Odnoście wymarzonych shotów... dla mnie napisała go GinGin ♥ Chciałam by był to vmin, bez uroczego i ciapowatego Tae, a cała rzecz miała dziać się w biurze. I jestem bardzo, bardzo zadowolona, bo moim zdaniem wyszło jej naprawdę świetnie ♥ Także zapraszam was do czytania ~
~Dragons
Ps od GinGin - Jeden moment z shota nie jest mój. Zapewne zorientujecie się, który. Mój chłopak podczas sprawdzania mi interpunkcji, postanowił zostawić coś "od siebie".
Gatunek: Angst, Smut
Pairing : Vmin
Uwagi: Przejawy przyziemnych żartów.
Autor: GinGin
~Dragons
Ps od GinGin - Jeden moment z shota nie jest mój. Zapewne zorientujecie się, który. Mój chłopak podczas sprawdzania mi interpunkcji, postanowił zostawić coś "od siebie".
Gatunek: Angst, Smut
Pairing : Vmin
Uwagi: Przejawy przyziemnych żartów.
Autor: GinGin
-No
weź! To tylko mały las! – Krzyknął niezadowolony Jungkook.
-Nie
zgadzam się.- Oznajmił ostro Jimin.
-Mamy
dwa lata na wybudowanie tego hotelu, że tak powiem trochę mało, nie sądzisz?!
– Spytał z przekąsem, wyraźnie zdenerwowany.
– Spytał z przekąsem, wyraźnie zdenerwowany.
Park
przeczesał włosy palcami i zamknął oczy.
Zawsze
tak było.
On
chciał ratować wszelką faunę i budować się tam, gdzie nie zrobi przyrodzie
większej krzywdy, natomiast jego młodszy brat miał w głowie tylko ścinanie
lasów, niszczenie plaż, zalewanie betonem wszystkiego, co popadanie, byleby
klienci dali im dobrą opinię.
Upił
łyk wytrawnego wina, które miał w zwyczaju sobie nalewać podczas rozmowy z
młodszym.
Na co dzień nie pił w pracy - wydawało mu się to nieprofesjonalne, ale jak trzeci raz w tygodniu, słyszał o wycinaniu „małego lasu” to nie potrafił zapanować nad nerwami. Zwłaszcza, że Kook nawet Amazonię nazywał małą.
Na co dzień nie pił w pracy - wydawało mu się to nieprofesjonalne, ale jak trzeci raz w tygodniu, słyszał o wycinaniu „małego lasu” to nie potrafił zapanować nad nerwami. Zwłaszcza, że Kook nawet Amazonię nazywał małą.
-Słuchaj,
ten teren jest świetny. Parę kroków od oceanu, przy mieście. Lepszego już nie
znajdę! – Tłumaczył Kook siląc się na spokojny ton.
-Nie.
Wyciąłeś już jeden w tym tygodniu. Nie zgadzam się i koniec.- Warknął.
-Dwa
lata, a nie mamy nawet projektu! Musimy zacząć budować, a większość moich
propozycji odrzucasz. Zgódź się po prostu. Tata by się zgodził…
Jimin
zawrzał ze wściekłości. Nie znosił gdy Jungkook używał rodziców jako argumentu.
Gdy miał 20 lat, jego ojciec umarł na złośliwy rodzaj raka. Chłopak, jako starszy syn, musiał przejąć interes tak jak nakazywała tradycja. Tym sposobem, został właścicielem jednej z najlepiej rokujących sieci hoteli w Azji.
Gdy miał 20 lat, jego ojciec umarł na złośliwy rodzaj raka. Chłopak, jako starszy syn, musiał przejąć interes tak jak nakazywała tradycja. Tym sposobem, został właścicielem jednej z najlepiej rokujących sieci hoteli w Azji.
Park
naprawdę nie chciał, nie rozumiał i nie potrzebował tego wszystkiego.
Jego marzeniami był taniec i to z nim chciał wiązać przyszłość, niestety w Korei tradycja jest najważniejsza - nie mógł się sprzeciwić.
Jego marzeniami był taniec i to z nim chciał wiązać przyszłość, niestety w Korei tradycja jest najważniejsza - nie mógł się sprzeciwić.
Jedynym
jego szczęściem (jak i nieszczęściem) został młodszy brat, który znacząco go odciążył.
Jimin tylko siedział w biurze i spotykał się z ważnymi personami, natomiast Jungkook zajmował się stroną praktyczną. Podróżował, rozmawiał z inżynierami, sprawdzał tereny, pilnował budowli, robił kontrolę…
Jimin tylko siedział w biurze i spotykał się z ważnymi personami, natomiast Jungkook zajmował się stroną praktyczną. Podróżował, rozmawiał z inżynierami, sprawdzał tereny, pilnował budowli, robił kontrolę…
Szkoda,
że ich systemy wartości bardzo się różniły. Kook od zawsze podziwiał ojca i
chciał robić wszystko tak jak on, czyli wycinać i niszczyć, byle postawić tam
ładny budynek, ze ślicznym ogródkiem, który dostanie 5 gwiazdek.
Rudowłosy
nie miał już powoli siły na bezsensowną walkę o przyrodę. Nie potrafił się w
tym wszystkim odnaleźć, w tych statystykach, wykresach i obliczeniach…
On chciał po prostu żeby nikt nie cierpiał.
On chciał po prostu żeby nikt nie cierpiał.
-Ok.
Zgadzam się. Wyślę ci pozwolenie faksem. – Powiedział zrezygnowany i
zażenowany.
-Szybko
się uczysz. CHŁOPAKI TNIEMY! – Krzyknął i rozłączył się, zostawiając starszego
w lekkim osłupieniu.
Czyli ekipa już była gotowa… Wiedział, że mu
pozwolę.
Dopił
swoje wino do końca, lekko się przy tym krzywiąc. Oparł zaciśnięte dłonie na
chłodnym blacie, drewnianego biurka i westchnął.
Dlaczego,
gdy nie chciał nikogo ranić, krzywdził go podwójnie? Właśnie wydał pozwolenie,
na wycięcie lasu, usunięcie domu dla kilkuset gatunków zwierząt, tylko po to,
by zbudować tam głupi, nic nie warty ośrodek wypoczynkowy.
Zezłościł
się jeszcze bardziej i uderzył w mebel.
Był
zły, bardzo zły. Nie miał kontroli nad tym, co się wokół niego dzieje.
Przeczesał palcami rude włosy i wolnym krokiem podszedł do szafki z alkoholem.
Zastanawiając się chwilę, stwierdził,
że nie może tego zrobić. Za dwie godziny miał ważne spotkanie…
że nie może tego zrobić. Za dwie godziny miał ważne spotkanie…
Poluźnił
swój aksamitny, czarny krawat i rozpiął pierwszy guzik, drogiej, jedwabnej
koszuli.
Skarcił
siebie w myślach. Miał przestać, miał zacząć panować nad swoimi emocjami, miał
już nikogo nie…
Niestety,
tego również nie potrafił.
-Hoseok!
– Zawołał z irytacją.
Za
białych, nowoczesnych drzwi wyłoniła się postać. Mężczyzna był ubrany w
granatowy, dopasowany garnitur i trzymał tackę, na której stała mała,
porcelanowa filiżanka, cukierniczka i czajniczek.
-Dzień dobry, czy mogę w czymś służyć?- Spytał
i lekko się ukłonił.
Nie
czekając na pozwolenie, podszedł powoli do biurka i postawił na nim ową tacę. Zaczął
nalewać herbatę do filiżanki, kiedy został brutalnie złapany za nadgarstek i
popchnięty na skórzaną, bordową kanapę w rogu gabinetu.
-Rozumiem
panie.
Chłopak
grzecznie i spokojnie, zaczął rozpinać guziki koszuli, by jego szef nie
zdenerwował się jeszcze bardziej. Przyzwyczaił się do tego, że przełożony tak
uwalania swoje negatywne emocje. Na początku z tym walczył, potem uciekał, a
teraz się po prostu zgadzał. Zarabiał na swoim stanowisku dużo, więcej niż
powinien. Nie mógł zrezygnować. Nikt inny by go nie przyjął, zważając na jego
wykształcenie i doświadczenie, a długi matki ktoś musiał spłacić. Tylko dzięki
tej, konkretnej pracy, mógł żyć normalnie, nie martwiąc się, że bank wyrzuci go
z domu lub zamknie w więzieniu. Dlatego nie protestował. Zwłaszcza, że na co
dzień, szef był całkiem miłą i wyrozumiałą osobą.
-Wybacz,
ale Jungkook zadzwonił. – Jimin sam zaczął się rozbierać, czując, jak złość
zaczyna wypełniać jego ciało i umysł.
-Rozumiem
proszę pana. – Oznajmił ze spokojem.
Wiedział,
że będzie bolało, że zostanie potraktowany jak tania dziwka, nic nie mógł
jednak na to poradzić, on potrzebował pieniędzy, a młodszy potraktowania kogoś
jak ścierwo do pieprzenia, opór byłby bezsensowny w tej sytuacji.
Jimin
rozebrał się cały i rzucił się na ciało asystenta. Mocno złapał go za szczękę,
od razu zaczynając całować, jednocześnie drapiąc obojczyki. Nie szukał
lubrykantu, dziś chciał dać karę również sobie.
***
Siedział
i odpowiadał na pocztę elektroniczną. Co jakiś czas popijał białą herbatę,
która naprawdę bardzo mu smakowała. Spojrzał na zegar, zadowolony. Dochodziła
godzina dwudziesta, więc za niedługo będzie mógł udać się do domu. Dzisiejszy
dzień był wyjątkowo spokojny, żadnych irytujących telefonów, nagłych niemiłych
wieści, wszystkie spotkania zakończone sukcesem.
Upił
kolejny łyk i nagle zauważył Hoseoka, który stał przed jego biurkiem.
-Przepraszam,
nie zauważyłem cię.- Przyznał i uśmiechnął się przyjaźnie. –W czym mogę pomóc?
