piątek, 15 maja 2015

Rozdział 9 - Boli

Jeśli nie wiesz czy ci zależy ból da ci odpowiedź.


- Czego masz zamiar mi nie powiedzieć? – zapytał Hoseok wychodząc z piwnicy, kiedy upewnił się, że matka młodszego opuściła dom.
Zdezorientowany Taehyung spojrzał w jego stronę. Oczy o mało co nie wyleciały mu z orbit. Nie spodziewał się, że chłopak odwiedzi go tak wcześnie.
- Hyung, co ty tutaj robisz? – zadał pytanie nerwowo przebierając palcami.
Starszy zignorował pytanie i podszedł do niego tak, że ich ciała prawie się ze sobą stykały. Blondyn chciał uciec, ale kiedy cofnął się kilka kroków uderzył w zimną szafkę.
- Co przede mną ukrywasz, Taehyung? – ponowił pytanie.
Młodszy nie patrzył na niego. Hoseok złapał go pod brodą i lekko uniósł głowę, by na niego spojrzał. W jego oczach zdążyły nagromadzić się łzy, które z ledwością powstrzymywał przed wypłynięciem.
- Możesz mi zaufać – powiedział brunet łagodnie i pogładził go po policzku.
Taehyung nadal nic nie mówił, stał i drżał podtrzymując się ramion starszego. Po dobrej minucie ciszy wreszcie przemówił.
- Jeśli ci powiem to ty mnie zostawisz, a ja tak bardzo tego nie chcę – z jego oczu sączyły się łzy.
Używając całej swojej siły odepchnął Hoseoka, który zatoczył się do tyłu. Korzystając z wolności pobiegł na górę zatrzaskując drzwi do swojego pokoju. Brunet stał przez chwilę zupełnie oszołomiony, tym co się wydarzyło przed momentem. Gdy odzyskał zdolność myślenia wkroczył schodami zatrzymując się przed drzwiami pokoju jasnowłosego. Nacisnął klamkę, ale ona nie ustąpiła.
- Otwórz drzwi – powiedział spokojnie, a kiedy po drugiej stronie odpowiedziała mu głucha cisza podniósł głos – Otwórz drzwi, Taehyung, bo inaczej je wyważę!
Po raz kolejny nie otrzymał żadnego odzewu. Walnął pięścią w drewno i ponowił czynność kilkukrotnie. Gdy stwierdził, że to nie ma dalej sensu rozpędził się i chciał bokiem wyważyć drzwi, ale w tym momencie one się otworzyły i Hoseok wylądował w ramionach blondyna. Po chwili jednak zmienili pozycję, aby to brunet przytulał niższego. Z jego oczu nadal kapały łzy, które zaczynały moczyć koszulkę starszego.
- Nie zostawię cię, choćby nie wiem co – zapewnił go szepcząc mu do ucha i głaszcząc jego włosy.
Taehyung omal nie runął na podłogę, ale Hoseok przytrzymał go. Po chwili usiedli na łóżku nadal będąc spleceni w uścisku. Po długim milczeniu wyższy lekko odsunął od siebie blondyna.
- Powiedz mi – powiedział najdelikatniej jak potrafił.
Chłopak zaczynał się już uspokajać. Miał zaczerwienione i popuchnięte oczy od nadmiernego płaczu.
- Jeśli to zrobię, to znów zostanę sam. Nie mogę cię stracić, hyung – szepnął.
- Nawet, gdybyś mi wyznał, że kogoś zabiłeś nie odwróciłbym się od ciebie – na potwierdzenie swoich słów zbliżył się do chłopaka i musnął jego usta swoimi.
Młodszy dość szybko zareagował wpijając się w jego wargi i dłonie wplatając w jego włosy. Ten pocałunek był pełen żalu i goryczy. Oderwali się od siebie dopiero w momencie, kiedy im obu zabrakło powietrza. Pierwszy odezwał się Hoseok.
- Nadal beznadziejnie całujesz – chciał poprawić przyjacielowi humor.
Taehyung próbował posłać mu uśmiech, ale wyszedł z tego jedynie grymas. Złapał dłoń bruneta w swoją i wstał.
- Pokażę ci – powiedział i pociągnął go za sobą.
Hoseok nie miał pojęcia dotąd młodszy go prowadzi, ale zaufał mu. Szli trzymając się za ręce, czuł, że Taehyung mógłby zemdleć lub nawet uciec, gdyby choćby na chwilę się rozłączyli. Wiedział, że jego dłoń jest już mocno spocona, nie tylko ze względu na palące majowe słońce, ale też samą obecność jasnowłosego i jego wielką tajemnicę. Jednak zważając na to, że chłopak nie protestował postanowił to zignorować. Po pół godziny byli już na miejscu znajdując się w pomieszczeniu pełnym gablot przedstawiających zdjęcia zmarłych ludzi. Hoseok był trochę zdezorientowany tym, że przyszli właśnie tutaj. Nagle zatrzymali się i zauważył, że Taehyung wpatrywał się w gablotkę przed nim, podążył za jego wzrokiem. Za szybą znajdowała się urna z prochami, a także fotografia, na którym rozpoznał chłopaka ze zdjęcia w ramce, które stało w pokoju blondyna.
- To mój starszy brat, Namjoon – oznajmił nagle, wybudzając starszego z zamyślenia.
Hoseok poczuł ucisk w żołądku, chciał się odezwać, ale głos znów zabrał jasnowłosy.
- Zmarł na białaczkę dwa lata temu – dopowiedział.
Starszy przyciągnął go do siebie, ale Taehyung wyrwał mu się.
- Nie, hyung, to nie koniec. Ja też jestem chory, też mam białaczkę. Leki przestały działać – powiedział wpatrując się w oczy Hoseoka.
Kiedy tylko skończył wypowiedź, jego wzrok powędrował na zdjęcie jego brata. Pod starszym zapadła się ziemia. Stał jak wryty nie mogąc nic zrobić, powiedzieć, a nawet złapać oddechu. Czuł jakby ktoś wyrwał mu serce pozostawiając jedynie czarną dziurę. Świat się zawalił, a jego myśli wirowały jedynie wokół tej wiadomości. Musiał zebrać się do kupy i uświadomić młodszemu, że to wcale go nie zniechęci. Złapał jego dłoń i mocno do siebie przyciągnął zamykając w ciasnym uścisku.
- I ty myślałeś, że kiedy mi to wyznasz ja cię zostawię? – powiedział czując pojedynczą łzę spływającą po jego policzku. Jednak szybko ją otarł, aby nie pokazać jasnowłosemu swojej słabości – Teraz będę spędzał z tobą jeszcze więcej czasu czy ci się to podoba czy nie.
Czuł jak łzy młodszego zostawiają mokre ślady na jego koszulce, ale zupełnie się tym nie przejął. Nadal trzymając go w ramionach opuścili budynek. Znów ze splecionymi dłońmi wracali do domu. Taehyung od chwili powiedzenia mu prawdy nie powiedział nic więcej.
- Nie musisz się nade mną litować, możesz odejść – szepnął lekko zachrypniętym głosem i próbował wyswobodzić rękę z uścisku, jednak Hoseok go zatrzymał mocniej ściskając jego dłoń.
- Głupek – pstryknął go w czoło – Ja wcale nie chcę cię zostawiać, a wiesz dlaczego – odwrócił się do niego twarzą i złapał za ramiona – bo myślę, że jestem w tobie zakochany.
Blondyn wytrzeszczył na niego oczy.
- Myślisz czy jesteś? – zagadnął z błyskiem w oku.
Hoseok zaśmiał się lekko.
- Jestem – potwierdził i złożył motyli pocałunek na jego ustach.
Resztę drogi przeszli w milczeniu. Bez zbędnego zastanawiania się czy matka młodszego jest w domu weszli frontowym drzwiami i od razu skierowali się na pierwsze piętro. Zobaczyli tylko jak jego matka wychyla głowę z przedpokoju, widząc stan ich obu na razie postanowiła im odpuścić, wiedząc, że dla obojga musiało być to trudne, a Hoseok okazał się prawdziwym przyjacielem skoro jeszcze tutaj był, a nie uciekł gdzie pieprz rośnie.
- Powinieneś się położyć – powiedział Hoseok – dużo dzisiaj przeszedłeś.
Taehyung musiał naprawdę nie czuć się zbyt dobrze, bo nie protestował, tylko przebrał się w wygodne dresy i ułożył na łóżku. Brunet usiadł na krześle obok niego widocznie się nad czymś zastanawiając.
- Chcesz o coś zapytać – stwierdził blondyn.
Hoseok nie wiedział czy wypada pytać chłopaka o takie rzeczy i czy w ogóle sam chce to wiedzieć.
- Mów – nakazał mu młodszy lekko unosząc się na poduszce.
Starszy zawahał się, ale w końcu odezwał.
- Jakie są objawy? – zadał pytanie łapiąc jasnowłosego za rękę.
- Bladość, często mdleję, mam gorączkę i bez powodu się pocę – brunet przypomniał sobie moment, kiedy Taehyung stanął w jego drzwiach – mam kłopoty z krzepliwością krwi, więc nawet najmniejszą ranę trudno zatamować – przed jego oczami pojawiło się zdarzenie z nocy spędzonej na dachu biblioteki – szybko się męczę i jestem ogólnie osłabiony – tym razem przywołał wspomnienie wdrapywania się po schodach do ich tajnego miejsca – często zdarza mi się krwawić z nosa – zakończył swój wykład.
Hoseok nie mógł uwierzyć, że prawie wszystkie objawy działy się na jego oczach, a on niczego nie podejrzewał. Jego ukochany był chory, poważnie chory, prościej mówiąc on umierał, a on nie potrafił nic z tym zrobić.
- Śpij – powiedział uspokajająco w jego stronę i pogłaskał jego włosy.
- A zostaniesz ze mną aż zasnę? – zagadnął pokazując rząd białych zębów.
- Oczywiście – odpowiedział starszy i złożył pocałunek na jego czole.
- Hyung, jesteś wszystkim co mam – szepnął młodszy już mając zamknięte oczy.
Z oczu Hoseoka popłynęły łzy, których nie mógł zatamować. Jedną dłoń miał splecioną z dłonią chłopaka, a drugą gładził jego blond włosy.
Po upewnieniu się, że Taehyung śpi, szczelniej okrył go kołdrą i opuścił jego dom. Zaczynało się ściemniać, mimo wszystko wolał teraz pójść pieszo, chociaż droga była długa. Teraz już nawet nie kontrolował łez, które spływały po jego policzkach rozmazując obraz przed nim. Był wkurzony, ale nie na młodszego, na siebie za to, że niczego nie zauważył, a także na Tego na górze za to, że zesłał coś takiego okropnego na tak cudowną osobę jaką był Taehyung. To blondyn bardziej zasługiwał na życie, dużo bardziej niż on, a jednak spotkało go coś takiego. Ze zdenerwowania kopał wszystko co napotkał na swojej drodze. Nie mógł się z tym pogodzić. Życie było takie niesprawiedliwe. Jak Bóg mógł mu zesłać chłopaka, by chwile później brutalnie go od niego odebrać. Kipiał w nim gniew i nie miał pojęcia jak miał go wyładować. Szedł całym chodnikiem jak pijany, zataczając się z rozpaczy. Obok niego przeszedł starszy od niego chłopak, który przypadkiem trącił go ramieniem.
- Patrz jak łazisz – wrzasnął na niego i zaciskając dłoń w pięść uderzył chłopaka, który upadł na zimną ziemię.
Hoseok usiadł na jego biodrach i bez opamiętania zaczął go okładać pięściami, nie potrafiąc się pohamować. Zrobił to dopiero, kiedy policja odciągnęła go od poobijanego chłopaka. Wpakowali go do radiowozu i zawieźli na posterunek. Łzy bezustannie kapały z jego oczu, chociaż on chciałby, żeby przestały. Po złożeniu zeznań czekał na swoją matkę, po którą jeden z policjantów zdążył już zatelefonować.
- W coś ty się znowu wplątał? – wrzasnęła na niego, kiedy tylko przekroczyła próg komisariatu.
Nie powiedział nic, tylko spuścił głowę. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo boli go prawa dłoń, zapewne od obijania jej o twarz nieznajomego. Po załatwieniu spraw z policjantami matka zabrała go do domu. Dopóki nie znaleźli się w mieszkaniu nie pytała o nic, dopiero po zaparzeniu herbaty usiadła na kanapie obok swojego syna.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała już spokojniejszym tonem, ale nadal można było wyczuć zdenerwowanie.
Hoseok milczał, chociaż w jego wnętrzu wszystko się kotłowało. Kiedy jego matka stwierdzając, że nic z niego nie wyciągnie chciała wstać on ją zatrzymał. Przytulił się do niej, a z jego oczu znowu wypadł potok łez.
- Mamo, on umiera – wyszeptał.

5 komentarzy:

  1. Slodki jezusie nazarenski. Wielbie. Szkoda ze takie krotki rozdzial, cudowny, placze razem z JHope jak tak mozna. Czekam na kolejny. Napisalaby cos wiecej ale brakuje mi slow. Weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki smutny rozdział.......szkoda, że taki krótki, no ale wyjasnila się sprawa z V.
    Jak zwykle liczę na dużo Jikooka w następnych rodziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie nie nie ;.; Nie możesz mi zabić Taesia, nie możesz. Będę ryczeć jak głupia, już teraz beczę. Moje kochane Vhope! ;cc
    Mogłabym pisać, jakie to było piękne i w ogóle, ale jest mi za smutno i dzisiaj nie będę Cię chwalić (chociaż i tak Cię uwielbiam).
    To było do przewidzenia, że to coś ciężkiego, ale no... Powiedz, że zdarzy się cud i moje niuniu przeżyje, weźmie ślub z Hoseokiem i będą żyli długo i szczęśliwie <3 ;c
    Idę po chusteczki ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże... zła kobieta za mnie... wyszedł już kolejny rozdział a ja poprzedniego nie skomentowałam! Ale obiecałam sobie, że nie bd czytać nowych partów póki nie "zostawię po sobie śladu" pod poprzednimi~ Więc oto jestem! xp

    mkjhgfcdxszxdfijuhygtf Dobra, przeczytałam rozdział jeszcze raz.... I to nie ja jestem zła tylko Ty!! Już wiem czemu nic nie napisałam ostatnio... Feelsy mnie zjadły a smutek i łzy nie pozwalały myśleć!
    Niee.... Czemu to zawsze temu biednemu kosmicie coś sie złego przytrafia?!?! TT^TT No, dlaczego? T-T Przecież on na to wszystko nie zasługuje! Dlaczego złe rzeczy zawsze przytrafiają sie tym dobrym duszyczkom a prawdziwych drani to omija?!

    Na miejscu Hobiego.... Boże... sama nie wiem co bym zrobiła.... I mimo, że bicie bezbronnych ludzi jest zachowaniem, którego w żaden sposób nie można usprawiedliwić... praktycznie żadną formę przemocy nie można, to jednak rozumiem tutaj żal, złość i bezsilność Hoseok'a. Nie ma nic gorszego od wiadomości, iż Twoja ukochana os umiera, a Ty nie masz na to żadnego wpływu i nawet jeśli chciałoby sie pomóc, to nic to nie da. Można jedynie siedzieć i czekać na śmierć... i starać się by jak najlepiej spożytkować każdą najmniejszą sekundę życia...

    Fuuuck!!! Mam aż zły w oczach jak o tym teraz wszystkim myślę i piszę ten komentarz.... TT^TT Czemu?!?! Czemu oni zawsze muszą tak cierpieć?!
    Niee.... Błagam, nie rób mi tego... Nie rób IM tego! Przecież kazdy zasługuje na szczęście!

    Jeezuuu!! W tej chwili tak bardzo Cie kocham i nienawidzę jednocześnie! Uwielbiam angsty! To chyba mój ulubiony gatunek... I właśnie dlatego mam takie combo uczuć co do Ciebie! Bo jednocześnie dajesz mi to co uwielbiam jak i sprawiasz mi ból!! TT_TT
    uhygftgyhujkjiuhygtf
    Po prostu combo i mix....

    I mimo, że minęło tyle czasu od dokładnego wczytania sie w treść tego rozdziału to nadal nie umiem się pozbierać...
    A najgorsze jest "Mamo, on umiera"!!!
    Fuuuuuck!! Nie mogę.... Po prostu nie mogę i tyle...

    Idę się dobić kolejnym rozdziałem....
    Kiri

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże... zła kobieta za mnie... wyszedł już kolejny rozdział a ja poprzedniego nie skomentowałam! Ale obiecałam sobie, że nie bd czytać nowych partów póki nie "zostawię po sobie śladu" pod poprzednimi~ Więc oto jestem! xp

    mkjhgfcdxszxdfijuhygtf Dobra, przeczytałam rozdział jeszcze raz.... I to nie ja jestem zła tylko Ty!! Już wiem czemu nic nie napisałam ostatnio... Feelsy mnie zjadły a smutek i łzy nie pozwalały myśleć!
    Niee.... Czemu to zawsze temu biednemu kosmicie coś sie złego przytrafia?!?! TT^TT No, dlaczego? T-T Przecież on na to wszystko nie zasługuje! Dlaczego złe rzeczy zawsze przytrafiają sie tym dobrym duszyczkom a prawdziwych drani to omija?!

    Na miejscu Hobiego.... Boże... sama nie wiem co bym zrobiła.... I mimo, że bicie bezbronnych ludzi jest zachowaniem, którego w żaden sposób nie można usprawiedliwić... praktycznie żadną formę przemocy nie można, to jednak rozumiem tutaj żal, złość i bezsilność Hoseok'a. Nie ma nic gorszego od wiadomości, iż Twoja ukochana os umiera, a Ty nie masz na to żadnego wpływu i nawet jeśli chciałoby sie pomóc, to nic to nie da. Można jedynie siedzieć i czekać na śmierć... i starać się by jak najlepiej spożytkować każdą najmniejszą sekundę życia...

    Fuuuck!!! Mam aż zły w oczach jak o tym teraz wszystkim myślę i piszę ten komentarz.... TT^TT Czemu?!?! Czemu oni zawsze muszą tak cierpieć?!
    Niee.... Błagam, nie rób mi tego... Nie rób IM tego! Przecież kazdy zasługuje na szczęście!

    Jeezuuu!! W tej chwili tak bardzo Cie kocham i nienawidzę jednocześnie! Uwielbiam angsty! To chyba mój ulubiony gatunek... I właśnie dlatego mam takie combo uczuć co do Ciebie! Bo jednocześnie dajesz mi to co uwielbiam jak i sprawiasz mi ból!! TT_TT
    uhygftgyhujkjiuhygtf
    Po prostu combo i mix....

    I mimo, że minęło tyle czasu od dokładnego wczytania sie w treść tego rozdziału to nadal nie umiem się pozbierać...
    A najgorsze jest "Mamo, on umiera"!!!
    Fuuuuuck!! Nie mogę.... Po prostu nie mogę i tyle...

    Idę się dobić kolejnym rozdziałem....
    Kiri

    OdpowiedzUsuń