Chciałam, żeby to opowiadanie miało pięć rozdziałów, niestety plany spaliły na panewce, ale brniemy do końca :)
~Pattie
Hoseok cały się trząsł, kiedy zakradał się do piwnicy, trzymając w objęciach nieznajomego chłopaka. Umysł podpowiadał mu, że robi źle i spotka go za to sroga kara, ale stukający mięsień w jego piersi nie chciał w ogóle o tym słuchać. Ułożył bezwiedne ciało na zimnej podłodze, szybko próbując odnaleźć, jakis stary koc. Trochę panikował, nie bardzo wiedząc, jak mógłby chłopakowi pomóc. Jeszcze raz sprawdził jego oddech, po czym, co chwilę oglądając się za siebie, przeszedł schodkami do kuchni. Wszystkie służące spojrzały na niego podejrzliwie. Jego wizyta w tej stronie domu była raczej nowością. Posłał im delikatny uśmiech, bojąc się, że mogą go zdemaskować. Chwycił metalową miskę, która stała na jednym z blatów i nalał do niej czystą wodę, co również nie obyło się bez pytających spojrzeń. Trochę pomiotał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czystej szmatki, ale z ulgą stwierdził, że ta wisi przy ogniu. Czerwony jak nigdy ponownie zbiegł na dół. Na jego szczęście ciemnowłosy nadal pozostawał na swoim miejscu. Upadł na kolana obok niego i zajął się wyciąganiem kawałków drewna z jego ciała. Krzywił się za każdym razem, kiedy ze świeżej rany zaczynała spływać krew. Wtedy moczył szmatę w wodzie, przykładając ją do zranionego miejsca. Nie wiedział ile czasu zajęło mu oczyszczanie jego ciała, ale po wszystkim był wykończony, a jego czoło zroszone było kropelkami potu. Oparł się plecami o zimną ścianę, by choć chwilę odpocząć. Kiedy już miał wstać, jego nadgarstek został złapany, a on sam pociągnięty, na tyle mocno, by ponownie znaleźć się na ziemi. Spojrzał zaskoczony na młodszego, którego powieki nadal pozostawały zamknięte. Zdziwił się jednak, widząc, że jego dłoń została przyłożona do malinowych, choć popękanych warg. Zamarł i czuł się jak sparaliżowany. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa i mógł jedynie wpatrywać się w obrazek przed sobą. Jego śnieżnobiała skóra została ucałowana przed te wargi. Delikatne pocałunki zostawiały piekący ślad na jego nadgarstku. Nawet się nie zorientował, kiedy jego zęby przebiły się przez warstwę skóry, powolnie sącząc z niego krew. Początkowo chciał się wyrwać, ale nagle uderzyła w niego przyjemność, jakiej nigdy nie zaznał. Odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Uczucie rozkoszy przechodziło elektrycznymi wstrząsami w każdy element jego ciała, nie omijając nawet najmniejszego członka. Ciche westchnienie opuściło jego usta. Czerwone place wystąpiły na jego twarzy, sprawiając, że gorąco przejmowało nad nim kontrolę. To było tak bardzo intymne i niepoprawne, ale w środku krzyczał, by to się nigdy nie skończyło. Jimin czuł napływ sił, jakby każdy element jego ciała odradzał się na nowo. Kiedy duża ilość krwi uderzyła do jego mózgu, wydarzenia ostatniej nocy stały się wyraźniejsze.
Jak obiecał, zaraz po zmierzchu wybrał się na zrywanie jagód. Bał się, że zostanie przez kogoś ze swojego klanu przyłapany, więc skradał się, próbując pozostać niezauważonym. Kiedy zniknął w leśnych czeluściach, odetchnął z ulgą, wchodząc jeszcze głębiej. Doskonale znał ten teren i wiedział, gdzie może znajdować się najwięcej owoców. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zauważył krzak pełen granatowych plamek, od razu do nich podszedł, chowając je w głębinie koszyka. Miał szczęście, że tej nocy była pełnia i księżyc doskonale oświetlał ziemie, pomagając mu w sprawniejszym zrywaniu. Nagle jego wyostrzony zmysł słuchu wychwycił dziwne szmery tuż za jego plecami. Gwałtownie odwrócił się, czując zbierające w jego ciele zdenerwowanie. Zauważył trójkę mężczyzn, których znikąd nie kojarzył. Wydawało się to dziwne, bo kojarzył raczej każdego w miasteczku, które do największych nie należało. Wytężył węch, by wyczuć do jakiej rasy należą. Zląkł się, uświadamiając sobie, że są to wampiry. Zostało to także potwierdzone po krótkiej chwili, kiedy ich oczy zabłysnęły na kolor czerwony, tylko upewniając go w tym, że nie należą do tych miłych. Wycofał się do tyłu, kiedy ci podeszli jeszcze bliżej. Dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie, kiedy echem rozniósł się przeraźliwy śmiech. Jego właściciel wyłonił się zza drzewa i w tym momencie Jimin zganił sam siebie za naiwność. Staruszek o lasce, który zaczepił go na targu, stał teraz przed nim w pełni sił. Jak mógł wcześniej nie rozpoznać, że ten był wampirem?
