środa, 25 listopada 2015

My mind [#0]

Witam! Dawno mnie tutaj nie było, prawda? Chciałabym was za to przeprosić. Ten miesiąc nie był dla mnie łaskawy, ale miejmy nadzieję, że nadchodzące dni okażą się lepsze! Pragnę zaprosić was do czytania prologu mojego nowego, krótkiego opowiadania pt "My Mind". Nie przewiduje więcej niż 7 rozdziałów + epilog. Miejmy nadzieję, że się wam spodoba! 

~ Dragons

Życie dla nas wszystkich jest okrutne. Jednakże różnie postrzegamy to okrucieństwo. Dla jednych zła ocena, dla innych kłótnia z drugą połówką, głód, bieda, bezrobocie. Można wyliczać na palcach. Ja jednak nie uważam, że moje życie różniłoby się bardzo od społecznych norm. Właściwie... ja nie żyję. Jestem tylko pustką kartką wykonującą polecenia odgórnie. Nie mogę mieć swojego zdania, nie mogę zaprzeczyć, muszę być uniwersalny. I pusty... jak kartka papieru. Nie obchodzi mnie to, że jestem jak deszcz, znienawidzony przez większość. Akceptowany tylko przez nieliczne jednostki, oddalone daleko ode mnie. Zdany na innych i poniewierany gorzej niż znienawidzony pies, ale nie narzekam. Przywykłem, mam gdzieś co się ze mną stanie. Równie dobrze mógłbym kolejnego ranka się nie obudzić, albo odwrotnie... przebudzić się umazany krwią. Nie ważne czy moją. Na mnie już nic nie zrobi wrażenia. Pustka wypełnia mnie od wewnątrz, pokazując się zewnątrz.
Sam nie wiem kiedy doprowadziłem się do takiego stanu. A może to nie ja? Może winny był ktoś inny? Sam nie wiem, ja już nic nie wiem. Mam pustkę w głowie, a jedyna myśl, a raczej krzyk to by wziąć kolejne tabletki. Nie obchodzi mnie na co. Ból żołądka, migrena, antydepresanty, przeciw bólom kości... wszystko mi jedno. Dla mnie liczy się tylko to, by po ich zażyciu świat na nowo stał się kolorowy. Bym znowu był szczęśliwy, chciałbym się uśmiechnąć. Jednak nie potrafię. Patrzę się na tych ludzi, na budynki, na niebo i jedyne co czułe to uścisk w żołądku wywołany odruchem wymiotnym.
Przeszukuję wszystkie kartony w poszukiwaniu mojego ukojenia czy też szczęścia. Ze skrzywieniem stwierdzam, że wszelakie środki zostały już usunięte. Ból, rozpacz rozlewa się po moim ciele, ale jestem przyzwyczajony. Ileż to już czasu ciągle zamieszkują mnie negatywne uczucia? Za długo by się tym przejąć... stanowczo za długo! Jednak pomimo tego po moich polikach spływają łzy, a ciało zaczyna się trząść. Stanowczo za długo nic nie miałem w ustach.Czuję lęk, który odbiera mi zdolność racjonalnego myślenia. Krzyczę.
Do kuchni wbiega zaniepokojona matka. Uważnie mi się przygląda, a potem klęka obok. Kiedy ja upadłem? Kiedy? Nawet nic nie poczułem. Ważniejsze są dla mnie te tortury, które przeżywam wewnątrz. Wszystko mnie pali, chce mi się wymiotować. A ona po prostu pyta czy wszystko w porządku? Głupia kobieto, twój syn jest wrakiem,  cieniem człowieka, a ty nic nie zauważasz... Powinienem żałować czy cieszyć się, że tak dobrze ukrywałem moje problemy?
Pokiwałem przecząco głową, tylko na tyle mogłem się zdobyć. To boli. Tak bardzo boli. Łkam o pomoc, o tabletki, a matka uśmiecha się zimno. Czyżby zauważyła ciągły deficyt leków? Muszę... muszę wziąć. Oszaleję inaczej. Spalę się od środka, umrę, chociaż od dawna nie żyję...
Po minutach mojego żałosnego łkania, tej czarnej rozpaczy, wreszcie w moich dłoniach znalazło się opakowanie. Nie interesuje mnie co to takiego. Od razu rozlewa się we mnie przyjemne ciepło, zyskuję nowe siły. Nie dziękując, podnoszę się i z prędkością błyskawicy pokonuję drogę do mojego pokoju. Opadał na łóżko, wsypując sobie do ust połowę opakowania. Leżę bezczynie patrząc się w sufit. Ciało dalej mnie pali, ale ja wiem, że zaraz będzie lepiej. Będzie dobrze... będę w końcu szczęśliwy...
I tak też jest. Po półgodzinnym leżeniu czuję ulgę. Uśmiecham się do siebie, widząc kolorowe wzory przed oczyma. Gwiazdki, tak to chyba one. Nie mam pojęcia, teraz nie rozróżniam kształtów, nie mogę skupić myśli na jednym punkcie, ale jest mi dobrze. Gdzieś po prawej stornie zauważam smugę białego światła. Krzyczę niewyraźnie, samemu nie wiedząc co takiego wydobyło się z moich ust. Próbuję się podnieść, ale upadam na dywan, by po chwili na niego zwymiotować. Kręci mi się w głowie, a błogi spokój jaki do tej pory ogarniał mój umysł zamienia się w ogromną falę bólu. Nie potrafię logicznie myśleć, w ogóle nie potrafię tego robić, od dawna.
Czołgam się, aż w końcu udaje mi się podnieść. Kolana drżą, a z moich ust znowu wydobywa się jęk. Zataczam się, wpadając na lustro. Opieram się lekko by nie upaść. Nie mam siły. Beznamiętnie sunę wzrokiem po odbiciu. Widzę chudego chłopaka w za dużych jeansach, które zsuwają się z bioder,  szarej koszulce, która sprawia wrażenie jakby miała osunąć się z kościstych ramion. Ta skóra, która niemalże stapia się z moim ubraniem, podkrążone i przekrwione oczy, których źrenice są tak rozszerzone, że prawie nie widać brązowej tęczówki. Czarne włosy w kompletnym nieładzie, posklejane od potu przylegają do czoła. Dopiero teraz zauważam te przeźroczyste kropelki spływające po zapadniętych policzkach. Jednak pomimo tego, widzę uśmiech. Lekki uśmiech na rozchylonych wargach, z których po chwili wydobywa się śmiech. Rozpacz miesza się z uczuciem zadowolenia. Kiedy taki się stałem?
Łzy mieszkają się z potem by po chwili opaść na podłogę. Przesuwam wzrokiem po pomieszczeniu. Wszystko jest takie nijakie, pozbawione życia i kolorów jak ja. Krzyczałem by pomalowali wszystko na szaro i by kupili mi białe meble. Pamiętam to, to chyba był początek... ale dlaczego tego chciałem?
Uderzam pięścią w zakurzoną ścianę, sycząc z bólu. Jednak jest on niczym w porównaniu z falą ognia rozpływającą się w moim ciele. Ktoś próbuje się dobić do podrapanych drzwi. Nie zwróciłem na to uwagi. Znów czuję uścisk w żołądku, muszę dostać się do łazienki. Niestety nie mam sił by się podnieść. Po raz setny wyję, przenosząc spojrzenie na zniszczone przedmioty, które musiały spaść z szafki. Po kwadransie udało mi się tam doczołgać. Syczę, gdy moja ręka trafia na potłuczone szkło. Krew leje się jakbym przeciął tętnicę, przy okazji brudząc i tak tragicznie wyglądające pomieszczenie. Podnoszę zdjęcie, które było ukryte za szkłem. Dwójka osób. Nie poznaję ich na pierwszy rzut oka. Ten czarnowłosy kogoś mi przypomina. To ja? Nie, niemożliwe. Zdrowe włosy, lekko opalona cera, owalna twarzyczką, świecące oczy. Tak bardzo ten chłopak różni się od odbicia, które widziałem.
W akcie desperacji drę fotografię, ale tylko na pół. Na więcej nie starcza mi siły. Krzyk i tępe, bezwarunkowe opadnięcie na podłogę. Przecieram zmęczoną twarz, przy okazji lekko brudząc ją czerwoną mazią. Nie mam pojęcia co to jest, nie obchodzi mnie to. Znowu chce mi się wymiotować, więc przekręcam się na bok. W tym samym czasie jakiś huk dobiega do moich uszu. Jakieś słowa, pewna kobieta staje przede mną, a obok niej mężczyzna, który mnie podnosi. Kręci mi się w głowie, a żołądek ponownie daje o sobie znać. Kim są ci ludzie? Nie znam ich. Chcę spać, zaznać spokoju i odpłynąć do krainy gdzie jestem szczęśliwy. Dlaczego oni nie chcą mi tego dać? Mówią coś do mnie, kobieta płacze, a mężczyzna drży z nerwów. O co chodzi? Mówią "kocham cię, nie odchodź." Ale co to jest miłość? Co to znaczy kochać, odejść? Nie rozumiem. Mruczę coś, a potem krzyczę gdy zimne powietrze muska moją skórę. Czują na sobie mokre krople. Deszcz, rozpoznaję to zjawisko. Chwila, gdzie ja jestem? Boję się, lęk powoduje u mnie niekontrolowany wrzask i wierzganie nogami. Chcę się wydostać, ale jedyne co czuję to uścisk pod kolanem i na ramieniu. Boli, boję się, nie chcę. Ponownie zaczynam płakać, nie wiedząc co innego miałbym w takiej sytuacji zrobić. Pragnąłem znaleźć się w mojej samotni, tam zostawiłem tabletki. Właśnie, muszę je wziąć, chociaż jedną... dwie, trzy... potrzebuję ich!
Nagle pod sobą czuję coś miękkiego, ktoś okrywa mnie śmierdzącym materiałem przez co znowu zbiera mi się na wymioty. Powstrzymuje je jednak, gardło za mocno mnie pali. Jakiś warkot, który powoduje u mnie lęk i ponowny krzyk. Co się dzieje? Za dużo pytań, a ja nie mam siły by je zadać. Mogę tylko wyć i wrzeszczeć. Jestem bezsilny.
Po kilkunastu minutach nieruchomego leżenia, wraca mi świadomość. Głowa mnie boli niemiłosiernie, podobnie jak oczy. Obracam się. Jestem w samochodzie. Widzę przez szybę jakieś budynki, szyldy. Za szybko miga mi to przed źrenicami. Odchylam się by ponownie zwymiotować. Głos matki, ale nie mogę zarejestrować, co takiego mówi. Za wcześnie. Nie mam pojęcia czemu się tutaj znajduję, a panika ogarnia moje ciało. Muszę wziąć tabletki...
Znajduję je w kieszeni. Kilka białych pomocników, którzy wprowadzą mnie do świata radości. Połykam je szybko, a po chwili znowu odlatuję. Nagle ktoś mnie rusza. Nie chcę... tu mi dobrze, więc zaczynam wrzeszczeć. Boję się, znowu coś mokrego i zimnego skapuje na moje ciało. Co to jest? Obrzydliwe, nie podoba mi się. Zaczynam znowu się bać. Wyrywam się, jednak czuję ponownie silniejszy uścisk. Wrzeszczę przeraźliwie, nie kontroluję już tego, nie chcę, nie mam siły. W końcu udaje mi się dostać do raju. Zamykam oczy i widzę szczęśliwego chłopczyka, siedzi na łące i czyta książkę. Jest mu dobrze i mi też. Znika wszystko, nic nie czuję. Ból opuścił moje ciało, myśli uciekły daleko, a ciało śmierci już mi nie ciąży. Znikają worki pod oczami, szara cera, wystające kości. Lubię tutaj przebywać i nie mam zamiaru wracać do tego piekła.


Skierowanie: Szpital psychiatryczny im. Świętego Jerzego, skrzydło zamknięte, oddział silnych uzależnień, pokój 308.


20 komentarzy:

  1. Wow, na razie nie mogę się na nic więcej zdobyć...
    Zapowiada się niesamowicie ciekawie, już nie mogę się doczekać dalszej części, no i tego z kim biednego narkomana sparingujesz ^^
    Dość mocny początek, który aż zachęca do dalszego czytania.
    Weny~ <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhh mam nadzieję, że tego nie popsuje ;; </3
      Dziękuję ♥

      Usuń
  2. Co się...?
    Gdzie ja..?
    Kiedy to...?
    Odebrało mi mowę, świadomość i inne potrzebne do przekazania czegoś umiejętności itp.
    Wdech, wydech...
    Okej. Już coś normalnego mogę napisać.
    Świetne <3 Czekam na więcej
    Weny Życzę ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę pisać i postaram się byście nie musieli czekać za długo :3
      Dziękuję ♥

      Usuń
  3. Supcio~!^^ czekam na 1 rozdział ;*** zaczyna się dobrze mam nadzieje, że takie też pozostanie i ciekawi mnie paring.... błagam Jikook albo Vkook! ^^Weny! ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny prolog. Chce już rozdział, nie mogę się doczekać ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite i zapewne będziesz nas męczyć i napiszesz za tydzień lub dwa yh wiem że warto czekać. Weny weny I jeszcze raz weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się zmieścić w tygodniu ~
      Dziękuję ^ ^

      Usuń
  6. To jest wciągające nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny !!! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno będę czytać, ta zapowiedź mnie wciągnęła *w*

    OdpowiedzUsuń
  8. Osom, o nie XD czekam co dalej ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow!
    Dobrze piszesz!
    Ciarki przebiegły po moich plecach.
    Zajrzę na inne opowiadania.
    Powodzenia! Pisz dalej i stawaj sie lepszym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :3 Cieszę się, że się podoba ~

      Usuń
  10. Po prostu jedno wielkie....WOW.! :O
    Szok , to jest świetne , tak smutne i wciągające zarazem. *.*
    Opisać takie emocje , to wielkie wyzwanie, więc mega szacun dla Ciebie.;*
    Świetnie piszesz. <3 Jeszcze sie z podobnymi opowiadaniami nie spotkałam.:D Jestem pod wrażeniem :D
    Weny życzę.! <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło czytać tak pozytywne opinie :3 Bardzo motywują ~
      Naprawdę się cieszę, że się podoba, bo troszku nad tą serią myślałam, ale dalej mam wrażenie, że nie jest aż tak bardzo unikatowa. No cóż :c
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń