sobota, 6 lutego 2016

Próba miłości cz.3

 Witamy ^ ^
Zapraszamy na kolejną, przedostatnią część Próby Miłości. 
Przypominamy o naszej ankiecie, którą znajdziecie w zakładce: I rocznica bloga. 
Głosujcie! 
<3
~Pattie
~GinGin 




Naparł na nie mocno i zdecydowanie, a rudowłosy od razu pogłębił pieszczotę, czując przypływające natychmiast pożądanie.
Całowali się coraz namiętniej, kierując się w stronę kanapy w salonie.
Gdy już się tam znaleźli, Suga popchnął na nią chłopaka. Upadł ciężko, cały zdyszany. Jego oczy prosiły o więcej, więc Yoongi im te więcej dał. Ściągnął z siebie sweter i koszulkę, odsłaniając swoje nieskazitelnie blade ciało. Rudowłosy lekko się zarumienił. Blondyn oklapł na cudownie wysportowane ciało, ponownie atakując różowe wargi. Powoli i elegancko, zaczął schodzić językiem niżej, delikatnie zasysając się na szyi.
Jimin musiałam powstrzymywać się przed zawstydzającymi jękami. Dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo potrzebował chłopaka, jego ust, jego dotyku, piszczenia, sapania, sprawnego języka… A przede wszystkim całego jego, który będzie go kochał.
Kochał…
Spojrzał na starszego, który z pasją drażnił jego skórę. Czy takie zachowanie to miłość?
- P-przestań – wysapał, całymi swoimi siłami odpychając chłopaka.
Blondyn wpatrywał się w niego niezrozumiale.
- Nie chcesz? – spytał zdezorientowany.
Młodszy przełknął ślinę. Chciał. Brakowało mu seksu. Ale bardziej niż seksu, brakowało mu po prostu Yoongiego.
- Oczywiście, że chcę – przeczesał włosy palcami i lekko musnął policzek blondyna – Ale, czy to dobra decyzja?  Nie chcę, żebyś znowu uciekł… Zostawił mnie. Wolę poczekać. Poczekać, aż zrozumiesz, co się dzieje w twoim sercu.
Dawno nie był taki poważny.
Suga analizował jego słowa przez dłuższą chwilkę. Park miał rację. Jeszcze pięć minut temu, miał przed nim uciec do hotelu, nawet się z nim nie widząc, a teraz? Zachowywał się jak rozpieszczony bachor, który ulega pierwszej lepszej emocji. Zaczęliby się pieprzyć i co? Nie miał zamiaru niszczyć takiej relacji już na stracie.
- Masz rację. Potrzebuję czasu. Przepraszam – wydukał i sięgnął po koszulkę, by ponownie ją założyć.
- Nie przepraszaj – Jimin uniósł się na łokciach i musnął jego wargi. Seksu nie musieli uprawiać, ale za tym zbyt się stęsknił – Poczekam. Tylko… Nie uciekaj już, dobrze hyung?
- Eh, nie umiem się skupić gdy jesteśmy sami… - westchnął i niechętnie podniósł się z kanapy.
Młodszy również wstał i pomyślał chwilkę, wpadając na jeden z swoich lepszych pomysłów. Upiecze dwie pieczenie, na jednym ogniu.
- Rozumiem. To mam pomysł. Ty tu zostaniesz, a ja zaproszę na wieczór Jina hyunga i Jungkooka? Hm?  Nie będziesz  o mnie myślał przy nich. Co ty na to? - spytał niewinnie.
- W sumie… to nie głupie. Ale, po co Jina? – Yoongi zmarszczył brwi. Nie specjalnie za nim przepadał poza tym, byli przyjaciółmi z Jimini, co niezbyt dobrze mu się kojarzyło.
- Że tak powiem, mają się ku sobie – uśmiechnął się złośliwie, na co Suga wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
- Co ty gadasz?! Jin to podrywacz, z resztą Kooki nie lepszy! Oni dwóch dni, by ze sobą nie wytrzymali.
