No hej...
To tak.
Pogardzam sobą XD
Ale kochajcie mnie, okej? Kochajcie.
Po prostu, niech ta miłość będzie czysta i SILNA.
A teraz możecie przeczytać.
~GinGin
Pairing: TaeGi
Gatunek: Hmmm... Nie wiem. Ale nic, przez co będziecie płakać.
Uwagi: Giltine to litewska bogini śmierci, a Hades to grecki bóg śmierci.
Diabeł mieszał wrzący olej w kotle, klnąc pod nosem. Nie mógł uwierzyć, że ma takie biliardy dusz pod sobą, a i tak nie ma kogo obarczyć, tą jakże nudną robotą.
Starał się nie myśleć o tym, jak monotonna jest to czynność.
Wyobrażał sobie, że nie miesza oleju, a wielki ocean, powodując tym miliony wypadków statków i łodzi. Ogromne ilości ludzi, topiących się w zastraszającym
tempie, śmierć, śmierć, wszędzie śmierć…
- HAHAHAHAHHA GIŃCIE MAŁE, PLUGAWE ISTOTY, GIŃCIE!!!! – Diabeł wyjął chochlę z
kotła i zaczął nią wymachiwać na wszystkie strony, całkowicie pochłonięty
swoimi pięknymi wizjami. – CHODŹCIE DO TATUSIA! HAHHAHAHAHAHHAHAHA!!!!
- Tobie już doszczętnie odbiło.
Belzebub usłyszał spokojny i pełen pogardy głos za placami.
Obrócił się szybko i dostrzegł postać, siedzącą na jednym z kamiennych foteli. Była ubrany tak, jak zawsze. Miała na sobie czarny kostium i w
tym samym kolorze narzutę z kapturem.
- Witaj, Suga – odparł z uśmiechem. Wrzucił chochlę z
powrotem do kotła i lekko przeczesał swoje czerwone kłaki pomiędzy rogami.
Podszedł do Yoongiego i usiadł naprzeciwko, udając, że
zdarzenie sprzed chwili było tylko jego wytworem wyobraźni i wcale mu nie
odbiło.
- Prosiłem, byś w pracy mówił do mnie „Śmierć”. Tak trudno
zapamiętać? - Suga spojrzał na swojego
rozmówcę ze złością.
- Przepraszam, przepraszam, mówiłeś. – Diabeł wydął swoją
ogromną, czarną wargę, by pokazać, jak jest mu przykro.
Yoongi pokiwał głową z niedowierzaniem i wyjął z dużej
kieszeni zrolowany papier. Podał go piekielnej istocie, cały czas mając
beznamiętny wyraz twarzy. Diabeł podziwiał śmierć. Sam był zły do szpiku kości, ale
nigdy nie potrafił patrzeć na nikogo z taką dozą pogardy jak Min.
Przypomniał sobie jak go wybrali. Wszystkie dusze po śmierci bowiem trafią do poczekalni, gdzie ktoś mądry musi ich osądzić i odprawić albo
do niebiańskiego raju, albo do piekła. Przez wieki zajmowali się tym aniołowie
i małe diabełki. Pracy jednak jak i grzeszników przybywało, osądy stawały się
coraz trudniejsze do rozstrzygnięcie, ponieważ świat, problemy i motywy popełnianych grzechów przez
ludzi były bardziej nowoczesne i skomplikowane.
Trzeba było coś z tym fantem zrobić, w końcu nie mogli
losować, która dusza gdzie trafi ( Mimo, że diabeł bardzo chciał wprowadzić
takową metodę). Pewnego dnia Król Niebios i Piekieł spotkali się, wybierając
najmądrzejszą, najsprawiedliwszą, ale i najbardziej splugawioną duszę z poczekalni i zaproponowali jej pracę sędzi.
Duszą tą był Min Yoongi, z tak zawiłym życiorysem, że mógł iść tak samo do
nieba jak i do piekła, przez co był idealnym kandydatem. Suga, jak zwykli na niego mawiać przyjaciele z
wcześniejszego życia, od razu się zgodził, nazywając się od tej pory „Śmiercią”.
