czwartek, 14 stycznia 2016

Nie szkoda róż, gdy płoną lasy...

Siemaneczko ~
Odnoście wymarzonych shotów... dla mnie napisała go GinGin ♥ Chciałam by był to vmin, bez uroczego i ciapowatego Tae, a cała rzecz miała dziać się w biurze. I jestem bardzo, bardzo zadowolona, bo moim zdaniem wyszło jej naprawdę świetnie ♥ Także zapraszam was do czytania ~
~Dragons 

Ps od GinGin - Jeden moment z shota nie jest mój. Zapewne zorientujecie się, który. Mój chłopak podczas sprawdzania mi interpunkcji, postanowił zostawić coś "od siebie". 

Gatunek: Angst, Smut 
Pairing : Vmin 
Uwagi: Przejawy przyziemnych żartów. 
Autor: GinGin 

-No weź! To tylko mały las! – Krzyknął niezadowolony Jungkook.
-Nie zgadzam się.- Oznajmił ostro Jimin.
-Mamy dwa lata na wybudowanie tego hotelu, że tak powiem trochę mało, nie sądzisz?!
 – Spytał z przekąsem, wyraźnie zdenerwowany.
Park przeczesał włosy palcami i zamknął oczy.
Zawsze tak było.
On chciał ratować wszelką faunę i budować się tam, gdzie nie zrobi przyrodzie większej krzywdy, natomiast jego młodszy brat miał w głowie tylko ścinanie lasów, niszczenie plaż, zalewanie betonem wszystkiego, co popadanie, byleby klienci dali im dobrą opinię.
Upił łyk wytrawnego wina, które miał w zwyczaju sobie nalewać podczas rozmowy z młodszym.
Na co dzień nie pił w pracy - wydawało mu się to nieprofesjonalne, ale jak trzeci raz w tygodniu, słyszał o wycinaniu „małego lasu” to nie potrafił zapanować nad nerwami. Zwłaszcza, że Kook nawet Amazonię nazywał małą.
-Słuchaj, ten teren jest świetny. Parę kroków od oceanu, przy mieście. Lepszego już nie znajdę! – Tłumaczył Kook siląc się na spokojny ton.
-Nie. Wyciąłeś już jeden w tym tygodniu. Nie zgadzam się i koniec.- Warknął.
-Dwa lata, a nie mamy nawet projektu! Musimy zacząć budować, a większość moich propozycji odrzucasz. Zgódź się po prostu. Tata by się zgodził…
Jimin zawrzał ze wściekłości. Nie znosił gdy Jungkook używał rodziców jako argumentu.
 Gdy miał 20 lat, jego ojciec umarł na złośliwy rodzaj raka. Chłopak, jako starszy syn, musiał przejąć interes tak jak nakazywała tradycja. Tym sposobem, został właścicielem jednej z najlepiej rokujących sieci hoteli w Azji.
Park naprawdę nie chciał, nie rozumiał i nie potrzebował tego wszystkiego.
 Jego marzeniami był taniec i to z nim chciał wiązać przyszłość, niestety w Korei tradycja jest najważniejsza - nie mógł się sprzeciwić.
Jedynym jego szczęściem (jak i nieszczęściem) został młodszy brat, który znacząco go odciążył.
Jimin tylko siedział w biurze i spotykał się z ważnymi personami, natomiast Jungkook zajmował się stroną praktyczną. Podróżował, rozmawiał z inżynierami, sprawdzał tereny, pilnował budowli, robił kontrolę…

Szkoda, że ich systemy wartości bardzo się różniły. Kook od zawsze podziwiał ojca i chciał robić wszystko tak jak on, czyli wycinać i niszczyć, byle postawić tam ładny budynek, ze ślicznym ogródkiem, który dostanie 5 gwiazdek.
Rudowłosy nie miał już powoli siły na bezsensowną walkę o przyrodę. Nie potrafił się w tym wszystkim odnaleźć, w tych statystykach, wykresach i obliczeniach…
On chciał po prostu żeby nikt nie cierpiał.
-Ok. Zgadzam się. Wyślę ci pozwolenie faksem. – Powiedział zrezygnowany i zażenowany.
-Szybko się uczysz. CHŁOPAKI TNIEMY! – Krzyknął i rozłączył się, zostawiając starszego w lekkim osłupieniu.
Czyli ekipa już była gotowa… Wiedział, że mu pozwolę.
Dopił swoje wino do końca, lekko się przy tym krzywiąc. Oparł zaciśnięte dłonie na chłodnym blacie, drewnianego biurka i westchnął.
Dlaczego, gdy nie chciał nikogo ranić, krzywdził go podwójnie? Właśnie wydał pozwolenie, na wycięcie lasu, usunięcie domu dla kilkuset gatunków zwierząt, tylko po to, by zbudować tam głupi, nic nie warty ośrodek wypoczynkowy.
Zezłościł się jeszcze bardziej i uderzył w mebel.
Był zły, bardzo zły. Nie miał kontroli nad tym, co się wokół niego dzieje. Przeczesał palcami rude włosy i wolnym krokiem podszedł do szafki z alkoholem. Zastanawiając się chwilę, stwierdził,
że nie może tego zrobić. Za dwie godziny miał ważne spotkanie…
Poluźnił swój aksamitny, czarny krawat i rozpiął pierwszy guzik, drogiej, jedwabnej koszuli.
Skarcił siebie w myślach. Miał przestać, miał zacząć panować nad swoimi emocjami, miał już nikogo nie…
Niestety, tego również nie potrafił.
-Hoseok! – Zawołał z irytacją.
Za białych, nowoczesnych drzwi wyłoniła się postać. Mężczyzna był ubrany w granatowy, dopasowany garnitur i trzymał tackę, na której stała mała, porcelanowa filiżanka, cukierniczka i czajniczek.
 -Dzień dobry, czy mogę w czymś służyć?- Spytał i lekko się ukłonił.
Nie czekając na pozwolenie, podszedł powoli do biurka i postawił na nim ową tacę. Zaczął nalewać herbatę do filiżanki, kiedy został brutalnie złapany za nadgarstek i popchnięty na skórzaną, bordową kanapę w rogu gabinetu.
-Rozumiem panie.
Chłopak grzecznie i spokojnie, zaczął rozpinać guziki koszuli, by jego szef nie zdenerwował się jeszcze bardziej. Przyzwyczaił się do tego, że przełożony tak uwalania swoje negatywne emocje. Na początku z tym walczył, potem uciekał, a teraz się po prostu zgadzał. Zarabiał na swoim stanowisku dużo, więcej niż powinien. Nie mógł zrezygnować. Nikt inny by go nie przyjął, zważając na jego wykształcenie i doświadczenie, a długi matki ktoś musiał spłacić. Tylko dzięki tej, konkretnej pracy, mógł żyć normalnie, nie martwiąc się, że bank wyrzuci go z domu lub zamknie w więzieniu. Dlatego nie protestował. Zwłaszcza, że na co dzień, szef był całkiem miłą i wyrozumiałą osobą.
-Wybacz, ale Jungkook zadzwonił. – Jimin sam zaczął się rozbierać, czując, jak złość zaczyna wypełniać jego ciało i umysł.
-Rozumiem proszę pana. – Oznajmił ze spokojem.
Wiedział, że będzie bolało, że zostanie potraktowany jak tania dziwka, nic nie mógł jednak na to poradzić, on potrzebował pieniędzy, a młodszy potraktowania kogoś jak ścierwo do pieprzenia, opór byłby bezsensowny w tej sytuacji.
Jimin rozebrał się cały i rzucił się na ciało asystenta. Mocno złapał go za szczękę, od razu zaczynając całować, jednocześnie drapiąc obojczyki. Nie szukał lubrykantu, dziś chciał dać karę również sobie.
***

