piątek, 8 maja 2015

Rozdział 6 - Dasz radę?

Muszę uwierzyć, że dam radę, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.

Nastał piątek i Hoseok z jednej strony czuł się szczęśliwy, że odpocznie od szkoły, jednak z drugiej strony nie chciał odpoczywać od Taehyunga. Przygotował na dziś coś specjalnego dla chłopaka i miał nadzieję, że mu się to spodoba. Przeszedł pewnie próg biblioteki, kierując się w stronę stolika, przy którym już siedział zaczytany blondyn. Bez żadnego powitania złapał go za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Początkowo Taehyung chciał się wyrwać, ale kiedy uświadomił sobie, że to Hoseok poddał się i posłusznie podążył za nim. 
– Gdzie idziemy? – zapytał, kiedy zamykali drzwi czytelni i wdrapywali się schodami w górę. 
– Zobaczysz – odparł wymijająco brunet. 
Blondyn nie protestował. Zaczął ufać starszemu, choć tak naprawdę mało co go znał. Jednak jego serce podpowiadało mu, że może mu zaufać. Z tego też powodu pozwolił Hoseokowi się do siebie zbliżyć. Kiedy dotarli na ostatnie piętro, serce Taehyunga waliło, jakby wszedł na Mont Everest, nie potrafił zaczerpnąć oddechu, czuł, że się dusi. 
– Hej, spokojnie – próbował uspokoić go brunet, lekko zdyszany kładąc mu dłoń na ramieniu, drugą mając nadal splecioną z jego. 
Taehyung próbował wziąć kilka głębszych oddechów i unormować swój oddech. Po kilku chwilach mu się to udało. 
– Masz bardzo słabą kondycję – zauważył straszy. 
Tylko kiwnął na to głową i spojrzał na niego wymownie. Czekał, aż udzieli mu odpowiedzi, dlaczego musiał przemierzać te wszystkie stopnie. Dopiero teraz zauważył, że stali przy ogromnych, metalowych drzwiach, które prowadziły na dach. Uniósł jedną brew ku górze, ale Hoseok zdawał się tego nie zauważyć, bo tylko ścisnął mocniej jego dłoń i pchnął drzwi ciągnąc go za sobą. Widok zaparł obu dech w piersiach. Po lewej stronie stały różnego rodzaju rośliny, tworzące prowizoryczny ogród botaniczny, natomiast po prawej stronie znajdowała się biała ławka. 
– Odkryłem to wczoraj, kiedy poszedłeś wcześniej do domu – wytłumaczył brunet. – Podoba ci się? – zapytał, zdając sobie sprawę, że stali obok siebie, nadal mając splecione dłonie. 
Bał się, że jeśli choć odrobinę ruszy ręką, to Taehyung cofnie swoją, ale już po chwili odważył się kciukiem lekko pogładzić dłoń młodszego. Ku jego zdziwieniu, on nie wykonał żadnego ruchu. 
– Pięknie tu – powiedział jasnowłosy jak oczarowany. – Ale – wybudził się z szoku – nie mam na sobie kurtki, a nie mogę się przeziębić. – Puścił dłoń starszego i owinął się ramionami. 
Hoseok bez zastanowienia zdjął z siebie dżinsową kurtkę, czuł się winny za to, że nie pozwolił mu założyć czegoś z długim rękawem i wyciągnął go tutaj bez uprzedzenia. Młodszy patrzył na niego z lekko rozchylonymi wargami. Brunet odwinął ramiona Taehyunga i założył na niego swoją kurtkę. 
– Hyung – przeciągnął, a po sercu Hoseok rozlało się przyjemne ciepło. – Ale ty zmarzniesz – powiedział, stając się lekko smutny. 
– Nic mi nie będzie, zresztą i tak było mi za gorąco – zakończył z szerokim uśmiechem. 
– Dziękuję – odpowiedział młodszy i uśmiechnął się swoim kwadratowym uśmiechem. 
Hoseok ponownie złapał go za rękę i poprowadził w stronę ławki, na której oboje usiedli. Przez chwilę w ogóle się nie odzywali, wpatrując się w rozciągające się przed ich oczami Daegu. 
– Hoseok hyung, czy my jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał nieśmiało, nie patrząc na niego. 
– Oczywiście – odparł pewnie. 
– To jesteś moim pierwszym – dopowiedział z lekkim speszeniem. 
Hoseok usłyszał i analizował jego słowa. 
– Twoim pierwszym przyjacielem? – wypalił głośno. – Naprawdę jestem twoim pierwszym przyjacielem? – Był niezwykle zaskoczony. 
Taehyung nieśmiało skinął głową. 
– Nie miałem nigdy przyjaciół, nawet kolegów – opowiedział mu. 
Hoseokowi zrobiło się go żal, choć czuł dumę, że może być w czymś dla niego pierwszym. Nie zastanawiając się długo, przyciągnął chłopaka do siebie, otulając go ramionami. 
– To zaszczyt dla mnie być twoim przyjacielem – powiedział, głaszcząc jego blond czuprynę. 
Taehyung milczał, ale mocniej wtulił się w jego klatkę piersiową. Po chwili oboje się od siebie oderwali, jednak nie było między nimi niezręcznie. Słońce zaczęło zachodzić, więc postanowili je obejrzeć i wrócić do środka. Teraz mieli swoje sekretne miejsce, o którym wiedzieli tylko oni. 
Blondyn zupełnie zapomniał o tym, że ma kurtkę strasznego na sobie, nawet kiedy wrócili już do biblioteki. 
– Taehyungi – zagadnął go Hoseok, kiedy zauważył, że ten odkłada przeczytaną książkę. Zwrócił na siebie jego uwagę, bo blondyn podniósł na niego wzrok. – Mógłbyś mi podać swój numer telefonu? W końcu rozpoczyna się weekend i nie zobaczymy się dwa dni – mówił to, nie patrząc na niego. Taehyung lekko zachichotał, widząc zagubionego Hoseoka. Chwycił na telefon, który leżał na stoliku, szybko coś wklepał i odłożył na poprzednie miejsce. 
– Będziesz za mną tęsknił? – zapytał, śmiejąc się. 
Brunet zignorował pytanie, które go dość mocno skrępowało i złapał za telefon, dokładnie go przeglądając, aż natrafił na nowy kontakt. 
– Hmm… Po prostu Taehyung? – Był niezadowolony. – Trzeba ci wymyślić, jakąś ksywkę. – Zastanowił się, ale na razie nic mu nie wpadało do głowy. 
– Wymyślę coś! – postanowił. 
Kiedy w głośnikach zawył głos jednej z bibliotekarek, wstali, chcąc opuścić budynek. Taehyung, przypominając sobie, że ma na sobie kurtkę starszego, chciał ją zdjąć, jednak został zatrzymany przez dłoń Hoseoka. 
– Do twarzy ci w niej – oznajmił mu z uśmiechem. 
– Nie mogę jej zabrać, bo ty zmarzniesz – próbował być nieustępliwy. 
– To założę twoją – schylił się do krzesła, na którym młodszy siedział, z oparcia zdejmując kurtkę, którą od razu na siebie założył. Była przesiąknięta zapachem Taehyunga, co bardzo mu się spodobało. 
– Hyung – wybudził go ze snu. – Mógłbyś zostać moim mleczem? – zadał pytanie i bez czekania na odpowiedź, skierował się w stronę wyjścia, zostawiając Hoseoka samego. 
– Co? – zapytał sam siebie i podążył za chłopakiem. 


W sobotę po południu Hoseok odebrał telefon od Yoongiego, w którym ten prosił go, by do niego wpadł. Po dwóch minutach już znajdował się w jego mieszkaniu, a następnie w jego pokoju. Ujrzał Jimina i Jungkooka, którzy także zostali zaproszeni. Usiadł obok nich na podłodze, rzucając słowa powitania. 
– Okej, skoro jesteśmy wszyscy – zaczął Yoongi – zebrałem nas tutaj, aby dowiedzieć się, dlaczego od wczoraj Jimin i Kook są na siebie tacy cięci i co to w ogóle miało być wczoraj na wuefie?! – krzyknął o wiele głośniej, niż zamierzał. 
Nikt nic nie powiedział. W końcu po długim milczeniu widać było, że Jungkook był gotów wyjaśnić im całą sytuację. 
– Pamiętacie imprezę, na którą poszliśmy bez was? – Oboje kiwnęli twierdząco. – Na tej imprezie… – zawahał się, ale po chwili dokończył, podnosząc głos: – Jimin mnie zgwałcił! 
– Zgwałciłem? – oburzył się Park. – Ty też tego chciałeś i nie wmawiaj teraz, że nie. 
– Byłem zalany – usprawiedliwił się. 
– Ja też. – Jimin zastosował tę samą technikę. 
– Przez ciebie od dwóch dni boli mnie dupa, nawet nie mogę porządnie usiąść – oskarżył go. – Patrz, gdzie pchasz tego swojego małego! – wrzasnął na niego zdenerwowany. 
– Kiedy ci go wkładałem w dupę, to ci nie przeszkadzało – odbąknął. 
Chcieli dalej kontynuować tą kłótnię, ale Yoongi im przerwał. 
– A więc mówicie, że uprawialiście seks? – Żaden z nich ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. – Czy tylko ja z naszej paczki jestem hetero? – zapytał jakby sam siebie, ale na głos. 
– Też jestem – powiedziała reszta jednocześnie. 
– Jasne… Ty. – Wskazał na Hoseoka. – Chcesz przerżnąć chłopaka. Ty. – Skierował palec na Jimina. – Przerżnąłeś chłopaka. A ty. – Jego palec zatrzymał się na Jungkooku. – Zostałeś przerżnięty. 
Wzrok Jimina i Jungkooka powędrował na zmieszanego Hoseoka. Chcieli coś powiedzieć, ale on otworzył usta pierwszy. 
– Mówiłem ci już, że nie mam zamiaru wylądować z nim w łóżku – powiedział spokojnie, jakby zapominając, że przyjaciele właśnie odkryli jego wstydliwy sekret. Yoongi machnął na niego ręką, wiedział lepiej od niego, że to skończy się w łóżku. 
– Wy. – Wskazał palcem na pozostałą dwójkę. – Umawiacie się ze sobą? – zapytał poważnym tonem. 
Jungkook zrobił minę obrzydzenia, Jimin rozszerzył oczy i dokładnie w tym samym momencie krzyknęli „nie”. 
– To się pogódźcie, zrobiliście to po pijaku, więc się nie liczy – zaproponował im. 
– Dla mnie się liczy, boli mnie cała dupa – zaoponował Jungkook. 
– Kupię ci jakąś maść – powiedział nieśmiało Jimin. 
Jeon tylko na niego fuknął. 
– Ale czy ktoś mi może wytłumaczyć, jakiego chłopaka chce przelecieć Hoseok? – odezwał się tym razem pewnie Park, raz spoglądając na samego zainteresowanego, a raz na jego najlepszego przyjaciela. 
– Mówiłem już, że nie chcę go przelecieć! – wrzasnął poirytowany i trzaskając drzwiami opuścił pokój. 
Musiał ochłonąć, miał dosyć wmawiania mu, że zależy mu tylko na seksie z blondynem, wcale tak nie było. W rzeczywistości zależało mu na chłopaku, a nie na jego dupie. Udał się do kuchni, wyjął z szafki kubek i nalał do niego wody, którą potem zachłannie wypił. Zaraz obok niego pojawiła się starsza kobieta. Ukłonił się jej lekko, wcześniej się z nią nią witając. 
– Coś się stało? Słyszałam krzyki dochodzące z pokoju – zapytała, także nalewając sobie wody. 
Hoseok nie odpowiedział bezpośrednio na jej pytanie, ale zadał jej własne. 
– Zastanawiała się pani kiedyś, jakby się pani zachowała, kiedy okazałoby się, że pani syn jest gejem? 
Kobieta została zbita z tropu, odłożyła szklankę i spojrzała wymownie na bruneta. 
– Czy wy chcecie mi coś powiedzieć? – zapytała łagodnie. 
Hoseok nie liczył na żadną odpowiedzieć, więc ruszył z powrotem w stronę pokoju przyjaciela, jednak głos kobiety go na chwilę zatrzymał. 
– Hoseok, każdy kto kocha swoje dziecko, by to zaakceptował. 
Przez moment jeszcze stał, a potem ruszył przed siebie. Wszedł do pokoju. Jimin i Yoongi siedzieli na podłodze, a Jungkook krążył po pomieszczeniu, nadal lekko kuśtykając. Nikt nic nie powiedział, odkąd wrócił. Dobre dziesięć minut siedzieli w milczeniu. 
– Chodźmy na piwo – powiedział nagle Yoongi. 
Był przekonany, że żaden z nich nie zgodzi się na jego propozycję. Ku jego zdziwieniu, cała trójka poderwała się z miejsca i zaczęła kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Brunet podążył za nimi. Bar z dobrym piwem znajdował się niedaleko jego domu, więc postanowili pójść na piechotę. Nawet Jungkook był bardziej skłonny do tego pomysłu niż siedzenia w autobusie. Kiedy przechodzili obok apteki, Jimin zatrzymał ich gestem i oznajmił, że wstąpią by kupić maść dla obolałego przyjaciela. Cała paczka przystała na ten pomysł i weszli do środka. Mieli szczęście, że oprócz nich nikogo nie było. 
– Dzień dobry – przywitał się pewnie Jimin, ale już po chwili się speszył. – Chciałbym kupić maść, jak, wie pani, tam boli. – Farmaceutka popatrzyła na niego. 
– Boli pana penis? – zapytała, aby dociec, o co chłopakowi chodzi. 
– Nie, nie, nie tam – zaprzeczył szybko, oblewając się rumieńcem. – Gdzie indziej. 
Zrezygnowany Jungkook odepchnął go, aby móc stać twarzą w twarz z kobietą. 
– Poproszę maść na ból dupy – oznajmił pewnie. 
Kobieta skinęła głową i podała mu produkt. 
– Nawet nie potrafisz o maść poprosić – oskarżył go Jungkook, kiedy opuszczali aptekę. 
– Przynajmniej za nią zapłaciłem. Odkupiłem swoją winę – powiedział, podając przyjacielowi tubkę. 
– Żebyś odkupił swoją winę, musiałbym zrobić ci to samo, co ty mi – oznajmił, zamykając tubkę w kieszeni. 
– Jesteście obleśni – powiedział Hoseok z obrzydzeniem malującym się na twarzy. 
Przez resztę drogi nikt się nie odzywał. Kiedy usiedli przy jednym ze stolików, Yoongi podążył w stronę baru, by złożyć zamówienie. Po chwili pojawił się z czterema kuflami piwa, które położył przy każdym z chłopaków. 
– Ja nie piję – oznajmił Jungkook. – Mam dosyć po ostatnim razie. – Spojrzał wymownie na Jimina, który porwał jego kufel. 
– To ja wypiję za ciebie. 
Po dwóch godzinach, przy każdym z nich stały opróżnione po cztery kufle. Przy Jungkooku te cztery, które opróżnił za niego Jimin. Bełkotał teraz coś niezrozumiałego, uczepiając się ramienia najlepszego przyjaciela. 
– Więc, Hoseok, mówisz, że jesteś gejem? – zagadnął Jeon. 
– Nie, to nie tak, że jestem gejem. Po prostu lubię jednego chłopaka – odparł już trochę podchmielony. 
– To skomplikowane – potwierdził Yoongi. 
Po kilkunastu minutach postanowili wrócić do domu, kiedy ich upity przyjaciel leżał już twarzą na stoliku, możliwe, że śpiąc. Yoongi i Hoseok podźwignęli go, a potem poprowadzili w stronę wyjścia, odpuszczając Jungkookowi, pamiętając o jego niedyspozycji. Postanowili wszyscy przenocować u Yoongiego. Kiedy dotarli do mieszkania, ściągnęli kołdrę z łóżka na podłogę i rzucili na nią nieprzytomnego Parka. Sami po chwili do niego dołączyli zmęczeni trudami dnia. 
Hoseok przebudził się, kiedy na zewnątrz panował jeszcze mrok, lekko otworzył oczy, widząc ciemną postać stojącą obok niego. 
– Jimin! Zostaw mnie! Złaź ze mnie! – skamlał Jungkook. – Nie gryź! Zostaw! – Próbował go z siebie zrzucić, ale ten był nieustępliwy. 
Hoseok był zbyt zdezorientowany, żeby coś zrobić, ale, na szczęście, Yoongi szybko zareagował. Zaświecił światło i zrzucił Jimina, który okrakiem siedział na biodrach przyjaciela i przygryzał jego skórę. Jimin, nadal zamroczony alkoholem, upadł na pościel i ponownie zatracił się w śnie. Rozzłoszczony brunet wstał, zabrał swoją poduszkę i wrył się między Hoseoka i Yoongiego. 

– Nie będę obok niego spał – warknął. 
Hoseok, leżący teraz obok pijanego przyjaciela, miał nadzieję, że on nie będzie się dobierał tym razem do niego. 
Kiedy słońce wpadające przez okno obudziło Jimina, powoli otworzył oczy i ujrzał siedzącego obok niego Jungkooka, który wpatrywał się w niego z uwagą. 
– Cześć Kookiś – powiedział wesoło, pocierając oczy. 
– Cześć Kookiś?! Cześć Kookiś?! Ja ci dam cześć Kookiś! – warknął na niego, uderzając go pięścią w brzuch. 
Park zgiął się w pół. 
– O co ci chodzi? – wysyczał przez zęby. 
– O to! – krzyknął Jungkook, odsłaniając swoją koszulkę. 
Na szyi, obojczykach, nawet ramionach miał mnóstwo malinek i jeszcze więcej ugryzień.
– Jesteś zboczeńcem! – wrzasnął na całe gardło i opuścił pokój. 


Chłopcy spotkali się dopiero w poniedziałek w szkole. Jimin i Jungkook zachowywali się już normalnie. Pewnie dlatego, że malinki i ugryzienia powoli zaczynały zanikać, a ból dolnych partii ciała odszedł w zapomnienie. Przechodząc przez korytarz, Hoseok został trącony przez chłopaka, który był od niego wyższy o jakieś pół głowy i dużo potężniej zbudowany. 
– Jebana ciota – szepnął do niego. 
Brunet automatycznie się odwrócił. 
– Co żeś powiedział? – zapytał, patrząc na niego spod byka. 
– Że jesteś jebanym pedałem. – Ten zaśmiał się szyderczo. 
Hoseok wzdrygnął się, kiedy dostrzegł, że uczniowie zaczęli zatrzymywać się, aby zobaczyć co się dzieje. Nie chciał, żeby wszyscy w szkole dowiedzieli się o jego odmiennej orientacji. Zamierzał odejść, ale zatrzymał go głos chłopaka. 
– Jesteś pedałem i próbowałeś posunąć moją dziewczynę?! – zapytał, popychając go, na co Hoseok lekko się zachwiał się do tyłu, ale został przytrzymany przez Jungkooka, który wraz z resztą pojawił się, przeciskając się przez zbiorowisko, które zrobiło się już dosyć pokaźnych rozmiarów. 
– Nie mów tak do niego! – warknął Jimin. 
– Bo co? Wsadzi mi kutasa w dupę? – Znów się roześmiał. 
Jimin nie wytrzymał, podszedł do niego i wymierzył mu porządnego prawego sierpowego. Chłopak zatoczył się do tyłu. 
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – powiedział zgodnie z prawdą Hoseok. 
– Patrzcie – powiedział do swoich kolegów. – Teraz będzie udawał, że o niczym nie wie. Eunji może potwierdzić! – Wskazał placem na dziewczynę, która stała w tłumie gapiów. 
Podeszła do niego i przytuliła się do jego boku. 
– To prawda, najpierw chciał uprawiać ze mną seks, a potem okazało się, że jest gejem – powiedziała w stronę zbiegowiska. 
– Widzisz? – zapytał drągal. – Za to należy ci się porządne lanie. 
Podszedł do Hoseoka i uderzył go w twarz. Rozpoczęła się bójka między paczką przyjaciół, a znajomymi drągala. 

Teraz cała ósemka siedziała przed gabinetem dyrektora po wysłuchaniu jego kazania. Byli poobijani, z niektórych nawet sączyła się krew. Czekali na przybycie rodziców, którzy mieli zabrać ich do domu. Dostali tygodniowe zawieszenie, choć to i tak mała kara za ich przewinienie. Pierwsza dotarła matka Hoseoka, która natychmiast zabrała syna, a wykład dała mu dopiero w samochodzie. 
– Co z tobą znowu? Myślałam, że od kilku tygodni coś się w tobie zmieniło, ale ty nadal jesteś taki sam – mówiła cały czas, zanim wysiedli pod blokiem. 
Wchodząc do mieszkania, nakazała mu oddać telefon i laptop. 
– Masz szlaban na wychodzenie – stwierdziła stanowczo. 
– Ale mamo, chciałem pójść do biblioteki – odezwał się pierwszy raz od opuszczenia szkoły. 
– Codziennie tam chodzisz i żadnego pożytku to nie przynosi – warknęła i powędrowała do kuchni. 
Hoseok zamknął się w swoim pokoju i położył na łóżku. Nie może pójść zobaczyć się z Taehyungiem, nawet nie miał jak mu napisać, że go nie będzie. Bał się, że chłopak może to źle odebrać albo nawet się o niego martwić. Przecież umówił się z nim w ich sekretnym miejscu. Kombinował co zrobić, aby móc niepostrzeżenie wyrwać się z domu. Wiedział jednak, że matka co godzinę będzie wchodziła do pokoju i sprawdzała jego obecność. W takich chwilach był wkurzony, że nie ma zamka w drzwiach. Opuścił swój pokój i udał się do pokoju brata. Zastukał w drzwi, a kiedy usłyszał ciche „proszę”, wszedł. 
– Co jest młody? – zapytał jego brat. 
– Mógłbyś mi pożyczyć swój telefon? – zagadnął. 
Starszy bez zastanowienia rzucił w niego telefonem. 
– Dzięki hyung – odparł i wrócił do swojego pokoju. 

Hoseok: Cześć tu Hoseok. Piszę z telefonu brata. Moglibyśmy się spotkać? 

Taehyung: Właśnie czekam na ciebie w bibliotece. 

Hoseok: Teraz nie będę mógł przyjść. Mam szlaban. Będę mógł jedynie wyrwać się po północy. Dasz radę? 

Taehyung: Po północy biblioteka będzie już zamknięta. 

Hoseok: Mamy nasze sekretne miejsce. Są tam schody przeciwpożarowe, możemy się wdrapać. Musiałbyś wymknąć się z domu. Dasz radę? 

Blondyn przez dobre pół godziny nie odpisywał. Hoseok martwił się, że poprosił go o zbyt wiele. W końcu dla niego ucieczki z domu to chleb powszedni, ale jasnowłosy mógł tego nigdy nie robić. Usłyszał brzęczenie telefonu i odczytał wiadomość. 

Taehyung: Dam radę. 


Dziesięć minut po północy, po upewnieniu się, że jego matka spała, Hoseok wyszedł przez okno, powoli schodząc w dół. Drogę do biblioteki pokonał biegiem, wspiął się po schodach przeciwpożarowych i po chwili był już na dachu. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dwadzieścia pięć minut po północy. Uspokoił oddech, opierając dłonie na kolanach i usiadł na ławce w oczekiwaniu na blondyna. Chociaż minuty mijały, on się nie pojawiał. Hoseok powoli zaczął tracić nadzieję na jego przyjście. Wybiła pierwsza, kiedy brunet poczuł za sobą czyjąś obecność. 
– Przepraszam – wydyszał Taehyung. 
Podszedł do Hoseoka i opadł na ławkę. 
– Trudno było się wyrwać? – zapytał, będąc w środku bardzo szczęśliwy, że chłopak się jednak pojawił. 
– Robisz ze mnie złego chłopca, jeszcze nigdy nie uciekłem z domu – powiedział z uśmiechem. 
– Domyśliłem się, wyglądasz na jednego z tych grzecznych. – Posłał mu uśmiech. 
Dopiero teraz Taehyung mógł zobaczyć w świetle ulicznej lampy poobijaną twarz Hoseoka. 
– Matko, co ci się stało? – wypalił, zmartwiony dotykając policzka przyjaciela. 
Brunet wzdrygnął się, czując miękkość jego skóry na swoim ciele. 
– Pobiłem się z kimś – wytłumaczył mu. 
Blondyn wyjął z tylnej kieszeni swoich dżinsów kilka plastrów i dotykając z delikatnością każdej rany na ciele Hoseoka, naklejał je po kolei. 
– Będę wyglądał jak mumia. 
Jednak Taehyung nie podzielił jego entuzjazmu. 
– Nie powinieneś się bić – skarcił go. 
Powoli dotknął jego warg, które były przecięte i już lekko spuchnięte. Zbliżył twarz do twarzy przyjaciela i z czułością dmuchnął na ranę. Hoseokowi serce stanęło, a całe ciało zadrżało. 
– Jest ci zimno? – zapytał jasnowłosy. – Przechodzą cię dreszcze. 
Kiwnął przecząco głową. Wzbierała w nim ochota, aby pocałować usta chłopaka, które teraz kusząco się nad nim pochylały i znajdowały się jedynie kilka centymetrów od jego. Taehyung lekko przygryzał dolną wargę, jakby jeszcze bardziej chciał sprowokować przyjaciela. W ostatniej chwili brunet się opamiętał i odsuwając jego dłoń od swojej twarzy, westchnął. 
– Dziękuję – powiedział do niego. 
– Zawsze do usług – szepnął z uśmiechem chłopak. 
Wyglądał jak urocze dziecko, jego już troszkę przydługawa grzywka opadała na czoło, zakrywając oczy. 
– Dlaczego chciałeś się właśnie teraz ze mną spotkać? – zapytał, odrywając bruneta od analizowania jego wyglądu. – Czyżbyś się za mną stęsknił? – Zaśmiał się, zwężając oczy i wskazując palcami w jego stronę. 
– Yhym – odparł Hoseok. 
Chciał szybko zatuszować, to co przed sekundą wyleciało z jego ust, więc nachylił się w stronę chłopaka, dostrzegając coś wystającego z jego kieszeni. 
– Co tam masz? – zadał pytanie, wskazując palcem. 
Taehyung wyjął swój telefon razem z słuchawkami z kieszeni. 
– Posłuchamy? – zaproponował Hoseok. 
Taehyung kiwnął twierdząco głową, podając mu jedną słuchawkę. Muzyka wyleciała z głośników.


Twoje oczy, nos, usta 
Twój dotyk, który kiedyś mnie muskał, aż do koniuszków twoich palców 
Wciąż cię czuję



Siedzieli w ciszy, słuchając jedynie dźwięków, które dopływały do ich uszu. Po chwili Hoseok poczuł ciężar na swoim ramieniu. Odwrócił się, dostrzegając głowę Taehyunga spoczywającą na nim. Blondyn miał zamknięte oczy i wydawało się, że zapadł w sen. Ciepło rozlało się po sercu bruneta. Uśmiechnął się sam do siebie i przeczesał ręką włosy młodszego, następnie z delikatnością umieszczając ją na dłoni chłopaka znajdującej się na jego kolanie. Cudownie było tak siedzieć razem, Hoseok chciałby tak przez całą wieczność. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, nawet kiedy spędzał tak czas z dziewczynami. Było coś magicznego w tym chłopaku, czego brunet jeszcze nie rozszyfrował. Lekko oparł głowę o głowę blondyna, nie wiedząc nawet, kiedy sam zapadł w sen. Został obudzony lekkim potrząsaniem jego ramienia. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą stojącego Taehyunga, na niebie słońce zaczynało się wznosić, co oznaczało, że spędzili na dachu niemal całą noc. 
– Musimy się zbierać do domów – powiedział zdenerwowany blondyn. 
– Spokojnie, odprowadzę cię – oznajmił Hoseok, łapiąc chłopaka za ramiona. 
Ten tylko kiwnął głową. Taehyung szedł pierwszy schodami, a za nim podążał Hoseok. Nagle jasnowłosy potknął się o rozwiązaną sznurówkę w swoim bucie. Upadł, tocząc się po kilku schodkach w dół. Brunet bez wahania podbiegł do niego, pomagając mu się podnieść. Na szczęście spadł tylko z kilku stopni, które zostały w dół, więc nic poważnego nie powinno mu się stać. 
– Ale z ciebie fajtłapa – zaśmiał się Hoseok, podnosząc go. 
Taehyung szybko oddychał i miał wyraz przerażenia w oczach. 
– Nic się nie stało? – zapytał zdezorientowany brunet. 
Młodszy spojrzał na swoją dłoń, dostrzegając na niej krew. Przeszukał całe ciało w poszukiwaniu źródła cieczy. Okazało się, że zdarł sobie łokieć i to z niego sączyła się krew. 
– Ooo to tylko łokieć – stwierdził z ulgą Hoseok. – Został ci jeszcze jakiś plaster? Nakleimy i wszystko będzie w porządku. 
– Nie, nie, nic nie będzie dobrze! – Wpadł w panikę. – Proszę, zadzwoń do mojej mamy. Proszę, niech po mnie przyjedzie! – W jego oczach zebrały się łzy. 
– Spokojnie, odprowadzę cię – powiedział starszy, kładąc dłoń na jego głowie. 
Taehyung natychmiastowo strącił jego dłoń. Wyjął z kieszeni telefon i drżącymi dłońmi próbował wybrać numer, ale nie udawało mu się to. 
– Taehyung, spokojnie, nic się nie dzieje, to tylko zdarty łokieć. – Chciał go uspokoić. 
Teraz z oczu chłopaka sączyły się łzy. Hoseok nie wiedział, co się dzieje. Wyrwał telefon z jego rąk. 
– Dobrze, zadzwonię do twojej mamy. 
Wybrał prawidłowy numer i połączył się z matką blondyna. 

Przyjechała po jakichś dziesięciu minutach, do tego czasu Hoseok cały czas trzymał w ramionach rozdygotanego chłopaka i przyciskał swoją bluzę do zakrwawionego łokcia, z którego dziwnym trafem nadal skapywała krew, chociaż już dawno powinna przestać. Kobieta wybiegła z samochodu i od razu wyrwała syna z uścisku bruneta. 
– Nie zbliżaj się więcej do niego! – krzyknęła w jego stronę. 
Taehyung już nic nie powiedział, posłusznie poszedł za matką, wsiadł do samochodu i z piskiem opon ruszyli ulicą. 
Zdezorientowany Hoseok został sam, nadal trzymając w dłoniach swoją zakrwawioną bluzę.


4 komentarze:

  1. Jesu, jesu jesu! Kobieto, ja przestałam oddychać. Moje kochane, słodkie maleństwo jest na coś chore? Ach, aż chce mi się płakać ;.; Wybacz, ale feelsy i tak dalej. Uwielbiam Twoje opowiadanie, kocham je.
    Biedny Hope taki romantyczny, a i tak wszystko idzie nie po jego myśli. Mam nadzieję, że z V się wszystko wyjaśni i się pogodzą ;c Błagam, niech to się źle nie kończy, bo się załamię!
    Suga - kocham gościa. Od razu poprawia mi humor.
    Jimin jaki zboczuch <3

    Nie mogę się doczekać piątku! Weny życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Jikooka w twoim opowiadaniu. Napiszesz jakąś ostrzejszą scenkę między nimi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest taka jedna już napisana ^^ mogę tylko tyle zdradzić :)

      Usuń