Tym sposobem, stał się kimś tak potężnym, że nawet diabeł w jakimś kontekście
go respektował i brał na równi.
Belzebub rozwinął rolkę papieru i przejrzał szybko.
- Co to jest?! 500 tysięcy?! 500 tysięcy?! Śmierć, przecież
to mi nawet nie starczy do mycia podłogi w greckim piekle!
- Zbyt rozpieszczasz Hadesa*, przecież on ma swoich ludzi –
burknął Yoongi i poprawił swój czarny kaptur.
- To mój młodszy brat, ktoś go musi rozpieszczać – wyjaśnił
diabeł, nadal w panice przeglądając nazwiska dusz, które dziś miały przekroczyć
bramy piekieł – No weź, Śmierć nooo! Ja potrzebuje więcej ludzi! Chciałem sobie
zrobić imprezkę z Giltine*, potrzebuje jakiś kelnerów, barmanów, a ty mi tu
wyjeżdżasz z taką małą ilością dusz?! – Diabeł tupnął kopytem w podłogę i wyszczerzył
swoje paskudne, gadzie oczy.
- Nie dam ci więcej, za to co ostatnio zrobiłeś! – warknął i
wstał, mierząc belzebuba chłodnym spojrzeniem.
-A co ja niby ostatnio zrobiłem!? – Diabeł również wstał, by
pokazać swoją pewność w siebie.
Yoongi nie odpowiedział, tylko dalej stał i wpatrywał się w
piekielną istotę, mordując rozmówcę wzrokiem.
- To było tylko jedno tornado, a ty przeżywasz jakbym co
najmniej jakiegoś szczeniaczka w programie telewizyjnym zabił! – dodał w panice
diabeł i podrapał się swoimi szponami po głowie.
- Wychodzę Lucyfer, przesadziłeś. – Śmierć poprawił swój
kaptur i zaczął kierować się do wyjścia
z komnaty.
-Lucyfer?! Co tak oficjalnie! Jak moja matka…- Zmarszczył
brwi i zrobił brzydki grymas, bo naprawdę nie lubił swojej rodzicielki- No
Suguśśś, nooo, to było tylko jedno
tornado! Jedno! Takie malutkie! - Potwór pokazał na swoich długich palcach, że
to co zrobił, było iście „małe” i uśmiechnął się nerwowo.
- Tornado na Antarktydzie?! Powiedz mi, ty masz mózg? Ty
myślisz czasem, zanim coś odwalisz? Pytam się! Jakby ktoś to widział, debilu?! Cały dzień spędziłem,
żeby satelity wyłączać, co by jakiś człowiek nie zauważył! Znowu się przed
diablicami popisywałeś?! – Yoongi nie wytrzymał i zaczął krzyczeć, na sam
koniec wychodząc i trzaskając głośno metalowymi bramami piekła. Czasem naprawdę
nienawidził swojej pracy, ale to zawsze lepsze, niż siedzenie w poczekalni.
- Trochę mi się pomyliło, a ten jak zawsze przeżywa. –
burknął diabeł do siebie, podchodząc do kotła i znów zaczynając mieszać olej.
No dobrze, trochę przesadził, ale w końcu nic się nie stało, prawda? Nie jego
wina, że Antarktyda i Ameryka to takie podobne nazwy…. W końcu chciał tylko się
trochę popisać przed jedną fajną dziewczyną, a tornada są zawsze takie
efektowne!
***
Yoongi wszedł do poczekalni, ignorując wszystkie dusze po
kolei. Wiedział, że ostatnio je trochę zaniedbał i wydawał osądy zbyt wolno,
ale co on miał poradzić? Ciągle biegał pomiędzy rajem, a piekłem,
wysłuchując głupich wymówek władców. A
to Król Niebios sobie kogoś magicznie uzdrowił, a to diabeł sobie rozpętał
jakąś masakrę pogodową, tam gdzie nie powinno jej być. Min naprawdę zaczął się
bać, że zaraz w Afryce zacznie padać śnieg, a z grobów zaczną wychodzić zombie.
