niedziela, 3 kwietnia 2016

My mind #5

Witam! Przychodzę z kolejnym rozdziałem :3 Długo nie mogłam się zdecydować na zakończenie, choć historie miałam zaplanowaną od początku. To przedostatni rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba! 


Pomimo sprzeciwów rodziców, pociągnąłem go za rękę w kierunku mojego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi, podsuwając pod nie fotel by za żadne skarby rodzice tutaj nie weszli. Zawsze interesowało mnie czy mój brat po tych przykrych wydarzeniach tak mnie znienawidził, że ani razu nie odwiedził mnie w szpitalu psychiatrycznym czy może o niczym nie został poinformowany. Nie chciałem pytać rodziców, bo wiedziałem jak ten temat był dla nich drażliwy, więc z całą pewnością nie usłyszałbym prawdy. Teraz jednak mogłem się o tym przekonać i nie mogłem się wręcz doczekać, aż wreszcie ta zagadka zostanie rozwikłana. 
Usiadłem na swoim łóżku, czekając aż on zrobi to samo. Widziałem jego niepewność i zestresowanie. Chciałem mu pokazać, że wszystko jest w porządku, więc wyciągnąłem powolnie rękę przed siebie, podnosząc kąciki ust. Chciałem by mnie ponownie zaakceptował, a może nawet i ponownie pokochał. Nie miałem pojęcia, co działo się z nim przez ponad dwa lata. To jednak nie było ważne, chciałem go przy mnie; chciałem czuć się bezpieczny, potrzebny, kochany, otoczony opieką, troską. Odkąd straciłem Jimina nie mogłem odnaleźć swojego szczęścia i bałem się bez niego przy mnie mi się to nie uda. Nie liczyłem na to, że mój brat ponownie pojawi się w moim życiu, ale przez to w mojej świadomości narodziła się myśl, że może udałoby mi się być naprawdę szczęśliwym. 
- Hyung, proszę - odezwałem się do niego cicho. 
Yoongi uśmiechnął się do mnie, łapiąc za moją dłoń. Usiadł obok mnie i ponownie mnie do siebie przyciągnął. Od razu wtuliłem się w jego ciało, czując przyjemne uczucie, którego nie zaznałem od tak długiego czasu. Uśmiechnąłem się szerzej, obejmując go mocniej, zaciskając dłonie na materiale jego koszuli.
- Mój mały Jungkookie - powiedział przyjemnym, ciepłym głosem, a po moim ciele przeszły przyjemne ciarki.
- Brakowało mi ciebie - odpowiedziałem, odsuwając się od niego. 
On posłał mi szczery, pełen miłości uśmiech, który tak bardzo w nim uwielbiałem. Podniósł rękę, dotykając mojego policzka, gładząc go z wolna i przerywając tylko na chwilę by poprawić moje włosy, które niechciane wchodziły mi do oczu. Nic nie mówiliśmy przez tą chwilę, bo żaden z nas nie odczuwał takiej potrzeby. Chciałem by już tak zostało na zawsze, bo widziałem w jego oczach, że pomimo upływu czasu nic się nie zmieniło. 
- Gdzie byłeś? - spytałem po naprawdę długim czasie. 
Widziałem, że spochmurniał, automatycznie spuszczając wzrok na podłogę i zabierając swoje dłonie. Westchnąłem cicho, przysuwając się bliżej, obejmując go w pasie. Położyłem głowę na jego ramieniu, cierpliwie czekając, aż sam zabierze się za wyjaśnienie mi sytuacji. Nie chciałem go pospieszać ani naciskać, bo wiedziałem że mogło to być dla niego bardzo trudne. Umiałem postawić się w jego sytuacji, bo sam nie wiem czy udałoby mi się od razu opowiedzieć o tym co ja przeżywałem i co się ze mną działo. Chciałem by miał czas do namysłu, by wszystko sobie ułożył w głowie na spokojnie. Byłem cierpliwy, już i tak bardzo długo czekałem, więc te kilkanaście minut mnie nie zbawią. Wolałem dać mu czas i sprawić, że dobrze będzie się czuł w moim towarzystwie. 
