środa, 16 marca 2016

Lustro cz. 2 - Nowy świat


 Witam ^^
Przychodzę z kolejnym rozdziałem Lustra. 
Obiecałam wam tu magię i Kookiego, prawda? To dzisiaj będzie i jedno i drugie. 
Bardzo dziękuje, za tak ciepłe przyjęcie pierwszego rozdziału. To naprawdę mnie zmotywowało, wiecie, to opowiadanie jest jak moje nowo narodzone dziecko XD 
Dziękuje też Martynce za poprawki  <3 Jesteś wielka! 

PS. Pamiętajcie o naszym naborze! W zakładce znajdziecie wszystkie informacje. Bądźcie dobrze i coś nam podeślijcie :D 

~GinGin





Rok 2220, 24 Kwietnia
Korea Południowa
Seul, Ośrodek sportu i rekreacji dla młodzieży
Taehyung siedział spokojnie na jednej ze skórzanych kanap i przyglądał się poczynaniom swojego chłopaka. Jimin uwielbiał zabierać Tae na randki w miejsca, gdzie mógł pokazać swoje umiejętności robienia trików na latającej desce. V to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - odpowiadało. Gdy rudowłosy poświęcał uwagę na popisywaniu się, młodszy miał czas dla siebie, na swoje własne przemyślenia i refleksje. Co prawda lubił też czasem polatać na tym - jak to powiedział jego ojciec - „metalowym ustrojstwie”, ale robił to raczej w samotności. Nie chciał pokazywać Jiminowi, że bawi go zabawa dla głupków. Trochę mu to uwłaczało, że  czasami musiał pobyć zwykłym nastolatkiem, ale cóż… Mimo wszystko nie zamierzał się do tego przyznawać komukolwiek. No, poza rodzicami. To nie tak, że chciał takim zachowaniem pokazać, że jest lepszy od innych.  On był lepszy i nie czuł potrzeby, by udowadniać to na każdym kroku. Po prostu gdyby Park zauważył, że lubi robić to, co on, to takie chwile jak ta nie miałoby miejsca. Czyli brak wolnego czasu, by po prostu posiedzieć i pomyśleć nad światem. A V to uwielbiał, bardziej niż wszystko inne. Zwyczajne siedzenie i pogrążanie się we własnych myślach.
- Słonko! Widziałeś? Widziałeś ten obrót?!- krzyczał Jimin, machając deską energicznie w stronę Tae.
Młodszy powoli uniósł głowę i posłał mu wymuszony uśmiech.
- Super! – odkrzyknął, by starszy dalej mógł zajmować się tym jakże pasjonującym zajęciem.
Park znów wskoczył na metalową „zabawkę” i z wielkim uśmiechem pognał w stronę większych ramp i railów.
Był z siebie dumny i bardzo zadowolony, że jego chłopak go pochwalił. To wiele dla niego znaczyło, choć sam nie wiedział czemu.
A Tae wręcz przeciwnie - wiedział, ale nie zamierzał rudowłosemu nic ułatwiać. Usilnie wierzył, że Park jest jedną z tych osób, u których da się wyćwiczyć myślenie, na chociaż średnim poziomie. Inaczej by z nim nie był. Miał cel i zamierzał ten cel spełnić, by kiedyś umrzeć z czystym sumieniem.
***
Rok 2220, 24 Kwietnia
Korea Południowa
Seul, Dom państwa Kim
Namjoon siedział na sofie i czytał książkę, co jakiś czas spoglądając przez mały zaszklony kwadrat w ścianie na swojego męża krzątającego się po kuchni.  Byli bardzo udaną parą z Jinem, wiedział to, a mimo wszystko miał przeczucie, że od kiedy zaczął on pracować na uniwersytecie, ich stosunki stały się bardziej chłodne. Z pozoru nadal się przytulali, całowali, czasem nawet uprawiali seks, ale to wszystko miało bardzo dziwną otoczkę przyzwoitości, a nie namiętnego uczucia, która sprawiała, że ich relacja  stawała się coraz to bardziej płytka.
Blondyn nie miał zamiaru nic z tym fantem robić. Wiele razy przeżywał kryzysy z Jinem i za każdym wychodziły im one na zdrowie.  Póki potrafili się dogadać i opiekować dzieckiem, tak naprawdę wszystko było w porządku. Przecież żaden związek nie jest idealny. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył.
