Witam ^^
Przychodzę z kolejną częścią Lustra. Tym razem przejrzałam je dokładnie i mam nadzieję, że zmniejszyłam liczbę błędów do minimum ( Dzięki Martynka ;) ) .
W tej części już troszkę więcej się dzieje i jest nawet dla Was kilka wskazówek, odnośnie dalszej akcji.
A czy Wy pamiętacie, że od poniedziałku startujemy z tygodniem shotów? Hmmm ;> Nie, nie zapomniałyśmy. 6 kwietnia blog miał swoją pierwszą rocznicę i z tej okazji, w przyszłym tygodniu, codziennie będą pojawiać się nasze dzieła.
Jakie shipy się pojawią, możecie zobaczyć z zakładce " pierwsza rocznica bloga".
Kocham Was mocno <3
~GinGin
Taehyung uśmiechnął się nieśmiało i
powoli usiadł obok Jungkooka. Nie mógł oderwać wzroku od idealnej twarzy
szatyna. Dopiero teraz dostrzegł, że na grzywce chłopaka, wyróżniało się kilka
fioletowych kosmyków, dodających mu tylko uroku.
- Przepraszam, ale nie rozumiem- powiedział
drżącym z podekscytowania głosem i uniósł kąciki ust. To wszystko wydawało mu
się intrygujące i pełne tajemnic, które Tae chciał poznać.
- Ahhh, to będzie dla ciebie skomplikowane… -
Jungkook podrapał się po głowie i spojrzał na morze. V zmarszczył brwi na te
słowa. Czy ten chłopak właśnie stwierdził, że Taehyung nie jest w stanie czegoś
zrozumieć? – Bo widzisz, ja i cały ten świat należymy do ciebie.
Kolorowowłosy pokiwał głową, jednak to
nadal było za mało informacji, by mógł cokolwiek wywnioskować.
- Em, to tak jakby… - zamyślił się, chcąc
dopasować odpowiednie określenie. – Jestem twoim królem?
- Nie, nie. Źle zrozumiałeś. Król to osoba,
która rządzi swoim światem, prawda? – tak naprawdę, to nie było to pytanie.
Jungkook po prostu chciał sprawdzić, czy V go słucha . Gdy tamten kiwnął głową,
chłopak kontynuował - A ty nie rządzisz ani mną, ani niczym tutaj. Znaczy…
Rządzisz, ale nie w tym sensie, który znasz. Jakbym miał cię jakoś nazwać, to
bardziej niż król pasuje stworzyciel. To dlatego, że nas stworzyłeś, więc to
dość logiczne.
Tae zamrugał kilkakrotnie, będąc absolutnie
zaskoczonym wypowiedzią rozmówcy. Po pierwsze, sam fakt, że szatyn mu
zaprzeczył, był dość szokujący, ponieważ rzadko był on w sytuacji, gdzie ktoś się z nim
nie zgadza. W dodatku chłopak wyjaśnił powód owego zaprzeczenia bardzo mądrze,
co trochę zdenerwowało i jednocześnie
zachwyciło kolorowowłosego. Po drugie - fakt, że jest stworzycielem tego
wspaniałego świata również wywarł na nim dość duże wrażenie, nadal jednak nie
wiedział czy pozytywne, czy negatywne .
Jungkook nie czekał na odpowiedzieć,
bo uznał, że nic by nie wniosła.
- I ja, i wszystko, co widzisz,
jesteśmy wytworami twojej podświadomości.
- Podświadomości…?
- Tak, podświadomości.
V naprawdę starał się szybko
analizować słowa chłopaka i wyciągać z nich jak najwięcej wniosków, ale
mieszanka emocji mu to utrudniała. Był naprawdę zaskoczony, nie wiedział nawet,
jak powinien się teraz zachowywać, co dopiero ogarniać zawiłe wyjaśnienia
Jungkooka, a raczej tematu tych wyjaśnień. Fakt, że przeniósł się do swojej…
Podświadomości, był po prostu trudny do przyswojenia. Pierwszy raz w życiu,
czuł się naprawdę głupio, bo nie potrafił czegoś pojąć swoim rozumem.
- Ja… Ja przepraszam, ale nie rozumiem, o co ci
chodzi. – powiedział i spuścił głowę w
dół, czując potworne zażenowanie.
- Bo to trudne – szatyn wyciągnął swoją dłoń i
delikatnie pogłaskał V po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy.