Jimin
wbrew pozorom, był naprawdę dobrym i miłym pracodawcą. Oprócz jego jednego,
okropnego przyzwyczajenia, starał się traktować personel z szacunkiem i
zrozumieniem. Każdy bardzo to doceniał, nawet sam Jung, który musiał robić te
wszystkie, paskudne rzeczy, darzył przełożonego sympatią i lubił z nim
rozmawiać, gdy tamten miał dobry humor. Nauczył się traktować ich relację z
należytą rezerwą, co pomagało mu w normalnym funkcjonowaniu.
-Dzień
dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę prosić pana o dwa tygodnie
urlopu. – Powiedział szybko i trochę zbyt niespokojnie.
Park
wolno upił kolejny łyk pysznego napoju i pogładził się po brodzie, analizując
słowa starszego.
-Słuchaj,
dwa tygodnie to dużo, nie mogę ci na to pozwolić. – Powiedział ze smutkiem.
-Rozumiem
pana decyzję, ale bardzo proszę. Moja mama źle się czuje, a ja chce przy niej
teraz być. Załatwiłem zastępstwo. – Wyglądał na bardzo zdesperowanego.
-Chyba
nie muszę ci tłumaczyć, że zastępstwo jest… Niemożliwe?
-To
chłopak w pana wieku. Bardzo przystojny i uległy. – Bez namysłu wyciągnął
zdjęcie owej osoby pokazując je młodszemu. – Nazywa się Taehyung, to mój kolega
z liceum. Chciał sobie dorobić, dwa tygodnie go zadowalają.
Co
prawda nie mówiłem mu o …Naszej relacji, ale wydaje mi się, że nie będzie
sprawiał problemów. Jest słodki i niewinny, żaden z niego buntownik. –Gdy
skończył, lekko zacisnął ręce na końcach marynarki. Naprawdę mu zależało.
Jimin
zastanowił się. Nie chciał wyjść na tyrana, który ciągle molestuje swoich
asystentów, ale Hoseok nigdy mu się nawet nie postawił. Przynajmniej nie
skutecznie. Może, gdy będzie tu inna osoba, niekojarząca się z złymi emocjami,
młodszy oduczy się takich zachowań, czego bardzo chciał.
Z
drugiej strony, gdy zobaczył to zdjęcie… Chłopak był naprawdę urodziwy. Miał
piękne, czekoladowe oczy i zadziornie roztrzepane włosy. Uśmiechał się w bardzo
uroczy sposób, co od razu rozczuliło pracodawcę. Taehyung spełniał wszystkie
estetyczne kryteria rudowłosego, co zdecydowanie utrudniało sprawę.
-Co
dolega twojej mamie?- Spytał, by zyskać jeszcze trochę czasu na zastanowienie.
-Ma
raka, proszę pana. – Szepnął i opuścił głowę.
Kolejny rak? Kogo jeszcze dopadniesz…
-Rozumiem.
Od jutra, przez dwa tygodnie będziesz miał płatne wolne. Dostaniesz też premię,
wiem, ile kosztuje chemia. Jeśli możesz, wydrukuj swojemu koledze umowę. Nie
mam do tego głowy.
Nic mu na razie nie mów o naszej relacji, może uda mi się… Nie ważne, przyślij go jutro o ósmej.
Niech będzie elegancko ubrany.
Nic mu na razie nie mów o naszej relacji, może uda mi się… Nie ważne, przyślij go jutro o ósmej.
Niech będzie elegancko ubrany.
***
Wszedł
do gabinetu i zdjął swój szary płaszcz. Powiesił go w szafie i podszedł do
biurka,
włączając laptopa. Wyciągnął dwa segregatory, które były mu teraz potrzebne i usiadł na skurzanym fotelu.
włączając laptopa. Wyciągnął dwa segregatory, które były mu teraz potrzebne i usiadł na skurzanym fotelu.
Nagle
zabrzęczał jego telefon, dając znać, że dostał sms’a.
Leniwie
wyciągnął urządzenie z kieszeni i odczytał widomość.
Od: Jung Hoseok
Bardzo dziękuje za przelane pieniądze. Lekarze
już zaczęli działać i dają mojej mamie duże szanse na przeżycie. Nie wiem, jak
mogę się odwdzięczyć. Jeszcze raz bardzo dziękuje. Taehyung przyjdzie,
tak jak uzgadnialiśmy o 8:00.
tak jak uzgadnialiśmy o 8:00.
Ogarnęło
go szczęście. W końcu udało mu się kogoś zadowolić. Czuł, że ten dzień będzie
udany.
Spojrzał
na zegarek, który wskazywał ósmą rano. W tym samym momencie usłyszał pukanie do
drzwi.
Uniósł
kąciki ust i głośno zawołał:
-Proszę!
Po
chwili w pokoju znalazła się piękna postać. Nie. Nie piękna. Idealna,
perfekcyjna, olśniewająca. Wysoki mężczyzna, ubrany w dopasowany, bordowy
garnitur. Jasne włosy, ładnie ułożone z zielonymi prześwitami. Tak jak
zapamiętał, cudowne, czekoladowe oczy i pełne, różowe usta.
-Dzień
dobry.- Chłopak grzecznie się ukłonił, co bardzo się Jiminowi spodobało.
-Witaj,
Taehyung? Bardzo mi miło, fajnie, że będziemy razem pracować.- Och, jak on się
cieszył…
-Ja
również. Hoseok wszystko mi wyjaśnił, wiem, co mam robić. - Uśmiechnął się, a
Park poczuł, że odpływa mu krew.
No śliczny.
-Cudownie.
Więc może zaczniesz od… Kawy? Tak, zrób mi kawę.
Jimin
obrócił się i znów zaczął szukać papierów w segregatorze. Jednak coś mu nie
pasowało.
Zerknął za siebie, ale chłopak nadal stał w miejscu.
Zerknął za siebie, ale chłopak nadal stał w miejscu.
-Coś
nie tak? – Spytał zmartwiony.
-Czekam
na magiczne słowo. – Oznajmił.
Jimin
otworzył szeroko oczy w geście dziwienia. Hoseok mówił, że z Tae żaden
buntownik.
Coś mu nie grało. Uległa osoba nigdy by go nie poprawiła. Nie śmiałaby.
Coś mu nie grało. Uległa osoba nigdy by go nie poprawiła. Nie śmiałaby.
- …Proszę?
-Już
idę, proszę pana.
Jasnowłosy
grzecznie wszedł do pokoju obok, w którym wcześniej pracował Jung.
Szef
usiadł, nadal będąc zaskoczonym zaistniałą sytuacją i oparł łokcie o blat
biurka.
Siedział
w tej pozycji, w ogóle jej nie zmieniając, do póki Taehyung nie wrócił ze
srebrną tacką
i porcelanową filiżanką.
i porcelanową filiżanką.
Położył
ją ostrożnie przed szefem.
-Czy
coś jeszcze, proszę pana? –Spytał z odrobiną sarkazmu.
-Nie
podoba mi się twoja postawa.- Warknął. Dopiero teraz doszło do niego, jak
bardzo został poniżony.
-A
mi się nie podoba pana konstrukcja zdania grzecznościowego. – Powiedział na
jednym wdechu, wrednym, irytującym wręcz tonem.
-Jesteś
bezczelny. To ja cię tu zatrudniam. –Chcąc dodać sobie
pewności siebie wstał.
Chciał zyskać przewagę.
Chciał zyskać przewagę.
-A
ja dla pana pracuję, więc proszę się zachowywać profesjonalnie. Mówimy do
siebie per pan, używamy zwrotów grzecznościowych, tak? Tak. Dziękuje bardzo. –
Wyrecytował formułkę, niczym najlepszy nauczyciel na świecie.
Bez
pozwolenia opuścił pomieszczenie, trochę za głośno zamykając przy tym drzwi.
Jimin
usiadł, po chwili ponownie wstając i podchodząc do szafki z alkoholem.
Wyciągnął z niej białe, półsłodkie wino i nalał dość dużą ilość do kieliszka.
Upił kilka łyków, od razu się rozluźniając.
Taehyung
był arogancki, bezczelny i zbyt pewny siebie. Nie tak go sobie wyobrażał.
Przyzwyczaił się do tego, że ludzie mówią do niego „pan” z pewną uległością, on zaś mówił to słowo z pogardą.
Przyzwyczaił się do tego, że ludzie mówią do niego „pan” z pewną uległością, on zaś mówił to słowo z pogardą.
Miał
byś uległy i słodki.
Chciał
go zwolnić. Hoseok by mu wybaczył, na pewno. W końcu to on skłamał, mówiąc,
że młodszy nie będzie sprawiał problemów. Spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Tae. Zamknął oczy i przypomniał sobie jego pociągające, idealne ciało.
że młodszy nie będzie sprawiał problemów. Spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Tae. Zamknął oczy i przypomniał sobie jego pociągające, idealne ciało.
A gdyby go tak… Utemperować?
Oblizał
usta na samą myśl, o uczeniu dzieciaka dyscypliny i szacunku.
To mogłaby być świetna zabawa, Chim….
***
Dwoje
mężczyzn spędziło ze sobą dwa tygodnie. Na nieszczęście Jimina, Hoseok poprosił
o kolejny miesiąc wolnego. W każdym normalnym przypadku by odmówił, ale fakt na
co chora była matka Junga, skutecznie mu takową odmowę uniemożliwiał. Samo
słowo „rak” wywiercało w rudowłosym dziurę w brzuchu i przywoływało
najstraszniejsze demony z przeszłości.
Ale
dlaczego nazywał to nieszczęściem? Kiedy tylko mógł, podziwiał zgrabne kształty
chłopaka, które wywierały w nim ciepłe i wilgotne wrażenia. Gdy młodszy miał
lepszy humor, nigdy nie potrafił zmusić się do milczenia. Zawsze do niego
podchodził i zaczynał konwersację, a ta zazwyczaj kończyła się na dogryzaniu
sobie, ripostowaniu się. Mimo to, Park wyczuwał w tych rozmowach, mały gram
flirtu i seksualnej prowokacji. Nie miał jednak pewności, czy on miał paranoję,
czy tak naprawdę było.
***
Szedł
właśnie w stronę swojego gabinetu. Dwie ostatnie godziny, przesiedział na
nudnym spotkaniu, z którego jedyne, czego się dowiedział, to fakt, że będzie
musiał usunąć z powierzchni ziemi spory kawał lasu w Indiach.
Jungkook się kurwa ucieszy.
Po
drodze spotkał swoją sekretarkę, która coś tam mówiła o badaniach okresowych.
Zignorował ją i wszedł do biura.
Wstrzymał
oddech.
Zobaczył
Taehyunga, który wyciągał wszystkie stare segregatory z szafy, zapewne chcąc je
uporządkować. Zdjął swój krawat i odpiął dwa pierwsze guziki koszuli, dzięki
czemu Jimin mógł podziwiać śliczną, lekko spoconą skórę asystenta.
Jego
marynarka leżała obok, a sam chłopak był bardzo skupiony na papierach, na tyle,
by nie zauważyć, że ktoś wszedł.
by nie zauważyć, że ktoś wszedł.
Park
stał i podziwiał. Tae wyglądał jak posąg greckiego boga, seksowanego boga.
W tym momencie miał taki nastrój, że najchętniej wziąłby go na swoim biurku.
Zacisnął szczękę, przypominając sobie obietnice, odnośnie krzywdzenia innych ludzi.
Nie mógł zranić kolejnego pracownika.
W tym momencie miał taki nastrój, że najchętniej wziąłby go na swoim biurku.
Zacisnął szczękę, przypominając sobie obietnice, odnośnie krzywdzenia innych ludzi.
Nie mógł zranić kolejnego pracownika.
Zaczął
kierować się do swojego biurka, dopiero teraz zwracając uwagę młodszego.
Lekko rozchylił usta, ale nic nie powiedział, a przełożonego przeszedł lekki dreszcz.
Lekko rozchylił usta, ale nic nie powiedział, a przełożonego przeszedł lekki dreszcz.
Co ja bym robił z tymi ustami…
Usiadł
na fotelu i sięgnął po telefon. Odłożył go. Powtórzył gest jeszcze dwa razy.
Powiadomienie brata o nowych planach, demotywowało go dogłębnie.
Powiadomienie brata o nowych planach, demotywowało go dogłębnie.
-Czy
coś nie tak, proszę pana?- Zdziwiony obrócił lekko głowę, zauważając, że Tae
wziął sobie krzesło i siedział teraz obok niego.
-Taa…
Stało się.- Mruknął.
-Co
takiego?- Dopytywał się, wyraźnie zaciekawiony.
Jimin
nie rozumiał, co chłopaka tak interesuje ten biznes, skoro ma tu pracować tylko
jakiś czas.
Z drugiej strony, co mu szkodzi powiedzieć? Nie miał innego pomysłu na wyżycie frustracji,
jaka w nim narosła podczas spotkania.
Z drugiej strony, co mu szkodzi powiedzieć? Nie miał innego pomysłu na wyżycie frustracji,
jaka w nim narosła podczas spotkania.
Może to coś da?
-Muszę
wyciąć sporą część lasu, a niezbyt mi się uśmiecha. – Powiedział zrezygnowany.
-Koszty
są za duże?
-Nie
Taehyung! Koszty są mniejsze, niż jakbym miał kupić plac w mieście i to mnie
właśnie wkurwia! – Krzyknął i zrzucił z biurka kilka papierów i kalendarz.
Złość
przelewała się w jego żyłach, wywołując dyskomfort. W normalnych warunkach przeleciałby
Hoseoka, sprawa zostałaby załatwiona, a teraz musiał się pilnować i sztucznie
opanowywać.
-
Nie rozumiem. Powinno pana to cieszyć, że może pan coś zniszczyć, by postawić
hotel. – Powiedział oczywistym tonem, co jeszcze bardziej zirytowało niższego.
On nic nie rozumie…
-Tae
błagam… - Jęknął.- Ja nie jestem… Taki! Nie nadaję się do tego, rozumiesz?
Nie chcę nic wycinać i nic niszczyć! –Wrzasnął.
Nie chcę nic wycinać i nic niszczyć! –Wrzasnął.
Zakrył
twarz w dłoniach i czuł, że zaraz się rozpłacze. Miał w sobie dużo emocji i nie
mógł ich uwolnić. Cały drżał ze wściekłości.
-Ja
nie jestem taki, jak mój tata… Nie chce tak…. Nie chce... Nie chce. – Ciągle
się powtarzał,
powoli zaczynając łkać.
powoli zaczynając łkać.
Nagle
poczuł ciepłą, dużą dłoń, która gładzi jego plecy.
Ten
gest był taki miły i czuły. Nikt nigdy nie opiekował się nim, nie okazywał
współczucia.
Uspokoił się i lekko przesunął w stronę młodszego, by być bliżej. Tamten tylko lekko go objął, na co Jimin cicho mruknął.
Uspokoił się i lekko przesunął w stronę młodszego, by być bliżej. Tamten tylko lekko go objął, na co Jimin cicho mruknął.
-Przepraszam,
że cię osądziłem.- Szepnął Tae, lekko muskając jego szyję opuszkami palców.
-Nie
rozumiem. –Zmarszczył brwi.
- Bo
... Nie chcę tu pracować, żeby dorobić.- Spuścił wzrok i niepewnie
kontynuował.- Ja i cała moja rodzina to ekolodzy. Już od bardzo dawana walczymy
z siecią waszych hoteli, bo zawsze stawiacie je w miejscach, gdzie burzycie
ekosystem. Gdy Hoseok opowiedział mi, że potrzebuje wolnego, od razu się
zgłosiłem, żeby móc być bliżej waszych decyzji. Ogarnąć, dlaczego wybieracie akurat
te tereny i jak lepiej z wami walczyć. – Wydukał smutno.
Tahyung miał wyrzuty sumienia.
Dopiero teraz przestał widzieć w rudowłosym chama, głupka, który ma w dupie
przyrodę, którą rodzice nauczyli go szanować i walczyć o nią całym sercem.
Tym bardziej brzydził się tego, że chłopak od razu mu się spodobał. Miał piękne oczy, dobry wzrost, pociągające ciało i odurzający zapach męskich perfum. Mimo swojej niechęci, musiał przyznać,
że mężczyzna zawrócił mu w głowie. Teraz jednak wszystko stało się bardziej klarowne.
Straszy nie chciał niczego niszczyć, nie chciał nikogo ranić, nie chciał wycinać i burzyć.
W tej sprawie było drugie dno, którego żaden przemądrzały ekolog nie mógł zauważyć.
Tym bardziej brzydził się tego, że chłopak od razu mu się spodobał. Miał piękne oczy, dobry wzrost, pociągające ciało i odurzający zapach męskich perfum. Mimo swojej niechęci, musiał przyznać,
że mężczyzna zawrócił mu w głowie. Teraz jednak wszystko stało się bardziej klarowne.
Straszy nie chciał niczego niszczyć, nie chciał nikogo ranić, nie chciał wycinać i burzyć.
W tej sprawie było drugie dno, którego żaden przemądrzały ekolog nie mógł zauważyć.
Ale on tak.
Park
wyprostował się i zaczął szukać w pamięci jakiś protestów „zielonych”.
Rzeczywiście, coś tam sobie przypominał, ale nigdy się nimi nie przejmował.
Stał po ich stronie i co z tego? Jungkook i tak wycinał, co popadanie, więc
konwersacje z ludźmi broniącymi przyrody, nie miałyby specjalnego sensu.
-Przepraszam
naprawdę, myślałem, że jesteś jak wszyscy i…- Starał się wykrztusić z siebie
coś sensownego, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
-Rozumiem
cię, nie przepraszaj. Działałeś w słusznej sprawie. – Mruknął.
Nie
przejął się specjalnie tym, jak potraktował go Tae. Nie pierwszy raz, ktoś
chciał się dobrać do tego interesu, a ręka gładząca jego ciało, rekompensowała
wszystko, a nawet za wiele.
-Dlaczego,
więc to robisz? Skoro nie chcesz? –Spytał zmartwiony.
-Jungkook,
mój młodszy brat mi każe. Znajduje tereny tak opłacalne, że nie mam podstaw mu
zakazywać, budowania tam. –Mlasnął zrezygnowany.
Taehyung
widząc, jak szef się rozkleja, wstał i lekko go przytulił. Jimin poczuł
przyjemne gorąco. Nie seksowne, takie miłe jak kiedyś, gdy jego matka…
Nie myśl o tym Chim.
-Słuchaj
porozmawiam z tym Jungkookiem, ok? Załatwię to. – Oznajmił, jakby to była
najprostsza rzecz na świecie.
-Nie
wygrasz z nim.
-Nie
doceniasz mnie.
-Kiedy
przestaniesz się ze mną droczyć?
-Wtedy,
gdy zadzwonisz do brata i mnie z nim umówisz.
-
Mam do niego zadzwonić i co powiedzieć? – Warknął. Nie rozumiał pewności siebie
młodszego, rudowłosy miał pewność, że Jungkook go zmiażdży argumentacją.
-Niech
jutro tu przyjdzie, o dziesiątej powiedzmy. Potem ty grzecznie sobie wyjdziesz
na spacer, a ja to z nim załatwię. Co ci szkodzi?
W sumie, nic.
***
-Hallo?-
Spytał zachrypniętym głosem.
-Siemka
Kookieś.- Przywitał się radośnie.
-Chim?
Co ty taki wesoły?
-Miałem
dobry dzień. Słuchaj, jesteś już w Korei?
-Ta,
niedawno przyleciałem. A co, stęskniłeś się? – Lubił być złośliwy, taki
człowiek.
-Powiedzmy.
Mógłbyś jutro o dziesiątej, przyjść do mnie na chwilkę?
-Po,
co?
-Potem
się dowiesz. No zrób to dla starszego brata!- Poprosił, siląc się na słodki
ton.
-Eh…
dobrze. Niech będzie. Jutro o dziesiątej.
-Dziękuje
ci!
-Spoko,
papa.
-Pa,
kocham cię!
-Piłeś?
-Jeszcze
nie.
Rozłączył
się i schował telefon do kieszeni.
-I
co? Zgodził się?- Dopytywał Taehyung.
-Tak.
Nie wiem jak to załatwisz, ale masz pole do popisu. – Puścił oczko w stronę
rozmówcy.
Szli
spokojnie do baru niedaleko firmy.
Po dzisiejszym incydencie Park miał wiele
przemyśleń. Siedział w biurze i próbował zebrać swoje emocje w logiczną całość.
Myśli kłębiły mu się, tworząc niesforny kłębek.
Zaprosił,
więc Tae na małego drinka po pracy. Nie wiedział, po co to robił, zazwyczaj nie
chadzał na randki, nie okazywał tego rodzaju zainteresowania, ale to ciepło,
które dzisiaj poczuł…
Było warte wszystkiego. Musiał zrozumieć tylko, dlaczego?
Było warte wszystkiego. Musiał zrozumieć tylko, dlaczego?
Weszli
do małej knajpki i zamówili alkohol.
Rozmawiali
całą noc o głupotach. Park dawno nie zachowywał się tak swobodnie.
Mógł mówić o filmach, komiksach, tańcu, a Tae słuchał go uważnie i wymieniał z nim spostrzeżenia. Jego myśli nie zajmowały problemy związane z interesem, czy wyrzuty sumienia na temat traktowania Hoseoka, które ostatnio zaczęły nawiedzać jego umysł coraz częściej.
Te spotkanie bardzo go rozluźniło, Taehyung go rozluźnił, zrelaksował, pozwolił być sobą.
Mógł mówić o filmach, komiksach, tańcu, a Tae słuchał go uważnie i wymieniał z nim spostrzeżenia. Jego myśli nie zajmowały problemy związane z interesem, czy wyrzuty sumienia na temat traktowania Hoseoka, które ostatnio zaczęły nawiedzać jego umysł coraz częściej.
Te spotkanie bardzo go rozluźniło, Taehyung go rozluźnił, zrelaksował, pozwolił być sobą.
Bardzo
się polubili. Jasnowłosy miał ciekawe patrzenie na świat i rzeczywistość. Jego
słodki uśmiech, idealnie komponował się w lekko zadziornym charakterkiem, co
Jimin mógł zauważyć już wcześniej.
Po
spędzeniu dwóch najmilszych godzin w swoim życiu, rudowłosy uregulował rachunek
i zamówił sobie i koledze taksówkę. Wchodząc do pojazdu, został zaszczycony
niewinnym całusem w policzek, który wywołał miłe uczucie w brzuchu.
Motylki?
Po
piętnastu minutach znalazł się w swoim apartamencie. Rozebrał niewygodny
garnitur i rzucił go gdzieś w kąt. W samych bokserkach opadł na łóżko,
rozkoszując się jego miękkością.
Po
chwili usłyszał wibracje telefonu. Leniwie wziął urządzenie do ręki.
Od: Taetae <3
Pozwoliłem sobie wpisać mój numer, gdy byłeś
w toalecie, mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Dziękuje za dzisiejszy wieczór, jak na
bogatego głupka, jesteś całkiem spoko.
Dobrej nocy, życzy najpiękniejszy i
najcudowniejszy Taehyung.
Uśmiechnął
się do telefonu i usiadł, czując powoli nagromadzająca się energię. Nie wiedział,
co go bardziej cieszyło, serduszko przy imieniu, podziękowanie za wieczór, czy
sam fakt, że młodszy postanowił napisać.
Do: TaeTae<3
Czy my nie byliśmy na per pan?
Ja również dziękuje.
Jestem bardziej cudowny, wybacz.
Dobranoc;*
Po
minucie usłyszał kolejne brzęczenie. Park zaczął się śmiać, a jego policzki
zaczęły piec. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachowaniem dorównywał
teraz napalonej nastolatce,
ale co mógł poradzić, że pierwszy raz ktoś nie pociągał go tylko ciałem, a i charakterem?
ale co mógł poradzić, że pierwszy raz ktoś nie pociągał go tylko ciałem, a i charakterem?
Od: TaeTae<3
Pogadamy sobie o tym jutro, kto jest
bardziej cudowny w tym towarzystwie (Wiadomo. Ja.), proszę pana!
Dobranoc ;****
Jimin
ostatni raz spalił buraka i poszedł się wykąpać.
Po
szybkim prysznicu położył się do łóżka.
Słodkie
sny, zastąpiły miejsce problemom i nieporozumieniom.
Tae
wypełnił tę pustkę.
***
Siedział
już godzinę w hotelowej restauracji. Nie miał żadnego innego pomysłu, na
spędzanie wolnego czasu, niż kontrolowanie personelu.
Martwił
się o Taehyunga, który pewnie teraz dostaje po głowie za to, że kazał Jungkookowi
przychodzić do biura, w tak śmiesznej dla niego sprawie.
Jimin
westchnął przeciągle i skosztował czekoladowego ciasta. Zazwyczaj poprawiało mu
humor, jednak w tym przypadku smakowało jak papier.
Chciał
już tam pójść, ale obiecał, że zaczeka na znak od młodszego.
Zamknął
oczy i przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Uśmiechnął się. Te przytulanie i
uczucie ulgi,
a potem rozmowy w barze, a jako wisienka na torcie, wymiana wiadomościami.
a potem rozmowy w barze, a jako wisienka na torcie, wymiana wiadomościami.
Jak
na zawołanie wyciągnął z kieszeni telefon, po raz tysięczny czytając elektroniczną
rozmowę.
Nigdy
nie miał czasu na miłości. W momencie, kiedy zacząłby się, kim kol wiek
interesować,
został prezesem firmy i głowę zajęły mu inne sprawy.
został prezesem firmy i głowę zajęły mu inne sprawy.
Swój
pierwszy seks odbył z przypadkowym gościem, którego imienia nawet nie zapamiętał.
Tak
było wygodniej.
Byłoby wygodniej… Gdyby nie ona.
Odrzucił
tę myśl, głęboko w dziurę podświadomości. Wrócił to tych wcześniejszych,
zdecydowanie przyjemniejszych.
Czy wczorajsze spotkanie można nazwać randką?
Zastanowił
się chwilkę i poczuł wibracje w dłoni. Spojrzał na ekran, wstrzymując
powietrze.
Od: TaeTae<3
Skończyłem.
Jak
strzała wybiegł z restauracji i wszedł do widny.
Jungkook, nie wystrasz go!
Gdy
znalazł się na ostatnim piętrze, od razu pobiegł do odpowiednich drzwi.
Energicznie
nacisnął klamkę, dostając lekkiego szoku.
Jego
młodszy brat i Tae, siedzieli sobie na skórzanej kanapie. A nie, przepraszam.
To Kook siedział na kanapie, a starszy mu na kolanach. Taehyung właśnie był
karmiony jakąś czekoladką przez drugiego, wyraźnie zadowolony.
-Jin
na ciebie nie czeka? – Spytał ostro, dając do zrozumienia, że owy obrazek nie
przypadł mu do gustu.
-Może
czeka, może nie. – Odpowiedział bezczelnie, mimo wszystko wstając.
Ucałował policzek Taehyunga i podszedł do brata. – Nie martw się. Sprawa załatwiona.
Poszukam miejsca w mieście, żeby żaden las już nie ucierpiał. –Uśmiechnął się i poklepał rudowłosego po ramieniu. – Mogłeś tak od razu.
Ucałował policzek Taehyunga i podszedł do brata. – Nie martw się. Sprawa załatwiona.
Poszukam miejsca w mieście, żeby żaden las już nie ucierpiał. –Uśmiechnął się i poklepał rudowłosego po ramieniu. – Mogłeś tak od razu.
Kook
powoli podszedł do wieszaka, by zdjąć swój płaszcz. Ubrał go i znów posłał Tae
buziaka,
na co tamten lekko się zarumienił.
na co tamten lekko się zarumienił.
-Ślicznego
masz asystenta. – Mruknął i puścił oczko najbardziej atrakcyjnej osobie w
gabinecie.
Zabije go!
-Mama
chce cię widzieć. Mam odpowiedzieć to, co zawsze? –Spytał czarnowłosy.
-Taa…-
Burknął Jimin, wyraźnie dając do zrozumienia, że trzy osoby w tym
pomieszczeniu, to stanowczo za dużo.
-To
idę, narka brat. Papa Taehyung, miło było poznać. – Rzucił i wyszedł.
Starszy
od razu zamknął drzwi na klucz i w sekundzie znalazł się przy Tae, kipiąc ze
złości.
-Co.
To. Było. – Warknął.
-O
co ci chodzi?- Uśmiechnął się słodko i zatrzepotał rzęsami.
-Nie
udawaj, dobrze wiesz. Co z nim robiłeś? Przeleciał cię? Mogłeś powiedzieć, że
to takie łatwe,
to bym się kurwa nie starał! – Krzyknął, robiąc się przy tym cały czerwony.
to bym się kurwa nie starał! – Krzyknął, robiąc się przy tym cały czerwony.
Nie
potrafił ukrywać zazdrości, która teraz wpychała długie igły w jego serce.
Taehyung był pierwszym człowiekiem, któremu na swój chory sposób rudowłosy zaufał,
był też pierwszym, przez którego się zaczerwienił, pierwszym, dzięki któremu zachowywał się
jak młody chłopak, a nie szary starzec.
Taehyung był pierwszym człowiekiem, któremu na swój chory sposób rudowłosy zaufał,
był też pierwszym, przez którego się zaczerwienił, pierwszym, dzięki któremu zachowywał się
jak młody chłopak, a nie szary starzec.
Młodszy
zmrużył oczy i po chwili sam spytał ostrym tonem.
-Nie
kłam, że zamierzałeś. Gdybyś chciał, to byś to zrobił. A może się boisz? Co,
nie jestem tak uległy jak Hoseok? – Spytał złośliwie, akcentując każde słowo
powoli i dokładnie.
Jimin
otwarł usta, w geście czystego zdziwienia.
-Myślisz,
że nie widać po nim? Widać. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że ktoś
regularnie traci zdolności chodzenia. – Z każdą wypowiedzianą literką, stawał
się coraz bardziej irytujący i arogancki.
Wstał,
by zmierzyć rudowłosego spojrzeniem. Był wściekły. Bardzo.
-Hoseok
to błąd, przyznaje. Źle go traktowałem. Staram się to naprawić i kontrolować. –
Szef wyrecytował formułkę, siląc się na opanowanie.
-To
może teraz, źle potraktujesz również mnie.- Rzucił i lekko popchnął
rozmówcę.-No, co? Brakuje mi czegoś?
-Nie.
Nie zrobię ci tego. Nie skrzywdzę kolejnej osoby. – Oznajmił stanowczo.
Sam
nie wierzył w wypowiedziane słowa. Tak naprawdę miał na to wielką ochotę, ale
nie. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie wykorzysta czyjegoś ciała ze złości.
Zniszczył jedną osobę, wystarczy.
-Ja
nie wierzę. Co mam jeszcze zrobić, byś zauważył we mnie kogoś atrakcyjnego?
Chce to zrobić debilu! Trzeba cię wkurzyć, żebyś poczuł bodziec? Ok. Całe
spotkanie przesiedziałem z twoim bratem, na jego kolanach. Ciągle mówił mi
komplementy, które ja chętnie przyjmowałem. Całował mój policzek, a ja mu na to
pozwalałem. Flirtowaliśmy, świntuszyliśmy. Chciałem, żebyś ty to robił, ale jak
widać musiałem sprowokować dzieciaka. On się potrafił mną zająć, a ty?
Potrafisz? – Mruknął i zbliżył swoje ciało do tego starszego.
Wtedy
Jimin coś zrozumiał. Uważał Taehyunga za słodkiego aniołka, z zadziornym charakterkiem.
Ale on nim nie był. To zwykła mała suczka, która potrzebowała ostrego rżnięcia, by, choć trochę ją zdyscyplinować.
Ale on nim nie był. To zwykła mała suczka, która potrzebowała ostrego rżnięcia, by, choć trochę ją zdyscyplinować.
Chciałeś go temperować, no nie?
-Skoro
tak bardzo brakuje ci wrażeń, to dobrze. Jungkook to tylko moja kopia,
zobaczymy jak poradzisz sobie z oryginałem. –Szepnął i ostro szarpnął za koszulę wyższego.
zobaczymy jak poradzisz sobie z oryginałem. –Szepnął i ostro szarpnął za koszulę wyższego.
Wszystkie
guziki w sekundę znalazły się, porozrzucane na podłodze, łącznie z samym
materiałem.
Jimin
oblizał usta, widząc te delikatne i śliczne ciało.
Bosko.
Sprawnie
popchnął Tae na wcześniej wspomnianą kanapę. Szybko zdjął z siebie marynarkę,
to samo robiąc z krawatem i koszulą.
-Nie
wiesz, z kim zadarłeś. – Warknął i powoli położył się na tej boskiej świętości.
-Obiecanki
cacanki. – Powiedział delikatnie i rozłożył ręce, w niemej prośbie o
przytulenie.
W
zamian dostał ostre szarpnięcie za biodra i mocne naparcie na jego usta.
Jimin
nie zamierzał teraz nikogo pieścić, chciał coś udowodnić , tym razem skutecznie
i bez robienia nikomu krzywdy.
No może trochę cię popieszczę… Ale po
mojemu.
Rozsunął
jego wargi językiem, od razu przejmując dominację. Z wyczuciem trącał
spragniony wrażeń mięsień, sunąc dłońmi po spoconym torsie.
Wziął
różowy sutek, pomiędzy dwa palce i pociągnął go nimi ku górze.
-Ojej…-
Szepnął Tae.
-Mmm…
Jesteś pyszny. – Mruknął Jimin, liżąc łapczywie smakowitą skórę na szyi.
Mokre,
lepiące ślady postawały coraz szybciej i niżej. Ciepły oddech opatulił seksowne
obojczyki. Taehyung przywierał nogami z rozkoszy. Rudowłosy nachylił się nad
ciągle męczonym sutkiem. Zabrał swoją dłoń i zastąpił ją pełnymi wargami.
Intensywnie ssał brodawkę, co jakiś czas trącając zębami najbardziej
uwrażliwiony punkt. Przejechał ręką po uroczym brzuszku i pociągnął pasek,
ocierając go o biodra młodszego.
-Aish,
szczypie! – Jęknął, co straszy skwitował tylko mocnym ugryzieniem.
Ponownie
zaczął drażnić skórę skórzanym materiałem. V chciał go powstrzymać, ale tamten
skrzyżował jego ręce nad głową, mocno dociskając do kanapy.
-To
boli!
-MA.
BOLEĆ. – Warknął, zręcznie odpinając wcześniej wspomniany pasek.- Granica
przyjemności i bólu, to sama granica Taehyung. Doprowadzę cię do niej. Będzie
ci dobrze, zaufaj mi. – Odpiął guzik jego spodni. Złapał za zamek w rozporku i
przesunął go ku dołowi.– Będziesz jęczał z rozkoszy i płakał na zmianę. –
Zsunął zbędne odzienie i rzucił je gdzieś daleko.- Będziesz mnie nienawidził i
kochał. – Pociągnął za gumkę bokserek, od razu ją puszczając, wywołując tym
głośne pacnięcie.- Będziesz mnie pragnął i odpychał. – Szybko pozbył się materiału ze ślicznych
bioderek, uwalniając nabrzmiałą męskość.- Będziesz mój, TaeTae.
Zapieczętował
swój monolog, krótkim całusem w czoło. Uniósł nabrzmiałe jądra lekko do góry i zadrapał
miejsce, pomiędzy nimi, a domagającym się uwagi wejściem. Młodszy tylko cicho
zaskomlał, starając się ogarnąć zaistniałą sytuację, która z natury powinna być
prosta, jednak ktoś ją postanowił skomplikować. Ten ktoś właśnie zaczął
energicznie poruszać dumą jasnowłosego, drugą ręką podszczypując skórę na
udach.
Atmosfera
stawała się coraz cięższa i gorętsza. Taehyung czuł bardzo dwuznaczne emocje.
Co parę sekund, straszy go drapał lub szczypał, wywołując nieprzyjemne
pieczenie i to w wrażliwych okolicach, jednak ilość przyjemności, jaką czerpał
ze sprawnej ręki na członku i niegrzecznego oddechu, który oplatał z gracją
główkę penisa… Dostawał tak wiele przytłaczającej czułości. Co jakiś czas, Park leniwie polizał twardą i
spragnioną męskość, czasem ssał ją zachłannie, jakby jutro nie było. Za każdym
milszym i seksowniejszym gestem, czaił się ból i nieprzyjemności, ale to
właśnie tworzyło soczystą i pożądaną przez V mieszankę.
Rozłożył
nogi, prosząc o ulgę, ale w tym samym czasie został przewrócony na brzuch.
-Leż.
–Nakazał niższy.
Chłopak
posłusznie nie zmieniał pozycji. Zamknął oczy, starając się zignorować
dyskomfort w okolicy krocza.
Chcąc
zająć czymś myśli, zaczął wsłuchiwać się w otoczenie.
Na
początku odgłosy przypominały ściąganie spodni, później kroki, otwieranie
szafki i nalewanie czegoś do szklanki. Tak mu się przynajmniej wydawało. Kolejne kroki, odstawienie naczynia.
-Nie
masz prawa się teraz odwracać, zrozumiałeś? – Spytał władczo rudowłosy.
-y-ym,
tak. – Jęknął.
Wtulił
twarz w powierzchnię kanapy, starając się jak najbardziej ogarnąć, ale znów mu
się nie udało. Na jego kręgosłupie, zaczął sunąć zimny, mokry przedmiot.
-Lód?
Nie
dostał żadnej odpowiedzi.
Park sunął lodem po wszystkich kręgach,
kreśląc bliżej nieokreślone wzory. W tym czasie, Taehyung poczuł dłoń,
oblepioną czymś gorącym, o wiele bardziej przyjemnym. Maź szybko znalazła się
przy magicznym otworze, który już naprawdę miał dość czekania. Rudowłosy wepchnął
tylko dwa koniuszki palców, bawiąc się
dziurką, rozciągając ją na wszystkie strony, nie zaprzestając jeżdżenia zimnym
przedmiotem po plecach.
Tae
mocno zamknął powieki i zagryzł wargi. Co on czuł? Nie wiedział. Rozciągnie z
jego doświadczeniem seksualnym, było zbędne, ale bardzo pociągające i miłe. Lód
na skórze już mniej, zwłaszcza, że ciągle przemieszczał się po tych samych
miejscach, wywołując ich drętwienie i pieczenie.
Sprzeczność
doznań go dezorientowała, nie wiedział czy ma jęczeć z rozkoszy, czy odepchnąć
od siebie kochanka i wybiec.
„Będziesz jęczał z rozkoszy i płakał na
zmianę”
Jimin
zjechał lodem na rowek łączący pośladki i w tym momencie wepchnął palce do
końca, dokładając przy tym trzeci.
-Aish…-
Zaskomlał młodszy, uwalniając ze swojego oczka jedną, pojedynczą łzę.
Zimna
woda, oblewała go całego, od początku łopatek, po tyłek. Owładnęły go zimne
dreszcze, a w środku ciała szalał czysty ogień. Trząsł się z chłodu i ciepła
jednocześnie, wyłączając przy tym myślenie.
Park
powoli skończył jego męki, ponieważ zimny przedmiot roztopił się cały na
rozgrzanej skórze. Tym samym, zaprzestał rozciągania.
-Nareszcie.
– Szepnął V, chcąc już dostać to, na co zasłużył.
I
dostał, tyle, że zamiast grubego penisa w nim, poczuł mocny klaps, skórzanym
przedmiotem.
Pasek, kurwa mać!
Wygiął
się nienaturalnie. Wcześniejsza woda tylko spotęgowała ból i szczypanie owych
okolic. Park przesadził i to znacząco.
Młodszy
odwrócił się na plecy, dodając sobie jeszcze więcej nieprzyjemności.
Spojrzał
na pięknego Jimina, całkiem nagiego, z twardym, dużym członkiem i skórzanym
paskiem z ręce. Wyrzucił go za siebie, rozłożył nogi swojego, obecnego
niewolnika i przyssał się do jego ust.
Nikt nie będzie mnie tak traktować!
Tae resztkami rozumu, lekko odepchnął
chłopaka, gromiąc go spojrzeniem.
-Co
ty robisz?! – Krzyknął bardziej ulegle, niż by sobie tego życzył.
-Miałeś
mi zaufać. Nic ci nie zrobię. Ufaj mi, natychmiast! – Warknął, ponowie łącząc z
nim wargi.
Całował
cudownie. Jego język smakował wytrawnym winem i ciastem czekoladowym. Seksowny,
idealnie pocierający mięsień starszego, wywoływał grzeszne reakcje w jego mózgu
i podbrzuszu.
W
końcu podjął decyzję.
-Ufam
ci, Jimin.
Ufam ci Jimin… Ojeju…
-O
tak malutki, ufaj mi.
Niższy
mocno chwycił kruche biodra, unosząc je ku górze i wepchnął swoją twardą, grubą
dumę w ciasne wejście. Był w nim cały, jądra obijały cię o jego tyłeczek.
Wysunął się kawałek, by znów móc się zanurzyć.
V
nie wiedział, kiedy starszy użył lubrykantu, ale był mu za to bardzo wdzięczny.
Poślizg idealny, a dyskomfort zmniejszył się do minimum.
Czekał
tak długo, że nie liczyło się nic, tylko twarda męskość, która wypełniała go
tak pięknie i okrutnie.
Mocne
pchnięcia, dobrze oddawały tą samczość i władczość Jimina, a delikatne,
słodziutkie pocałunki dodawały do tego wszystkiego uczucia.
Wszystko
stało się klarowne. Pieprzenie bez uczuć, bez emocji, to tylko zwykły seks. Nie
ma prawa dać większej ilości przyjemności, bo namiętność to pewien stan umysłu,
a hormony to potrzeba biologiczna. Ruchanie się z nieznajomym, to tylko
zaspokajanie hormonów. Ale tutaj, w tym konkretnym rżnięciu, bezczelnym i takim
chamskim, znajdowała się również czułość i obietnica. Dużo obietnicy. Teraz
mogli się kochać lub pieprzyć i to nie miało znaczenia, bo zakończeniem będzie
słodki całus i tulenie się do swoich spoconych ciał.
Taehyung
uśmiechnął się. W końcu udało mu się zrozumieć drugie dno.
Kolejny
pocałunek tylko utwierdził go w domysłach.
Teraz
mógł z czystym sumieniem, oddać się seksualnej oazie, skupić się na
wymierzonych i rytmicznych ruchach, wysportowanego ciała Parka.
Leciutko
zadrapał jego pośladki, gdy tamten przyspieszył ruchy.
Oczywiście,
nie trwało długo, gdy energicznie trafił w prostatę.
-Och
tak! Tutaj! – Wrzasnął, wyginając się w perfekcyjny łuk.
W
sumie nie tylko łuk, on cały był perfekcyjny, co Jimin bardzo chciał docenić.
Zamknął oczy skupiając uwagę, jak i siłę, ponownie uderzając w bramy nieba.
Wnioskując
po krzykach, miał odpowiedni klucz. Idąc tym tropem, trafiał w nie raz za
razem. Małe kropelki potu, zaczęły spływać mu po czole. Ciasne wnętrze, z dużą
dozą przyjemności, pieściło jego członka, który powoli zaczął wychodzić spod
kontroli. Pchnięcia przestawały być perfekcyjne, stawały się raczej chaotyczne.
Jednak Park posiadał doświadczenie, pozwalające mu na to. Wiedział, że i tak
uderzy tam, gdzie powinien.
Oby
dwóm, zaczęły pokazywać się mroczki przed oczami. Rudowłosy wierzgał, ile mu na
to ciało pozwalało, zatapiając się w Taehyungu, co dodawało miłego uczucia w
podbrzuszu, jak i w sercu. Jasnowłosy prawie płakał, nie mógł zaprzeczyć, że
Jimin był najlepszym kochankiem, jakiego dotąd posiadał i doskonale radził
sobie z jego wymagającą stroną. Oraz czułym punktem.
Gruby,
nabrzmiały penis obijał się o jego prostatę, wywołując wręcz kobiece reakcje.
Ciągle zaciskał oczy, przygryzał wargi, drapał chłopaka po plecach, byleby dać
upust napływającej do jego mózgu rządzy.
Nagle
poczuł, że jego członek zaczyna pulsować, a to mogło oznaczać tylko jedno.
-J-ja…
Aish Jimin… Ja z-zaraz.- Sapnął ukradkiem sił, mając nadzieję, że przekaz
został zrozumiany.
I
rzeczywiście został. Park od razu wyjął swoją męskość z młodszego. Tamten tylko
uniósł brwi, nie będąc w stanie zrozumieć takiego zachowania.
Spojrzał
na niższego. Rude kosmyki przylepiały mu się do spoconego czoła, oddychał
ciężko, jego policzki miały kolor dojrzałego pomidora. Wszystko wskazywało na
to, że mu też się podobało, więc Tae naprawdę nie ogarniał, skąd to nagłe
zachowanie.
Straszy
chwile poczekał, aż uspokoi całego siebie. Powoli schylił się, biorąc z podłogi
szklankę.
Szklankę,
gdzie znajdował się, już, co prawda topniejący, lód.
Wyjął
z niej najmniejszy kawałek.
Taehyung
chciał zaprotestować, nie mając ochoty na doznawanie nieprzyjemnego pieczenia i
dreszczy, ale słowa Parka mu to uniemożliwiły.
-Każdy
głupi potrafi dojść w ten sposób. Zaufaj mi, TaeTae. – Mruknął i wziął
wcześniej wspomniany przedmiot do ust.
Chwilkę
obijał go o swoje zęby, po czym wepchnął całą długość Taehyunga do swojego
gardła.
Jasno
włosy zapiszczał z zaskoczenia, jak i dziwnego uczucia, które zostało mu
zafundowane.
Z
jednej strony cieplutkie, pełne wargi i ciasne gardło, ale ten lód. Taki
drażniący, taki…
Zabrakło
mu słów, bo straszy uniósł głowę wysoko, by zaraz energicznie opaść w dół.
Powtarzał tę czynność z należytą gracją i złośliwością.
Granica przyjemności i bólu, to ta sama
granica.
Powtórzył
sobie słowa starszego w głowie, lekko się rozluźniając.
Park
mocno zassał się na główce, ponawiając ruchy swoją dłonią i stopniowo je
przyspieszając.
Zimny
przedmiot wylądował idealnie, na początku penisa, usadawiając się w malutkiej
dziurce.
Chciał
krzyczeć, chciał płakać, ale jednocześnie chciał zostać i błagać o więcej. Te
doznania były nowe, świeże, kreatywne i takie… Wyzwalające dzikie instynkty.
Ponownie
zaczął wyginać się w łuk, łapiąc swoimi długimi palcami rude włosy. Pociągnął
za nie, przez co został potraktowany, delikatnie przejeżdżającymi zębami po
wrażliwej skórze.
Syknął
w odpowiedzi, nadal nie rozumiejąc, czy z bólu czy z rządzy powtórzenia gestu.
Lód
stopniał, a Tae nie wytrzymał, łapiąc się za ramiona starszego, zaszczycił go
swoją słoną, gęstą spermą, rozlewającą się w jego ustach. Chłopak wszystko
zręcznie połknął i uśmiechnął się.
Leżeli
bez ruchu, starając się ogarnąć siebie, myśli, ciała. Wszystko to było nowe, dla
ich obydwu. Gdy Taehyung stał się gotowy, nieśmiało wyciągnął ręce, by starszy
go przytulił. Jimin spojrzał na niego, wahając się. Przytulenie, miało w tym
wszystkim największą wagę i było cichą umową pomiędzy nimi. Zamknął oczy wsłuchując
się w swoje serce i jak na zawołanie objął Tae całym sobą. Ucałował jego czoło
i policzek.
V
oszalał. Tak. Zakochał się.
***
Leżeli
już godzinę na kanapie, przykryci kocem, którego nigdy tu nie powinno być.
Młodszy wtulał się w tors Jimina, jakby jutra nie było, a tamten tylko mruczał zadowolony,
głaszcząc swojego aniołka po głowie.
Młodszy wtulał się w tors Jimina, jakby jutra nie było, a tamten tylko mruczał zadowolony,
głaszcząc swojego aniołka po głowie.
-Jakim
cudem Hoseok tego nie polubił?- Mruknął V, lekko liżąc skórę na obojczykach.
Park
spiął się mimowolnie.
-Eh…
Bo go tak nie traktowałem, Tae. – Szepnął, chcąc uniknąć tej rozmowy.
-Opowiedz.
Chce w końcu wiedzieć, co i jak z nim robiłeś! – Zażądał jasnowłosy z pełną
stanowczością.
Jimin
zamarł na chwilkę, analizując sytuacje. Skoro młodszy mu zaufał - on za to
zaufanie musiał zapłacić.
-Yhym.
Dobrze. To tak… Z Hoseokiem to zaliczało się pod czysty gwałt. – Tae
wytrzeszczył oczy, ale dał mu dokończyć. – Znaczy. On protestował tylko na
początku i tylko troszeczkę, ale mimo wszystko pieprzyłem go bez pytania o
zdanie. Zazwyczaj używałem lubrykantu, prezerwatyw, rozciągałem go. Za każdym
razem czekałem, aż dojdzie. Czasem zdarzało się, że traktowałem go jak dziwkę,
wchodząc bez uprzedzenia na sucho, ale naprawdę rzadko i zawsze go potem
przepraszałem.
Jasnowłosy
usiadł na nim okrakiem, gładząc jego policzek.
-Wiesz,
znam Hoseoka od dziecka. Wiem, że gdyby tego nie chciał, to by się nie dał, nie
zważając na okoliczności. Uwierz, coś mu się w tym musiało podobać. –
Wytłumaczył czule.
-Ja…
Czasem tak nawet myślałem, bo gdy dochodził krzyczał moje imię. Nigdy nie płakał,
nie wierzgał za bardzo, częściej jęczał i sapał. Co nie zmienia faktu, że go
gwałciłem. Nie pytałem „Hej Jung, pokochamy się dzisiaj?”, ja go rżnąłem Tae.
Chamsko i bez czułości. Robiłem źle, a teraz mam zamiar to naprawić. –
Powiedział i przetarł oczy, które w czasie mówienia zdążyły się zeszklić.
-Co
masz zamiar zrobić?
-Zapłacę
za leczenie jego matki, tyle ile będzie trzeba. Dla firmy to jest pół minuty
pracy, a dla niego cały świat. –Szepnął, jakby te słowa miały przywołać złe
duchy spod ziemi.
Taehyung
delikatnie przytulił się do chłopaka, będąc dumnym ze zmian, jakie w nim
zaszły.
Znów zaczęli leżeć w ciszy, gdy nagle mu się coś przypomniało.
Znów zaczęli leżeć w ciszy, gdy nagle mu się coś przypomniało.
-Czy
mogę spytać o jeszcze jedną rzecz? – Jęknął niepewnie.
-Oczywiście.
– Rzucił pokrzepiającym głosem i poczochrał niesforne kosmyki chłopaka.
-Jungkook
mówił, że twoja mama chce cię widzieć. Nie byłeś zachwycony.
Co z nią nie tak? – Spytał delikatnie.
Co z nią nie tak? – Spytał delikatnie.
-Opowiem
ci o tym kiedy indziej, dobrze? Tak słoneczko? – Nie miał siły o tym mówić,
nawet teraz.
-Słoneczko?
– Młodszy uniósł kąciki ust i pogładził starszego po policzku.
-Słoneczko.
TaeTae. Jeszcze nie wiem, jak będę nazywać swojego chłopaka. –Powiedział
pewnie.
-Ej
znamy się trochę krótko i płytko, nie uważasz? – Spytał z przekąsem.
-Powiedzmy,
że wierzę w przeznaczenie i jestem spontaniczny, aniołku. –Ucałował jego
policzek, nie mogąc się nacieszyć tym wspaniałym, nowym doznaniem.
-Aniołku?
To ja już wolę słoneczko!
Mężczyźni
zaczęli się śmiać. Wszystko stało się jasne. Zostali parą. Dziwną, ale parą.
***
Trzech
biznesmenów siedziało na kanapie, popijając białe, słodkie wino. Śmiali się i
rozmawiali o interesach.
-Serio,
gdyby nie Tae, to w życiu nie mielibyśmy takich obrotów! – Krzyknął Jungkook i
posłał starszemu całusa.
-Ehem!
Ja tu jestem! – Warknął Jimin i mocniej przycisnął jasnowłosego do siebie.
-Nie
mogę uwierzyć, że jesteście już pół roku, a ty nadal zachowujesz się jak
napalona nastolatka. – Mlasnął z niesmakiem Kook i upił łyk pysznego napoju.
-Bo
ty go ciągle podrywasz! – Wrzasnął i udawał oburzonego.
-Ahh
ta braterska miłość. – Burknął asystent. – W ogóle, Hoseok wysłał wiadomość, że
chemia jego matki kończy się za miesiąc.
Nagle
dwoje chłopaków spoważniało i wbiło wzrok w Tae.
-I?
– dopytał się Park.
-Ponoć
są duże szanse, że na tym się skończy. Po chemii będzie potrzebna
rehabilitacja. Jung prosił…
-Dostanie
tyle, ile potrzebuje. Mówiłem wam już.
-Przekażę
mu dzisiaj, kochanie.- Mruknął słodkim głosem, na co rudowłosy aż zadrżał.
Uwielbiał to.
Nagle
usłyszeli pukanie.
-PROSZĘ!
– Krzyknęli wszyscy chórem.
Do
gabinetu weszła wysoka, męska kobieta, trzymając w ręku pęk teczek. Flanelowa
spódnica opinała jej mięsne uda.
-Witaj
Katiuszka. – Przywitali się grzecznie.
-Zdrastwujtie
tavarishsh. Przepraszam za najście, ale pan Taehyung musi mieć zrobione
szczegółowe periodicheskaya proverka, jeśli dalej ma tu pracować. Taki jest
wymóg tavarishsh. – Wyrecytowała profesjonalnie, podając jedną z teczek Jimnowi.
-Tak,
wiem. Dzisiaj tam pójdę proszę pani. – Uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że
może wyjść.
Rosjanka
ukłoniła się i zgrabnie opuściła
pomieszczenie zatrzaskując drzwi.
-Zapisz
mnie na wizytę Chim, załatwię to, będzie po sprawie. – Burknął znużony.- Już od
pół roku, ta kobieta mnie ściga i każe iść do tego vracha. Ileż można?
-Dobrze
słoneczko, tylko nie pij już, nie wypada iść do szpitala pijanym. – Zakpił.
-Jungkook,
zrobisz to? Mnie nie wypada.- Powiedział, porozumiewawczo unosząc brwi.
-Pewnie.-
W tym momencie rudowłosy dostał mocne uderzenie w tył głowy.
-AŁA!
– Krzyknął oburzony.
-Dziękuje.
-Polecam
się na przyszłość.
***
Jimin
szedł zadowolony, w stronę swojego apartamentu. Musiał kupić coś na kolację, w
końcu dzisiaj minęło równe pół roku, odkąd zmienił swoje życie. Nie dość, że
Hoseok mu wybaczył, miał lepsze relacje z bratem, to ktoś zamieszkał w jego
sercu. I w mieszkaniu, bo te Tae było zbyt małe.
Wdrapał
się na piętro po marmurowych schodach, przekręcił kluczyk w drzwiach i wszedł
do środka. Zdjął czarne lakierki i odwiesił marynarkę. Zostawił zakupy w holu i
pognał do sypialni, w celu przywitania się z swoim słoneczkiem.
Pociągnął
za klamkę. Nie spodziewał się takiego widoku. Młodszy siedział w kącie, miał na
sobie tylko krótkie spodenki. Szlochał żałośnie. Wyglądał żałośnie. I chyba,
czuł się żałośnie.
Park
powoli zbliżył się do niego. Kucnął i delikatnie pogładził go po włosach.
-Kochanie…
Co się stało? – Spytał zmartwiony.
-Spierdalaj
JIMIN! – Krzyknął, zanosząc się płaczem.
Rudowłosy
zawahał się, ale postanowił, że zostanie. Takie zachowanie nie należało do
normalnych. Wystraszył się, nie na żarty.
-Nie
ma takiej opcji. Powiedz mi, co się stało. – Nakazał cicho, ale stanowczo.
-Co
się stało?! – Wrzasnął i stanął na równych nogach, przecierając swoje oczy i
nos wierzchem dłoni. –Naprawdę, chcesz wiedzieć?! Świetnie! Spoko! MAM RAKA!
Zadowolony? A teraz, jeśli jesteś łaskaw, spakuj moją walizkę! Pewnie
zostawiasz mnie, bo na co komu taki partner? Sam bym siebie nie chciał! Mam
raka! Umieram!
Park
zamknął oczy i przełknął ślinę. Nie dowierzał. Nie chciał.
Rak… Znowu?!Nie tym razem… Nie ma takiej
opcji.
Wstał
i podszedł do zdenerwowanego V, który aktualnie płakał i przeklinał na zmianę.
Wiedział, że wyższy nie mówi tego z zdenerwowania, a ze strachu.
Wiedział, że wyższy nie mówi tego z zdenerwowania, a ze strachu.
Jednym
ruchem objął go w pasie, od razu nawiązując kontakt wzrokowy.
-Uspokój
się. To nie koniec świata. Przezwyciężymy to, rozumiesz?- Chwycił jego szczękę,
bo tamten zaczął spuszczać głowę. – Razem damy radę. Będziesz leczony przez
najlepszych lekarzy w kraju.
Nie umrzesz. Nie pozwolę ci na to. –Warknął i mocno ucałował jego usta.
Nie umrzesz. Nie pozwolę ci na to. –Warknął i mocno ucałował jego usta.
Młodszy
próbował się wyrwać, bo ta sytuacja po prostu go przerosła, jednak pod naporem
ciepłych ust Jimina uległ i wtulił się w niego mocniej. Znów zaczął łkać, tyle,
że spokojniej i ciszej.
-Po
co ci taki chłopak? Będę łysy, słaby. Nic ci nie będę mógł dać. – Wydukał,
mimo, że w gardle stanęła mu ogromna gula.
-Dałeś
mi już wystarczająco wiele. Dzięki tobie, jestem nowym człowiekiem.
Teraz czas, bym ja tobie coś dał. Będę przy tobie TaeTae. Kocham cię. – Uronił łzę, ale szybko ją otarł, by Taehyung nie widział.
Teraz czas, bym ja tobie coś dał. Będę przy tobie TaeTae. Kocham cię. – Uronił łzę, ale szybko ją otarł, by Taehyung nie widział.
Resztę
wieczoru, Park uspokajał swojego chłopaka. Raz na niego krzyczał, gdy wpadał w
histerię, raz przytulał i głaskał, gdy wpadał w stan depresyjny. Sam czuł
smutek, ale teraz musiał działać, a nie się załamywać.
Około
północy, jego słoneczko w końcu zasnęło. Położył go delikatnie na łóżku i
przykrył puchatą kołdrą. Przeczesał palcami włosy.
Wyszedł
z sypialni, cicho zamykając drzwi.
Usiadł
na kanapie w salonie i zakrył dłońmi twarz.
Dlaczego… Dlaczego on ?! Dlaczego to nie
mogę być ja?! Kurwa!
Zacisnął
pięści i zagryzł wargę, na tyle mocno, by poczuł metaliczny posmak krwi.
Siedział
bez ruchu, przez jakieś 10 minut.
Muszę działać! Rusz się!
Szybko
wstał, wziął kluczyki do samochodu i opuścił mieszkanie.
Jest tylko jedna osoba, która może mi pomóc.
***
Zapukał
kilkakrotnie w drzwi. Był zdenerwowany i zrozpaczony, na dodatek zdesperowany.
Zaczął się zastanawiać, czy jest w stanie to zrobić. Zamknął oczy. Dla Tae,
jest w stanie zrobić wszystko.
Ponownie
zapukał, jak zniecierpliwione dziecko.
Nagle
drzwi się otworzyły, a zamiast nich, pojawił się Jungkook, w białym podkoszulku
i dresach z rozczochranymi włosami.
-Wiesz,
która jest godzina? – Burknął niezadowolony i ziewnął.
-Sorry
za najście, myślałem, że mieszkasz z Jinem. – Usprawiedliwił się, chcąc dać sobie,
chociaż trochę więcej czasu.
-Mieszkałem.
Wypieprzył mnie dziś rano. – Oznajmił i przesunął się, by brat mógł wejść do
środka.
-Znowu
go zdradziłeś? – Mruknął i przekroczył próg, od razu zdejmując buty.
-Tylko
się całowałem, ale ma okres. Przejdzie mu. A ty, co tutaj robisz? –Spytał już
bardziej przytomny.
-Jest
matka? – Przybrał poważny wyraz twarzy.
Jungkook
zdrętwiał na to pytanie. Wytrzeszczył oczy i zaczął analizować informacje.
-Y-yhym.
Jest w gabinecie, coś tam jeszcze robi. – Wydukał.
-Dzięki.
Jimin
zręcznie ominął Kooka i pokierował się w stronę wspomnianego wcześniej
pomieszczenia.
-Jimin!
–Usłyszał krzyk młodszego, do którego coś teraz dotarło.
-Tak?
-Nie
mów mi, że ty…- Zaczął niepewnie.
-Inaczej
by mnie tu nie było. I nie ja. Tae. – Szepnął i uronił kolejną łzę.
Szybko
ją starł i wdrapał się po schodach. Bez zastanowienia pociągnął za klamkę,
wchodząc do małego pomieszczenia. Ściany w kremowych odcieniach, biała kanapa,
duże, brązowe biurko i ona.
-Witaj
mamo. – Przywitał się i podszedł do biurka, gdzie kobieta siedziała.
Wyglądała
na zaskoczoną. Miała siwe włosy, ciemne oczy. Ubrana w elegancki uniform. Tak
jak ją zapamiętał.
-Synku.
– Powiedziała ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
-Mam
sprawę. – Ledwo powstrzymał się od dziecięcego krzyku. Nie mógł pozwolić sobie
teraz na emocje, sprawa miała za dużą wagę.
-Nie
widziałam się tyle czasu… - Szepnęła. Uniosła się i lekko dotknęła policzka
Jimina, jednak jej dłoń w sekundzie została strzepnięta.
-Mam
sprawę. – Powtórzył bardziej stanowczo.
Kobieta
zadrżała. Dokładnie tak samo mówił do niej, gdy opuszczał mieszkanie. Ten sam
chłód i nienawiść w oczach. A ona go kochała, mimo wielkiego błędu, jaki wtedy
popełniła.
Zrobiłaby wszystko, by naprawić ich relację. Jeśli jej syn teraz dał jej szansę, to ona zamierzała z niej skorzystać.
Zrobiłaby wszystko, by naprawić ich relację. Jeśli jej syn teraz dał jej szansę, to ona zamierzała z niej skorzystać.
-Słucham.
– Opowiedziała rzeczowo.
-Chłopak.
Taehyung. Ma raka. Jutro przyjedzie do twojej kliniki. Niech zajmą się nim tak,
jak ojcem. On musi żyć. Rozumiesz? – Spytał, starając się ukryć złość i rozpacz,
które mimo wszystko idealnie malowały tragiczny obraz na jego twarzy.
-Zrobię
wszystko, czego będziesz chciał. Daj mi jego dane. Załatwię najlepszych
specjalistów. – Była zdeterminowana. Tak bardzo chciała go odzyskać…
Jimin
tylko kiwnął głową i skierował się w stronę drzwi. Gdy chwycił za klamkę,
kobieta nie wytrzymała.
-PRZEPRASZAM!
– Wrzasnęła na cały głos, tonem czystej desperacji.
Park
uniósł głowę i skrzyżował z nią spojrzenie.
-Moja
reakcja wtedy… Źle zrobiłam. – Jęknęła żałośnie.
-W
którym miejscu? Źle zrobiłaś, że mnie śledziłaś? Źle zrobiłaś, bo nakryłaś mnie
z przypadkowym gościem w łóżku, którego ja imienia nawet nie znałem? Źle
zrobiłaś, bo ty poznałaś jego imię, pracę, rodzinę i spierdoliłaś mu całe życie
i opinię, że chłopina spieprzał z kraju szybciej, niż ty wyjebałaś mnie z domu?
Czy może źle zrobiłaś, jak pozwoliłaś ojcu, lać mnie przez całą noc? No powiedz
mi, w którym momencie źle zrobiłaś?! – Warknął i uderzył pięścią w ścianę. Tak
długo jej unikał, by znów wszystko do niego wróciło.
-Wiem,
że zniszczyłam ciebie i tego chłopaka. Ale uczę się na błędach. Jungkook
wszystko mi wytłumaczył, nauczyłam się być tolerancyjna. – Dukała, powoli
podchodząc w stronę zdenerwowanego syna. - Żałuję tego. – Broniła się.
-Cieszę
się, że Kook wyznał ci to po śmierci ojca. Nie chciałbym widzieć siniaków po
kluczach, drewnianej płace, kablu i ran po przypalaniu papierosami. Mądry facet
nie ma co. O, a wiesz, z czego najbardziej się cieszę? Że nie usłyszał dziesięć
razy pod rząd „Spierdalaj stąd ty pedale, wydziedziczam cię.” – Zaczął płakać,
nie mógł już dłużej powstrzymywać furii, jaka się w nim nagromadziła. –Szkoda
tylko, że gdy ojciec zachorował, ten jebany pedał okazał się dobrym
człowiekiem, który przejmie interes, by ukochana mamusia nadal mogła się pławić
w luksusach.
Szkoda,
że ten najgorszy członek rodziny, przychodził codziennie do swojego kochanego
tatusia i jako jedyny spędzał z nim parę godzin dziennie. Nikt inny go nie
karmił, nie czyścił, nie rozmawiał. A zapomniałem.
Pedały tylko do tego się nadają. Nie dość, że zniszczyliście mi życie, to jeszcze marzenia. – Warknął otwierając drzwi.
Pedały tylko do tego się nadają. Nie dość, że zniszczyliście mi życie, to jeszcze marzenia. – Warknął otwierając drzwi.
-Chcę
to naprawić! – Krzyknęła łkając.
-Ale
ja nie!- Zgromił ją spojrzeniem. – Uratuj Taehyunga, jeśli choć trochę ci na
mnie zależy.
A teraz wychodzę.
A teraz wychodzę.
Koniec.
Jeju cudoo 😍 mam tylko jedno pytanie czy on przeżyje czy nie ? Piszesz świetnie pisz tak dalej ! Życzę weny !
OdpowiedzUsuńHahaha dziękuje!
UsuńA nie wiem, czy przeżyje czy nie ;p
Może jak się ten shot spodoba, to dopiszę zakończenie.
;**
Wiesz że Cie kocham ? A będę Cie jeszcze bardziej kochać i wielbić jak napiszesz kontynuację. Bardzo mi się to podobało i chce wiedzieć co dalej. Wiec życzę dużo weny !!
UsuńTeż cię kocham!
UsuńIntensywnie się nad tym zastanowię!
Jezu, tak! Błagam. Napisz 2 część:c Ale że Taeś będzie żył:c Kocham to opowiadanko! *-* Więcej, więcej ! XD Kocham Cie i opowiadania. Życzę mnóóóóóstwo weny ! XC Byle by Tae wyzdrowiał! 😭 :c
OdpowiedzUsuńHaha zdrowie V najważniejsze!
UsuńTeż bym chciała żeby żył... Ale co mi mózg powie, to już inna sprawa ;p
Zobaczymy!
Błagam blaga błagam.. napisz kolejną część do tego!!! To opon jest cudowne, dawno takiego nie czytalam <3 ale tak zakończyć One shota? No jak tak można?? I to jeszcze Tae z rakiem... on musi przeciez przezyc!!! i ta akcja z mama Jimina... blagam napisz 2 czesc <3
OdpowiedzUsuńNo i dużo weny życzę :3
Dziękuje ! :D
UsuńNo jakoś tak wyszło, że się skończył xD
Naprawdę pomyślę ;p
Mama Jimina, to zła kobieta była ;p
Zapraszam do nowego katalogu :))
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-kpop-jpop.blogspot.com/
Dziękujemy za info ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMega scenariusz! Takie kochane VMiny i tak bardzo chciałam z nimi coś przeczytać i tu taka niespodzianka genialnie ❤
OdpowiedzUsuń<3
UsuńDziękuje bardzo!
3 słowa
OdpowiedzUsuńPRZYTUL KOCHAM PŁACZE (wdzięcznie oddaje pokłon swej królowej)
+ miłosny spamik <3<3<3<3<3<3<3<3<3<33<33<3<3<3<3<3<33<3<3<3<3<3<33<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 :*:*:*:*:*:*:*::*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:**:*:*::****
hihihi ^^
Usuń<3
Przytulam mocno <3
Napisz kolejna czesc blagam *.*
OdpowiedzUsuńO matko, a to jest takie angstowe... Nie wykluczam tej opcji, ale... Ale musisz poczekać, aż się uporam z moimi zaległościami ;*
Usuń