Obiecałam wam tu magię i Kookiego, prawda? To dzisiaj będzie i jedno i drugie.
Bardzo dziękuje, za tak ciepłe przyjęcie pierwszego rozdziału. To naprawdę mnie zmotywowało, wiecie, to opowiadanie jest jak moje nowo narodzone dziecko XD
Dziękuje też Martynce za poprawki <3 Jesteś wielka!
PS. Pamiętajcie o naszym naborze! W zakładce znajdziecie wszystkie informacje. Bądźcie dobrze i coś nam podeślijcie :D
~GinGin
|
Korea
Południowa
Seul, Ośrodek
sportu i rekreacji dla młodzieży
Taehyung siedział spokojnie na jednej ze skórzanych kanap
i przyglądał się poczynaniom swojego chłopaka. Jimin uwielbiał zabierać Tae na
randki w miejsca, gdzie mógł pokazać swoje umiejętności robienia trików na
latającej desce. V to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - odpowiadało. Gdy
rudowłosy poświęcał uwagę na popisywaniu się, młodszy miał czas dla siebie, na
swoje własne przemyślenia i refleksje. Co prawda lubił też czasem polatać na
tym - jak to powiedział jego ojciec - „metalowym ustrojstwie”, ale robił to
raczej w samotności. Nie chciał pokazywać Jiminowi, że bawi go zabawa dla
głupków. Trochę mu to uwłaczało, że czasami
musiał pobyć zwykłym nastolatkiem, ale cóż… Mimo wszystko nie zamierzał się do
tego przyznawać komukolwiek. No, poza rodzicami. To nie tak, że chciał takim
zachowaniem pokazać, że jest lepszy od innych.
On był lepszy i nie czuł potrzeby, by udowadniać to na każdym kroku. Po
prostu gdyby Park zauważył, że lubi robić to, co on, to takie chwile jak ta nie
miałoby miejsca. Czyli brak wolnego czasu, by po prostu posiedzieć i pomyśleć
nad światem. A V to uwielbiał, bardziej niż wszystko inne. Zwyczajne siedzenie
i pogrążanie się we własnych myślach.
- Słonko! Widziałeś? Widziałeś ten obrót?!- krzyczał
Jimin, machając deską energicznie w stronę Tae.
Młodszy powoli uniósł głowę i posłał mu wymuszony
uśmiech.
- Super! – odkrzyknął, by starszy dalej mógł zajmować się
tym jakże pasjonującym zajęciem.
Park znów wskoczył na metalową „zabawkę” i z wielkim
uśmiechem pognał w stronę większych ramp i railów.
Był z siebie dumny i bardzo zadowolony, że jego chłopak
go pochwalił. To wiele dla niego znaczyło, choć sam nie wiedział czemu.
A Tae wręcz przeciwnie - wiedział, ale nie zamierzał
rudowłosemu nic ułatwiać. Usilnie wierzył, że Park jest jedną z tych osób, u
których da się wyćwiczyć myślenie, na chociaż średnim poziomie. Inaczej by z
nim nie był. Miał cel i zamierzał ten cel spełnić, by kiedyś umrzeć z czystym
sumieniem.
***
Rok
2220, 24 Kwietnia
Korea
Południowa
Seul,
Dom państwa Kim
Namjoon siedział na sofie i czytał książkę, co jakiś czas
spoglądając przez mały zaszklony kwadrat w ścianie na swojego męża krzątającego
się po kuchni. Byli bardzo udaną parą z
Jinem, wiedział to, a mimo wszystko miał przeczucie, że od kiedy zaczął on
pracować na uniwersytecie, ich stosunki stały się bardziej chłodne. Z pozoru
nadal się przytulali, całowali, czasem nawet uprawiali seks, ale to wszystko
miało bardzo dziwną otoczkę przyzwoitości, a nie namiętnego uczucia, która
sprawiała, że ich relacja stawała się coraz
to bardziej płytka.
Blondyn nie miał zamiaru nic z tym fantem robić. Wiele
razy przeżywał kryzysy z Jinem i za każdym wychodziły im one na zdrowie. Póki potrafili się dogadać i opiekować
dzieckiem, tak naprawdę wszystko było w porządku. Przecież żaden związek nie
jest idealny. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył.
