środa, 13 kwietnia 2016

Słodka komedia


No hej...
To tak. 
Pogardzam sobą XD
Ale kochajcie mnie, okej? Kochajcie. 
Po prostu, niech ta miłość będzie czysta i SILNA. 
A teraz możecie przeczytać. 

~GinGin

Pairing: TaeGi
Gatunek: Hmmm... Nie wiem. Ale nic, przez co będziecie płakać. 
Uwagi: Giltine to litewska bogini śmierci, a Hades to grecki bóg śmierci. 




Diabeł mieszał wrzący olej w kotle, klnąc pod nosem. Nie mógł uwierzyć, że ma takie biliardy dusz pod sobą, a i tak nie ma kogo obarczyć, tą jakże nudną robotą.
Starał się nie myśleć o tym, jak monotonna jest to czynność. Wyobrażał sobie, że nie miesza oleju, a wielki ocean, powodując tym miliony wypadków statków i łodzi. Ogromne ilości ludzi, topiących się w zastraszającym tempie,  śmierć, śmierć, wszędzie śmierć…
- HAHAHAHAHHA GIŃCIE MAŁE, PLUGAWE  ISTOTY, GIŃCIE!!!! – Diabeł wyjął chochlę z kotła i zaczął nią wymachiwać na wszystkie strony, całkowicie pochłonięty swoimi pięknymi wizjami. – CHODŹCIE DO TATUSIA! HAHHAHAHAHAHHAHAHA!!!!
- Tobie już doszczętnie odbiło.
Belzebub usłyszał spokojny i pełen pogardy głos za placami. Obrócił się szybko i dostrzegł postać, siedzącą na jednym z kamiennych foteli. Była ubrany tak, jak zawsze. Miała na sobie czarny kostium i w tym samym kolorze narzutę z kapturem.
- Witaj, Suga – odparł z uśmiechem. Wrzucił chochlę z powrotem do kotła i lekko przeczesał swoje czerwone kłaki pomiędzy rogami.
Podszedł do Yoongiego i usiadł naprzeciwko, udając, że zdarzenie sprzed chwili było tylko jego wytworem wyobraźni i wcale mu nie odbiło.
- Prosiłem, byś w pracy mówił do mnie „Śmierć”. Tak trudno zapamiętać? - Suga spojrzał na swojego rozmówcę ze złością.
- Przepraszam, przepraszam, mówiłeś. – Diabeł wydął swoją ogromną, czarną wargę, by pokazać, jak jest mu przykro.
Yoongi pokiwał głową z niedowierzaniem i wyjął z dużej kieszeni zrolowany papier. Podał go piekielnej istocie, cały czas mając beznamiętny wyraz twarzy. Diabeł podziwiał śmierć. Sam był zły do szpiku kości, ale nigdy nie potrafił patrzeć na nikogo z taką dozą pogardy jak Min.
Przypomniał sobie jak go wybrali. Wszystkie dusze po śmierci bowiem trafią do poczekalni, gdzie ktoś mądry musi ich osądzić i odprawić albo do niebiańskiego raju, albo do piekła. Przez wieki zajmowali się tym aniołowie i małe diabełki. Pracy jednak jak i grzeszników przybywało, osądy stawały się coraz trudniejsze do rozstrzygnięcie, ponieważ świat,  problemy i motywy popełnianych grzechów przez ludzi były bardziej nowoczesne i skomplikowane.
Trzeba było coś z tym fantem zrobić, w końcu nie mogli losować, która dusza gdzie trafi ( Mimo, że diabeł bardzo chciał wprowadzić takową metodę). Pewnego dnia Król Niebios i Piekieł spotkali się, wybierając najmądrzejszą, najsprawiedliwszą, ale i najbardziej splugawioną duszę z  poczekalni i zaproponowali jej pracę sędzi. Duszą tą był Min Yoongi, z tak zawiłym życiorysem, że mógł iść tak samo do nieba jak i do piekła, przez co był idealnym kandydatem.  Suga, jak zwykli na niego mawiać przyjaciele z wcześniejszego życia, od razu się zgodził, nazywając się od tej pory „Śmiercią”. Tym sposobem, stał się kimś tak potężnym, że nawet diabeł w jakimś kontekście go respektował i brał na równi.
Belzebub rozwinął rolkę papieru i przejrzał szybko.
- Co to jest?! 500 tysięcy?! 500 tysięcy?! Śmierć, przecież to mi nawet nie starczy do mycia podłogi w greckim piekle!
- Zbyt rozpieszczasz Hadesa*, przecież on ma swoich ludzi – burknął Yoongi i poprawił swój czarny kaptur.
- To mój młodszy brat, ktoś go musi rozpieszczać – wyjaśnił diabeł, nadal w panice przeglądając nazwiska dusz, które dziś miały przekroczyć bramy piekieł – No weź, Śmierć nooo! Ja potrzebuje więcej ludzi! Chciałem sobie zrobić imprezkę z Giltine*, potrzebuje jakiś kelnerów, barmanów, a ty mi tu wyjeżdżasz z taką małą ilością dusz?! – Diabeł tupnął kopytem w podłogę i wyszczerzył swoje paskudne, gadzie oczy.
- Nie dam ci więcej, za to co ostatnio zrobiłeś! – warknął i wstał, mierząc belzebuba chłodnym spojrzeniem.
-A co ja niby ostatnio zrobiłem!? – Diabeł również wstał, by pokazać swoją pewność w siebie.
Yoongi nie odpowiedział, tylko dalej stał i wpatrywał się w piekielną istotę, mordując rozmówcę wzrokiem.
- To było tylko jedno tornado, a ty przeżywasz jakbym co najmniej jakiegoś szczeniaczka w programie telewizyjnym zabił! – dodał w panice diabeł i podrapał się swoimi szponami po głowie.
- Wychodzę Lucyfer, przesadziłeś. – Śmierć poprawił swój kaptur i zaczął  kierować się do wyjścia z komnaty.
-Lucyfer?! Co tak oficjalnie! Jak moja matka…- Zmarszczył brwi i zrobił brzydki grymas, bo naprawdę nie lubił swojej rodzicielki- No Suguśśś, nooo, to było tylko jedno tornado! Jedno! Takie malutkie! - Potwór pokazał na swoich długich palcach, że to co zrobił, było iście „małe” i uśmiechnął się nerwowo.
- Tornado na Antarktydzie?! Powiedz mi, ty masz mózg? Ty myślisz czasem, zanim coś odwalisz? Pytam się!  Jakby ktoś to widział, debilu?! Cały dzień spędziłem, żeby satelity wyłączać, co by jakiś człowiek nie zauważył! Znowu się przed diablicami popisywałeś?! – Yoongi nie wytrzymał i zaczął krzyczeć, na sam koniec wychodząc i trzaskając głośno metalowymi bramami piekła. Czasem naprawdę nienawidził swojej pracy, ale to zawsze lepsze, niż siedzenie w poczekalni.
- Trochę mi się pomyliło, a ten jak zawsze przeżywa. – burknął diabeł do siebie, podchodząc do kotła i znów zaczynając mieszać olej. No dobrze, trochę przesadził, ale w końcu nic się nie stało, prawda? Nie jego wina, że Antarktyda i Ameryka to takie podobne nazwy…. W końcu chciał tylko się trochę popisać przed jedną fajną dziewczyną, a tornada są zawsze takie efektowne!
***
Yoongi wszedł do poczekalni, ignorując wszystkie dusze po kolei. Wiedział, że ostatnio je trochę zaniedbał i wydawał osądy zbyt wolno, ale co on miał poradzić? Ciągle biegał pomiędzy rajem, a piekłem, wysłuchując  głupich wymówek władców. A to Król Niebios sobie kogoś magicznie uzdrowił, a to diabeł sobie rozpętał jakąś masakrę pogodową, tam gdzie nie powinno jej być. Min naprawdę zaczął się bać, że zaraz w Afryce zacznie padać śnieg, a z grobów zaczną wychodzić zombie.
Miał dość ich ciągłych problemów i popisywania się. Był zmęczony, rozdrażniony i smutny, ponieważ zaniedbywał swoją główną pracę, przez ciągłe pilnowanie ich, a to aż nadto wychodziło poza jego obowiązki.
- Gdyby było nas dwóch… - westchnął i wszedł do swojej ciemnej komnaty. Po lewej stronie stało mnóstwo gier, w które grał z duszami, które za wszelką cenę nie chciały iść do piekła. Oczywiście zawsze wygrywał, ale przynajmniej mógł czymś na chwilę zająć myśli.
Usiadł przy wielkim stole, dobrze oświetlonym fioletowym światłem i splótł palce swoich rąk.
- Karin, wpuszczaj! – wrzasnął do swojej sekretarki- ducha i poczekał, aż przyjdzie do niego pierwsza dusza.
***
V wyszedł z biura, nawet nie żegnając się z sekretarką. Nienawidził jej. Była głupia i nudna… W sumie, tak jak cała jego praca. I życie. Tak. Życie Taehyunga było pasmem porażek i smutku. Ciągle mu coś nie wychodziło. Albo on sprawiał kłopoty, albo inni przysparzali mu problemów i tak w kółko. Nie miał przyjaciół, bo najzwyczajniej w świecie nie miał przez tę głupią robotę czasu na zawarcie z kimś bliższej relacji. A tam relacji. On nawet nie miał czasu na sen. Cały dzień spędzał za biurkiem i walczył o awans, który z roku na rok stawał się coraz mniej realny do zdobycia.
Miał dość. Nie po to kończył  dwa kierunki studiów, pracował w beznadziejnych, podrzędnych firmach, by zdobyć doświadczenie, żeby teraz tyrać jak wół i nic z tego nie mieć!
Oczywiście oprócz pieniędzy, ale te V od zawsze miał, ponieważ jego rodzina należała do jednych z najwyżej postawionych w Korei. Kasa go nie interesowała. Chciał ten awans ze względu na szacunek pracowników i braniu udziału w ważnych projektach, a nie jak teraz, w jakiś nikomu niepotrzebnych błahostkach.
Zaczął myśleć, że jego życie naprawdę nie ma sensu. Szef go nie lubił, przez jego zadziorny charakter, więc z awansu prawdopodobnie nici. Sfera towarzyska u niego nie istniała, tak samo jak miłosna, rodzinna, bo wszyscy jej członkowie zajmowali się tylko biznesem, nawet rozrywkowa kulała, bo Tae wychodził z domu tylko do pobliskiego sklepu po jedzenie, ewentualnie do starej kawiarni w przerwie na lunch, o ile w ogóle tę przerwę miał.
Przez jego głowę przelatywały myśli; Czy jest sens się męczyć? Czy jest coś, co trzyma mnie na tym świecie?
Jego rozmyślania przerwał głośny pisk opon, następnie nagła ciemność i ból.
A zaraz potem… Pustka.
***
Obudziły go przeraźliwie irytujące chichoty. Leniwie uniósł powieki ku górze, od razu dostrzegając dwie sylwetki. Przetarł oczy wierzchem dłoni i wstał, zaraz potem ponownie  upadając na ziemię  z wrażenia. Owe sylwetki nie były… One nie były ludźmi! Tego Taehyung miał pewność, bo po dwudziestu paru latach życia, zdążył zauważyć, że ludzkie ciała raczej nie są na półprzeźroczyste, ani nie unoszą się kilka centymetrów nad ziemią.
- Mówiłam Ci, Herrna , że my nie powinnyśmy być komitetem powitalnym – powiedziało cienkim głosem, dziwne stworzenie.
- A co ja poradzę, że nam Śmierć kazał? Zaś mu się postawię, to mnie wyśle do rosyjskiego piekła! Ja nie chcę do rosyjskiego piekła! – pisnęła druga, jak zdążył wywnioskować Taehyung, kobieta. Drugi potwór chyba też nią był. Wyglądały jak postacie żeńskie, tyle, że były sto razy bardziej przerażające.
- Co ci się w rosyjskim piekle nie podoba? – spytała, nadal ignorując zaniepokojone spojrzenie chłopaka.
- A byłaś tam kiedyś?
- Nie.
-W takim razie nie idź, bo przyjdziesz tam na dwóch nogach, a wyjdziesz czołgając się i biegnąc jednocześnie.
Herrna zmarszczyła brwi, najwyraźniej nie rozumiejąc odpowiedzi. V natomiast zebrał się na odwagę i bardzo cichym głosem zapytał:
- P-przepraszam, ale… Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście? – Chłopak rozejrzał się w koło. Był w ciemnym i dużym pomieszczeniu, w którym oprócz jego i dwóch dziwnych kobiet, nie znajdował się nikt inny.
- Umarłeś – burknęła jedna i wzruszyła ramionami.
- Dina! Nie mogłaś jakoś delikatniej?! – warknęła druga i chciała uderzyć koleżankę ręką w ramię, ale zapomniała, że wszystko przez nie przelatuje.
- A niby jak komuś delikatniej powiedzieć, że umarł? – spytała Herrna i posłała Dinie zaciekawione spojrzenie.
- No nie wiem, że jego zwłoki właśnie fermentują  gdzieś pod ziemią i on jest teraz w lepszym miejscu, i że już nigdy nie wróci do świata żywych?
V przełknął głośno ślinę, czując jak wszystkie jego narządy zamieniają się ze sobą kolejnością. Jego ciało zaczęło się trząść ze strachu, lecz świadomie nie by  w stanie się poruszyć. Wpatrywał się w sylwetki, jak sparaliżowany, po czym opadł plecami na podłogę, tracąc przytomność.
- Ahhh, te formy przejściowe… Niby umarł, a reaguje, jakby żył – zaśmiała się Harrna i nachyliła się nad nowym gościem-  Ale ładniusi – pisnęła i zaczęła wpatrywać się w pełne usta Taehyunga.
- Nawet o tym nie myśl. Masz tysiąc lat, jesteś dla niego jednak troszkę za stara– fuknęła Diana.
***
Taehyung siedział i czekał. Nie odzywał się do nikogo, nie myślał o niczym konkretnym. Może powinien? Nie musiał z nikim rozmawiać, by wiedzieć, o czym rozmyśla reszta dusz, czekających na osąd.
Tae spędził w poczekalni już trzy miesiące. Oznaczał każdy dzień kreską na ścianie, by się nie zgubić. W tym czasie zdążył się dowiedzieć  wszystkiego o tym, jak się tu znalazł i co tutaj robi. Szedł do domu i był tak zamyślony, że nie zauważył rozpędzonego auta, które uderzyło go z dużą prędkością. V zmarł na miejscu, nie było nawet cienia szansy na ratunek. Nie przeszkadzało mu to. Im dłużej siedział w poczekalni, tym bardziej dochodził do wniosku, że jego życie na Ziemi naprawdę nie miało sensu, celu, było zwykłym dramatem pomieszanym z tanią komedią.
Natomiast czekając na osąd pana Śmierci, Tae takowy cel znalazł. Od zawsze miał zadziorny charakter, który został trochę uśpiony przez jego wcześniejszą pracę, ale teraz? Teraz nie miał już nic do stracenia, a wiele do zyskania. Przez 3 miesiące obserwował duchy ludzi, którzy w milczeniu czekają na spotkanie z Śmiercią. Mimo, że już umarły, nadal modlą się i błagają w myślach tylko o to, by nie trafić do piekła.
V natomiast o nic nie błagał i nie miał zamiaru. Miał znakomity plan, by w końcu jego egzystencja zaczęła mieć sens. Może i umarł, ale kto powiedział, że po śmierci nie można się zabawić?
No przecież nikt.
***
Taehyung otworzył ciężkie drzwi, mocno pchając je swoim kolanem do przodu. Przeszedł przez próg i od razu skierował się do jedynego, oświetlonego punktu w pokoju; małego, okrągłego stołu, przy którym siedziała zakapturzona postać.
W końcu miał wprowadzić swój plan w życie.
Podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko Śmierci, tak jak poleciła mu Dina przed chwilą, gdy dawała mu instrukcję, jak ma się zachowywać w tym pomieszczeniu, by nie zdenerwować pana Yoongiego. V był jej wdzięczny, ale nie mógł obiecać, że go nie zdenerwuje. W końcu to, co chciał zrobić… Było dość kontrowersyjne, jeśli nie szalone.
Gdy pan Min podniósł głowę, Tae otworzył szeroko usta, a jego źrenice powiększyły się. V  wiele razy wyobrażał sobie Śmierć. Konfrontował te myśli z różnymi ilustracjami i opisami  z książek, które przeczytał.  Wyobrażał sobie tę osobę, jako chodzącą poczwarę, najgorszego możliwego potwora, stworzenie brzydkie, ciemne, złe i plugawe, tak plugawe, że jego oczy nie będą mogły na niego nawet spojrz…Tymczasem pan Śmierć, był przystojnym mężczyzną. Miał delikatne rysy twarzy i  idealnie bladą skórę, z którą kontrastowały srebrne, zadbane włosy. Jego ciemne źrenice nie przerażały, a przyciągały uwagę.
- Witaj, Taehyung. – Mężczyzna spojrzał w oczy Tae, jakby chciał coś z nich wyczytać- Czy wiesz, co się do mnie sprowadza? – Jego głos był opanowany i gruby. Brzmiał seksownie.
V poprawił się na krześle i zagryzł wargę. Nie tego się spodziewał, wygląd Śmierci trochę zbił go z tropu. Jego plan był prosty, ale szybko legł w gruzach, gdy spojrzał na lewą stronę pomieszczenia. Gry. Rozmaite, przeróżne gry. Myślał, że będzie łatwo, ale jak widać pan Yoongi był bardziej przygotowany, niż to sobie założył. Tae musiał szybko zmienić swoją strategię. Nie miał czasu na myślenie, więc postanowił być sobą i zobaczyć, gdzie jego bezczelny charakter go zaprowadzi.
- A myślisz, że nie jesteś dość ostentacyjny? – odpowiedział spokojnie, nie dodając nawet słowa „pan”, by zaostrzyć trochę sytuację.
Suga otworzył szeroko usta. Jak długo siedział w tym miejscu, a było to naprawdę długo, tak nigdy nie spotkał się z taką odpowiedzią. Nigdy. Mogli tu siedzieć najgorsi mordercy, złoczyńcy, psychopaci nawet, ale nikt, absolutnie nikt nie odważył się powiedzieć czegoś tak bezczelnego.
W Yoongim zawrzała krew, bardzo się zdenerwował.
- A myślisz, że tak pyskując, trafisz do raju? – spytał chłodno, chcąc przestraszyć chłopaka, który powinien teraz zacząć przepraszać, za tak niegodne zachowanie.
V uniósł szeroko kąciki ust. Czyli jednak pan Śmierć nie jest głupim sztywniakiem… Dobrze! To zdecydowanie działało na korzyść Taehyunga.
- Skąd pomysł, że chcę tam trafić?
Suga zwątpił. Ta rozmowa należała do chyba najbardziej oryginalnych, jaką przeprowadził, podczas swojej służby tutaj. Ten chłopak się go nie bał, ba, on go prowokował! Z jednej strony był zły, że ktoś śmie odnosić się do niego bez szacunku i rozmawiać z nim jak równy z równym, z drugiej… To było ciekawe. Bardzo ciekawe.
- Wszyscy chcą tam trafić. To zwykła, ludzka potrzeba – wyjaśnił i oparł się łokciami o drewniany stół.
- Od kiedy to Śmierć – zaakcentował złośliwie- wie cokolwiek o ludzkich potrzebach? – V zagryzł wargę, nie mogąc się powstrzymać. Pan Yoongi był zdecydowanie zbyt pociągający, na kogoś, kto codziennie osądza ludzi i rozlicza ich z grzechów.
- Czasem schodzę do waszego świata i obserwuje ludzi, by być na bieżąco. – wytłumaczył i sam zagryzł wargę. Pracowanie w tej branży pozbawiło go różnych bodźców i emocji, które nagle postanowiły się w nim odezwać. Jedną z nich zdecydowanie było pożądanie, bo ten chłopak był bardzo… Interesujący estetycznie.
- Dawno już tam nie byłeś.
Nastała  chwila ciszy. Nie krępującej, a raczej stworzonej przez nich specjalnie. Oby dwoje wiedzieli, jak ta rozmowa ma się skończyć.  A fakt, że mają się już nigdy więcej nie zobaczyć, był dla nich zbyt irytujący. 
Ale Taehyung nie miał zamiaru sobie odpuścić, więc dopasował swój plan do… Okoliczności.
Siedział i analizował za i przeciw, decydując się w końcu, że jednak wprowadzi go w życie.
-Co o mnie myślisz? – spytał i ostentacyjnie oblizał swoje pełne wargi, by sprawdzić czy pan Śmierć na pewno pójdzie na jego układ.
- Och… - wymsknęło mu się, widząc ten zadziorny gest. Nie mógł się tak zachowywać, więc szybko dodał. - Przejrzałem cały twój życiorys. Nie byłeś zbytnio miłym, ani uczynnym człowiekiem.
- Nie byłem.
Suga uśmiechnął się, bo już nie dał rady udawać powagi. Ten chłopak był absolutnym idiotą. Pyskował swojemu sędzi, który mógł go wsadzić do piekła na resztę egzystencji.
Yoongi nigdy nie sądził, że idiotyzm może być pociągający.
- W takim razie… Dowiedzenia, trafisz do piekła – powiedział chłodno, a przynamniej się starał.
-Niech i tak będzie. – odparł szybko Tae i uśmiechnął się jeszcze szerzej, łapiąc na parę sekund koniuszek swojego języka pomiędzy górne a dolne zęby.
Suga mógł, a nawet powinien wymówić zaklęcie, które w sekundę pozbyłoby się Taehyunga z jego komnaty i wyrzuciło go pod same bramy świata Belzebuba.Coś go jednak powstrzymało, przez co jedyne na co było go stać, to lustrowanie tej pięknej twarzy chłopaka, wraz z jego seksownymi gestami.
- Tak myślałem – V zaśmiał się ironicznie i oparł podbródek o wierzch dłoni- To może teraz ja zadam ci parę pytań? – Tae nie czekał na odpowiedź, tylko od razu zaczął- Czy nie czujesz się czasem samotny?
O ile wcześniej, Yoongi myślał, że ten chłopak jest interesujący, tak teraz był tego pewien. Nigdy, po prostu nigdy, nawet żyjąc na ziemi, nikt mu nie zadał takiego pytania. Mężczyzna poprawił się na krześle i skrzyżował spojrzenie z Taehyungiem. Co za dzieciak…
- A nawet jeśli? – odpowiedział, bo nie miał innego pomysłu, poza tym nie wiedział do końca, do czego pił chłopak.
- Cóż… Będąc w poczekalni tak sobie pomyślałem; Dlaczego to tyle trwa? Ale wtedy szybko sobie uświadomiłem, że przecież jedna osoba, nie jest w stanie tego wszystkie ogarnąć i wiesz co? – V przekręcił głowę i zrobił uroczą minkę- Chcę tej osobie pomóc.
Yoongi, gdyby nie siedział, to pewnie runąłby o podłogę  i obił się o nią twarzą. To pytanie zbiło go z tropu na tyle, że nawet nie pomyślał o tym, by zamknąć swoje usta, które teraz były szeroko rozwarte.
-Co?
-No, chcę ci pomóc- być drugą Śmiercią, jakkolwiek. Piekło ani niebo mnie nie interesują, chcę czegoś więcej. – V wiedział, że wygra. Był tego w stu procentach pewien, a jednak i tak miał zamiar sobie to utrudnić(dla własnych korzyści, oczywiście)- Zagrajmy w coś. Jeśli wygram, będę ci pomagał, jeśli przegram, odeślesz mnie tam, gdzie tylko będziesz chciał.
Suga siedział w milczeniu, walcząc ze sobą. Bardzo chciał mieć pomocnika, który pomoże mu to wszystko ogarnąć i przyspieszyć pracę. Taehyung był wspaniałym kandydatem, co do tego nie miał wątpliwości. Mógł go uczynić drugą Śmiercią od zaraz, jednak… Jednak chłopak zaciekawił go swoją pewnością siebie.
- Dlaczego miałbym na to przystać? – Naprawdę dawno z kimś tak nie rozmawiał jeśli i nigdy. Emocje w nim buzowały, wywołując falę przyjemnych dreszczy w okolicy kręgosłupa.
- Dla rozrywki. – mruknął swoim grubym i seksownym głosem, ponownie przekręcając głowę. Naprawdę chciał, by pan Yoongi się zgodził, więc uniósł dłoń i patrząc Śmierci prosto w oczy, zagryzł się na koniuszku własnego kciuka.
- W co chciałbyś zagrać? – Ten idiota dobrze wiedział, jak przekonać Sugę. W dodatku mu się to podobało.
V przejrzał wszystkie gry, udając, że się zastanawia, choć tak naprawdę wiedział, co teraz odpowie.
- Wiesz, nie potrafię grać w większość z nich. Mam inny pomysł. – Miał dość czekania. Chłopak wstał i obszedł stolik, by znaleźć się przy panu Yoongim- Pocałuję cię.
Śmierć uniósł wysoko brwi i spojrzał na Taehyunga, który aż emanował pewnością siebie, przez co on ją tracił.
-Słucham? – spytał trochę onieśmielony. On nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio kogoś dotknął, co dopiero pocałował.
- Pocałuję cię. Przez minutę będę cię pieścił. Jeśli oddasz pocałunek - wygrywam, jeśli nie- przegrywam. Proste. – Chłopak wzruszył ramionami i przejechał opuszkiem palca po ramieniu rozmówcy, modląc się w duchu, by ten się zgodził.
Suga analizował za i przeciw, bo w końcu nie mógł się tak po prostu zgodzić. A może mógł? Czy czasem nie należało mu się coś od życia, którego już w sumie nie miał? Czy nie napracował się przez te ostatnie dwieście lat, by w końcu dostać coś miłego?
-Czas start – powiedział szybko, stwierdzając, że po prostu tego pragnie i raz w swojej nędznej egzystencji może zaszaleć.
V miał ochotę skakać z radości, ale nie miał na to teraz czasu. Usiadł na mężczyźnie okrakiem i uśmiechnął się zalotnie. Ujął jego dłonie swoimi i przeniósł je na swoje biodra. Potem zdjął ciemny kaptur z tej pięknej głowy i wplótł palce jednej ręki w srebrne włosy. Drugą oparł o jego klatkę piersiową i zaczął delikatnie, i zmysłowo masować.
- Jesteś taki piękny – szepnął i nachylił się do policzka Śmierci, by lekko musnąć go swoimi wargami.
Suga zacisnął swoje palce na bokach chłopaka, czując, że cały drży. Bał się, że zaraz mu serce wypadnie. Zapomniał już, jak przyjemny może być dotyk. W dodatku dotyk kogoś takiego jak Taehyung.
Jego źrenice poszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, gdy Tae nachylił się nad jego ustami.
- Cudowny…- mruknął młodszy i przywarł do ślicznych, różowiutkich warg mężczyzny.
Nie spieszył się, był pewien swego. Delikatnie muskał swój obiekt pożądania, co jakiś czas oblizując dolną jego cześć językiem. Robił tak przez parę sekund, czując coraz to większy ucisk na bokach. Wiedział, że pan Yoongi zaraz się złamie. Nie mógł się doczekać, więc zagryzł  pełną wargę swoimi zębami i pociągnął za nią zadziornie.
Suga już nie potrafił, nie mógł. Pierwszy raz, ktoś z nim wygrał. Szybko przeniósł jedną dłoń na głowę chłopaka i popchnął ją w swoim kierunku. Otworzył szeroko usta, czkając na ruch Taehyunga, który miał nadzieję, że szybko nadejdzie.
 I tak też się stało, bo V wparował do jego jamy ustnej językiem z prędkością światła i zaczął trącać spragniony wrażeń mięsień starszego.
-Mmmmm – mruknął z zadowoleniem, co tylko upewniło Sugę w tym, że właśnie kogoś takiego potrzebował. Do pracy i do… Bycia. Bycia z kimś, rozmawiania i całowania. Och, tak, Yoongi już wiedział, że w umowie Tae znajdzie się paragraf, dotyczący pieszczenia jego warg długo i często.

W końcu coś mu się należało, prawda?


10 komentarzy:

  1. Wow, wow, wow! To było takie... inne xD Ale podobało mi się! Dam pomysł był oryginalny, a więc przyjemnie się czytało ^_^
    Pozdrawiam i czekam na resztę shotów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, bardzo dziękuje <3
      Poczułam się kochana ;)
      Myślę, że "inne" to dobre słowo XDDD

      Usuń
  2. Marudzisz, a ja czytam drugi raz i podoba mi się tak samo jak za pierwszym ♥ Ta historia jest naprawdę oryginalna! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To... Ahhh, daj mnie spokój ;;;
      Miało być ładniej > <

      Usuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
    Dziękuję za uwagę, umarłam. Nie wiem co jeszcze mogę napisać, ale to było TAKIE sdjfhdjbfsd, że brak mi słów '____'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. redhflsdj dziękuje!
      Chociaż chciałam, żeby wyszło ładniej;;;
      Kiedyś zrobię takie TaeGi, że ci oko zbieleje ;p <3

      Usuń
  4. Widzę GinGin, że ostatnio testujesz moją wyobraźnię.. i wiesz co? Bardzo mi się to podoba. Pierwsze zdania czytałam z lekkim uśmiechem na twarzy, ciekawie się zapowiadało - i tak też było. Nie pamiętam kiedy ostatnio było mi aż tak smutno gdy przewijając tekst w telefonie końcowe zdjęcie zaczęło się ujawniać.. nie byłam na to gotowa. Domagam się więcej! Dzięki tobie zaczęłam się przekonywać do tego typu tekstów ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, testowanie twojej wyobraźni, to takie moje nowe hobby ;p
      Rany, strasznie Ci dziękuję.
      Przekonaj się do świata wyobraźni! Tam jest ciekawie!💜

      Usuń
  5. To jest idealne,pisz częściej TaeGi bo tego typu historię bardzo mi sie podobają,zwlaszcza w Twoim wykonaniu! Zresztą TaeGi to OTP ♡ Czekam na więcej Taegi x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię TaeGi bardzo, bo postacie są wyraziste i łatwo zrobić z nimi coś ciekawego. Więc nie bój się, TaeGi będą ;*
      Może tu dopiszę drugą część, bo zwaliłam troszku. Zobaczymy!

      Usuń