Chłopak siedział w kącie pomieszczenia, przyglądając się srebrnemu pierścionkowi. Obracał go między palcami, kompletnie ignorując lekarza, który siedział przy swoim biurku i wypełniał dokumenty jego wypisu. Niestety, nie był jeszcze dorosły, więc musieli przyjść odebrać go rodzice, co niezbyt mu się uśmiechało. Fakt, przez ten rok odwiedzali go, starali się, ale mimo wszystko Jungkook czuł, że jeszcze bardziej się od nich oddalił. Zamknął się w sobie jeszcze bardziej, a jedyną jego bliską osobą mógł być jego psychiatra lub pielęgniarka. I poza tym nic. Przez ten czas odzywał się tylko do czterech osób, widział tylko swój biały pokój z pomazanymi czarnym flamastrem ścianami, a od niedawna także korytarz oraz gabinet specjalisty. Nic poza tym, nawet nie pozwolono wychodzić mu na zewnątrz, a kiedy już dostał takie przyzwolenie, zwyczajnie nie chciał. Bał się, bo stało się to dla niego obce.
Słysząc otwieranie drzwi, spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył swoich rodziców.Nie uśmiechnął się, po prostu obdarzył chłodnym wzrokiem, po chwili wracając do poprzedniej zabawy. Ponownie odpłynął do swojego świata, gdzie to tworzył przeróżne obrazy i tylko czekał, aż znowu dostanie w swoje dłonie kartkę i długopis bądź flamaster czy ołówek. Chciał dać upust swoim przeżyciom, rzeczą, które widział, a nie powinien widzieć. Nikomu nigdy o nich nie mówił i raczej nigdy nie powie...
- Doktorze czy - Usłyszał wyraźne zawahanie matki. Nie wiedział o czym rozmawiali, ale zaintrygowało go to. Czuł ich ukradkowe spojrzenie na sobie i to go denerwowało. - Czyli on nie może zażywać żadnych środków przeciwbólowych ani...
- To dla jego dobra - przerwał jej psychiatra. - Dopiero po trzech miesiącach udało się nawiązać z nim kontakt, dopiero po pół roku zaczął normalnie jeść, niestety stany lękowe dalej mogą się pojawiać i proszę tego nie bagatelizować. Uważam, że kontakt z rówieśnikami też nie będzie dobrym pomysłem. Bynajmniej jeszcze przez kilka miesięcy. Dwa razy w tygodniu będzie go odwiedzał psycholog - poinformował rodziców.
Jeon uśmiechnął się leciutko. Nie chciał się z nikim widzieć, wiedział, że będą mieć go za wariata nie tylko przez to, że przebywał tutaj przez rok. Poza tym, on miał już kogoś do rozmów... Kogoś o kim nikomu nie powiedział.
- A co jeśli będzie miewał jakieś bóle? - spytał tym razem ojciec chłopaka.
- Ciepłe bądź zimne okłady i wywary ziołowe powinny załagodzić objawy. Dam państwu listę i zalecenia. Dodatkowo, jeszcze musi przestrzegać odpowiedniej diety. Jego organizm jeszcze w pełni się nie zregenerował. Więc widzą państwo jaka była to poważna sprawa.
Ponownie się na niego spojrzeli, a on zacisnął tylko palec na srebrze z grymasem. Teraz pamiętał wszystko. Sporo czasu zajęło mu przypomnienie sobie własnego nazwiska, a co dopiero takie szczegóły z życia, które doprowadziły go do skrajnego wyczerpania nerwowego, a w konsekwencji popchnęły do nałogu.
~*~
Siedziałem zapięty w pasy, dalej bawiąc się jedyną rzeczą, do której żywiłem ciepłe uczucia, która nie była mi obojętna. Jeszcze kilka miesięcy temu przepełniało mnie tyle uczuć. Okropnych i negatywnych jak złość, zazdrość, rozczarowanie, smutek, samotność, potrzeba wzięci kolejnej tabletki tylko po to by zapomnieć. Zapomnieć o bólu, który rozrywał mój umysł na strzępki i o tym, co widziałem, a nie chciałem widzieć. O czymś co wiedziałem, a nie chciałem wiedzieć. To wszystko jednak było lepsze od tej pustki, którą teraz czułem. Nie przelewały się we mnie żadne emocje. Nie czułem radości z powrotu do domu, nie czułem tęsknoty za rodzicami, uśmiech nie wpływał na moją twarz kiedy przez szybę migały mi znajome szyldy, okolice. Byłem jak głaz. Nieczuły i zimny. Czekałem na jedno. Aż wrócę i otworzę swój zeszyt. Nic więcej nie potrzebowałem. Jednak tego nawet nie można nazwać uczuciem, była to tylko potrzeba.
Zamknąłem oczy, biorąc głęboki oddech. Nie chciałem zmian, przyzwyczaiłem się do stanu kiedy o ósmej przynosili okropne śniadanie by tylko mnie trochę podtuczyć, kiedy o dziesiątej udawałem się na dwugodzinną rozmowę z psychologiem, a później do obiadu czekałem w łóżku, gapiąc się w sufit. Okno zawsze miałem zasłonięte i tylko jedna osoba je odsłaniała. Ale ona nie pojawiła się od tak dawna... Jednak nie wiedziałem czy to co czuję to tęsknota. Na razie zawładnęła mną okropna pustka, która nie przeszkadzała mi tak mocno jak mogłoby się wydawać.
Po dłuższej podróży w końcu dojechaliśmy na miejsce. Oplotłem wzrokiem uważnie wysoki budynek białej kamienicy, a moje oko zatrzymało się na zasłoniętym niebieską firaną oknie na trzecim piętrze. Nie pamiętałem by kiedykolwiek w moim pokoju cokolwiek było kolorowe. Przecież odcinałem się od tego. Moje życie było pozbawione radości, barw i chciałem to pokazać może nawet po to by dać jakiś znak by ktoś mi pomógł, ale niestety nie został on odczytany. Westchnąłem cicho, odpinając pasy i wysiadłem z auta. Zauważyłem, że ojciec zabrał moje pakunki, więc nie zamierzałem się z nim kłócić. Rzadko kiedy się odzywałem i niech to pozostanie. Nie chciałem z nimi rozmawiać. Byli obcy.
Rodzice ruszyli przodem, a ja za nimi kilka kroków dalej. W oknach zauważyłem sąsiadów, którzy przyglądali się temu z zaciekawieniem. To było z ich strony takie żałosne. Mogłem się założyć, że za dziesięć minut wszyscy będą wiedzieć, ze po roku czasu wypuścili mnie z psychiatryka. Nie mam pojęcia, co mówili kiedy mnie nie było. Że oszalałem? Być może. Może i mają rację, ale i tak nie znają całej prawdy. Nikt jej nie zna i nikt nie pozna. W tym momencie poczułem do nich pogardę. Nic innego. Nienawidziłem tych ludzi, zniszczyli mi życie. Mi, mojemu bratu, mojej rodzinie.
Wnętrze mieszkania wyglądało tak jak zapamiętałem. Beżowy wystrój z akcentami brązu w przestronnym salonie. Wyblakła żółć w korytarzu, brązowe, drewniane drzwi po obu stronach, a każde ukrywające co innego. Przystanąłem w końcu przed jedynymi z nich, łapiąc za klamkę. Popchnąłem ją i wszedłem do środka. Jednak to pomieszczenie wydało mi się kompletnie obce. Nie widziałem podrapanych, szarych ścian, bałaganu, poniszczonych rzeczy. Wszystko było inne... Pastelowo niebieskie ściany, zasłony i dywan. Beżowe meble, pościel. Porządek, czyste biurko na którym stała lampka oraz malutki stos książek jak przypuszczam do nauki. Czułem się tu nieswojo i tak zimno...
- Lekarz zalecił zmianę wystroju na bardziej kolorową - poinformowała mnie matka. Zerknąłem na nią przez ramię, kiwając głową. Odebrałem od ojca torbę z ubraniami i kilkoma książkami w środku. Położyłem ją na łóżku, od razu rozpinając i wysypując zawartość w poszukiwaniu czarnego koca. Jedyne co mogło sprawić, że poczułbym tu się lepiej. - Jungkook... - przerwała mi w momencie, kiedy okrywałem nim posłanie. Nie spojrzałem na nią. Zignorowałem ją podążając do szafy. A kiedy ją otworzyłem zastałem inny widok niż się spodziewałem. Pustka, której oczekiwałem ustąpiła miejscu kolorowym ubraniom. Zieleń, czerwień, niebieskości, żółć... zmarszczyłem nos niezadowolony. - To dla twojego dobra. Lekarz powiedział, że kolory wpłyną dobrze na twoje samopoczucie.
Mój wyraz twarzy się nie zmienił. Nie podobało mi się to. W końcu przez rok widziałem tylko biel. Fakt, często próbowali dawać mi kolorowe pisaki bym tworzył nimi obrazy, ale to nie było to co widziałem. To było ponure, ciemne. Zwłaszcza od czasu kiedy moje okno nie zostało rozsunięte. Lubiłem ciemność. Przyzwyczaiłem się do niej, była mi bliska.
- Zostawmy go samego, musi się oswoić - zaproponował mój ojciec.
Po chwili wyszli, a ja usiadłem niepewnie na łóżku, rozglądając się dookoła. Nie podobało mi się tutaj. Skuliłem się, czując jak chęć rysowania ode mnie odpływa i pozostaje przygnębienie. Wtuliłem nos w koc, okrywając się nim. Od razu poczułem to przyjemne ciepło, czułem się dobrze.
- Jungkookie w końcu wrócił do domu! - Usłyszałem dobrze znajomy głos. Odległy, ale zarazem tak bardzo bliski. Przenikał mnie i każdą komórkę mojego ciała.
Podniosłem wzrok i zauważyłem przy ścianie całkiem wysokiego chłopaka. Na jego idealnej twarzy widniał leciutki uśmieszek, który powodował zmniejszenie jego oczu. Roztrzepane, brązowe włosy nadawały mu uroku, chociaż umięśniona sylwetka ukazywała fakt, że był już młodym mężczyzną. Spoglądał się na mnie roześmianymi, brązowymi oczyma. Nie rozumiałem czemu się tutaj zjawił. Przecież nie było go tyle czasu... A teraz tutaj był, bo raczej o staniu nie mogłem w jego wypadku powiedzieć.
Westchnąłem, odwracając wzrok od jego leciutko prześwitującej sylwetki.
- Co jest Ciastek? Jesteś na mnie zły? - spytał, a ja nagle poczułem lód na swojej gołej ręce. Zerknąłem w tamtym kierunku i chwilę przyglądałem się jak jego zimne palce muskają moją skórę, na której pojawiła się gęsia skórka. - Przepraszam, ale nie mogłem cię odwiedzać... - zaczął, ale urwał widząc mój karcący wzrok.
Brakowało mi go. Kiedy go potrzebowałem on tak po prostu znikł. Z dnia na dzień przestał mnie odwiedzać, a moim ciałem zawładnęła tęsknotka, która zmieniała się w pustkę. I kiedy po takim czasie znów go widziałem... te uczucia wracały. Znów tęskniłem, nie byłem pusty.
- Naprawdę. Przepraszam... wiem, że cię zostawiłem...
- Znowu mnie zostawiłeś! - upomniałem go, mrożąc go wzrokiem.
- Ten pierwszy raz nie był moją winą... Dobrze wiesz, że to był wypadek, a ja nie miałem na to żadnego wpływu. - Widziałem, że posmutniał, a mi od razu zrobiło się głupio. Bo tylko przy nim mogłem być taki jak kiedyś. Tylko przy kimś kogo tak naprawdę tutaj nie powinno być. - Ale teraz już jestem, na wieczność, dopóki ty do mnie nie dołączysz. - Uśmiechnął się, gładząc mój policzek. Zimno od razu mnie zalało, ale było ono dla mnie ogromnie przyjemne. Uwielbiałem je.
- Ja trafię do piekła.
- Dobrze wiesz, że to jest jest tak jak ludzie sądzą. Nie ma ani piekła, ani nieba. Jest tylko ponowna historia lub tułaczka - wyjaśnił mi to, chociaż ja doskonale to wiedziałem. Już otwierałem usta, ale od przyłożył lodowaty palec do moich warg. - Nie będziesz tym złym, nie pozwolę ci.
Spojrzałem na niego ze smutkiem w oczach. Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat, ale były to krótkie konwersacje. Nigdy nie pozwalał mi na pytania, unikał odpowiedzi, albo po prostu znikał na kilka dni, pozwalając bym znowu go znienawidził i ponownie ucieszył się na jego widok kiedy bez uprzedzenia nagle pojawiał się przy oknie, odsłaniając je, a tym samym wpuszczając światło do mojego ponurego życia.
- Jeśli odbiorę sobie życie nie ma innego wyjścia. Sam tak mówiłeś... Ile lat chcesz czekać? Nie wiesz kiedy do ciebie dołączę... a ja nie chcę tutaj być... Tu jest okropnie - urwałem, słysząc kroki zbliżające się do mojego pokoju.
Kilka chwil później drzwi otworzyły się i stanęła w nich moja matka. Spojrzała na mnie w zdziwieniu i zmarszczyła brwi. Na mojej twarzy znowu gościł zimny wyraz, bez jakichkolwiek emocji. Ostatni raz spojrzałem się na niego, a kiedy mrugnąłem już go nie było. Nigdy nie dokończyłem z nim tej rozmowy, pomimo że ją zaczynał nigdy nie chciał kończyć.
- Z kim rozmawiałeś, synku? - spytała mnie moja rodzicielka.
Usiadłem się na łóżku by po chwili z niego zejść i udać się do regału. Uważnie oplotłem go wzrokiem, zatrzymując się na pustej ramce schowanej między książkami. Wyciągnąłem ją, ale nie zauważyłem ani zdjęcia, ani szkła. Tak, pamiętałem. Rozbiłem je, a później przedarłem fotografię. Nie mogłem znieść jego uśmiechu, nie mogłem znieść swojego szczęścia.
- Masz jeszcze to zdjęcie? - Pierwszy raz od miesiąca odezwałem się do niej. Poczułem się dziwnie, ale tak on właśnie na mnie działał. Przez krótki czas miałem chęć do życia. A potem znikał. I im dłużej go nie było tym mój stan bardziej zbliżał się do tego sprzed paręnastu miesięcy.
- Zniszczyłeś je i...
- Wyrzuciłaś? - przerwałem.
- Kochanie... minęły prawie dwa lata... powinieneś zapomnieć o swoim przyjacielu. - Zmierzyłem ją zdenerwowanym spojrzeniem. Ja nigdy nie zapomnę, nie mogę zapomnieć. - To tylko będzie ci przypominało jak bardzo przeżyłeś jego śmierć, kochanie to nie jest dobry pomysł.
- Chcę je odzyskać.
Bo on wciąż tu jest, nie odszedł i nie odejdzie. Obiecał, że na mnie poczeka.
Widzę duchy!
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to bardzo mi się podoba.
Z drugiej strony, trochę się boję, tego co się z ciastkiem stanie... XD
Waa bez obaw xD Albo z obawami ;; Uhhh xDD
UsuńMiło, że się podoba :3
To było,piękne. No,z niepokojem czekam,na kolejny rozdział tej histerii :) życzę weny !!! :*
OdpowiedzUsuńPostaram się szybko dodać :3
UsuńDziękuję ; *
Bardzo ciekawie się zaczyna. Chcę kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńKooki widzący duchy.. hmmm.. kurcze strasznie ciekawe XD
Życzę dużo weny ;)
Miło mi, że tak uważasz :3
UsuńPostaram się nie spaprać tej serii ;;
Dziękuję :3
Duchy~~~~ (też używam motywu z duchem)
OdpowiedzUsuńBiedny Ciasek :(
Ten duch to Jimin? (Na 100%)
Weny :)
(Wybacz z nieogarnięty kom, ale tablet nie wspòłpracuje)
Kheeee, wszystko w następnym rozdziale, chociaż w sumie nie ma co ukrywać xD Chyba widać co i jak xD
UsuńDziękuję :3
Kurcze... Kim jest ten przyjaciel? Hmm Tae? Wydaje mi sie ze to wytwor chorej wyobrzni Kooka, a nie zaden duch, ale moge sie mylic. Chce wiecej!! Duzo weny <33
OdpowiedzUsuńNo zobaczysz :3
UsuńDziękuję <3
Oohhh! To takie piękne! ! Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńTo na pewno Jimin! ^^
Tylko on jak zaczyna strzelać banana to mu oczy zasłania xD
Cieszę się :3
UsuńHhahaha, no coś w tym jest xDDD
Cudowne.Kocham takie klimaty
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :3
UsuńDuuuuchy~~~~ lubię duchy ( jakkolwiek to brzmi xD )
OdpowiedzUsuńTak bardzo podobają mi się opisy w tym opowiadaniu ❤ są takie głębokie i wyraziste ❤❤
Ahhh nasz biedny cierpiący Kookiś~~ chyba tajemniczy Pan Duch (mam nadzieję że to Tae, choć jestem fanką Jikooka , ale Chimchim jakoś mi tu nie pasuje) nie był tylko przyjacielem ^^
Hhahahaha, są fajne xDDD
UsuńBardzo mi przyjemnie czytać takie miłe słowa :3 ♥
Się wszystko okaże w następnym rozdziale :3 Postaram się go dodać w miarę szybko :3
"Całkiem wysoki chłopak" nie co mnie zmylił, ale mam ogromną nadzieję, że i owszem to Jimin ;^; x'D
OdpowiedzUsuńOgółem świetny klimat. Fajnie jest widzieć odskocznię, a nie jak w 3/4 ficków perypetię osób w szkole itp.
Także życzę weny i wyczekuję następnego rozdziału :) Fighting ~
Strasznie dużo jest o osobach w szkole ;; Troszeczku może za dużo, ale nastolatkowie są strasznie niestabilni emocjonalnie i to dlatego ~
UsuńDziękuję :3
Czy ty jesteś normalna ?! Ale oczywiście w bardzo pozytywnym sensie.To opowiadanie jest genialne i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Kto jest tym zmarłym przyjacielem ? Nie mogę ! ^-^
OdpowiedzUsuńCóż, ta kwestia podlega wątpliwością i nie sądzę by była kiedykolwiek rozwiązana ~
UsuńCieszę się bardzo, że się podoba :3 To miłe ^^
"Chciał dać upust swoim przeżyciom, rzeczą, które widział, a nie powinien widzieć."
OdpowiedzUsuńrzeczą... też boli...
rzeczą to narzędnik liczby pojedynczej od rzecz.
Tu powinnaś użyć celownika liczby mnogiej... rzeczOM
*wracamy do podstawówki, ewentualnie gimnazjum*
*Aga nauczycielka, pozdro*