
- No…- Tae ponownie zastanowił się chwilę nad odpowiedzią,
wręcz czując, jak jego głowa dymi od napływu kombinacji – Nic bym nie zrobił.
Jeśli ktoś, kto jest piekarzem, by mi powiedział, że tak będzie lepiej, to
musiałbym się z nim zgodzić. W końcu ja znałbym się na roślinach, a nie
wyrobach piekarniczych.
Szatyn prawie podskoczył z radości, pokazując
kolorowo-włosemu rząd białych zębów.
- Dokładnie to miałem na myśli. Jeśli czujesz, że się na
czymś znasz i masz na to wpływ to działasz. Nie narzekasz, bo nie masz na to
czasu. Jesteś zajęty bo robisz to, na co czujesz, że masz moc. Wiedzę chęć, ale jeśli jest coś, na co owego wpływu nie masz, to po prostu jojczenie i narzekanie
nie ma sensu. Nie możesz narzekać, że ziemia się kręci. Nie masz wpływu ani
mocy, by ziemia zmieniła kierunek. To czy ci się to podoba, czy nie nic nie
zmieni. Więc warto się tym zajmować?
- Nie. Chyba nie – Taehyung dopiero teraz zaczął rozumieć to,
co Jungkook chciał mu przekazać. Co więcej, coraz bardziej mu się to podobało.
Nikt mu nigdy nie pokazał życia od tej strony.
- Oczywiście, że nie, bo to nie ma sensu. Jeśli ludzie ci
się nie podobają, to spróbuj ich zmienić. A jeśli nie możesz, to przestań o
nich myśleć.
V otworzył usta, po czym bardzo długo analizował słowa
Kookiego. Czy on miał wpływ? Na rząd i ustrój na pewno nie. Nie potrafiłby
zostać politykiem i próbować obalać system, który tak cholernie poprawnie
funkcjonuje. Ale może… Może mógłby pojedynczo? Kogoś, kto miałby moc. ..
- Jimin…
***
Rok 2220, 1 maja
Korea Południowa
Seul, Mieszkanie
państwa Kim.
Jin obudził się o trzeciej nad ranem. Mimo wielkich chęci
nie potrafił zasnąć ponownie. Mężczyzna ze snu nawiedzał jego mózg w bardzo brutalny
sposób. Za każdym razem gdy Kim zamykał oczy, widział jego piękne, srebrne
włosy, ostre rysy twarzy i głębokie, czekoladowe oczy. Idealne oczy. Przewrócił
się na drugi bok po raz setny tej nocy i spojrzał na swojego męża. Młodszy
chrapał i wyglądał tak, jakby wojna czy pożar niebyły w stanie go obudzić. Nie
miał ostrych rysów twarzy, raczej owalne. Nie miał też głębokich oczu, miał
takie zwykłe, niczym niewyróżniające się. Był zdecydowanie brzydszy od
mężczyzny ze snu. Seok zagryzł wargę i skarcił się w myślach. Co on wyrabiał?
Wyobrażał sobie jakiegoś gostka, w dodatku porównywał go do własnego męża. On
chyba oszalał na starość. Wstał z łóżka, zmęczony już udawaniem, że zaraz
zaśnie. Nie mógł się tak wiecznie oszukiwać, tylko po to, by fantazjować o
srebrnowłosym. Podszedł do przedpokoju, by włączyć robota. Co prawda mógł
zaparzyć sobie kawę sam, ale KTWW robił to trzy razy szybciej i znał jego gust
lepiej, niż ktokolwiek inny. Zapalił światło i już miał szukać pilota od
urządzenia, gdy nagle coś go tknęło. Płaszcz. Jego płacz. Był źle powieszony.
Jakiś taki przekręcony. Podszedł niepewnie do ubrania i obejrzał je dokładnie.
Niby nic. Każdy mógł się zaczepić i lekko go przekręcić na wieszaku. A jednak
Jin poczuł coś bardzo nieprzyjemnego. Zagryzł wargę i niepewnie sprawdził
kieszenie, gdzie znajdowały się klucze i karty dostępu do laboratorium.
Wiedział, że przez następne dwie godziny będzie rozpaczał z wyrzutów sumienia,
że posądził kogoś z rodziny o grzebanie mu po rzeczach, ale musiał się upewnić.
Włożył rękę i pomacał ciepły filc.
Kluczy nie było.
Jin jakby automatycznie zerknął na wycieraczkę, gdzie stały
buty domowników. Szybko połączył wątki.
Tylko nie to.
***
Amium
Rok 6930r.
Centrum przyjmowania
członków organizacji rządowej.
Placówka numer 4, sektor B.
Dziewczyna poprawiła swoje czarne kosmyki i sprawdziła
jeszcze raz, czy jej kucyk jest idealny. Żaden włos nie mógł odstawać, musiała
być w stu procentach elegancka. Zagryzła wargę i gdy była już pewna, że jej
wygląd na pewno nikogo nie zrazi, nie rozproszy ani nie zniechęci odłożyła
kieszonkowe lusterko do małej, beżowej torebki. Była zestresowana. Niby
spędziła dziesięć lat na dokładnym badaniu sprawy, na zapamiętywaniu nazw, dat
i okoliczności, a mimo tego bała się, że czegoś zapomni. Musiała być powiem
nieomylna, jedna pomyłka mogła odebrać jej możliwość wejścia do zarządu
kontrolowania świata. Jej rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi do Sali
105 przed którymi czekała na swoją kolej. Jej oczom ukazał się drobny mężczyzna
w garniturze, mający na oko 130, może 140 lat.
- Czy panna SP777? – spytał, nawet na nią nie spoglądając,
będąc zbyt zajętym analizowaniem dokumentów które przed chwilą złożyła w
okienku.