Siedział i odpowiadał na pocztę elektroniczną. Co jakiś czas popijał białą herbatę, która naprawdę bardzo mu smakowała. Spojrzał na zegar, zadowolony. Dochodziła godzina dwudziesta, więc za niedługo będzie mógł udać się do domu. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo spokojny, żadnych irytujących telefonów, nagłych niemiłych wieści, wszystkie spotkania zakończone sukcesem.
Upił kolejny łyk i nagle zauważył Hoseoka, który stał przed jego biurkiem.
-Przepraszam, nie zauważyłem cię.- Przyznał i uśmiechnął się przyjaźnie. –W czym mogę pomóc?
Jimin wbrew pozorom, był naprawdę dobrym i miłym pracodawcą. Oprócz jego jednego, okropnego przyzwyczajenia, starał się traktować personel z szacunkiem i zrozumieniem. Każdy bardzo to doceniał, nawet sam Jung, który musiał robić te wszystkie, paskudne rzeczy, darzył przełożonego sympatią i lubił z nim rozmawiać, gdy tamten miał dobry humor. Nauczył się traktować ich relację z należytą rezerwą, co pomagało mu w normalnym funkcjonowaniu.
-Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę prosić pana o dwa tygodnie urlopu. – Powiedział szybko i trochę zbyt niespokojnie.
Park wolno upił kolejny łyk pysznego napoju i pogładził się po brodzie, analizując słowa starszego.
-Słuchaj, dwa tygodnie to dużo, nie mogę ci na to pozwolić. – Powiedział ze smutkiem.
-Rozumiem pana decyzję, ale bardzo proszę. Moja mama źle się czuje, a ja chce przy niej teraz być. Załatwiłem zastępstwo. – Wyglądał na bardzo zdesperowanego.
-Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że zastępstwo jest… Niemożliwe?
-To chłopak w pana wieku. Bardzo przystojny i uległy. – Bez namysłu wyciągnął zdjęcie owej osoby pokazując je młodszemu. – Nazywa się Taehyung, to mój kolega z liceum. Chciał sobie dorobić, dwa tygodnie go zadowalają.
Co prawda nie mówiłem mu o …Naszej relacji, ale wydaje mi się, że nie będzie sprawiał problemów. Jest słodki i niewinny, żaden z niego buntownik. –Gdy skończył, lekko zacisnął ręce na końcach marynarki. Naprawdę mu zależało.
Jimin zastanowił się. Nie chciał wyjść na tyrana, który ciągle molestuje swoich asystentów, ale Hoseok nigdy mu się nawet nie postawił. Przynajmniej nie skutecznie. Może, gdy będzie tu inna osoba, niekojarząca się z złymi emocjami, młodszy oduczy się takich zachowań, czego bardzo chciał.
Z drugiej strony, gdy zobaczył to zdjęcie… Chłopak był naprawdę urodziwy. Miał piękne, czekoladowe oczy i zadziornie roztrzepane włosy. Uśmiechał się w bardzo uroczy sposób, co od razu rozczuliło pracodawcę. Taehyung spełniał wszystkie estetyczne kryteria rudowłosego, co zdecydowanie utrudniało sprawę.
-Co dolega twojej mamie?- Spytał, by zyskać jeszcze trochę czasu na zastanowienie.
-Ma raka, proszę pana. – Szepnął i opuścił głowę.
Kolejny rak? Kogo jeszcze dopadniesz…
-Rozumiem. Od jutra, przez dwa tygodnie będziesz miał płatne wolne. Dostaniesz też premię, wiem, ile kosztuje chemia. Jeśli możesz, wydrukuj swojemu koledze umowę. Nie mam do tego głowy.
Nic mu na razie nie mów o naszej relacji, może uda mi się… Nie ważne, przyślij go jutro o ósmej.
Niech będzie elegancko ubrany.
***

Wszedł do gabinetu i zdjął swój szary płaszcz. Powiesił go w szafie i podszedł do biurka,
włączając laptopa. Wyciągnął dwa segregatory, które były mu teraz potrzebne i usiadł na skurzanym fotelu.
Nagle zabrzęczał jego telefon, dając znać, że dostał sms’a.
Leniwie wyciągnął urządzenie z kieszeni i odczytał widomość.

Od: Jung Hoseok
Bardzo dziękuje za przelane pieniądze. Lekarze już zaczęli działać i dają mojej mamie duże szanse na przeżycie. Nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć. Jeszcze raz bardzo dziękuje. Taehyung przyjdzie,
 tak jak uzgadnialiśmy o 8:00.

Ogarnęło go szczęście. W końcu udało mu się kogoś zadowolić. Czuł, że ten dzień będzie udany.
Spojrzał na zegarek, który wskazywał ósmą rano. W tym samym momencie usłyszał pukanie do drzwi.
Uniósł kąciki ust i głośno zawołał:
-Proszę!

Po chwili w pokoju znalazła się piękna postać. Nie. Nie piękna. Idealna, perfekcyjna, olśniewająca. Wysoki mężczyzna, ubrany w dopasowany, bordowy garnitur. Jasne włosy, ładnie ułożone z zielonymi prześwitami. Tak jak zapamiętał, cudowne, czekoladowe oczy i pełne, różowe usta.
-Dzień dobry.- Chłopak grzecznie się ukłonił, co bardzo się Jiminowi spodobało.
-Witaj, Taehyung? Bardzo mi miło, fajnie, że będziemy razem pracować.- Och, jak on się cieszył…
-Ja również. Hoseok wszystko mi wyjaśnił, wiem, co mam robić. - Uśmiechnął się, a Park poczuł, że odpływa mu krew.
No śliczny.
-Cudownie. Więc może zaczniesz od… Kawy? Tak, zrób mi kawę.
Jimin obrócił się i znów zaczął szukać papierów w segregatorze. Jednak coś mu nie pasowało.
Zerknął za siebie, ale chłopak nadal stał w miejscu.
-Coś nie tak? – Spytał zmartwiony.
-Czekam na magiczne słowo. – Oznajmił.
Jimin otworzył szeroko oczy w geście dziwienia. Hoseok mówił, że z Tae żaden buntownik.
Coś mu nie grało. Uległa osoba nigdy by go nie poprawiła. Nie śmiałaby.
- …Proszę?
-Już idę, proszę pana.
Jasnowłosy grzecznie wszedł do pokoju obok, w którym wcześniej pracował Jung.
Szef usiadł, nadal będąc zaskoczonym zaistniałą sytuacją i oparł łokcie o blat biurka.
Siedział w tej pozycji, w ogóle jej nie zmieniając, do póki Taehyung nie wrócił ze srebrną tacką
i porcelanową filiżanką.
Położył ją ostrożnie przed szefem.
-Czy coś jeszcze, proszę pana? –Spytał z odrobiną sarkazmu.
-Nie podoba mi się twoja postawa.- Warknął. Dopiero teraz doszło do niego, jak bardzo został poniżony.
-A mi się nie podoba pana konstrukcja zdania grzecznościowego. – Powiedział na jednym wdechu, wrednym, irytującym wręcz tonem.
-Jesteś bezczelny. To ja cię tu zatrudniam. –Chcąc dodać sobie pewności siebie wstał.
Chciał zyskać przewagę.

-A ja dla pana pracuję, więc proszę się zachowywać profesjonalnie. Mówimy do siebie per pan, używamy zwrotów grzecznościowych, tak? Tak. Dziękuje bardzo. – Wyrecytował formułkę, niczym najlepszy nauczyciel na świecie.
Bez pozwolenia opuścił pomieszczenie, trochę za głośno zamykając przy tym drzwi.
Jimin usiadł, po chwili ponownie wstając i podchodząc do szafki z alkoholem. Wyciągnął z niej białe, półsłodkie wino i nalał dość dużą ilość do kieliszka. Upił kilka łyków, od razu się rozluźniając.
Taehyung był arogancki, bezczelny i zbyt pewny siebie. Nie tak go sobie wyobrażał.
Przyzwyczaił się do tego, że ludzie mówią do niego „pan” z pewną uległością, on zaś mówił to słowo z pogardą.
Miał byś uległy i słodki.
Chciał go zwolnić. Hoseok by mu wybaczył, na pewno. W końcu to on skłamał, mówiąc,
że młodszy nie będzie sprawiał problemów. Spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Tae. Zamknął oczy i przypomniał sobie jego pociągające, idealne ciało.
A gdyby go tak… Utemperować?
Oblizał usta na samą myśl, o uczeniu dzieciaka dyscypliny i szacunku.
To mogłaby być świetna zabawa, Chim….
***

Dwoje mężczyzn spędziło ze sobą dwa tygodnie. Na nieszczęście Jimina, Hoseok poprosił o kolejny miesiąc wolnego. W każdym normalnym przypadku by odmówił, ale fakt na co chora była matka Junga, skutecznie mu takową odmowę uniemożliwiał. Samo słowo „rak” wywiercało w rudowłosym dziurę w brzuchu i przywoływało najstraszniejsze demony z przeszłości.
Ale dlaczego nazywał to nieszczęściem? Kiedy tylko mógł, podziwiał zgrabne kształty chłopaka, które wywierały w nim ciepłe i wilgotne wrażenia. Gdy młodszy miał lepszy humor, nigdy nie potrafił zmusić się do milczenia. Zawsze do niego podchodził i zaczynał konwersację, a ta zazwyczaj kończyła się na dogryzaniu sobie, ripostowaniu się. Mimo to, Park wyczuwał w tych rozmowach, mały gram flirtu i seksualnej prowokacji. Nie miał jednak pewności, czy on miał paranoję, czy tak naprawdę było.
***

Szedł właśnie w stronę swojego gabinetu. Dwie ostatnie godziny, przesiedział na nudnym spotkaniu, z którego jedyne, czego się dowiedział, to fakt, że będzie musiał usunąć z powierzchni ziemi spory kawał lasu w Indiach.
Jungkook się kurwa ucieszy.
Po drodze spotkał swoją sekretarkę, która coś tam mówiła o badaniach okresowych. Zignorował ją i wszedł do biura.
Wstrzymał oddech.
Zobaczył Taehyunga, który wyciągał wszystkie stare segregatory z szafy, zapewne chcąc je uporządkować. Zdjął swój krawat i odpiął dwa pierwsze guziki koszuli, dzięki czemu Jimin mógł podziwiać śliczną, lekko spoconą skórę asystenta.
Jego marynarka leżała obok, a sam chłopak był bardzo skupiony na papierach, na tyle,
by nie zauważyć, że ktoś wszedł.
Park stał i podziwiał. Tae wyglądał jak posąg greckiego boga, seksowanego boga.
W tym momencie miał taki nastrój, że najchętniej wziąłby go na swoim biurku.
Zacisnął szczękę, przypominając sobie obietnice, odnośnie krzywdzenia innych ludzi.
Nie mógł zranić kolejnego pracownika.
Zaczął kierować się do swojego biurka, dopiero teraz zwracając uwagę młodszego.
Lekko rozchylił usta, ale nic nie powiedział, a przełożonego przeszedł lekki dreszcz.
Co ja bym robił z tymi ustami…
Usiadł na fotelu i sięgnął po telefon. Odłożył go. Powtórzył gest jeszcze dwa razy.
Powiadomienie brata o nowych planach, demotywowało go dogłębnie.
-Czy coś nie tak, proszę pana?- Zdziwiony obrócił lekko głowę, zauważając, że Tae wziął sobie krzesło i siedział teraz obok niego.
-Taa… Stało się.- Mruknął.
-Co takiego?- Dopytywał się, wyraźnie zaciekawiony.
Jimin nie rozumiał, co chłopaka tak interesuje ten biznes, skoro ma tu pracować tylko jakiś czas.
Z drugiej strony, co mu szkodzi powiedzieć? Nie miał innego pomysłu na wyżycie frustracji,
jaka w nim narosła podczas spotkania.
Może to coś da?
-Muszę wyciąć sporą część lasu, a niezbyt mi się uśmiecha. – Powiedział zrezygnowany.
-Koszty są za duże?
-Nie Taehyung! Koszty są mniejsze, niż jakbym miał kupić plac w mieście i to mnie właśnie wkurwia! – Krzyknął i zrzucił z biurka kilka papierów i kalendarz.
Złość przelewała się w jego żyłach, wywołując dyskomfort. W normalnych warunkach przeleciałby Hoseoka, sprawa zostałaby załatwiona, a teraz musiał się pilnować i sztucznie opanowywać.
- Nie rozumiem. Powinno pana to cieszyć, że może pan coś zniszczyć, by postawić hotel. – Powiedział oczywistym tonem, co jeszcze bardziej zirytowało niższego.
On nic nie rozumie…

-Tae błagam… - Jęknął.- Ja nie jestem… Taki! Nie nadaję się do tego, rozumiesz?
 Nie chcę nic wycinać i nic niszczyć! –Wrzasnął.
Zakrył twarz w dłoniach i czuł, że zaraz się rozpłacze. Miał w sobie dużo emocji i nie mógł ich uwolnić. Cały drżał ze wściekłości.
-Ja nie jestem taki, jak mój tata… Nie chce tak…. Nie chce... Nie chce. – Ciągle się powtarzał,
 powoli zaczynając łkać.
Nagle poczuł ciepłą, dużą dłoń, która gładzi jego plecy.
Ten gest był taki miły i czuły. Nikt nigdy nie opiekował się nim, nie okazywał współczucia.
Uspokoił się i lekko przesunął w stronę młodszego, by być bliżej. Tamten tylko lekko go objął, na co Jimin cicho mruknął.
-Przepraszam, że cię osądziłem.- Szepnął Tae, lekko muskając jego szyję opuszkami palców.
-Nie rozumiem. –Zmarszczył brwi.
- Bo ... Nie chcę tu pracować, żeby dorobić.- Spuścił wzrok i niepewnie kontynuował.- Ja i cała moja rodzina to ekolodzy. Już od bardzo dawana walczymy z siecią waszych hoteli, bo zawsze stawiacie je w miejscach, gdzie burzycie ekosystem. Gdy Hoseok opowiedział mi, że potrzebuje wolnego, od razu się zgłosiłem, żeby móc być bliżej waszych decyzji. Ogarnąć, dlaczego wybieracie akurat te tereny i jak lepiej z wami walczyć. – Wydukał smutno.
                Tahyung miał wyrzuty sumienia. Dopiero teraz przestał widzieć w rudowłosym chama, głupka, który ma w dupie przyrodę, którą rodzice nauczyli go szanować i walczyć o nią całym sercem.
 Tym bardziej brzydził się tego, że chłopak od razu mu się spodobał. Miał piękne oczy, dobry wzrost, pociągające ciało i odurzający zapach męskich perfum. Mimo swojej niechęci, musiał przyznać,
że mężczyzna zawrócił mu w głowie. Teraz jednak wszystko stało się bardziej klarowne.
Straszy nie chciał niczego niszczyć, nie chciał nikogo ranić, nie chciał wycinać i burzyć.
W tej sprawie było drugie dno, którego żaden przemądrzały ekolog nie mógł zauważyć.
 Ale on tak.
Park wyprostował się i zaczął szukać w pamięci jakiś protestów „zielonych”. Rzeczywiście, coś tam sobie przypominał, ale nigdy się nimi nie przejmował. Stał po ich stronie i co z tego? Jungkook i tak wycinał, co popadanie, więc konwersacje z ludźmi broniącymi przyrody, nie miałyby specjalnego sensu.
-Przepraszam naprawdę, myślałem, że jesteś jak wszyscy i…- Starał się wykrztusić z siebie coś sensownego, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
-Rozumiem cię, nie przepraszaj. Działałeś w słusznej sprawie. – Mruknął.
Nie przejął się specjalnie tym, jak potraktował go Tae. Nie pierwszy raz, ktoś chciał się dobrać do tego interesu, a ręka gładząca jego ciało, rekompensowała wszystko, a nawet za wiele.
-Dlaczego, więc to robisz? Skoro nie chcesz? –Spytał zmartwiony.
-Jungkook, mój młodszy brat mi każe. Znajduje tereny tak opłacalne, że nie mam podstaw mu zakazywać, budowania tam. –Mlasnął zrezygnowany.
Taehyung widząc, jak szef się rozkleja, wstał i lekko go przytulił. Jimin poczuł przyjemne gorąco. Nie seksowne, takie miłe jak kiedyś, gdy jego matka…
Nie myśl o tym Chim.
-Słuchaj porozmawiam z tym Jungkookiem, ok? Załatwię to. – Oznajmił, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-Nie wygrasz z nim.
-Nie doceniasz mnie.
-Kiedy przestaniesz się ze mną droczyć?
-Wtedy, gdy zadzwonisz do brata i mnie z nim umówisz.
- Mam do niego zadzwonić i co powiedzieć? – Warknął. Nie rozumiał pewności siebie młodszego, rudowłosy miał pewność, że Jungkook go zmiażdży argumentacją.
-Niech jutro tu przyjdzie, o dziesiątej powiedzmy. Potem ty grzecznie sobie wyjdziesz na spacer, a ja to z nim załatwię. Co ci szkodzi?
W sumie, nic.
***

-Hallo?- Spytał zachrypniętym głosem.
-Siemka Kookieś.- Przywitał się radośnie.
-Chim? Co ty taki wesoły?
-Miałem dobry dzień. Słuchaj, jesteś już w Korei?
-Ta, niedawno przyleciałem. A co, stęskniłeś się? – Lubił być złośliwy, taki człowiek.
-Powiedzmy. Mógłbyś jutro o dziesiątej, przyjść do mnie na chwilkę?
-Po, co?
-Potem się dowiesz. No zrób to dla starszego brata!- Poprosił, siląc się na słodki ton.
-Eh… dobrze. Niech będzie. Jutro o dziesiątej.
-Dziękuje ci!
-Spoko, papa.
-Pa, kocham cię!
-Piłeś?
-Jeszcze nie.
Rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
-I co? Zgodził się?-  Dopytywał Taehyung.
-Tak. Nie wiem jak to załatwisz, ale masz pole do popisu. – Puścił oczko w stronę rozmówcy.
Szli spokojnie do baru niedaleko firmy.
 Po dzisiejszym incydencie Park miał wiele przemyśleń. Siedział w biurze i próbował zebrać swoje emocje w logiczną całość. Myśli kłębiły mu się, tworząc niesforny kłębek.
Zaprosił, więc Tae na małego drinka po pracy. Nie wiedział, po co to robił, zazwyczaj nie chadzał na randki, nie okazywał tego rodzaju zainteresowania, ale to ciepło, które dzisiaj poczuł…
Było warte wszystkiego.  Musiał zrozumieć tylko, dlaczego?
Weszli do małej knajpki i zamówili alkohol.
Rozmawiali całą noc o głupotach. Park dawno nie zachowywał się tak swobodnie.
Mógł mówić o filmach, komiksach, tańcu, a Tae słuchał go uważnie i wymieniał z nim spostrzeżenia. Jego myśli nie zajmowały problemy związane z interesem, czy wyrzuty sumienia na temat traktowania Hoseoka, które ostatnio zaczęły nawiedzać jego umysł coraz częściej.
 Te spotkanie bardzo go rozluźniło, Taehyung go rozluźnił, zrelaksował, pozwolił być sobą.
Bardzo się polubili. Jasnowłosy miał ciekawe patrzenie na świat i rzeczywistość. Jego słodki uśmiech, idealnie komponował się w lekko zadziornym charakterkiem, co Jimin mógł zauważyć już wcześniej.
Po spędzeniu dwóch najmilszych godzin w swoim życiu, rudowłosy uregulował rachunek i zamówił sobie i koledze taksówkę.  Wchodząc do pojazdu, został zaszczycony niewinnym całusem w policzek, który wywołał miłe uczucie w brzuchu.
Motylki?
Po piętnastu minutach znalazł się w swoim apartamencie. Rozebrał niewygodny garnitur i rzucił go gdzieś w kąt. W samych bokserkach opadł na łóżko, rozkoszując się jego miękkością.
Po chwili usłyszał wibracje telefonu. Leniwie wziął urządzenie do ręki.

Od:  Taetae <3
Pozwoliłem sobie wpisać mój numer, gdy byłeś w toalecie, mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Dziękuje za dzisiejszy wieczór, jak na bogatego głupka, jesteś całkiem spoko.
Dobrej nocy, życzy najpiękniejszy i najcudowniejszy Taehyung.

Uśmiechnął się do telefonu i usiadł, czując powoli nagromadzająca się energię. Nie wiedział, co go bardziej cieszyło, serduszko przy imieniu, podziękowanie za wieczór, czy sam fakt, że młodszy postanowił napisać.

Do:  TaeTae<3
Czy my nie byliśmy na per pan?
Ja również dziękuje.
Jestem bardziej cudowny, wybacz.
Dobranoc;*

Po minucie usłyszał kolejne brzęczenie. Park zaczął się śmiać, a jego policzki zaczęły piec. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachowaniem dorównywał teraz napalonej nastolatce,
 ale co mógł poradzić, że pierwszy raz ktoś nie pociągał go tylko ciałem, a i charakterem?

Od: TaeTae<3
Pogadamy sobie o tym jutro, kto jest bardziej cudowny w tym towarzystwie (Wiadomo. Ja.), proszę pana!
Dobranoc ;****

Jimin ostatni raz spalił buraka i poszedł się wykąpać.
Po szybkim prysznicu położył się do łóżka.
Słodkie sny, zastąpiły miejsce problemom i nieporozumieniom.
Tae wypełnił tę pustkę.
***

Siedział już godzinę w hotelowej restauracji. Nie miał żadnego innego pomysłu, na spędzanie wolnego czasu, niż kontrolowanie personelu.
Martwił się o Taehyunga, który pewnie teraz dostaje po głowie za to, że kazał Jungkookowi przychodzić do biura, w tak śmiesznej dla niego sprawie.
Jimin westchnął przeciągle i skosztował czekoladowego ciasta. Zazwyczaj poprawiało mu humor, jednak w tym przypadku smakowało jak papier.
Chciał już tam pójść, ale obiecał, że zaczeka na znak od młodszego.
Zamknął oczy i przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Uśmiechnął się. Te przytulanie i uczucie ulgi,
 a potem rozmowy w barze, a jako wisienka na torcie, wymiana wiadomościami.
Jak na zawołanie wyciągnął z kieszeni telefon, po raz tysięczny czytając elektroniczną rozmowę.
Nigdy nie miał czasu na miłości. W momencie, kiedy zacząłby się, kim kol wiek interesować,
 został prezesem firmy i głowę zajęły mu inne sprawy.
Swój pierwszy seks odbył z przypadkowym gościem, którego imienia nawet nie zapamiętał.
Tak było wygodniej.
Byłoby wygodniej… Gdyby nie ona.
Odrzucił tę myśl, głęboko w dziurę podświadomości. Wrócił to tych wcześniejszych, zdecydowanie przyjemniejszych.
Czy wczorajsze spotkanie można nazwać randką?
Zastanowił się chwilkę i poczuł wibracje w dłoni. Spojrzał na ekran, wstrzymując powietrze.

Od: TaeTae<3
Skończyłem.

Jak strzała wybiegł z restauracji i wszedł do widny.
Jungkook, nie wystrasz go!
Gdy znalazł się na ostatnim piętrze, od razu pobiegł do odpowiednich drzwi.
Energicznie nacisnął klamkę, dostając lekkiego szoku.
Jego młodszy brat i Tae, siedzieli sobie na skórzanej kanapie. A nie, przepraszam. To Kook siedział na kanapie, a starszy mu na kolanach. Taehyung właśnie był karmiony jakąś czekoladką przez drugiego, wyraźnie zadowolony.
-Jin na ciebie nie czeka? – Spytał ostro, dając do zrozumienia, że owy obrazek nie przypadł mu do gustu.
-Może czeka, może nie. – Odpowiedział bezczelnie, mimo wszystko wstając.
Ucałował policzek Taehyunga i podszedł do brata. – Nie martw się. Sprawa załatwiona.
Poszukam miejsca w mieście, żeby żaden las już nie ucierpiał. –Uśmiechnął się i poklepał rudowłosego po ramieniu. – Mogłeś tak od razu.
Kook powoli podszedł do wieszaka, by zdjąć swój płaszcz. Ubrał go i znów posłał Tae buziaka,
na co tamten lekko się zarumienił.
-Ślicznego masz asystenta. – Mruknął i puścił oczko najbardziej atrakcyjnej osobie w gabinecie.
Zabije go!
-Mama chce cię widzieć. Mam odpowiedzieć to, co zawsze? –Spytał czarnowłosy.
-Taa…- Burknął Jimin, wyraźnie dając do zrozumienia, że trzy osoby w tym pomieszczeniu, to stanowczo za dużo.
-To idę, narka brat. Papa Taehyung, miło było poznać. – Rzucił i wyszedł.
Starszy od razu zamknął drzwi na klucz i w sekundzie znalazł się przy Tae, kipiąc ze złości.
-Co. To. Było. – Warknął.
-O co ci chodzi?- Uśmiechnął się słodko i zatrzepotał rzęsami.
-Nie udawaj, dobrze wiesz. Co z nim robiłeś? Przeleciał cię? Mogłeś powiedzieć, że to takie łatwe,
 to bym się kurwa nie starał! – Krzyknął, robiąc się przy tym cały czerwony.
Nie potrafił ukrywać zazdrości, która teraz wpychała długie igły w jego serce.
Taehyung był pierwszym człowiekiem, któremu na swój chory sposób rudowłosy zaufał,
był też pierwszym, przez którego się zaczerwienił, pierwszym, dzięki któremu zachowywał się
 jak młody chłopak, a nie szary starzec.
Młodszy zmrużył oczy i po chwili sam spytał ostrym tonem.
-Nie kłam, że zamierzałeś. Gdybyś chciał, to byś to zrobił. A może się boisz? Co, nie jestem tak uległy jak Hoseok? – Spytał złośliwie, akcentując każde słowo powoli i dokładnie.
Jimin otwarł usta, w geście czystego zdziwienia.
-Myślisz, że nie widać po nim? Widać. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że ktoś regularnie traci zdolności chodzenia. – Z każdą wypowiedzianą literką, stawał się coraz bardziej irytujący i arogancki.
Wstał, by zmierzyć rudowłosego spojrzeniem. Był wściekły. Bardzo.
-Hoseok to błąd, przyznaje. Źle go traktowałem. Staram się to naprawić i kontrolować. – Szef wyrecytował formułkę, siląc się na opanowanie.
-To może teraz, źle potraktujesz również mnie.- Rzucił i lekko popchnął rozmówcę.-No, co? Brakuje mi czegoś?
-Nie. Nie zrobię ci tego. Nie skrzywdzę kolejnej osoby. – Oznajmił stanowczo.
Sam nie wierzył w wypowiedziane słowa. Tak naprawdę miał na to wielką ochotę, ale nie. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie wykorzysta czyjegoś ciała ze złości. Zniszczył jedną osobę, wystarczy.
-Ja nie wierzę. Co mam jeszcze zrobić, byś zauważył we mnie kogoś atrakcyjnego? Chce to zrobić debilu! Trzeba cię wkurzyć, żebyś poczuł bodziec? Ok. Całe spotkanie przesiedziałem z twoim bratem, na jego kolanach. Ciągle mówił mi komplementy, które ja chętnie przyjmowałem. Całował mój policzek, a ja mu na to pozwalałem. Flirtowaliśmy, świntuszyliśmy. Chciałem, żebyś ty to robił, ale jak widać musiałem sprowokować dzieciaka. On się potrafił mną zająć, a ty? Potrafisz? – Mruknął i zbliżył swoje ciało do tego starszego.

Wtedy Jimin coś zrozumiał. Uważał Taehyunga za słodkiego aniołka, z zadziornym charakterkiem.
 Ale on nim nie był. To zwykła mała suczka, która potrzebowała ostrego rżnięcia, by, choć trochę ją zdyscyplinować.
Chciałeś go temperować, no nie?
-Skoro tak bardzo brakuje ci wrażeń, to dobrze. Jungkook to tylko moja kopia,
zobaczymy jak poradzisz sobie z oryginałem. –Szepnął i ostro szarpnął za koszulę wyższego.
Wszystkie guziki w sekundę znalazły się, porozrzucane na podłodze, łącznie z samym materiałem.
Jimin oblizał usta, widząc te delikatne i śliczne ciało.
Bosko.
Sprawnie popchnął Tae na wcześniej wspomnianą kanapę. Szybko zdjął z siebie marynarkę, to samo robiąc z krawatem i koszulą.
-Nie wiesz, z kim zadarłeś. – Warknął i powoli położył się na tej boskiej świętości.
-Obiecanki cacanki. – Powiedział delikatnie i rozłożył ręce, w niemej prośbie o przytulenie.
W zamian dostał ostre szarpnięcie za biodra i mocne naparcie na jego usta.
Jimin nie zamierzał teraz nikogo pieścić, chciał coś udowodnić , tym razem skutecznie i bez robienia nikomu krzywdy.
No może trochę cię popieszczę… Ale po mojemu.
Rozsunął jego wargi językiem, od razu przejmując dominację. Z wyczuciem trącał spragniony wrażeń mięsień, sunąc dłońmi po spoconym torsie.
Wziął różowy sutek, pomiędzy dwa palce i pociągnął go nimi ku górze.
-Ojej…- Szepnął Tae.
-Mmm… Jesteś pyszny. – Mruknął Jimin, liżąc łapczywie smakowitą skórę na szyi.
Mokre, lepiące ślady postawały coraz szybciej i niżej. Ciepły oddech opatulił seksowne obojczyki. Taehyung przywierał nogami z rozkoszy. Rudowłosy nachylił się nad ciągle męczonym sutkiem. Zabrał swoją dłoń i zastąpił ją pełnymi wargami. Intensywnie ssał brodawkę, co jakiś czas trącając zębami najbardziej uwrażliwiony punkt. Przejechał ręką po uroczym brzuszku i pociągnął pasek, ocierając go o biodra młodszego.
-Aish, szczypie! – Jęknął, co straszy skwitował tylko mocnym ugryzieniem.
Ponownie zaczął drażnić skórę skórzanym materiałem. V chciał go powstrzymać, ale tamten skrzyżował jego ręce nad głową, mocno dociskając do kanapy.
-To boli!
-MA. BOLEĆ. – Warknął, zręcznie odpinając wcześniej wspomniany pasek.- Granica przyjemności i bólu, to sama granica Taehyung. Doprowadzę cię do niej. Będzie ci dobrze, zaufaj mi. – Odpiął guzik jego spodni. Złapał za zamek w rozporku i przesunął go ku dołowi.– Będziesz jęczał z rozkoszy i płakał na zmianę. – Zsunął zbędne odzienie i rzucił je gdzieś daleko.- Będziesz mnie nienawidził i kochał. – Pociągnął za gumkę bokserek, od razu ją puszczając, wywołując tym głośne pacnięcie.- Będziesz mnie pragnął i odpychał. –  Szybko pozbył się materiału ze ślicznych bioderek, uwalniając nabrzmiałą męskość.- Będziesz mój, TaeTae.
Zapieczętował swój monolog, krótkim całusem w czoło. Uniósł nabrzmiałe jądra lekko do góry i zadrapał miejsce, pomiędzy nimi, a domagającym się uwagi wejściem. Młodszy tylko cicho zaskomlał, starając się ogarnąć zaistniałą sytuację, która z natury powinna być prosta, jednak ktoś ją postanowił skomplikować. Ten ktoś właśnie zaczął energicznie poruszać dumą jasnowłosego, drugą ręką podszczypując skórę na udach.
Atmosfera stawała się coraz cięższa i gorętsza. Taehyung czuł bardzo dwuznaczne emocje. Co parę sekund, straszy go drapał lub szczypał, wywołując nieprzyjemne pieczenie i to w wrażliwych okolicach, jednak ilość przyjemności, jaką czerpał ze sprawnej ręki na członku i niegrzecznego oddechu, który oplatał z gracją główkę penisa… Dostawał tak wiele przytłaczającej czułości.  Co jakiś czas, Park leniwie polizał twardą i spragnioną męskość, czasem ssał ją zachłannie, jakby jutro nie było. Za każdym milszym i seksowniejszym gestem, czaił się ból i nieprzyjemności, ale to właśnie tworzyło soczystą i pożądaną przez V mieszankę.
Rozłożył nogi, prosząc o ulgę, ale w tym samym czasie został przewrócony na brzuch.
-Leż. –Nakazał niższy.
Chłopak posłusznie nie zmieniał pozycji. Zamknął oczy, starając się zignorować dyskomfort w okolicy krocza.
Chcąc zająć czymś myśli, zaczął wsłuchiwać się w otoczenie.
Na początku odgłosy przypominały ściąganie spodni, później kroki, otwieranie szafki i nalewanie czegoś do szklanki. Tak mu się przynajmniej wydawało.  Kolejne kroki, odstawienie naczynia.
-Nie masz prawa się teraz odwracać, zrozumiałeś? – Spytał władczo rudowłosy.
-y-ym, tak. – Jęknął.
Wtulił twarz w powierzchnię kanapy, starając się jak najbardziej ogarnąć, ale znów mu się nie udało. Na jego kręgosłupie, zaczął sunąć zimny, mokry przedmiot.
-Lód?
Nie dostał żadnej odpowiedzi.
 Park sunął lodem po wszystkich kręgach, kreśląc bliżej nieokreślone wzory. W tym czasie, Taehyung poczuł dłoń, oblepioną czymś gorącym, o wiele bardziej przyjemnym. Maź szybko znalazła się przy magicznym otworze, który już naprawdę miał dość czekania. Rudowłosy wepchnął tylko dwa  koniuszki palców, bawiąc się dziurką, rozciągając ją na wszystkie strony, nie zaprzestając jeżdżenia zimnym przedmiotem po plecach.
Tae mocno zamknął powieki i zagryzł wargi. Co on czuł? Nie wiedział. Rozciągnie z jego doświadczeniem seksualnym, było zbędne, ale bardzo pociągające i miłe. Lód na skórze już mniej, zwłaszcza, że ciągle przemieszczał się po tych samych miejscach, wywołując ich drętwienie i pieczenie.
Sprzeczność doznań go dezorientowała, nie wiedział czy ma jęczeć z rozkoszy, czy odepchnąć od siebie kochanka i wybiec.
„Będziesz jęczał z rozkoszy i płakał na zmianę”
Jimin zjechał lodem na rowek łączący pośladki i w tym momencie wepchnął palce do końca, dokładając przy tym trzeci.
-Aish…- Zaskomlał młodszy, uwalniając ze swojego oczka jedną, pojedynczą łzę.
Zimna woda, oblewała go całego, od początku łopatek, po tyłek. Owładnęły go zimne dreszcze, a w środku ciała szalał czysty ogień. Trząsł się z chłodu i ciepła jednocześnie, wyłączając przy tym myślenie.
Park powoli skończył jego męki, ponieważ zimny przedmiot roztopił się cały na rozgrzanej skórze. Tym samym, zaprzestał rozciągania.
-Nareszcie. – Szepnął V, chcąc już dostać to, na co zasłużył.
I dostał, tyle, że zamiast grubego penisa w nim, poczuł mocny klaps, skórzanym przedmiotem.
Pasek, kurwa mać!
Wygiął się nienaturalnie. Wcześniejsza woda tylko spotęgowała ból i szczypanie owych okolic. Park przesadził i to znacząco.
Młodszy odwrócił się na plecy, dodając sobie jeszcze więcej nieprzyjemności.
Spojrzał na pięknego Jimina, całkiem nagiego, z twardym, dużym członkiem i skórzanym paskiem z ręce. Wyrzucił go za siebie, rozłożył nogi swojego, obecnego niewolnika i przyssał się do jego ust.
Nikt nie będzie mnie tak traktować!
 Tae resztkami rozumu, lekko odepchnął chłopaka, gromiąc go spojrzeniem.
-Co ty robisz?! – Krzyknął bardziej ulegle, niż by sobie tego życzył.
-Miałeś mi zaufać. Nic ci nie zrobię. Ufaj mi, natychmiast! – Warknął, ponowie łącząc z nim wargi.
Całował cudownie. Jego język smakował wytrawnym winem i ciastem czekoladowym. Seksowny, idealnie pocierający mięsień starszego, wywoływał grzeszne reakcje w jego mózgu i podbrzuszu.
W końcu podjął decyzję.
-Ufam ci, Jimin.
Ufam ci Jimin… Ojeju…
-O tak malutki, ufaj mi.
Niższy mocno chwycił kruche biodra, unosząc je ku górze i wepchnął swoją twardą, grubą dumę w ciasne wejście. Był w nim cały, jądra obijały cię o jego tyłeczek. Wysunął się kawałek, by znów móc się zanurzyć.
V nie wiedział, kiedy starszy użył lubrykantu, ale był mu za to bardzo wdzięczny. Poślizg idealny, a dyskomfort zmniejszył się do minimum.
Czekał tak długo, że nie liczyło się nic, tylko twarda męskość, która wypełniała go tak pięknie i okrutnie.
Mocne pchnięcia, dobrze oddawały tą samczość i władczość Jimina, a delikatne, słodziutkie pocałunki dodawały do tego wszystkiego uczucia.
Wszystko stało się klarowne. Pieprzenie bez uczuć, bez emocji, to tylko zwykły seks. Nie ma prawa dać większej ilości przyjemności, bo namiętność to pewien stan umysłu, a hormony to potrzeba biologiczna. Ruchanie się z nieznajomym, to tylko zaspokajanie hormonów. Ale tutaj, w tym konkretnym rżnięciu, bezczelnym i takim chamskim, znajdowała się również czułość i obietnica. Dużo obietnicy. Teraz mogli się kochać lub pieprzyć i to nie miało znaczenia, bo zakończeniem będzie słodki całus i tulenie się do swoich spoconych ciał.
Taehyung uśmiechnął się. W końcu udało mu się zrozumieć drugie dno.
Kolejny pocałunek tylko utwierdził go w domysłach.
Teraz mógł z czystym sumieniem, oddać się seksualnej oazie, skupić się na wymierzonych i rytmicznych ruchach, wysportowanego ciała Parka.
Leciutko zadrapał jego pośladki, gdy tamten przyspieszył ruchy.
Oczywiście, nie trwało długo, gdy energicznie trafił w prostatę.
-Och tak! Tutaj! – Wrzasnął, wyginając się w perfekcyjny łuk.
W sumie nie tylko łuk, on cały był perfekcyjny, co Jimin bardzo chciał docenić. Zamknął oczy skupiając uwagę, jak i siłę, ponownie uderzając w bramy nieba.
Wnioskując po krzykach, miał odpowiedni klucz. Idąc tym tropem, trafiał w nie raz za razem. Małe kropelki potu, zaczęły spływać mu po czole. Ciasne wnętrze, z dużą dozą przyjemności, pieściło jego członka, który powoli zaczął wychodzić spod kontroli. Pchnięcia przestawały być perfekcyjne, stawały się raczej chaotyczne. Jednak Park posiadał doświadczenie, pozwalające mu na to. Wiedział, że i tak uderzy tam, gdzie powinien.
Oby dwóm, zaczęły pokazywać się mroczki przed oczami. Rudowłosy wierzgał, ile mu na to ciało pozwalało, zatapiając się w Taehyungu, co dodawało miłego uczucia w podbrzuszu, jak i w sercu. Jasnowłosy prawie płakał, nie mógł zaprzeczyć, że Jimin był najlepszym kochankiem, jakiego dotąd posiadał i doskonale radził sobie z jego wymagającą stroną. Oraz czułym punktem.
Gruby, nabrzmiały penis obijał się o jego prostatę, wywołując wręcz kobiece reakcje. Ciągle zaciskał oczy, przygryzał wargi, drapał chłopaka po plecach, byleby dać upust napływającej do jego mózgu rządzy.
Nagle poczuł, że jego członek zaczyna pulsować, a to mogło oznaczać tylko jedno.
-J-ja… Aish Jimin… Ja z-zaraz.- Sapnął ukradkiem sił, mając nadzieję, że przekaz został zrozumiany.
I rzeczywiście został. Park od razu wyjął swoją męskość z młodszego. Tamten tylko uniósł brwi, nie będąc w stanie zrozumieć takiego zachowania.
Spojrzał na niższego. Rude kosmyki przylepiały mu się do spoconego czoła, oddychał ciężko, jego policzki miały kolor dojrzałego pomidora. Wszystko wskazywało na to, że mu też się podobało, więc Tae naprawdę nie ogarniał, skąd to nagłe zachowanie.
Straszy chwile poczekał, aż uspokoi całego siebie. Powoli schylił się, biorąc z podłogi szklankę.
Szklankę, gdzie znajdował się, już, co prawda topniejący, lód.
Wyjął z niej najmniejszy kawałek.
Taehyung chciał zaprotestować, nie mając ochoty na doznawanie nieprzyjemnego pieczenia i dreszczy, ale słowa Parka mu to uniemożliwiły.
-Każdy głupi potrafi dojść w ten sposób. Zaufaj mi, TaeTae. – Mruknął i wziął wcześniej wspomniany przedmiot do ust.
Chwilkę obijał go o swoje zęby, po czym wepchnął całą długość Taehyunga do swojego gardła.
Jasno włosy zapiszczał z zaskoczenia, jak i dziwnego uczucia, które zostało mu zafundowane.
Z jednej strony cieplutkie, pełne wargi i ciasne gardło, ale ten lód. Taki drażniący, taki…
Zabrakło mu słów, bo straszy uniósł głowę wysoko, by zaraz energicznie opaść w dół. Powtarzał tę czynność z należytą gracją i złośliwością.
Granica przyjemności i bólu, to ta sama granica.
Powtórzył sobie słowa starszego w głowie, lekko się rozluźniając.
Park mocno zassał się na główce, ponawiając ruchy swoją dłonią i stopniowo je przyspieszając.
Zimny przedmiot wylądował idealnie, na początku penisa, usadawiając się w malutkiej dziurce.
Chciał krzyczeć, chciał płakać, ale jednocześnie chciał zostać i błagać o więcej. Te doznania były nowe, świeże, kreatywne i takie… Wyzwalające dzikie instynkty.
Ponownie zaczął wyginać się w łuk, łapiąc swoimi długimi palcami rude włosy. Pociągnął za nie, przez co został potraktowany, delikatnie przejeżdżającymi zębami po wrażliwej skórze.
Syknął w odpowiedzi, nadal nie rozumiejąc, czy z bólu czy z rządzy powtórzenia gestu.
Lód stopniał, a Tae nie wytrzymał, łapiąc się za ramiona starszego, zaszczycił go swoją słoną, gęstą spermą, rozlewającą się w jego ustach. Chłopak wszystko zręcznie połknął i uśmiechnął się.

Leżeli bez ruchu, starając się ogarnąć siebie, myśli, ciała. Wszystko to było nowe, dla ich obydwu. Gdy Taehyung stał się gotowy, nieśmiało wyciągnął ręce, by starszy go przytulił. Jimin spojrzał na niego, wahając się. Przytulenie, miało w tym wszystkim największą wagę i było cichą umową pomiędzy nimi. Zamknął oczy wsłuchując się w swoje serce i jak na zawołanie objął Tae całym sobą. Ucałował jego czoło i policzek.
V oszalał. Tak. Zakochał się.
***

Leżeli już godzinę na kanapie, przykryci kocem, którego nigdy tu nie powinno być.
Młodszy wtulał się w tors Jimina, jakby jutra nie było, a tamten tylko mruczał zadowolony,
głaszcząc swojego aniołka po głowie.
-Jakim cudem Hoseok tego nie polubił?- Mruknął V, lekko liżąc skórę na obojczykach.
Park spiął się mimowolnie.
-Eh… Bo go tak nie traktowałem, Tae. – Szepnął, chcąc uniknąć tej rozmowy.
-Opowiedz. Chce w końcu wiedzieć, co i jak z nim robiłeś! – Zażądał jasnowłosy z pełną stanowczością.
Jimin zamarł na chwilkę, analizując sytuacje. Skoro młodszy mu zaufał - on za to zaufanie musiał zapłacić.
-Yhym. Dobrze. To tak… Z Hoseokiem to zaliczało się pod czysty gwałt. – Tae wytrzeszczył oczy, ale dał mu dokończyć. – Znaczy. On protestował tylko na początku i tylko troszeczkę, ale mimo wszystko pieprzyłem go bez pytania o zdanie. Zazwyczaj używałem lubrykantu, prezerwatyw, rozciągałem go. Za każdym razem czekałem, aż dojdzie. Czasem zdarzało się, że traktowałem go jak dziwkę, wchodząc bez uprzedzenia na sucho, ale naprawdę rzadko i zawsze go potem przepraszałem.
Jasnowłosy usiadł na nim okrakiem, gładząc jego policzek.
-Wiesz, znam Hoseoka od dziecka. Wiem, że gdyby tego nie chciał, to by się nie dał, nie zważając na okoliczności. Uwierz, coś mu się w tym musiało podobać. – Wytłumaczył czule.
-Ja… Czasem tak nawet myślałem, bo gdy dochodził krzyczał moje imię. Nigdy nie płakał, nie wierzgał za bardzo, częściej jęczał i sapał. Co nie zmienia faktu, że go gwałciłem. Nie pytałem „Hej Jung, pokochamy się dzisiaj?”, ja go rżnąłem Tae. Chamsko i bez czułości. Robiłem źle, a teraz mam zamiar to naprawić. – Powiedział i przetarł oczy, które w czasie mówienia zdążyły się zeszklić.
-Co masz zamiar zrobić?
-Zapłacę za leczenie jego matki, tyle ile będzie trzeba. Dla firmy to jest pół minuty pracy, a dla niego cały świat. –Szepnął, jakby te słowa miały przywołać złe duchy spod ziemi.
Taehyung delikatnie przytulił się do chłopaka, będąc dumnym ze zmian, jakie w nim zaszły.
Znów zaczęli leżeć w ciszy, gdy nagle mu się coś przypomniało.
-Czy mogę spytać o jeszcze jedną rzecz? – Jęknął niepewnie.
-Oczywiście. – Rzucił pokrzepiającym głosem i poczochrał niesforne kosmyki chłopaka.
-Jungkook mówił, że twoja mama chce cię widzieć. Nie byłeś zachwycony.
Co z nią nie tak? – Spytał delikatnie.
-Opowiem ci o tym kiedy indziej, dobrze? Tak słoneczko? – Nie miał siły o tym mówić, nawet teraz.
-Słoneczko? – Młodszy uniósł kąciki ust i pogładził starszego po policzku.
-Słoneczko. TaeTae. Jeszcze nie wiem, jak będę nazywać swojego chłopaka. –Powiedział pewnie.
-Ej znamy się trochę krótko i płytko, nie uważasz? – Spytał z przekąsem.
-Powiedzmy, że wierzę w przeznaczenie i jestem spontaniczny, aniołku. –Ucałował jego policzek, nie mogąc się nacieszyć tym wspaniałym, nowym doznaniem.
-Aniołku? To ja już wolę słoneczko!
Mężczyźni zaczęli się śmiać. Wszystko stało się jasne. Zostali parą. Dziwną, ale parą.
***

Trzech biznesmenów siedziało na kanapie, popijając białe, słodkie wino. Śmiali się i rozmawiali o interesach.
-Serio, gdyby nie Tae, to w życiu nie mielibyśmy takich obrotów! – Krzyknął Jungkook i posłał starszemu całusa.
-Ehem! Ja tu jestem! – Warknął Jimin i mocniej przycisnął jasnowłosego do siebie.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteście już pół roku, a ty nadal zachowujesz się jak napalona nastolatka. – Mlasnął z niesmakiem Kook i upił łyk pysznego napoju.
-Bo ty go ciągle podrywasz! – Wrzasnął i udawał oburzonego.
-Ahh ta braterska miłość. – Burknął asystent. – W ogóle, Hoseok wysłał wiadomość, że chemia jego matki kończy się za miesiąc.
Nagle dwoje chłopaków spoważniało i wbiło wzrok w Tae.
-I? – dopytał się Park.
-Ponoć są duże szanse, że na tym się skończy. Po chemii będzie potrzebna rehabilitacja. Jung prosił…
-Dostanie tyle, ile potrzebuje. Mówiłem wam już.
-Przekażę mu dzisiaj, kochanie.- Mruknął słodkim głosem, na co rudowłosy aż zadrżał. Uwielbiał to.
Nagle usłyszeli pukanie.
-PROSZĘ! – Krzyknęli wszyscy  chórem.
Do gabinetu weszła wysoka, męska kobieta, trzymając w ręku pęk teczek. Flanelowa spódnica opinała jej mięsne uda.
-Witaj Katiuszka. – Przywitali się grzecznie.
-Zdrastwujtie tavarishsh. Przepraszam za najście, ale pan Taehyung musi mieć zrobione szczegółowe periodicheskaya proverka, jeśli dalej ma tu pracować. Taki jest wymóg tavarishsh. – Wyrecytowała profesjonalnie, podając jedną z teczek Jimnowi.
-Tak, wiem. Dzisiaj tam pójdę proszę pani. – Uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że może wyjść.
Rosjanka ukłoniła się i zgrabnie opuściła pomieszczenie zatrzaskując drzwi.
-Zapisz mnie na wizytę Chim, załatwię to, będzie po sprawie. – Burknął znużony.- Już od pół roku, ta kobieta mnie ściga i każe iść do tego vracha. Ileż można?
-Dobrze słoneczko, tylko nie pij już, nie wypada iść do szpitala pijanym. – Zakpił.
-Jungkook, zrobisz to? Mnie nie wypada.- Powiedział, porozumiewawczo unosząc brwi.
-Pewnie.- W tym momencie rudowłosy dostał mocne uderzenie w tył głowy.
-AŁA! – Krzyknął oburzony.
-Dziękuje.
-Polecam się na przyszłość.
***

Jimin szedł zadowolony, w stronę swojego apartamentu. Musiał kupić coś na kolację, w końcu dzisiaj minęło równe pół roku, odkąd zmienił swoje życie. Nie dość, że Hoseok mu wybaczył, miał lepsze relacje z bratem, to ktoś zamieszkał w jego sercu. I w mieszkaniu, bo te Tae było zbyt małe.
Wdrapał się na piętro po marmurowych schodach, przekręcił kluczyk w drzwiach i wszedł do środka. Zdjął czarne lakierki i odwiesił marynarkę. Zostawił zakupy w holu i pognał do sypialni, w celu przywitania się z swoim słoneczkiem.
Pociągnął za klamkę. Nie spodziewał się takiego widoku. Młodszy siedział w kącie, miał na sobie tylko krótkie spodenki. Szlochał żałośnie. Wyglądał żałośnie. I chyba, czuł się żałośnie.
Park powoli zbliżył się do niego. Kucnął i delikatnie pogładził go po włosach.
-Kochanie… Co się stało? – Spytał zmartwiony.
-Spierdalaj JIMIN! – Krzyknął, zanosząc się płaczem.
Rudowłosy zawahał się, ale postanowił, że zostanie. Takie zachowanie nie należało do normalnych. Wystraszył się, nie na żarty.
-Nie ma takiej opcji. Powiedz mi, co się stało. – Nakazał cicho, ale stanowczo.
-Co się stało?! – Wrzasnął i stanął na równych nogach, przecierając swoje oczy i nos wierzchem dłoni. –Naprawdę, chcesz wiedzieć?! Świetnie! Spoko! MAM RAKA! Zadowolony? A teraz, jeśli jesteś łaskaw, spakuj moją walizkę! Pewnie zostawiasz mnie, bo na co komu taki partner? Sam bym siebie nie chciał! Mam raka! Umieram!
Park zamknął oczy i przełknął ślinę. Nie dowierzał. Nie chciał.
Rak… Znowu?!Nie tym razem… Nie ma takiej opcji.
Wstał i podszedł do zdenerwowanego V, który aktualnie płakał i przeklinał na zmianę.
Wiedział, że wyższy nie mówi tego z zdenerwowania, a ze strachu.
Jednym ruchem objął go w pasie, od razu nawiązując kontakt wzrokowy.
-Uspokój się. To nie koniec świata. Przezwyciężymy to, rozumiesz?- Chwycił jego szczękę, bo tamten zaczął spuszczać głowę. – Razem damy radę. Będziesz leczony przez najlepszych lekarzy w kraju.
Nie umrzesz. Nie pozwolę ci na to. –Warknął i mocno ucałował jego usta.
Młodszy próbował się wyrwać, bo ta sytuacja po prostu go przerosła, jednak pod naporem ciepłych ust Jimina uległ i wtulił się w niego mocniej. Znów zaczął łkać, tyle, że spokojniej i ciszej.
-Po co ci taki chłopak? Będę łysy, słaby. Nic ci nie będę mógł dać. – Wydukał, mimo, że w gardle stanęła mu ogromna gula.
-Dałeś mi już wystarczająco wiele. Dzięki tobie, jestem nowym człowiekiem.
Teraz czas, bym ja tobie coś dał. Będę przy tobie TaeTae. Kocham cię. – Uronił łzę, ale szybko ją otarł, by Taehyung nie widział.
Resztę wieczoru, Park uspokajał swojego chłopaka. Raz na niego krzyczał, gdy wpadał w histerię, raz przytulał i głaskał, gdy wpadał w stan depresyjny. Sam czuł smutek, ale teraz musiał działać, a nie się załamywać.
Około północy, jego słoneczko w końcu zasnęło. Położył go delikatnie na łóżku i przykrył puchatą kołdrą. Przeczesał palcami włosy.
Wyszedł z sypialni, cicho zamykając drzwi.
Usiadł na kanapie w salonie i zakrył dłońmi twarz.
Dlaczego… Dlaczego on ?! Dlaczego to nie mogę być ja?! Kurwa!
Zacisnął pięści i zagryzł wargę, na tyle mocno, by poczuł metaliczny posmak krwi.
Siedział bez ruchu, przez jakieś 10 minut.
Muszę działać! Rusz się!
Szybko wstał, wziął kluczyki do samochodu i opuścił mieszkanie.
Jest tylko jedna osoba, która może mi pomóc.
***

Zapukał kilkakrotnie w drzwi. Był zdenerwowany i zrozpaczony, na dodatek zdesperowany. Zaczął się zastanawiać, czy jest w stanie to zrobić. Zamknął oczy. Dla Tae, jest w stanie zrobić wszystko.
Ponownie zapukał, jak zniecierpliwione dziecko.
Nagle drzwi się otworzyły, a zamiast nich, pojawił się Jungkook, w białym podkoszulku i dresach z rozczochranymi włosami.
-Wiesz, która jest godzina? – Burknął niezadowolony i ziewnął.
-Sorry za najście, myślałem, że mieszkasz z Jinem. – Usprawiedliwił się, chcąc dać sobie, chociaż trochę więcej czasu.
-Mieszkałem. Wypieprzył mnie dziś rano. – Oznajmił i przesunął się, by brat mógł wejść do środka.
-Znowu go zdradziłeś? – Mruknął i przekroczył próg, od razu zdejmując buty.
-Tylko się całowałem, ale ma okres. Przejdzie mu. A ty, co tutaj robisz? –Spytał już bardziej przytomny.
-Jest matka? – Przybrał poważny wyraz twarzy.
Jungkook zdrętwiał na to pytanie. Wytrzeszczył oczy i zaczął analizować informacje.
-Y-yhym. Jest w gabinecie, coś tam jeszcze robi. – Wydukał.
-Dzięki.
Jimin zręcznie ominął Kooka i pokierował się w stronę wspomnianego wcześniej pomieszczenia.
-Jimin! –Usłyszał krzyk młodszego, do którego coś teraz dotarło.
-Tak?
-Nie mów mi, że ty…- Zaczął niepewnie.
-Inaczej by mnie tu nie było. I nie ja. Tae. – Szepnął i uronił kolejną łzę.
Szybko ją starł i wdrapał się po schodach. Bez zastanowienia pociągnął za klamkę, wchodząc do małego pomieszczenia. Ściany w kremowych odcieniach, biała kanapa, duże, brązowe biurko i ona.
-Witaj mamo. – Przywitał się i podszedł do biurka, gdzie kobieta siedziała.
Wyglądała na zaskoczoną. Miała siwe włosy, ciemne oczy. Ubrana w elegancki uniform. Tak jak ją zapamiętał.
-Synku. – Powiedziała ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
-Mam sprawę. – Ledwo powstrzymał się od dziecięcego krzyku. Nie mógł pozwolić sobie teraz na emocje, sprawa miała za dużą wagę.
-Nie widziałam się tyle czasu… - Szepnęła. Uniosła się i lekko dotknęła policzka Jimina, jednak jej dłoń w sekundzie została strzepnięta.
-Mam sprawę. – Powtórzył bardziej stanowczo.
Kobieta zadrżała. Dokładnie tak samo mówił do niej, gdy opuszczał mieszkanie. Ten sam chłód i nienawiść w oczach. A ona go kochała, mimo wielkiego błędu, jaki wtedy popełniła.
Zrobiłaby wszystko, by naprawić ich relację. Jeśli jej syn teraz dał jej szansę, to ona zamierzała z niej skorzystać.
-Słucham. – Opowiedziała rzeczowo.
-Chłopak. Taehyung. Ma raka. Jutro przyjedzie do twojej kliniki. Niech zajmą się nim tak, jak ojcem. On musi żyć. Rozumiesz? – Spytał, starając się ukryć złość i rozpacz, które mimo wszystko idealnie malowały tragiczny obraz na jego twarzy.
-Zrobię wszystko, czego będziesz chciał. Daj mi jego dane. Załatwię najlepszych specjalistów. – Była zdeterminowana. Tak bardzo chciała go odzyskać…
Jimin tylko kiwnął głową i skierował się w stronę drzwi. Gdy chwycił za klamkę, kobieta nie wytrzymała.
-PRZEPRASZAM! – Wrzasnęła na cały głos, tonem czystej desperacji.
Park uniósł głowę i skrzyżował z nią spojrzenie.
-Moja reakcja wtedy… Źle zrobiłam. – Jęknęła żałośnie.
-W którym miejscu? Źle zrobiłaś, że mnie śledziłaś? Źle zrobiłaś, bo nakryłaś mnie z przypadkowym gościem w łóżku, którego ja imienia nawet nie znałem? Źle zrobiłaś, bo ty poznałaś jego imię, pracę, rodzinę i spierdoliłaś mu całe życie i opinię, że chłopina spieprzał z kraju szybciej, niż ty wyjebałaś mnie z domu? Czy może źle zrobiłaś, jak pozwoliłaś ojcu, lać mnie przez całą noc? No powiedz mi, w którym momencie źle zrobiłaś?! – Warknął i uderzył pięścią w ścianę. Tak długo jej unikał, by znów wszystko do niego wróciło.
-Wiem, że zniszczyłam ciebie i tego chłopaka. Ale uczę się na błędach. Jungkook wszystko mi wytłumaczył, nauczyłam się być tolerancyjna. – Dukała, powoli podchodząc w stronę zdenerwowanego syna. - Żałuję tego. – Broniła się.
-Cieszę się, że Kook wyznał ci to po śmierci ojca. Nie chciałbym widzieć siniaków po kluczach, drewnianej płace, kablu i ran po przypalaniu papierosami. Mądry facet nie ma co. O, a wiesz, z czego najbardziej się cieszę? Że nie usłyszał dziesięć razy pod rząd „Spierdalaj stąd ty pedale, wydziedziczam cię.” – Zaczął płakać, nie mógł już dłużej powstrzymywać furii, jaka się w nim nagromadziła. –Szkoda tylko, że gdy ojciec zachorował, ten jebany pedał okazał się dobrym człowiekiem, który przejmie interes, by ukochana mamusia nadal mogła się pławić w luksusach.
Szkoda, że ten najgorszy członek rodziny, przychodził codziennie do swojego kochanego tatusia i jako jedyny spędzał z nim parę godzin dziennie. Nikt inny go nie karmił, nie czyścił, nie rozmawiał. A zapomniałem.
Pedały tylko do tego się nadają. Nie dość, że zniszczyliście mi życie, to jeszcze marzenia. – Warknął otwierając drzwi.
-Chcę to naprawić! – Krzyknęła łkając.
-Ale ja nie!- Zgromił ją spojrzeniem. – Uratuj Taehyunga, jeśli choć trochę ci na mnie zależy.
A teraz wychodzę.
Koniec.











19 komentarzy:

  1. Jeju cudoo 😍 mam tylko jedno pytanie czy on przeżyje czy nie ? Piszesz świetnie pisz tak dalej ! Życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuje!
      A nie wiem, czy przeżyje czy nie ;p
      Może jak się ten shot spodoba, to dopiszę zakończenie.
      ;**

      Usuń
    2. Wiesz że Cie kocham ? A będę Cie jeszcze bardziej kochać i wielbić jak napiszesz kontynuację. Bardzo mi się to podobało i chce wiedzieć co dalej. Wiec życzę dużo weny !!

      Usuń
    3. Też cię kocham!
      Intensywnie się nad tym zastanowię!

      Usuń
  2. Jezu, tak! Błagam. Napisz 2 część:c Ale że Taeś będzie żył:c Kocham to opowiadanko! *-* Więcej, więcej ! XD Kocham Cie i opowiadania. Życzę mnóóóóóstwo weny ! XC Byle by Tae wyzdrowiał! 😭 :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha zdrowie V najważniejsze!
      Też bym chciała żeby żył... Ale co mi mózg powie, to już inna sprawa ;p
      Zobaczymy!

      Usuń
  3. Błagam blaga błagam.. napisz kolejną część do tego!!! To opon jest cudowne, dawno takiego nie czytalam <3 ale tak zakończyć One shota? No jak tak można?? I to jeszcze Tae z rakiem... on musi przeciez przezyc!!! i ta akcja z mama Jimina... blagam napisz 2 czesc <3
    No i dużo weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ! :D
      No jakoś tak wyszło, że się skończył xD
      Naprawdę pomyślę ;p
      Mama Jimina, to zła kobieta była ;p

      Usuń
  4. Zapraszam do nowego katalogu :))
    http://katalog-kpop-jpop.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega scenariusz! Takie kochane VMiny i tak bardzo chciałam z nimi coś przeczytać i tu taka niespodzianka genialnie ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. 3 słowa
    PRZYTUL KOCHAM PŁACZE (wdzięcznie oddaje pokłon swej królowej)
    + miłosny spamik <3<3<3<3<3<3<3<3<3<33<33<3<3<3<3<3<33<3<3<3<3<3<33<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 :*:*:*:*:*:*:*::*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:**:*:*::****

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisz kolejna czesc blagam *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, a to jest takie angstowe... Nie wykluczam tej opcji, ale... Ale musisz poczekać, aż się uporam z moimi zaległościami ;*

      Usuń