- Przeniosłem się do Busan - zaczął, a ja otworzyłem szeroko oczy. Tak daleko? - Nie chciałem wracać, nie chciałem niszczyć ci życia Kookie. - Złapał moją dłoń, głaszcząc ją delikatnie kciukiem. - Tym bardziej jeśli zacząłeś układać sobie życie  Jiminem. 
Na dźwięk tego imienia zadrżałem. No tak, on nie wiedział, o niczym nie wiedział. To przykre i ciężkie, bo oznaczało, że musiałbym mu o wszystkim powiedzieć. Opowiadanie o tym prawdopodobnie byłoby dla mnie jak przeżywanie tego jeszcze raz, ale chciałem to zrobić. Dla niego. 
- On nie żyje - powiedziałem, a Yoongi rozszerzył swoje oczy. - Od dłuższego czasu - westchnąłem. - Pół roku po twoim wyjeździe miał wypadek. Pokłóciliśmy się. Mama kazała mu się wynosić, ja wyrzuciłem go z domu, a kiedy pobiegłem za nim by go zatrzymać on... wszedł na jezdnię i... - Po moim poliku zaczęły lecieć łzy, na co automatycznie poczułem ramiona dookoła siebie. Zacząłem płakać w jego koszulkę, mocno się się tuląc. Te wszystkie emocje we mnie odżyły i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. - Hyung... to przeze mnie. Nie zdążyłem... gdybym się nie wahał on by żył, rozumiesz?! By żył, a ja... to przeze mnie. 
- Jungkookie nie mów tak - przerwał mi, przyciskając mnie do siebie. 
To było okropne. Dokładnie to pamiętałem. Widok jego ciała, krew, dużo krwi, niebieskie i czerwone światła, krzyki ludzi, a ja... ja po prostu stałem i przyglądałem się wszystkiemu. Nic nie mogłem wtedy zrobić, nic. Pozwoliłem mu umrzeć. Wiele nocy zadręczałem się tym. Może gdybym szybciej zareagował udałoby się uratować. Nie wierzyłem lekarzom w informację, że zginął na miejscu. Zawsze są szanse. Minimalne, ale są, a ja nic z nimi nie zrobiłem. 
- Nie zadręczaj się kochanie. - Odsunął się ode mnie i starł kciukami krople z policzków. - Najwidoczniej tak musiało się stać, nic nie mogłeś poradzić. - Uśmiechnął się smutno do mnie, a ja wpatrywałem się w niego pustym wzrokiem. - Wiesz dobrze, że każdy ma zapisaną datę i godzinę, prawda? Najwidoczniej taki był jego czas. 
- Nie jestem chrześcijaninem - prychnąłem. 
- Oczywiście, że nie.
Chwilę mi się przypatrywał, aż w końcu niepewnie zbliżył się do mnie. Zadrżałem czekając na jego ruch, ale ten nie nastał. Wyczuwałem to wahanie, nie wiedział czy dalej było między nami tak jak przed jego wyjazdem. Sam nie byłem do końca tego pewny, bo to co miedzy nami wtedy było, było zwyczajnie przez społeczeństwo uznawane za niewłaściwe. Jedno jest pewne. Kochałem go, więc postanowiłem zaryzykować. Przesunąłem dłonie na jego kark, masując skórę opuszkami palców i to chyba dla niego był wystarczający sygnał z mojej strony. Automatycznie jedna jego dłoń przesunęła się na moje biodro, a druga dalej gładziła policzek. Spojrzałem mu w oczach, wyrażające miłość i troskę. Uśmiechnąłem się, a on wychylił się delikatnie, muskając moje wargi swoimi. Westchnąłem na to uczucie, bardziej się przysuwając i powolnie ruszając ustami by pokazać mu, że dalej był dla mnie ważny, po śmierci Jimina najważniejszy.
To właśnie przez to rodzice postanowili nas rozdzielić. Mimo, że Yoongi był adoptowany, rodzice nie mogli zaakceptować faktu, że mógłbym kochać w taki sposób osobę, która wychowywała się ze mnie jako brat, członek rodziny. Moja mama bardzo długo nie mogła zajść w ciążę, ale parę lat później pojawiłem się ja i to skomplikowało wszystko. To dlatego go wyrzucili, nie przebaczyli mu i to nie ja wylądowałem w domu dziecka. Bo byłem ich synem biologicznym. Bolało mnie to. Yoongi przecież powinien być dla nich równie ważny, choć zawsze mi powtarzał, że dla niego najważniejsze jest by to dla mnie był najważniejszy. 