Przewrócił kartkę w książce i uniósł kąciki ust. Nic go
bardziej nie relaksowało, niż dobra powieść. A ta była wyjątkowa. Trudno było w
tych czasach znaleźć jeszcze książkę na papierze. Mon musiał przyznać przed samym
sobą, że miał na tym punkcie obsesję i często kupował te nietypowe dzieła
sztuki za bardzo duże pieniądze na różnych aukcjach. Przypomniał sobie czasy,
gdy Taehyung był jeszcze dzieckiem. Miał może
6 lat. Namjoon co piątek jeździł na aukcje ze starymi książkami, aż do
samego Pusan, by licytować dla niego [baśnie i bajki. Wracał zawsze w sobotę
rano. Chłopak mimo tego budził się wcześniej i to z własnej woli, by tata od
razu po przyjeździe mógł pokazać, co nowego upolował. Tae uwielbiał, gdy ojciec
czytał mu do śniadania. Oczywiście wtedy nie wiedział, ile taka rozrywka
kosztuje. Kiedy posiadł tę wiedzę mając 10 lat, szybko przerzucił się na
hologramy. Jednak nigdy ich nie polubił.
Nagle Nam usłyszał trzask drzwi, a po chwili zobaczył, ubraną w kolorowe ciuchy
postać, na środku pokoju.
- Właśnie o tobie myślałem. – powiedział spokojnie,
patrząc na swojego syna.
Ten szybko posłał ojcu uśmiech i zdjął z ramion plecak,
po czym rzucił go niedbale w kąt pokoju, jak to zazwyczaj robił. V nie należał
do osób dbających o porządek i trudno go było tego nauczyć. Za każdym razem bowiem,
gdy naprawiał ich domowego robota KtW, zmieniał mu oprogramowanie na takie,
dzięki któremu maszyna robiła dosłownie wszystko za niego. Jin oczywiście z tym
walczył, ale nie był za dobry w sprawach związanych z komputerami i
technologią, więc Tae i tak zawsze wychodził na swoje.
- A o czym dokładnie? – spytał i usiadł obok swojego rodzica na kanapie.
- O bajkach, jakie ci czytałem w dzieciństwie. – spojrzał
na niego wymownie - Wiesz, miały w sobie sporo morałów i prawd. Bardzo je
lubiłeś. Zwłaszcza tę o sprawiedliwości i słuchaniu rodziców, czekaj jaki ona
miała tytuł…- Mon udał, że się zamyśla, co wyszło oczywiście bardzo sztucznie.
V wiedział, co jego tata chce mu przekazać. Przewrócił
oczami i odpowiedział z takim samym sarkazmem.
- Jaś i Małgosia –prychnął i lekko uderzył ojca w łokieć.
-Wiem, co chcesz powiedzieć, tato. Proszę, nie dręcz mnie dzisiaj.
- Dzisiaj już nie. – odpowiedział spokojnie i pogłaskał
syna po głowie – Ale jutro Jin zabiera cię do laboratorium. – Namjoon starał się dać do zrozumienia Tae,
że jutrzejszy wypad z Jinem, to również kara. Jednak sam dobrze wiedział, że
młodszy tak tego nie odbierze. Mimo wszystko, pozory należało zachować.
Taehyung mimowolnie się uśmiechnął. Nie dość, że nie
będzie musiał iść do szkoły, to jeszcze pójdzie ze swoim ojcem do laboratorium.
Od dziecka uwielbiał tam przebywać. To miejsce dobrze na niego działało, a może
raczej tamtejsi ludzie. Nie byli może inteligentni tak, jakby chciał, ale mieli
wykształcenie, co pozwalało chłopakowi rozmawiać z nimi na nieco większym
poziomie, niż ze swoimi rówieśnikami. Poza tym, ostatnio mało czasu spędzał ze
swoimi rodzicami, sam miał jakiś ciężki okres, a oni ciągle byli w pracy. Ucieszył
się więc, że będzie mógł pobyć z jednym z nich przez jeden dzień.
- Co tak cicho? Jeśli ci się nie podoba, zawsze możesz
iść jutro do szkoły! – powiedział wesoło Mon i poklepał syna po plecach.
- Nie, nie! Ja bardzo chętnie pójdę!
***
Rok
2220, 25 Kwietnia
Korea
Południowa
Seul,
Laboratorium badawcze
Wydział
dr. Jina, projekt: Lustro
Taehyung siedział na końcu sali i z wielkim
zaangażowaniem przysłuchiwał się rozmowie swojego taty i panią Miu. Ich
konwersacja dotyczyła sprowadzenia odłamu skały z jakieś dziwnej planety,
której nazwy Tae nie zdołał zapamiętać i stworzeniu z tego materiału nowego źródła energii. V uśmiechał się szeroko, był bardzo
zadowolony z tego, co słyszy. W końcu mógł posłuchać wymiany zdań ludzi na
poziomie. No dobra, jego tata był na poziomie, a blondynka po prostu mało
mówiła.
Gdy skończyli, kobieta wyszła z gabinetu i zamknęła za
sobą drzwi. Naukowiec spojrzał na swojego syna, a po chwili usiadł obok niego
na czarnym, metalowym krześle.