Miał dość ich ciągłych problemów i popisywania się. Był
zmęczony, rozdrażniony i smutny, ponieważ zaniedbywał swoją główną pracę, przez
ciągłe pilnowanie ich, a to aż nadto wychodziło poza jego obowiązki.
- Gdyby było nas dwóch… - westchnął i wszedł do swojej
ciemnej komnaty. Po lewej stronie stało mnóstwo gier, w które grał z duszami,
które za wszelką cenę nie chciały iść do piekła. Oczywiście zawsze wygrywał,
ale przynajmniej mógł czymś na chwilę zająć myśli.
Usiadł przy wielkim stole, dobrze oświetlonym fioletowym
światłem i splótł palce swoich rąk.
- Karin, wpuszczaj! – wrzasnął do swojej sekretarki- ducha i
poczekał, aż przyjdzie do niego pierwsza dusza.
***
V wyszedł z biura, nawet nie żegnając się z sekretarką.
Nienawidził jej. Była głupia i nudna… W sumie, tak jak cała jego praca. I
życie. Tak. Życie Taehyunga było pasmem porażek i smutku. Ciągle mu coś nie
wychodziło. Albo on sprawiał kłopoty, albo inni przysparzali mu problemów i tak
w kółko. Nie miał przyjaciół, bo najzwyczajniej w świecie nie miał przez tę
głupią robotę czasu na zawarcie z kimś bliższej relacji. A tam relacji. On
nawet nie miał czasu na sen. Cały dzień spędzał za biurkiem i walczył o awans,
który z roku na rok stawał się coraz mniej realny do zdobycia.
Miał dość. Nie po to kończył
dwa kierunki studiów, pracował w beznadziejnych, podrzędnych firmach, by
zdobyć doświadczenie, żeby teraz tyrać jak wół i nic z tego nie mieć!
Oczywiście oprócz pieniędzy, ale te V od zawsze miał,
ponieważ jego rodzina należała do jednych z najwyżej postawionych w Korei. Kasa
go nie interesowała. Chciał ten awans ze względu na szacunek pracowników i
braniu udziału w ważnych projektach, a nie jak teraz, w jakiś nikomu
niepotrzebnych błahostkach.
Zaczął myśleć, że jego życie naprawdę nie ma sensu. Szef go
nie lubił, przez jego zadziorny charakter, więc z awansu prawdopodobnie nici.
Sfera towarzyska u niego nie istniała, tak samo jak miłosna, rodzinna, bo
wszyscy jej członkowie zajmowali się tylko biznesem, nawet rozrywkowa kulała,
bo Tae wychodził z domu tylko do pobliskiego sklepu po jedzenie, ewentualnie do
starej kawiarni w przerwie na lunch, o ile w ogóle tę przerwę miał.
Przez jego głowę przelatywały myśli; Czy jest sens się
męczyć? Czy jest coś, co trzyma mnie na tym świecie?
Jego rozmyślania przerwał głośny pisk opon, następnie nagła
ciemność i ból.
A zaraz potem… Pustka.
***
Obudziły go przeraźliwie irytujące chichoty. Leniwie uniósł
powieki ku górze, od razu dostrzegając dwie sylwetki. Przetarł oczy wierzchem
dłoni i wstał, zaraz potem ponownie upadając na ziemię z wrażenia. Owe sylwetki nie były… One nie
były ludźmi! Tego Taehyung miał pewność, bo po dwudziestu paru latach życia,
zdążył zauważyć, że ludzkie ciała raczej nie są na półprzeźroczyste, ani nie
unoszą się kilka centymetrów nad ziemią.
- Mówiłam Ci, Herrna , że my nie powinnyśmy być komitetem
powitalnym – powiedziało cienkim głosem, dziwne stworzenie.