- Spędzili ze sobą drugą noc i to w tym samym tygodniu – powiedział pewnie, porozumiewawczo unosząc brwi.
Straszy spoważniał.
- Żartujesz.
- Nie. Poważnie. Mojemu kuzynowi przyda się ktoś, kto mu ukróci trochę smycz, a Jinowi ktoś, kto powie mu, że jest śliczny. Osobiście sądzę, że to się może udać – rzucił pewnie, czekając na reakcję.
Yoongi zastanowił się i uśmiechnął.
- Wchodzę w to. To będzie challenge życia.
Podszedł do młodszego i przybił mu piątkę.
Za takimi sytuacjami młodszy tęsknił o wiele bardziej, niż za seksem.
Wyciągnął telefon i napisał sms’a.

Do: Młody
Kook jest sprawa. Dziś wieczorem ty i Jin u mnie, bez dyskusji. Realizuję plan gejozy Sugi, ale jesteście mi potrzebni.
Ps. Przeżyjesz i nawet nie próbuj kombinować.

***

Czwórka mężczyzn siedziała już drugą godzinę w salonie Sugi. Na początku było dość drętwo. Yoongi nie przepadał za Jinem, Jungkook okazywał swoje niezadowolenie, że musi udawać grzecznego chłopaka (Straszy ruchał tak dobrze, że nie chciał tracić z nim kontaktu, przez jedno głupie spotkanie).
Na szczęście Jimin naprawdę stał się mężczyzną i już po paru minutach wyciągnął alkohol. Jedno piwo, drugie, trzecie i zabawa się rozkręciła. Najstarszy żartował sobie z gospodarzem, grając w gry na konsoli, a Kook trochę zluzował, od czasu do czasu, nawet całując Jina w policzek.
Pili jeszcze więcej, atmosfera stawała się coraz milsza i przyjaźniejsza.
Chłopacy ciągle się śmiali i rozmawiali o głupotach jak prawdziwi kumple.
Park uśmiechnął się w myślach. Męskie spotkania bardziej mu się podobały od babskich wieczorków. Tam trzeba było być miłym, gadać o facetach i ciuchach, użalać się na swoimi pryszczami bądź zmarszczkami. Każda dziewczyna udawała, że lubi pozostałe, co często mijało się z prawdą.
Siedząc teraz na kanapie, jedząc niezdrową pizzę i słuchając jak Jungkook opowiada niepoprawnie polityczny kawał, stwierdził, że naprawdę bardziej nadaje się na Jimina, niż Jimini.
Z zamyśleń wyrwał go piękny, aczkolwiek lekko niezrozumiały głos.
- Ej… A-ale w sumie mam pytanko – wybełkotał blondyn, pociągając nosem - Czemu jak ta sukaaaaa sobie mnie zosta-awiła, to Jiminiuś miał miesz-kkkać u mnie, a nie Jin-a? – Yoongi od zawsze miał słabą głowę, więc po takiej ilości piwa i tak każdy się dziwił, że nie leży pod stołem.
Rudowłosy wpadł w panikę, nie widząc, co powiedzieć. Luka w planie! Tego nie przemyślał. Spojrzał na przyjaciela, który wykazywał te same objawy paniki, co on. Już miał się poddać, gdy Jungkook pewnie i niezobowiązująco rzekł:
- A chciałbyś słuchać jak pieprze się z Jinem, albo mam orgazm? To mieszkanie to klitka, wszystko słychać – burknął.
Na szczęście, Yoongi miał za mało krwi w alkoholu i nie wyczuł podstępu.
- Sam nie chciałbym słuchać, mój biedny Jiminiśśśś! – krzyknął i pogłaskał młodszego po głowie.
Park walnął się otwartą ręką w czoło. To najgorsza wymówka, jaką miał okazję poznać. Ale skoro działa… Nie ważne. Poza tym pijany Suga go rozczulił, nagle zachowywał się tak słodko.
Wstał i ruszył do łazienki. Zrobił, co miał zrobić, jednak wychodząc natknął się na swojego młodszego brata.
