sobota, 20 sierpnia 2016

Lustro cz.5 - Egzamin czas start

Witajcie robaczki. 
Ale mnie długo nie było, co? 
Tęskniłam <3 ;*





- Umierał? – powtórzył Taehyung, czując coraz to więcej emocji. Był przerażony i mocno zaniepokojony faktem, że jego własna podświadomość krzywdziła Jina. Naprawdę nie potrafił tego pojąć. W końcu tutaj powinien być szczęśliwy, prawda? Ponoć to miało być miejsce, gdzie Tae skupił wszystkie swoje umysłowe potrzeby. Co więc się tu działo? Czy choroba ojca należała do jego skrytych pragnień?!
Jungkook zmarszczył czoło  i mocno zamknął oczy, czując nieprzyjemny ból rozchodzący się wokół jego skroni. Nienawidził tego. Był częścią podświadomości Kima, w sumie jej najmocniejszym i najbardziej energetycznym ogniwem. Tylko Jungkook, jako stworzenie idealne, spełniające wszystkie skryte  wymagania  kolorowo-włosego, mógł być tak mocno związany z świadomością i napływem bodźców. Innymi słowy, Kookie odczuwał; odczuwał każdą emocję całym sobą. Kiedy V był na zewnątrz, poza lustrem, bóle spowodowane jego strachem, smutkiem czy złością nie dawały Jungkookowi, się aż tak we znaki, nie miały tyle mocy. Natomiast teraz, gdy Tae skupił wszystkie swoje części mózgu, by siedzieć we własnej głowie… Szatyn myślał, że oszaleje. Czuł, jakby ktoś wbijał mu szpilki w głowę, miliony małych, długich igiełek, które wykańczały go w zastraszającym tempie. To pierwszy raz, gdy Kim odczuł złą emocje w tym świecie, więc Kookie nawet nie wiedział, jak mógłby temu zapobiec.  Zajęczał cicho i mocno załapał się dłońmi za bolące miejsca, których było coraz to więcej. Ciemne mroczki zaczęły pojawiać się przed jego oczyma, a sam on drżał. Nie z zimna, ani nie z ciepła, a z bólu.
- Kookie! Matko, co się dzieje?! Kookie! – Taehyung zaczął piszczeć w panice i złapał Jungkooka za nadgarstek, lekko odciągając jego dłoń, by móc lepiej zobaczyć co się dzieje. Nagła zmiana stanu zdrowia szatyna powiększyła jego panikę, niestety, tym samym  Jungkook cierpiał jeszcze bardziej. Musiał jakoś uspokoić kolorowo-włosego, ale przy takim ataku miał problemy z obmyśleniem planu. – Kookie, jejku! Wezwać pomoc? Jak mam to zrobić?! Co ci jest?! – Tae wstał z wielkiego łóżka i stanął przed mężczyzną, rozglądając się nerwowo po plaży. Gdzie miał szukać pomocy? To był jego umysł, jego podświadomość. Jeśli potrzebował teraz kogoś, by mu pomógł, powinien go dostać. Czemu do cholery tak się nie działo?!
Jungkook z trudem otworzył jedno oko i  mocno złapał Kima za biodra, a po chwili, szybkim i stanowczym ruchem przyciągnął  go sobie i posiadził okrakiem na własne kolana. Prawie przy tym zwymiotował gdyż taki nagły ruch spowodował u niego jeszcze więcej bólu, jak i  zawrotów głowy. Niemnie jednakj to była jedyna rzecz, na jaką udało mu się wpaść. Wiedział, że jego dotyk koi chłopaka.
Tak też się stało. V nie miał pojęcia, co się dzieje, ale silne ramiona które go po chwili oplotły, spowodowały, że jego umysł się wyciszył. Nie jakoś bardzo, nadal nic nie rozumiał, nadal martwił się o atak Kookiego i jego stan zdrowia, ale na pewno przestał panikować. Szatyn oczywiście od razu to odczuł, bo szpilki wbijały się już nieco rzadziej i bardziej płytko. Niemniej ciągle jego ciało odmawiało posłuszeństwa, toteż musiał szybko wyjaśnić sytuację. Tylko tak Tae mógł mu pomóc.