Gdy ciepła dłoń Jungkooka spoczęła na
jego ciele, Tae prawie oszalał. Ten dotyk… Był chyba najlepszym, co go w życiu
spotkało. Taehyung nie miał wątpliwości,
że chłopak jest magicznym stworzeniem i
właśnie rzucił na niego jakieś specjalne zaklęcie. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł
go cudowny dreszcz, policzki pokryły się soczystą czerwienią, a całe ciało
oblały dreszcze przyjemności. V zamknął oczy i zagryzł wargę, by choć trochę
uspokoić swoje emocje, jednak było to bardzo trudne zadanie. Im dłużej szatyn
go głaskał, tym kolorowowłosy bardziej odpływał w nieznane mu dotąd zakamarki
przyjemności. Ten dotyk był jednocześnie kojący i podniecający.
- Kookie... – mruknął cicho.
Jungkook niechętnie zabrał dłoń z
ramienia rozmówcy. Tak długo na niego czekał, że po prostu musiał go dotknąć. Wiedział
jednak, że na początku może to wywołać u Taehyunga właśnie takie emocje. Mimo
wszystko nie żałował, bo widzieć swojego stworzyciela, który odpłynął myślami
gdzieś daleko z twojego powodu, to nie
lada przyjemność i satysfakcja.
Kook poczekał, aż Tae się uspokoi. Po
paru minutach V spojrzał na szatyna, dopiero teraz orientując się, co ten przed
chwilą powiedział.
- Ja… Jung…Jungkook przepraszam, nie chciałem… - wydukał.
- Och, nie przejmuj się. Wszystko w
porządku. Kookie to takie miłe zdrobnienie, możesz mnie tak nazywać. – Tak
naprawdę, Taehyung miał prawo nazywać Jungkooka tak, jak tylko miał ochotę, w
końcu chłopak należał w całości do niego. Szatyn wiedział jednak, że na
początku trudno mu to będzie zrozumieć, więc nie miał zamiaru wprowadzać go w
jeszcze większe zakłopotanie, niż teraz.
- Um, więc Kookie… - zaczął nieśmiało i poprawił
swoją pozycję na łóżku - Czy mógłbyś mi opowiedzieć więcej o tym świecie? Jak
go stworzyłem, dlaczego, po co tu jestem i w ogóle? – spytał i zagryzł wargę,
chcąc ukryć swoją niepewność. Zawsze był pewny siebie, więc nie chciał pokazać,
że Jungkook go tak po prostu onieśmielał.
- Oczywiście. - przytaknął i obrócił się tak, by
lepiej widzieć Tae. - Człowiek ma jakby dwie części rozumu - świadomość i
podświadomość. O ile nad świadomością panujesz, czyli na przykład podejmujesz
decyzje, masz marzenia, zachcianki, tak nad podświadomością - nie. Ona żyje w
twoim mózgu sama i nie możesz jej kontrolować – wziął głęboki oddech i spojrzał
na V, sprawdzając, czy do tej pory się nie zgubił. W momencie, kiedy chłopak
lekko skinął głową i oparł ciężar swojej głowy na dłoni, zdecydował się
kontynuować. - Podświadomość opiera się na wszystkich twoich przeżyciach i
myślach, więc im więcej ich masz, tym ona jest bardziej rozbudowa. Tak
naprawdę, to twoja podświadomość mówi ci, czego potrzebujesz, by być
spełnionym.
Taehyung słuchał uważnie, czasem tylko
na sekundę zatapiając się w pięknych,
czekoladowych oczach Kooka. Mimo wszystko, skupił się bardzo mocno, by jak
najwięcej zrozumieć.
-Yhym, okej. Czyli ten świat jest tym,
czego potrzebuje? – spytał i ściągnął swoją skórzaną kurtkę, odkładając ją na
bok łóżka.
-Tak, dokładnie. Twoja podświadomość
stworzyła ten świat, by zaspokoić wszystkie twoje potrzeby. Tak wygląda wnętrze
twojego umysłu, Tae.
V uniósł kąciki ust. Wiele osób go tak nazywało, ale to określenie, wymówione
przez anielski głos szatyna, brzmiało o wiele lepiej.
- Nie sądziłem, że mój umysł jest
taki… - urwał, szukając odpowiedniego słowa, jednak nic nie przychodziło mu do
głowy.
- Piękny? – spytał Kook, na co
kolorowowłosy kiwnął głową twierdząco. Im dłużej przebywał obok Jungkooka, tym
bardziej go lubił i pragnął z nim przebywać.
- Tak, jest niesamowity. – mruknął.
- Musiałeś dużo przeżyć, bo ten świat
jest naprawdę rozległy – chłopak uśmiechnął się do rozmówcy i postanowił
wyjaśnić jeszcze parę rzeczy. – Pytałeś, jak go stworzyłeś i jak się tu
znalazłeś. Otóż każdy ma swój podświadomy świat, ty po prostu stworzyłeś wyjątkowo
cudowny. A znalazłeś się tu za pomocą Angora.
V słuchał Jungkooka do czasu, kiedy
ten w trakcie wypowiedzi oblizał usta. Owy gest spowodował wyłączenie myślenia chłopca. Po raz kolejny tego dnia,
zlustrował sylwetkę szatyna. Idealne ciało, pokryte jedynie cienkim i
aksamitnym materiałem. Tae odpływał w krainę lekko nieprzyzwoitych myśli, gdy
nagle usłyszał słowo Angor, które szybko sprowadziło go na jakże piękną ziemię.
- Angor?
- Tak, Angor. Specjalny pierwiastek
używany od wieków, do przenoszenia ludzi do wnętrza ich umysłów. Jest na waszej
planecie od zawsze, tylko mało kto o nim wie. – wyjaśnił Jungkook i przybliżył
się do swojego stwórcy. To było dla niego niesamowite - móc siedzieć obok
Taehyunga i rozmawiać z nim.
- Czyli ty również jesteś tym, czego
potrzebuje? – spytał i od razu się zarumienił. Nie pomyślał przed
wypowiedzeniem tych słów. Co się z nim stało? On nigdy się nie rumienił, nie
krępował, tymczasem Jungkook absolutnie go onieśmielał.
Szatyn uśmiechnął się do Tae, widząc
urocze rumieńce na jego twarzy. To było dla niego takie cudowne, działać w ten
sposób na V i wywoływać u niego takie
emocje. Jungkook odczuwał je wszystkie, w końcu należał do jego umysłu.
- Tak. Z jakiegoś powodu twoja
podświadomość stworzyła mnie dla ciebie.
***
Rok
2220, 25 Kwietnia
Korea
Południowa
Seul,
Laboratorium badawcze
Wydział
dr. Jina, projekt: Lustro
Jin siedział przed lustrem, którego
obecnie strzegły dwa roboty. Naokoło biegało wiele profesorów i strażników,
którzy w trybie natychmiastowym znaleźli się w laboratorium. Wszyscy byli podenerwowani, bo tak naprawdę nie wiedzieli,
co mają zrobić w takiej sytuacji. Ari, Miu i Mark starali się odnaleźć
Taehyunga za pomocą chipu, który każdy
obywatel Korei musiał mieć wszczepiony w tył głowy. Kai od parunastu minut
przeglądał wszystkie badania przeprowadzone na tajemniczym pierwiastku, chcąc
jakoś wywnioskować, gdzie chłopak mógł się obecnie znajdować. Chen, człowiek
odpowiedzialny za organizację ochrony laboratorium, już od dwóch minut krzyczał
na Wonho, ponieważ - według niego - „roboty są źle zaprogramowane, skoro byle
kto może wejść do ściśle strzeżonego pomieszczenia”.
A Jin? Jin płakał, modląc się tylko o
to, by jego synowi nie stała się żadna krzywda. Miał świadomość, że jeżeli Tae
nie wróci, to będzie to wyłącznie jego wina. To on pozwolił mu płakać, chodząc
po ośrodku. To on często mówił, że Ari nie należy do grona kompetentnych ludzi
w domu i to on dał tej niekompetentnej osobie kartę wejścia, mimo że wcale nie
musiał. Jednak ona prosiła, chciała być za coś odpowiedzialna, chciała się
wykazać i udowodnić, że potrafi… Ale jednak nie potrafiła i przez nią, Tae
znalazł się w niebezpieczeństwie.
Czuł, że zawalił sprawę. Co gorsza, nie był w stanie nic zrobić. Powinien
teraz pomagać swoim pracownikom w znalezieniu chłopaka, tymczasem po prostu
siedział bezczynnie, płacząc jak małe dziecko.
Proszę, Taehyung… Wróć do nas…
Proszę… Błagam!
***
Taehyung i Jungkook siedzieli chwilę w
ciszy. Nie była ona jednak krępująca, a relaksująca. Kookie patrzył spokojnie na swojego stwórcę, nie mogąc
uwierzyć, że jest taki miły i cudowny. Tae natomiast układał sobie w głowie
wszystko, czego się przed chwilą dowiedział.
Po paru minutach szatyn wpadł na
pomysł.
- Um, Tae… - Zaczął, a gdy kolorowowłosy
odwrócił głowę w jego kierunku, uśmiechnął się szeroko - Może chciałbyś zobaczyć resztę?
- Resztę? – spytał niezrozumiale.
- Resztę świata – wytłumaczył i
podskoczył radośnie na łóżku - To, co widzisz, to tylko mała część.
W oczach Jungkooka pojawiły się
radosne iskierki, a V miał ochotę go przytulić. Ten chłopak był idealny.
Opanowany, spokojny, mądry, potrafiący wyrazić swoje zdanie. Czasem był
seksowny, ale w tym momencie - absolutnie uroczy. Podobał się Taehyungowi, co
go dziwiło. Pierwszy raz w życiu ktoś wywarł na nim tak pozytywne pierwsze
wrażenie.
- Oczywiście, chętnie – Kiwnął głową i
wstał, znów dotykając stopami miękkiego piasku.
Kookie również wstał i ujął dużą dłoń
Tae swoją, po czym splótł z nim palce, delikatnie ciągnąc go w stronę lasu, który
jego stwórca mijał po drodze do morza.
V lekko zdziwił śmiały gest ze strony
szatyna, jednak nie odtrącił jego dłoni. Po pierwsze, Jungkook zapewne nie
wiedział, że splatanie dłoni z innym chłopakiem jest dość… intymne? Po drugie,
ten dotyk niesamowicie Taehyunga uspokajał i podniecał zarazem, więc nie miał
zamiaru rezygnować z takiej przyjemności.
~~
Jak się okazało, podświadomość
Taehyunga była naprawdę rozbudowana i ciekawa. Im bardziej zagłębiali się w
las, tym bardziej kolorowe były drzewa i krzewy, a także zwierzęta, które nie
zachowywały się jak te realne - przychodziły do Tae, by je pogłaskał,
zaczepiały go, by zwrócił nie uwagę lub przez chwilę się z nimi pobawił.
Najzabawniejsze były białe wiewiórki z fioletowymi oczami, które wyglądały jak
dwa świecące kryształy. Zwierzątka wchodziły na ramię chłopaka i trącały swoimi
puszystymi ogonami jego nos, czekając, aż ten kichnie.
Kook obserwował to wszystko z
uśmiechem, bo V wyglądał na zadowolonego z tego, co widzi i czego obecnie
doświadcza. Jeśli on był zadowolony, to i Jungkook był.
Chodzili sobie spokojnie, gdy nagle
Tae zauważył intensywnie zielone drzewo z wieloma gałęziami, na których wisiały
liczne złote jabłka.
- Wow… - mruknął z aprobatą.
Szatyn, widząc tę reakcję, od razu
podszedł do drzewa i zerwał owoc, po czym podał go swojemu stwórcy z wielkim
uśmiechem na ustach.
Tae również się uśmiechnął i wyciągnął rękę,
by wziąć jabłko, gdy nagle z nikąd pojawiła się pomarańczowa małpa, która
szybko wyrwała owoc z rąk Jungkooka i
pobiegła w głąb lasu, wydając przy tym strasznie irytujące odgłosy.
V stał jak wryty, patrząc na dłoń, na której
przed chwilą spoczywał złoty owoc.
- Co to było?! –wrzasnął po chwili –
Czy ona…? Dlaczego?!
Nie spodziewał się, że w tym świecie
może spotkać go cokolwiek niemiłego. W końcu to jego podświadomość, świat
wytworzony z jego potrzeb, więc takie rzeczy nie powinny mieć tu miejsca.
Nagle go olśniło. Skoro to wszystko to
wytwór jest umysłu, to przecież może…
-Małpo! Rozkazuję ci oddać mi jabłko!
– krzyknął głośno, patetycznym tonem.
Nic się jednak nie wydarzyło. Nic,
prócz gromkiego śmiechu Jungkooka, który aż musiał podeprzeć się drzewa, by z
tego wszystkiego się nie przewrócić.
