piątek, 4 marca 2016

My mind #4

Dobry wieczór :3 Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i że warto było na niego tyle czekać. Miłego czytania ~


Cały poranek spędziłem w towarzystwie Taehyunga i tego małego chłopca. Początkowo bardzo dziwnie się czułem z tym, że przebywam z kimś obcym sobie. Przez te dwa lata nie miałem kontaktu z nikim w mniej więcej moim wieku. Jeśli już musiałem się odzywać był to mój lekarz, a i z nim rozmawiałem przez krótki okres czasu. Nie żałowałem jednak. Taehyung był dosyć pozytywną osobą. Ciągle się uśmiechał, dużo mówił, co było dla mnie idealne, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że rozmowa ze mną zaliczałaby się raczej do tych najtrudniejszych. On się jednak nie poddawał, zagadywał, a podczas zabawy z chłopcem, obracał się w moim kierunku z wielkim, kwadratowym uśmiechem z zapytaniem czy nie chcę do nich dołączyć. Odpowiedź z mojej strony zawsze była jednoznaczna - nie. Uśmiech i tak okazywane szczęście nie pasowało do mnie, nie byłem jeszcze gotowy. Mimo to, dosyć ciekawym było doświadczenie spędzenia czasu z kimś takim. 
- Jungkookie? - Usłyszałem gdzieś przed sobą, zamrugałem kilkakrotnie, wbijając przed siebie wzrok. - Oh już myślałem, że coś się stało - powiedział Kim, siadając obok mnie. - Cóż, spędziłeś z nami swój ranek, a chyba gdzieś się spieszyłeś? Odprowadzić cię? 
Zerknąłem na niego niepewnie. W całym tym zamieszaniu zapomniałem o prawdziwym celu mojej podróży. Uśmiechnąłem się lekko, niezauważalnie i kiwnąłem delikatnie głową. Sam nie wiem, co mną kierowało. Uwielbiałem samotność, nie szukałem interakcji z innymi, a kiedy spotkałem na swojej drodze Taehyunga, zachowywałem się zupełnie inaczej. Nie umiałem tego rozgryźć, ale by to zrobić chyba musiałem spędzić z nim chociaż troszkę więcej czasu. 
- Więc dokąd miałeś zamiar iść? - spytał, podnosząc i otrzepując swój płaszcz. 
- Na cmentarz - odpowiedziałem spokojnie, idąc w jego ślady. Dopiąłem się bardziej i wciągnąłem do płuc zimne powietrze. 
- No tak, czemu mnie to nie dziwi - zaśmiał się cichutko pod nosem i pokręcił z rozbawieniem głową. Posłałem mu pytające spojrzenie, wsadzając dłonie do kieszeni kurtki. - No, jesteś dosyć ponurym typem człowieka i gdybym musiał przypasować ci typowe miejsca, w których przebywasz to byłby to ciemny las, jakieś opuszczone miejsca, no i cmentarz - oznajmił wesołym tonem, machając lekko głową. - Yaaah, ale nie obrażaj się, Jungkookie! - dodał szybciutko, stając naprzeciw mnie i przypatrując się z powagą.
- Nie obrażam się - mruknąłem, dalej mu się przyglądając.
- Eh, przez ten twój wiecznie poważny wyraz twarzy nawet nie wiem czy to co mówię jest nie na miejscu... - westchnął. - Wiesz, odkąd byłem dzieckiem nikt mnie za bardzo nie lubił. Jedynie mój starszy brat był inny i wierzył mi, że widzę duchy, ale niestety potem nasi rodzice wzięli rozwód, a że on no... biologicznym bratem nie był to mój tata zakazał mi kontaktów z nim. - Zrobił smutną minkę, a ja o wzmiance na temat brata, spuściłem wzrok. 
- To przykre kiedy ktoś odbiera ci kogoś, kogo kochasz - mruknąłem niewyraźnie pod nosem. 
Nie miałem na myśli tylko mojego brata, bo naszą winą było to, co nas spotkało, ale myślałem teraz także o Jiminie. Miałem prawo go kochać, był dla mnie najlepszy, opiekował się, przejmował, troszczył i został mi odebrany w tak brutalny sposób. To nie wina mojej matki, że wtedy uciekł i wpakował się pod samochód, tylko moja. Byłem winny śmierci osoby, na której tak potwornie mi zależało. I to wszystko, dlatego że byłem tchórzem. 
- Straciłeś kogoś takiego, prawda? - odezwał się, a ja poczułem dłoń na ramieniu. - Nie musisz odpowiadać, w końcu znamy się kilka godzin - dodał szybko, widząc jak podnoszę na niego lekko chłodne spojrzenie. 
- Właściwie, gdzie się podział ten chłopczyk? - Rozejrzałem się dookoła, uświadamiając sobie dopiero teraz o jego braku. 
- Zniknął. Ducha nie upilnujesz, znikają kiedy chcą i pojawiają się kiedy chcą. - Wzruszył ramionami.
Kiwnąłem głową, doskonale się z nim zgadzając. Jimin robił to samo. Pojawiał się rzadko i tylko na kilka chwil. Rozmawiał ze mną normalnie, dopóki konwersacja nie schodziła na niewygodne dla niego tory. Wtedy po prostu znikał i kazał mi na siebie bardzo długo czekać. Cierpliwie na niego czekałem, ale teraz miałem wrażenie, że widząc go zapłakanego, widziałem go po raz ostatni. 
