Ewolucja to proces, o którym każdy słyszał i który cały czas zachodzi, nieważne jak bardzo będziemy się przed tym bronić. Niestety, każdy nowy etap ewolucji niesie ze sobą przykre skutki. Nie każdy organizm poddany naturalnej przemianie genów, jest w stanie to znieść. Natura jednak nigdy się nie poddaje i próbuje dalej, do skutku. Zazwyczaj wszystko co stworzyła przyjmuje z wdzięcznością. Niestety, istnieje pewien wyjątek. Ludzie. Oni nie akceptują zmian, jakichkolwiek. Boją się ich, chronią się przed nimi nienawiścią. Czy oni nie są dziwni? Izolują nowe dary matki natury, tylko dlatego, że nie są w stanie ich pojąć. Izolują, naśmiewają się, pokazują, traktują gorzej niż szczury, wykonują na nich eksperymenty. Zabijają. Nie, ludzie to nie dar natury- to przekleństwo.
Rok 2029
Pomarańczowo włosy nastolatek z westchnieniem rozejrzał się po ulicy. Już dawno wyłączył się z rozmowy, jaką prowadziła dwójka jego przyjaciół. Nie chciał tu być, nawet nie wiedział jakim cudem dał się wyciągnąć w takie coś. Bo przyjazną wyprawą nazwać tego nie mógł. Zarówno Yoongi jak I Chaerin postanowili wybrać się do Ośrodka Mutantów, potocznie zwanym Zoo X. Miejsce, w którym trzymano w klatkach ludzi. Prawda, różnili się oni od przeciętnego człowieka, bowiem posiadali nietypowe zdolności, jak postacie z filmów czy komiksów. Jimin jednak nie rozumiał, jak można w tak bestialski sposób traktować kogokolwiek. Nie był jak inni, on nie widział radości w rzucaniu jedzenia jakiemuś Mutantowi, a potem zabierania mu i tak kilkakrotnie. Nienawidził innych za to. A najgorsze, że jego przyjaciele byli dokładnie tacy sami.
- Jiminnie, rozchmurz się! Słyszałam, że mieli wczoraj dowieźć inne zwierzątka! - zaśmiała się dziewczyna, obejmując chłopaka ramieniem.
Ten skrzywił się na to. Miał ochotę na nią nawrzeszczeć i udać się do domu, zakopać pod kołdrą i zapomnieć o tym potwornym procederze, jaki miał miejsce na zniszczonym świecie. Jednak mimo to z nienawiścią do siebie, przekroczył mury ośrodka. O dziwo nie było tutaj, aż tak dużo ludzi jak zazwyczaj. Możliwie, że było to spowodowane wczesną porą, bo trójka studentów dzisiejszego dnia miała wolne i z samego rana postanowili porobić coś znacznie ciekawszego, niż nauka czy oglądanie telewizji. I o ile dla pozostałej dwójki to była niezwykła rozrywka, tak dla Parka- zwyczajny koszmar.
Tak jak się spodziewał; okrucieństwo było widoczne na każdym kroku, przez co z ujemnym entuzjazmem szedł za swoimi przyjaciółmi ze spuszczoną głową, chcąc wyłączyć mózg i nie zapamiętywać tych obrazów. Może dla innych to wszystko sprawiało wrażenie całkiem porządnego ośrodka, tak Jimin zdawał sobie sprawę, co dzieje się po zamknięciu placówki. Eksperymenty, tortury i ewentualne kary za bycie nieprzyjaznym dla zwiedzających. Skąd to wiedział? Był po prostu inteligentny. Dostrzegał te blizny na ciałach, przerażenie i błaganie w oczach o pomoc. Czasami się zastanawiał czy tylko on to widział, bo jeśli tak by nie było... Gdzie są ruchy obrońców tych biednych stworzeń, ludzi? Samemu nic by nie zdziałał, a na żadnego sojusznika się nie natknął.
Westchnął, niechętnie podnosząc głowę. Biały, ogromny hangar z pokoikami oddzielonymi grubymi szybami i polem magnetycznym po stronie więzionego, by nawet nie myślał używać swoich specjalnych umiejętności do wydostania się. Wszelkie próby kończyły się fiaskiem i marnowały energię, zapewne były przypadki śmiertelne. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Już miał ponownie spuścić głowę gdy zauważył coś, co o dziwo przykuło jego uwagę. Powolnym, niepewnym krokiem podszedł do jednej z cel i niepewnie spojrzał się na osobnika w środku, a raczej coś, co powinno nim być. Zauważył bowiem drobną kulkę, na ciemnych poduszkach zwiniętych w okrąg, pełniących funkcję legowiska. W drugim kącie zauważył także rozmaite zabawki, kolejne poduszki, dywan, regał z kilkoma książkami. Zmarszczył nos, drogą dedukcji stwierdzając, że osobnik w klatce musi być młody.
- Dzień dobry! - Usłyszał obok siebie, na co lekko podskoczył. Obrócił się i zauważył wysokiego chłopaka o przystojnej twarzy. Kojarzył go. W końcu mama Jimina jest genetykiem, nie raz badała DNA mutantów, a ten chłopak czasami przychodził po notatki do ich domu.
- Dobry - odpowiedział, dalej wpatrując się w leżący punkt.
- Został dostarczony wczoraj - zaczął wyższy, patrząc się w to samo miejsce. - Dosyć cichy, bojaźliwy i nieśmiały, ale musi się zaadaptować. Biedak ma dosyć rozwinięte zdolności, a jest tak bardzo młody - zacmokał na końcu, a Park podniósł zaciekawiony wzrok. - Ma około siedemnaście, osiemnaście lat. Wiesz, jak na mutanty to mało, zwykle potrafią dożyć do stu siedemdziesięciu lat. Statystycznie to o sto więcej niż my! - W jego głowie było słychać ekscytacje na co rudowłosy się skrzywił. Co w tym dziwnego? W końcu to inny gatunek człowieka.
Nic mu nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, co. Nawet nie był obojętny. Gdyby wyraził negatywną opinię odnośnie tego, zapewne zostałby usunięty z placówki, a teraz o dziwo tego nie chciał. Zainteresował go ten młody chłopak za szybą, który uparcie trwał zwinięty w kłębek niczym mały, zagubiony kotek. Doprawdy uroczy, ale i przygnębiający widok. Jimin nawet nie chciał sobie wyobrażać, co ten dzieciak musi czuć. Przecież wcale nie był od niego młodszy o tak dużo, raptem trzy lata, jeśli jego wiek był drugą podaną liczbą. I to bardziej przekonywało go do twierdzenia, że to nieludzkie.
Nic mu nie odpowiedział. Nie miał pojęcia, co. Nawet nie był obojętny. Gdyby wyraził negatywną opinię odnośnie tego, zapewne zostałby usunięty z placówki, a teraz o dziwo tego nie chciał. Zainteresował go ten młody chłopak za szybą, który uparcie trwał zwinięty w kłębek niczym mały, zagubiony kotek. Doprawdy uroczy, ale i przygnębiający widok. Jimin nawet nie chciał sobie wyobrażać, co ten dzieciak musi czuć. Przecież wcale nie był od niego młodszy o tak dużo, raptem trzy lata, jeśli jego wiek był drugą podaną liczbą. I to bardziej przekonywało go do twierdzenia, że to nieludzkie.
Wzdrygnął się, gdy ciało poruszyło się niemrawo. Chłopiec przez chwilę nie wykonał żadnego ruchu, by w końcu podnieść się do pozycji siedzącej, rozglądając się dookoła. Powolnie obrócił się w kierunku szyby, spoglądając zaciekawiony na Jimina, któremu zaparło dech w piersi. Mutant był niebywale śliczny i uroczy. Okrągła twarzyczka, duże oczy, opadające pod różnym kątem brązowe włosy, z których wyrastały słodkie, podłużne uszy. Te obracały się w różnych kierunkach, jakby chłopak chciał wyłapać jakieś dźwięki. Miał na sobie białą koszulkę oraz luźne dresy i jak Park zdążył zauważyć, z jego lędźwi wystawał prosty, wykręcony w piorun ogon. Uśmiechnął się do stworzenia, a ten niepewnie podniósł się i ruszył w jego kierunku. Usiadł przed szybą, zaczynając się uważnie przyglądać gościowi. Dopiero teraz rudowłosy mógł zauważyć te przestraszone, ale zaciekawione brązowe oczy, które od czasu do czasu mieniły się złotym połyskiem. To dodawało jeszcze większego uroku, jak i tajemniczości szatynowi, podobnie jak delikatne wąsy wystające z jego policzków czy zgrabny, malutki nosek.
Patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę, ale Jimin wiedział, że zaraz znajdą się przy nim jego znajomi. Nie mylił się. Po chwili usłyszał rozbawione krzyki, a potem błysk aparatu. Dziewczyna zaczęła przedrzeźniać chłopaka w celi, wykonując głupie miny i mówiąc niezbyt przyzwoite czy przyjazne rzeczy. Następstwem tego było odsunięcie się ognoniastego, który powrócił na swoje miejsce, tym razem jednak przodem do szyby. Poruszył gniewnie wargami, jakby warczał pod nosem, a dookoła niego pojawiło się kilka żółtych, mieniących się przez ułamek sekundy krzywych linii. Wyglądało to jak spięcia elektryczne, na co rudowłosy chłopak zmarszczył brwi. Wyczuł, że pomimo niewinnego wyglądu, osobnik wcale może taki nie być. Powinien się przestraszyć i odejść od klatki, trzymając się swojego pierwotnego planu, na jak najszybsze opuszczenie tego miejsca. Teraz jednak z jakiegoś powodu nie mógł. Wciąż uważnie przyglądał się szatynowi, który chyba powoli zaczynał się uspokajać, bo jego rysy twarzy stały się łagodniejsze, a także zniknęły iskry.
- Co za potwór - powiedziała dziewczyna, mlaszcząc po tym w zniesmaczeniu.
- Sama jesteś potworem - prychnął Jimin, ostatecznie odchodząc od klatki. Miał dosyć bycia tutaj, miał dosyć irytującego zachowania przyjaciółki.
- Oh, Jim.. Co się ugryzło? - spytała, podchodząc do niego i obejmując ramieniem.
Ten tylko warknął, strzepując jej rękę z siebie. Zerknął jeszcze na znudzonego Yoongiego, który niezaciekawionym wzrokiem oglądał każdego człowieka w klatce. Jak widać, żadne go na tyle nie zainteresowało, by pokazać jakikolwiek entuzjazm. Może to i dobrze?
- Mam dosyć, idę do domu - oznajmił i jak najszybszym krokiem udał się w kierunku własnego domu.
Chłopak narzucił kaptur na głowę i wszedł do wielkiego budynku. Ignorował śmiechy, krzyki mutantów i nawoływanie sprzedawców figurek z ich podobiznami. Dla niego liczyło się tylko to, by dostać się pod jedną z cel i zobaczyć tego jednego chłopaka. Jimin sam nie wiedział, kiedy zaczął regularnie przychodzić w to miejsce. Trzy razy w tygodniu poświęcał kilka godzin by stać i nawiązywać kontakt wrodzony z Jungkookiem - bynajmniej taka plakietka wisiała nad jego "pokojem". Można by rzec, że takie spotkania były rytuałem dla Parka. Nic nie stało mu na przeszkodzie, by tu się znaleźć. Zawsze przychodził.