- Mogę już iść? – spytał znudzony.
- Myślałem, że dobrze się bawicie - zmarszczył brwi.
- No właśnie za dobrze – mruknął - potem będzie mnie dręczyć o jakieś randki i inne pierdoły.
- To, aż takie straszne? Pasujecie do siebie. Może…
- Nie lubię zobowiązań - przerwał ostro.
- Ale, to one sprawiają, że życie z kimś jest takie cudowne - szepnął i uśmiechnął się delikatnie.
W tym momencie do przedpokoju wszedł Jin.
- Hej Jimin, twój kochać chyba rzyga do zlewu w kuchni.
Rudowłosy przeczesał palcami włosy z rezygnacją.
- Jak można tak się upić paroma piwkami…
- Mam nadzieję braciszku, że teraz czujesz się szczęśliwy - powiedział złośliwie i podszedł do starszego - Choć tatuśku, mam lepsze plany na zakończenie tego dnia - zadziornie przygryzł mu płatek ucha. Cóż on też trochę wypił, dzięki czemu jego libido podskoczyło.
Kim tylko przytaknął. Ubrali buty i kurtki, pożegnali się i wyszli, zostawiając Parka z …
- Jiminiuśśśś ratuj mnieeeee! – krzyknął Suga.
Chłopak powoli poszedł do kuchni, widząc ubrudzony wymiocinami zlew, podłogę, szafkę, lodówkę, jak i samego sprawcę bałaganu. Wziął go pewnie za ramiona i szybko zaprowadził do łazienki. Otworzył klapę kibla i nakierował Yoongiego tak, by zwracał pozostałości żołądka w to miejsce.
Wyszedł i od razu zaczął ścierać wymiociny mokrą szmatą, nasączoną płynem antybakteryjnym. Mógł być sobie facetem, ale pewne rzeczy w jego życiu pozostaną niezmienione. I jedną z nich będzie to, że uwielbia porządek i czystość.
Po skończeniu czynności wrócił do pana „Ubrudzę wszystko, bo mi wolno”. Siedział żałośnie nad muszlą i coś do siebie bełkotał.
- Skończyłeś? - podszedł do niego i mocno podciągnął do góry. To nie tak, że był na niego zły, za ten stan. Po prostu inaczej jego słowa, by nie dotarły, do tej nietrzeźwej blond głowy.
- Yhym.
Zwilżył mały ręczniczek ciepłą wodą i wytarł nim twarz starszego. Wziął go na ręce, nie chcąc żeby coś zniszczył i zaniósł go do salonu.
Dziękował w tym momencie starej babie od ciastek, że uczyniła go tak silnym samcem. Fizycznie i psychicznie. Jako dziewczyna pewnie, by się rozpłakał i próbował rozmawiać z Sugą, jako facet miał więcej empatii i rozumu.
Położył Yoongiego na kanapie. Podszedł do najwyższej szafki w pokoju i poszukał w niej zielonego koca. Starszy go uwielbiał, zawsze gdy miewał kaca, brał akurat ten jeden, konkretny, brzydko zielony koc. Mówił, że tylko ten jest ciepły w domu. Oczywiście, Jimini z nim walczyła, bo koc wyglądał gorzej niż stare prześcieradło bezdomnego, ale teraz nadawał się idealnie.
- Jiminiuśśśś, kosiamm cię! – krzyknął, nie chcąc puścić Parka.
- Ja ciebie też. – mruknął i złączył z nim wargi. Miał w dupie, że przed chwilą straszy wymiotował. Nie był już głupią laską, która bała się brudu. Blondyn to jego miłość i nie miał zamiaru się jej brzydzić - A teraz spać – nakazał.
- Dobse, Jiminiuśśś, kosanieee m-moje – wybełkotał i wtulił się w poduszkę, po chwili odpływając do krainy Morfeusza.
Rudowłosy udał się do sypialni i opadł na materac. Zaczął się śmiać. Dopiero teraz dotarły do niego słowa Sugi. Wiadomo, że słowa wypowiedziane po alkoholu, zawsze mają w sobie ziarno prawdy. A on parę razy powiedział, że go kocha. Uśmiechnął się na tę myśl i zasnął.

***

Obudził go hałas w kuchni. Otworzył zmęczone powieki, przez chwile się nie ruszając. Spróbował wstać, ale szybko się poddał. Ból głowy był nie do zniesienia. Warknął pod nosem, rozmasowując palcami skronie.
- Co ja wczoraj robiłem?- szepnął do siebie. Szybko zdał sobie sprawę, że nie jest w swoim łóżku, a na kanapie w salonie. Rozejrzał się dookoła. Puszki po piwie, resztki pizzy na podłodze i on, który… Śmierdzi, jest w wczorajszych ciuchach i czuje się, jak co najmniej gówno. Doszło do niego - Nachlałeś się, debilu… - warknął.
Do pokoju wparował Jimin, w jednej ręce trzymając szmatkę, a w drugiej szklankę wody i małe pudełeczko.
Bez słowa podał naczynie Yoongiemu, wraz z drugim przedmiotem.
-Weź dwie i popij, powinno być ci lepiej – powiedział cicho i zaczął czyścić szafkę, na której stały sosy do pizzy.
- Yhym, dziękuje ci. I przepraszam. Przesadziłem – wydukał, czując zbliżające się wyrzuty sumienia.
Rudowłosy uśmiechnął się przyjaźnie.
- Nie martw się, każdemu się zdarza – rzekł pewnie i wrócił do sprzątania.
Blondyn nadal siedział i zmuszał się do myślenia. Nie lubił siebie w tym stanie. Ledwo co pamiętał z wczorajszego wieczoru, więcej nie ogarniał, dlaczego spał na kanapie.
- Jimin…? – szepnął niepewnie.
- Słucham?
- Czemu… Czemu spałem w salonie?
- Wczoraj dużo wymiotowałeś, bałem się, że zarzygasz całą sypialnię – wyrecytował, bojąc się reakcji starszego. W końcu to on spał w jego łóżku, mógł się o to obrazić.
- Aha, to dobrze, dziękuje. Fuj rzygałem - jęknął.
- Daj sobie spokój. Już ci mówiłem, jest okay.
Przeczesał tłuste włosy. Był wdzięczny młodszemu za opiekę, a jeszcze bardziej, za brak robienia wyrzutów. Gdy był z Jimini, na drugi dzień musiał słuchać kazań i głupich wywodów, a ten chłopak jeszcze za niego sprząta.
Odgonił od siebie te myśli i otworzył pudełeczko. Wyciągnął z nich listek tabletek. Już miał włożyć jedną do ust, gdy coś go tknęło. Zadrżał. Rozejrzał się ponownie. Zielony koc. TEN KOC.
- Jimin.
- Tak?
- Tych tabletek nie było w domu, nie kupowałem ich ostatnio.
- Wiem, ale na resztę masz uczulenie, więc poszedłem rano do apteki – powiedział pewnie, zaraz zdając sobie sprawę ze swojej głupoty.
- Skąd wiedziałeś, że jestem uczulony? – wstał i szybko podszedł do Parka - Tylko jedna osoba na świecie o tym wiedziała – spojrzał na niego, wiercąc mu dziurę wzrokiem.
- Jimini mi powiedziała - jęknął, nie potrafiąc wymyślić nic bardziej logicznego.
- Doprawdy, jesteście ze sobą tak blisko… - zmniejszył ich odległość jeszcze bardziej - Rozumiem, że o zielonym kocyku również ci mówiła – warknął, wykrzywiając usta w brzydkim grymasie.
- J-ja. No tak… - dukał.