- A co ja poradzę, że nam Śmierć kazał? Zaś mu się postawię,
to mnie wyśle do rosyjskiego piekła! Ja nie chcę do rosyjskiego piekła! –
pisnęła druga, jak zdążył wywnioskować Taehyung, kobieta. Drugi potwór chyba
też nią był. Wyglądały jak postacie żeńskie, tyle, że były sto razy bardziej
przerażające.
- Co ci się w rosyjskim piekle nie podoba? – spytała, nadal
ignorując zaniepokojone spojrzenie chłopaka.
- A byłaś tam kiedyś?
- Nie.
-W takim razie nie idź, bo przyjdziesz tam na dwóch nogach,
a wyjdziesz czołgając się i biegnąc jednocześnie.
Herrna zmarszczyła brwi, najwyraźniej nie rozumiejąc
odpowiedzi. V natomiast zebrał się na odwagę i bardzo cichym głosem zapytał:
- P-przepraszam, ale… Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście? – Chłopak rozejrzał się w koło. Był w ciemnym i dużym pomieszczeniu, w którym
oprócz jego i dwóch dziwnych kobiet, nie znajdował się nikt inny.
- Umarłeś – burknęła jedna i wzruszyła ramionami.
- Dina! Nie mogłaś jakoś delikatniej?! – warknęła druga i
chciała uderzyć koleżankę ręką w ramię, ale zapomniała, że wszystko przez nie
przelatuje.
- A niby jak komuś delikatniej powiedzieć, że umarł? –
spytała Herrna i posłała Dinie zaciekawione spojrzenie.
- No nie wiem, że jego zwłoki właśnie fermentują gdzieś pod ziemią i on jest teraz w lepszym
miejscu, i że już nigdy nie wróci do świata żywych?
V przełknął głośno ślinę, czując jak wszystkie jego narządy
zamieniają się ze sobą kolejnością. Jego ciało zaczęło się trząść ze strachu,
lecz świadomie nie by w stanie się
poruszyć. Wpatrywał się w sylwetki, jak sparaliżowany, po czym opadł
plecami na podłogę, tracąc przytomność.
- Ahhh, te formy przejściowe… Niby umarł, a reaguje, jakby
żył – zaśmiała się Harrna i nachyliła się nad nowym gościem- Ale ładniusi – pisnęła i zaczęła wpatrywać
się w pełne usta Taehyunga.
- Nawet o tym nie myśl. Masz tysiąc lat, jesteś dla niego
jednak troszkę za stara– fuknęła Diana.
***
Taehyung siedział i czekał. Nie odzywał się do nikogo, nie
myślał o niczym konkretnym. Może powinien? Nie musiał z nikim rozmawiać, by
wiedzieć, o czym rozmyśla reszta dusz, czekających na osąd.
Tae spędził w poczekalni już trzy miesiące. Oznaczał każdy
dzień kreską na ścianie, by się nie zgubić. W tym czasie zdążył się dowiedzieć wszystkiego o tym, jak się tu znalazł i co
tutaj robi. Szedł do domu i był tak zamyślony, że nie zauważył
rozpędzonego auta, które uderzyło go z dużą prędkością. V zmarł na miejscu, nie
było nawet cienia szansy na ratunek. Nie przeszkadzało mu to. Im dłużej
siedział w poczekalni, tym bardziej dochodził do wniosku, że jego życie na Ziemi naprawdę nie miało sensu, celu, było zwykłym dramatem pomieszanym z tanią
komedią.
Natomiast czekając na osąd pana Śmierci, Tae takowy cel
znalazł. Od zawsze miał zadziorny charakter, który został trochę uśpiony przez
jego wcześniejszą pracę, ale teraz? Teraz nie miał już nic do stracenia, a
wiele do zyskania. Przez 3 miesiące obserwował duchy ludzi, którzy w milczeniu
czekają na spotkanie z Śmiercią. Mimo, że już umarły, nadal modlą się i błagają
w myślach tylko o to, by nie trafić do piekła.