Po pięciu minutach stanął w swoim ulubionym miejscu. Uniósł spojrzenie na szybę, chowając dłonie do kieszeni. Jung siedział na środku pokoju, a dookoła niego unosiły się poszarpane kartki papierów z książek. Podtrzymywały je małe, żółtawe, jarzące się iskry, co u rudowłosego wywołało delikatny uśmiech. Z obserwacji wywnioskował, że szatyn miał charakter i zdecydowanie nie lubił dopasowywać się do panujących zasad, co niestety było widoczne na jego odsłoniętej skórze, szczególnie rano. Kook wpatrywał się w dzieci ze złością. Te wytykały do niego język, krzyczały. Dla zwykłych ludzi niemożliwym byłoby słyszeć tego, jednak po minie chłopaka w klatce, wywnioskował, że mutanci mają bardzo wyostrzony słuch. Takie głośne zachowanie musiało być irytujące. I gdy jedno dziecko nazwało szatyna "głupim zwierzątkiem", stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Chłopak wstał, a rysy jego twarzy okropnie wyostrzyły się. Zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy przybrały ciemnozłoty kolor, tak świecący jakby miało się do czynienia z ogniem. Lampa, która wisiała na suficie w celi, roztrzaskała się, a sekundę później w jedną ze ścian uderzył piorun, smoląc ją. Nie minęła sekunda, a kolejna ściana została uderzona. Dzieci wraz z rodzicami odsunęli się przestraszeni, ale nie Jimin. On stał i obserwował. Dopiero gdy piorun uderzył w szybę, wywołując tym potworny huk, odsunął się o kilka kroków w tył. Kilka osób wrzasnęło, a osoby, które oglądały i irytowały mutanta, przewróciły się na podłogę.
Nie trzeba było długo czekać na reakcje personelu. Podbiegli do poszkodowanych, a także ukryte, niewidoczne drzwi do klatki Jungkooka, otworzyły się. Stanął w nich chłopak z pistoletem. Nie zawahał się. Po prostu wystrzelił dwa razy; raz w plecy mutanta, drugi raz w jego klatkę piersiową, gdy ten się obrócił. Nie trzeba było długo czekać, chłopak padł na podłogę, a jednie jarzące się iskry dookoła jego ciała podpowiadały, że osoba jeszcze żyje.
Jimin czekał. Cierpliwie czekał. Od momentu wyniesienia nieprzytomnego szatyna, stał naprzeciwko klatki, opierając się o barierkę. Wpatrywał się tępo w ciemną szybę z napisem; "Zwierzę przebywa na badaniach." Był zły, ba! Wściekły! Nie mógł jednak tego w żaden sposób pokazać. Nikt by go nie poparł, nie zrozumiał. Denerwujące.
Odepchnął się od barierki w momencie, gdy napis znikł, a światło ponownie się zapaliło. Pomieszczenie było nieskazitelnie białe. Zero szkła, zero kartek, brak osmolonych ścian. Jedynie, co świadczyło o porannym incydencie to kilka rys na szybie, które dało się zobaczyć po dokładnym przyjrzeniu, jak i ciało Jungkooka. Siedział na swoim legowisku, wpatrzony tępo w materace. Jego skóra była przerażająco blada, przez co bardziej oznaczały się na niej blizny. Park zauważył dodatkową na szyi. Zapewne po środku uspokajającym, podanym w bolesny sposób. Mógł się tylko domyślać, co działo się po zabraniu tego biednego chłopaka, ale żadna z wizji nie była delikatna. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Jak można traktować tak drugiego człowieka?!
Kook delikatnie się poruszył, a na jego twarzy widoczny był grymas bólu. To sprawiło, że rudowłosy poczuł ukłucie w sercu. Nie mógł nic zrobić, tylko się patrzeć, jak to biedactwo cierpi, a świadomość, że każdy mutant przechodzi podobne katusze jeszcze bardziej go zasmucała. Jung wyglądał jakby jego ciało utrzymywało się tylko dzięki jego silnej woli, ale mimo to, po zobaczeniu Jimina, zaczął powolnie iść na czworaka w jego kierunku. Finalnie usiadł na przeciwko, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Tak siedzieli przez kilkanaście długich minut, aż szatyn delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął rękę do szyby, zachowując jednak odpowiednią odległość, by nie zostać porażonym przez pole siłowe. Park otworzył szerzej oczy. Był zdziwiony takim gestem, ale jednocześnie sprawiło, że poczuł się niewyobrażalnie szczęśliwy. Podniósł swoją dłoń, przykładając ją do dzielącej ich powierzchni, odwzajemniając uśmiech.