-Taehyung, słuchaj – wysapał ciężko, chowając twarz w zagłębieniu szyi swojego pana. – Nie denerwuj się, ani nie martw, okej? Ja jestem bardzo z tobą powiązany, gdy panikujesz albo się złościsz, mnie zaczyna wszystko boleć – powiedział na jednym wdechu, a potem z trudem przełknął ślinę. – Błagam. Zamknij oczy i się teraz wyluzuj, bo zemdleje.
Efekt nie mógł być inny, jak odwrotny. Przynajmniej na początku V spanikował ponownie. Chciał się za wszelką cenę uspokoić, ale fakt, że sprawia komuś ból… I to nawet nie komuś, a Kookiemu! Jungkook miał dosyć. Nagła fala szpilek, a już raczej noży, powolutku i z gracją rozdzierająca wszystkie  żyłki w jego  głowie, rozcinająca każdą po kolei swoim gorącym, nieustępliwym ostrzem doprowadzała go do szału. Pojedyncza łza skapnęła po jego policzku, a dłonie szatyna jeszcze mocniej zacisnęły się na bokach Kima, chcąc dać sobie tym choć trochę ulgi – złudne marzenie. V zagryzł wargę, drżąc lekko. Musiał wziąć się w garść, musiał wyluzować. Spojrzał na szatyna, był oblany potem, miał mocno zamknięte powieki, mięśnie jego twarzy i szyi mocno się spinały. Taehyung również zamknął oczy. Nie mógł. Nie mógł patrzeć na taki obrazek, bo nigdy w życiu, by się nie uspokoił. Mocno się skupił i postarał. Z braku lepszego pomysłu postanowił chwycić się swojego ulubionego wspomnienia z dzieciństwa. Rzadko je sobie przypominał, ale zawsze z uśmiechem. Miał wtedy osiem lat i wybrał się z rodzicami do parku. Było miłe, słoneczne popołudnie, a sam park należał do tych kolorowych i spokojnych. W wielu miejscach znajdowały się przeróżne odmiany kwiatów, przy głównej ścieżce rosło wiele wielkich i pięknych w swojej potędze drzew. Tata Namjoon znalazł nagle małą, śliczną fontannę i zanim pomyślał, wrzucił do niej tatę Jina. Oczywiście, tamten gdy tylko wyszedł chciał się odpłacić, więc zaczął gonić męża po całym parku. Taehyung siedział sobie na ślicznej, drewnianej ławce i patrzył na swoich ojców z niemałym zdziwieniem - zachowywali się jak dzieci. Biegali za sobą, ukrywali się za drzewami, by nie dostać wodą i dużo się śmiali. Wtedy byli bardzo beztroskimi ludźmi, z małą ilością pieniędzy, a dużą ilością czasu dla siebie nawzajem. Tae uśmiechnął się leciutko, po czym poczuł, że nieprzyjemny uścisk na jego bokach znikł.  Uchylił powieki, a jego oczom ukazał się lekko uśmiechnięty, rozanielony Jungkook.
- Kookie…- mruknął cicho, samemu nie wiedząc, co się właściwie działo. Szatyn wyglądał na spokojnego, przez co on sam był spokojny. Czy to nie powinno działać odwrotnie? – To…
- To normalne - przerwał mu mężczyzna, po czym uniósł dłoń. Dotknął nią lekko zarumienionego policzka Kima i delikatnie, niczym piórko jakiegoś szlachetnego ptaka, pogładził  jego skórę.- Zawsze odczuwam wszystkie twoje emocje. Każdą. Również gdy jesteś na zewnątrz, jednak nie tak intensywnie. Ale teraz jest już dobrze, nie przejmuj się – powiedział szeptem, nie mogąc się nadziwić, jak jego stworzyciel jest idealny. Kolorowo-włosy nie odzywał się przez dłuższą chwilę, chcąc wszystko przemyśleć od początku do końca. Oczywiście, sam proces był utrudniony, bo jego ciało bardzo mocno reagowało na dotyk chłopaka, aż zbyt mocno. Najmocniej. Postanowił jednak spróbować analizy; Jego podświadomość z jakiegoś powodu krzywdziła jelenia, który ponoć jest odpowiednikiem