niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 2 - Jeśli w tym rzecz


Nie mogłem całą noc zasnąć, rozmyślając o zdarzeniach z poprzedniego dnia. Poznałem zarazem ciekawego i dziwnego człowieka, który uratował mnie przed przyozdobieniem mojej twarzy w fioletowe siniaki. Nadal nie mogłem zapomnieć tych czerwonych oczu, które przez moment miałem wrażenie, że widzę. Tłumaczyłem to jednak nocnym oświetleniem miasta, przecież to nie było możliwe, żeby czyjeś oczy zmieniły kolor na czerwony i to w ciągu zaledwie chwili. Już od piątej chodziłem po mieszkaniu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Po wypiciu kubka gorącej czekolady wróciłem do łóżka, uraczając moje ciało jeszcze półgodzinnym snem. Wziąłem ciepłą kąpiel i wykonałem toaletowe czynności. Zarzuciłem na siebie mundurek, który rodzicielka uprasowała mi poprzedniego dnia i zarzucając plecak na ramię wyszedłem ostrożnie zamykając drzwi. Postanowiłem pójść na piechotę, nie czekając na szkolny autobus, który i tak miał przyjechać dopiero za czterdzieści minut. Szedłem powoli, wiedząc, że pozostało sporo czasu do rozpoczęcia lekcji. Napawałem się świeżym wiosennym powietrzem, które rankami nadal bywało jeszcze chłodne. Kiedy przede mną rozciągnął się budynek szkoły zauważyłem tylko kilku uczniów wchodzących do środka. Nadal musiało być wcześnie, ale postanowiłem przeczekać już ten czas w murach szkoły, bo mówić szczerze zrobiło mi się nieco zimno. Sprawdziłem plan lekcji, który miałem zapisany w notatkach na telefonie i podążyłem w stronę wyznaczonej klasy. Zupełnie nie spodziewałem zastać tam nikogo, ale pod ścianą siedział rudowłosy, dopiero kiedy się zbliżyłem dostrzegłem, że jego powieki są przymknięte, więc szybko wydedukowałem, że znów spał. Jego głowa niebezpiecznie opadała w lewą stronę, co mogło skutkować zderzeniem z podłogą i wielkim guzem. Dobiegłem szybko umiejscawiając się obok niego i pozwalając, żeby jego głowa opadła na moje ramię. Nie wiem ile tak trwaliśmy, może to było pięć minut, może godzinę, a może nawet i całą wieczność. Czas płynął, a my siedzieliśmy i żaden z nas nie wykonywał żadnego większego ruchu. Kolejni uczniowie zaczęli zbierać się pod klasą, co zwiastowało zbliżającą się godzinę lekcji, ale my nie zmieniliśmy pozycji, pozwalając, żeby inni szemrali między sobą i bezczelnie się w nas wpatrywali. Dopiero, kiedy zadzwonił dzwonek Jimin poruszył się, uchylił powieki, niepewnie rozglądając się wokół. Po dłuższej chwili zorientował się, że jego głowa znajduje się na czyimś ramieniu i poderwał się spoglądając na mnie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał zdenerwowany lekko odchrząkając.
- Co masz na myśli? – oddałem pytanie, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodziło.
Popatrzył po mnie, jakby wyszukując jakiejś sensownej odpowiedzi na całe zdarzenie, ale kiedy takowego nie otrzymał, wstał i widząc zbliżającą się nauczycielkę podreptał w stronę klasy. Niepewnie podniosłem się z podłogi, ocierając spodnie z kurzu i również ruszyłem za nauczycielką. Przeszedłem całe pomieszczenie, zajmując swoje nowe miejsce na tyłach. Jimin nawet na mnie nie spojrzał, kiedy się dosiadłem. Tak samo też było przez większość lekcji, oparł głowę o stolik, odwracając się do mnie tyłem. Podejrzewałem, więc, że znów udał się do krainy snów. Stało się to dla mnie powodem, do kolejnych rozmyślań. Jak się można było spodziewać lekcja przebiegała mi na myśleniu o dziwactwach rudowłosego, zamiast na skupieniu się na temacie lekcji. Musiał być jakiś głębszy powód, dlaczego on ciągle spał. Może na coś chorował? To by tłumaczyło, dlaczego jego oczy zmieniły kolor. Chociaż, czy istnieje choroba, w której oczy zmieniają kolor na czerwony? Otrząsnąłem się z rozmyślań, kiedy uniósł swoją głowę i przez chwilę wpatrywał się przed siebie. Zerknąłem kątem oka, czy, aby na pewno nadal nie śpi i nie będę musiał ponownie go asekurować. Okazało się jednak, że był w zupełności przytomny. Jego obecność sprawiała, że trochę się denerwowałem. Niby już kilka razy przebywałem obok niego, ale w większości to on był nieobecny.
- Jak twój łokieć? – na dźwięk jego głosu moje ciało przeszedł zimny dreszcz, a ja podskoczyłem.
- Co? – spojrzałem na niego rozbieganym wzrokiem – Aaa, łokieć – dopiero teraz uzmysłowiłem sobie o czym mówił – Jest dobrze – odparłem ukazując mu zadrapanie.
Pokiwał jedynie głową, nic nie mówiąc. Jego milczenie trwało do końca lekcji, w chwili, w której rozbrzmiał dzwonek, chciałem coś do niego powiedzieć, ale zauważyłem, że wstaje i opuszcza klasę. Wyszedłem z pomieszczenia lekko podminowany i udałem się w stronę automatu z napojami. Kupiłem puszkę jakiegoś niegazowanego napoju i pochłonąłem całość duszkiem. W tej samej chwili rudowłosy pociągnął mnie za nadgarstek i zaciągnął do męskiej łazienki. Patrzyłem na niego niezrozumiałym i może lekko przestraszonym wzrokiem. Oparł mnie o rząd umywalek, samemu stając naprzeciwko. W dłoniach trzymał przezroczystą siatkę, z której wyjął wodę utlenioną i plastry. Chwycił delikatnie moją rękę i przysunął do swojej twarzy. Polał ranny łokieć wodą, wywołując lekkie pieczeni, jednak po chwili poczułem, że ból został uśmierzony przez jego chłodny oddech. W tym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały i mimo, że w głowie kotłowało mi się wiele myśli, nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa. Następnie nakleił plaster i wyrzucił papierki do kosza.
- Powinieneś przemywać ranę. Może wdać się zakażenie – powiedział władczo opuszczając pomieszczenie, ale ja wyczułem coś ponad to. Poczucie troski.
- Martwisz mnie o mnie? – zapytałem zrównując z nim kroku.
Spojrzał na mnie, nie zwalniając kroku. Przez chwilę miałem wrażenie, że nie może odwrócić wzroku od mojej twarzy, ale w końcu bez słowa to uczynił. Stanąłem na środku korytarza czując przyjemne ciepło roznoszące się po całym moim ciele. Byłem pewien, że chłopak martwił się, że coś może mi się stać. Lekki uśmiech mimowolnie wpełznął na moje usta.

***

Kiedy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający przerwę na lunch rudowłosy ponownie chciał wyjść niepostrzeżenie z klasy, ale nie chciałem, by i tym razem mi się wymknął, więc podążyłem za nim. Trzymałem odpowiednią odległość, aby nie zorientował się, że go śledzę. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie kierował się w stronę stołówki, a w zupełnie przeciwną stronę. Zaintrygowało mnie to w jeszcze większym stopniu, więc ostrożnie go śledziłem, nie mogąc spuścić go z zasięgu wzroku. Nie za bardzo znałem jeszcze wszystkie zakamarki tego budynku, więc ciężko było mi określić, dokąd mógł zmierzać. Pchnął jedne z drzwi, znikając za nimi. Przytrzymałem je, by nie wywoływać niepotrzebnego hałasu ponownym otwieraniem ich. Zważywszy na to, że były już stare i skrzypiały, kiedy tylko się je dotknęło. Ostrożnie piąłem się po kolejnych stopniach, które prowadziły na dach budynku. Ogromne metalowe drzwi były uchylone, utrzymując mnie w przekonaniu, że kolega znajduje się właśnie tam. Wychyliłem lekko głowę, sprawdzając czy mam rację. Faktycznie był tam i siadał właśnie na końcowej części dachu. Jedną z dłoni zakopał w kieszeni bluzy, jakby w poszukiwaniu czegoś. Po chwili wyjął małą paczuszkę i zagłębił w niej słomkę przystawiając ja sobie do ust. Dość niepewnie ruszyłem w jego kierunku, nie chciałem zdradzać swojej obecności, aż do momentu, w którym nie stanąłbym obok niego, ale przeklęty los chciał zupełnie inaczej i wykorzystał do tego moją rozwiązaną sznurówkę. Runąłem na kolana przytrzymując się jedynie dłońmi, czując na nich minimalne pieczenie. Wiedziałem, że chłopak zwrócił na mnie swoją uwagę, ale nie miałem śmiałości podnieść głowy i spojrzeć na niego. Czułem, że moje policzki przyozdobiła purpura, a ja płonąłem w środku.
- Straszna z ciebie niezdara – dopiero, kiedy usłyszałem jego głos postanowiłem na niego spojrzeć.
Prychnąłem, ponosząc się z ziemi i wstając, zbierając zdeptane resztki mojej dumy. Czy ja zawsze przy nim muszę wychodzić na fajtłapę i dziecko, którym trzeba się zajmować. Otrzepałem się zająłem miejsce obok niego.
- Śledziłeś mnie – powiedział oskarżycielsko – Dlaczego? – jego ton głosu uległ zmianie, co niezwykle mnie zdziwiło.
- Zawsze znikasz, kiedy chcę z tobą porozmawiać. Jakbyś wyczuwał poważną rozmowę – westchnąłem.
Jimin się zaśmiał, na tyle intensywnie, że jego oczy zmieniły się w małe szparki.
- Dobrze – powiedział, jakby w celu opanowania samego siebie – O co chciałeś mnie zapytać? – poprawił swoją marynarkę i znów upił łyk napoju z kartonika.
- Dlaczego mnie wczoraj uratowałeś? – zapytałem, tym razem oczekując szczerej odpowiedzi.
- A ty znowu o tym – wypuścił powietrze z płuc zrezygnowany – Nie mogłem ci po prostu pomóc bez żadnego ukrytego motywu? – spojrzał na mnie takim wzrokiem, że moje serce zabiło dwa razy szybciej niż normalnie.
- Nie wyglądasz na tego typu osobę – ledwie wydusiłem, nie mogąc spuścić z niego wzroku.
Widocznie był rozbawiony tym, jak mój organizm reagował na jego osobę. Zbliżył się do mnie na kilka centymetrów, owiewając moją twarz ciepłem swojego oddechu. Czułem suchość w gardle widząc, że wargi oddalone od moich tak niebezpiecznie małą przestrzenią.
- Zakochałeś się we mnie? – wypalił nagle, otrzeźwiając mój umysł.
- Zwariowałeś? – wrzasnąłem, udając głupiego – Lepiej pokaż co tam masz? – powiedziałem wytrącony z równowagi, złapałem za kartonik i pociągnąłem z niego łyk.
- Nieee – krzyknął, ale zdążyłem przełknąć napój.
Mimo, że pudełko wyglądało, jakby jego zawartością był sok pomidorowy smak napoju nie był nawet do niego podobny. Znałem ten smak, ale jakbym teraz nie mógł go do niczego dopasować. Chłopak miał szeroko otwarte oczy i patrzył na mnie, jakby bojąc się mojej reakcji. Spojrzałem jeszcze raz na kartonik uświadamiając sobie, skąd znam ten smak.
- Kim jesteś? – wstałem pospiesznie, odchodząc od niego na kilka bezpiecznych metrów.
Moje serce biło w zabójczym tempie. Musiał być jakimś dziwakiem, skoro pił krew. To na pewno była ona. Metaliczny posmak, to nic innego jak krew.
- Uspokój się – powiedział wyciągając dłonie w moją stronę. Skutecznie je ominąłem, nie chciałem, żeby mnie dotykał, nie dopóki nie wytłumaczy mi o co w tym wszystkim chodzi - Wtedy ci to nie przeszkadzało – szepnął bardziej do siebie niż do mnie – Nie bój się. Usiądź, a wszystko ci wytłumaczę – nie był przerażający, przyjemne ogniki tańczyły w jego oczach, ale ja nadal wahałem, czy powinienem mu ufać. Usiadłem, ale nadal utrzymywałem bezpieczną odległość. Widział moje niezdecydowanie i postanowił trzymać się miejsca, które zajmował. - Miałem nadzieję, że przyjdzie mi się z tym zmierzyć trochę później, ale jeśli wyszło to teraz to chyba muszę powiedzieć ci prawdę – zaczął, a ja nie powiedziałem nic wyczekując dalszej części historii – Pomyślisz, że oszalałem, kiedy ci to powiem – zaśmiał się niezręcznie – Ok, więc zaczynam. Jestem wampirem – powiedział, zamykając oczy.
Początkowo to do mnie nie dotarło, jednak po chwili prychnąłem.
- Miałeś powiedzieć mi prawdę, a nie wymyślać, jakieś niestworzone historie – dodałem oskarżycielsko.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie przenikliwie. Zmniejszył odległość między nami, od razu siedząc ze mną ramię w ramię. Ujął moją dłoń w swoją przykładając ją sobie do ust. Jego oczy ponownie rozbłysły czerwienią. Dopiero teraz zauważyłem, że z zadrapania lekko uciekała krew. Wtedy poczułem jego wargi w tamtym miejscu. Na początku lekko je ucałował, a potem zaczął ssać, a ja czułem jak krew z mojej żyły powoli ucieka. Po paru chwilach oderwał się ode mnie, a strużka krwi pozostała w kąciku jego ust. Moje serce waliło oszalałe, jakby chciało wylecieć i schować się gdzieś. Czułem się sparaliżowany. Jimin, Park Jimin, którego poznałem zaledwie dzień wcześniej pił moją krew. Ten sam człowiek był wampirem, które istnieją jedynie w słabych filmach i powieściach fantasy.
- Jesteś taki słodki – szepnął, a jego oczy zwężyły się, jakby był czymś odurzony.
Nagle odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem i z prędkością światła zbiegłem po schodach. Usiadłem na swoim miejscu, próbując nie myśleć o tym, co się przed kilkoma chwilami zdarzyło. Spojrzałem na wewnętrzną stronę swojej dłoni, zauważając, że po zadrapaniu nie było już śladu. Pomasowałem tamto miejsce, nadal czując miękkość warg rudowłosego. Zadzwonił dzwonek oznajmiając ostatnią lekcję lego dnia. Siedziałem wyprostowany, czekając aż godzina szybko minie i będę mógł zaszyć się w domu. Po chwili pojawił się on, zajmując miejsce obok mnie. Nie spojrzałem na niego, bojąc się po raz kolejny ujrzeć w nich tę czerwień. Dziś nie był dla mnie najlepszy dzień na skupianie swoich myśli na lekcji, bo one co chwilę uciekały w zupełnie innym kierunku.
Kiedy do dzwonka pozostało tylko pięć minut, wyrwałem z zeszytu małą karteczkę i napisałem na niej wiadomość – Porozmawiajmy na dachu – i podsunąłem ją pod dłoń Jimina. Spojrzał na nią od razu i odwrócił głowę w moją stronę, lekko nią potwierdzając. Co dziwne, tym razem jego oczy były normalne, nie miały już w sobie oznak odurzenia. Wychodząc z klasy, zawiesiłem plecak na ramię i czując, że za mną podąża wspiąłem się na umówione miejsce spotkania. Przystanąłem, czując, że on wykonuje ten sam gest. Chwilę mi zajęło zanim odwróciłem się w jego stronę. Wcześniej byłem pewien, tego co chciałem powiedzieć, jednak teraz miałem wątpliwości.
- Czy ty gryziesz ludzi? – to było pierwsze pytanie, które cisnęło mi się na usta.
- Nie – odpowiedział od razu – Dzisiejsze smakowanie twojej krwi zdarzyło mi się pierwszy raz od bardzo dawna – postawił akcent na przedostatnim słowie.
- Jak bardzo dawna? – zapytałem widocznie zainteresowany.
- Dokładnie to od dynastii Joseon – speszył się lekko wymawiając te słowa.
- Chcesz mi właśnie wmówić, że masz ponad 600 lat? – wziąłem to za żart, który najwidoczniej okazał się prawdą – Jeśli chcę tego nadal słuchać, to chyba muszę usiąść.
- Czyli, że nie boisz się mnie?

***

Przez kolejne dni każdą chwilę po szkole spędzałem z Jiminem, dowiadując się coraz więcej rzeczy o populacji wampirów. To nadal nie mieściło się w mojej głowie i czasami wyobrażałem sobie, że jestem postacią w jakiejś książce. To pomagało przyswoić sobie te nieprawdopodobne informacje. Wampiry są nieśmiertelne, żywią się krwią, potrafią przeżyć bez ludzkiej krwi, czego żywym dowodem jest Jimin, chociaż żywym to złe słowo, zważając na to, że wampiry są nieumarłymi. Nie odstrasza je czosnek, ani krzyże, jedyną możliwością zabicia ich jest całkowite wysuszenie albo wyrwanie serca. To były istoty, o których tak wiele pisano, ale jeszcze nikt nie postawił ich w takim świetle, w jakim zrobił to rudowłosy.
- Jeśli prowadzisz mnie na tajne zgromadzenie wampirów to cię znienawidzę, jestem nawet gotów wyrwać ci serce – powiedziałem, kiedy jednego dnia po szkole zostałem pociągnięty w nieznanym kierunku.
- Muszę ci coś pokazać – szepnął jedynie, resztę drogi przebywając w ciszy.
Znaleźliśmy się niedaleko wielkiej latarni, która rozciągała się na morze.
- Znajomy widok? – zapytał spoglądając w moją stronę.
- A powinien? – rozejrzałem się z dokładnością po całej przestrzeni, ale nie miałem wrażenia, jakbym tu już kiedyś był, miejsce wydawało się zupełnie obce.
Chłopak pokręcił głową z rezygnacją.
- Chodź – zawołał, a ja posłusznie podążyłem za nim.
Przeszliśmy kilka metrów i znaleźliśmy się przy latarni, na tyle blisko, że mogłem jej dotknąć. Droga była pod górkę, więc dyszałem ciężko, próbując złapać jak najwięcej powietrza w płuca. Jimin stał i oddychał, tak jakby droga wcale nie była męcząca. Ach, tak, kolejna cecha wampirów – nie męczą się. W tym momencie mu trochę pozazdrościłem. Odnalazłem ławeczkę, na której od razu usiadłem, ciesząc się, że moje nogi chociaż przez chwilę mogą odpocząć.
- Nigdy cię o to nie zapytałem, ale co z twoimi rodzicami? – zapytałem, kiedy poczułem, że mój głos już się nie trzęsie.
Rudowłosy przez chwilę milczał, rozglądając się po otwartej przestrzeni, po tym natomiast usadowił się obok mnie.
- Zginęli w erze Joseon podczas wielkiej bitwy pomiędzy ludźmi i wampirami – wytłumaczył.
- Zatem, jak tobie udało się przeżyć? – zainteresowałem się, przypominając sobie, jak opowiadał mi o tej wielkiej wojnie, na której wyczyszczono świat z ponad wszystkich wampirów.
- Mój ukochany mnie uratował – powiedział powoli odwracając ode mnie wzrok.
Chwilowo mnie zatkało i niezbyt wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć.
- Wyprzedzę twoje kolejne pytanie, tak jestem gejem. Jestem wampirem i na dodatek gejem, możesz się nabijać.
Zdziwił się i ponownie spojrzał na mnie, kiedy nie usłyszał śmiechu z mojej strony.
- Zaakceptowałem, że jesteś wampirem. Bycie gejem jest bardziej do przyjęcia – wyznałem.
Uśmiechnął się na moje słowa i wstał.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? – zapytałem podchodząc do niego.
Odwrócił się w moją stronę gwałtownie i przyszpilił mnie do barierki. Złapałem powietrze w płuca, nie bardzo wiedząc, czego mogę się spodziewać.
- Chciałem ci o czymś przypomnieć – powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.
Wpatrywał się intensywnie w moje wargi, trzymając dłonie po obu stronach mojego ciała skutecznie uniemożliwiając mi ucieczkę. Odwróciłem głowę, kiedy jego oddech owiał moją twarz wywołując gęsią skórkę na całym ciele. Mimo, że odmówiłem mu pocałunku on nie cofnął się. Zbliżył się natomiast jeszcze bardziej kładąc swoje usta na mojej szyi, do której sam podarowałem mu dostęp. Delikatnie muskał ją, a mi z każdym kolejnym muśnięciem podobało się coraz bardziej. Tak bardzo zatraciłem się w tym uczuciu, że jedyne na co czekałem, to jego kły przebijające moją cienką skórę.
- Jeśli napiłbyś się mojej krwi, stałbym się wampirem? – zapytałem ledwo mogąc utrzymać prawidłowy oddech.
- Wtedy już dawno byłbyś krwiopijcą – wpuścił słowa do mojego ucha, szybko wracając na moja szyję nadal ją całując.
Naparłem całym ciałem na barierkę, czując, że inaczej mógłbym zwyczajnie upaść. Jednak nagle łańcuchy szczęknęły, a jedyne uczucie jakie mnie ogarnęło to uczucie spadania i nieodzownej śmierci. Nigdy nie byłem zbyt dobrym pływakiem, szczególnie, kiedy nie czułem dna. Nie mogłem nawet otworzyć oczu, łzy wysuwające się z nich przeszkadzały w tym.
- Hoseokie – usłyszałem rozpaczliwy głos Jimina i wtedy silne ramiona objęły mnie, a po chwili lodowatość morskiej wody pochłonęła moje ciało.

12 komentarzy:

  1. Omatko, nie wiedziałam, że aż tak się wczuję. Ach, wyjaśniło się i są wampiry, których nie lubię, ale to Jimin, jemu wszystko wolno. Lecą na siebie, hihi, wiedziałam. I ten pocałunek i ta krew, ach ach. Uwielbiam krew;;;
    .......woda, której sama tak panicznie się boję. Wiem jak Hoseok się czuje, ale Chimchim go uratuje, na pewno.
    Huhu, Park ty staruszku,
    Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Nie zostaje nic jak tylko czekać na kolejną część.
    Cudownie, że nadal piszesz na tak zajebiście dobrym poziomie (może lepszym) i masz nadal tak dużo pomysłów.
    Czekam na kolejne dzieła, powodzenia~~
    Weny, chęci i czasu. Ściskam mocno♡
    ~yula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że się wczułaś, o to właśnie chodzi ^^ Dziękuje, mam wielką nadzieję, że mój poziom się podniósł <3

      Usuń
  2. Będzie krótko...
    Wampiry są sexy
    Jimin jest sexy
    Jimin wampir... (*q*)
    Kobieto! To jest tak dobre, talk sexy 😍 że nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału :D
    Mam nadzieję na dużo gryzienia po szyjkach w tym opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, co do tego, że wampiry są sexy. Gryzienia po szyjkach nigdy za mało ^^

      Usuń
  3. Uhuhuhuhuhu, rozdzialik ;3
    wampirek <3 Omo, będzie gryzienie, dużo gryzienia ~ Mmmm.
    Jeeeju ja tam niby wiem, co planujesz, ale no... chcę więcej i więcej i więcej <3333
    Nie potrafię pisać z telefonu, ale wiesz, że mi się mega podoba <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że mimo iż wiesz, co będzie się dalej działo, nadal to czytasz i ci się podoba <3

      Usuń
  4. OMO <3 Uwielbiam cię <3 Zakochałam się w tym :* Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie jest najlepsze :) czekam na kolejny rozdział !!! Weny !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Owowowowowow! <3 <3 <3
    Jimin wampir <3 Brak mi słów, napiszę dużo serduszek <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
    Mega słodkie i tajemnicze *o* Kocham Cię <3
    Skąd masz tyle pomysłów? :o Wszystkie Twoje opo są ciekawe i dobrze napisane, wielki szacun z mojej strony :D

    Czekam na następne rozdziały. Dziękuję, pozdrawiam <3
    ~N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa <3 Co do pomysłów, to sama nie wiem, czasem mam tak, że nie potrafię nic wymyślić, ale czasem to moja głowa jest aż nadto zasypywana pomysłami. Oglądam dużo dram, czytam też fanficki, myślę, że skąd bierze się inspiracja <3

      Usuń