- Co tam? – spytał radośnie i pogładził chłopaka po
ramieniu. Było mu żal, że ostatnio tak mało czasu spędzali razem. Tae był jego
oczkiem w głowie, najważniejszą osobą na świecie i bardzo chciał, by żyło mu
się jak najlepiej. Jednak gdy Nam opowiedział mu o problemach z obecnościami
młodszego… Jin naprawdę się przejął i postawił sobie za cel pomóc synowi.
- Um, w sumie nic ciekawego. – odparł V i poprawił swoją
różową kurtkę - A jak u ciebie, tato?
-Wiesz, że bardzo martwimy się z Namjoonnem o ciebie? Te
nieobecności … Dlaczego uciekasz z lekcji?
Tae zagryzł nerwowo wargę. Wiedział, że musi
odpowiedzieć. O ile tatę Nama mógł jakoś zbyć albo po prostu unikać, tak tatę
Jina nie miał serca. Od zawsze tak było. Namjoon był od ciężkich spraw,
podejmowania decyzji, uczenia i żartowania, natomiast Jin od martwienia się i
szczerych rozmów. Kochał obu rodziców jednakową miłością, ale starszego uważał
bardziej za matkę, niż za ojca.
- Ehh… Wiem, że was to martwi, tato - zaczął niepewnie –
Ale… Ja nie lubię szkoły. Po co mam tam chodzić? Ci ludzie są obrzydliwie
głupi, a materiał przeraźliwie nudny! – nie potrafił opanować emocji, i od razu
zaczął energicznie gestykulować, by mężczyzna mu uwierzył - Ja się tam duszę!
Ilość idiotów mnie po prostu przerasta! – na sam koniec wrzasnął. Jego dłonie
opadły na materiał skórzanych dżinsów, a on sam posmutniał.
Nie mógł wiecznie ukrywać swojego zdania na temat ludzi,
ale wiedział również, że to będzie cios dla jego rodziców, którzy zawsze mu
powtarzali, że wszyscy ludzie są równi i trzeba ich szanować.
V nieraz zastanawiał się, czy powiedzieli by to samo,
spędzając tydzień w jego szkole. Zapewne tak, choć i tak tego nie rozumiał.
- Och… - Jin poprawił swoją pozycję na krześle i przetarł
oczy. Nie sądził, że jest aż tak źle. – Tae, nie możesz tak mówić. Każdy
człowiek rodzi się ze swoją własną misją i prowadzi swoje własne życie. Nie nam
przyszło oceniać czy prowadzi gorsze, czy głupsze, czy mniej ekscytujące. Każdy
jest kowalem własnego losu i każdy powinien skupiać się na swoich własnych
sprawach. Zamiast krytykować innych, spójrz na siebie i na to, jak sobie możesz
pomóc i udoskonalić.
- Ale tato… Jak mam się udoskonalać, kiedy mój poziom
obniżają tacy kretyni? Jak mam ich nie oceniać?! Ocenianie jest cechą ludzi
mądrych, prawda? Ocenianie, krytykowanie, dyskutowanie? - spytał ironicznie i
zacisnął pięści. -Z nimi się nie da ani oceniać, ani krytykować, ani
dyskutować. Ba! Z nimi się nie da nawet pokłócić! Jak mam podwyższać swój
poziom, kiedy nie mam z kim? Ja do tego potrzebuje ludzi, ludzi na- moim-
poziomie! – Czuł, że w kącikach jego oczu zbierają się łzy. Nie wiedział
dlaczego, ale rozmowy na takie tematy z ojcem wywoływały w nim wiele
negatywnych emocji. Błagał spojrzeniem Jina, by tamten ustąpił, by zgodził z
jego poglądami.
- Synku, proszę, przestań – powiedział delikatnie starszy
i pogładził ramię V. Musiał mu uświadomić, jak bardzo innym i sobie robi
krzywdę. – Kochanie, masz bardzo błędny obraz. Ludzie uczą nas cały czas i nieważne
czy są mądrzy, czy też nie. Babcia niepotrafiąca matematyki może cię nauczyć
empatii i dobroci. A twój kolega Jimin? Może cię nauczyć radości z życia –
mówił do niego jak do pięcioletniego dziecka, ale nie potrafił inaczej. Za
wszelką cenę chciał uspokoić chłopaka - Skarbie, przemyśl to. Wszyscy na świece
są równi i nikt nie jest tutaj lepszy.
Taehyung nie wytrzymał. Dlaczego nie mógł dostać wsparcia
od najważniejszych dla niego osób? Osób, które myślą tak dużo, widzą tak wiele.
Wstał i pierwsze słone krople, zaczęły spływać mu po policzkach.
