piątek, 15 kwietnia 2016

Prrrrr! Nie tak szybko! cz. 1

Witajcie <3
To tydzień shotów co prawda, ale wiecie... Vkook to moje życie i nie mogłam tego zmieść w jednej historii. Więc będzie mini seria, okej? 
To dzieło jest dla mnie ważne, bo chce połączyć w nim dwie rzeczy: mój głupi humor oraz wielki romantyzm. I mi się uda *trzymajcie kciuki*. 
Historia opiera się na moich przeżyciach, gdy jeździłam Konno, oraz bajki "H2O wystarczy kropla" *Nie, nikt tu nie będzie syrenką i tak, oglądam bajki, BO MOGĘ!*. 

Kocham was i zapraszam do czytania! 

~GinGin

Pairing: Vkook, Taekook ( nie wnikam) 
Gatunek: Może brzmi filmowo, ale Komedia Romantyczna oddaje ten klimat. 
Uwagi: Zboczone żarty od czasu do czasu, a tak to spoko XD 




-  Och, Yona… - Mężczyzna stanął naprzeciwko swojej ukochanej i ucałował jej policzek - Będę za tobą bardzo tęsknić.
-  Nie zostawiaj mnie… Proszę! – Po policzkach kobiety zaczęły spływać łzy – Nie dam sobie bez ciebie rady, Fun.
Wojownik poprawił swój kołczan na plecach i ujął dłoń księżniczki, jak najdelikatniej tylko potrafił.
- Przykro mi – Nachylił się, by lekko musnąć jej różowe wargi - Ale twoja rodzina wybrała ci już męża. Jak widać, nasze ścieżki nie mogą być wspólną drogą.
***
-CIĘCIE! – wrzasnął reżyser.
Po chwili, obok Taehyunga i Sue znaleźli się charakteryzatorzy, fryzjerzy i styliści, którzy w mgnieniu oka zaczęli poprawiać w ich wyglądzie wszystko, co zostało naruszone podczas tej sceny. Miało być idealne - żaden kosmyk nie mógł odstawać, żadna część skóry nie miała prawa się świecić.
Starszy, siwy mężczyzna w garniturze wstał z drewnianego krzesła, z napisem „dyrektor” i podszedł do aktorów.
- Było nieźle, ale widzę, że nie czujecie tej sytuacji – powiedział i zaczął gestykulować, by lepiej zrozumieli to, co chce im przekazać. – Sue, Yona to zakochana po uszy dziewczyna, która właśnie żegna się ze swoją miłością życia. Musisz dać tej postaci więcej ekspresji, więcej żalu! Ona jest zrozpaczona, a ty pokazujesz takie emocje, jakby była w markecie i kupowała pralkę! No tak nie można! –  Mężczyzna upił łyk wody i dokładnie wypłukał usta. Dziewczyna przewróciła oczami, słysząc uwagi reżysera, ale powstrzymała się od zbędnego komentarza. Starzec spojrzał na drugiego aktora i dodał już nieco ciszej. - Taehyung, Fun właśnie zostawia swoją wybrankę życia… Czy mógłbyś nie patrzeć się na Yonę tak, jakbyś chciał ją rzucić na pożarcie wilkom? Proszę? – spytał sarkastycznie i odszedł, by znów zająć swoje miejsce na krześle.
Brunetka spojrzała na swojego „kolegę” z pracy i powiedziała z przekąsem:
- Słuchaj, czy mógłbyś się bardziej postarać? Kręcimy tę scenę już dwudziesty raz. Nie chce mi się, tak długo na ciebie gapić i udawać, że cię lubię, gnojku.
- Byłoby łatwiej,  gdybyś była dla mnie miła albo chociaż ładna. A ty ani jedno, ani drugie. Jakim cudem grasz księżniczkę, to ja nigdy nie zrozumiem.  – Tae poprawił swoją tradycyjną czapkę i rzucił Sue zimne spojrzenie. Za każdym razem, gdy miał z nią do czynienia, zastanawiał się, jak bardzo jej nienawidzi. A nienawidził jej bardzo, do tego  stopnia, że samo słowo „nienawiść” nie wystarczało i trzeba byłoby wymyślić jakieś nowe, które w pełni oddawałoby jego niechęć, obrzydzenie,  pogardę do tej głupiej, jak zwykł mawiać, suki.
- Och… Jak cię naprowadzić…?  Wrodzony talent, Taehyung! Wiem, że nie doświadczyłeś, spokojnie - odpowiedziała złośliwie i poprawiła swoje czarne kosmyki.
- Twój talent nazywa się: łapówka czy danie dupy?
Tae bardzo chętnie pociągnąłby tę cudowną i jakże konstruktywną wymianę zdań, gdyby nie przerwał mu jeden z asystentów reżysera.
Niski i mocno zgarbiony mężczyzna, poprawił nerwowo swoją żółtą w niebieskie grochy muszkę. Większość personelu bała się Taehyunga. Był młody w tym fachu, ale zdążył grać już w najlepszych trzech dramach dwóch ostatnich lat, pięciu najdroższych filmach i dwóch amerykańskich produkcjach, przez co był szalenie popularny i bogaty.
I wszyscy musieli się z nim liczyć, a to nie należało do łatwych zadań.
V ( tak zwykł się nazywać, ponieważ od dziecka mówiono mu, że jest zwycięzcą), był okropnie kapryśny, zadufany w sobie , narcystyczny i miał okropne wahania nastrojów. Nic dziwnego, skoro całe dzieciństwo spędził na słuchaniu o tym, jaki jest wspaniały, cudowny i mądry. Jego matka od  zawsze pokładała nadzieję, że jej syn zostanie sławnym aktorem. Kobieta jednak na samych nadziejach nie miała zamiaru kończyć, więc Taehyung już w wieku pięciu lat, zaczął uczęszczać na dodatkowe zajęcia z aktorstwa i śpiewania (taki plan B, gdyby jednak nie wypaliłoby z aktorstwem.) Chłopak był utalentowany, często to słyszał. W wieku piętnastu lat grał już sztuki w najlepszym teatrze w Seulu, a teraz mając dziewiętnaście, był najbardziej popularnym aktorem w kraju. Co gorsza, miał tego świadomość i nie bał się tego wykorzystywać. Wręcz robił to z premedytacją.
Tak było i w tym przypadku. Asystent reżysera stał przed nim i lekko drżał, a Taehyung  zamiast posłać mu uspokajający uśmiech, posłał mu mordercze spojrzenie.
- P-panie Kim.. J-j-ja przepraszam, że przeszkadzam, ale… Ale…- Mężczyzna ponownie poprawił muszkę, nawet nie mając odwagi, by spojrzeć w oczy rozmówcy.
-Skoro wiesz, że przeszkadzasz, to po prostu tego nie rób – warknął V i ruchem ręki odprawił ostatnią stylistkę, która właśnie skończyła poprawiać mu włosy.
-A może trochę grzeczniej! – Sue walnęła Kima w ramię, by dać mu do zrozumienia, że przy damach nie wypada się tak zachowywać.
Szkoda tylko, że Tae nie był dżentelmenem. I nie miał zamiaru być. Nawet grać takowej roli nie miał zamiaru. Przynajmniej nie przed głupim asystentem, co najwyżej przed reżyserem lub producentem.
-A może, ty byś się zajęła porządnym wypchnięciem cycków?!- brunetka miała ochotę walnąć  w ten głupi uśmieszek, jaki teraz towarzyszył chłopakowi – Ja tym razem serio.
Dziewczyna spojrzała na swój dekolt i przewróciła oczami. Obróciła się plecami do mężczyzn i zaczęła grzebać w staniku, by poprawić silikonowe wypełniacze.
- No, co mi chciałeś powiedzieć? – ponaglił asystenta, bo nienawidził marnować czasu.
-T-tak…- Mężczyzna poprawił okulary i w końcu udało mu się wydukać - Bo, w dramie jest wiele scen, gdzie jeździ się konno i reżyser zapisał pana na lekcję… J-jazdy konnej.
-Co?!