Przewrócił kartkę w książce i uniósł kąciki ust. Nic go bardziej nie relaksowało, niż dobra powieść. A ta była wyjątkowa. Trudno było w tych czasach znaleźć jeszcze książkę na papierze. Mon musiał przyznać przed samym sobą, że miał na tym punkcie obsesję i często kupował te nietypowe dzieła sztuki za bardzo duże pieniądze na różnych aukcjach. Przypomniał sobie czasy, gdy Taehyung był jeszcze dzieckiem. Miał może  6 lat. Namjoon co piątek jeździł na aukcje ze starymi książkami, aż do samego Pusan, by licytować dla niego [baśnie i bajki. Wracał zawsze w sobotę rano. Chłopak mimo tego budził się wcześniej i to z własnej woli, by tata od razu po przyjeździe mógł pokazać, co nowego upolował. Tae uwielbiał, gdy ojciec czytał mu do śniadania. Oczywiście wtedy nie wiedział, ile taka rozrywka kosztuje. Kiedy posiadł tę wiedzę mając 10 lat, szybko przerzucił się na hologramy. Jednak nigdy ich nie polubił.
Nagle Nam usłyszał trzask drzwi, a  po chwili zobaczył, ubraną w kolorowe ciuchy postać, na środku pokoju.
- Właśnie o tobie myślałem. – powiedział spokojnie, patrząc na swojego syna.
Ten szybko posłał ojcu uśmiech i zdjął z ramion plecak, po czym rzucił go niedbale w kąt pokoju, jak to zazwyczaj robił. V nie należał do osób dbających o porządek i trudno go było tego nauczyć. Za każdym razem bowiem, gdy naprawiał ich domowego robota KtW, zmieniał mu oprogramowanie na takie, dzięki któremu maszyna robiła dosłownie wszystko za niego. Jin oczywiście z tym walczył, ale nie był za dobry w sprawach związanych z komputerami i technologią, więc Tae i tak zawsze wychodził na swoje.
- A o czym dokładnie? – spytał  i usiadł obok swojego rodzica na kanapie.
- O bajkach, jakie ci czytałem w dzieciństwie. – spojrzał na niego wymownie - Wiesz, miały w sobie sporo morałów i prawd. Bardzo je lubiłeś. Zwłaszcza tę o sprawiedliwości i słuchaniu rodziców, czekaj jaki ona miała tytuł…- Mon udał, że się zamyśla, co wyszło oczywiście bardzo sztucznie.
V wiedział, co jego tata chce mu przekazać. Przewrócił oczami i odpowiedział z takim samym sarkazmem.
- Jaś i Małgosia –prychnął i lekko uderzył ojca w łokieć. -Wiem, co chcesz powiedzieć, tato. Proszę, nie dręcz mnie dzisiaj.
- Dzisiaj już nie. – odpowiedział spokojnie i pogłaskał syna po głowie – Ale jutro Jin zabiera cię do laboratorium.  – Namjoon starał się dać do zrozumienia Tae, że jutrzejszy wypad z Jinem, to również kara. Jednak sam dobrze wiedział, że młodszy tak tego nie odbierze. Mimo wszystko, pozory należało zachować.
Taehyung mimowolnie się uśmiechnął. Nie dość, że nie będzie musiał iść do szkoły, to jeszcze pójdzie ze swoim ojcem do laboratorium. Od dziecka uwielbiał tam przebywać. To miejsce dobrze na niego działało, a może raczej tamtejsi ludzie. Nie byli może inteligentni tak, jakby chciał, ale mieli wykształcenie, co pozwalało chłopakowi rozmawiać z nimi na nieco większym poziomie, niż ze swoimi rówieśnikami. Poza tym, ostatnio mało czasu spędzał ze swoimi rodzicami, sam miał jakiś ciężki okres, a oni ciągle byli w pracy. Ucieszył się więc, że będzie mógł pobyć z jednym z nich przez jeden dzień.
- Co tak cicho? Jeśli ci się nie podoba, zawsze możesz iść jutro do szkoły! – powiedział wesoło Mon i poklepał syna po plecach.
- Nie, nie! Ja bardzo chętnie pójdę!
***
Rok 2220, 25 Kwietnia
Korea Południowa
Seul, Laboratorium badawcze
Wydział dr. Jina, projekt: Lustro
Taehyung siedział na końcu sali i z wielkim zaangażowaniem przysłuchiwał się rozmowie swojego taty i panią Miu. Ich konwersacja dotyczyła sprowadzenia odłamu skały z jakieś dziwnej planety, której nazwy Tae nie zdołał zapamiętać i stworzeniu z tego materiału nowego  źródła energii. V uśmiechał się szeroko, był bardzo zadowolony z tego, co słyszy. W końcu mógł posłuchać wymiany zdań ludzi na poziomie. No dobra, jego tata był na poziomie, a blondynka po prostu mało mówiła.
Gdy skończyli, kobieta wyszła z gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Naukowiec spojrzał na swojego syna, a po chwili usiadł obok niego na czarnym, metalowym krześle.