- Zabiorę cię ze sobą - oznajmił, odsuwając się ode mnie.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem i niezrozumieniem. Oczywiście, że chciałem. Czułem, że mógłbym przy nim wyzdrowieć, wrócić do bycia dawnym sobą, a przynajmniej powoli pozwalać sobie by odpocząć od tego co mnie spotkało. Wiedziałem, że przy nim byłem w stanie. Był mi bardzo bliski i znał jak mało kto, tylko pozostała mi jedna kwestia, o którą się martwiłem. 
- Wiesz, że bardzo bym chciał, ale nie jestem pełnoletni - westchnąłem, wtulając się w niego. - Oni nigdy nie zgodzą się bym się do ciebie przeprowadził, dobrze wiesz. 
- To poczekamy, aż ukończysz te dziewiętnaście lat i wtedy zabiorę cię do siebie - powiedział z entuzjazmem w głowie, odgarniając mi moje kosmyki za ucho. - Na razie wynajmę sobie tutaj gdzieś blisko mieszkanie byśmy mogli się widywać.
- Hyung... - zaoponowałem. - Nie możesz... masz swoje życie tam w Busan, nie możesz zaryzykować wszystkiego dla mnie - westchnąłem, zaciskając piąstki na jego ubraniu. 
- Ciii kochanie. - Uspokajająco zaczął głaskać mnie po pleckach, co miało zamierzony skutek. - Mieszkam tam ze swoim przyjacielem, którego brat mieszka w tym mieście. - Uśmiechnął się do mnie delikatnie. - Nie martw się o nic. 
- Ale praca... takie mieszkanie kosztuje... - westchnąłem, nie wiedząc jak przemówić mu do rozsądku. 
- Pracuję w domu. Jestem tłumaczem, a czasami pisze też artykuły do gazety naukowej w dziale psychologii, więc mogę pracować gdziekolwiek. Mówiłem Jungkook, nie przejmuj się niczym. - Uśmiechnął się, kręcąc lekko głową. - Będzie dobrze, obiecuję ci to. 
Kiwnąłem niepewnie głową. Bałem się, okropnie się o niego bałem. Przecież tak dużo dla mnie robił, ryzykował, a taka zmiana miejsca zamieszkania to duży wydatek. Z pewnością miał tam przyjaciół, znajomych, więc powinien tam wrócić. Zostało tyle czasu do moich urodzin... Nie mogłem uwierzyć, że on dalej chce tyle na mnie czekać. To uczucie, które teraz się we mnie pojawiło było dnie do opisania. Pierwszy raz od bardzo dawna czułem się tak kochany i tak wyjątkowo. Od razu się uśmiechnąłem, pocierając noskiem o jego policzek. 
- Będę mógł cię odwiedzać? - spytałem nieśmiało. 
- Kiedy tylko zechcesz. Cały czas mam ten sam numer, możesz do mnie zadzwonić kiedy tylko chcesz. - Cmoknął mnie w czoło, na co cicho mruknąłem. - Będę musiał już iść by nie denerwować rodziców - westchnął, a ja posłałem mu niezadowolone, smutne spojrzenie. - Zobaczymy się przecież jeszcze - zaśmiał się na widok tej miny, po czym złapał mnie pod kolanami i ułożył na łóżku. 
Powędrowałem za nim wzrokiem, a on podszedł do biurka, wyjmując kartkę wraz z długopisem. Zapisał coś na niej, po czym ułożył na środku i znów do mnie podszedł. Pochylił się i znów złączył nasze wargi, przez co nie chciałem go wypuścić, ale wiedziałem, że ma rację. Musiał iść, inaczej mama z tatą mogliby całkowicie zabronić mi kontaktu z nim, a teraz tego bym zwyczajnie nie zniósł.
Nic nie powiedział. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem gest, a po chwili już go w moim pokoju nie było. Westchnąłem cicho i schowałem twarz w poduszkę. Zachciało mi się spać, zdecydowanie musiałem odpocząć, ale radość ze spotkania wcale mi w tym nie pomagała.