- Tato, nie! My jesteśmy lepsi! Jesteśmy lepsi, bo
potrafimy żyć świadomie i nie mamy papki równości zamiast mózgu! Ciebie też
wyprali tymi głupimi poglądami?! Tato, błagam! – wrzasnął i otarł łzy, jednak
nie na wiele się to zdałoJin zagryzł wargę i westchnął przeciągle. Zamknął oczy,
by uspokoić emocje. Nie mógł wybuchnąć. Walczył właśnie o przyszłe wartości
swojego dziecka, musiał być silny.
- Nie, Tae. Nikt mnie nie wyprał. Nikt mi nic nie zrobił.
Mądry człowiek to przede wszystkim człowiek dobry, a człowiek dobry jest skromny
i nie uważa się za lepszego od innych. – jego ton był cichy i beznamiętny,
jednak jego serce drżało coraz mocniej. Nie tak chciał wychować chłopaka -
gdzieś popełnił błąd i teraz nastał czas, by go naprawić – Pamiętasz to powiedzenie? „Wiem, że nic nie
wiem?”. To określa ludzi mądrych.
V zacisnął zęby. Był zły. Był naprawdę zły.
- Przytaczanie powiedzonek z starożytnej Grecji ma mnie
przekonać? Są tak samo przestarzałe, jak te całe myślenie o równości. Nie ma
równości. Są gorsi i lepsi, i my jesteśmy tymi lepszymi. Tato, proszę, zrozum
to! Nie patrz ślepo w te głupie wartości.- Chłopak poczekał, aż trochę się uspokoi, jednak bezskutecznie. Był
w tym omencie bardzo roztrzęsiony- One
miały sens z dwieście lat temu, teraz są bezsensowne!
- Tae, mylisz się. To ja cię proszę, żebyś usiadł i na
spokojnie wszystko przemyślał - ręce mu drżały, bo chyba jeszcze nigdy tak
bardzo nie zgadzał się z synem. Kochał go nad życie, dlatego tak bardzo
niepokoiło go to płytkie myślenie.
- Nie usiądę! – chłopak tupnął nogą i ponownie przetarł
twarz wierzchem kurtki. – Tatusiu, proszę! Wypisz mnie ze szkoły i wpisz do
katalogu z indywidualnym nauczaniem. Nic nie będziecie musieli robić, bo i tak
zdaję wszystkie egzaminy na ponad 90 procent. Nie chce tam być… - zaszlochał i
pociągnął nosem. No co dzień był twardy i stabilny psychicznie, ale ze swoimi
rodzicami stawał się małym, zagubionym dzieckiem, które potrzebuje dużej dozy
opieki -Tatusiu… !
Jinowi pękło serce. Oglądać swoje dziecko w tak żałosnym
stanie, w dodatku samemu je do takiego doprowadzić… Chłopak może i udawał
dorosłego, lepszego od świata, ale tak
naprawdę nadal był małym dzieckiem z trudną przeszłością. Zapewne to właśnie
ona wpłynęła na jego syna w sposób, przez który ten tak nie lubił innych. Miał ochotę przytulić Tae i powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze, ale nie mógł. Wiedział, że zrobiłby mu tym tylko
większą krzywdę.
- Tae, interakcja z ludźmi jest ważna i nigdy nie zgodzę
się na nauczanie indywidualne. Przykro mi. - mężczyzna wstał i położył swoją
ciepłą dłoń na barku młodszego, delikatnie go głaszcząc.
Stali w ciszy, którą przerywał tylko żałosny szloch
chłopaka. Czuł się okropnie. Zawsze się tak czuł, gdy nie dostawał wsparcia do
rodziców, ale tym razem chodziło o coś
naprawdę dla niego ważnego. O jego poglądy, które według niego Jin i Namjoon
powinni co najmniej zaakceptować, a najlepiej to je podzielać.
- Muszę się przejść. - burknął V i, nie czekając na
odpowiedzieć taty, wyszedł z pomieszczenia.
Szedł szybko, omijając co jakiś czas ludzi ubranych w
białe kitle. Nikt nie zwracał na niego uwagi, co było normalnością, której Tae
tak nienawidził. Jak miał czuć się z nim na równi? Oni są gorsi od niego. Może
mieli wykształcenie, ale za to nie potrafili okazywać empatii czy
zaangażowania. Byli nic nie wartymi śmieciami, którymi Taehyung pogardzał. I
nie miał zamiaru tego ukrywać. Nawet jeśli jego rodzice będą nim rozczarowani. Choć
to bardzo bolało…
Oparł się o zimną ścianę. Stał tak przez chwilę,
uspokajając swoje ciało i umysł. Poczekał, aż łzy przestaną płynąć i rozejrzał
się dookoła. Nagle coś przykuło jego uwagę. Zazwyczaj przy wejściach do kabin
badawczych stał jeden robot pilnujący, a przy jednej z nich V naliczył aż
cztery. Zmarszczył brwi, szybko analizując sytuację. Jeśli ktoś postawił tu aż
tyle robotów, to musiało oznaczać to, że obiekt za drzwiami jest bardzo ważny i
wymaga lepszej ochrony. Taehyung był z reguły bardzo ciekawski, więc od razu
zainteresował się, jaką tajemnicę tutaj skrywają.