Jina. To nadal go martwiło, ale postanowił się jeszcze nie zgłębiać, by znów nie zrobić Kookiemu krzywdy. A no właśnie. Wcześniej nie widział, żeby Jungkook miał przy nim takie nagłe napady bólu. W dodatku owy atak jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł. Szatyn nagle pobladł i zaczął się trząść, a po paru minutach wszystko ustało i teraz wyglądał, jakby nic się nie wydarzyło. Nie musiał się położyć, napić, wziąć jakiegoś lekarstwa. Tae naprawdę mocno nad tym myślał, ale ostatnimi czasy szło mu to coraz gorzej, więc postanowił się poddać i po prostu zapytać.
- Jungkook… Co tu się właściwie teraz stało? Nie rozumiem tego. Nagle poczułeś ból i wyglądałeś jakbyś miał umrzeć, a zaraz potem wszystko było w porządku? Tak po prostu?
- Uspokoiłeś się, więc ból odszedł – wyjaśnił szatyn, wzruszając przy tym lekko ramionami.
- No tak, ale…
- Ehh… - Mężczyzna westchnął i znów pogładził V po policzku. – Po kolei. Jestem wytworem twojej podświadomości, ale ja jako jedyny łączę się też ze świadomością. Jestem tak jakby kanałem, gdzie to co myślisz i czujesz przepływa i trafia tutaj, do tego czego potrzebujesz, i co odbije się w twojej głowie w postaci instynktu, odruchów, zachowań, sposobie samego odczuwania i rozumienia świata. Dlatego wiem o czym myślisz i co w danym momencie czujesz, Tae. Tak jak przed chwilą. Spanikowałeś i zmartwiłeś się, więc poczułem ból. – Jungkook starał się wszystko dokładnie wyjaśnić, ale mina Taehyunga wcale nie zwiastowała tego, iż zrozumiał.
-No dobrze, ale wcześniej nie miałeś takiego ataku. Ostatnim razem też wiele czułem, ale nic cię nie bolało. A jak małpa zabrała mi jabłko! Wkurzyłem się i…
- Im dłużej tu przebywasz, tym ja bardziej odczuwam. To proste – przerwał mężczyzna i położył swoją dłoń na udzie chłopaka, przez co tamten aż się wzdrygnął z nagłej fali przyjemności – Ostatnim razem również wiedziałem jakie emocje cię ogarniają, ale atak fizyczny nie był na tyle silny.  Tae, tak to już będzie. Z każdą chwilą tutaj bardziej związujesz się z własnym umysłem, przenosisz swoje świadome pragnienia i myśli do świata podświadomości i odwrotnie. Uruchamiasz swoje neurony, które zaczynają używać i pobudzać takie rejony mózgu, których wcześniej nigdy nie byłbyś w stanie użyć. Dlatego z każdą twoją wizytą będę czuł więcej ciebie. Bo jestem kanałem gdzie to wszystko się miesza.
Kolorowo-włosy przytaknął. Nie rozumiał. Nie miał nawet szans póki co tego zrozumieć. Irytowało go to, ale w sposób tak satysfakcjonujący i miły, że aż sam nie wiedział co z tym począć. Niemniej chciał dowiedzieć się więcej i więcej, jak ryba, która potrzebuje wody, ale jeszcze nie ogarnia, czym ta ciecz jest, jak jej używać i po co jej potrzebuje.
- No dobrze. Odczuwasz moje emocje całym sobą. Ale czy nie powinieneś odpocząć po tak nagłym ataku? – Kookie uśmiechnął się na takie słowa, a potem pokręcił głową.
- Nie. Mam co prawda cechy ludzkie, bo z jakiegoś powodu Argon tak mnie stworzył, a raczej ty mnie stworzyłeś, a on ci mnie pokazał. Odczuwam ból, przyjemność, w jakimś dziwnym i zawiłym kontekście myślę. Ale nie potrzebuje regeneracji, snu czy innych takich rzeczy. Takiego mnie chciałeś i takiego masz, Taehyung.
Tae  zagryzł wargę, starając się jakoś powstrzymać emocje. Nie chciał się wydać przed Jungkookiem. Jego Jungkookiem.