~*~

Rano obudziła mnie mama. Weszła do pokoju i delikatnym ruchem pogładziła mnie po policzku, na co ściągnąłem ze sobą brwi. Uchyliłem powieki, przyglądając się jej zaspanym wzrokiem. Widziałem jak unika mojego spojrzenia. Była zła za wczoraj. Nie chciała bym kiedykolwiek jeszcze spotkał się z Yoongim, ale to było ode mnie silniejsze. Tęskniłem za nim ogromnie i chciałem by przy mnie był, a kiedy wreszcie to się stało to zabraniają mi tego. Nie rozumiem ich, przecież chcą bym był szczęśliwy, czemu więc gdy jestem to mi nie pozwalają? 
- Za godzinę przyjdzie pan Kim by z tobą porozmawiać - oznajmiła dosyć suchym, ale smutnym tonem. - Zaraz przyniosę ci śniadanie i herbatę z ziół. 
- Przyjdę do kuchni - powiedziałem pewnie. 
Kobieta podniosła na mnie zdziwione spojrzenie. Teoretycznie nie wychodziłem ze swojego pokoju, a jedyny kurs to do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojego pokoju. Nie byłem zdziwiony jej zaskoczeniem, sam nie wiedziałem czemu zachciało mi się wychodzić, może było to podyktowane lepszym samopoczuciem po spotkaniu z bratem? 
Wysiliłem się na lekki uśmiech. Odsunąłem kołdrę, siadając na łóżku. Przetarłem zmęczone oczy i leniwie podszedłem do szafy, by wyjąć z niej jakieś ubrania. Okazały się być to szare dresy oraz pomarańczowa koszulka. Naprawdę denerwował mnie fakt, że w moim pokoju wszystko musiało być kolorowe. Zdecydowanie wolałem stonowane kolory, choć w takich o wiele łatwiej było myśleć o czymś nieprzyjemnym, wiec rozumiałem ten zabieg. 
Ubrałem się i powolnym krokiem udałem się do kuchni. Zerknąłem niepewnie na rodziców, którzy siedzieli przy stole. Automatycznie na moje wejście, podnieśli w moim kierunku zaciekawione spojrzenie. Widziałem powagę na ich twarzach, ale u mamy zauważyłem także cień radości. Delikatnie podniosłem kącik swoich ust do góry, zajmując swoje dawne miejsce. Wyciągnąłem rękę po miskę z ryżem, chwile zastanawiając się czy lepiej zjeść go z jajkiem czy słodko-kwaśnym sosem. Ostatecznie wybrałem drugą opcję, wylewając płyn na jedzenie. 
- Wyspałeś się? - spytała mama, która postawiła obok mnie duży kubek ziołowej herbaty. 
- Tak - kiwnąłem głową, łapiąc za widelec i wepchnąłem sobie pierwszy kęs do buzi. 
- Mam nadzieję, że będziesz milszy dzisiaj dla doktora Kima - zaczął ojciec, a ja zmrużyłem lekko oczy. Nie widziałem w tym sensu by nagle mu się otwierać i wywlekać swoje problemy przez innymi ludźmi. 
Pozostawiłem jego uwagę bez odpowiedzi. Zająłem się jedzeniem, co szło mi bardzo wolno i opornie. Dopiero po niecałej godzinie odstawiłem pustką minkę na blat, zajmując się zimną już herbatą. Wziąłem kubek, a następnie poszedłem do salonu, odprowadzony przez zdziwione spojrzenia rodziców. Dzisiaj czułem się dziwnie, nie chciałem siedzieć w swoich czterech ścianach i patrzyć się w sufit. Można powiedzieć, że czułem się dobrze. 
Zająłem miejsce na fotelu, upijając pierwszy łyk herbaty. Nie była za dobra, więc skrzywiłem się nieznacznie. Dalej nie potrafiłem się do niej przyzwyczaić, mimo że tak długo już ją piłem. Nagle poczułem zimny dotyk na swojej ręce. Podniosłem wzrok przed siebie i zauważyłem Jimina. Oczy miał podkrążone, a po polikach spływały mu łzy. Nie rozumiałem, co takiego się dzieje, ale nie mogłem się odezwać. Nie, gdy rodzice byli obok. Mogłem jednie śledzić wzrokiem jego wyraz twarzy, który aż ociekał bólem i smutkiem, czuć jego dłoń gładzącą moje ramie, dłoń, a później policzek. Nachylił się nade mną, składając delikatnego całusa na policzku. 
- Jungkookie... - usłyszałem, a ten głos szło zobrazować w postaci lodowych igieł. Bolał. - Czemu mi to robisz? - zapytał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Nie rozumiałem nic, co się działo? - Kochanie, tyle na ciebie czekałem... - Kolejna fala łez, aż mnie zrobiło się smutno. Widok ukochanej osoby, która płacze z twojego powodu to najgorsze co może być. - Czekaj na mnie, kiedyś do ciebie dołączę. - Zmarszczyłem brwi, a on odsunął się ode mnie i po chwili znikł. 
Wpatrywałem się tępo przed siebie, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, co się stało, ani czym zawiniłem. Zmarszczyłem brwi. To było dziwne, tym bardziej, że po tym podeszli do mnie moi rodzice. Mama bez słowa mnie objęła, a ojciec pogładził po włosach. Chciałem już się ich o to zapytać, ale wtedy zauważyłem doktora Kima. Skąd on się tutaj wziął, kiedy przyszedł? 
- To dobra decyzja - oznajmił, a ja zauważyłem, że nie mogłem nic powiedzieć. Jakby coś ściskało mi gardło. - Nie ma już dla niego ratunku - dodał. 
Otworzyłem szerzej oczy. Podniosłem się ze swojego miejsca i uciekłem do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, czując się jakbym był w jakimś koszmarze. Gdy podchodziłem do łóżka złapał mnie ogromny ból w okolicach klatki piersiowej. Krzyknąłem, czując, że tracę oddech. Opadłem kolanami na podłogę, łapiąc się za bolące miejsce. Łapczywie łapałem oddech, ale to nic nie dało. Po chwili widziałem już tylko i wyłącznie ciemność. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale nic nie czułem, ból znikł, myśli swobodnie krążyły po moim umyśle, aż w końcu w oczy uderzyła mnie ogromna jasność. 