V natomiast o nic nie błagał i nie miał zamiaru. Miał znakomity
plan, by w końcu jego egzystencja zaczęła mieć sens. Może i umarł, ale kto
powiedział, że po śmierci nie można się zabawić?
No przecież nikt.
***
Taehyung otworzył ciężkie drzwi, mocno pchając je swoim
kolanem do przodu. Przeszedł przez próg i od razu skierował się do jedynego, oświetlonego
punktu w pokoju; małego, okrągłego stołu, przy którym siedziała zakapturzona
postać.
W końcu miał wprowadzić swój plan w życie.
Podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko Śmierci, tak jak
poleciła mu Dina przed chwilą, gdy dawała mu instrukcję, jak ma się zachowywać
w tym pomieszczeniu, by nie zdenerwować pana Yoongiego. V był jej wdzięczny, ale nie mógł obiecać, że go nie
zdenerwuje. W końcu to, co chciał zrobić… Było dość kontrowersyjne, jeśli nie
szalone.
Gdy pan Min podniósł głowę, Tae otworzył szeroko usta, a
jego źrenice powiększyły się. V wiele
razy wyobrażał sobie Śmierć. Konfrontował te myśli z różnymi ilustracjami i opisami
z książek, które przeczytał. Wyobrażał sobie tę osobę, jako chodzącą
poczwarę, najgorszego możliwego potwora, stworzenie brzydkie, ciemne, złe i
plugawe, tak plugawe, że jego oczy nie będą mogły na niego nawet spojrz…Tymczasem pan Śmierć, był przystojnym mężczyzną. Miał
delikatne rysy twarzy i idealnie bladą
skórę, z którą kontrastowały srebrne, zadbane włosy. Jego ciemne źrenice nie
przerażały, a przyciągały uwagę.
- Witaj, Taehyung. – Mężczyzna spojrzał w oczy Tae, jakby chciał
coś z nich wyczytać- Czy wiesz, co się do mnie sprowadza? – Jego głos był
opanowany i gruby. Brzmiał seksownie.
V poprawił się na krześle i zagryzł wargę. Nie tego się
spodziewał, wygląd Śmierci trochę zbił go z tropu. Jego plan był prosty, ale
szybko legł w gruzach, gdy spojrzał na lewą stronę pomieszczenia. Gry.
Rozmaite, przeróżne gry. Myślał, że będzie łatwo, ale jak widać pan Yoongi był
bardziej przygotowany, niż to sobie założył. Tae musiał szybko zmienić swoją strategię. Nie miał czasu na myślenie, więc postanowił być sobą i
zobaczyć, gdzie jego bezczelny charakter go zaprowadzi.
- A myślisz, że nie jesteś dość ostentacyjny? – odpowiedział
spokojnie, nie dodając nawet słowa „pan”, by zaostrzyć trochę sytuację.
Suga otworzył szeroko usta. Jak długo siedział w tym
miejscu, a było to naprawdę długo, tak nigdy nie spotkał się z taką
odpowiedzią. Nigdy. Mogli tu siedzieć najgorsi mordercy, złoczyńcy, psychopaci
nawet, ale nikt, absolutnie nikt nie odważył się powiedzieć czegoś tak
bezczelnego.
W Yoongim zawrzała krew, bardzo się zdenerwował.
- A myślisz, że tak pyskując, trafisz do raju? – spytał chłodno,
chcąc przestraszyć chłopaka, który powinien teraz zacząć przepraszać, za tak
niegodne zachowanie.
V uniósł szeroko kąciki ust. Czyli jednak pan Śmierć nie
jest głupim sztywniakiem… Dobrze! To zdecydowanie działało na korzyść
Taehyunga.
- Skąd pomysł, że chcę tam trafić?
Suga zwątpił. Ta rozmowa należała do chyba najbardziej
oryginalnych, jaką przeprowadził, podczas swojej służby tutaj. Ten chłopak się
go nie bał, ba, on go prowokował! Z jednej strony był zły, że ktoś śmie odnosić
się do niego bez szacunku i rozmawiać z nim jak równy z równym, z drugiej… To
było ciekawe. Bardzo ciekawe.
- Wszyscy chcą tam trafić. To zwykła, ludzka potrzeba –
wyjaśnił i oparł się łokciami o drewniany stół.
- Od kiedy to Śmierć – zaakcentował złośliwie- wie cokolwiek
o ludzkich potrzebach? – V zagryzł wargę, nie mogąc się powstrzymać. Pan Yoongi
był zdecydowanie zbyt pociągający, na kogoś, kto codziennie osądza ludzi i
rozlicza ich z grzechów.
- Czasem schodzę do waszego świata i obserwuje ludzi, by być
na bieżąco. – wytłumaczył i sam zagryzł wargę. Pracowanie w tej branży
pozbawiło go różnych bodźców i emocji, które nagle postanowiły się w nim
odezwać. Jedną z nich zdecydowanie było pożądanie, bo ten chłopak był bardzo…
Interesujący estetycznie.
- Dawno już tam nie byłeś.
Nastała chwila ciszy.
Nie krępującej, a raczej stworzonej przez nich specjalnie. Oby dwoje wiedzieli,
jak ta rozmowa ma się skończyć. A fakt,
że mają się już nigdy więcej nie zobaczyć, był dla nich zbyt irytujący.
Ale Taehyung nie miał zamiaru sobie odpuścić, więc dopasował
swój plan do… Okoliczności.
Siedział i analizował za i przeciw, decydując się w końcu,
że jednak wprowadzi go w życie.
-Co o mnie myślisz? – spytał i ostentacyjnie oblizał swoje
pełne wargi, by sprawdzić czy pan Śmierć na pewno pójdzie na jego układ.
- Och… - wymsknęło mu się, widząc ten zadziorny gest. Nie
mógł się tak zachowywać, więc szybko dodał. - Przejrzałem cały twój życiorys. Nie
byłeś zbytnio miłym, ani uczynnym człowiekiem.
- Nie byłem.
Suga uśmiechnął się, bo już nie dał rady udawać powagi. Ten
chłopak był absolutnym idiotą. Pyskował swojemu sędzi, który mógł go wsadzić do
piekła na resztę egzystencji.
Yoongi nigdy nie sądził, że idiotyzm może być pociągający.
- W takim razie… Dowiedzenia, trafisz do piekła – powiedział
chłodno, a przynamniej się starał.
-Niech i tak będzie. – odparł szybko Tae i uśmiechnął się
jeszcze szerzej, łapiąc na parę sekund koniuszek swojego języka pomiędzy górne
a dolne zęby.
Suga mógł, a nawet powinien wymówić zaklęcie, które w
sekundę pozbyłoby się Taehyunga z jego komnaty i wyrzuciło go pod same bramy
świata Belzebuba.Coś go jednak powstrzymało, przez co jedyne na co było go
stać, to lustrowanie tej pięknej twarzy chłopaka, wraz z jego seksownymi
gestami.
- Tak myślałem – V zaśmiał się ironicznie i oparł podbródek o
wierzch dłoni- To może teraz ja zadam ci parę pytań? – Tae nie czekał na odpowiedź,
tylko od razu zaczął- Czy nie czujesz się czasem samotny?
O ile wcześniej, Yoongi myślał, że ten chłopak jest interesujący,
tak teraz był tego pewien. Nigdy, po prostu nigdy, nawet żyjąc na ziemi, nikt mu
nie zadał takiego pytania. Mężczyzna poprawił się na krześle i skrzyżował
spojrzenie z Taehyungiem. Co za dzieciak…
- A nawet jeśli? – odpowiedział, bo nie miał innego pomysłu,
poza tym nie wiedział do końca, do czego pił chłopak.
- Cóż… Będąc w poczekalni tak sobie pomyślałem; Dlaczego to
tyle trwa? Ale wtedy szybko sobie uświadomiłem, że przecież jedna osoba, nie
jest w stanie tego wszystkie ogarnąć i wiesz co? – V przekręcił głowę i zrobił
uroczą minkę- Chcę tej osobie pomóc.