Park nie liczył ile to trwało, czemu, po prostu tak stał i wpatrywał się w ślicznego, nie, przystojnego chłopaka. Dopiero kiedy ten niespodziewanie przeniósł wzrok na coś za nim i uciekł, Jimin wrócił do świata żywych. Rozejrzał się na boki i zauważył zmierzającego w jego kierunku mężczyznę w białym kitlu z papierami pod pachą. Przystanął przy nastolatku, zerkając na niego z niedowierzaniem, a potem na mutanta i jeszcze na Parka, i tak kilkanaście razy.
- Jak ty...? - wykrztusił z siebie w końcu, marszcząc brwi. Jimin w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co skłoniło mutanta do takiego bliskiego kontaktu. Nie umiał przed sobą tego wytłumaczyć, a co dopiero przez kimś innym. - To trudny przypadek, nikomu nie dał się do siebie zbliżyć, zawsze reagował agresją - wytłumaczył mężczyzna.
- Dziwi się pan? Jest zamknięty w klatce, obcy ludzie oglądają go przez osiemnaście godzin, w dodatku jest traktowany jak zabawka. - Nie przeniósł na rozmówce spojrzenia. Wiedział, że za takie słowa może zostać zganiony i wyproszony, ale ten gest sprawił, że nie chciał dłużej ukrywać swojego zdania przed innymi. - Zapewne każdy z nas tak by się zachowywał - dodał ciszej, dalej obserwując Jungkooka, który ponownie skulił się w kłębek na swoim legowisku.
- Co za potwór - powiedziała dziewczyna, mlaszcząc po tym w zniesmaczeniu.
- Sama jesteś potworem - prychnął Jimin, ostatecznie odchodząc od klatki. Miał dosyć bycia tutaj, miał dosyć irytującego zachowania przyjaciółki.
- Oh, Jim.. Co się ugryzło? - spytała, podchodząc do niego i obejmując ramieniem.
Ten tylko warknął, strzepując jej rękę z siebie. Zerknął jeszcze na znudzonego Yoongiego, który niezaciekawionym wzrokiem oglądał każdego człowieka w klatce. Jak widać, żadne go na tyle nie zainteresowało, by pokazać jakikolwiek entuzjazm. Może to i dobrze?
- Mam dosyć, idę do domu - oznajmił i jak najszybszym krokiem udał się w kierunku własnego domu.
◄►
Chłopak narzucił kaptur na głowę i wszedł do wielkiego budynku. Ignorował śmiechy, krzyki mutantów i nawoływanie sprzedawców figurek z ich podobiznami. Dla niego liczyło się tylko to, by dostać się pod jedną z cel i zobaczyć tego jednego chłopaka. Jimin sam nie wiedział, kiedy zaczął regularnie przychodzić w to miejsce. Trzy razy w tygodniu poświęcał kilka godzin by stać i nawiązywać kontakt wrodzony z Jungkookiem - bynajmniej taka plakietka wisiała nad jego "pokojem". Można by rzec, że takie spotkania były rytuałem dla Parka. Nic nie stało mu na przeszkodzie, by tu się znaleźć. Zawsze przychodził.