- Tak – odpowiedziała rzeczowo. Pamiętała, co mówił jej
nauczyciel. Żadnych zbędnych słów, wypowiedzi. Same konkretne informacje.
- Zapraszam . – Dopiero teraz przewodniczący komisji, jak
śmiała przypuszczać, na nią spojrzał. Jego wzrok był nieprzyjemny, ale bez
słowa weszła do pomieszczenia. Pokój był raczej mały, ale nie skupiała się na
tym za bardzo. Przywitała się z dwoma kolejnymi członkami komisji; kruchą
szatynką w okularach i młodym blondynem. Wymieniła z nimi uprzejmości, po czym
usiadała na wskazanym przez nich, metalowym krześle. Nastało milczenie. Nie
wiedziała, dlaczego nikt nic nie mówił, dlaczego inni tylko się w nią wpatrują,
ale postanowiła nie pytać. Może to też była część egzaminu? Rozejrzała się
jeszcze raz. Białe ściany, brak okien,
duża, czarna lada za którą siedziała komisja. Nic więcej nie udało jej się
dostrzec. Nagle ponownie usłyszała dźwięk otwieranych, a potem zaraz zamykanych
drzwi. Nie mogła jednak się odwrócić i spojrzeć kto przyszedł. Nie mogła
okazywać ciekawości przy tych ludziach.
-Dobrze panno SP777. Na samym początku zmienimy pani imię
dla własnej potrzeby. Teraz będziemy się do pani zwracać Fuji. Zrozumiała pani?
- Tak.
- Dobrze. Teraz możemy przejść do egzaminu. Niech mi pani
opowie o osobie zwanej Jungkook.
1. Cudo *.*
OdpowiedzUsuń2. Chyba nie ogarnęłam jakoś tak połowy i mózg mi paruje, ale nieważne :)
3. Co to za końcówka hmmmmmm~~~~?
Jestem baaaardzo ciekawa co będzie dalej ^.^
Weny ~~~
<3 <3 <3
1. Dziekuje ;*
Usuń2. Hahaha tak też czasem bywa ;p
3. Kocham, ale końcówka to tajemnica ;***
Tęskniłam ♡
OdpowiedzUsuńJak opisywałaś cierpienie Jungkooka, to aż mnie coś zabolało.
Chciałam tylko powiedzieć, że tym rozdziałem pokazałaś, jak inteligentną dziewczyną jesteś.
Jak z tego nie będzie vkooka to ja nie wiem..
Tej koncówki kompletnie nie rozumiem, tym bardziej, że jest 1:30, ale nam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni.
Rozdział cudowny
Weny kochana ♡
Korzystając z okazji chciałabym zapytać czy myślałyście kiedyś, żeby
publikować swoje ff również na wattpadzie? Dużo autorek się tam przeniosło z blogspota, łatwiej się komentuje, a opowiadania można bardzo prosto znaleźć za pomocą tagów i może doszłyby do większego grona odbiorców? :)
Jejku dattae 💜💜💜 kocham Cię. Ty mi zawsze wiesz co powiedzieć.
UsuńNo biedny kookie, Mi też go szkoda ;;;;
Ta końcówka to wprowadzenie do głównej akcji ;p musiała być zawiła !
W sumie mam konto na wattpadzie i tez lubię ten serwis, ale wydaje mi się, ze prowadzenie tam konta we 4 może być trudne. Ale wiesz - nigdy nie mów nigdy. Pomyślimy, zobaczymy ;*
Też cię kocham słońce ♡
UsuńNo tak, we czwórkę na pewno byłoby ciężko. Albo osobno, albo chociaż tylko ty. Ja po prostu baardzo lubię twoje ficzki i chciałabym, żeby jak najwięcej osób je zobaczyło ;; Z tego co mi wiadomo z bloga przykładowo Hello Hyung tylko Rei ma Wattpada i tam ma większy odbiór niż na blogspocie.
Przemyśl to ♡
Nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo inteligentnie i przemyślanie wątki są ze sobą połączone, a sam pomysł jest naprawdę niebanalny i niesamowicie oryginalny! Wszystko jest tak niesamowicie mądrze zrobione. Wow!
OdpowiedzUsuńZ tą końcówką to tak trochę nie ogarnęłam, ale wszystko się potem wyjaśni, nie? ^^
Dziekuje bardzo ^^ to dla mnie duzo znaczy,naprawdę. Byleby tylko został tak logicznie połączony do samego konca xdd
UsuńKoncowka miala zamieszac, ale wszystko sie wyjasni. Masz moje slowo ;*
Mam jeszcze pytanie, gdzie podziały się wszystkie one shoty z tego bloga? o.o
Usuńjuż się pojawiły ^^
UsuńBo się zląkłam troszku xD Ale dzięki ^^
UsuńDobrze, że mówisz, bo nie zauważyłam xD
UsuńNo postarałaś się ;3 Cudowny rozdział, tak ładnie napisany. Jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać, a jak skończyłam to było mi smutno ;; Chce kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńJak NamJin się rozstanie to będę płakać ;c A jak jacyś psychole czy nie mam pojęcia co, zrobią coś Kookiemu to ja zrobię coś tobie! Vkooki mają być szczęśliwe, a najlepiej niech Kook wyjdzie z głowy Tae (nie mam pojęcia jak XD).
Napisz kolejny rozdział szybciej, proszę, proszę, proszę! ;3 Będę cie wtedy bardzo mocno kochać <3 Dużo weny!
Po pierwsze - to jest szantaż emocjonalny. Po drugie- nic nie moge obiecac ><
UsuńAle też nic nie chce zepsuc :>
Zobaczysz
Ten blog został nominowany do "Liebster Blog Award" :)
OdpowiedzUsuńPytania u mnie ---> http://kawaigummy.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam ^^