Yoongi, gdyby nie siedział, to pewnie runąłby o podłogę i obił się o nią twarzą. To pytanie zbiło go z
tropu na tyle, że nawet nie pomyślał o tym, by zamknąć swoje usta, które teraz
były szeroko rozwarte.
-Co?
-No, chcę ci pomóc- być drugą Śmiercią, jakkolwiek. Piekło
ani niebo mnie nie interesują, chcę czegoś więcej. – V wiedział, że wygra. Był
tego w stu procentach pewien, a jednak i tak miał zamiar sobie to utrudnić(dla
własnych korzyści, oczywiście)- Zagrajmy w coś. Jeśli wygram, będę ci pomagał,
jeśli przegram, odeślesz mnie tam, gdzie tylko będziesz chciał.
Suga siedział w milczeniu, walcząc ze sobą. Bardzo chciał
mieć pomocnika, który pomoże mu to wszystko ogarnąć i przyspieszyć pracę.
Taehyung był wspaniałym kandydatem, co do tego nie miał wątpliwości. Mógł go
uczynić drugą Śmiercią od zaraz, jednak… Jednak chłopak zaciekawił go swoją
pewnością siebie.
- Dlaczego miałbym na to przystać? – Naprawdę dawno z kimś
tak nie rozmawiał jeśli i nigdy. Emocje w nim buzowały, wywołując falę
przyjemnych dreszczy w okolicy kręgosłupa.
- Dla rozrywki. – mruknął swoim grubym i seksownym głosem,
ponownie przekręcając głowę. Naprawdę chciał, by pan Yoongi się zgodził, więc
uniósł dłoń i patrząc Śmierci prosto w oczy, zagryzł się na koniuszku własnego
kciuka.
- W co chciałbyś zagrać? – Ten idiota dobrze wiedział, jak
przekonać Sugę. W dodatku mu się to podobało.
V przejrzał wszystkie gry, udając, że się zastanawia, choć
tak naprawdę wiedział, co teraz odpowie.
- Wiesz, nie potrafię grać w większość z nich. Mam inny
pomysł. – Miał dość czekania. Chłopak wstał i obszedł stolik, by znaleźć się
przy panu Yoongim- Pocałuję cię.
Śmierć uniósł wysoko brwi i spojrzał na Taehyunga, który aż
emanował pewnością siebie, przez co on ją tracił.
-Słucham? – spytał trochę onieśmielony. On nawet nie
pamiętał, kiedy ostatnio kogoś dotknął, co dopiero pocałował.
- Pocałuję cię. Przez minutę będę cię pieścił. Jeśli oddasz
pocałunek - wygrywam, jeśli nie- przegrywam. Proste. – Chłopak wzruszył ramionami
i przejechał opuszkiem palca po ramieniu rozmówcy, modląc się w duchu, by ten
się zgodził.
Suga analizował za i przeciw, bo w końcu nie mógł się tak po
prostu zgodzić. A może mógł? Czy czasem nie należało mu się coś od życia,
którego już w sumie nie miał? Czy nie napracował się przez te ostatnie dwieście
lat, by w końcu dostać coś miłego?
-Czas start – powiedział szybko, stwierdzając, że po prostu
tego pragnie i raz w swojej nędznej egzystencji może zaszaleć.
V miał ochotę skakać z radości, ale nie miał na to teraz
czasu. Usiadł na mężczyźnie okrakiem i uśmiechnął się zalotnie. Ujął jego
dłonie swoimi i przeniósł je na swoje biodra. Potem zdjął ciemny kaptur z tej
pięknej głowy i wplótł palce jednej ręki w srebrne włosy. Drugą oparł o jego
klatkę piersiową i zaczął delikatnie, i zmysłowo masować.
- Jesteś taki piękny – szepnął i nachylił się do policzka
Śmierci, by lekko musnąć go swoimi wargami.