Tae otworzył szerzej oczy i usta. Czy
on… Czy Kookie właśnie go wyśmiał? Jego?! Nikt nigdy, oprócz rodziców go nie
wyśmiał. Nikt. Na początku ogarnęła go złość, ale zaraz potem ustąpiła ona
miejsca satysfakcji. Wydawało mu się, że Kookie ma gdzieś czy on się na niego obrazi,
czy nie. To było… Niesamowite. On
naprawdę myślał samodzielnie.
Jungkook śmiał się jeszcze przez jakiś
czas, w międzyczasie ocierając łzy, które delikatnie zaczęły wypływać z kącików
jego oczu.
- Nieładnie się tak naśmiewać ze
swojego stwórcy – burknął, udając obrażonego, choć tak naprawdę sam z siebie
się śmiał. Czuł się w tym świecie zupełnie inaczej, niż w realnym. Nawet jego
zachowanie go zdradzało. Nie był spięty, ani rozdrażniony – raczej zrelaksowany
i chętny do żartowania.
- Ale sam zobacz! – powiedział Kook i stanął z
poważną miną - Małpo! Proszę o zwrócenie jabłka w trybie natychmiastowym! – przedrzeźniał V, a tamten od razu przestał
udawać, że się dąsa.
Tae wybuchł śmiechem. Jak ten chłopak
cudownie na niego wpływa. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio szczerze się z kimś śmiał. Z kimś, nie z
kogoś.
Jungkook ponownie ujął dłoń swojego
stwórcy i pociągnął go w kierunku ścieżki.
- Tae – zaczął już trochę
spokojniejszym tonem - Mimo wszystko,
muszę coś wyjaśnić. Ten świat daje ci to, czego potrzebujesz, a nie to, czego chcesz.
Dlatego Jimin nie wrócił.
- Jimin? – słysząc to imię, V poczuł coś
dziwnego w brzuchu.
- Tak, Jimin. Podejrzewam, że to ktoś
z twojego świata.
Czyli Jimin w jego podświadomości jest
wredną małpą. To by się zgadzało.
Kolorowowłosy uśmiechnął się na tę
myśl, po czym wkroczył na białą ścieżkę.
- Czy są tu inne zwierzęta, które mają
imię? – dopytał się.
- Tak. – Chłopak kiwnął głową. – Dość
daleko, w górach żyją dwa jelenie. Są cudowne. Jin i Namjoon, bardzo
majestatyczne zwierzęta.
Taehyung uniósł kąciki ust jeszcze
szerzej. To miłe, że jego umysł tak uhonorował jego rodziców.
Szli spokojnie ścieżką, rozmawiając o
cudowności tego świata , gdy nagle stanęli przed białymi drzwiami, które
unosiły się parę centymetrów nad powierzchnią ziemi, a obok nich leżały buty i
kurtka kolorowowłosego.
- Przysiągłbym, że zostawiłem je na
plaży – powiedział cicho, mocno marszcząc brwi.
- Och… To może być znak od twojego
mózgu, że trochę go przeciążyłeś i
powinieneś wracać – Kook starał się brzmieć spokojnie, ale tak naprawdę nie
chciał, by Taehyung go zostawiał. Nie miał nawet pewności, czy kiedykolwiek do
niego wróci.
A on tak bardzo go kochał.
V rzeczywiście czuł się trochę
wyczerpany, jednak ignorował to aż do teraz. Podobało mu się tu, w dodatku
wiedział, jakie konsekwencje czekają na niego, gdy wróci. Z drugiej strony, miał wiele rzeczy do przemyślenia. W dodatku
to jego własny umysł zasugerował mu, że ma wrócić do swojego świata.
Nieśpiesznie podszedł do butów i je
założył, po czym to samo zrobił z kurtką. Stał chwilę, myśląc, jak powinien się
teraz zachować. Podszedł do Jungkooka i powiedział cicho
- Dziękuje bardzo, Kookie.
- Och, nie ma za co – odpowiedział i
przytulił Taehyunga do siebie, wywołując u niego najprzyjemniejsze dreszcze, jakie w życiu odczuł. - Wrócisz? –
spytał z nadzieją. Tae to jego miłość, nie może tak po prostu zostawić
go tutaj samego.
V nie musiał się nawet zastanawiać,
był zbyt zafascynowany tym światem.
- Wrócę najszybciej, jak będę mógł.
Nie chciał, ale musiał, więc oderwał
się od cudownego ciała Jungkooka i podszedł do drzwi. Policzył do dziesięciu,
starając się uspokoić. Pociągnął za klamkę i jednym ruchem przeszedł przez ich
próg.
***
Rok
2220, 25 Kwietnia
Korea Południowa
Seul,
Laboratorium badawcze
Wydział
dr. Jina, projekt: Lustro
Jin siedział i płakał. Powoli tracił nadzieję,
że chłopak wróci, kiedy nagle zobaczył swojego syna, który w ułamku sekundy
wyszedł z lustra.
Mężczyzna od razu się podniósł i
rzucił na Taehyunga, mocno go do siebie tuląc. Nie mógł poskładać myśli w
całość, ani powstrzymać towarzyszących mu emocji. Rozpłakał się jeszcze
bardziej, co wcześniej wydawało się mu niemożliwe. Chciał coś powiedzieć, ale
nie był w stanie. W tym momencie liczyło się tylko jego dziecko i fakt, że
wyglądało na zdrowe i całe. Kolorowowłosy powoli uniósł ręce i również
przytulił ojca.
- Panie Kim, przepraszam, ale musimy
niezwłocznie zabrać pana syna na badania – powiedział jeden z doktorów,
beznamiętnym głosem.
~~
Jin siedział już czwartą godzinę w
swoim gabinecie i czekał na swojego syna. Gdy tylko Taehyung wrócił do ich
świata, praktycznie od razu został zabrany na badania, a zaraz potem na
przesłuchanie. Kim był zły i nawet nie potrafił tego ukryć. O ile badania Tae
były konieczne, ponieważ nigdy nie wiadomo, jak taka podróż mogła wpłynąć na
jego organizm, tak nie rozumiał, dlaczego strażnicy mu nie odpuścili i
niepotrzebnie wymuszali na nim zeznania. Przecież chłopak od razu powiedział,
że nie ma pojęcia gdzie był, bo nic nie pamięta. Naprawdę nie pojmował, czego chcieli
się dowiedzieć z takiego stanu rzeczy.
Irytował go również fakt, że w całym
laboratorium panował chaos. Profesorowie i doktorzy, zamiast zająć się swoimi
obowiązkami, koniecznie chcieli być przy analizowaniu badań Taehyunga, jakby
zwierały jakieś niewiarygodne odkrycie. A nie zawierały, bo Ari wyraźnie
zaznaczyła Jinowi, że w organizmie jego syna nie zaszły żadne zmiany, oprócz
delikatnego podwyższenia temperatury. Oprócz tego, wszędzie biegali monterzy i
technicy, którzy zmieniali oprogramowania robotom pilnującym i kody na kartach
dostępu.
Miał tego serdecznie dosyć. Chciał
tylko, by ci ludzie oddali mu jego dziecko i by mógł pójść z nim do domu.
Po kolejnej godzinie, w końcu drzwi
jego gabinetu się rozsunęły, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się smutny i
przygaszony Tae. Jin szybko przytulił swojego syna do siebie i pogłaskał po
głowie.
- Tato, ja… Przepraszam.
Tak naprawdę, V nie żałował. Jednak
teraz nie miało to znaczenia. Musiał grać pokornego synka, by uśpić czujność
ojca. Miał jeden cel. Wrócić do swojego podświadomego świata i Jungkooka, a by
to osiągnąć, musiał działać rozważnie i niespiesznie.
-Tae… Nie
możesz – zawahał się, by jakoś dobrać słowa- Nie możesz robić takich rzeczy!
Rozumiesz?! To było skrajnie niebezpieczne, nawet sobie nie wyobrażasz, jaka
krzywda ci się mogła stać!– powiedział na jednym wdechu i jeszcze mocniej
uścisnął Taehyunga. Bardzo się o niego bał. Bał się, że najważniejszej osobie w
jego życiu, może stać się coś złego.
-Tak, wiem… Naprawdę, już nie będę. –
odparł cicho. No dobrze, może było mu trochę głupio, bo nie chciał wprowadzać swojego
ojca w tak zły stan.
- Matko, Tae! – po policzku Jina,
spłynęła mała łezka- Tak się bałem! Proszę, mów mi o wszystkim, rozumiesz? I
nie oszukuj mnie, ani mojego personelu! Nie rób takich rzeczy, to mogło się
tragicznie skończyć!
-Przepraszam, tato. Naprawdę
przepraszam.
-Chodźmy do domu, Tae. Musimy obydwoje
odpocząć.