~~**~~

Taehyung spędził wiele godzin z szatynem. Starał się dojść do jakiś wniosków, ale im więcej Kookie mu tłumaczył, tym mniej chłopak rozumiał. Postanowił więc zmienić role i to on zaczął opowiadać. Noc była prześliczna; Powietrze jak zawsze ciepłe, a jednocześnie świeże, zapach kwiatów, i morza unoszący się delikatnie i trafiający wprost do nozdrzy V, śliczny księżyc i Jungkook. Jungkook tulący go do piersi na łóżku i słuchający tego, co miał do powiedzenia. A  jak zawsze Kim miał wiele do opowiedzenia. Kookie był idealnym słuchaczem – nie przerywał, nie osądzał tylko słuchał i czekał, aż sam będzie mógł się wypowiedzieć. Tym oto sposobem przez bitą godzinę dowiadywał się, co Tae myślał o ludziach. Chłopak z szczegółami przedstawił mu niechęć do nich, to, jak uważa ludzkość za szarą masę, gdzie naprawdę nikt się nie wybija. Gdzie wszyscy się ze sobą zgadzają dla poprawności politycznej, gdzie bunt jest oznaką popisywania się, a nie szczerej chęci tworzenia, gdzie strach zrobić coś odbiegającego od normy, ale strach też takie odbiegnięcie skrytykować. Im dłużej mówił, tym bardziej się nakręcał, przez co Kookie od czasu do czasu miewał bóle głowy. Nie chciał jednak o tym wspominać, bo jak zauważył, jego stworzyciel musiał się wygadać, a mu największą radość sprawiało robienie przyjemności właśnie jemu i spełnianie jego potrzeb.
- Sam widzisz. Ludzie to totalne dno. Ja i moja rodzina to wyjątki, ale już coraz słabiej. Mój tata Namjoon, mam wrażenie zapomina o swojej inteligencji i zaczyna być właśnie taki beznadziejnie poprawny, a tata Jin staje się powoli taką emocjonalną papką bez krztyny elastyczności. Nie chce sobie dać powiedzieć, bo chyba boi się przemyśleć pewne sprawy jeszcze raz. To głupie. Tylko ja nadal walczę, ale już mnie to męczy. Chodzę do szkoły dla debili i jeszcze chcą udawać, że jestem jednych z nich, bo tak jest „poprawnie” – zaakcentował sarkastycznie ostatnie słowo i poprawił swoje kolorowe kosmyki.
- Myślę, że się mylisz – odpowiedział po dłużej chwili Kookie, gdy był już pewien, że Tae skończył swój monolog. Tamten jak na zawołanie zmarszczył brwi i spiął się lekko. Czyżby mężczyzna po raz kolejny się z nim nie zgodził?
- Co?
- Myślę, że źle to widzisz. Znaczy ludzi. Ja to widzę inaczej – wyjaśnił szatyn i już czując kolejną falę szpilek, mocniej przytulił Kima do siebie, na co tamten chcąc nie chcąc zareagował uśmiechem. Nie powinien tak łatwo ulegać tym cudownym ramionom, ale to naprawdę było silniejsze od niego.
- A jak… Jak ty to wszystko rozumiesz? – dopytał o wiele spokojniej, niż by się tego spodziewał.
- Widzisz, myślę, że krytykujesz dla samego krytykowania. Mówisz o tym, jak beznadziejni są ludzie, ale tak naprawdę nic z tym nie robisz – powiedział i spojrzał na piękny księżyc, by dać sobie czas na dobranie słów – Wszystko jest kwestią wpływu.
- Wpływu? – powtórzył Kim i poprawił się do siadu, by lepiej móc oglądać twarz rozmówcy. Zagryzł wargi, a jego źrenice poszerzały. Ktoś go zaciekawił. Chłopak w jego wieku zaciekawił go rozmową i poglądami. To już przechodziło umysł Tae. To było wręcz niemożliwe.
