czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział 4 - Moje serce zawsze odnajdzie drogę do ciebie

Czy my Was nie rozpieszczamy w tym tygodniu? ^^ <33
~Pattie


Jimin wrócił do domu i zdziwił się, kiedy zobaczył całą radę klanu wampirów, zgromadzoną w ich chacie. Po podsłuchanej wcześniej rozmowie domyślał się, że coś złego zaczyna się dziać. Nie spodziewał się jednak, że ta jest sprawa na tyle poważna, że rada zbierze się jeszcze tego samego dnia. Ukłonił się nisko całej starszyźnie, która spojrzała w jego stronę, kiedy otworzył drzwi. Jego starsza siostra zasiadała dumnie obok ojca, ciesząc się, że mogła dołączyć do narady. On nie był przekonany czy takie pozwolenie otrzyma. Był najmłodszy w swoim domu, więc rodzice jakoby trzymali go pod kloszem i chronili przed złem całego świata. Sam nie uważał, że musi być przed tym broniony, kilka miesięcy wcześniej ukończył osiemnasty rok życia i pragnął jako pełnoprawny dorosły członek klanu brać udział w tego typu spotkaniach. Ale rodzice byli dla niego zbyt dużym autorytetem, by mógł sprzeciwić się ich decyzjom, dlatego posłusznie czekał na ich zdanie. Podszedł do matki, której podał koszyk wypełniony leśnymi jagodami. Wampiry nie jadały, do przeżycia wystarczała im krew, ale stoisko na mieście z tego typu owocami miało rację bytu, dlatego często je zbierał i sprzedawał, by choć w najmniejszym stopniu dopomóc rodzinie i mieć pieniądze na własne potrzeby. Nie było ich zwykle dużo, ale raz po raz wystarczało na książki, które kupował u przejezdnego sprzedawcy. Niższe sfery, do których on należał nie zajmowały się czymś takim jak nauka, ważniejsza była praca, aby zapewnić wyżywienia członkom rodziny, dlatego po kryjomu zaopatrywał się w tego typu pomoce do nauki i w ten sposób był nielicznym ze swojej warstwy społecznej, który opanował umiejętność czytania i pisania. Musiał się z tym kryć, bo doskonale wiedział, że byłby zganiony przez starszyznę za tego typu praktyki. Jego to jednak fascynowało. Chciał chociaż w najmniejszym stopniu poczuć się jak ludzie z wyższych sfer, którzy całe dnie poświęcają nauce.
- Jimin – wyprostował się, kiedy usłyszał swoje imię z ust ojca. Nie brzmiały tak jak zwykle, kiedy przebywali razem w domu, był to teraz głos lidera klanu, nie jego ojca – Przygotuj się, dziś dołączysz do naszego zgromadzenia - chociaż serce wywinęło fikołka w jego piersi, a szczęście i duma wypełniały całe jego ciało, na zewnątrz nie mógł tego pokazać. Skinął głową i zajął miejsce po prawej stronie swojego ojca. Wszyscy w skupieniu oczekiwali, co tak ważnego jest powodem tego zebrania – Myślę, że wszyscy domyślają się powodu, dlaczego was wszystkich tutaj zebrałem - westchnął – Prawdopodobne wydaje się, że klan Seondaewang, ponownie pojawił się na naszym terytorium - mężczyźni przełknęli ślinę, a kobiety gwałtownie nabrały powietrza w płuca i zakryły usta dłonią. Jedynie jego matka siostra pozostały niewzruszone. Ciemnowłosy nie bardzo wiedział, jak ma zareagować. Nic nie wiedział o tym klanie, ale widząc reakcję zgromadzonych nie spodziewał się raczej sielanki, a tamte wampiry nie wpadły z przyjacielską wizytą w celu przywitania się. Domyślał się, że w przeszłości pomiędzy tymi dwoma klanami musiało wydarzyć się coś złego – Każdy pamięta ich ostatnią wizytę tutaj. Nie możemy dopuścić do tego, aby historia się powtórzyła. Nie pozwolimy, aby krew niewinnych została przelana – wszyscy zgodnie pokiwali głowami – Proszę was o ostrożność, te rządne krwi wampiry na pewno nie mają pokojowych zamiarów, więc bezpiecznie będzie, jeśli nikt nie będzie chodził samemu. Dziękuję wam za przybycie i informujcie mnie o każdej niepokojącym zdarzeniu – średniego wieku mężczyzna wstał i nisko ukłonił się członkom swojego klanu, później wszyscy się rozeszli, a Jimin usiadł obok pieca, ogrzewając sobie dłonie i rozmyślającym nad wszystkim, co usłyszał.

***

Wstał wcześniej rano, aby pójść na targ i sprzedać owoce, które poprzedniego dnia nazbierał. Matka krzątała się po kuchni, przygotowując dla rodziny poranną porcję krwi, ojciec już dawno wyszedł do pracy, a siostra nie należała do porannych ptaszków.
- Zostaw sobie wszystkie zarobione pieniądze na kolejną książkę – szepnęła kobieta do jego ucha, kiedy opróżniał miskę.
- Skąd? – zapytał, a rodzicielka posłała mu tylko promienny uśmiech i ucałowała jego czoło.
Jak podejrzewał, matka zawsze wiedziała więcej niż mógł się spodziewać. Zabierając kosz, wyszedł, w kilkanaście minut pokonując drogę na plac, gdzie odbywała się sprzedaż. Ustawił się przy swoim zwykłym stoisku i oczekiwał na potencjalnych klientów.
Dopiero koło południa kilka osób zatrzymało się, by spróbować jagód, ale żadna z nich nie dokonała zakupu. Bywały dni, że nic nie zarobił, ale czasem sprzedawał wszystko, co do ostatniego ziarenka.
- Czy mógłbym spróbować tych owoców? – usłyszał głos i szybko podniósł głowę, krzyżując wzrok z nieznajomym młodym mężczyzną.
Przez chwilę zdawało mu się, że już go gdzieś widział, dopiero po jakimś czasie analizowania jego twarzy uświadomił sobie, że to ten sam chłopak – uczony, co stwierdził, widząc jego ubiór, którego spotkał w lesie.
Skinął głową, podsuwając mu koszyk pod nos. Hoseok nie musiał się zastanawiać, skąd znał stojącego przed nim chłopaka. Jedno spojrzenie w jego oczy wystarczyło, by wspomnienie ukształtowało się w jego głowie. Nie spodziewał się, spotkać go w takich okolicznościach. Nie miał pojęcia nawet czy był prawdziwy, czy to tylko wytwór jego chorej wyobraźni. Teraz stał przed nim zupełnie realny. Pochwycił kilka ziarenek w dłoń i umieścił je w ustach, rozkoszując się ich słodkim posmakiem.
- Mogę dostać cały koszyk? – zapytał, a Jimin otworzył usta ze zdziwienia.
Nigdy mu się nie zdarzyło, żeby jedna osoba wykupiła całe jego zapasy.
- To będzie… - chciał podać cenę, ale starszy wręczył mu kilka monet.
Spojrzał na nie, a oczy omal nie wypadły mu z oczodołów.
- To trochę za dużo – wychrypiał, spoglądając na ciemnowłosego.
Hoseok nic nie odpowiedział, chwycił rączkę koszyka i podziękował. Chciał mu coś jeszcze powiedzieć, ale nie wiedział co. Nie chciał tak kończyć tej znajomości, jeśli ich relację można w ogóle nazwać znajomością. Odwrócił się na pięcie.
- Flet – wypalił – Bardzo ładnie… - nie dane mu było dokończyć, bo głos jego przyjaciela dotarł do niego.
- Hoseok, musimy ruszać, jeśli chcemy dotrzeć przed zmierzchem. Przed nami jeszcze długa droga, las nie jest taki mały, jak ci się wydaje – Taehyung pojawił się obok niego, ciągnąc jego ramię.
Spojrzał jedynie przelotnie na młodszego chłopaka i podążył w drogę.

Jimin chciał już pójść do domu, kiedy podszedł starszy mężczyzna o lasce. Przywitał się z nim grzecznie.
- Młody człowieku, czy masz jeszcze te smacznie wyglądające jagody? – zapytał, opierając się o blat.
- Niestety, przed kilkoma minutami zostały wszystkie sprzedane – wytłumaczył.
- Cóż za szkoda. Moja wnuczka ma jutro piąte urodziny, a tak bardzo lubi jagody. Chciałem jej je podarować, ale jak widać spóźniłem się – czarnowłosemu skruszyło się serce, zawsze należał do tych wrażliwych.
Mężczyzna odwrócił się w celu odejścia, kiedy Jimin go zatrzymał.
- Co pan na to, żeby o świcie je pan odebrał? Jeszcze tego wieczora wybiorę się, aby je nazrywać – posłał mu uśmiech.
Staruszkowi oczy się zaświeciły. Musiało mu naprawdę zależeć na tych owocach.
- Czy to nie będzie chłopcze dla ciebie problem? – chciał się upewnić.
- Absolutnie żaden – złapał jego dłoń w swoją.
- Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem – łza skapnęła z jego oka – Proszę, tylko uważaj na siebie. Las nocą nie należy do najbezpieczniejszych miejsc.
Chociaż Jimin doskonale wiedział, że jego ojciec zabronił mu wychodzenia nocą do pobliskiego lasu, nie mógł pozwolić, aby ten starszy człowiek pozostał bez prezentu dla swojej wnuczki. Może był zbyt naiwny.

***

Tego dnia cały dwór był podenerwowany, bo w posiadłości zjawić się miała narzeczona panicza Junga. Sam zainteresowany z nietęgą miną, zakładał na siebie najlepsze z ubrań, jakie sprowadzono dla niego zza granicy. Nie sądził, że okazja wymagała tak drogiego stroju. W końcu jeszcze się nie żenił. Trochę go to irytowało, że od urodzenia był już komuś przypisany, bez możliwości własnego wyboru. Nie wierzył w miłość, więc nie przeszkadzało mu, że nic do tej panienki nie czuł, ale wolałby sam sobie wybrać, kogoś z kim miał spędzić całe swoje życie. Może Minkwon była ładna i znali się od najmłodszych lat, ale to właśnie sprawiało, że traktował ją bardziej jak młodszą siostrę niż potencjalną małżonkę.
- Paniczu, pańska narzeczona już dotarła – niania weszła do pomieszczenia, informując go o tym i strzepując niewidzialny kurz z jego ramienia. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, więc nie pozostało mu nic innego, jak to odwzajemnić. Nie miał matki, a ta kobieta opiekowała się nim od samego urodzenia, więc jakoby automatycznie traktował ją jak matkę. Nie miałby nic przeciwko, gdyby się nią stała. Była miła, troskliwa i zdawało się, że jako jedyna potrafi wyczuć jego emocje – Spokojnie, wszystko będzie dobrze – ucałowała jego czoło i lekko popchnęła w stronę drzwi.
Szybko znalazł się przy drzwiach wejściowych, zajmując miejsce obok swojego ojca, który pokręcił głową na jego spóźnienie. Lektyka, w której znajdowała się dziewczyna została ułożona przed wejściem i jeden z jej podwładnych podał jej dłoń, aby mogła bezpiecznie wysiąść.
Jego oczom ukazała się szczupła, ubrana w różowy hanbok młoda kobieta. W prawdzie minął rok odkąd widział się z dziewczyną, ale stwierdził, że lata są dla niej łaskawe i dodają jej urody. Weszła pod schodach, przytrzymując dłońmi suknię, by się o nią nie potknąć. Zaraz obok niej szła jej własna służąca, która nigdy nie opuszczała jej nawet na krok. Młoda dama skłoniła się mojemu ojcu, a później odwróciła się w moją stronę, posyłając mi delikatny uśmiech.
- Hoseok, nic się nie zmieniłeś – szepnęła.
- Ty natomiast wyładniałaś – zaczerwieniła się delikatnie, skinając głową.
Chłopak złapał ją pod ramię i zaprowadził do wielkiego pomieszczenie, gdzie stół zastawiony był już różnymi przysmakami, a także mięsem, które panicz kupił na targu. Odsunął jej krzesło, aby mogła usiąść, a zaraz potem zajął miejsce obok niej.
- Mój ojciec bardzo przeprasza, że nie mógł uczestniczyć w tej wizycie, ale sprawy kraju zatrzymały go w domu – dziewczyna powiedziała, upijając z kieliszka łyk wody.
- Doskonale rozumiem, sprawy kraju są na pierwszy miejscu. Miałem jednak nadzieję, że przy tym spotkaniu ustalimy datę ślubu. W końcu już najwyższy czas, aby się za to zabrać.
Hoseok przewrócił oczami, ale na tyle dyskretnie, by ojciec tego nie zauważył. Nie lubił tej jego dyplomatycznej gadaniny. Jeśli już musi brać ślub wolałby, żeby była to skromna i szybka formalność, ale rodzinie jego pokroju nie wypada nie zaprosić na taką uroczystość, niemal całego arystokratycznego towarzystwa tego państwa. Czasem czuł się jak tuczona świnia, która tylko oczekuje na swoją rzeź. Ucieszył się, kiedy w końcu mężczyzna pozwolił im na spożycie posiłku, chociaż nie obyło się bez wypytywania dziewczyny o jej poślubne plany. Jung prychnął, ale tylko w swoim umyśle, bo doskonale wiedział, że tak jak teraz, tak i po zamążpójściu życie panienki nie bardzo się zmieni.
Kiedy czuł się pełen, opróżnił kieliszek wina do końca i widząc, że Minkwon także skończyła swój posiłek, przeprosił ojca i zaprosił ja na spacer po ich ogrodzie.
- No nareszcie – szepnęła dziewczyna, wychodząc na świeże powietrze i zdejmując buty – Nawet nie wiesz, jakie te buty ją niewygodne – zaśmiała się i Hoseok podzielił jej humor.
- Myślałem, że stałaś się tak samo sztywna jak reszta tej hołoty. Widzę jednak, że jesteś moją starą przyjaciółką – pogłaskał ją po głowie.
- Nienawidzę takiego życia, ale co mam zrobić skoro w takiej rodzinie się urodziłam? – usiadła na ławeczce obok fontanny i wpatrywała się w taflę wody, nic nie mówiąc.
Ciemnowłosy zajął miejsce obok niej, też nie mając ochoty na rozmowę.
- Co u Taehyunga? – nagle zapytała – Ktoś już został mu przeznaczony? – nadal na niego nie patrzyła, przegrzebując palcem wodę.
- Zbuntuj się, przecież wiem, że go kochasz – chłopak doskonale wiedział o uczuciach, którymi ta dwójka się darzyła. Pech chciał, że to oni zostali ze sobą połączeni, a Taehyung miał na tyle własnego rozumu, że oznajmił rodzinie, że po skończeniu szkoły zostanie wojownikiem, co automatycznie zwalniało go z obowiązku ożenku.
- Czym jest miłość przy rodzinnym obowiązku? – spojrzała na niego – Sam nie masz odwagi postawić się i powiedzieć, że nie chcesz się ze mną żenić - nie wiedział, co odpowiedzieć, bo dziewczyna mówiła prawdę. Wolał zranić swoich przyjaciół i skazać ich na wieczne cierpienie niż powiedzieć ojcu, co tak naprawdę czuję. Był za słaby, bo bał się go zawieść – Mógłbyś mu to podać, kiedy wyjadę? – panienka podała mu kopertę.
- Co to? – zainteresował się.
- List. Napisałam, żeby o mnie zapomniał, bo ja już o nim zapomniałam, że teraz zostanę twoją żoną i powinien nam pogratulować – nabrała powietrza w usta.
- Ktoś to zapomniał o swojej miłości, tak się nie zachowuje – odtrącił jej dłoń i wstał, przechadzając się w dalszą część ogrodu.
Szum za murem sprawił, że podszedł po niego bliżej. Jego serce zamarło, kiedy ktoś przez ten mur przeskoczył, chociaż bardziej wyglądało jakby przeleciał. Nieznajoma postać uderzyła całym swoim ciężarem o trawę. Z daleka obserwował poczynania tej osoby, w tym samym momencie także zaalarmowana Minkwon podbiegła do niego.
- Nie ruszaj się – Hoseok nakazał jej, przechodzą kilka kroków w stronę chłopaka, który się nie ruszał.
Dostrzegł jego twarz, uświadamiając sobie, że to ten sam, którego spotkał najpierw w lesie, a potem na targu. Nie był jednak pewien, co on robi na terenie jego posiadłości, zwłaszcza, że musiał mieszkać za lasem, który liczył kilkanaście kilometrów. Nachylił się nad nim, widząc powbijane w jego ciało drobne kawałki drewna. Przełknął głośno ślinę. Przyłożył palec do jego nosa, sprawdzając czy nadal oddycha.
- Żyje? – przerażona dziewczyna krzyknęła w jego stronę.
- Tak – odpowiedział, próbując zgrywać opanowanego, ale nie bardzo mu to wychodziło.
Z ran na ciele młodszego sączyła się krew, a sam chłopak był nieprzytomny. Mógł zawołać nadwornego lekarza, ale bał się, że jego ojciec mu na to nie zezwoli, zważając na to, że ciemnowłosy pochodził z niższej sfery społecznej, w którą on w ogóle nie powinien się mieszkać. Znalazł tylko jedno wyjście z tej sytuacji, chwycił go pod kolanami, unosząc do góry.
- Co ty wyprawiasz? – krzyknęła dziewczyna, kiedy zaczął biec w stronę swojego domu.
- Proszę cię, Minkwon, nie mów o tym nikomu. Błagam – dodał płaczliwym tonem.
Panienka skinęła głową, zostając w miejscu skonfundowana.

7 komentarzy:

  1. Nie moge się doczekać następnego rozdziału. To bylo piękne. Życz weny !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie było tego op, a jest na prawdę świetne :D
    Uwielbiam wampirze klimaty <3
    A Jihope to paring naprawdę zwariowany xD
    Ah tych dwóch idiotów razem..... :D nudno nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanidbałam troche tą serię, więc juz doniej wracam i poświęcem jej dużo uwagi, samą mnie ta historia wciągnęła ^^
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Kyaaa jak ja się za tym stęskniłam <333333
    Cem jeszcze ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna seria <3
    kiedy następne rozdziały?
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Kolejny rozdział w przygotowaniu :)

      Usuń