Suga zacisnął swoje palce na bokach chłopaka, czując, że
cały drży. Bał się, że zaraz mu serce wypadnie. Zapomniał już, jak przyjemny
może być dotyk. W dodatku dotyk kogoś takiego jak Taehyung.
Jego źrenice poszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, gdy
Tae nachylił się nad jego ustami.
- Cudowny…- mruknął młodszy i przywarł do ślicznych,
różowiutkich warg mężczyzny.
Nie spieszył się, był pewien swego. Delikatnie muskał swój
obiekt pożądania, co jakiś czas oblizując dolną jego cześć językiem. Robił tak
przez parę sekund, czując coraz to większy ucisk na bokach. Wiedział, że pan
Yoongi zaraz się złamie. Nie mógł się doczekać, więc zagryzł pełną wargę swoimi zębami i pociągnął za nią
zadziornie.
Suga już nie potrafił, nie mógł. Pierwszy raz, ktoś z nim
wygrał. Szybko przeniósł jedną dłoń na głowę chłopaka i popchnął ją w swoim
kierunku. Otworzył szeroko usta, czkając na ruch Taehyunga, który miał
nadzieję, że szybko nadejdzie.
I tak też się stało,
bo V wparował do jego jamy ustnej językiem z prędkością światła i zaczął trącać
spragniony wrażeń mięsień starszego.
-Mmmmm – mruknął z zadowoleniem, co tylko upewniło Sugę w
tym, że właśnie kogoś takiego potrzebował. Do pracy i do… Bycia. Bycia z kimś,
rozmawiania i całowania. Och, tak, Yoongi już wiedział, że w umowie Tae
znajdzie się paragraf, dotyczący pieszczenia jego warg długo i często.
Wow, wow, wow! To było takie... inne xD Ale podobało mi się! Dam pomysł był oryginalny, a więc przyjemnie się czytało ^_^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na resztę shotów!
Jejku, bardzo dziękuje <3
UsuńPoczułam się kochana ;)
Myślę, że "inne" to dobre słowo XDDD
Marudzisz, a ja czytam drugi raz i podoba mi się tak samo jak za pierwszym ♥ Ta historia jest naprawdę oryginalna! <3
OdpowiedzUsuńTo... Ahhh, daj mnie spokój ;;;
UsuńMiało być ładniej > <
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę, umarłam. Nie wiem co jeszcze mogę napisać, ale to było TAKIE sdjfhdjbfsd, że brak mi słów '____'
redhflsdj dziękuje!
UsuńChociaż chciałam, żeby wyszło ładniej;;;
Kiedyś zrobię takie TaeGi, że ci oko zbieleje ;p <3
Widzę GinGin, że ostatnio testujesz moją wyobraźnię.. i wiesz co? Bardzo mi się to podoba. Pierwsze zdania czytałam z lekkim uśmiechem na twarzy, ciekawie się zapowiadało - i tak też było. Nie pamiętam kiedy ostatnio było mi aż tak smutno gdy przewijając tekst w telefonie końcowe zdjęcie zaczęło się ujawniać.. nie byłam na to gotowa. Domagam się więcej! Dzięki tobie zaczęłam się przekonywać do tego typu tekstów ♡
OdpowiedzUsuńHaha, testowanie twojej wyobraźni, to takie moje nowe hobby ;p
UsuńRany, strasznie Ci dziękuję.
Przekonaj się do świata wyobraźni! Tam jest ciekawie!💜
To jest idealne,pisz częściej TaeGi bo tego typu historię bardzo mi sie podobają,zwlaszcza w Twoim wykonaniu! Zresztą TaeGi to OTP ♡ Czekam na więcej Taegi x
OdpowiedzUsuńLubię TaeGi bardzo, bo postacie są wyraziste i łatwo zrobić z nimi coś ciekawego. Więc nie bój się, TaeGi będą ;*
UsuńMoże tu dopiszę drugą część, bo zwaliłam troszku. Zobaczymy!