Po pięciu minutach stanął w swoim ulubionym miejscu. Uniósł spojrzenie na szybę, chowając dłonie do kieszeni. Jung siedział na środku pokoju, a dookoła niego unosiły się poszarpane kartki papierów z książek. Podtrzymywały je małe, żółtawe, jarzące się iskry, co u rudowłosego wywołało delikatny uśmiech. Z obserwacji wywnioskował, że szatyn miał charakter i zdecydowanie nie lubił dopasowywać się do panujących zasad, co niestety było widoczne na jego odsłoniętej skórze, szczególnie rano. Kook wpatrywał się w dzieci ze złością. Te wytykały do niego język, krzyczały. Dla zwykłych ludzi niemożliwym byłoby słyszeć tego, jednak po minie chłopaka w klatce, wywnioskował, że mutanci mają bardzo wyostrzony słuch. Takie głośne zachowanie musiało być irytujące. I gdy jedno dziecko nazwało szatyna "głupim zwierzątkiem", stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Chłopak wstał, a rysy jego twarzy okropnie wyostrzyły się. Zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy przybrały ciemnozłoty kolor, tak świecący jakby miało się do czynienia z ogniem. Lampa, która wisiała na suficie w celi, roztrzaskała się, a sekundę później w jedną ze ścian uderzył piorun, smoląc ją. Nie minęła sekunda, a kolejna ściana została uderzona. Dzieci wraz z rodzicami odsunęli się przestraszeni, ale nie Jimin. On stał i obserwował. Dopiero gdy piorun uderzył w szybę, wywołując tym potworny huk, odsunął się o kilka kroków w tył. Kilka osób wrzasnęło, a osoby, które oglądały i irytowały mutanta, przewróciły się na podłogę.
Nie trzeba było długo czekać na reakcje personelu. Podbiegli do poszkodowanych, a także ukryte, niewidoczne drzwi do klatki Jungkooka, otworzyły się. Stanął w nich chłopak z pistoletem. Nie zawahał się. Po prostu wystrzelił dwa razy; raz w plecy mutanta, drugi raz w jego klatkę piersiową, gdy ten się obrócił. Nie trzeba było długo czekać, chłopak padł na podłogę, a jednie jarzące się iskry dookoła jego ciała podpowiadały, że osoba jeszcze żyje.
Jimin czekał. Cierpliwie czekał. Od momentu wyniesienia nieprzytomnego szatyna, stał naprzeciwko klatki, opierając się o barierkę. Wpatrywał się tępo w ciemną szybę z napisem; "Zwierzę przebywa na badaniach." Był zły, ba! Wściekły! Nie mógł jednak tego w żaden sposób pokazać. Nikt by go nie poparł, nie zrozumiał. Denerwujące.
Odepchnął się od barierki w momencie, gdy napis znikł, a światło ponownie się zapaliło. Pomieszczenie było nieskazitelnie białe. Zero szkła, zero kartek, brak osmolonych ścian. Jedynie, co świadczyło o porannym incydencie to kilka rys na szybie, które dało się zobaczyć po dokładnym przyjrzeniu, jak i ciało Jungkooka. Siedział na swoim legowisku, wpatrzony tępo w materace. Jego skóra była przerażająco blada, przez co bardziej oznaczały się na niej blizny. Park zauważył dodatkową na szyi. Zapewne po środku uspokajającym, podanym w bolesny sposób. Mógł się tylko domyślać, co działo się po zabraniu tego biednego chłopaka, ale żadna z wizji nie była delikatna. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Jak można traktować tak drugiego człowieka?!
Kook delikatnie się poruszył, a na jego twarzy widoczny był grymas bólu. To sprawiło, że rudowłosy poczuł ukłucie w sercu. Nie mógł nic zrobić, tylko się patrzeć, jak to biedactwo cierpi, a świadomość, że każdy mutant przechodzi podobne katusze jeszcze bardziej go zasmucała. Jung wyglądał jakby jego ciało utrzymywało się tylko dzięki jego silnej woli, ale mimo to, po zobaczeniu Jimina, zaczął powolnie iść na czworaka w jego kierunku. Finalnie usiadł na przeciwko, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Tak siedzieli przez kilkanaście długich minut, aż szatyn delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął rękę do szyby, zachowując jednak odpowiednią odległość, by nie zostać porażonym przez pole siłowe. Park otworzył szerzej oczy. Był zdziwiony takim gestem, ale jednocześnie sprawiło, że poczuł się niewyobrażalnie szczęśliwy. Podniósł swoją dłoń, przykładając ją do dzielącej ich powierzchni, odwzajemniając uśmiech.