- Co tam? – spytał radośnie i pogładził chłopaka po ramieniu. Było mu żal, że ostatnio tak mało czasu spędzali razem. Tae był jego oczkiem w głowie, najważniejszą osobą na świecie i bardzo chciał, by żyło mu się jak najlepiej. Jednak gdy Nam opowiedział mu o problemach z obecnościami młodszego… Jin naprawdę się przejął i postawił sobie za cel pomóc synowi.
- Um, w sumie nic ciekawego. – odparł V i poprawił swoją różową kurtkę - A jak u ciebie, tato?
-Wiesz, że bardzo martwimy się z Namjoonnem o ciebie? Te nieobecności … Dlaczego uciekasz z lekcji?
Tae zagryzł nerwowo wargę. Wiedział, że musi odpowiedzieć. O ile tatę Nama mógł jakoś zbyć albo po prostu unikać, tak tatę Jina nie miał serca. Od zawsze tak było. Namjoon był od ciężkich spraw, podejmowania decyzji, uczenia i żartowania, natomiast Jin od martwienia się i szczerych rozmów. Kochał obu rodziców jednakową miłością, ale starszego uważał bardziej za matkę, niż za ojca.
- Ehh… Wiem, że was to martwi, tato - zaczął niepewnie – Ale… Ja nie lubię szkoły. Po co mam tam chodzić? Ci ludzie są obrzydliwie głupi, a materiał przeraźliwie nudny! – nie potrafił opanować emocji, i od razu zaczął energicznie gestykulować, by mężczyzna mu uwierzył - Ja się tam duszę! Ilość idiotów mnie po prostu przerasta! – na sam koniec wrzasnął. Jego dłonie opadły na materiał skórzanych dżinsów, a on sam posmutniał.
Nie mógł wiecznie ukrywać swojego zdania na temat ludzi, ale wiedział również, że to będzie cios dla jego rodziców, którzy zawsze mu powtarzali, że wszyscy ludzie są równi i trzeba ich szanować.
V nieraz zastanawiał się, czy powiedzieli by to samo, spędzając tydzień w jego szkole. Zapewne tak, choć i tak tego nie rozumiał.
- Och… - Jin poprawił swoją pozycję na krześle i przetarł oczy. Nie sądził, że jest aż tak źle. – Tae, nie możesz tak mówić. Każdy człowiek rodzi się ze swoją własną misją i prowadzi swoje własne życie. Nie nam przyszło oceniać czy prowadzi gorsze, czy głupsze, czy mniej ekscytujące. Każdy jest kowalem własnego losu i każdy powinien skupiać się na swoich własnych sprawach. Zamiast krytykować innych, spójrz na siebie i na to, jak sobie możesz pomóc i udoskonalić.
- Ale tato… Jak mam się udoskonalać, kiedy mój poziom obniżają tacy kretyni? Jak mam ich nie oceniać?! Ocenianie jest cechą ludzi mądrych, prawda? Ocenianie, krytykowanie, dyskutowanie? - spytał ironicznie i zacisnął pięści. -Z nimi się nie da ani oceniać, ani krytykować, ani dyskutować. Ba! Z nimi się nie da nawet pokłócić! Jak mam podwyższać swój poziom, kiedy nie mam z kim? Ja do tego potrzebuje ludzi, ludzi na- moim- poziomie! – Czuł, że w kącikach jego oczu zbierają się łzy. Nie wiedział dlaczego, ale rozmowy na takie tematy z ojcem wywoływały w nim wiele negatywnych emocji. Błagał spojrzeniem Jina, by tamten ustąpił, by zgodził z jego poglądami.
- Synku, proszę, przestań – powiedział delikatnie starszy i pogładził ramię V. Musiał mu uświadomić, jak bardzo innym i sobie robi krzywdę. – Kochanie, masz bardzo błędny obraz. Ludzie uczą nas cały czas i nieważne czy są mądrzy, czy też nie. Babcia niepotrafiąca matematyki może cię nauczyć empatii i dobroci. A twój kolega Jimin? Może cię nauczyć radości z życia – mówił do niego jak do pięcioletniego dziecka, ale nie potrafił inaczej. Za wszelką cenę chciał uspokoić chłopaka - Skarbie, przemyśl to. Wszyscy na świece są równi i nikt nie jest tutaj lepszy.
Taehyung nie wytrzymał. Dlaczego nie mógł dostać wsparcia od najważniejszych dla niego osób? Osób, które myślą tak dużo, widzą tak wiele. Wstał i pierwsze słone krople, zaczęły spływać mu po policzkach.
- Tato, nie! My jesteśmy lepsi! Jesteśmy lepsi, bo potrafimy żyć świadomie i nie mamy papki równości zamiast mózgu! Ciebie też wyprali tymi głupimi poglądami?! Tato, błagam! – wrzasnął i otarł łzy, jednak nie na wiele się to zdałoJin zagryzł wargę i westchnął przeciągle. Zamknął oczy, by uspokoić emocje. Nie mógł wybuchnąć. Walczył właśnie o przyszłe wartości swojego dziecka, musiał być silny.
- Nie, Tae. Nikt mnie nie wyprał. Nikt mi nic nie zrobił. Mądry człowiek to przede wszystkim człowiek dobry, a człowiek dobry jest skromny i nie uważa się za lepszego od innych. – jego ton był cichy i beznamiętny, jednak jego serce drżało coraz mocniej. Nie tak chciał wychować chłopaka - gdzieś popełnił błąd i teraz nastał czas, by go naprawić  – Pamiętasz to powiedzenie? „Wiem, że nic nie wiem?”. To określa ludzi mądrych.
V zacisnął zęby. Był zły. Był naprawdę zły.
- Przytaczanie powiedzonek z starożytnej Grecji ma mnie przekonać? Są tak samo przestarzałe, jak te całe myślenie o równości. Nie ma równości. Są gorsi i lepsi, i my jesteśmy tymi lepszymi. Tato, proszę, zrozum to! Nie patrz ślepo w te głupie wartości.- Chłopak poczekał, aż  trochę się uspokoi, jednak bezskutecznie. Był w tym omencie bardzo roztrzęsiony-  One miały sens z dwieście lat temu, teraz są bezsensowne!
- Tae, mylisz się. To ja cię proszę, żebyś usiadł i na spokojnie wszystko przemyślał - ręce mu drżały, bo chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie zgadzał się z synem. Kochał go nad życie, dlatego tak bardzo niepokoiło go to płytkie myślenie.
- Nie usiądę! – chłopak tupnął nogą i ponownie przetarł twarz wierzchem kurtki. – Tatusiu, proszę! Wypisz mnie ze szkoły i wpisz do katalogu z indywidualnym nauczaniem. Nic nie będziecie musieli robić, bo i tak zdaję wszystkie egzaminy na ponad 90 procent. Nie chce tam być… - zaszlochał i pociągnął nosem. No co dzień był twardy i stabilny psychicznie, ale ze swoimi rodzicami stawał się małym, zagubionym dzieckiem, które potrzebuje dużej dozy opieki  -Tatusiu… !
Jinowi pękło serce. Oglądać swoje dziecko w tak żałosnym stanie, w dodatku samemu je do takiego  doprowadzić… Chłopak może i udawał dorosłego,  lepszego od świata, ale tak naprawdę nadal był małym dzieckiem z trudną przeszłością. Zapewne to właśnie ona wpłynęła na jego syna w sposób, przez który ten tak nie lubił innych.  Miał ochotę przytulić Tae i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mógł. Wiedział, że zrobiłby mu tym tylko większą krzywdę.
- Tae, interakcja z ludźmi jest ważna i nigdy nie zgodzę się na nauczanie indywidualne. Przykro mi. - mężczyzna wstał i położył swoją ciepłą dłoń na barku młodszego, delikatnie go głaszcząc.
Stali w ciszy, którą przerywał tylko żałosny szloch chłopaka. Czuł się okropnie. Zawsze się tak czuł, gdy nie dostawał wsparcia do rodziców, ale tym razem chodziło  o coś naprawdę dla niego ważnego. O jego poglądy, które według niego Jin i Namjoon powinni co najmniej zaakceptować, a najlepiej to je podzielać.
-  Muszę  się przejść. - burknął V i, nie czekając na odpowiedzieć taty, wyszedł z pomieszczenia.
Szedł szybko, omijając co jakiś czas ludzi ubranych w białe kitle. Nikt nie zwracał na niego uwagi, co było normalnością, której Tae tak nienawidził. Jak miał czuć się z nim na równi? Oni są gorsi od niego. Może mieli wykształcenie, ale za to nie potrafili okazywać empatii czy zaangażowania. Byli nic nie wartymi śmieciami, którymi Taehyung pogardzał. I nie miał zamiaru tego ukrywać. Nawet jeśli jego rodzice będą nim rozczarowani. Choć to bardzo bolało…
Oparł się o zimną ścianę. Stał tak przez chwilę, uspokajając swoje ciało i umysł. Poczekał, aż łzy przestaną płynąć i rozejrzał się dookoła. Nagle coś przykuło jego uwagę. Zazwyczaj przy wejściach do kabin badawczych stał jeden robot pilnujący, a przy jednej z nich V naliczył aż cztery. Zmarszczył brwi, szybko analizując sytuację. Jeśli ktoś postawił tu aż tyle robotów, to musiało oznaczać to, że obiekt za drzwiami jest bardzo ważny i wymaga lepszej ochrony. Taehyung był z reguły bardzo ciekawski, więc od razu zainteresował się, jaką tajemnicę tutaj skrywają.