- To syn przywódcy klanu Chin-Hwa – kiwnął głową w jego stronę – Podał nam się jak na talerzu. Twoja śmierć – zwrócił się tym razem do młodszego – tylko osłabi twego ojca, dając nam przewagę.
Brunet przełknął nerwowo ślinę. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była ucieczka. Spodziewał się, że są to wiekowe wampiry i trudno mu będzie przed nimi uciec, ale nie mógł tak po prostu się poddać. Ruszył biegiem, używając całych pokładów sił. Pędził przez gęstwiny, raz po raz oglądając się za siebie,, by upewnić się, że zniknął z ich pola widzenia. Niestety cały trójka, bez starca podążała za nim. Jakby się tylko drocząc, jakby tempo, którym biegł Jimin było dla nich powodem do śmiechu. Bał się, przeczuwał, że mogą go złapać, kiedy tylko zechcą, a wtedy jedynie pozostanie mu błaganie o szybką śmierć. Odwrócił się w momencie, w którym usłyszał strzał, a potem serię następnych, które spowodowały, że jeden z wampirów upadł, zwijając się z bólu. Huk rozbrzmiał jeszcze kilkukrotnie, powalając pozostałą dwójkę. Ciemnowłosy cieszył się w duchu, nie wiedział, kto mu pomógł, ale czuł, że było to wybawienie, do momentu, w którym sam poczuł ból, rozchodzący się po jego ciele. Spojrzał na swoje ramię, dostrzegając wbity w niego kawałek drewna. Wtedy się zorientował. Ktoś polował na wampiry i on także stał się celem. Nadal pędził, chcąc uchronić się od strzałów, jednak nie był w stanie od wszystkich. Zauważył mur, który wydał mu się jedynym źródłem ratunku, użył ostatnich pokładów energii, jakie zdołał z siebie wykrzesać, by go przeskoczyć.
Jęk przyjemności opuścił usta Hoseoka i wtedy jego umysł uległ otrzeźwieniu. Co on wyprawiał z obcym chłopakiem? Dlaczego pozwalał mu pić swoją krew? Kim on w ogóle był? Odskoczył jak poparzony, uderzając plecami w chropowatą ścianę. Zdezorientowany Jimin podniósł się do siadu, próbując zarejestrować, co się właśnie stało. Jeszcze nigdy nie posmakował ludzkiej krwi, a teraz tak po prostu dał się ponieść chwili. Zerknął na rozdygotanego chłopaka obok niego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Dziękuję – szepnął, patrząc na swoje rany, które w tym samym momencie zaczęły się samoistnie leczyć.
Podobnie wzrok starszego powędrował w to miejsce, jego oczy rozgrzeszyły się jeszcze bardziej i Jimin miał wrażenie, że ten ma zamiar wtopić się w ścianę.
- Czym jesteś? – spytał, unikając z nim kontaktu wzrokowego.
- To dość skomplikowane – odpowiedział czarnowłosy.
- Gadaj! – warknął w jego stronę, sam nie wiedząc, skąd w nim tyle agresji.
Jimin się wahał, nie czuł się zbyt pewnie w opowiadaniu o swojej odmiennej rasie. Zauważył, że cienka strużka rdzawej cieczy spływa po jasnej skórze, przyciągnął chłopaka do siebie, tak, że niemal stykali się głowami. Hoseok szarpnął dłonią, ale uścisk na niej był zbyt silny. Nieznajomy zbliżył się do niego i wyciągając język, przejechał nim po nadgarstku, sprzątając pozostałości po ich zbliżeniu. Dreszcz podniecenia przebiegł po kręgosłupie starszego.
- Jestem wampirem – wypowiedział na tyle cicho, by to dotarło jedynie do uszu chłopaka przed nim.
***
Hoseok siedział na swoim posłaniu, dokładnie analizując słowa, które przed chwilą usłyszał. Początkowo wydawało mu się to niemożliwe, ale coraz bardziej przypominając sobie, zdarzenie, do którego doszło między nimi, nijak umiał to wytłumaczyć. Stare podania mówiły o potworach z mroku, które karmiły się krwią. Dotychczas uważał, że to tylko zabobony, bajeczki wymyślane, by małe dzieci nie szwędały się nocami. Teraz przetrzymywał w piwnicy wampira, którego na swój sposób nie chciał wyrzucać. Przetarł zmęczone powieki i pomyślał, że może sen ukoi jego nerwy i pozwoli mu na wyjście z tej sytuacji. Ułożył się na boku, okrywając szczelnie jedwabnym materiałem. Przymknął powieki, które już po sekundzie otworzył. Zląkł się, że podczas jego odpoczynku chłopak, znajdujący się w jego domu może zaatakować członków jego rodziny i służbę. Kto wie, do czego mógł być zdolny, kiedy picie jego krwi przyszło mu z taką łatwością. Upewniwszy się, że korytarz jest pusty, opuścił swoją sypialnię, zmierzając w stronę kuchni. Niemal krzyknął, kiedy przed nim jakby znikąd pojawiała się Minkwon. Zakrył usta dłonią, czując jak jego serca zaczyna przyspieszać. Zganił ją wzrokiem i machając dłonią w stronę jej sypialni, w celu nakłonienia jej, by tam wróciła. Uparta dziewczyna pokręciła przecząco głową. Chwyciła jego dłoń, ciągnąc go za sobą po schodach. Kiedy znaleźli się w miejscu, gdzie nikt nie był w stanie ich usłyszeć, odwróciła się w jego stronę.
- Co zrobiłeś z tym zranionym chłopakiem? – zapytała, mimo wszystko nadal szeptem.
- Opatrzyłem – powiedział wymijająco, ale wyczekujące spojrzenie młodszej, zmusiło go do kontynuowania – Leży w piwnicy. Właśnie do niego idę – zakończył, a dziewczyna pokiwała głową.
- Jeśli chodzi o ten list, ten wiesz dla Taehyunga, zapomnij o nim - uniósł pytająco brwi, oczekując wytłumaczenia – Postanowiłam pożegnań się z nim osobiście – spuściła wzrok, przyglądając się swoim dłoniom.
- Idziesz teraz do niego? – nie był zdziwiony jej zachowaniem, dobrze wiedział, jak głębokim uczuciem darzy ona jego przyjaciela, ale przeczuwał też, że nic dobrego nie wyniknie z ich spotkania. Lecz, kim był, by im tego zabraniać? – Uważaj na siebie – pogłaskał ją po głowie i zbiegł schodkami do piwnicy.
Odetchnął z ulgą, widząc ciemnowłosego leżącego na przygotowanym dla niego posłaniu. Na palach podszedł do niego, siadając przy ścianie. Był kompletnie wykończony zdarzeniami tego dnia, ale nie mógł pozwolić sobie zasnąć. Musiał pilnować, by nikomu nie stała się krzywda. Przyjrzał się postaci chłopaka, podpierając się łokciem o kolano. Zupełnie nie przypominał potworów, o których czytywał w księgach i oglądał na ilustracjach. On wyglądał tak samo jak każdy człowiek. Był przystojny, drobnej postury ciało, dość okrągła twarz, pełne wargi, które były lekko uchylone, by nabierać powietrze. Wydawał się być miły i nie wykazywał żadnych oznak, by był zdolny go wymordowania całej wioski i spuszczenia z nich krwi.
- Zastanawiasz się czy byłbym w stanie cię zabić? – z zamyślenia wyrwał go głos chłopaka.
Hoseok przez chwilę nie był w stanie nic odpowiedzieć, kontakt wzrokowy złapany z nieznajomym skutecznie mu to utrudniał. Ciemne jak noc tęczówki mu to uniemożliwiały. Czuł się jak zaklęty, nie mogąc się choćby ruszyć.
- A byłbyś? – samemu mu się wymsknęło, po czym odwrócił wzrok, przełykając nagromadzoną ślinę.
- Nie piję ludzkiej krwi – odparł, chcąc go upewnić w tym, że nie musi się go obawiać.
- Piłeś moją – szepnął, przejeżdżając kciukiem po dwóch małych punkcikach, pozostawionych przez kły Jimina.
- Zazwyczaj nie piję ludzkiej krwi – poprawił się – Właściwie to jesteś pierwszą osobą, której krwi posmakowałem – podniósł się do siadu.
Hoseok uniósł z powrotem na niego wzrok. Nie wiedział dlaczego czuł się przy tym chłopaku taki wiotki, mały, ale nie przestraszony.
- Smakowała ci?
Jimin spojrzał na niego i otworzył lekko usta ze zdziwienia. Nie wiedział, co miał odpowiedzieć. Nie wiedział, czy chciał odpowiedzieć. Oczywiście, że krew zwierzęca różniła się od ludzkiej smakiem, ale czuł, że krew jego towarzysza była inna, hipnotyzująca i tak bardzo wciągająca. Nawet nie wiedział kiedy, sam się do niego przybliżył, tak, że omal ich ciała stykały się ze sobą. Przejechał językiem po wargach, wysuwając nieco kły. Nie wiedział o nim kierowało, ale chciał pokazać temu młodemu mężczyźnie kim jest, obnażyć się, jak jeszcze nigdy przed nikim. Bał się, że starszy może go odrzucić, ale nic takiego się nie wydarzyło. Słyszał, swoim wyostrzonym słuchem, jak jego serce przyspiesza i krew zaczyna wrzeć w jego żyłach. Ujął jego dłoń w swoją, zbliżając ją do swojej twarzy, by delikatnie ucałować ślady poprzedniego ugryzienia.
- Jak masz na imię? – spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Hoseok – nie było po, co się przeciwstawiać, sam tego bardzo chciał. Pragnął, by młodszy znał jego imię, by je wypowiadał. Chciał słyszeć jak te prześliczne usta układają się w jego imię. Chciał też poznać jego tożsamość – Pozwól mi poznać swoje.
- Jimin – delikatny wyraz, poniósł się echem w jego oczach.
Poznanie jego imienia tylko dodało młodszemu uroku. Czuł się jak zaczarowany, przyciągany jak magnes.
Park jeszcze raz ucałował dwa czerwone punkciki, po czym na nowo zatopił w nich swoje zęby. W naturze jego klanu nie leżało pożywianie się ludźmi, ale krew Hoseoka była inna. Nie eliminowała wcale głodu, bardziej dostarczał przyjemności i poczucia czegoś intymnego między nimi. Starszy ułożył dłoń na jego karku, pocierając go kciukiem co jakiś czas, sam natomiast odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Było jeszcze lepiej niż poprzednim razem. Jakby chłopak wpuszczał do jego krwiobiegu jakiś narkotyk, a nie jej go pozbawiał. Kiedy Jimin oderwał się od niego, zwrócił na niego swój wzrok, by dostrzec jego wargi zroszone metaliczną barwą, zbliżył się do niego, by zlizać ciecz, spływającą mu po brodzie. Zatrzymał ją chwilę na języku, by móc poczuć jej smak, po czym ja przełknął. Poczuł dreszcz, który przebiegł po jego ciele, kiedy oczy chłopca rozbłysły czerwienią. Po sprowokowało go do tego, by złączyć z nim wargi. Początkowo poczuł jedynie posmak krwi, dopiero później samego chłopaka. Jego zapach odurzał, miękkość jego ust oszałamiała. Złapał go po bokach, nie chcąc, by młodszy mu się wymknął. Dłonie Jimina samowolnie wspięły się na jego szyję, wplatając się we włosy. To było zupełnie nowe uczucie. Jakby w brzuchu wybuchały fajerwerki. Oparli o siebie czoła, by uspokoić oddech.
- Chyba będę musiał cię tej nocy pilnować, byś nie zjadł całej mojej rodziny – powiedział Hoseok nadal roztrzęsionym głosem. Jimin się zaśmiał, składając jeszcze jeden delikatny całus na jego ustach. Starszy położył się bokiem na kocu, przywołując gestem dłoni do siebie ciemnowłosego. Park posłusznie ułożył się obok niego i od razu został opatulony ramieniem w pasie – Nie mogę pozwolić, by ktoś inny miał cię dla siebie – wpuścił słowa do jego ucha, od razu zasypiając.
Jimin czuł przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego ciele. Wiedział jednak, że cały ten dzień był pomyłką, która nie powinna się wydarzyć. Nie powinien iść do tego lasu, a bardziej nie powinien pić krwi tego chłopaka i pozwalać mu poczuć się jego. Ale dlaczego nie miał wyrzutów sumienia?
~Pattie
Hoseok cały się trząsł, kiedy zakradał się do piwnicy, trzymając w objęciach nieznajomego chłopaka. Umysł podpowiadał mu, że robi źle i spotka go za to sroga kara, ale stukający mięsień w jego piersi nie chciał w ogóle o tym słuchać. Ułożył bezwiedne ciało na zimnej podłodze, szybko próbując odnaleźć, jakis stary koc. Trochę panikował, nie bardzo wiedząc, jak mógłby chłopakowi pomóc. Jeszcze raz sprawdził jego oddech, po czym, co chwilę oglądając się za siebie, przeszedł schodkami do kuchni. Wszystkie służące spojrzały na niego podejrzliwie. Jego wizyta w tej stronie domu była raczej nowością. Posłał im delikatny uśmiech, bojąc się, że mogą go zdemaskować. Chwycił metalową miskę, która stała na jednym z blatów i nalał do niej czystą wodę, co również nie obyło się bez pytających spojrzeń. Trochę pomiotał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czystej szmatki, ale z ulgą stwierdził, że ta wisi przy ogniu. Czerwony jak nigdy ponownie zbiegł na dół. Na jego szczęście ciemnowłosy nadal pozostawał na swoim miejscu. Upadł na kolana obok niego i zajął się wyciąganiem kawałków drewna z jego ciała. Krzywił się za każdym razem, kiedy ze świeżej rany zaczynała spływać krew. Wtedy moczył szmatę w wodzie, przykładając ją do zranionego miejsca. Nie wiedział ile czasu zajęło mu oczyszczanie jego ciała, ale po wszystkim był wykończony, a jego czoło zroszone było kropelkami potu. Oparł się plecami o zimną ścianę, by choć chwilę odpocząć. Kiedy już miał wstać, jego nadgarstek został złapany, a on sam pociągnięty, na tyle mocno, by ponownie znaleźć się na ziemi. Spojrzał zaskoczony na młodszego, którego powieki nadal pozostawały zamknięte. Zdziwił się jednak, widząc, że jego dłoń została przyłożona do malinowych, choć popękanych warg. Zamarł i czuł się jak sparaliżowany. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa i mógł jedynie wpatrywać się w obrazek przed sobą. Jego śnieżnobiała skóra została ucałowana przed te wargi. Delikatne pocałunki zostawiały piekący ślad na jego nadgarstku. Nawet się nie zorientował, kiedy jego zęby przebiły się przez warstwę skóry, powolnie sącząc z niego krew. Początkowo chciał się wyrwać, ale nagle uderzyła w niego przyjemność, jakiej nigdy nie zaznał. Odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Uczucie rozkoszy przechodziło elektrycznymi wstrząsami w każdy element jego ciała, nie omijając nawet najmniejszego członka. Ciche westchnienie opuściło jego usta. Czerwone place wystąpiły na jego twarzy, sprawiając, że gorąco przejmowało nad nim kontrolę. To było tak bardzo intymne i niepoprawne, ale w środku krzyczał, by to się nigdy nie skończyło. Jimin czuł napływ sił, jakby każdy element jego ciała odradzał się na nowo. Kiedy duża ilość krwi uderzyła do jego mózgu, wydarzenia ostatniej nocy stały się wyraźniejsze.
Jak obiecał, zaraz po zmierzchu wybrał się na zrywanie jagód. Bał się, że zostanie przez kogoś ze swojego klanu przyłapany, więc skradał się, próbując pozostać niezauważonym. Kiedy zniknął w leśnych czeluściach, odetchnął z ulgą, wchodząc jeszcze głębiej. Doskonale znał ten teren i wiedział, gdzie może znajdować się najwięcej owoców. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zauważył krzak pełen granatowych plamek, od razu do nich podszedł, chowając je w głębinie koszyka. Miał szczęście, że tej nocy była pełnia i księżyc doskonale oświetlał ziemie, pomagając mu w sprawniejszym zrywaniu. Nagle jego wyostrzony zmysł słuchu wychwycił dziwne szmery tuż za jego plecami. Gwałtownie odwrócił się, czując zbierające w jego ciele zdenerwowanie. Zauważył trójkę mężczyzn, których znikąd nie kojarzył. Wydawało się to dziwne, bo kojarzył raczej każdego w miasteczku, które do największych nie należało. Wytężył węch, by wyczuć do jakiej rasy należą. Zląkł się, uświadamiając sobie, że są to wampiry. Zostało to także potwierdzone po krótkiej chwili, kiedy ich oczy zabłysnęły na kolor czerwony, tylko upewniając go w tym, że nie należą do tych miłych. Wycofał się do tyłu, kiedy ci podeszli jeszcze bliżej. Dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie, kiedy echem rozniósł się przeraźliwy śmiech. Jego właściciel wyłonił się zza drzewa i w tym momencie Jimin zganił sam siebie za naiwność. Staruszek o lasce, który zaczepił go na targu, stał teraz przed nim w pełni sił. Jak mógł wcześniej nie rozpoznać, że ten był wampirem?
- To syn przywódcy klanu Chin-Hwa – kiwnął głową w jego stronę – Podał nam się jak na talerzu. Twoja śmierć – zwrócił się tym razem do młodszego – tylko osłabi twego ojca, dając nam przewagę.
Brunet przełknął nerwowo ślinę. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była ucieczka. Spodziewał się, że są to wiekowe wampiry i trudno mu będzie przed nimi uciec, ale nie mógł tak po prostu się poddać. Ruszył biegiem, używając całych pokładów sił. Pędził przez gęstwiny, raz po raz oglądając się za siebie,, by upewnić się, że zniknął z ich pola widzenia. Niestety cały trójka, bez starca podążała za nim. Jakby się tylko drocząc, jakby tempo, którym biegł Jimin było dla nich powodem do śmiechu. Bał się, przeczuwał, że mogą go złapać, kiedy tylko zechcą, a wtedy jedynie pozostanie mu błaganie o szybką śmierć. Odwrócił się w momencie, w którym usłyszał strzał, a potem serię następnych, które spowodowały, że jeden z wampirów upadł, zwijając się z bólu. Huk rozbrzmiał jeszcze kilkukrotnie, powalając pozostałą dwójkę. Ciemnowłosy cieszył się w duchu, nie wiedział, kto mu pomógł, ale czuł, że było to wybawienie, do momentu, w którym sam poczuł ból, rozchodzący się po jego ciele. Spojrzał na swoje ramię, dostrzegając wbity w niego kawałek drewna. Wtedy się zorientował. Ktoś polował na wampiry i on także stał się celem. Nadal pędził, chcąc uchronić się od strzałów, jednak nie był w stanie od wszystkich. Zauważył mur, który wydał mu się jedynym źródłem ratunku, użył ostatnich pokładów energii, jakie zdołał z siebie wykrzesać, by go przeskoczyć.
Jęk przyjemności opuścił usta Hoseoka i wtedy jego umysł uległ otrzeźwieniu. Co on wyprawiał z obcym chłopakiem? Dlaczego pozwalał mu pić swoją krew? Kim on w ogóle był? Odskoczył jak poparzony, uderzając plecami w chropowatą ścianę. Zdezorientowany Jimin podniósł się do siadu, próbując zarejestrować, co się właśnie stało. Jeszcze nigdy nie posmakował ludzkiej krwi, a teraz tak po prostu dał się ponieść chwili. Zerknął na rozdygotanego chłopaka obok niego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Dziękuję – szepnął, patrząc na swoje rany, które w tym samym momencie zaczęły się samoistnie leczyć.
Podobnie wzrok starszego powędrował w to miejsce, jego oczy rozgrzeszyły się jeszcze bardziej i Jimin miał wrażenie, że ten ma zamiar wtopić się w ścianę.
- Czym jesteś? – spytał, unikając z nim kontaktu wzrokowego.
- To dość skomplikowane – odpowiedział czarnowłosy.
- Gadaj! – warknął w jego stronę, sam nie wiedząc, skąd w nim tyle agresji.
Jimin się wahał, nie czuł się zbyt pewnie w opowiadaniu o swojej odmiennej rasie. Zauważył, że cienka strużka rdzawej cieczy spływa po jasnej skórze, przyciągnął chłopaka do siebie, tak, że niemal stykali się głowami. Hoseok szarpnął dłonią, ale uścisk na niej był zbyt silny. Nieznajomy zbliżył się do niego i wyciągając język, przejechał nim po nadgarstku, sprzątając pozostałości po ich zbliżeniu. Dreszcz podniecenia przebiegł po kręgosłupie starszego.
- Jestem wampirem – wypowiedział na tyle cicho, by to dotarło jedynie do uszu chłopaka przed nim.
***
Hoseok siedział na swoim posłaniu, dokładnie analizując słowa, które przed chwilą usłyszał. Początkowo wydawało mu się to niemożliwe, ale coraz bardziej przypominając sobie, zdarzenie, do którego doszło między nimi, nijak umiał to wytłumaczyć. Stare podania mówiły o potworach z mroku, które karmiły się krwią. Dotychczas uważał, że to tylko zabobony, bajeczki wymyślane, by małe dzieci nie szwędały się nocami. Teraz przetrzymywał w piwnicy wampira, którego na swój sposób nie chciał wyrzucać. Przetarł zmęczone powieki i pomyślał, że może sen ukoi jego nerwy i pozwoli mu na wyjście z tej sytuacji. Ułożył się na boku, okrywając szczelnie jedwabnym materiałem. Przymknął powieki, które już po sekundzie otworzył. Zląkł się, że podczas jego odpoczynku chłopak, znajdujący się w jego domu może zaatakować członków jego rodziny i służbę. Kto wie, do czego mógł być zdolny, kiedy picie jego krwi przyszło mu z taką łatwością. Upewniwszy się, że korytarz jest pusty, opuścił swoją sypialnię, zmierzając w stronę kuchni. Niemal krzyknął, kiedy przed nim jakby znikąd pojawiała się Minkwon. Zakrył usta dłonią, czując jak jego serca zaczyna przyspieszać. Zganił ją wzrokiem i machając dłonią w stronę jej sypialni, w celu nakłonienia jej, by tam wróciła. Uparta dziewczyna pokręciła przecząco głową. Chwyciła jego dłoń, ciągnąc go za sobą po schodach. Kiedy znaleźli się w miejscu, gdzie nikt nie był w stanie ich usłyszeć, odwróciła się w jego stronę.
- Co zrobiłeś z tym zranionym chłopakiem? – zapytała, mimo wszystko nadal szeptem.
- Opatrzyłem – powiedział wymijająco, ale wyczekujące spojrzenie młodszej, zmusiło go do kontynuowania – Leży w piwnicy. Właśnie do niego idę – zakończył, a dziewczyna pokiwała głową.
- Jeśli chodzi o ten list, ten wiesz dla Taehyunga, zapomnij o nim - uniósł pytająco brwi, oczekując wytłumaczenia – Postanowiłam pożegnań się z nim osobiście – spuściła wzrok, przyglądając się swoim dłoniom.
- Idziesz teraz do niego? – nie był zdziwiony jej zachowaniem, dobrze wiedział, jak głębokim uczuciem darzy ona jego przyjaciela, ale przeczuwał też, że nic dobrego nie wyniknie z ich spotkania. Lecz, kim był, by im tego zabraniać? – Uważaj na siebie – pogłaskał ją po głowie i zbiegł schodkami do piwnicy.
Odetchnął z ulgą, widząc ciemnowłosego leżącego na przygotowanym dla niego posłaniu. Na palach podszedł do niego, siadając przy ścianie. Był kompletnie wykończony zdarzeniami tego dnia, ale nie mógł pozwolić sobie zasnąć. Musiał pilnować, by nikomu nie stała się krzywda. Przyjrzał się postaci chłopaka, podpierając się łokciem o kolano. Zupełnie nie przypominał potworów, o których czytywał w księgach i oglądał na ilustracjach. On wyglądał tak samo jak każdy człowiek. Był przystojny, drobnej postury ciało, dość okrągła twarz, pełne wargi, które były lekko uchylone, by nabierać powietrze. Wydawał się być miły i nie wykazywał żadnych oznak, by był zdolny go wymordowania całej wioski i spuszczenia z nich krwi.
- Zastanawiasz się czy byłbym w stanie cię zabić? – z zamyślenia wyrwał go głos chłopaka.
Hoseok przez chwilę nie był w stanie nic odpowiedzieć, kontakt wzrokowy złapany z nieznajomym skutecznie mu to utrudniał. Ciemne jak noc tęczówki mu to uniemożliwiały. Czuł się jak zaklęty, nie mogąc się choćby ruszyć.
- A byłbyś? – samemu mu się wymsknęło, po czym odwrócił wzrok, przełykając nagromadzoną ślinę.
- Nie piję ludzkiej krwi – odparł, chcąc go upewnić w tym, że nie musi się go obawiać.
- Piłeś moją – szepnął, przejeżdżając kciukiem po dwóch małych punkcikach, pozostawionych przez kły Jimina.
- Zazwyczaj nie piję ludzkiej krwi – poprawił się – Właściwie to jesteś pierwszą osobą, której krwi posmakowałem – podniósł się do siadu.
Hoseok uniósł z powrotem na niego wzrok. Nie wiedział dlaczego czuł się przy tym chłopaku taki wiotki, mały, ale nie przestraszony.
- Smakowała ci?
Jimin spojrzał na niego i otworzył lekko usta ze zdziwienia. Nie wiedział, co miał odpowiedzieć. Nie wiedział, czy chciał odpowiedzieć. Oczywiście, że krew zwierzęca różniła się od ludzkiej smakiem, ale czuł, że krew jego towarzysza była inna, hipnotyzująca i tak bardzo wciągająca. Nawet nie wiedział kiedy, sam się do niego przybliżył, tak, że omal ich ciała stykały się ze sobą. Przejechał językiem po wargach, wysuwając nieco kły. Nie wiedział o nim kierowało, ale chciał pokazać temu młodemu mężczyźnie kim jest, obnażyć się, jak jeszcze nigdy przed nikim. Bał się, że starszy może go odrzucić, ale nic takiego się nie wydarzyło. Słyszał, swoim wyostrzonym słuchem, jak jego serce przyspiesza i krew zaczyna wrzeć w jego żyłach. Ujął jego dłoń w swoją, zbliżając ją do swojej twarzy, by delikatnie ucałować ślady poprzedniego ugryzienia.
- Jak masz na imię? – spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Hoseok – nie było po, co się przeciwstawiać, sam tego bardzo chciał. Pragnął, by młodszy znał jego imię, by je wypowiadał. Chciał słyszeć jak te prześliczne usta układają się w jego imię. Chciał też poznać jego tożsamość – Pozwól mi poznać swoje.
- Jimin – delikatny wyraz, poniósł się echem w jego oczach.
Poznanie jego imienia tylko dodało młodszemu uroku. Czuł się jak zaczarowany, przyciągany jak magnes.
Park jeszcze raz ucałował dwa czerwone punkciki, po czym na nowo zatopił w nich swoje zęby. W naturze jego klanu nie leżało pożywianie się ludźmi, ale krew Hoseoka była inna. Nie eliminowała wcale głodu, bardziej dostarczał przyjemności i poczucia czegoś intymnego między nimi. Starszy ułożył dłoń na jego karku, pocierając go kciukiem co jakiś czas, sam natomiast odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Było jeszcze lepiej niż poprzednim razem. Jakby chłopak wpuszczał do jego krwiobiegu jakiś narkotyk, a nie jej go pozbawiał. Kiedy Jimin oderwał się od niego, zwrócił na niego swój wzrok, by dostrzec jego wargi zroszone metaliczną barwą, zbliżył się do niego, by zlizać ciecz, spływającą mu po brodzie. Zatrzymał ją chwilę na języku, by móc poczuć jej smak, po czym ja przełknął. Poczuł dreszcz, który przebiegł po jego ciele, kiedy oczy chłopca rozbłysły czerwienią. Po sprowokowało go do tego, by złączyć z nim wargi. Początkowo poczuł jedynie posmak krwi, dopiero później samego chłopaka. Jego zapach odurzał, miękkość jego ust oszałamiała. Złapał go po bokach, nie chcąc, by młodszy mu się wymknął. Dłonie Jimina samowolnie wspięły się na jego szyję, wplatając się we włosy. To było zupełnie nowe uczucie. Jakby w brzuchu wybuchały fajerwerki. Oparli o siebie czoła, by uspokoić oddech.
- Chyba będę musiał cię tej nocy pilnować, byś nie zjadł całej mojej rodziny – powiedział Hoseok nadal roztrzęsionym głosem. Jimin się zaśmiał, składając jeszcze jeden delikatny całus na jego ustach. Starszy położył się bokiem na kocu, przywołując gestem dłoni do siebie ciemnowłosego. Park posłusznie ułożył się obok niego i od razu został opatulony ramieniem w pasie – Nie mogę pozwolić, by ktoś inny miał cię dla siebie – wpuścił słowa do jego ucha, od razu zasypiając.
Jimin czuł przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego ciele. Wiedział jednak, że cały ten dzień był pomyłką, która nie powinna się wydarzyć. Nie powinien iść do tego lasu, a bardziej nie powinien pić krwi tego chłopaka i pozwalać mu poczuć się jego. Ale dlaczego nie miał wyrzutów sumienia?
Jeju świetne tak na to czekałam aż się przyznam ze na śmierć zapomniałam ze to jeszcze nie koniec tej historii o wampirach. Świetnie piszcie oby tak dalej, życzę mnóstwo weny ! :*
OdpowiedzUsuńFaktycznie można było zapomnieć, bo bardzo długo nic nowego się nie pojawiało. :)
UsuńDziękuję <3
Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham ♥♥
OdpowiedzUsuńWiesz jak za tym tęskniłam <3333333 Jeeeju to jest takie słodkie :3 Ale w sumie jestem ciekawa jak ich relacja rozwinie się w czasach współczesnych ~
Czekam na kolejny rozdział <33333
Mam nadzieję, że dam radę zmienić stare czasy w jeszcze jednym rozdziale, a potem wracamy do współczesności ^^
UsuńDziękuję <3
Omo omo omo
OdpowiedzUsuńMam świra na punkcie wampirów, a jak do tego dodamy sexy wampira Jimina to zdgfrkdvnjdx <3<3
Dość odważnie, pierwsze spotkanie i już się całują i gryzą hehe :D nie żebym narzekała
Już prawie zapomniałam o tej seri,a jest taka świetna!
Proszę, niech częściej się pojawia :*
Jak wspominałam da się zapomnieć po tylu czasu zastoju, za co przepraszam <3
UsuńJestem mega ciekawa jak potoczy się ich historia *q* oby tak dalej <3
OdpowiedzUsuńWystarczy teraz tylko poczekać :)
UsuńDziękuję <3
Chociaż nie lubię opowieści o wampirach, tu przeczytałam całość i jestem ciekawa zakończenia. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńCZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ! <33333
OdpowiedzUsuńNiech tylko nastaną wakacje :)
UsuńJejuuu nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału *q* powodzenia w dalszej pracy! :DD <3
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejny rozdział *O* pozdrawiam cieplutko <3
OdpowiedzUsuń