Nie mógł jednak działać pochopnie, więc dokładnie ułożył
sobie plan w głowie. Kiedy jedna z asystentek jego taty – Ari - przechodziła
przez korytarz, szybko postanowił wprowadzić go w życie. Na lepszą okazję nie
mógł trafić.
- Witam, pani Ari – ukłonił się nisko i posłał kobiecie
szeroki uśmiech. Wiedział, kogo zaczepić. Ari nie grzeszyła rozumem i
zdolnością łączenia wątków, więc była najłatwiejszym celem.
- O, dzień dobry,
Taehyung! – powiedziała uprzejmie i odwzajemniła ciepły, jak jej się wydawało,
uśmiech.
- Miło mi panią znowu zobaczyć. – przeczesał swoje włosy,
nadal unosząc kąciki ust jak najwyżej.
- Och, mi ciebie też bardzo miło spotkać! Dawno nas nie
odwiedzałeś. Jak tam w szkole? – kobieta poprawiła swój kołnierzyk i papiery w
ręce. Syn jej szefa bardzo wyrósł, musiała przyznać sama przed sobą, że chłopak
jest bardzo urodziwy.
- Świetnie! Jak zawsze same zielone kody i pochwały od
nauczycieli. Uwielbiam moją szkołę, więc staram się przynosić dobre wyniki. –
kłamał jej w żywe oczy, a ona chłonęła każde jego słowo bez cienia jakiegokolwiek
podejrzenia. Była taka łatwowierna…
- To super. - pochwaliła go i przytaknęła głową – Pan Jin
odwalił kawał dobrej roboty.
- Och, właśnie. Tata prosił, by mnie pani wprowadziła do
tamtego pokoju – wskazał palcem na drzwi, które przykuły jego uwagę - Miałem
zrobić pomiary temperatury w pomieszczeniach, bo system zaczął wariować.
Źrenice Ari subtelnie się powiększyły, a ona sama
zadrżała. Taehyung widząc tę reakcję, poczuł cień nadziei. A może ona jednak
myśli? Może wpadnie na to, że Jin nigdy nie pozwoliłby chodzić synowi samemu po
pilnie strzeżonych obiektach badawczych? Że Tae nawet nie potrafi mierzyć
temperatury w takich miejscach? Może chociaż wpadnie na to, by spytać szefa, czy
to prawda?
Tak,
Ari, myśl, myśl proszę, myśl!
Kobieta poprawiła swoje czarne kosmyki i wyjęła
przeźroczysty, mały prostokąt z kiszeni.
- Pewnie, tu masz kartę. Wystarczy przyłożyć do czujnika
i roboty cię wpuszczą. – powiedziała radośnie i podała przedmiot V.
Ty
głupia idiotko…
- Nie ma czujników na źrenicę? – spytał , udając zrezygnowanie
dla czystej przyzwoitości.
- Nie, nie było czasu, żeby je zamontować. –
mruknęła i po raz kolejny poprawiła
papiery w dłoniach - Taehyung, bardzo przepraszam, ale muszę zanieść te papiery
do gabinetu.
- Jasne, ale... Od kiedy drukuje się dokumenty?
- Pan Jin zawsze
drukuje najważniejsze informacje. Mówi, że papier jest cierpliwy. - powiedziała
z lekkim zagubieniem w głosie –Okej, to lecę. Baw się dobrze i pracuj ciężko. –
posłała chłopakowi oczko i zaraz zniknęła za zakrętem korytarza.
Taka urocza.
Taka naiwna.
Stał przez chwilę w miejscu, nie myśląc o niczym
konkretnym. Westchnął po raz kolejny tego dnia i powolnym krokiem podszedł do
strzeżonych przez cztery roboty drzwi.
W porównaniu z jego robocikiem KtW, te maszyny to dzieła
sztuki. Korpusy wzorowane na ludzkiej sylwetce, miliony skanerów dotyku i
dźwięku, najnowsze oprogramowanie, trzy różne bronie laserowe. Taehyung nie
mógł wyjść z podziwu, jak cudowne są. Spojrzał na ich blaszki z kodami, na
których było napisane NN3.
Podszedł do jednego z nich oznaczonego czerwoną tasiemką,
która zazwyczaj była przyznawana robotowi prowadzącemu.
Maszyna zaświeciła trzy niebieskie diody i obróciła się w
stronę kolorowowłosego.
- Proszę. Się. WYLE_GITY_MOWAĆ. – wyrecytował robot i
prześwietlił sylwetkę Tae zielonym laserem, skanując go dokładnie.