- Wpływu. Ludzie są różni i każdy rodzi się z inną mocą i ukierunkowaniem swojego wpływu. A jeśli nie masz na coś wpływu to nie powinieneś narzekać, bo się wtedy  ośmieszasz. Dajmy na to; rodzisz się i stwierdzasz, że chcesz zostać ogrodnikiem. Robisz wszystko by twoje marzenie się ziściło, aż w końcu udaje ci się i jesteś ogrodnikiem. Jeździsz na różne festiwale kwiatowe, rozmawiasz z ludźmi z branży, hodujesz rośliny. Jeśli jesteś kimś od roślin, to masz wpływ na rośliny, tak?
- Chyba tak.
- No właśnie. Pewnego dnia dowiadujesz się, że mają wprowadzić jakiś nowy środek na porost roślin. Nie ważne z jakiego powodu, ty byś tego nie chciał. Co byś zrobił?
- Myślę, że bym walczył. Nie wiem…- Chłopak podrapał się po głowie, starając się coś wymyślić. Nigdy nikt go tak nie zaskoczył, musiał spojrzeć na to abstrakcyjnie! Oryginalnie! Inaczej niż zawsze! – Trudne to. Ale może znalazłbym jakiś sojuszników, pogadał z osobą która chce ten środek wypuścić, napisał petycję…
- Widzisz! – Jungkook uśmiechnął się szeroko – Działałbyś! Gdybyś się dowiedział o tym środku, a byłbyś ogrodnikiem, to usiadłbyś na kanapie i narzekał, że chcą go wprowadzić?
- No nie… W końcu byłbym dobrym ogrodnikiem, musieli by wziąć moje zdanie pod uwagę.
- Dokładnie. A teraz sobie wyobraź, że jesteś tym genialnym ogrodnikiem i dowiadujesz się, że wszystkie piekarnie mają zakaz używania jakiegoś rodzaju substancji słodzącej. Nie podoba ci się to, bo ją lubisz. Co robisz?
- No…- Tae ponownie zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, wręcz czując, jak jego głowa dymi od napływu kombinacji – Nic bym nie zrobił. Jeśli ktoś, kto jest piekarzem, by mi powiedział, że tak będzie lepiej, to musiałbym się z nim zgodzić. W końcu ja znałbym się na roślinach, a nie wyrobach piekarniczych.
Szatyn prawie podskoczył z radości, pokazując kolorowo-włosemu rząd białych zębów.
- Dokładnie to miałem na myśli. Jeśli czujesz, że się na czymś znasz i masz na to wpływ to działasz. Nie narzekasz, bo nie masz na to czasu. Jesteś zajęty bo robisz to, na co czujesz, że masz moc. Wiedzę chęć, ale jeśli jest coś, na co owego wpływu nie masz, to po prostu jojczenie i narzekanie nie ma sensu. Nie możesz narzekać, że ziemia się kręci. Nie masz wpływu ani mocy, by ziemia zmieniła kierunek. To czy ci się to podoba, czy nie nic nie zmieni. Więc warto się tym zajmować?
- Nie. Chyba nie – Taehyung dopiero teraz zaczął rozumieć to, co Jungkook chciał mu przekazać. Co więcej, coraz bardziej mu się to podobało. Nikt mu nigdy nie pokazał życia od tej strony.
- Oczywiście, że nie, bo to nie ma sensu. Jeśli ludzie ci się nie podobają, to spróbuj ich zmienić. A jeśli nie możesz, to przestań o nich myśleć.
V otworzył usta, po czym bardzo długo analizował słowa Kookiego. Czy on miał wpływ? Na rząd i ustrój na pewno nie. Nie potrafiłby zostać politykiem i próbować obalać system, który tak cholernie poprawnie funkcjonuje. Ale może… Może mógłby pojedynczo? Kogoś, kto miałby moc. ..
- Jimin…

***

Rok 2220, 1 maja
Korea Południowa
Seul, Mieszkanie państwa Kim.
Jin obudził się o trzeciej nad ranem. Mimo wielkich chęci nie potrafił zasnąć ponownie. Mężczyzna ze snu nawiedzał jego mózg w bardzo brutalny sposób. Za każdym razem gdy Kim zamykał oczy, widział jego piękne, srebrne włosy, ostre rysy twarzy i głębokie, czekoladowe oczy. Idealne oczy. Przewrócił się na drugi bok po raz setny tej nocy i spojrzał na swojego męża. Młodszy chrapał i wyglądał tak, jakby wojna czy pożar niebyły w stanie go obudzić. Nie miał ostrych rysów twarzy, raczej owalne. Nie miał też głębokich oczu, miał takie zwykłe, niczym niewyróżniające się. Był zdecydowanie brzydszy od mężczyzny ze snu. Seok zagryzł wargę i skarcił się w myślach. Co on wyrabiał? Wyobrażał sobie jakiegoś gostka, w dodatku porównywał go do własnego męża. On chyba oszalał na starość. Wstał z łóżka, zmęczony już udawaniem, że zaraz zaśnie. Nie mógł się tak wiecznie oszukiwać, tylko po to, by fantazjować o srebrnowłosym. Podszedł do przedpokoju, by włączyć robota. Co prawda mógł zaparzyć sobie kawę sam, ale KTWW robił to trzy razy szybciej i znał jego gust lepiej, niż ktokolwiek inny. Zapalił światło i już miał szukać pilota od urządzenia, gdy nagle coś go tknęło. Płaszcz. Jego płacz. Był źle powieszony. Jakiś taki przekręcony. Podszedł niepewnie do ubrania i obejrzał je dokładnie. Niby nic. Każdy mógł się zaczepić i lekko go przekręcić na wieszaku. A jednak Jin poczuł coś bardzo nieprzyjemnego. Zagryzł wargę i niepewnie sprawdził kieszenie, gdzie znajdowały się klucze i karty dostępu do laboratorium. Wiedział, że przez następne dwie godziny będzie rozpaczał z wyrzutów sumienia, że posądził kogoś z rodziny o grzebanie mu po rzeczach, ale musiał się upewnić. Włożył rękę i pomacał ciepły filc.
Kluczy nie było.
Jin jakby automatycznie zerknął na wycieraczkę, gdzie stały buty domowników. Szybko  połączył wątki.
Tylko nie to.

***

Amium
Rok 6930r.
Centrum przyjmowania członków organizacji rządowej.
 Placówka numer 4, sektor B.
Dziewczyna poprawiła swoje czarne kosmyki i sprawdziła jeszcze raz, czy jej kucyk jest idealny. Żaden włos nie mógł odstawać, musiała być w stu procentach elegancka. Zagryzła wargę i gdy była już pewna, że jej wygląd na pewno nikogo nie zrazi, nie rozproszy ani nie zniechęci odłożyła kieszonkowe lusterko do małej, beżowej torebki. Była zestresowana. Niby spędziła dziesięć lat na dokładnym badaniu sprawy, na zapamiętywaniu nazw, dat i okoliczności, a mimo tego bała się, że czegoś zapomni. Musiała być powiem nieomylna, jedna pomyłka mogła odebrać jej możliwość wejścia do zarządu kontrolowania świata. Jej rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi do Sali 105 przed którymi czekała na swoją kolej. Jej oczom ukazał się drobny mężczyzna w garniturze, mający na oko 130, może 140 lat.
- Czy panna SP777? – spytał, nawet na nią nie spoglądając, będąc zbyt zajętym analizowaniem dokumentów które przed chwilą złożyła w okienku.
- Tak – odpowiedziała rzeczowo. Pamiętała, co mówił jej nauczyciel. Żadnych zbędnych słów, wypowiedzi. Same konkretne informacje.
- Zapraszam . – Dopiero teraz przewodniczący komisji, jak śmiała przypuszczać, na nią spojrzał. Jego wzrok był nieprzyjemny, ale bez słowa weszła do pomieszczenia. Pokój był raczej mały, ale nie skupiała się na tym za bardzo. Przywitała się z dwoma kolejnymi członkami komisji; kruchą szatynką w okularach i młodym blondynem. Wymieniła z nimi uprzejmości, po czym usiadała na wskazanym przez nich, metalowym krześle. Nastało milczenie. Nie wiedziała, dlaczego nikt nic nie mówił, dlaczego inni tylko się w nią wpatrują, ale postanowiła nie pytać. Może to też była część egzaminu? Rozejrzała się jeszcze raz.  Białe ściany, brak okien, duża, czarna lada za którą siedziała komisja. Nic więcej nie udało jej się dostrzec. Nagle ponownie usłyszała dźwięk otwieranych, a potem zaraz zamykanych drzwi. Nie mogła jednak się odwrócić i spojrzeć kto przyszedł. Nie mogła okazywać ciekawości przy tych ludziach.
-Dobrze panno SP777. Na samym początku zmienimy pani imię dla własnej potrzeby. Teraz będziemy się do pani zwracać Fuji. Zrozumiała pani?
- Tak.
- Dobrze. Teraz możemy przejść do egzaminu. Niech mi pani opowie o osobie zwanej Jungkook.




14 komentarzy:

  1. 1. Cudo *.*
    2. Chyba nie ogarnęłam jakoś tak połowy i mózg mi paruje, ale nieważne :)
    3. Co to za końcówka hmmmmmm~~~~?
    Jestem baaaardzo ciekawa co będzie dalej ^.^
    Weny ~~~
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Dziekuje ;*
      2. Hahaha tak też czasem bywa ;p
      3. Kocham, ale końcówka to tajemnica ;***

      Usuń
  2. Tęskniłam ♡
    Jak opisywałaś cierpienie Jungkooka, to aż mnie coś zabolało.
    Chciałam tylko powiedzieć, że tym rozdziałem pokazałaś, jak inteligentną dziewczyną jesteś.
    Jak z tego nie będzie vkooka to ja nie wiem..
    Tej koncówki kompletnie nie rozumiem, tym bardziej, że jest 1:30, ale nam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni.
    Rozdział cudowny
    Weny kochana ♡

    Korzystając z okazji chciałabym zapytać czy myślałyście kiedyś, żeby
    publikować swoje ff również na wattpadzie? Dużo autorek się tam przeniosło z blogspota, łatwiej się komentuje, a opowiadania można bardzo prosto znaleźć za pomocą tagów i może doszłyby do większego grona odbiorców? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dattae 💜💜💜 kocham Cię. Ty mi zawsze wiesz co powiedzieć.
      No biedny kookie, Mi też go szkoda ;;;;

      Ta końcówka to wprowadzenie do głównej akcji ;p musiała być zawiła !

      W sumie mam konto na wattpadzie i tez lubię ten serwis, ale wydaje mi się, ze prowadzenie tam konta we 4 może być trudne. Ale wiesz - nigdy nie mów nigdy. Pomyślimy, zobaczymy ;*

      Usuń
    2. Też cię kocham słońce ♡

      No tak, we czwórkę na pewno byłoby ciężko. Albo osobno, albo chociaż tylko ty. Ja po prostu baardzo lubię twoje ficzki i chciałabym, żeby jak najwięcej osób je zobaczyło ;; Z tego co mi wiadomo z bloga przykładowo Hello Hyung tylko Rei ma Wattpada i tam ma większy odbiór niż na blogspocie.
      Przemyśl to ♡

      Usuń
  3. Nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo inteligentnie i przemyślanie wątki są ze sobą połączone, a sam pomysł jest naprawdę niebanalny i niesamowicie oryginalny! Wszystko jest tak niesamowicie mądrze zrobione. Wow!
    Z tą końcówką to tak trochę nie ogarnęłam, ale wszystko się potem wyjaśni, nie? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo ^^ to dla mnie duzo znaczy,naprawdę. Byleby tylko został tak logicznie połączony do samego konca xdd

      Koncowka miala zamieszac, ale wszystko sie wyjasni. Masz moje slowo ;*

      Usuń
    2. Mam jeszcze pytanie, gdzie podziały się wszystkie one shoty z tego bloga? o.o

      Usuń
    3. Bo się zląkłam troszku xD Ale dzięki ^^

      Usuń
    4. Dobrze, że mówisz, bo nie zauważyłam xD

      Usuń
  4. No postarałaś się ;3 Cudowny rozdział, tak ładnie napisany. Jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać, a jak skończyłam to było mi smutno ;; Chce kolejny rozdział!
    Jak NamJin się rozstanie to będę płakać ;c A jak jacyś psychole czy nie mam pojęcia co, zrobią coś Kookiemu to ja zrobię coś tobie! Vkooki mają być szczęśliwe, a najlepiej niech Kook wyjdzie z głowy Tae (nie mam pojęcia jak XD).
    Napisz kolejny rozdział szybciej, proszę, proszę, proszę! ;3 Będę cie wtedy bardzo mocno kochać <3 Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - to jest szantaż emocjonalny. Po drugie- nic nie moge obiecac ><
      Ale też nic nie chce zepsuc :>
      Zobaczysz

      Usuń
  5. Ten blog został nominowany do "Liebster Blog Award" :)
    Pytania u mnie ---> http://kawaigummy.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń