sobota, 24 października 2015

Rozdział 10 - Prawdziwy anioł


Przepraszam, rozdział miał być wczoraj, niestety nie dałam rady go dokończyć. Inaczej planowałam rozłożyć sobie prace nad rozdziałami w tym tygodniu, ale byłam tak zawalona, że nie miałam czasu nawet odpocząć ;; Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny rozdział i nie chcę strzelać jakiegoś konkretnego terminu, żeby potem się nie wywiązać. Wolę, żebyście mieli niespodziankę ^^ Zbliżamy się do końcówki tego opowiadania, ale nie martwcie się, bo mam w planach już kolejne <3 Tymczasem zapraszam do czytania :)
~Pattie


- Kim ja jestem? – oburzył się Jungkook, patrząc przymrużonymi oczami na blondyna – Ja jestem jego bratem. Lepsze pytanie, kim ty jesteś? – po tych słowach splunął w bok.
Yoongi zignorował jego słowa. Już sama świadomość tego, że młody był bratem Taehyunga zrobiła na nim wrażenie. Nie miał pojęcia jak go odnalazł i w dodatku dlaczego był tak agresywny. Pomógł szatynowi się podnieść, zauważył krew w kąciku jego ust, na co zacisnął pięści. Miał ochotę rozprawić się z tym małolatem za zrobienie krzywdy jego aniołowi, ale bardziej skupił się na tym, by odprowadzić chłopaka do mieszkania i opatrzyć jego rany.
- Więc ty musisz być tym idiotą, który pozwolił mordercy u siebie mieszkać – sarkastyczny śmiech dobiegł jego uszu.
Tym razem nie wytrzymał i odwrócił się w jego kierunku, nadal podtrzymując Tae. Najchętniej, by do niego podbiegł i sprał mu tą jego piękną buźkę, ale bał się, że jeśli zostawi młodszego ten upadnie. Denerwowało go to, że opowiadał niestworzone historie o tak niewinnym chłopaku, jakim był Taehyung.
- Powiedz, coś co ma sens – wysyczał przez zęby.
Jego uszy znów otulił ten nieprzyjemny śmiech.
- Masz tydzień, żeby zgłosić się na policję, w przeciwnym przypadku sam ją na ciebie naślę. Za swoje grzechy trzeba odpowiedzieć – powiedział, prawie przeszywając szatyna wzrokiem.
Nie powiedział nic więcej, zaczął kierować się w stronę, z której przyszedł. To wszystko było jakieś dziwne, jak z innego świata. Jasnowłosemu nie przeszło nawet przez myśl, że jego słowa są prawdą. Znał Taehyunga na tyle dobrze, że swobodnie mógł powiedzieć, że ten nie skrzywdziłby nawet muchy.
Młodszy nie odezwał się nawet słowem, kiedy wprowadzał go do mieszkania, ale Yoongi czuł, że całe jego ciało przechodziła seria dreszczy. Posadził go na krześle w kuchni i po uprzednim wyjęciu apteczki z szafki, zajął się opatrywaniem jego ran. Taehyung siedział ze spuszczoną głową, która co jakiś czas potrzymywana była przez starszego. Jego oczy szkliły od wstrzymywanych łez, a wzrok miał utkwiony w krajobrazie za oknem. Yoongi nie chciał pierwszy się odzywać, nie chciał spłoszyć chłopaka. Wolał, żeby przyszedł do niego i sam opowiedział całą historię. Postanowił wyrzucić z głowy myśli o tym, co się zdarzyło. Nie chciał nic spekulować, o nic nie podejrzewać młodszego. Jedyne czego chciał, to aby Taehyung zaufał mu na tyle, aby opowiedzieć historię swojego życia.
Kiedy tylko rany zostały oczyszczone i zakryte plastrami, blondyn zaparzył kubek gorącej herbaty i trzymając go w dłoniach, odprowadził chłopaka do jego pokoju. Podejrzewał, że będzie potrzebował chwili samotności, aby poskładać myśli, dlatego też zrezygnował z pomysłu ułożenia go we własnej sypialni. Szatyn nie odezwał się słowem od tamtego zdarzenia i trochę go to niepokoiło, jednak postanowił dać mu czas. Posadził go na łóżku, obok którego sam stanął. Podrapał się po głowie, nie bardzo wiedząc, co chce powiedzieć, czy w ogóle powinien mówić cokolwiek.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał, decydując się jedynie na takie pytanie.
Chłopak miał głowę wbitą w podłogę, ale było widać jak kręci nią przecząco. To był widok, którego Yoongi nigdy w życiu nie chciał widzieć. Jego serce łamało się, widząc młodszego w takim stanie. Najchętniej porwałby go teraz w ramiona i nie puszczał już nigdy więcej, aby jego dzieciątko nie musiało więcej cierpieć. On nawet w najmniejszym stopniu na to nie zasługiwał i tak był już pokrzywdzony przez los, tracąc pamięć i znajdując się daleko od swojej rodziny, chociaż patrząc na zachowanie jego brata, może dobrze się stało, że był od nich odseparowany. Nie powiedział nic więcej, opuścił pomieszczenie, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami, na wypadek, gdyby Taehyung jednak przypomniał sobie, że czegoś potrzebuje. Czekał minutę, pięć, dwadzieścia, pół godziny, godzinę. W konsekwencji zrezygnował i udał się w stronę swojej sypialni. Założył na siebie ubrania, które nadawały się do snu i ułożył się w pościeli. Nie mógł jednak zasnąć, a jego głowę cały czas nawiedzały obrazy młodszego. Bał się, że ten może chcieć sobie coś zrobić, chociaż nie należał do tego typu osób. Mógł płakać, co było najbardziej prawdopodobne, więc zimny dreszcz przebiegł przez jego kręgosłup. Czuł się winny całej tej sytuacji, w końcu gdyby nie pozwolił szatynowi wyjść do tego sklepu albo towarzyszył mu, całe zdarzenie nie miałoby miejsca. Martwiąc się o swojego przyjaciela nie zmrużył oczu przez całą noc.

***

Kiedy tylko jego budzik zadzwonił poderwał się z miejsca. Doskonale wiedział, że nie byłby w stanie teraz pójść do pracy i normalnie tam funkcjonować, dlatego też zadzwonił do swojego kierownika symulując chorobę i biorąc wolne na cały najbliższy tydzień. Wyszedł na korytarz, nie zauważając tam obecności młodszego. Zaparzył dwa kubki gorącej kawy i posmarował chleb brzoskwiniowym dżemem. Wiedział, że Taehyung potrzebuje słodyczy, która osuszy jego łzy. Ułożył wszystko na tacy i pomaszerował w stronę pokoju chłopaka. Biodrem popchnął drzwi i wszedł do środka, uświadamiając sobie, że szatyn siedzi na parapecie i wpatruje się w widoki za oknem. Miał na sobie te same ubrania, co poprzedniego dnia, a wyraz jego twarzy nadal był taki pusty i nieobecny. Usiadł obok niego, stawiając przed nim tacę, młodszy nawet nie raczył na nią spojrzeć, co ukuło starszego w serce. Powstrzymał się przed tym, żeby dotknąć dłonią jego policzka i przejechać po delikatnej skórze. Tęsknił za nim i martwił się o niego. Wyszedł z pomieszczenia i skierował się do kuchni, gdzie wypił swój orzeźwiający napój.