***
Rok
2220, 25 Kwietnia
Korea
Południowa
Seul,
Dom państwa Kim
Taehyung i Jin wrócili do domu
wczesnym wieczorem. Gdy tylko przekroczyli próg, od razu zobaczyli Namjoona,
który praktycznie rzucił się na syna, mocno go do siebie tuląc. V odwzajemnił
gest, mimo wszystko ciesząc się, że jest tak kochany przez swoich rodziców.
- Nigdy więcej tak nie rób. –
powiedział Nam pełnym zmartwienia tonem- Mogła ci się stać krzywda! Co to w
ogóle za durny pomysł, Taehyung?! – uścisnął chłopaka jeszcze mocniej – Kto tak
robi?! Mogłeś zginąć, do cholery!
- Daj spokój, już mu zrobiłem kazanie –
mruknął cicho Jin, patrząc na swojego męża.
Młodszy puścił syna i westchnął.
-Nigdy więcej, rozumiesz? Nigdy więcej
czegoś takie nie rób.
Tae odpowiedział cicho, że oczywiście
już nie będzie, po czym udał się do swojego pokoju, czując okropne zmęczenie przez
wszystkie wydarzenia, które miały miejsce tego dnia.
Namjoon wyprostował się i spojrzał na
swojego męża z wyrzutem.
-Mark do mnie zadzwonił i wszystko
opowiedział. Jak on się tam znalazł?! – spytał ostro, będąc złym na Jina, za
nieupilnowanie syna i narażenie go na niebezpieczeństwo.
-Pokłóciliśmy się i wyszedł z
gabinetu. Nie przypuszczałem, że uda mu się tam wejść – Kim miał dość tego
dnia, więc pytanie młodszego trochę go zirytowało. Przecież sam tego nie
chciał. Wiedział, że dzisiejszy incydent
Tae był jego winą i naprawdę nie potrzebował, by jego mąż mu to jeszcze wypominał.
Odłożył swoją teczkę i powoli ściągnął z siebie kurtkę, nawet nie patrząc w
stronę rozmówcy.
- To było skrajnie nieodpowiedzialne, jemu
naprawdę mogło się coś stać! – wrzasnął, niedowierzając, jak jego mąż może tak
lekko o tym mówić. W końcu chodziło o życie ich dziecka.
- Możesz ze mnie zejść? Miałem
naprawdę zły dzień i również najadłem się strachu –starszy był u skraju
wyczerpania i jego cierpliwość malała z każdą sekundą.
-Nie mogę, bo ty miałeś go pilnować, a
tymczasem pozwoliłeś mu łazić po laboratorium! Jak aroganckim trzeba być?! – Namjoon
nie wytrzymał i, chcąc podkreślić wagę sytuacji, uderzył mocno pięścią o
szafkę, znajdującą się obok niego.
-Dobrze! Wiem!
Moja wina! Zostawisz mnie teraz w spokoju?!–
spytał żałośnie Jin, ze łzami w oczach.
Ostatnio bardzo często płakał, ale starał się to ignorować. Teraz jednak po
prostu wybuchnął. Nie czekając na odpowiedź, wyminął Nama i poszedł do
sypialni. Miał go dość i chciał, by ten również to zauważył i zmienił swoje
zachowanie wobec niego. Ostatnio
naprawdę było między nimi źle.
Namjoon warknął pod nosem i poszedł do
salonu, by się odprężyć. Nie lubił się kłócić, ale jeszcze bardziej nie lubił
przepraszać za coś, czemu nie był winny.
***
Rok 2220, 1 maja
Korea Południowa
Seul, Placówka kształcenia młodzieży numer 8
Taehyung ostatnie parę dni spędził myśleniu. Ciągle analizował sytuację,
która zdarzyła się w laboratorium i próbował uporządkować sobie to wszystko
w głowie. Nie było to jednak proste, bo im dłużej się nad tym zastanawiał, tym więcej
pytań przychodziło mu do głowy, a na
żadne z nich nie znał odpowiedzi. Był tak zajęty myśleniem, że nawet nie miał
ochoty opuszczać lekcji, więc pozornie polepszyła się jego relacja z rodzicami.
Myśleli oni bowiem, że syn zmienił swoje podejście do świata. Tymczasem V po prostu
ignorował rzeczywistość; ignorował nauczycieli jeszcze bardziej, niż miał w
zwyczaju do tej pory, ignorował lekcje, obowiązki i ludzi. Myślał tylko i wyłącznie o jego
podświadomości i Jungkooku. Nawet kiedy chciał się oderwać i zająć czymś innym,
jego mózg atakował go obrazami Kookiego. To było męczące i nawet V musiał to
przyznać. Pierwszy raz w życiu miał dość myślenia. Zaczynała boleć go głowa, a
cały jego organizm wręcz kazał mu uciec i znów znaleźć się w tej magicznej
krainie. Znów go zobaczyć.
Tae właśnie wychodził ze szkoły, kiedy
nagle obok niego pojawił się Jimin, po
czym przytulił go mocno do siebie.
-Cześć, koteczku! Stęskniłem się.
Wpadniesz do mnie za godzinę? – spytał Park i przeczesał swoje włosy palcami.
Tego właśnie Taehyungowi było trzeba.
Musiał odpocząć, musiał chociaż na
chwilę wyłączyć mózg. To wszystko go po prostu przerastało.
A jest jedna skuteczna rzecz, by
przestać myśleć.
- Chętnie – zbliżył się do swojego
chłopaka i zaczepnie ugryzł jego szyję. - Mam nadzieję, że pokażesz, jak bardzo
za mną tęskniłeś.
Koniec części 3
Idealnie! <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńDziękuję bardzo *.*
To opowiadanie jest takie kreatywne! Podziwiam, naprawdę jestem pełna podziwu, że wpadłaś na taki genialny pomysł!
OdpowiedzUsuńWszystko się ze sobą logicznie łączy, a jednak cały czas mam wiele pytań. Dajmy na to, skoro Kookie jest wytworem podświadomości Tae, to czy istnieje naprawdę? Czy to wszystko dzieje się w jakimś tam wymiarze? Skoro każdy ma "swój" świat, to znaczy, że każdy przez ten pierwiastek będzie mógł się do niego przenieść? Aish, jestem taka ciekawa dalszych rozdziałów! No cóż, pozdrawiam i życzę weny!
Ahhh dziękuję bardzo ♡
UsuńTo strasznie, strasznie motywujące.
A co do twoich pytań, to mogę Ci obiecać, ze każda odpowiedź ma swoje miejsce w kolejnych rozdziałach, cierpliwości ;D
Wgl ogromnie się cieszę, ze ktoś to czyta i kogoś to ciekawi ;*
Przez ten rozdział zaczęłam się zastanawiać jak by wyglądał mój świat...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest jak na razie świetne. Podziwiam za tę fabułę i wszystkie elementy, które musiałaś dokładnie przeanalizować, by wszystko do siebie dobrze pasowało. Podejrzewam, że jest z tym sporo roboty...
Przyznam, że na początku nie przepadałam za Tae tutaj, ale po tym rozdziale mi przeszło :D
Jungkook jest idealny. Ten świat zresztą też. Na miejscu Taehyunga wlazłabym tam i została na zawsze, nawet jeśli by to w jakiś sposób zaszkodziło mojemu organizmowi XD
Weny, weny dużo weny! Bo umrę z ciekawości co się dalej wydarzy ;__;
hahahaha <3
UsuńNo komentarz idealny <3
No trochę roboty jest, ale nie aż tak dużo. Po prostu trzeba wziąć kartkę i wszystko dokładnie podzielić, wtedy jest łatwiej ^^
HAhaha no to teraz będziesz mogła się wkurzać i go lubić jednocześnie *taka wskazówka*.
<3<3
to teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać ♥
Usuńz tą kartka to prawda, ale i tak podziwiam XD
Jimin jako małpa xD Nie, ja ci tego nie wybaczę xDDD Po prostu nie i koniec kropka hahahahahaha xDDDD
OdpowiedzUsuńTen rozdział był taki słodziuuuuuutki *_* Khehehe Kookieś, ej niech go wyciągną z tej podświadomości Tae jakoś, bo jakoś na pewno idzie xD To fantasy tam się wszystko da, o!
Kocham ♥
No sroki > . < Ale spokojnie, wynagrodzę to Jiminowi po stokroć, obiecuję ;p
UsuńLedwo poznałaś Kooka, a już byś go wyciągała xD
Kocham ;*
Kiedy kolejna część? :'(
OdpowiedzUsuńOjeku ;;; Piszę, staram się, naprawdę! Spokojnie, będzie ;*
Usuń* Tuli do siebie mocno *