***
Taehyung wiedział, że swoim nowiutkim, pięknym, białym, sportowym wozem, powinien pojechać gdzieś, gdzie te auto będzie pasowało do otoczenia. Na przykład do teatru, na jakiś pokaz mody, do najlepszego klubu w mieście, na bankiet albo po prostu na autostradę, żeby sprawdzić, ile jego cudo potrafi wyciągnąć. A gdzie jechał? Do stadniny konnej! KONNEJ! Żeby to była, chociaż jakaś elegancka stajnia. Jakiś piękny pawilon, szlachetne, białe konie z czarnymi grzywami, na których znajdowałyby się siodła wysadzone diamentami, a na tych siodłach jeźdźcy ubrani w dopasowane, aksamitne marynarki. Ale nie! Tae właśnie parkował swoje auto na najzwyczajniejszym kawałku betonu, przed nim znajdował się ogromny, drewniany budynek, a obok takowego budynku, V mógł dostrzec duży, trawiasty padok. Wysiadł z samochodu i rozejrzał się. Parę koni pasło się na dworze, nie zwracając na nic innego uwagi, jak tylko na swoich boksach z jedzeniem.
Taehyung zamknął i zabezpieczył auto, i niepewnie ruszył w kierunku metalowej bramy. Dochodząc do niej, na dzień dobry poczuł ten okropny smród zwierząt, kupy i innych wiejskich obrzydliwości. Westchnął i otworzył bramę, niepewnie idąc przed siebie. Było bardzo cicho i ciepło. Idealny dzień na wylegiwanie się na plaży, z drogim drinkiem w ręce i poczytanie nowego scenariusza, a on musiał tu być i obijać swoje cudowne pośladki, na jakiejś taniej kobyle!
Żeby chociaż mógł sobie popatrzeć na coś interesującego. Na przykład na jakiś fajnych jeźdźców? W sumie to mogłoby być nawet podniecające. Paru przystojnych, ładnych mężczyzn, poruszających biodrami energicznie, by popędzić konia pod sobą…V jednak wiedział, że nie ma na co liczyć, a nawet gdyby liczył, to właśnie zostałby sprowadzony na ziemię, gdyż zauważył starego, brzydkiego, nieelegancko ubranego faceta, siedzącego na betonowych schodach.
- Dzień dobry! – Starszy mężczyzna wstał i zdjął swoją granatową czapkę z daszkiem, kłaniając się uprzejmie. Tae niechętnie podał mu rękę, ściskając delikatnie jego spoconą dłoń. Przeklnął w myślach na reżysera, który napisał scenariusz ze scenami, gdzie jeździ się na koniu. On naprawdę miał teraz lepsze rzeczy do roboty- Pan Kim Taehyung, tak?
-Tak. – No co? Odpowiedział, to i tak był już jego szczyt możliwości!
- Jestem Lee! Miło mi poznać! – Grubas poklepał V po ramieniu, na co tamten chrząknął znacząco.
-Czy moglibyśmy już zacząć? Trochę mi się spieszy – powiedział chłodno, po czym przeczesał palcami swoje miękkie i jasne włosy.
- Och, ta! Ale pan chce w takich ciuchach jeździć? Panie, panu się to zniszczy, a to pewnie drogie! Pan się przebierze!
- Mi one pasują. Czy możemy już zaczynać? – Miał w dupie, że jest niegrzeczny. Uwaga mężczyzny o ciuchach nie była na miejscu więc i on mógł nie być.
- No skoro drogi pan chce, to pewnie. Zawołam tylko pana nauczyciela.
- Jak to? To nie pan będzie, mnie uczył?- spytał, marszcząc brwi. Rozejrzał się jeszcze raz, ale nikogo nie dostrzegł. Chyba, że to konie będą go uczyć, zapewne nie zauważyłby różnicy.
- Ja? Panie, co pan? Ja w tym wieku, to co najwyżej mogę sobie na kucykach pojeździć. – Starszy zaśmiał się, dopiero po chwili dodając - Mój siostrzeniec będzie pana uczył.
Taehyung tylko kiwnął głową, bo było mu wszystko jedno.
Mężczyzna rozkraczył nogi i zbliżył swoje dłonie do ust, formując z nich okrąg.
- JUUUUNNNNNNGGGGGKOOOOOOOOOOOKKKKKKKK! – wrzasnął na całe gardło, melodyjnym głosem, zwracając uwagę wszystkich koni oraz zyskując niezadowoloną minę Tae.
Chłopak rozejrzał się dokładnie, aż nagle usłyszał dźwięk kopyt, uderzających o podłoże. Obrócił się i dostrzegł… Na jego autko mógłby przysiąc, że najpiękniejszy widok w swoim życiu. Oczom Kima ukazał się śliczny, czarny jak smoła koń z cudowną, długą grzywą tego samego koloru. Na jego grzebiecie jechał jeździec, który poruszał mocno, ale powoli biodrami, by popędzić konia do szybszego tempa. Miał poprzecierane dżinsy, zapięte skórzanym, brązowym pasem z dużą, srebrną klamrą na biodrach. Był ubrany w koszulę, w czarno-zieloną kratkę, która nie zasłaniała nawet połowy jego klatki piersiowej, przez co V mógł podziwiać seksowne, lekko spocone i idealnie wyrzeźbione ciało. Jeździec trzymał jedną ręką wodze, a drugą swój kowbojski kapelusz.
Taehyung zagryzł swoją pełną wargę. Teraz już wcale nie żałował, że tutaj przyjechał.
Czarny koń zatrzymał się dwa metry przed nim i poruszył mocno swoją głową w dół. Mężczyzna, który na nim jechał, poklepał zwierze po długiej szyi i zszedł z siodła.
-Dobrze, Hopi! Grzeczny konik. – Śliczny kowboj ucałował konia w pyszczek i pogłaskał go z czułością po dużym nosie.
Tae nie marnował czasu i od razu zlustrował twarz jeźdźca. To było zdecydowanym przegięciem, być tak idealnym. Chłopak miał ciemne oczy i perfekcyjnie gładką skórę. Różowe, ładne usta oraz, gdy zdjął już kapelusz i położył go na siodle, dobrze uczesane, brązowe, lśniące włosy.
- Jungkookie, to jest pan Kim Taehyung. Będziesz go uczył jazdy konnej, do tej dramy, o której ci ostatnio opowiadałem.  – Grubas podszedł do Kooka i poklepał go po ramieniu. – Wezmę Hoseoka, ty zajmij się gościem. - Starszy złapał za wodze zwierzęcia i zaczął prowadzić go w stronę dużych, drewnianych drzwi budynku. Otworzył je na oścież i podstawił cegłę, by się nie zamknęły, po chwili znikając z koniem w stajni.
- Cześć, jestem Jeon Jungkook, będę cię uczył. – Chłopak uśmiechnął się promiennie, pokazując rząd białych zębów i podając rękę aktorowi.
A Kim nie wiedział. Nie wiedział, czy powinien teraz udawać seksownego, czy słodkiego, czy trudnego do zdobycia, czy może lepiej łatwego? Zdecydowanie chciał zrobić dobre, pierwsze wrażenie na tym przystojniaku. Musiał zrobić! Ten mężczyzna, był jego chodzącym ideałem! Seksowny, męski, przystojny i rany, jak on ujeżdżał tego konia! Taehyung nie miał kontroli  nad swoimi brudnymi myślami, ale nie miał do siebie też  o to żalu. Bo który zdeklarowany gej, nie wyobrażałby sobie, jak taki Jeon Jungkook zamiast konia, ujeżdżałby jego spragnione ciało? ŻADEN! Przynajmniej żaden z takim libido, jakie ma V.
Kim niepewnie uścisnął silną dłoń Jeona, lekko się przy tym rumieniąc.
- Kim Taehyung, miło mi…- mruknął cicho, nadal nie mając planu, jak  tu zacząć działać.
- Mi też! – szatyn znów uniósł szeroko kąciki ust i poprawił swoje niesforne kosmyki - Siedziałeś już kiedyś na koniu?
Tae zagryzł mocno wargę i zadrżał na tak bezpośrednie pytanie.
- Yhym…- zakrył swoją twarz dłońmi, bo nie sądził, że jego myśli tak szybko zostaną zdemaskowane!
Na co dzień był pewny siebie i arogancki, miał tego świadomość i jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Teraz by się wręcz przydało, ale nie! Bo po co?! Jego życie uwielbiało sobie stroić z niego żarty, więc teraz postanowiło mu odebrać jakąkolwiek pewność, do czegokolwiek.
- A na jakim? – Jungkook podszedł do rozmówcy, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Te oczy…
Taehyung jeszcze bardziej poczerwieniał i miał ochotę uciec. Czemu Jeon musiał podejść do niego tak bezczelnie bezpośrednio?
-Y-yoongi i J-j-jin…- wydukał.
- Och, ale fajnie! A jakie to były rasy?
Tae zmarszczył brwi na to pytanie. Zastanowił się nad odpowiedzią i już miał wyjaśniać, że siedział tylko na Koreańczykach… Gdy przypomniał sobie, gdzie jest! To była wina Jungkooka, okej? Nie ważne, że znajdowali się w stajni i Kookie miał go uczyć jazdy konnej, to nie istotne! To on nie miał porządnie zapiętej koszuli i to on emanował samczymi i seksownymi feromonami nawet z daleka! To przez niego V się pomylił!
- Och, to były zwykłe kucyki – wyjaśnił i co gorsza… On nawet nie skłamał.
- O, to jednak małe doświadczenie! Ale spokojnie, duże konie są jak kucyki, tylko troszkę dłuższe. Na pewno szybko się wszystkiego nauczysz. – Jeon oblizał swoje usta, na co Tae wydał z siebie ledwo słyszalny jęk. Szatyn kiwnął głową i zaczął iść w kierunku, gdzie wcześniej zniknął grubas z koniem.
Taehyung od razu pobiegł za nim, po chwili zrównując z nim krok.
Weszli do stajni. W środku było przyjemnie chłodno i aktualnie pusto, bo wszystkie konie znajdowały się na padoku. Szli tak chwilę, aż Kook  zatrzymał się przy metalowych drzwiach i otworzył je, wpuszczając gościa pierwszego.
Zapalił światło, a oczom V ukazało się wiele kuferków z narzędziami, różnych siodeł, czapraków, koców, kolorowych lin i kantarów. Pomieszczenie do wielkich nie należało, przez co Jeon stał bardzo blisko Taehyunga, wywołując u niego przyjemne dreszcze i jeszcze więcej brudnych myśli.
- Zaczniemy najpierw od wyczyszczenia konia i przygotowania go do jazdy. Na początek dam ci prostego i miłego konia, Lunę. Bardzo fajna dla początkujących.  Musimy wziąć jej kuferek, uzdę, czaprak, linę i siodło... – Chłopak pokazywał na każdą rzecz z osobna palcem, upewniając się, że aktor nadąża nad jego instrukcjami. Ten jednak tylko udawał zainteresowanego, gdyż właśnie obmyślał plan zdobycia, tego jakże pięknego ciała. Gdy Jungkook wspomniał o siodle, Tae wpadł może i na głupi, ale na pewno efektowny pomysł.
- Och, tak? Siodło powiadasz? – Kim uśmiechnął się i pewnie podszedł do powieszonego na drewnianym trzonie siodła, z napisem „Luna” na przedniej jego części. Kookie był silny i pewnie leciał na zaradnych chłopców, ( V nawet nie pomyślał, że szatyn może być hetero… O nie… Nie dopuszczał do siebie tak plugawej myśli) więc postanowił takiego poudawać. W końcu był aktorem, a sprzęt na ciężki nie wyglądał, żaden problem dla niego.
Szybko złapał siodło obiema rękami i uniósł je energicznie, od razu się przewracając. Przeliczył się. Siodło ważyło tonę. I dosłownie zwaliło go z nóg, przez co obił się o brudną, betonową podłogę, jęcząc żałośnie. Jungkook pierw parsknął śmiechem, a potem złapał Kima za ramię i pomógł wstać.
-Zbyt się zamachnąłem, to dlatego… - burknął V, nie chcąc się przyznać, że jest zbyt słaby, by je unieść.
- Tak, tak.- Jeon otrzepał gościa z kurzu i ujął siodło Luny, szybko zakładając je sobie na ramie. W jego wykonaniu, wyglądało to co najmniej dobrze. Chłopak uniósł sprzęt, jakby to gówno ważyło tyle, co pióro ptaka! Co on jest jakimś super bohaterem?!  Mógłby być, gdyby Tae był niewiastą, którą miałby uratować…
Szatyn podszedł do kuferka i wziął go  w drugą dłoń.
-Weź proszę czaprak i uzdę, czekam na zewnątrz. – Znów uśmiechnął się w ten zniewalający sposób.
A TaeHyung w tym momencie sobie coś postanowił.

Choćby miał skonać, zdobędzie Jeona Jungkooka.


8 komentarzy:

  1. To chyba jeden z moich ulubionych VKooków! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. JUŻ KONIEC? Ja tu widze kolejny za 5 minut, hSDBHSBFAHSBF. No nie, to było epickie i już mam brudne myśli, a tu koniec ;____; Kocham Vkooki z JK na górze omg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać jak najszybciej!
      Miałaś brudne myśli? Mmm efekt zamierzony :D
      W moich Vkookach, tylko JK na górze ;p
      Dziękuje!

      Usuń
  3. Witom! :3
    Ale mi się podobało! Lubię właśnie takie opowiadanka, humor musi być. Ale śmiechem zawyłam, gdy przeczytałam, że koń ma na imię Hopi xD Toż to było genialne! I brudne myśli też miałam tak w ogóle xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miałaś brudne myśli, to dobrze złapałaś klimat <3 Dumna ja!
      Taki ukryty Vhope i Jungkope ;ppppppp<3
      Dziękuje bardzo!

      Usuń
  4. Przyznam się, że chyba nigdy żadne ff mnie nie rozśmieszyło o ile mnie pamięć nie myli. Ani takie, które były stworzone w celach humorystycznych, ani takie, że tak powiem.. śmieszne w swojej głupocie. Kurcze, a tobie się znowu udało sprawić, że na nowo odkrywam siebie, haha. Musiałam robić sobie przerwy w czasie czytania by się pośmiać (pewnie to też po części zasługa mojego dzisiejszego humoru ^^) Czułam klimat tego opowiadania już na samym początku i tak samo główną postać. Obiecałam sobie, że nie przeczytam pierwszej części dopóki nie wyjdą wszystkie, bo znowu będę smutna z każdym kończącym się rozdziałem, nienawidzę tego uczycia. Poczułam dzisiaj wewnętrzną potrzebę przeczytania tego no i stało się. Teraz pozostało mi tylko proszenie o szybciutkie dodanie kolejnej części (´∀`)♡. Coraz bardziej podoba mi się twoja twórczość i wyobraźnia.. błagam, powiedz, że ona nie ma limitu i się nie wyczerpię.

    Mam nadzieję, że tobie sprawia tyle samo radości pisanie jak mi czytanie, haha.。o♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 <3
      Moje serduszko urosło.
      Ja po prostu uwielbiam rozśmieszać ludzi, to taki mój cel w życiu, więc czuję się teraz cudownie!!!
      Bardzo lubię pisać ^^ Może nie robię tego jakoś wybitnie dobrze, ale staram się ;p
      Czy moja wyobraźnia ma limit? Nie ;p Ma zawiasy, na przykład jak mam policzyć jakiś kąt w środku stożka O.O Nagle moja wyobraźnia jest zbyt mała XDD
      Dziękuje bardzo za komentarz!
      A tak wgl to kolejny rozdział już niedługo ;p

      Usuń