Park nie liczył ile to trwało, czemu, po prostu tak stał i wpatrywał się w ślicznego, nie, przystojnego chłopaka. Dopiero kiedy ten niespodziewanie przeniósł wzrok na coś za nim i uciekł, Jimin wrócił do świata żywych. Rozejrzał się na boki i zauważył zmierzającego w jego kierunku mężczyznę w białym kitlu z papierami pod pachą. Przystanął przy nastolatku, zerkając na niego z niedowierzaniem, a potem na mutanta i jeszcze na Parka, i tak kilkanaście razy.
- Jak ty...? - wykrztusił z siebie w końcu, marszcząc brwi. Jimin w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co skłoniło mutanta do takiego bliskiego kontaktu. Nie umiał przed sobą tego wytłumaczyć, a co dopiero przez kimś innym. - To trudny przypadek, nikomu nie dał się do siebie zbliżyć, zawsze reagował agresją - wytłumaczył mężczyzna.
- Dziwi się pan? Jest zamknięty w klatce, obcy ludzie oglądają go przez osiemnaście godzin, w dodatku jest traktowany jak zabawka. - Nie przeniósł na rozmówce spojrzenia. Wiedział, że za takie słowa może zostać zganiony i wyproszony, ale ten gest sprawił, że nie chciał dłużej ukrywać swojego zdania przed innymi. - Zapewne każdy z nas tak by się zachowywał - dodał ciszej, dalej obserwując Jungkooka, który ponownie skulił się w kłębek na swoim legowisku.
Mężczyzna kiwnął głową na znak, że rozumie i bez słowa zerknął na swoje notatki, nie oddalając się jednak.
- Ile masz lat? -spytał po chwili ciszy, na co Park zmarszczył nos.
- Dwadzieścia jeden - oparł, przenosząc na niego chłodne spojrzenie.
- Uczysz się w takim razie, tak? - Rudowłosy przytaknął. Nie miał pojęcia, do czego jego rozmówca zmierza. - Na jakim kierunku?
- Nie rozumiem, po co panu takie informacje.
Doktor uśmiechnął się pod nosem i zaczął notować na kartce. Oboje trwali w ciszy, a Jimin miał nadzieję, że mężczyzna w końcu pójdzie i zostawi go wraz z Jungkookiem. Może znowu udałoby się sprawić, by ten się tak bardzo zbliżył? Intrygował go ten chłopak, cholernie.
- Nie szukasz może pracy? - zagaił wyższy.
- Słucham? - Rudowłosy przeniósł na niego badawcze, niezrozumiale spojrzenie.
- Potrzebujemy kogoś, kto zajmie się tym okazem. - Wskazał palcem na Kooka, poprawiając potem swój kitel. - Nikt z naszego personelu nie chce się już tego podejmować, a o dziwo do ciebie się zbliżył. Oczywiście, możesz mi wierzyć na słowo, wynagrodzenia w naszym Instytucie Badań są bardzo zadowalające, niezależnie od stanowiska.
Jimin był w szoku. Tak po prostu proponują mu pracę? Czy to oznaczało, że szatyn jest na tyle specyficzny by przypiąć ich do muru? Spodobało mu się to, mógłby się zbliżyć do tego chłopaka. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, przenosząc wzrok na uwięzionego, a ten obu przyglądał się uważnie.
- Zgoda - oznajmił po chwili Jimin, ściskając rękę doktora.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie tajemniczy błysk w oku i szeroki uśmiech satysfakcji Junga, który wywołał w rudowłosym dziwny dreszcz. Jakby strach pomieszał się ekscytacją, a nawet i podnieceniem.
- Ile masz lat? -spytał po chwili ciszy, na co Park zmarszczył nos.
- Dwadzieścia jeden - oparł, przenosząc na niego chłodne spojrzenie.
- Uczysz się w takim razie, tak? - Rudowłosy przytaknął. Nie miał pojęcia, do czego jego rozmówca zmierza. - Na jakim kierunku?
- Nie rozumiem, po co panu takie informacje.
Doktor uśmiechnął się pod nosem i zaczął notować na kartce. Oboje trwali w ciszy, a Jimin miał nadzieję, że mężczyzna w końcu pójdzie i zostawi go wraz z Jungkookiem. Może znowu udałoby się sprawić, by ten się tak bardzo zbliżył? Intrygował go ten chłopak, cholernie.
- Nie szukasz może pracy? - zagaił wyższy.
- Słucham? - Rudowłosy przeniósł na niego badawcze, niezrozumiale spojrzenie.
- Potrzebujemy kogoś, kto zajmie się tym okazem. - Wskazał palcem na Kooka, poprawiając potem swój kitel. - Nikt z naszego personelu nie chce się już tego podejmować, a o dziwo do ciebie się zbliżył. Oczywiście, możesz mi wierzyć na słowo, wynagrodzenia w naszym Instytucie Badań są bardzo zadowalające, niezależnie od stanowiska.
Jimin był w szoku. Tak po prostu proponują mu pracę? Czy to oznaczało, że szatyn jest na tyle specyficzny by przypiąć ich do muru? Spodobało mu się to, mógłby się zbliżyć do tego chłopaka. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, przenosząc wzrok na uwięzionego, a ten obu przyglądał się uważnie.
- Zgoda - oznajmił po chwili Jimin, ściskając rękę doktora.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie tajemniczy błysk w oku i szeroki uśmiech satysfakcji Junga, który wywołał w rudowłosym dziwny dreszcz. Jakby strach pomieszał się ekscytacją, a nawet i podnieceniem.
To. Jest. Najlepszy. Jikook. W. MYM. ŻYCIU.
OdpowiedzUsuńKoniec komentarza.
♥♥♥
UsuńOh man holy shit! To jest tak zajebisty Jikook ze feelsy sie ze mnie wylewaja. Dziewczyno kiedy dodasz kolejny rozdzial? Oby szybko xd Weny :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :3
UsuńMam nadzieję, że w miarę szybko uda mi się napisać kontynuacje ^^
doczekałam się Jikooka :') <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńPika Pika? ^^ ❤
OdpowiedzUsuńhahah taaak :3 Postać, a raczej wygląd i umiejętności Ciasteczka to takie ludzkie Pikachu ♥
UsuńSksnzjsjzx.
OdpowiedzUsuńJikook. Genialny pomysł. Trzy słowa. Czekam na kontynuację.
Dziękuję :3 Kontynuacja powinna się niebawem pojawić~
UsuńMy heartu is... O my gawd my heartu is... BOŻE NA TYM BLOGU MACIE TAKIE GENIALNE POMYSŁY I TAK ZACNIE PISZECIE O PRZYSZŁOŚCI ASDFGHJKL (*_*)
OdpowiedzUsuńDobra, trochę me feelsy puściły, ale to było piękne! Z niecierpliwością czekam na więcej ^o^
Pozdrawiam i życzę weny!
Bardzo się cieszę, że podobają ci się nasze pomysły :3
UsuńDziękuję :3
Oooojjjjjeeeezzzuuu *-*
OdpowiedzUsuńTo jest genialne *-*
Ja już czekam na następny rozdział i szlag mnie trafi jak go nie dostane :33
Weny słoneczko^^
♥♥♥♥♥♥
Życzy AdisAdisss~^^
Cieszę się bardzo, że się podoba ^^
UsuńPostaram się go napisać jak najszybciej będę w stanie :3
Dziękuję! ♥
Ej no biedny Jungkooki ;; Dlaczego mi go krzywdzisz!? Tak nie można. Idź go ratuj Jimin!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pierwszy rozdział, czekam z niecierpliwością na następne ;* <3
DUŻO WENY!!!
*pochlipuje cicho w kącie*
OdpowiedzUsuńKiedy 2 czesc bo umieram? ;,;;
OdpowiedzUsuńkiedy druga czesc ;-; ???????????
OdpowiedzUsuń