Nie mógł jednak działać pochopnie, więc dokładnie ułożył sobie plan w głowie. Kiedy jedna z asystentek jego taty – Ari - przechodziła przez korytarz, szybko postanowił wprowadzić go w życie. Na lepszą okazję nie mógł trafić.
- Witam, pani Ari – ukłonił się nisko i posłał kobiecie szeroki uśmiech. Wiedział, kogo zaczepić. Ari nie grzeszyła rozumem i zdolnością łączenia wątków, więc była najłatwiejszym celem.
-  O, dzień dobry, Taehyung! – powiedziała uprzejmie i odwzajemniła ciepły, jak jej się wydawało, uśmiech.
- Miło mi panią znowu zobaczyć. – przeczesał swoje włosy, nadal unosząc kąciki ust jak najwyżej.
- Och, mi ciebie też bardzo miło spotkać! Dawno nas nie odwiedzałeś. Jak tam w szkole? – kobieta poprawiła swój kołnierzyk i papiery w ręce. Syn jej szefa bardzo wyrósł, musiała przyznać sama przed sobą, że chłopak jest bardzo urodziwy.
- Świetnie! Jak zawsze same zielone kody i pochwały od nauczycieli. Uwielbiam moją szkołę, więc staram się przynosić dobre wyniki. – kłamał jej w żywe oczy, a ona chłonęła każde jego słowo bez cienia jakiegokolwiek podejrzenia. Była taka łatwowierna…
- To super. - pochwaliła go i przytaknęła głową – Pan Jin odwalił kawał dobrej roboty.
- Och, właśnie. Tata prosił, by mnie pani wprowadziła do tamtego pokoju – wskazał palcem na drzwi, które przykuły jego uwagę - Miałem zrobić pomiary temperatury w pomieszczeniach, bo system zaczął wariować.
Źrenice Ari subtelnie się powiększyły, a ona sama zadrżała. Taehyung widząc tę reakcję, poczuł cień nadziei. A może ona jednak myśli? Może wpadnie na to, że Jin nigdy nie pozwoliłby chodzić synowi samemu po pilnie strzeżonych obiektach badawczych? Że Tae nawet nie potrafi mierzyć temperatury w takich miejscach? Może chociaż wpadnie na to, by spytać szefa, czy to prawda?
Tak, Ari, myśl, myśl proszę, myśl!
Kobieta poprawiła swoje czarne kosmyki i wyjęła przeźroczysty, mały prostokąt z kiszeni.
- Pewnie, tu masz kartę. Wystarczy przyłożyć do czujnika i roboty cię wpuszczą. – powiedziała radośnie i podała przedmiot V.
Ty głupia idiotko…
- Nie ma czujników na źrenicę? – spytał , udając zrezygnowanie dla czystej przyzwoitości.
- Nie, nie było czasu, żeby je zamontować. – mruknęła  i po raz kolejny poprawiła papiery w dłoniach - Taehyung, bardzo przepraszam, ale muszę zanieść te papiery do gabinetu.
- Jasne, ale... Od kiedy drukuje się dokumenty?
-  Pan Jin zawsze drukuje najważniejsze informacje. Mówi, że papier jest cierpliwy. - powiedziała z lekkim zagubieniem w głosie –Okej, to lecę. Baw się dobrze i pracuj ciężko. – posłała chłopakowi oczko i zaraz zniknęła za zakrętem korytarza.
Taka urocza.
Taka naiwna.
Stał przez chwilę w miejscu, nie myśląc o niczym konkretnym. Westchnął po raz kolejny tego dnia i powolnym krokiem podszedł do strzeżonych przez cztery roboty drzwi.
W porównaniu z jego robocikiem KtW, te maszyny to dzieła sztuki. Korpusy wzorowane na ludzkiej sylwetce, miliony skanerów dotyku i dźwięku, najnowsze oprogramowanie, trzy różne bronie laserowe. Taehyung nie mógł wyjść z podziwu, jak cudowne są. Spojrzał na ich blaszki z kodami, na których było napisane NN3.
Podszedł do jednego z nich oznaczonego czerwoną tasiemką, która zazwyczaj była przyznawana robotowi prowadzącemu.
Maszyna zaświeciła trzy niebieskie diody i obróciła się w stronę kolorowowłosego.
- Proszę. Się. WYLE_GITY_MOWAĆ. – wyrecytował robot i prześwietlił sylwetkę Tae zielonym laserem, skanując go dokładnie.
Tae westchnął. Roboty mogły być najnowocześniejsze na świecie, a i tak zawsze będą tak brzydko dukać.
-  Taehyung Kim. Kod 009900. Katalog zielony.
NN3 przez chwilę przetwarzał informację, szukając chłopaka w bazie danych.
-  Potwierdzam. Taehyung Kim. W. Czym. Mogę. PO_MÓC. ?
- Otwórz drzwi. – powiedział stanowczo, by robot dokładnie zrozumiał polecenie.
NN3 ponownie przeanalizował słowa, by za chwilę otworzyć szufladkę w swojej przedniej części z małym skanerem.
-PROSZĘ. ZBLI_ŻYĆ . KARTĘ. DOST_ĘPU.
Tae wyciągnął kartę i przyłożył ją da małego skanera, czekając na potwierdzenie.
-PROSZĘ. WEJŚĆ. MIŁEGO. DNIA.
Ale te roboty teraz uprzejme… KtW mógłby się od nich uczyć, a nie jeszcze mnie co rano budzić odkurzaczem…
Drzwi przed chłopakiem się rozsunęły, więc i od razu wszedł do środka. Poczekał, aż zostanie sam. Nie chciał zostać przez kogoś przyłapanym. Mówiąc „kogoś”, oczywiście miał na myśli Jina.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, marszcząc brwi ze zdziwienia. Pokój był pusty, pokryty brzydkimi miętowymi kafelkami. Oprócz jakiegoś lustra w rogu, nie było tu niczego, co roboty mogło być tak cenne, by strzegły tego aż cztery roboty.
Burknął coś niezrozumiale do samego siebie i zaczął chodzić powoli w kółko. Musiał gadać z tą głupią Ari, potem czekać tyle czasu, aż ta durna maszyna go tu wpuści i wszystko to na darmo?
Taehyung nie mógł uwierzyć, że ktoś go tak perfidnie podpuścił i zmarnował jego czas.
Skoro już tu był, nie chciał od razu wychodzić. Mimo wszystko w pomieszczeniu panowała cisza i spokój, których teraz bardzo potrzebował. Stanął przed lustrem, a po chwili osunął się na ziemię i skrzyżował nogi, by siedzieć po turecku.
Spojrzał na swoje odbicie. Ten widok bardzo go przybił. Wyglądał okropnie. Kolorowe kosmyki, niegdyś neonowe, teraz zmatowiały za sprawą szamponu i nie miały w sobie ani grama blasku. Rozmazany makijaż i opuchnięte oczy. Chuda sylwetka. Nic mu się w sobie nie podobało.
Życie jest do dupy.
Pomyślał, nadal intensywnie wpatrując się w lustro.
Żałosne. To wszystko jest takie żałosne.
Westchnął i uniósł dłoń, chcąc oprzeć ją na powierzchni lustra. Drugą zaczął przecierać sobie zmęczone oczy.
Nagle coś się stało. Poczuł, jak się chwieje. Powinien być stabilny, w końcu był oparty… Uniósł głowę, prawie mdlejąc z wrażenia.
- O kurwa… - wymamrotał do siebie.
Zacisnął zęby, chcąc tym powstrzymać  ogarniającą go adrenalinę.
Zamknął mocno oczy –myślał bowiem, że to, co widzi to tylko głupi sen. Jednak, gdy jego powieki się uniosły, on nadal widział… A raczej nie widział swojej ręki!
Jego dłoń, którą chciał oprzeć na lustrze, zniknęła. Nie było jej. Rozpłynęła się w powietrzu. Nie wiedział, jak już opisać ten przerażający stan, ale wyglądało to niepokojąco.
Co więcej, czuł, jakby jego dłoń nadal była z nim, tylko w jakimś innym miejscu. Odczuwał kojące ciepło na opuszkach placów i coś jeszcze, czego nazwać nie potrafił, ale było to zdecydowanie przyjemne. Tak przyjemne i miłe, że Tae mógł przyrzec, że nigdy nie odczuwał tak wielkiej przyjemności. I ulgi…? Sam nie wiedział.
Odchylił się delikatnie do tyłu, ze spokojem stwierdzając, że może wyjąć dłoń z lustra. Tak też od razu zrobił. Wpatrywał się intensywnie w swoje place, w skórę na knykciach, w opuszki. Wszystko było na miejscu, żadnej skazy, żadnej rany czy nawet zadrapania.  Tak, jakby nic się nie stało.
Siedział oszołomiony, nadal analizując wygląd swojej dłoni, jakby widział ją po raz pierwszy.
Nagle usłyszał mocne uderzanie o drzwi wejściowe.
-Taehyung! Pani Ari mi powiedziała, że tu jesteś. Wyłaź natychmiast! – krzyczał Jin i nadal uderzał w drzwi. – Poda mi ktoś tą kartę dostępu, do cholery?!
Dawno nie słyszał, żeby jego tata używał tak brzydkich słów. Wchodząc tutaj, musiał go naprawdę zdenerwować. Taehyung wpadł w panikę. Był załamany dzisiejszym dniem i na pewno nie miał ochoty wysłuchiwać krzyków ojca lub jego monologów umoralniających. Tak bardzo chciał się teraz gdzieś schować, uciec…
Przecież...
Ja mogę uciec.
Spojrzał na lustro i w tym samym momencie usłyszał dźwięk rozsuwanych drzwi. Nie potrafił stawić czoła lękowi. Wszedł w lustro całym ciałem.
***
Taehyung stanął oszołomiony na miękkiej, różowej trawie. Rozejrzał się dokładnie, nie wiedząc czy wpaść w panikę, czy po prostu podziwiać.
Bo było co podziwiać.
Tae widział wiele w życiu, ale tak pięknego krajobrazu nie miał okazji zobaczyć nigdzie. W żadnych książkach, na żadnych wycieczkach.
Różowa trawa tworzyła szeroką ścieżkę prowadzącą do zbiornika wodnego, który wielkością przypominał morze. Woda była fioletowa i cudownie błyszczała z blasku zachodzącego, intensywnie pomarańczowego słońca. Obok ścieżki rosło wiele cudownych, kolorowych drzew. Jedne miały zielone pnie i mocno świecące żółte liście, inne zaś białe kory, a liście matowo-błękitne. Barwy drzew, mimo że rozłożone chaotycznie, perfekcyjnie do siebie pasowały, tworząc pewnego rodzaju harmonię.
Powietrze było przyjemne, temperatura też. Nie za zimno, nie za ciepło - idealnie.  Po dłuższej chwili spojrzał w niebo, czyste i błękitne. Nie mógł się nim nasycić, było takie piękne. Spuścił głowę, dostrzegając dwa słodkie, puchate króliczki. Jeden był purpurowy, a drugi czarny. Skacząc obok siebie, wyglądały, jakby sprawiało im to wielką radość.
Wiedział, że powinien się bać. Znalazł się w jakimś innym świecie i nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Nie mógł jednak poczuć strachu, ponieważ czuł się tutaj bardzo przyjemnie. Nie mógł uwierzyć, że tak piękny krajobraz może być niebezpieczny.
Stał tak dłuższy czas i podziwiał, aż w końcu ruszył przed siebie w kierunku fioletowego morza. Szedł powoli, jakby to wszystko miało się zaraz rozpłynąć. Dalej obserwował urocze króliczki, które towarzyszyły mu przez całą drogę na plażę.
V zdjął swoje buty i zostawił na końcu ścieżki, by potem łatwo było je znaleźć. Postawił stopę na beżowym piasku, stwierdzając, że z tym prawdziwym nie ma on wiele wspólnego. Uczucie przypominało chodzenie po puchowym dywanie albo materacu. Bardzo miłe. Niepewnie opuścił drugą stopę i zaczął ostrożnie iść w stronę wody. Chodzenie po tym dziwnym piasku - nie wiedząc tak właściwie, czemu - bardzo go odprężało.
Jego kostki owiewał lekki wietrzyk, dodając tylko uroku tym wspaniałym chwilom, jakie w tym momencie przeżywał Taehyung.
Doszedł do brzegu, a jego stopy okryła delikatna fala fioletowej wody. Była troszkę bardziej gęsta, niż ta znana mu z jego świata, a także cieplejsza i bardziej błyszcząca.
Tae nie wiedział, gdzie się znalazł, wiedział za to, że nie chce stąd nigdy wychodzić.
Usłyszał gdzieś w oddali dźwięk śpiewających ptaków. Naprawdę piękny śpiew.
Rozejrzał się dookoła, dopiero teraz dostrzegając niespotykany w takim miejscu obiekt niedaleko niego. Łóżko. Duże, białe łóżko z baldachimem, a na nim siedzący… Chłopak? Tak, to był chłopak. Miał krótkie brązowe włosy i był ubrany w biały luźny stój, którego materiał przypominał jedwab.
Taehyung otworzył szeroko usta, bo dawno - albo i nigdy - nie widział tak ślicznego mężczyzny, jak tego, którego podziwiał teraz.
Brązowowłosy jakby wyczuł, że ktoś go obserwuje, więc obrócił głowę i posłał V najpiękniejszy i najcieplejszy uśmiech, jaki Kim miał okazję zobaczyć.
Zagryzł wargę, bijąc się z myślami czy czasem nie uderzył się w głowę i czy to wszystko nie jest jakimś głupim snem. Szybko odrzucił tę myśl. Nawet jego wyobraźnia nie jest tak wybujała, by stworzyć coś tak cudownego. Im dłużej przypatrywał się temu ślicznemu uśmiechowi, tym bardziej miał ochotę tam podejść. Tak też zrobił - nieśmiało i powoli zbliżył się do łoża, na którym siedział nieznajomy.
Stał tak, nie wiedząc, co miałby powiedzieć. W końcu usłyszał głos, który mógłby należeć do jakiegoś anioła.
-Witaj, Taehyung.
Chłopak zadrżał ze zdziwienia, a jego serce zabiło mocniej i szybciej.
-Um… Och ja… Dzień dobry – nie potrafił wydukać zdania. Pierwszy raz w życiu był tak kimś oszołomiony - Z-znasz moje i-imię? A-a jak ty się nazywasz?
Nieznajomy uniósł kąciki ust szerzej.
- Znam twoje imię, ponieważ należę do ciebie. I mam na imię Jungkook. – powiedział spokojnie i poklepał miejsce na łóżku obok siebie - Usiądź. Nic ci nie zrobię. Jesteś tu bezpieczny.




11 komentarzy:

  1. Taehyung idioto, nie oceniaj ludzi :/
    CHCE ŻYĆ W TYM ŚWIECIE I GANIAĆ ZA KRÓLICZKAMI
    Jungkook czym jesteś, co ty tu robisz, skąd znasz Tae. Tyle pytań... Jeżu chcę więcej ;__;
    Jesteś świetna ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Świat z króliczkami jest o wiele lepszy :D
      No właśnie Jungkook, co ty tam robisz ;pp
      Dziękuje!
      Postaram się zrobić tak, byś długo nie czekała ^^

      Usuń
  2. Już pokochałam to opowiadanie :3 Pomimo wkurzającego charakteru Taehyunga ;; No cóż, królikami mnie kupiłaś i Jungkookiem ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te króliczki są idealne ;pp
      Spoko, spoko, Tae niczym kobieta, czasem ma swoje okresy;p
      Jungkookiem to kupiłam sama siebie :D

      Usuń
  3. Czemu to jest tak idealne ;_; w życiu nie czytałam tak pięknego fantastycznego ff. Coś czuję że to opowiadanie znajdzie się na 1 miejscu moich ulubionych fików.
    Weny i dużo wolnego czasu, pisaj dalej bo się po prostu zakochałam ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jezu... Moje serce... Chyba stanęło XDDD
      Na pewnie nie jest idealne i to wszystko jest jeszcze nie takie, jakbym chciała, niemniej twoja opinia połechtała mi ego <3
      Dziękuje!!!
      Ten wolny czas....Heh... Co to wolny czas? ;p

      Usuń
  4. Kurczę.... Już sobie wyobraziłam tego Kookiego na tym białym łóżku z baldachimem... rany... To chyba był zły pomysł... Teraz mam cały czas ten obraz przed oczami...
    Szczerze przyznam że 1 cześć nie bardzo mnie zainteresowała i gdy zobaczyłam 2 jakoś nie bardzo chciało mi się ją czytać ale gdy następnego dnia w szkole przyjaciółka trochę skróciła mi po części to co w niej będzie od razu pomyślałam że jednak muszę ją przeczytać. I w końcu nie żałuję. Ta część przekonała mnie na 100% że to będzie świetne opowiadanie. Będę czekać niecierpliwie na kolejną część.
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, teraz czuję presję, czy Ci się 3 spodoba xddd
      Bardzo się cieszę, ze jednak udało mi się zaciekawić ;p
      Mam nadzieję, ze to będzie dobre opowiadanie

      Usuń
    2. Powiem tyle... musiałabyś się bardzo starać by zepsuć 3 cześć.
      Na pewno będzie świetna ^_^

      Usuń
  5. Moja wyobraźnia przy tym opowiadaniu musi się starać bardziej niż przy większości ff, ale to dobrze. Nie zawiodłaś mnie tym rozdziałem, cudowny. Czuję, że to będzie coś wielkiego, haha. Na początku byłam szczęśliwa bo Vmin, a właśnie sprawiłaś, że pragnę Vkook, jestem szalona? Oby wena cię nie opuściła, pisz szybciutko, czekam (nie)cierpliwe.。o♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia też bardzo ćwiczy gdy piszę, no trudno, przytyła, to teraz musi schudnąć ;p
      Nie jesteś szalona :D Po prostu Vkook i Vmin, to dwa tak piękne pairingi, że aż żal wybierać ;p
      Dziękuje bardzo!

      Usuń