I tak było przez kolejne cztery dni, chociaż codziennie przynosił mu śniadanie, ten nawet nie posmakował choćby gryza. Wciąż siedział w tym samym miejscu, wypatrując czegoś za oknem, jakby miał tam znaleźć odpowiedzi na pytania, które powstały w jego głowie. Ukojenie na ból rozprzestrzeniający się po jego ciele. Po kilku godzinach, od tego jak Yoongi wyszedł, zostawiając mu śniadanie, wstał i przeszedł kilka kroków w stronę drzwi. Zatrzymał się, kiedy dopadły go wątpliwości. Co jeśli blondyn od razy po usłyszeniu całej historii, odwróci się od niego, wywali z mieszkania, zadzwoni na policję, a co najgorsze znienawidzi i poczuje do niego obrzydzenie? Znał go, ufał mu, ale czy coś takiego w ogóle można wybaczyć? Wziął kilka głębszych wdechów, decydując się stawić czoła własnej przeszłości. Nie mógł w nieskończoność ukrywać się w tym pokoju i tak Jungkook dał mu tylko tydzień. Uchylił drzwi, wyglądając zza nich i zdając sobie sprawę, że jasnowłosy siedzi w kuchni i popija pewnie kolejną tego dnia kawę. Widział to każdego dnia w jego oczach, widział, że nie sypiał zbyt dobrze lub nawet w ogóle, doskonale wiedział, że martwił się o niego, ale nie miał odwagi wcześniej na niego spojrzeć. Bał się tego wzroku, który jeszcze kilka dni temu był dla niego niezwykle kojący. Podszedł i stanął za nim, Yoongi od razu zdał sobie sprawę z czyjejś obecności dlatego wstał, ale zanim zdążył się odwrócić, Taehyung przywarł do jego pleców w ciasnym uścisku. Po chwili poczuł jak blondyn wypuszcza z siebie lekki chichot, złapał jego dłonie, splecione na brzuchu, w swoje i potarł kciukami ich wierzch.
- Co tam koteczku? - zapytał, odwracając się do niego przodem.
Przyciagnął go do siebie, niespiesznie głaszcząc jego plecy. Ucieszył go fakt, że Taehyung postanowił wyjść z pokoju, że przyszedł do niego, że go objął, że dał mu znak, że też mu go brakowało. Po chwili odsunęli się od siebie, a szatyn zajął miejsce na przeciwko swojego przyjaciela. Oddychał ciężej i nadal błądził wzrokiem wszędzie, byleby tylko nie skrzyżować go z tym starszego.
- To prawda - wyszeptał tak cicho, że uszy blondyna ledwie, co zarejestrowały ten dźwięk.
- Co mówiłeś? - zapytał, wyciągając dłoń w jego stronę.
Młodszy od razu porwał ją w swoją, czując się z tym o wiele pewniej.
- Ten chłopak mówił prawdę. To Jungkook mój przyrodni brat i... - zawahał się, co starszy zdążył wykorzystać.
- Odzyskałeś wspomnienia? - zdziwił się, Taehyung tylko przytaknął ruchem głowy.
- Ale hyung, to co mówił to prawda, ja ... zabiłem kogoś - pierwsza łza popłynęła po jego policzku i nawet nie miał zamiaru jej ścierać.
Yoongi zaniemówił, to, co powiedział chłopak nie śniło mu się w najgorszych koszmarach. Taehyung i morderstwo, te dwa słowa nigdy nie powinny występować ze sobą w parze. Wzdrygnął się, automatycznie chcąc cofnąć swoją dłoń, ale w tym momencie do jego umysłu dotarły wszystkie momenty, które spędził z młodszym. To dobry dzieciak, o zupełnie czystym sercu. Jeśli skrzywdził kogoś, musiał mieć ku temu na prawdę poważny powód. Dlatego zamiast cofnąć rękę, pogładził go po jego.
- Mów dalej - powiedział, aby zachęcić go do dalszych zwierzeń.
- To był ojciec Jungkooka i to była na prawdę zła osoba. On znęcał się nad moją matką, bił ją i katował - kolejne słone krople skapnęły na blat - Prawie każdej nocy, kiedy matka wychodziła do pracy, przychodził do mojego pokoju i mnie gwałcił - To było dla jasnowłosego zbyt dużo, w tym momencie jego serce rozsypało się na tysiące, nie na biliony kawałków i wbijały się w każdy istniejący w jego ciele mięsień. Nie wyobrażał sobie jak musiał czuć się młodszy. Teraz już doskonale rozumiał, dlaczego chłopak pozbył się swoich wspomnień, ukrywając je w najdalszych zakamarkach podświadomości. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, nie zapisałby go do terapeuty, lepiej dla niego było, jeśli te urywki pamięci, pozostały nadal ukryte. Słone łzy zaczęły moczyć także jego policzki. Nie wiedział czy był w stanie słuchać dalszej części historii - Ja pewnego dnia nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego, nie miałem zamiaru go zabić. Chciałem po prostu, żeby do piekło się skończyło, żebym ani ja, ani moja matka nie musieliśmy już cierpieć. Kiedy uderzyłem go butelką już nie kontrolowałem tego co robię, w głowie miałem te wszystkie momenty, kiedy sprawiał mi ból, kiedy musiałem chować siniaki, które miałem na biodrach, każdy niechciany dotyk, krzyk, łzy. Tylko o tym wtedy myślałem - oddychał ciężej, ale jego serce jakby odciążyło się od ogromnego ciężaru, który przez kilka dni męczył jego duszę.
- Co z tym chłopakiem? Dlaczego się tak zachowywał? - zapytał, próbując chociaż trochę odciągnąć swoje myśli od krzywdzonego Taehyunga.
- Jungkook? On o niczym nie wiedział. Ten drań zgrywał przed nim przykładnego ojca, nigdy nawet palcem go nie tknął - wytłumaczył.
Yoongi przetwarzał nagromadzone informacje, nie wierząc, że to rzeczywistość. Przywołał chłopaka gestem do siebie. Taehyung zawahał się, ale po chwili przystał na jego prośbę i wstał z miejsca, zrównując się z nim. Blondyn pociągnął go za dłoń, tak, że młodszy wylądował bokiem na jego kolanach. Od razu przytulił go do siebie, skutecznie blokując przypływ tlenu. Nie uważał go za mordercę, skurwielowi się należało i na jego miejscu pewnie zrobiłby to dużo wcześniej. Bronił samego siebie i swojej matki, więc nie robił tego z premedytacją.
- Hyung, co ja mam teraz zrobić? Jungkook powiadomi policję - wyjąkał, nadal pociągając nosem.
- O nic się, kochanie, nie martw. Dopóki jesteś ze mną nic ci się nie stanie - zapewnił go, gładząc jego włosy.

***

Następnego dnia Taehyung zdziwił się, uświadamiając sobie, że leży w łóżku starszego. Nie bardzo wiedział, jak się tam znalazł, ale zmęczenie sprzed kilku dni powoli opuściło jego ciało. Podnosząc się na łokcie, rozglądnął się po pokoju, stwierdzając, że starszego w nim nie ma. Zanim jednak zdążył coś z tym zrobić, blondyn wparował do pokoju jak poparzony. Podszedł do łóżka i wyjął spod niego walizkę. Zupełnie niespodziewanie znalazł się przy szatynie i ucałował jego wargi w szybkim pocałunku.
- Co się dzieje? - zapytał młodszy, kiedy Yoongi otworzył swoją szafę i zaczął wrzucać do niej po kolei ubrania.
- Pakuj się, wyjeżdżamy. Rozmawiałem ze starym znajomym, który zajmował się podrabianiem lewych dokumentów. Zrobi nam fałszywe paszporty i będziemy mogli wylecieć z kraju. Tam już nas na pewno nie znajdą - powiedział szybko, nie patrząc nawet na niego.
Taehyung otworzył usta ze zdziwienia, rozszerzając w tym czasie swoje oczy.
- Nie możemy, złapią nas. Nie mogę pozwolić, żebyś miał przeze mnie kłopoty - wygrzebał się z pościeli.
- To ja nie mogę cię stracić, cokolwiek, by to nie było, nie zostawię cię. Przejdziemy przez to razem - przyciągnął go do siebie, całując w czubek głowy.
Szatyn nadal dość niepewnie, ale wyjął kolejną walizkę spod łóżka i poszedł do swojego pokoju, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie był przekonany, co do tego pomysłu. To oznaczało popełnienie kolejnych przestępstw, ale tak samo kusiła go perspektywa wylotu i odcięcia się od przeszłości. Radość spowodowane nie odwróceniem się od niego blondyna, przyćmiła mu zdolność racjonalnego myślenia.

***

Kiedy walizki znalazły się w bagażniku wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę.
- Gdzie mieszka ten twój znajomy? - zapytał młodszy, zapinając pas.
- Nie przestrasz się - starszy położył dłoń na jego kolanie i spojrzał w oczy - W Busan - Taehyung przełknął nerwowo ślinę - Spokojnie nikt cię nie rozpozna. Zatrzymamy się w starym pensjonacie przy części morza, która nie jest już odwiedzana. Będziesz tam bezpieczny, już jutro to wszystko zostawimy za sobą - złączył z nim swoją dłoń i posłał pokrzepiający uśmiech.
Dobrze wiedział, że będzie musiał zostawić wszystko za sobą, prawdopodobnie nie spotka już nigdy swoich rodziców, znajomych, Seokjina, ale bezpieczeństwo Taehyunga było tego warte. Nie mógł pozwolić, by coś mu się stało, nigdy, by sobie tego nie wybaczył. Już od pierwszego dnia, kiedy się spotkali czuł się za niego odpowiedzialny, dlatego też siedział przez całą noc i próbował wymyślić doskonały plan, żeby wyprowadzić młodszego z kłopotów. Może i porywał się z motyką na słońce, ale perspektywa Taehyunga zamkniętego za kratkami nie wchodziła w grę.
Zgasił silnik, kiedy znaleźli się przed dużym, rozlatującym się już i nadającym do rozbiórki, budynku. Szatyn spał na tylnych siedzeniach, a przez przyciemniane ciemne szyby trudno było komukolwiek go dostrzec. Otworzył drzwi i nachylił się nad chłopakiem, całując czule jego policzek. Taehyung niemal natychmiast uchylił powieki i przyglądał się twarzy starszego tak blisko swojej. Po chwili złapał jego twarz w swoje dłonie i ucałował wargi. Yoongiego zdziwił taki ruch z jego strony, co skutkowało tym, że nie utrzymał równowagi i upadł na ciało młodszego. Ten jednak nadal nie oderwał swoich warg od jego. Te starszego dawały tyle ciepła i zapewniały bezpieczeństwo.
- Hej, chłopaki, spokojnie. Już od jutra będziecie mieli na to dużo czasu - nieznajomy głos dotarł do ich uszu, zakończony lekkim chichotem.
Blondyn szybko wygramolił się z samochodu, podając rękę także szatynowi, który chętnie z tej pomocy skorzystał.
- Tae, poznaj to mój znajomy ze szkolnych lat, Namjoon - wskazał dłonią na platynowłosego chłopaka.
Najmłodszy nieco zmieszany podał dłoń starszemu.
- To ten chłopak, dla którego rzuciłeś Seokjina? - przyjrzał mu się uważnie - Widziałem się z nim ostatnio, nie wygląda zbyt dobrze - jak za dawnych czasów, Namjoon nigdy nie potrafił dobierać słów do sytuacji.
Yoongiego zmroziło. Jak mógł nie pomyśleć, że jego były chłopak wyjechał do rodziców, do ich rodzinnego miasta? To ukłucie w sercu, które towarzyszyło za każdym razem, kiedy myślał o starszym, znów dało o sobie znać. Postanowił to jednak zignorować i w całości zająć się szatynem.
- Chodź, pokażę ci nasz pokój - pociągnął go za dłoń.

***

- Hyung, czy to bezpieczne, żebym wychodził z pensjonatu? - zapytał Taehyung, kiedy blondyn zaproponował mu spacer podczas zachodu słońca.
- Tej strony plaży już nikt nie odwiedza - zapewnił go, ciągnąć za dłoń - W ogóle to chcę ci coś pokazać.
Młodszy złączył z nim palce i pozwolił się prowadzić. Od ich przyjazdu pewne pytanie siedziało mu w głowie, ale nie był pewien czy może je zadać, czy w ogóle powinien poruszać ten temat. Po chwili nie wytrzymał i zatrzymał się, co zatrzymało także jasnowłosego.
- Hyung- wziął głęboki oddech - Czy Seokjin hyung wyjechał przeze mnie? Czy wy rozstaliście się przeze mnie? - złapał starszego za nadgarstek i rozłączył ich splecione dłonie.
- Oczywiście, że nie. To nie było nic związanego z tobą, to najwyraźniej my nie byliśmy sobie pisani - skłamał i teraz doskonale wiedział, że to młodszy był powodem, dla którego ukochany go zostawił, nie dał tego jednak po sobie poznać.
Znów złapał go za dłoń i poprowadził w sobie znanym kierunku. Kiedy słońce zaczynało zniżać się ku horyzontowi, znaleźli się nad morzem. Nic nie mówili, po prostu wpatrywali się w krajobraz. Fale delikatnie rozbijające się o brzeg dawały ukojenia ich sercom.
Taehyung rozejrzał się w koło, dostrzegając jakąś bliżej niezidentyfikowaną konstrukcję. Korzystając z okazji, że starszy jest pogrążony we własnych myślach, odszedł od niego i podszedł do znaleziska. Wiedziony nie wiadomo czym, zaczął się na nią wdrapywać. Kiedy był już prawie na samej górze, usłyszał głos blondyna, wołającego jego imię, ale zignorował to. Wspiął się na samą górę, stając na platformie i wpatrując się w widok rozciągający się przed jego oczami. Zaciągnął się dokładnie powietrzem, które ciepło utuliło każdy skrawek jego ciała. Poczuł się wolny, wolny od odpowiedzialności, która nałożyła się na niego w tak młodym wieku. Miał szesnaście lat, powinien teraz imprezować, upijać się i przeżywać najlepsze chwile swojego życia. On natomiast borykał się z gwałtem, katowaniem, morderstwem, utratą pamięci, to było ponad jego siły. Chciał czuć tę wolność już zawsze, nie przejmować się niczym i po prostu polecieć. Bym niemal zdecydowany, żeby skoczyć i zakończyć swoje cierpienie, ale wtedy do jego uszu ponownie dotarł głos Yoongiego. Nie mógł zrobić tego starszemu, który zajął się nim, kiedy ten najbardziej tego potrzebował, który wspierał go, nie zważając nawet na własne bezpieczeństwo. Odwrócił się i zszedł z konstrukcji. Blondyn od razu do niego dopadł i docisnął ciasno do swojego torsu.
- Czyś ty zwariował? Nie masz pojęcia, jak bardzo się bałem, myślałem, że zejdę tu na zawał. Nie rób tak nigdy więcej! - odsunął go od siebie i krzyknął, znów mocno go przytulając - Głupi wariat!

***

Taehyung leżał otulony ramionami starszego, który lekko pochrapywał. Tylko udawał, że śpi, aby i Yoongi mógł zasnąć. Dobrze wiedział, że dawno nie przespał spokojnie całej nocy i to przez niego. Wpatrywał się w jego spokojną twarz i uśmiech nie mógł go opuścić. Wspominał wszystkie chwilę, które razem spędzili. To on go nazwał aniołem, a tak na prawdę sam nim był. Ocalił go setki razy, ryzykując własne życie. A co on mu dał? Nic. Doprowadził do jego zerwania z facetem, którego mocno kochał, za darmo korzystał z jego mieszkania, nigdy nie musiał martwić się o pieniądze, chociaż wiedział, że starszy haruje, aby mu było dobrze. Teraz jeszcze chciał zostawić wszystko i uciec z nim, Bóg wie gdzie. Nie zasługiwał na to, co go spotkało. Nie zasługiwał na poznanie Taehyunga.
Szatyn delikatnie opuścił posłanie, robią jak najmniejsze gesty, aby nie obudzić starszego. Z ciężkim sercem schował się w łazience, gdzie napisał dla niego krótką notkę, zostawiając ją na szafce nocnej. Założył na siebie spodnie i kurtkę, przełknął łzy, które cisnęły mu się do oczu. Ostatni raz złożył pocałunek na czole Yoongiego, zanim wyszedł z pokoju.
Jungkook miał rację, za własne grzechy trzeba odpowiedzieć.

9 komentarzy:

  1. Jesuuuuuuuu. JESU. MATKO PRZENAJŚWIĘTSZA JIMINOWSKA. Tae wracaj do Sugi idioto! Tak cholernie się boję o moje Bubu. Ja czuję, że będzie cierpiał.
    OBIECUJĘ, ŻE JEŚLI COŚ ZŁEGO SIĘ STANIE I NIE BĘDZIE HAPPY ENDU, TO SIĘ OBRAŻĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    No. Serio, boję się, bo jesteś nieobliczalna!
    Swoją drogą miałam takie feelsy, że zapomniałam wygodnie usiąść i czytałam jak idiota w dziwnej pozycji, ale nie miałam czasu ogarniać czegokolwiek, bo byłam cholernie ciekawa!
    Szybko pisz kolejny, bo umieram <3 Kochammmm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohh nie jestem taka zła, jak się wydaje ^^
      <33

      Usuń
    2. czemu zawsze mam odmienne poglądy niz inni...

      Usuń
  2. O jaaaa *_* Nie no ten rozdział mnie kompletnie zamurował i nie mam pojęcia, co tak właściwie mam powiedzieć tutaj. To było takie cudne. To ich cierpienie tak dobrze ukazane. Jeju, biedny Taehyung, ja naprawdę myślałam, że skoczy, ale z drugiej strony to było by dosyć nietypowe rozwiązanie, tym bardziej, że był z Yoongim.
    Tak w sumie myślałam, że Tae się zgłosi sam na policje. Biorąc pod uwagę okoliczności raczej nie wyląduje w poprawczaku, a co najwyżej dostanie kuratora. Tak sądzę bynajmniej. Hyymm no jestem ciekawa reakcji Yoongiego :3 To będzie po prostu... no cudne!
    Weny i czasu♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Myśli po przeczytaniu:
    1.Tae pójdzie na policję?
    2.Albo może zapytać i Jin'a i pójść do niego??
    3.Albo chce się zabić?!
    Umieram z ciekawości...
    Weny ~~

    OdpowiedzUsuń
  4. nie no to było takie nie wiem jak to nazwac dobre. Ale miałam nadzieje ze Yoongi i Jin sie zejda w tym rodziale no ale cóz nie mozna miec wszytskiego. weny !!! i czekam na kolejny rodział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. I Ty mi mówisz, że nie wiesz kiedy będzie kolejny rozdział?????? Umieram... biedny Tae... myślę, że jednak Jin i Suga do siebie wrócą, jednak sama nie wiem czy tego chce ;,

    OdpowiedzUsuń
  6. yoongi jest świetnym przykładem na to, ze nie należy pomagać nieznajomym, bo to powoduje rozpad twojego związku, przestępstwa, depresję, wyjechanie z kraju i inne nieprzyjemne rzeczy. amen.
    ((((((co ty odpierdalasz tae)))))))
    ((((((tak, specjalnie napisałam "ty" z małej jako brak szacunku i dezaprobata dla jego czynów))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówią, że dobre czyny zostaną ci odpłacone...

      Usuń