20 komentarzy:

  1. *.*
    Nie wiem, nie umiem już wyrazić uczuć.
    Cudownie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się dzieje! ? ;^;
    Weny♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się wyjaśni w kolejnym rozdziale :3
      Dziękuję ♥

      Usuń
  3. OMAJGA *.*
    Co to było..?

    Nareszcie się doczekałam ^_^ Rozdział super jak każdy inny zresztą ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwietniu pojawi się kolejny :3 Chciałam wtedy dodać też epilog, ale nie wiem czy mi sprawdziany pozwolą :c

      Usuń
  4. O rany 😢
    Płacze ;_;
    Nie nie nie!
    Biedny Kookie ;c
    Przy takich rodzicach to on nigdy nie wroci do normalnosci :/
    Ten moment z Sugą taki kochany*.*
    Aż mi się cieplej na serduszku zrobiło♡
    Końcówka dobijająca :'(
    Mam nadzieje, że Kookiemu się jeszcze ulozy^^

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany 😢
    Płacze ;_;
    Nie nie nie!
    Biedny Kookie ;c
    Przy takich rodzicach to on nigdy nie wroci do normalnosci :/
    Ten moment z Sugą taki kochany*.*
    Aż mi się cieplej na serduszku zrobiło♡
    Końcówka dobijająca :'(
    Mam nadzieje, że Kookiemu się jeszcze ulozy^^

    OdpowiedzUsuń
  6. omo ;<
    Za dużo myśli na raz ;-;
    To takie... ugh.
    Nie zgadzam się.
    A, i weny życzę. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy on umarł ?? Nie wiem co myśleć o tym. Ale powiem jedno, nie moge się doczekać aż napiszesz kolejną czesc, a takze życzę mnóstwo weny i siły na napisanie tego ostatniego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nikt nie wie xD ~ Poza mną :D
      Dziękuję :3

      Usuń
  8. CZY ONI MU COŚ DODALI DO TEJ HERBATY

    jeżu chcę takiego kochanego Yoongiego przy sobie ;_;
    i jak ja teraz wytrzymam do kolejnego rozdziału? D:
    ...idę czytać jeszcze raz wszystko od początku.

    dużo weny życzę! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto by nie chciał? :c
      Postaram się w tym miesiącu coś dodać :D
      Dziękuję :3

      Usuń
  9. No i co z kolejnym rozdziałem? :(
    Ja tu nadal czekam i nic :(

    OdpowiedzUsuń
  10. ja chcę kolejny.....

    OdpowiedzUsuń
  11. Dragons kochanie nie rób mi tego ...ja rozumiem masz swoje sprawy i wogóle ale codziennie wchodzę tu i jak widzę że nie ma nic to płacze a moje biedne serduszko znowu nadaje się do klejenia..... dużo weny czekam......

    OdpowiedzUsuń
  12. Domagam się kolejnego rozdziału! :((

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie kolejny rozdział? :c

    OdpowiedzUsuń
  14. Love, but mindfuck na ostatnie sceny, but broken heart na obraz cierpiącego Jimina......

    OdpowiedzUsuń