poniedziałek, 30 listopada 2015

Imiona

Witamy! <3
Przychodzimy do Was z ważną wiadomością, jaką jest przyjęcie nowej osoby do naszej ekipy. Mamy nadzieję, że powitacie ją ciepło i jej styl pisania i pomysły przypadną Wam do gustu. Już dzisiaj pokaże Wam, co potrafi, więc zostawcie pod postem swoje komentarze i opinie. ^^
My ze swojej strony życzymy Ci samych sukcesów w pisaniu, dobrych pomysłów i nieuciekającej weny, owocnej współpracy z nami. Wierzymy, że będziemy w stanie się dogadać i, że ten blog pozwoli Ci się rozwinąć i stać się jeszcze lepszą autorką :) Witamy w naszej rodzinie <3
~Pattie & Dragons


Ja również witam, mam nadzieję, że przyjmiecie mnie i moje pomysły ciepło. Zapraszam do czytania!
~ GinGin 



 Pairing: J-hope X Jungkook
Gatunek: Angst, smut
Uwagi: Jimin jest starszy niż w rzeczywistości.




- Kookie, proszę cię, bądź grzeczny, bo zrobię się niemiły. – Ojczym delikatnie uszczypnął Jungkooka w tyłek i obrócił go przodem do lustra.
- Spójrz, jesteś taki śliczny. –  Suga ugryzł chłopaka w kark. Uwielbiał go. Uwielbiał jego łzy, jego krew, jego posiniaczone ciało. To, że był w stu procentach nielegalny. - A teraz, pokaż tatusiowi, jakim jesteś dobrym synkiem.             
Jungkook próbował się wyrwać. Nigdy mu się nie udało, ale musiał walczyć. Nie chciał dać satysfakcji komuś, kto go krzywdził, molestował, kazał przychodzić do mieszkania daleko od jego rodzinnego domu, by matka się nie domyśliła.
Kogoś, kogo szczerze nienawidził.
Ten dupek przyprowadzał go tu często. Zawsze ten sam pokój, te same czerwone ściany, czarny sufit i lustro. Ogromne, posrebrzane lustro, które było największym fetyszem ojczyma.

- Nie! – Chłopak zerwał się z łóżka, cały zalany potem. Miał dreszcze, a łzy napływały mu do oczu. - Spokojnie, Jeon. To tylko zły sen, tego już nie ma.– Jungkook uspokajał sam siebie przez dłuższą chwilę. Wiedział, że to już nigdy się nie powtórzy. Nie może. Nie pozwoli na to. Jutro dostanie pomoc. Prawdziwą pomoc. 

***
Hoseok właśnie przeglądał dokumenty. Był perfekcjonistą, lubił, gdy wszystko było idealnie wypisane i wyliczone. Z tego powodu, potrafił spędzić naprawdę wiele czasu, na wypełnianiu rubryczek w rejestrach lub poprawianiu raportów innych pracowników.
Dzień zapowiadał się normalnie.  Za 10 minut przyjdzie szef, który da mu nowy przypadek, potem do gabinetu wpadnie jego spóźniony przyjaciel, zgarnie reprymendę za brak szacunku do pracy, a na koniec, Jung będzie tłumaczyć jakiemuś dziecku, że życie jest piękne i kolorowe.
Jego pracę przerwał nagły, irytujący hałas.
- J-hope, ratuj mnie! - Do gabinetu wparował czerwono włosy mężczyzna. Rzucił czymś o swoje biurko i spojrzał na Hoseoka. - Oni chcą, żebym przyszedł w niedzielę do pracy. Ja się tu zarobię na śmierć!
- Zburzyłeś moją harmonię, przyszedłeś na czas. – Straszy spojrzał na swojego przyjaciela. Znali się od dziecka, Jimin zawsze był wybuchowy i szalony. Mimo to, mieli ze sobą naprawdę dobrą relację.
- A daj spokój!  Jutro przyznają premię, mam jeszcze instynkt samozachowawczy. – Młodszy zarzucił włosami i usiadł naprzeciw rozmówcy. Patrzył mu prosto w oczy, po chwili jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki, uspokoił się i uśmiechnął. Sam nie wiedział, dlaczego, po prostu Hoseok zawsze działał na niego kojąco.
- Jak życie? - zapytał nagle, co zdziwiło jego przyjaciela.
- W porządku. - rzucił od niechcenia Hoseok.
- Wow, Hopi, cóż za rozbudowana wypowiedzieć! – Jimin zaklaskał w dłonie.
- Ehh, ty się nigdy nie zmienisz. I nie mów do mnie Hopi czy J-hope. Wiesz, że za tym nie przepadam.
- Kiedyś uwielbiałeś, jak mówili do Ciebie J-hope! - zamlaskał.
- Park. – Przewał mu. - To było trzy lata temu.
W starszym aż zawrzało. Nie znosił wracać do przeszłości. To było coś, co minęło i nie należało tego roztrząsać. Kiedyś podjął pewną decyzję i dobrze mu z tym, a wypominanie mu dziecinnych ksywek z lat liceum, było po prostu żałosne i irytujące.
- Trzy lata temu. Bla, bla, bla. Ale wtedy byłeś szczęśliwy. Chciałeś tańczyć, rapować.  A teraz? Spójrz na siebie! Jesteś definicją smutku i kurzu. I starości. I wszystkiego, co złe.
- Dziękuje Ci bardzo. Byłem młody i głupi. Zamiast latać jak jakiś wyrostek po scenie, wybrałem pomoc innym. Gdzie tu zło? – Sam nie wiedział, dlaczego jeszcze z nim dyskutuje. Wiadomym było, że tamten nie odpuści i nigdy nie da sobie wytłumaczyć pewnych rzeczy.
- W twoim sercu. – Chłopak powiedział to bardzo poważnym głosem, co rzadko mu się zdarzało. Hoseok aż zadrżał.
Jimin nie był humanistą. W sumie, umysłem ścisłym też nie. Jednak zmiany w J-hopie po prostu czuł. Od małego byli nierozłączni. Tańczyli razem, śpiewali, rapowali. Starszy był chodzącym, muzycznym talentem. Od zawsze, marzył, by tworzyć, komponować, być na scenie.
Gdy Hopi był już blisko, podpisania z wytwórnią kontraktu, przyszedł kochany ojciec chłopaka i mądrze rzekł: „Nie nadajesz się do tego.”
I wierzcie lub nie, ale ten głupek postanowił pójść na psychologię. NA PSYCHOLOGIĘ! A Jimin, jako dobry przyjaciel, poszedł tam razem z nim. Po dostaniu dyplomu, zatrudnili się w ośrodku pomocy nieletnim.
Park zawsze dostawał narwane, rozwścieczone, nienawidzące świata(tak, szef go nienawidził) a Hoseok spokojne i zamknięte w sobie dzieci.
Na początku młodszego to irytowało, jednak po czasie stwierdził, że polubił tę pracę. Zabierał dzieciaki do klubów sportowych, uczył ich tańczyć, grać w gry zespołowe. Według niego, tak powinno się wyżywać agresję. Mimo, że nie raz, nie dwa, miał ochotę zabić takowego bachora, cieszył się, że nie dostawał przypadków J-hopa. Jimin naprawdę nie potrafił pojąć, jak on sobie z nimi radził. Te dzieci były chodzącymi duchami, bez uczuć, w dodatku rzadko się odzywały. 
Dlatego jego kochany Hopi stał się Hoseokiem. Nudnym, szarym człowiekiem, bez marzeń, pragnień, miłości czy znajomych. Jego przypadki, po prostu wysysały z niego energię, marzenia. Wszystko.
Starszy już miał odpowiedzieć, na dość smutne słowa przyjaciela, gdy do pokoju wszedł ich szef. Obydwoje grzecznie wstali i ustawili się przed Jinem.
- Witam. O Jiminek, nie spóźniłeś się. Czyżby premia była dla Ciebie aż tak ważna? – Przełożony zaszczycił podwładnego, swoim irytującym uśmieszkiem.
W Parku aż zawrzało, ale cóż. Był psychologiem, nie wypadało się teraz wymądrzać i kłócić.
- Tak. – Odparł rzeczowo.
- Tak myślałem. Ahh, tu macie przypadki na ten miesiąc. Jimin, ty dostajesz chłopaka o imieniu, Kim NamJoon.
- Mogę prosić szczegóły? – Czerwono włosy starał się być profesjonalny, ale w jego umyśle, toczyła się walka dobra ze złem. A raczej walnięciem Jina, a posiadaniem pracy.
- Oczywiście. Choleryk, niepotrafiący opanować emocji, jest bardzo destrukcyjny. Często bierze udział w bójkach szkolnych, przeklina i uważa, że życie to kara dla człowieka.
- Wow, zero narkotyków, alkoholu? Konfliktów z prawem? Rozpieszczasz mnie!  – Powiedział z przekąsem Jimin. Starszy jednak nie przejął się uwagą i już poważnym tonem, zwrócił się do Hoseoka.
- Jung, twój przypadek to Jeon JeongGuk. Bardzo delikatna sprawa.
- Słucham. - zainteresował się.
- Ofiara ponad dwuletniego molestowania seksualnego przez ojczyma. Matka dowiedziała się z pół roku temu. Rozwiodła się z mężem, jednak uważa, że chłopak nie mógł z tego wyjść bez szwanku. Dlatego, poprosiła nas o pomoc.
- Czy oprócz stosunku seksualnego, Jeon był jeszcze ofiarą jakiejś przemocy?
- Ojczym bił go za każdym razem, kiedy odmawiał. Z tego, co wywnioskowałem, zdarzało się to dość często. Oprócz tego, standard: zabawki seksualne, wyzwiska, zastraszanie.
- Rozumiem. Ile ma lat?
- W tym roku skończył 18 lat.
- Yhym. Przyjmę go od razu. Dziękuję.
- Ja również.
Jin i Jung podali sobie dłonie i wymienili się dokumentami. Wychodząc, szef rzucił jeszcze:
- E! Chimchim, zapomniałem dodać, że twój chłopak jest wyjątkowo inteligentny, ma świetne oceny i wysokie IQ. Pomyślałem, że to może być terapia obustronna.
- Jestem psychologiem, więc się powstrzymam! - rzucił z przekąsem.
Jak powiedział, tak nie zrobił i rzucił encyklopedią, w już zamykające się drzwi.
Hoseok usiadł za biurkiem. Nigdy nie miał przypadku w tym wieku. Zawsze opiekował się małymi dziećmi, do dwunastego roku życia, najwyżej. Tymczasem, dostał prawie dorosłą osobę, niewiele młodszą od niego, bardzo skrzywdzoną. Od dłuższego czasu był robotem, wszystkie przypadki były takie same, jednak dziś dostał coś świeżego, nowego. Skoczyła mu ambicja, wywołując przyjemny dreszcz w kręgosłupie. Pomoże temu chłopakowi!
***
O godzinie dwunastej ktoś zapukał do drzwi. Jung uśmiechnął się pod nosem. Był punktualny, to dobrze wróży.
- Proszę! - Zawołał.
Jimin miał spotkanie z Kimem, o 14. Z braku lepszego zajęcia, stwierdził, że zostanie i posłucha, jak Hopi opiekuje się kolejną załzawioną, biedną duszyczką. Jednak to, co weszło właśnie do gabinetu, biednej duszyczki nie przypominało! Parkowi zaparło dech w piersiach, a jego policzki stały się różowe.
Cześć, nazywam się Park Jimin. Mogę Cię przelecieć, kiedy tylko będziesz chciał. Kurwa debilu, o czym ty myślisz?! Zły psycholog, zły....

Hoseok dostał zawału serca. Spodziewał się małego, chudego, pobitego nastolatka. W za dużej koszuli, przygarbionego, jak to zawsze bywało.
W zamian patrzył właśnie na pięknego, seksownego mężczyznę. Dobrze uczesanego, pomalowanego, świetnie ubranego, w dopasowany czarny garnitur, boga. Chłopak był jego wzrostu, miał szerokie, potężne ramiona i stał wyprostowany. Czarnowłosy poczuł cudowny dreszcz, gdy tamten uścisnął jego dłoń i usiadł przed nim. Nic mu tu nie pasowało, zwłaszcza jego uczucia. Jak ktoś tak zraniony, może tak się prezentować?
- Witam cię, Jeonie. Nazywam się Jung Hoseok, od dziś przez miesiąc będziesz pod moją opieką. - Wysilił się na profesjonalny ton, ale w rzeczywistości jego żołądek zrobił dwa albo trzy fikołki.
- Bardzo się cieszę. – Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Ja również. Czy mógłbyś, mi teraz powiedzieć, jak wygląda twoje obecne życie?  W domu, w szkole, jak ci się rozmawia z ludźmi, z rodziną?
- Oczywiście. - Młodszy poprawił się na krześle, po czym powoli zaczął. – Moje życie jest teraz o wiele lepsze. Zawsze bałem się, mówić mamie o tym, co się działo między mną a ojczymem. Ale w końcu się udało. Przełamałem się, powiedziałem jej wszystko. Jest cudowną kobietą. Zawsze była zapracowana, rzadko bywała w domu. Teraz wzięła urlop, by spędzać ze mną czas, wspierać mnie. Rozwiodła się z tym skurwysynem. Jest mi obecnie naprawdę dobrze.
Hoseok był naprawdę zaskoczony. Spodziewał się, bardziej skomplikowanej historii, tymczasem wszystko jest jasne. Reakcja matki była idealna, a i sam chłopak wyglądał na silnego psychicznie. Mówił z charyzmą, potrafił patrzeć w oczy rozmówcy. Jung nie dowierzał. Na tym etapie, Jungkook powinien płakać albo, chociaż się jąkać!
- A inni ludzie? Jak z nimi żyjesz?
- Nie mam wielu znajomych, ale paru, by się znalazło. Od trzech miesięcy chodzę do nowej szkoły, chcę zacząć życie od nowa. Mam też dobrego przyjaciela, opiekuje się mną i pomaga w nauce.
Starszy zauważył, że gdy tamten wspomniał o przyjacielu, w jego oczach pojawiły się zabawne iskierki. Musiał być dla niego ważny, więc to dobry punkt zaczepienia.
- Jak ma na imię?
- Nie mam pojęcia. – W tym momencie Jeon zaczął się śmiać, przez co Hoseok również uniósł kąciki ust. W jego karierze, nigdy się to jeszcze nie zdarzyło. - Wszyscy mówią do niego V, więc nie dopytywałem o imię. Nawet nauczyciele tak do niego mówią!
- A jego rodzice? - Mężczyzna był szczerze zaciekawiony życiem młodszego. Nie w sposób psychologiczny, a po prostu... Normalny, ludzki.
- V to osoba, która lubi, chodzić z głową w chmurach, a jego rodzice są bardzo wyluzowani. Kiedy się do niego odzywają, to brzmi mniej więcej tak „Ty baranie! Coś ty znowu zrobił?! Ciebie podmienili w szpitalu! Gdzie jest moje mądre i normalne dziecko?!”
Jungkook świetnie udawał matkę tajemniczego V. Hoseok płakał ze śmiechu, był cały czerwony, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy.
- A może, on ma na imię Baran, a ty się z niego tak perfidnie śmiejesz?
- Nawet nie wiesz, ile by to tłumaczyło! – Chłopak sprawnie przeszedł z Pana na Ty.  O dziwo, oby dwóm się to spodobało.
Jeon czuł się bardzo swobodnie z swoim nowym psychologiem. Był miły, miał poczucie humoru, a na dodatek grzeszył urodą. Młody nie powinien, myśleć o nikim w tych kategoriach, ale samo się stało, nic nie mógł na to poradzić.
Mężczyźni spędzili godzinę na rozmowie o niczym konkretnym. Śmiali się, mówili o swoich zainteresowaniach. Hoseok wspomniał, że kiedyś tańczył, a Kook wyraził chęć, nauczenia się kilku kroków spod jego ręki.
- Ehh, Jungkook, godzina dobiega końca. Jednak, nadal mnie coś dręczy. Świetnie sobie poradziłeś z krzywdą, jaka cię spotkała. Masz mamę, która reaguje tak jak powinna i przyjaciela od serca. Czego u mnie szukasz?
Młodszy zamyślił się na chwilkę. Poczuł nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Posmutniał.
- Chcę być normalny. Mam znajomych, wspierającą mamę, ale nadal wielu rzeczy się boję. Nie potrafię dotykać innych ludzi i nie lubię, gdy oni dotykają mnie. W nocy miewam okropne sny. Są naprawdę straszne. Mam ataki lęku, napady histerii. Wiem, że poradziłem sobie dobrze, wiem, że zrobiłem duże postępy od molestowanego dziecka do Jeona, ale to nadal za mało. Potrzebuję pomocy, by dobrać się do drzwi w mózgu, których sam nie potrafię otworzyć. Chcę kiedyś kochać i być kochanym. Chcę mieć rodzinę, partnera. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem Cię. I obiecuję, że zrobię wszystko, by móc otworzyć te drzwi.
Jung mówił prawdę. Czuł potrzebę pomocy Jungkookowi, chciał, by był bezpieczny, kochany i by sam mógł kochać. Wiedział, że odda tej sprawie całe swoje serce.
Grzecznie się pożegnali i umówili godziny, w jakich będą się spotykać. Wychodząc, młodszy nie mógł się powstrzymać i zapytał:
- Jej, Jung Hoseok brzmi bardzo sztywno. Jestem za młody, by tak do kogoś mówić, ty z resztą też. Mogę Cię jakoś inaczej nazywać?
-J-HOPE! - Nagle Jimin się obudził. Przez całą godzinę ich rozmowy, siedział cicho, z otwartymi ustami, ciesząc się w duchu, że Kookie (tak go sobie nazwał, żeby pasowało do Hopie) przyszedł na ten świat. Nie chciał im przeszkadzać, ale gdy usłyszał to pytanie, po prostu musiał odpowiedzieć. Nie mógł przepuścić takiej okazji, na przywrócenie jego uroczej Nadziei!
- O dzień dobry! Nie zauważyłem pana, przepraszam. Hmm, J-Hope, brzmi świetnie!                               
I wyszedł, zostawiając Hoseoka samego. Wróć, J-hopa. Czas zacząć żyć!
- Rany boskie, jak ty na niego lecisz! – Za jego pleców, wyłoniła się czerwona czupryna, która aż emanowała szczęściem.
- Zamknij się. Ten chłopak wiele przeżył, nie mam zamiaru myśleć o nim w tych kategoriach.
 -Mów, co chcesz Hoseok, ale już dawno nie widziałem, żebyś był tak radosny, podczas rozmowy, z kimkolwiek.
- Czasami mam z tobą, ale to świetnie ukrywam.
Odszedł od przyjaciela, zaczął szukać jakiegoś segregatora w szafie. Po paru minutach dodał szeptem:
- Nie Hoseok. J-hope.
Młodszy nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
- Hopiiii! – Jimin rzucił się na przyjaciela, mocno go do siebie przytulając.

***
Minęły dwa tygodnie. Jungkook i J-hope spotykali się codziennie, od rana do wieczora. Starszy oczywiście robił nadgodziny. Zazwyczaj spędzał z dziećmi około dwóch, trzech godzin w dni powszednie. Jeonowi poświęcał nawet weekendy.
W tym czasie, naprawdę świetnie się poznali. Jung czuł, że nareszcie spotkał bratnią duszę. Razem z Kookiem lubili robić to samo, rozmawiać na podobne tematy, często się z sobą zgadzali, żartowali. Na dodatek, okazało się, że młodszy dobrze tańczy. I seksownie.
J-hope czuł, że coś w nim pęka. Ciągle chciał, spędzać czas z podopiecznym. Myślał o nim nocami, wspominał ich spotkania, częściej się uśmiechał. Jego zapach doprowadzał go do szału, dotyk wywoływał dreszcz. Chłopak był dojrzały, wiedział, co mówi i czego chce. Był pewny siebie, zdeterminowany, silny a zarazem słodki i niewinny.
Ej ty, nastolatko jedna, ogarnij się. Zaczynasz czuć zdecydowanie za dużo!
- Hope! – Jung od razu się ocknął. – Słuchasz mnie?! – Jungkook był wyraźnie zdenerwowany, pewnie wołał go od paru minut.
- Tak. Przepraszam, zamyśliłem się. Jak tam twoje drzewko?
- Nieźle. - Chłopak spojrzał na swoje działo, wyraźnie zadowolony. - Nigdy nie sądziłem, że rysowanie drzewka, powie mi prawdę o moim charakterze, ale jak widać, coś w tym jest.
 -Nigdy nie lekceważ psychologii! – Straszy szturchnął chłopaka, niby przypadkiem.
Młodszy rysował bardzo ładnie. Kreski były delikatne, każdy szczegół dopracowany. Jednak przesłanie obrazka, nie wróżyło nic dobrego. Hoseok widywał takie malunki tylko u dzieci, które straciły rodziców albo były bite. Odsunął tę myśl gdzieś daleko.
On nie jest taki. Jest silny.
Starszy znów usłyszał krzyki młodszego.
- Znowu mnie nie słuchasz?! Rany, co z Ciebie za psycholog! Serio, zastanawiam się, jak twoja dziewczyna z Tobą wytrzymuje!
- Nie mam dziewczyny. – Jung posmutniał. Zapomniał, że nie wszyscy na świecie są homoseksualistami. Takie niedopatrzenie.
- No dobra, ale na pewno masz kogoś na oku.
- Jeon. – Zaczął, ale nie był pewien. Z drugiej strony, kiedyś musiał się dowiedzieć. – Ja nie chcę dziewczyny.
- Dlaczego? Boisz się?
- Ja... Ja jestem gejem. – J-hope czuł ogromną gulę w gardle, wypowiadając ostatnie słowo. Stresował się, że podopieczny go odrzuci, nie zaakceptuje.
Dlaczego ty się tak przejmujesz?!
Jungkook się tego nie spodziewał. Nigdy by nie pomyślał, że ktoś tak cudowny, miły, uroczy, przystojny jak Hopi może być sam. I w dodatku był homoseksualny. Chłopak uśmiechnął się. Życie w końcu postanowiło, przestać go dręczyć i dało mu najpiękniejszy prezent na świecie. Chyba. Najwyraźniej, musiał się o tym przekonać.
- Ja też jestem gejem.
J-hope prawie oszalał ze szczęścia. Miał ochotę rzucić się na Kooka i już go nigdy nie wypuszczać. Jest gejem, w dodatku ufa mu, bo o tym powiedział!
Hoseok, GRAJ PSYCHOLOGA!
- Kookie... Jesteś tego pewien? To, co cię spotkało, te wszystkie krzywdy. Wiesz, możesz po prostu bać się kobiet, co nie znaczy, że jesteś homoseksualistą.
Powiedz, że jesteś pewien!
- Jestem pewien.
Miód na moje serce.
- Od zawsze podobali mi się chłopcy. W dodatku, po tym, co się stało, nie potrafiłbym opiekować się kobietą. One są delikatne i pełne emocji, często sprzecznych.
- Rozumiem.

***
Hoseok był szczęśliwy. Czuł to każdą częścią swojego ciała. Od wczorajszego wieczoru, gdy młodszy wyznał, że jest gejem, sytuacja stała się zupełnie inna. Od razu zaprosił Jungkooka na kawę do swojego domu. To było nieprofesjonalne, okropnie szybkie, trochę nielegalne,  a przede wszystkim, nigdy nie wiadomo, jak psychika Jeona zareaguje. Ale musiał spróbować, po prostu musiał.
Cały dzień sprzątał, pożyczył od Jimina ładne ciuchy, wypsikał się ulubionymi perfumami. Gdy miał zacząć narzekać, na to, że nie ma, co ze sobą zrobić, usłyszał pukanie.
Otworzył drzwi, wszystko się w nim zagotowało. Stał przed nim, ubrany w śliczną, różową koszulę, z uroczym makijażem, idealnie uczesany. Boże, jaki on był... Piękny.
Wygląda jak aniołek...
J-hope wpuścił gościa do środka, zaparzył kawę. Usiadł i zaczął rozmowę. Starał się być spokojny, lecz młodszy tego nie ułatwiał. Cały czas przygryzał wargę, robił słodkie minki. Zupełnie jak nie on!

***
Po godzinie męczarni Jeon nie wytrzymał, usiadł bliżej Junga i spytał ostrym tonem:
- Czy mam ją przygryźć do krwi, żebyś w końcu coś zrobił? – Był absolutnie zdeterminowany. Chciał poczuć jego usta na swoich. Chciał poczuć miłość niewymuszoną, nie brutalną, a słodką i pełną dobrych emocji. Chciał poczuć Nadzieję.
Hoseok wahał się. Trochę się bał. Jungkook mógł w każdej chwili, przypomnieć sobie jego ojczyma.
- Jesteś pewien? Ja naprawdę... - Nie zdążył już nic dodać, ponieważ młodszy go pocałował. Był to niewinny, delikatny pocałunek, ale Hoseok prawie oszalał. Nigdy nie czuł czegoś tak cudownego. Jego usta były malutkie, spierzchnięte, niewinne...Idealne. On naprawdę go kochał, w dodatku jego uczucia zostały właśnie odwzajemnione.
Położył mu dłoń na szyi i delikatnie przyciągnął tego aniołka do siebie. Był ciepły i słodki, po prostu perfekcyjny.
Jeon nie mógł uwierzyć. Do tej pory, całowanie kojarzyło mu się tylko z Sugą i jego pogardliwym śmiechem. A teraz? Czuje motylki w brzuchu i chce więcej!
Nigdy mnie nie zostawiaj, J-hope.

***
Jungkook poprosił matkę, o kolejny miesiąc terapii. Zgodziła się. Była szczęśliwa, że jej syn jest zdeterminowany, by żyć normalnie, mimo tego, co go spotkało.
Jeon również był szczęśliwy. Codziennie widywał się z miłością swojego życia. Hoseok oczywiście, nie odpuścił młodemu ćwiczeń. Chłopak ciągle coś rysował, opowiadał, wypełniał testy psychologiczne. Niestety, terapia terapią musi pozostać. Mimo to, było mu dobrze. Miał przyjaciela, wspaniałą mamę i partnera, który go wspierał i pomagał. Gdyby musiał dla Hopiego, jeszcze raz spotkać się z Sugą, zrobiłby to. Był tego wart.
***
- To musiało w końcu nadejść. Ostatni dzień terapii. - Mruknął Hoseok. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, czuł żal i złość na fakt, że kartki kalendarza mu się skończyły.
- Też mi przykro. Ale nic się nie zmieni? - Spytał młodszy, uroczym głosem.
J-hope uśmiechnął się, po czym przytulił Kooka. Od razu się rozluźnił. Miał w ramionach aniołka... Seksownego i silniejszego niż on sam, ale aniołka!
- Nie. Chcę z Tobą być. Co prawda, będę miał mniej czasu, ty z resztą też, musisz nadrobić szkołę.
- Oj, ty znowu o szkole! – Chłopak przewrócił oczami, wyraźnie zniechęcony.
- Bo jest ważna! Ty mój słodki nieuku, masz dużo zaległości!
Jung zgrywał poważnego, ale w duchu się śmiał. Pamiętał, jak w liceum wyliczał sobie, na ilu musi być zajęciach, żeby zdać. Piękne czasy, aż musi to powiedzieć Jiminowi jak wróci.
- Nie martw się. V to ogarnie, ewentualnie nakrzyczy na wszystkich, żeby dali mi spokój, bo inaczej, naśle na nich bandę królików z Marsa.
- Naprawdę, bardzo chciałbym, poznać tego twojego barana.
- Poznasz. Ostatnio miał jakieś kłopoty z chłopakiem, to nie zawracałem mu głowy. Ale za jakiś czas, zaproszę was razem do kawiarni czy coś.
- Polubi mnie?
- O ile, w jego obecności nie zaczniesz obrażać anime, to tak.
Hoseok wyobrażał sobie pewnego siebie, silnego Jeona, który jest broniony, przez słodkiego chłopaczka, który wierzy w kosmitów i ogląda anime. Cóż za abstrakcyjny widok.
- Postaram się. A dziś? Jak spędzimy ostatni dzień psychologicznych męczarni?
- Pijemy? - W jego ciemnych oczach, pojawiły się, zabawnie tańczące iskierki.
- Nawet o tym nie myśl, gówniarzu!
- Proszę! Obiecuję, że pójdę na dodatkowego kółko z matematyki! – Chłopak zrobił słodką minkę. Wiedział, że starszemu kruszyło to serce.
- Eh... No dobra, ale jak nie pójdziesz, to Cię zabiję!
- Psycholog nie powinien, tak mówić!
- Ani rozpijać młodzieży. Jesteś małym manipulantem. A teraz idziemy! – Jung jeszcze przelotnie cmoknął Kooka w policzek i pociągnął go za rękę, w stronę przystanku autobusowego.
***
Mężczyźni byli zachwyceni, ponieważ w głośnym i tanim barze, nikt nie zwracał na nich uwagi. Mogli się całować, przytulać i wszystko było w porządku. Siedzieli tam już naprawdę długo i wypili stanowczo za dużo. Przynajmniej J-hope, który przestał być dzisiaj Hoseokiem, już w stu procentach. Dochodziła północ, więc oby dwoje stwierdzili, że nie ma sensu, by Kook wracał do swojego domu. Napisał sms’a matce, że śpi u kolegi, po czym wyszli i zamówili taksówkę.
- Gdzie podwieźć? – Spytał, starszy pan za kierownicą.
- Ulica Damksa 33. - Jung podziwiał sam siebie, że jeszcze pamiętał adres.
- Oczywiście.
Jungkook zamyślił się chwilę, po czym z przerażeniem zapytał:
- Jak Damksa? Przecież ty mieszkasz na drugim końcu miasta!
- Kookieś nie krzycz. Przeprowadziłem się dwa dni temu, bo mi się umowa o wynajem skończyła.
- Ok., Ale czemu centrum Seulu?
- Żeby być bliżej twojego domu!
Młodszy zaczął się śmiać. Rzeczywiście, mieszkał niedaleko Damkskiej, mimo wszystko, ta ulica źle mu się kojarzyła. Z drugiej strony intencja partnera go rozczuliła. Hoseok był naprawdę szalony.
Kocham Cię, nawet, kiedy jesteś pijany i głupiutki. Ale dlaczego akurat mieszkanie, na tej ulicy. Ehh. Nie ważne, dla miłości się wszystko zrobi.
Jungkook był w końcu zdeterminowany, by okazać tę miłość, w sposób, jaki lubią dojrzali mężczyźni.

***
Po dziesięciu minutach byli na miejscu. Jeon nie znosił tej okolicy, na dodatek wszystkie bloki i klatki wyglądały identyczne. Starał się sobie przypomnieć, gdzie leżało tamto mieszkanie, ale nie udało mu się. Był zmęczony i trochę za dużo wypił.
Jung zapłacił taksówkarzowi, po czym zaprowadził swojego chłopaka do małego mieszkania na drugim piętrze. Ledwo zamknął drzwi, nie zdążył nawet zapalić światła, kiedy młody zaatakował jego wargi.
Całowali się ostro i namiętnie. J-hope nie ogarniał, po prostu. Był zbyt pijany, by dodać dwa do dwóch, w dodatku młodszy pociągał go w każdy możliwy sposób. Zupełnie zapomniał, że był molestowany przez dwa lata. Liczyło się tu i teraz.
Bez dłuższego namysłu, przyssał się do szyi Kookiego, na co drugi odpowiedział jękiem.  Hopi mocno przyciągnął swojego aniołka do siebie. Nigdy nie był tak napalony, jak w tym momencie. Wszystko się w nim gotowało, czuł, że gdyby nie ściana za plecami, mógłby upaść z takiej ilości pożądania.
Lizał go, masował, głaskał. Wkładał w to jak najwięcej czułości, mimo, że przyjaciel w jego spodniach już dawno postanowił się obudzić. 
Minęła naprawdę długa chwila, zanim zaczął go rozbierać.

***
Jungkook nie czuł się dobrze. Wiedział, że straszy aż kipi od rządzy, jednak erotyczny dotyk po prostu go parzył. Mimo wszystko, postanowił wytrzymać, w imię miłości.
- Chodźmy do sypialni. – Chciał to mieć jak najszybciej za sobą.
Jungowi trochę zajęło znalezienie pomieszczenia. Był pijany, nie zaświecił światła i jeszcze nie zdążył dobrze poznać mieszkania. Gdy odnalazł magiczne drzwi, westchnął z ulgą. Położył młodszego na łóżku, zaświecił światło, po czym zaczął się rozbierać.
Jeon wiedział, że zanim wstawiony J-hope zdejmie z siebie służbowy garnitur, trochę czasu zejdzie. Nie chciał go jednak popędzać, pomagać raczej też nie. Z braku zajęcia, postanowił porozglądać się po pokoju.
Coś mu nie pasowało.
Ściany były czerwone, krwisto czerwone. Sufit był czarny...
To nie może być prawda...
Jungkook zadrżał. Poczuł okropny strach. Uniósł się na łokciach i zobaczył najbardziej znienawidzony przedmiot na świecie. Lustro. Posrebrzane, ogromne, jebane lustro. Lustro, które musiał oglądać przez dwa skurwiałe lata swojego życia.
KURWA!
Kook się spiął, opadł z powrotem na łóżko, chowając twarz w dłoniach.
Spokojnie. On nie wiedział. Nigdy mu nie opowiadałeś o tym pomieszczeniu. Zbieg okoliczności, on cię przecież kocha! Błagam Jeon, nie spieprz tego!

***
W końcu J-hope uporał się z ciuchami. Spojrzał na nagiego Kooka. Był cały czerwony i spinał mięśnie.
No tak, to jego pierwszy raz. Denerwuje się. W dodatku ta nagość... Wiele razy mówił mi,  jaki jest brzydki i beznadziejny. Trzeba coś z tym zrobić. Nie pozwolę, żeby ten słodziak myślał tak o sobie. Ten seks ma być najlepszym w jego życiu, ma dużo zmienić!
Hoseok wpadł na świetny pomysł, by uwolnić swojego aniołka od kompleksów.
Pociągnął go za nadgarstek, i uniósł tak, by usiadł na skraju łóżka, idealnie przed lustrem.
Było naprawdę ogromne, pewnie dlatego kazał je zostawić. Na pewno Jeonowi od razu się spodobało, jest w jego stylu. Takie eleganckie.
Jung usiadł za swoją miłością, ucałował kochanka w kark i najbardziej seksownym głosem, na jaki było go stać, wyszeptał:
- Spójrz, jesteś taki śliczny.
Potem już nic nie pamiętał. Stracił przytomność. Ktoś go ogłuszył.

***
Minęły dwa miesiące, odkąd Hoseok zastał siebie w pustym mieszkaniu, z rozbitą głową. Nie wiedział, co się stało, mało pamiętał. Przeklinał siebie, że zachciało mu się pić tego dnia, a jeszcze bardziej, że rzucił się na młodszego jak jakieś spragnione ruchania zwierze.
Chciał się wytłumaczyć, wyjaśnić Jungkookowi wszystko, przeprosić. Jednak Jeon się nie odzywał, nie odbierał telefonów, nigdy nie udało mu się go zastać w jego rodzinnym domu.
Jung był smutny. W sumie nie, smutny to za mało powiedziane. Widział w tym chłopaku wszystko, wyobrażał sobie ich wspólną przyszłość. A ten, tak po prostu się ulotnił.
- J-hope, mówię do Ciebie!-  Hoseok aż podskoczył. Stał przed nim Jimin, wyraźnie czymś podekscytowany.
- Czego? – Nie był w nastroju, na głupkowaty humor przyjaciela.
- Jakiś ty miły. Umówiłem Cię dzisiaj, na spotkanie z dyrektorką szkoły numer 5, w centrum.
- Po chuj? -  Był naprawdę zły i rozżalony.
- Zabije cię, jak jeszcze raz przeklniesz. A poza tym, to jesteś debilem. Chcę Ci przypomnieć, że Jungkook jest niepełnoletni i ma obowiązek szkolny.
Hoseok stał i analizował informacje. Ostatnio szło mu to dość opornie. Po chwili jednak go olśniło.
- Boże Jimin! Nie pomyślałem o tym!
- Wspominałem, że jesteś debilem?! Co ty byś beze mnie zrobił? – Młodszy poprawił swoje włosy, duma się z niego aż przelewała.
- Kocham Cię! – Straszy przytulił się do Parka i zaczął skakać. Jest jeszcze nadzieja!
- Kochaj Kooka, a nie mnie! A teraz spadaj, bo się spóźnisz!                                            
***
Placówka wyglądała na skromną, ale zadbaną. Jung właśnie rozmawiał z starszą kobietą, na temat podejścia uczniów do narkotyków. Musiał mieć jakąś wymówkę, by tak nagle spotykać się z dyrektorką, a ta zawsze była na miejscu.
- Och naprawdę, nie ma pan się, czym przejmować. Staram się dbać o uczniów.
- To bardzo dobrze. Cóż, będę się zbierał. Chociaż... Chwila, pani ma na nazwisko Lee, prawda?
- Owszem.  – Dyrektorka wydawała się być bardzo oschła. Jakby chciała zaznaczyć, że to ona tu rządzi.
- Chyba jest pani wychowawczynią mojego kuzyna.
J-hope dziękował bogu, że młodszy nienawidził swojej wychowawczyni. Często powtarzał jej nazwisko w jego obecności.
- Ojej, naprawdę? To cudownie! A który to? – Kłamała. Hoseok już wiedział, dlaczego Kookie tak bardzo jej nie lubił.
- Jeon JeongGuk.
- Ahh rzeczywiście! Niech go pan pozdrowi!
- Pozdrowi?
- Tak. Jego mama dzwoniła tydzień temu i mówiła, że Jeon poważnie zachorował, dlatego nie ma go w szkole.
- Ahh, no tak! To bardzo chorowite dziecko. Pozdrowię! A teraz będę już wychodził, dziękuje.
- Ja również, do widzenia.

***
Hoseok usiadł na ławce przed szkołą. Schował twarz w dłoniach.
On naprawdę zniknął.
Dlaczego Kookie? Kocham Cię. Dlaczego uciekłeś, co się stało?! Błagam nie zostawiaj mnie!
Proszę, daj mi szansę. Proszę! Nic bez Ciebie nie znaczę. Dlaczego znów wszystko się pieprzy?!
- Dobry, co pan tu robi?
Jung nie spodziewał się nikogo o tej porze. Było grubo po dwunastej, wszyscy uczniowie byli na lekcjach. Spojrzał na rozmówcę. Słodki, ubrany w mundurek chłopak. Na oko trochę starszy od Jeona.
- Co pan taki smutny?                     
- Życie mi się wali.
- To je pan pozbiera. Siedząc na ławce, jeszcze nic człowiek nie zdziałał.
Nie wiedział, dlaczego nieznajomy z nim rozmawiał, ale dziękował mu za to. Samotność by go teraz zabiła. Na dodatek, młody mówił całkiem z sensem.
- Może racja. Jak w ogóle masz na imię?
- Kim TaeHyung.
V wiedział, że rozmawia ze starszym od siebie mężczyzną, więc uznał, że nie wypada przedstawiać się ksywką ze szkoły. Miał też czasem przebłyski kultury!
- Ładnie.
- Dzięki.
Kim wydawał się słodki i niewinny, jednak jego odpowiedzi były sarkastyczne. Spodobał się Jungowi. Kookie by go polubił.
- Nie powinieneś być w szkole?
- Powinienem, ale mój przyjaciel się przeprowadza i obiecałem, że pomogę z pudłami.
- Szlachetnie z twojej strony.
- Sam jesteś szlachetnie! Na pewno ja będę nosił, a ten głupek patrzył.
- Frajer z tego przyjaciela.
- E tam, po prostu baba w okresie i tyle. Miał ostatnio ciężki czas, potrzebuje mojego wsparcia.
- To jednak szlachetnie.
- No dobra, może trochę.
Tae wziął do ust lizaka. Był całkowicie wyluzowany. Przypominał J-hopa za czasów liceum.
- A gdzie się przeprowadza?
- USA.
- Zostawia Cię samego?
-  E tam, rok tu jeszcze posiedzę i może też tam pojadę. Co będę sam robił? 
- Dobre myślenie. Samotność jest okropna.
- Jest. – Przytaknął.
Rozmawiali sobie jeszcze przez chwilę, gdy nagle usłyszeli dzwonek telefonu.
- Wywołałeś wilka z lasu.
Młodszy odebrał leniwie telefon.
- No? Rany już idę. Nie krzycz na mnie! Co? Jak to? Znowu po Ciebie przyszedł? Kurwa no! Ten debil nigdy nie odpuści, kurwa! Zamknij się w pokoju, ja będę za 10 minut. Zamknij się w pokoju, tak! Tak idę. Pa, nie bój się!
Kim włożył telefon, wstał i powiedział:
- Mój przyjaciel ma problem. Muszę lecieć. Ogarnij swoje życie. Pa!
- No cześć, pozdrów tego tajemniczego przyjaciela.
I poszedł. Kolejna osoba zniknęła z jego beznadziejnego życia. Życia, które już nigdy nie będzie szczęśliwe. Życia, gdzie nie ma J-hopa. Jest Jung Hoseok.

*** **** ****
Hej Hopi ;),
Wiem, że nigdy nie zobaczysz tego listu. Po prostu, nigdy go do Ciebie nie wyślę.
Nienawidzę tego świata. Słów, które ciągle wypowiadamy, ale nie wcielamy ich w życie.
Straciłem wszystko.
Miałem plan.
Plan runął.
Miałem Ciebie. I co? Musiałeś się kontaktować z Sugą, prawda? Oczywiście, że tak. Niby, jakim cudem wyszedłby z więzienia po tak krótkim czasie? Jak zdobyłbyś to mieszkanie? JAK KURWA moja matka miałaby wrócić do tego skurwysyna?!
Chciałem uciec do USA. I świetnie się udało, tyle, że z ojczymem u boku matki, która była cała w skowronkach.
Nie wiem, jak go nauczyłeś bycia takim uroczym, ale od razu poleciała na gadki o jego chęci naprawienia wszystkiego.
I wiesz, co? Znów przeglądam się w lustrze. To jest jeszcze większe.

Jungkook płakał. Nie wiedział, po co pisał ten list. Wiedział, że nic nigdy z nim nie zrobi.
Szlochał jak mała dziewczynka.
Hopi gdzie jesteś...
Nagle zadzwonił telefon.
- Hallo? O cześć V. Nie, nie płaczę. Kto chce ze mną gadać? Jimin? V, nie znam nikogo takiego. Olej go, pewnie jakiś typ od Sugi. Tak, wal to. Dzięki, jesteś super. Jak szkoła? Haha spoko. A jak ci idzie z Rapim? O rany, bez szczegółów. Czyli nie przyjedziesz w tym roku? Ok. Jasne, rozumiem. Nie, wszystko ok. Tak. Nara V.
Jeon czuł się podle, nienawidził kłamać. Moment, jaki Jeon. Kookie. Słodki, uległy, poddany Kookie.

Koniec.




19 komentarzy:

  1. Boże to było straszne! Znaczy świetne, ale straszne ;; Dlaczego Hoseok?! Dlaczego?! Dlaczego akurat to mieszkanie!! Mój biedny mały Kooki ;c Nienawidzę Cię!! Znaczy opowiadanie było boksie, świetne napisane i super mi się je czytało, Ale jest mi tak smutno, że się tak skończyło ;; Już nie mogę się doczekać następnej twojej pracy. Ta mnie zszokowała i dalej nie mogę się pozbierać.
    Mój komentarz jest totalnie rozwalony i to twoja win wiesz! <3
    Dużo weny i czekam na następne prace ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało! :D
      I przepraszam, że jesteś smutna! Nie chciałam... Ale potem przyszedł taki duszek do mojej głowy i zaczął szeptać zakończenie. Jego wina!

      Bardzo dziękuje za komentarz!

      Usuń
  2. Dawało mi białym po oczach, ale przeczytałam całe ♡
    Piękne, ale smutne :c
    Weny, czekam na więcej ♥♥
    I powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje!
      Ah i przepraszam za te białe... Dopiero po czasie rozmyślań wpadłam na to, dlaczego to się tak zrobiło. Obiecuję, że kolejne już będzie ładniejsze!

      Usuń
  3. To takie smutne :c
    Hobi nie mógł przewidzieć, że to właśnie TO mieszkanie. :C
    Płakam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz ;)

      Nie płacz! Kupię Ci budyń, ale nie płacz!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu jakie to smutne ;_; Myślałam, że Hoseok przypomni sobie o V, a potem będzie z Kookiem znowu razem, no ale weszłaś z rozmachem i zarzuciłaś takim smutnym zakończeniem :( Jednak i tak mi się podobało i nie mogę się doczekać twoich dalszych prac na tym blogu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo dziękuje!
      Obiecuje, że kolejne będzie mniej smutne ;p
      <3

      Usuń
  6. Nieee... Błagam... Nie rób mi tego!
    Czemu? Co? Jak?
    Mój mózg paruje...
    Ale ogólnie fajnie :)
    Powodzenia <3

    (A może kiedyś jakaś inna wersja tego???)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, bardzo Ci dziękuje!

      (Wszystko się może zdarzyć!)

      Usuń
  7. Pięknie piszesz tylko szkoda ze to wszystko sie tak zle potoczyło. Czekam,na więcej Twoich opowiadań i życzę mnóstwo weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo!

      Też mi było przykro na końcu >.< Brzydki mózg, brzydki...

      Usuń
  8. Fajnie ze jesteś :) super opko ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku... tak bardzo się ucieszyłam, bo tak mało jest opowiadań z tym pairingiem,więc od razu zabrałam się za czytanie. Jest mi smutno przez to zakonczenie, ale opowiadanie jest świetne! Liczę na kolejne z tym pairingiem najlepiej smut~ (ale juz bez angstow). Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało ^^ Smut ... hmhmhm pomyślę, jest przerwa świąteczna, można wziąć się za pisanie.
      :d

      Usuń
  10. Nieee, to nie może tak się skończyć :/ Domagam się kontynuacji. Płaczę przez Ciebie, Gin Gin :/
    Styl jak zwykle świetny, a pomysł sam w sobie idealny, jednak to zakończenie... nienawidzę Cię :<
    CHCĘ JAKĄŚ KONTYNUACJĘ, PROSZĘĘĘĘ, zlituj się dziewczyno :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha przepraszam!
      Obiecuję, że ci to jakoś wynagrodzę!
      Nie płacz przeze mnie!

      Usuń