Tae westchnął. Roboty mogły być najnowocześniejsze na
świecie, a i tak zawsze będą tak brzydko dukać.
- Taehyung Kim.
Kod 009900. Katalog zielony.
NN3 przez chwilę przetwarzał informację, szukając
chłopaka w bazie danych.
- Potwierdzam.
Taehyung Kim. W. Czym. Mogę. PO_MÓC. ?
- Otwórz drzwi. – powiedział stanowczo, by robot
dokładnie zrozumiał polecenie.
NN3 ponownie przeanalizował słowa, by za chwilę otworzyć
szufladkę w swojej przedniej części z małym skanerem.
-PROSZĘ. ZBLI_ŻYĆ . KARTĘ. DOST_ĘPU.
Tae wyciągnął kartę i przyłożył ją da małego skanera,
czekając na potwierdzenie.
-PROSZĘ. WEJŚĆ. MIŁEGO. DNIA.
Ale te
roboty teraz uprzejme… KtW mógłby się od nich uczyć, a nie jeszcze mnie co rano
budzić odkurzaczem…
Drzwi przed chłopakiem się rozsunęły, więc i od razu
wszedł do środka. Poczekał, aż zostanie sam. Nie chciał zostać przez kogoś
przyłapanym. Mówiąc „kogoś”, oczywiście miał na myśli Jina.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, marszcząc brwi ze
zdziwienia. Pokój był pusty, pokryty brzydkimi miętowymi kafelkami. Oprócz
jakiegoś lustra w rogu, nie było tu niczego, co roboty mogło być tak cenne, by
strzegły tego aż cztery roboty.
Burknął coś niezrozumiale do samego siebie i zaczął
chodzić powoli w kółko. Musiał gadać z tą głupią Ari, potem czekać tyle czasu,
aż ta durna maszyna go tu wpuści i wszystko to na darmo?
Taehyung nie mógł uwierzyć, że ktoś go tak perfidnie
podpuścił i zmarnował jego czas.
Skoro już tu był, nie chciał od razu wychodzić. Mimo
wszystko w pomieszczeniu panowała cisza i spokój, których teraz bardzo
potrzebował. Stanął przed lustrem, a po chwili osunął się na ziemię i skrzyżował
nogi, by siedzieć po turecku.
Spojrzał na swoje odbicie. Ten widok bardzo go przybił. Wyglądał
okropnie. Kolorowe kosmyki, niegdyś neonowe, teraz zmatowiały za sprawą
szamponu i nie miały w sobie ani grama blasku. Rozmazany makijaż i opuchnięte
oczy. Chuda sylwetka. Nic mu się w sobie nie podobało.
Życie
jest do dupy.
Pomyślał, nadal intensywnie wpatrując się w lustro.
Żałosne.
To wszystko jest takie żałosne.
Westchnął i uniósł dłoń, chcąc oprzeć ją na powierzchni
lustra. Drugą zaczął przecierać sobie zmęczone oczy.
Nagle coś się stało. Poczuł, jak się chwieje. Powinien
być stabilny, w końcu był oparty… Uniósł głowę, prawie mdlejąc z wrażenia.
- O kurwa… - wymamrotał do siebie.
Zacisnął zęby, chcąc tym powstrzymać ogarniającą go adrenalinę.
Zamknął mocno oczy –myślał bowiem, że to, co widzi to
tylko głupi sen. Jednak, gdy jego powieki się uniosły, on nadal widział… A
raczej nie widział swojej ręki!
Jego dłoń, którą chciał oprzeć na lustrze, zniknęła. Nie
było jej. Rozpłynęła się w powietrzu. Nie wiedział, jak już opisać ten
przerażający stan, ale wyglądało to niepokojąco.
Co więcej, czuł, jakby jego dłoń nadal była z nim, tylko
w jakimś innym miejscu. Odczuwał kojące ciepło na opuszkach placów i coś
jeszcze, czego nazwać nie potrafił, ale było to zdecydowanie przyjemne. Tak
przyjemne i miłe, że Tae mógł przyrzec, że nigdy nie odczuwał tak wielkiej
przyjemności. I ulgi…? Sam nie wiedział.
Odchylił się delikatnie do tyłu, ze spokojem stwierdzając,
że może wyjąć dłoń z lustra. Tak też od razu zrobił. Wpatrywał się intensywnie
w swoje place, w skórę na knykciach, w opuszki. Wszystko było na miejscu,
żadnej skazy, żadnej rany czy nawet zadrapania.
Tak, jakby nic się nie stało.
Siedział oszołomiony, nadal analizując wygląd swojej
dłoni, jakby widział ją po raz pierwszy.
Nagle usłyszał mocne uderzanie o drzwi wejściowe.
-Taehyung! Pani Ari mi powiedziała, że tu jesteś. Wyłaź
natychmiast! – krzyczał Jin i nadal uderzał w drzwi. – Poda mi ktoś tą kartę
dostępu, do cholery?!
Dawno nie słyszał, żeby jego tata używał tak brzydkich
słów. Wchodząc tutaj, musiał go naprawdę zdenerwować. Taehyung wpadł w panikę.
Był załamany dzisiejszym dniem i na pewno nie miał ochoty wysłuchiwać krzyków
ojca lub jego monologów umoralniających. Tak bardzo chciał się teraz gdzieś
schować, uciec…
Przecież...
Ja mogę
uciec.
Spojrzał na lustro i w tym samym momencie usłyszał dźwięk
rozsuwanych drzwi. Nie potrafił stawić czoła lękowi. Wszedł w lustro całym
ciałem.
***
Taehyung stanął oszołomiony na miękkiej, różowej trawie.
Rozejrzał się dokładnie, nie wiedząc czy wpaść w panikę, czy po prostu podziwiać.
Bo było co podziwiać.
Tae widział wiele w życiu, ale tak pięknego krajobrazu
nie miał okazji zobaczyć nigdzie. W żadnych książkach, na żadnych wycieczkach.
Różowa trawa tworzyła szeroką ścieżkę prowadzącą do
zbiornika wodnego, który wielkością przypominał morze. Woda była fioletowa i
cudownie błyszczała z blasku zachodzącego, intensywnie pomarańczowego słońca.
Obok ścieżki rosło wiele cudownych, kolorowych drzew. Jedne miały zielone pnie
i mocno świecące żółte liście, inne zaś białe kory, a liście matowo-błękitne. Barwy
drzew, mimo że rozłożone chaotycznie, perfekcyjnie do siebie pasowały, tworząc
pewnego rodzaju harmonię.
Powietrze było przyjemne, temperatura też. Nie za zimno,
nie za ciepło - idealnie. Po dłuższej
chwili spojrzał w niebo, czyste i błękitne. Nie mógł się nim nasycić, było
takie piękne. Spuścił głowę, dostrzegając dwa słodkie, puchate króliczki. Jeden
był purpurowy, a drugi czarny. Skacząc obok siebie, wyglądały, jakby sprawiało
im to wielką radość.
Wiedział, że powinien się bać. Znalazł się w jakimś innym
świecie i nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Nie mógł jednak poczuć
strachu, ponieważ czuł się tutaj bardzo przyjemnie. Nie mógł uwierzyć, że tak
piękny krajobraz może być niebezpieczny.
Stał tak dłuższy czas i podziwiał, aż w końcu ruszył
przed siebie w kierunku fioletowego morza. Szedł powoli, jakby to wszystko
miało się zaraz rozpłynąć. Dalej obserwował urocze króliczki, które towarzyszyły
mu przez całą drogę na plażę.
V zdjął swoje buty i zostawił na końcu ścieżki, by potem
łatwo było je znaleźć. Postawił stopę na beżowym piasku, stwierdzając, że z tym
prawdziwym nie ma on wiele wspólnego. Uczucie przypominało chodzenie po
puchowym dywanie albo materacu. Bardzo miłe. Niepewnie opuścił drugą stopę i
zaczął ostrożnie iść w stronę wody. Chodzenie po tym dziwnym piasku - nie
wiedząc tak właściwie, czemu - bardzo go odprężało.
Jego kostki owiewał lekki wietrzyk, dodając tylko uroku
tym wspaniałym chwilom, jakie w tym momencie przeżywał Taehyung.
Doszedł do brzegu, a jego stopy okryła delikatna fala
fioletowej wody. Była troszkę bardziej gęsta, niż ta znana mu z jego świata, a
także cieplejsza i bardziej błyszcząca.
Tae nie wiedział, gdzie się znalazł, wiedział za to, że
nie chce stąd nigdy wychodzić.
Usłyszał gdzieś w oddali dźwięk śpiewających ptaków. Naprawdę
piękny śpiew.
Rozejrzał się dookoła, dopiero teraz dostrzegając niespotykany
w takim miejscu obiekt niedaleko niego. Łóżko. Duże, białe łóżko z baldachimem,
a na nim siedzący… Chłopak? Tak, to był chłopak. Miał krótkie brązowe włosy i
był ubrany w biały luźny stój, którego materiał przypominał jedwab.
Taehyung otworzył szeroko usta, bo dawno - albo i nigdy -
nie widział tak ślicznego mężczyzny, jak tego, którego podziwiał teraz.
Brązowowłosy jakby wyczuł, że ktoś go obserwuje, więc obrócił
głowę i posłał V najpiękniejszy i najcieplejszy uśmiech, jaki Kim miał okazję
zobaczyć.
Zagryzł wargę, bijąc się z myślami czy czasem nie uderzył
się w głowę i czy to wszystko nie jest jakimś głupim snem. Szybko odrzucił tę
myśl. Nawet jego wyobraźnia nie jest tak wybujała, by stworzyć coś tak
cudownego. Im dłużej przypatrywał się temu ślicznemu uśmiechowi, tym bardziej
miał ochotę tam podejść. Tak też zrobił - nieśmiało i powoli zbliżył się do
łoża, na którym siedział nieznajomy.
Stał tak, nie wiedząc, co miałby powiedzieć. W końcu
usłyszał głos, który mógłby należeć do jakiegoś anioła.
-Witaj, Taehyung.
Chłopak zadrżał ze zdziwienia, a jego serce zabiło
mocniej i szybciej.
-Um… Och ja… Dzień dobry – nie potrafił wydukać zdania.
Pierwszy raz w życiu był tak kimś oszołomiony - Z-znasz moje i-imię? A-a jak ty
się nazywasz?
Nieznajomy uniósł kąciki ust szerzej.
- Znam twoje imię, ponieważ należę do ciebie. I mam na
imię Jungkook. – powiedział spokojnie i poklepał miejsce na łóżku obok siebie -
Usiądź. Nic ci nie zrobię. Jesteś tu bezpieczny.
Taehyung idioto, nie oceniaj ludzi :/
OdpowiedzUsuńCHCE ŻYĆ W TYM ŚWIECIE I GANIAĆ ZA KRÓLICZKAMI
Jungkook czym jesteś, co ty tu robisz, skąd znasz Tae. Tyle pytań... Jeżu chcę więcej ;__;
Jesteś świetna ♥
No nie? Świat z króliczkami jest o wiele lepszy :D
UsuńNo właśnie Jungkook, co ty tam robisz ;pp
Dziękuje!
Postaram się zrobić tak, byś długo nie czekała ^^
Już pokochałam to opowiadanie :3 Pomimo wkurzającego charakteru Taehyunga ;; No cóż, królikami mnie kupiłaś i Jungkookiem ;3
OdpowiedzUsuńTe króliczki są idealne ;pp
UsuńSpoko, spoko, Tae niczym kobieta, czasem ma swoje okresy;p
Jungkookiem to kupiłam sama siebie :D
Czemu to jest tak idealne ;_; w życiu nie czytałam tak pięknego fantastycznego ff. Coś czuję że to opowiadanie znajdzie się na 1 miejscu moich ulubionych fików.
OdpowiedzUsuńWeny i dużo wolnego czasu, pisaj dalej bo się po prostu zakochałam ❤
O jezu... Moje serce... Chyba stanęło XDDD
UsuńNa pewnie nie jest idealne i to wszystko jest jeszcze nie takie, jakbym chciała, niemniej twoja opinia połechtała mi ego <3
Dziękuje!!!
Ten wolny czas....Heh... Co to wolny czas? ;p
Kurczę.... Już sobie wyobraziłam tego Kookiego na tym białym łóżku z baldachimem... rany... To chyba był zły pomysł... Teraz mam cały czas ten obraz przed oczami...
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam że 1 cześć nie bardzo mnie zainteresowała i gdy zobaczyłam 2 jakoś nie bardzo chciało mi się ją czytać ale gdy następnego dnia w szkole przyjaciółka trochę skróciła mi po części to co w niej będzie od razu pomyślałam że jednak muszę ją przeczytać. I w końcu nie żałuję. Ta część przekonała mnie na 100% że to będzie świetne opowiadanie. Będę czekać niecierpliwie na kolejną część.
Weny~
Jej, teraz czuję presję, czy Ci się 3 spodoba xddd
UsuńBardzo się cieszę, ze jednak udało mi się zaciekawić ;p
Mam nadzieję, ze to będzie dobre opowiadanie
Powiem tyle... musiałabyś się bardzo starać by zepsuć 3 cześć.
UsuńNa pewno będzie świetna ^_^
Moja wyobraźnia przy tym opowiadaniu musi się starać bardziej niż przy większości ff, ale to dobrze. Nie zawiodłaś mnie tym rozdziałem, cudowny. Czuję, że to będzie coś wielkiego, haha. Na początku byłam szczęśliwa bo Vmin, a właśnie sprawiłaś, że pragnę Vkook, jestem szalona? Oby wena cię nie opuściła, pisz szybciutko, czekam (nie)cierpliwe.。o♡
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia też bardzo ćwiczy gdy piszę, no trudno, przytyła, to teraz musi schudnąć ;p
UsuńNie jesteś szalona :D Po prostu Vkook i Vmin, to dwa tak piękne pairingi, że aż żal wybierać ;p
Dziękuje bardzo!