Przez całą drogę nie odzywałem się za dużo. Szedłem powoli, obok Taehyunga, który opowiadał mi o różnych rzeczach. Czasami nie bardzo skupiałem się na jego słowach, tylko starałem się go zrozumieć. Ciekawił mnie jego sposób bycia i to czemu w ogóle chciał ze mną rozmawiać. Tak, podał powód. W całym swoim życiu nie spotkał nikogo innego, kto mógłby widzieć i rozmawiać z duchami, ale przecież mój charakter nie był za przyjazny. Ja gdybym był na jego miejscu, już dawno dałbym sobie spokój z taką osobą. A może to był mój problem? Za wcześnie się poddawałem? Może gdybym był bardziej stanowczy to wszystko wyglądałoby inaczej? Sam nie wiem. 
Westchnąłem, zerkając na chłopaka, którego wyraz twarzy lekko zmizerniał. Zmarszczyłem lekko brwi, kiedy zauważyłem, że zbliżamy się do bram cmentarza. Nie wiedziałem, co mam teraz zrobić, więc zwolniłem kroku, ale prędzej czy później musieliśmy dojść na miejsce. 
- Ne, Jungkookie... - zaczął, kiedy zatrzymałem się przed wejściem. - Chciałbyś może jeszcze kiedyś się ze mną spotkać? Ja wiem, że mogę wydawać ci się nachalny, ale naprawdę cię polubiłem...
Podniosłem na niego swój wzrok. Wyglądał na mocno niepewnego, przygaszonego i jakby przestraszonego. Zastanawiałem się chwilę, ale przecież sam chciałem podtrzymać kontakt, chociaż nie byłem dobry w nawiązywaniu relacji. 
- Oczywiście - odpowiedziałem, siląc się na przyjazny ton głosu. 
Chłopak od razu wesoło się uśmiechnął i na kartce zaczął coś pisać. Przyglądałem mu się w wielkim zdziwieniu, ale jego zachowanie było dosyć specyficzne. Wtedy podał mi kartkę, a ja obejrzałem ją ze wszystkich stron, skupiając się na ciągu cyfr. 
- Zadzwoń kiedy będziesz miał ochotę posłuchać mojego ględzenia. - Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja niepewnie ją uścisnąłem. - Do zobaczenia, Jungkookie! - Pomachał mi i szybko obrócił się na pięcie, obierając kierunek najprawdopodobniej swojego domu. 
Zagryzłem wargę, chowając karteczkę do kieszeni spodni. Wziąłem głęboki oddech i popchnąłem metalową, zdobioną furtkę. Wchodząc do środka, poczułem jeszcze gorszy chłód niż poza obrębem tego miejsca. Zacisnąłem mocno oczy, kierując się w znanym kierunku. Od czasu do czasu napotykałem inne osoby. Starałem się patrzeć pod nogi, nie będąc pewnym czy widok tylu półprzeźroczystych istot nie wywarł by na mnie niechcianych emocji. Czułem je, słyszałem, co było dla mnie nieprzyjemnym doświadczeniem. Nigdy nie przebywałem w miejscu o takim natężeniu tych paranormalnych stworzeń, chyba idąc tutaj nie do końca to przemyślałem. Dusze, które nie mogą przejść reinkarnacji, które są trzymane tutaj przez swoje niedokończone sprawy, przez brak pogodzenia się z rzeczywistością musiały się trzymać takiego miejsca jak to. 
Westchnąłem, starając się uspokoić. Wszedłem po schodach, drżąc lekko. Tak blisko było już do jego grobu, a ja nie jestem pewny czy byłem na to gotowy. Tylko raz byłem w tym miejscu, więcej się tutaj nie pojawiłem. Teraz miałem stawić czoła rzeczywistości, a świadomość, że to mogłoby mnie przytłoczyć coraz usilniej rozprzestrzeniała się w mojej głowie. 
Podniosłem wzrok i wtedy poczułem jak lodowacieję. Wcale nie przez widok zadbanego nagrobka, tylko przez postać stojącą naprzeciwko. Blada skóra, przez którą mogłem zobaczyć wszystko inne, jakby za mgłą. Pomarańczowe włosy niewzruszone lekkim wiatrem i poważny wyraz twarzy. Wpatrywał się w swoje nazwisko wyryte w marmurowej skale, a ja zacząłem się zastanawiać o czym on w tym momencie myślał. Przecież spoglądanie na coś takiego nie mogło być przyjemne. 
- Jimin! - krzyknąłem, chociaż powinienem podejść do niego powoli, na spokojnie. 
Chłopak obrócił zaskoczony twarz w moim kierunku i wiedziałem, że miał zamiar zniknąć, ale ja nie mogłem mu na to pozwolić. Ruszyłem biegiem by dopiec do niego, zanim całkowicie się rozpłynie. Nie chciałem przepuścić takiej okazji, chciałem go przeprosić za to, co powiedziałem. Niestety potknąłem się o własne nogi i poleciałem przodem na bruk. Jęknąłem z bólu, uderzając twarzą o twardą powierzchnię, lekko pokrytą śniegiem. Podniosłem głowę, zauważając czerwone krople pod sobą, ale to nie było ważne. Jimin... on na pewno zniknął! Zacisnąłem rozżalony oczy. To bolało, tak bardzo bolało... 
- Zawsze byłeś mało uważny. - Do moich uszu dobiegł jego przyjemny głos. Lekko zatroskany, ale i w pewnym sensie rozbawiony.
Zaskoczony podniosłem na niego swój wzrok. Został. Został przy mnie. Uśmiechnąłem się do niego, od razu łapiąc go za rękę i przyciągając do swojego policzka. Zimno uderzyło w moją skórę, ale uwielbiałem ten rodzaj chłodu. Uspokajał mnie jak nic innego i pomagał na wszystko. Wpatrywałem się w jego oczy, które wyrażały troskę. Moje serce mocniej zabiło. Świadomość, że mogłem go więcej nie zobaczyć ponownie rozbudziła we mnie mieszankę uczuć, jednak przeważała radość nad ponownym spotkaniem. 
- A ty się zawsze mną opiekowałeś - odpowiedziałem, mocniej ściskając jego dłoń. - Przepraszam... Nie zostawiaj mnie, proszę - powiedziałem cichym, niepewnym siebie głosem. 
- Głupi jesteś - zaśmiał się cicho, klękając przede mną. Wolną dłonią przejechał po mojej wardze, a ja poczułem nieprzyjemne pieczenie. - Nie mógłbym cie opuścić. To, że mnie nie widzisz, nie znaczy, że mnie przy tobie nie ma - odezwał się i przybliżył swoją twarz do mojej na co zadrżałem. - Nie próbuj więcej igrać ze śmiercią, obiecaj mi to. - Nagle spoważniał, a ja przypomniałem sobie moment, w którym o mało nie utopiłem się we własnej wannie. 
- To... - zacząłem, ale mi przerwał karcącym spojrzeniem. - Nie zrobię tak więcej - zapewniłem go. 
Chłopak spojrzał się na mnie, chcąc stwierdzić czy przypadkiem go nie okłamuję. Ja jednak nie miałem zamiaru robić sobie krzywdy do czasu kiedy on był gdzieś blisko mnie i mając świadomość, że jeszcze się przy mnie pojawi, że będę mógł go usłyszeć. Więcej mi nie było potrzeba. Widział chyba wystarczające zapewnienie w moich oczach, bo nachylił się nade mną, dotykając moich warg swoimi. Miałem ochotę jęknąć, ale się powstrzymałem. Zmrużyłem oczy, skupiając się na tym przyjemnym uczuciu, które ogarnęło moje ciało. Pomimo chłodu, czułem się tak bardzo dobrze, jakby moje wszystkie zmartwienia i niepewności odeszły gdzieś w dal. 
- Nie odchodź - mruknąłem, czując jak zaczyna się ode mnie odsuwać. 
- Wiesz dobrze, że muszę - odpowiedział, a ja poczułem zimno na rozciętej wardze, a później na policzku.
Westchnąłem, ale kiedy otworzyłem oczy, jego już nie było. Rozejrzałem się dookoła by potwierdzić to smutne dla mnie stwierdzenie. Dotknąłem swojej wargi, uśmiechając się lekko. Było już późno, zapewne rodzice martwili się moją długą nieobecnością, więc postanowiłem wracać już do domu. Nie śpieszyło mi się, a droga upłynęła całkiem przyjemnie z lekkim uśmiechem na ustach. Cały czas wspominałem dotyk jego warg i nie mogłem o tym zapomnieć. Tak bardzo chciałem żeby był przy mnie, tak bardzo bym chciał żeby mnie przytulił, ale w końcu to w ogóle nie powinno mieć miejsca. On przecież teoretycznie nie istniał. 
Przeszedłem próg domu, a matka od razu zasypała mnie pytaniami i łzami. Odpowiedziałem jej tylko, że straciłem poczucie czasu. Nie było sensu opowiadać jej o jakimkolwiek szczególe, tym bardziej, że musiałbym jej powiedzieć o okolicznościach w jakich spotkałem Taehyunga. Nie chciałem tego robić, nie uwierzyła by mi. Nigdy mi nie wierzyła i nigdy w stu procentach nie ufała. 
Wszedłem do swojego pokoju, od razu zdejmując buzę i rzucając się na łóżko. To moja pierwsza wyprawa na zewnątrz od wielu, wielu miesięcy. Zdecydowanie mogłem nazwać ją udaną, ale i wyczerpującą. Mój organizm nie był do tego przyzwyczajony, więc nic dziwnego, że bardzo szybko zasnąłem. 
Obudziły mnie krzyki. Zmarszczyłem brwi i podniosłem się do siadu, przecierając przegubem swoje oczy. Rozejrzałem się dookoła, stwierdzając, że był już zapewne późny wieczór. Otępiały siedziałem na łóżku, starając się cokolwiek wyłapać z kłótni. 
- Jak śmiesz przychodzić tutaj po takim czasie? - Usłyszałem stłumiony głos ojca. 
Zmarszczyłem brwi, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Byłem ciekawy, do kogo się zwracał takim tonem, więc wyszedłem leniwie i wolno z pokoju. Stanąłem na korytarzu, spoglądając się na zgromadzonych ludzi w przedsionku. Ojciec wyglądał na mocno zdenerwowanego, matka jak zwykle płakała, a trzecią osobą był jakiś nieznany mi mężczyzna o zielonych włosach. Zmarszczyłem brwi, dopiero po chwili rozpoznając w nim własnego brata. Serce mi załomotało, nie widziałem go tyle czasu. 
- I co, nie ma go w domu?! - krzyknął, przedzierając się przez nich by do mnie podejść. 
- Nie powinno w ogóle cię tutaj być! Wynoś się! - odpowiedział mu ojciec, a ja poczułem jak z nadmiaru emocji zaczynam się trząść. 
- To dlatego ukrywaliście przede mną, w jakim on jest stanie i co się z nim działo? - prychnął braciszek i do mnie podszedł. Staną niepewnie metr, uważnie mi się przypatrując. - Kookie... 
- Yoongi hyung - jęknąłem cichutko. 
Nie wiedziałem jak mam się w tej sytuacji zachować. Łzy pociekły mi po policzkach, a ja nim zdążyłem pomyśleć już się w niego wtulałem. Tysiące razy wyobrażałem sobie, że kiedyś go znowu zobaczę, że wróci do mnie, że nie będę sam. Zastanawiałem się jak będzie wyglądać nasze spotkanie po takim czasie, czy się rozpoznamy, co powiemy? Teraz jednak nic się takiego nie liczyło. Chciałem wreszcie mieć go blisko przy sobie i przytulić się do jedynej żywej osoby, którą kochałem. 



19 komentarzy:

  1. Kocham cię za ten rozdział. Póki co najlepszy. Cudowny. Wszystko w nim jest idealne.
    Ahh idę po czekoladę! Tak mi smutno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo się cieszę, że ci się spodobało *_*

      Usuń
  2. Kolejne smutki...
    Ale to takie piękne
    Jestem ciekawa co będzie dalej
    Weny~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię smutki, co poradzić >< Musicie ze mną wytrzymać ;;
      Postaram się w tym miesiącu dodać kolejny rozdział :3

      Usuń
  3. *^*
    Takie piękne ♥♥♥♥
    Weny^^

    OdpowiedzUsuń
  4. *^*
    Takie piękne ♥♥♥♥
    Weny^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohhhh ta końcówka jest piękna 😭😭😭, cały rozdział jest piękny 😭,biedny mały Kookiś...😭 co za głupi rodzice mu się trafili >< ...
    Warto było czekać na nowy rozdział, mam nadzieję że kolejny będzie za nie tak długo, bo historia cudowna ;^;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohh biedny nie ma w tym szczęścia ;;
      Taak, postaram się coś niedługo wstawić ^^

      Usuń
  6. Ile przewidujesz czesci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo miało być siedem, ale nie wiem czy wszystko w tych rozdziałach zmieszczę.

      Usuń
  7. Kurcze, kurcze, kurcze!!
    Jakie to kochane *.* I jeszcze ten przytulas ze swoim dawno nie widzianym bratem na końcu *.*
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :D
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja biedna cały czas czekam na ciąg dalszy. Kiedy kolejna część? ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już większość napisaną, więc sądzę, że uda mi się dodać kolejny rozdział w weekend :3

      Usuń