- Łżesz - Jimin zadrżał, nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Jak miał się z tego wygrzebać? Yoongi znajdował się zbyt blisko niego i wiedział, że każde wypowiedziane kłamstwo zostanie przez niego odkryte. Jego oczy zawsze zdradzały prawdę - Kim ty jesteś tak naprawdę? Skąd tak wiele o mnie wiesz? - zamyślił się na chwilę, a rudowłosy zaczął już nieźle panikować, bo jego kolana, tak samo jak i wargi lekko drgały - To zastanawiające, bo podobno przyjechałeś tutaj do pracy, w której jeszcze ani razu nie byłeś... - Yoongi nie chciał mówić tego w oskarżycielski sposób, ale to wszystko zaczęło mu się wydawać dziwne i niektóre fakty nie pasowały do siebie - Jimin, kiedy się urodziłeś? Co z twoimi rodzicami? Dlaczego nie mogłeś zamieszkać ze swoim wujostwem? Dlaczego się z tobą nie kontaktują? - nagle uświadomił sobie, że nic o młodszym chłopaku nie wie. Jego serce zaczynało się rwać w jego stronę, a on nawet nie wiedział kim ten rudowłosy jest i dlaczego akurat w takim momencie pojawił się w jego życiu - Powiedz mi szczerze - podejrzana lampka zapaliła się w jego głowie - Czy cała wasza posrana rodzinka chce mnie w coś wkręcić? Ty, ta suka, Kook i Jin. Chcecie się zabawić moim kosztem? Jestem w jakiejś jebanej ukrytej kamerze? - rozejrzał się po pomieszczeniu.
Nie wiedział dlaczego zachowywał się w ten sposób, ale poczuł się oszukany. To nie mogło być takie proste. Chłopak nie mógł domyślić się, że jest uczulony na tabletki, to samo tyczyło się kocyka.
- Suga, to nie tak - Jimin, próbował położyć dłonie na jego ramionach i uspokoić, ale starszy zdążył się odsunąć - Nikt cię w nic nie wkręca, to po prostu zbyt skomplikowane, bym mógł ci wszystko wytłumaczyć. Ale zaufaj mi, moje uczucia do ciebie są prawdziwe - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
Blondyn odetchnął, nie wiedział co w niego wstąpiło. Nie chciał zranić młodszego i sprawić, by płakał. Chciał tylko dowiedzieć się prawdy. Chwycił jego ramiona i przyciągnął do siebie, zamykając w ciasnym uścisku. Delikatnie gładził jego plecy, oczekiwał szczerości i wiedział, że dopóki nie uzyska odpowiedzi na nurtujące go pytania, ich relacja nie będzie mogła przejść dalej.
- Powiedz mi o co chodzi - usadził ich obu na kanapie, rudowłosego od razu wciągając na swoje kolana.
- Nigdy mi nie uwierzysz - załkał. Coś musiało być na rzeczy, jeśli Park się tak zachowywał. Zdał sobie sprawę, że musi się z nim obchodzić jak z jajkiem, by ten wyznał mu swój sekret. Złapał tego twarz w dłonie i złączył z nim wargi w krótkim, acz czułym całusie. To sprawiło, że Jimin poczuł się nieco pewniej, wstał z jego kolan i opadł na podłogę przed nim - Ja tak naprawdę jestem... - zawahał się, a to jedno słowa nie chciało przejść przez jego zaciśnięte gardło - Jimini - spuścił wzrok, nie chciał widzieć reakcji starszego.
Yoongi przez chwilę analizował jego słowa, po czym zaczął lekko chichotać. Jimina zbiło to nieco z tropu, więc swoje spojrzenie znów skierował na jasnowłosego.
- Czy twój sekret jest aż tak wielki, że musisz wymyślać takie żarty? - zapytał, nadal mając kąciki ust uniesione ku górze.
Jasne, Jimin mógł to obrócić w żart i zacząć śmiać się razem z chłopakiem, ale dobrze wiedział, że drugi raz nie odważy się na tę rozmowę.
- Yoongi, posłuchaj to prawda. Jestem twoją dziewczyną Park Jimini, urodzoną 13 października 1995 roku. Wiem, że to jest nie do pojęcia - zaczął mówić dalej, blokując słowa blondyna - Tamtego dnia, kiedy byliśmy na kolacji w moje urodziny, nieznajoma kobieta poczęstowała mnie ciasteczkiem z wróżbą, następnego dnia obudziłem się facetem. Nie mogłem ci powiedzieć, to wydawało się zbyt nierealne. Nie mogłem jednak cię stracić, więc wróciłem do ciebie pod postacią Jimina. Yoongi, kocham cię, proszę uwierz mi - łzy już bez żadnej kontroli skapywały z jego oczu.
Yoongi wstał z kanapy bez słowa, uniósł młodszego w górę, by ten się z nim zrównał. Rudowłosy nie mógł nic odczytać z jego twarzy, bojąc się jego reakcji. Twarz blondyna była pusta, jak jeszcze nigdy. Oparł dłonie na jego ramionach i spojrzał głęboko w jego oczy.
- Wynoś się z mojego mieszkania, popieprzony psycholu. Inaczej wezwę policję - słowa wypadły z jego ust beznamiętnie, jakby wypowiedzenie ich do niego nie miało większego znaczenia.
Jego ton nie był przesiąknięty jadem, a bardziej obojętnością. W tym momencie serce Jimina pękło na pół, a ból w jego klatce piersiowej stał się nie do zniesienia. Sytuacji nie poprawiały także słone krople, które przysłaniały mu widoczność. Yoongi ruszył w kierunku swojej sypialni, ale dłoń oplatająca jego nadgarstek, zatrzymała go w pół kroku.
- To jest prawda, co mam zrobić, byś w to uwierzył? Jeszcze kilka tygodni temu byłem dziewczyna, uprawiałeś ze mną seks, szeptałeś, że mnie kochasz. Jak to wszystko może dla ciebie nic nie znaczyć? Jak ja mogę nic dla ciebie nie znaczyć? - jego głos mimowolnie stał się donośniejszy.
- Jesteś chory psychicznie, powinni zamknąć cię w jakimś zakładzie, jesteś niebezpieczny dla środowiska. A ja nigdy nie uprawiałem z tobą seksu, coś musiało ci się ubzdurać - chwycił jego nadgarstek z niemałą siłą go od siebie odciągając.
Jimin upadł na podłogę, trzymając obolałą dłoń.
- Kochasz mnie, tak wiele razy to powtarzałeś. Nadal tak jest, musisz tylko mi uwierzyć - chłopak wstał i przylgnął do pleców.
Krew w Yoongim zawrzała. Nie mógł dłużej tego słuchać. Takie rzeczy nie działy się w prawdziwym świecie. Nie byli w żadnym jebanym filmie, by coś takiego było możliwe. Odwrócił się do chłopaka i wymierzył mu porządny cios w twarz. Rudowłosy zachwiał się i gdyby nie oparcie kanapy, które go przytrzymało, ponownie wylądowałby na tyłku.
- Wypierdalaj stąd, bo nie ręczę za siebie. Nie pokazuj mi się więcej na oczy - podszedł do drzwi, by je przed nim uchylić, a kiedy Jimin nie ruszył się nawet na krok, sam złapał za jego koszulkę i wyrzucił za drzwi.
Nie dbał nawet o to, że na zewnątrz zrobiło się już naprawdę zimno, a ramiona młodszego okrywała cienka koszulka, na krótki rękaw.
Usiadł na kanapie, próbując uspokoić oddech. To, co zdarzyło się chwilę temu, przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania. Nie wierzył, że młodszy mógł wymyślić tak popierdoloną historyjkę. Mimo, że chciał przestać o nim myśleć, wszystko nadal krążyło w jego głowie. Dopiero teraz zaczął przetrawiać te informacje. Właściwie, gdyby nie to, że coś takiego było zwyczajnie niemożliwe to mogłoby, być prawdą. Jakby głębiej nad tym pomyśleć, Jimin fizycznie przypominał Jimini. Ich kolor włosów był niemal identyczny, ten sam kształt oczu i ich kolor, mały, zadarty nosek, delikatna skóra i miękkie usta, ale... ale byli kuzynami, to wcale nie było anormalne.
Przywołał w pamięci dzień, w którym jego ukochana, obecnie zimna suka, zniknęła. Wtedy pierwszy raz spotkał Jimina w swoim mieszkaniu. Jedyne co ukazało mu się przed oczami, to nagi Park. Potrząsnął głową, musiał przypomnieć sobie bardziej istotne fakty.
Hmm... czy chłopak nie powtarzał także wtedy, że jest jego dziewczyną, czy nie mówił na niego oppa?
A wtedy kiedy pierwszy raz się całowali... nazwał go imieniem, o którym wiedziała tylko młodsza.
Jeszcze te tabletki, kocyk.
Jimin naprawdę był Jimini.
Wyleciał z domu jak poparzony. Potraktował go jak ścierwo, kiedy to on sam zasługiwał na takie traktowanie. Biegł jak oszalały, nie minęło zbyt dużo czasu, może zdąży go jeszcze dogonić. Nagle potknął się o własne nogi i przekulał przez pięć schodków, które dzieliły go od wyjścia z klatki. Otworzył oczy zszokowany, kiedy sąsiadka, mieszkająca nad jego mieszkaniem, pochyliła się nad nim.
- Wszystko w porządku? - zagadnęła, ale on nie miał czasu jej odpowiedzieć.
Podniósł się, nie zajmując się nawet otrzepywaniem kurzu, trzasnął drzwiami frontowymi, uświadamiając sobie, że pada rzęsisty deszcz. Rozejrzał się w koło, ale nigdzie młodszego nie dostrzegł. Wybrał jedną z dróg, którą popędził, jakby od tego zależało jego życie. Jednak w chwili, w której dziwne mroczki zaczęły pojawiać się przed jego oczami, przystanął chwytając się muru jednego z budynków, oddychał ciężko i tak samo trudno było mu złapać oddech.

***

Przycisnął dzwonek kilka razy, oczekując aż drzwi się przed nim otworzą. Kiedy tak się stało, przez mgłę dostrzegł swojego młodszego brata, ubranego jedynie w bokserki, potem zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę.
Jungkook od razu zareagował. Wziął Jimina naręcze i szybko zaniósł do salonu.
- JIN! – krzyknął histerycznie.
Położył rudowłosego na kanapie. Zastanowił się chwilę. Drżącymi rękami zdjął przemoczoną koszulkę, spodnie i bokserki. Miał w dupie, że widzi swojego brata nago, teraz liczyły się inne rzeczy.
- JIN!!! – krzyknął jeszcze głośniej.
Wziął swój plecak, który na szczęście leżał blisko i był wypchany ciuchami Kooka. Wyjął pierwszy, lepszy dres i ubrał w go starszego. Wyciągnął koc i dokładnie opatulił nim drżące ciało. Wyglądał tragicznie. Wilgotny, drżący, nieprzytomny, policzki brzydko zarumienione. Młodszy zakrył twarz w dłoniach.
- JIN do cholery…- zaczął głośno, kończąc na szepcie.
W końcu, do pokoju weszła oczekiwana osoba. Najstarszy spojrzał na obraz przed sobą, od razu poważniejąc. Podszedł do Parka, dokładnie go oglądając. Bez słowa wyciągnął z małej szafeczki elektroniczny termometr. Przyłożył go do czoła Jimina.
- Ma gorączkę, na szczęście nie wysoką. Musi poleżeć – zakomunikował cicho.
- On jest nieprzytomny! – wrzasnął i klęknął przed bratem.
Jina coś zakuło. Nie wiedział dokładnie co, ale czuł, że zaraz pęknie. Widok chodzącego, zadziornego samca alfa, z którym za każdym razem trzeba było walczyć o dominację, przystojnego, emanującego pewnością siebie chłopaka, który klęczy jak małe dziecko przed braciszkiem, był smutny. Nie, nie smutny. Był tragiczny.
Serce ścisnęło mu się jeszcze bardziej, gdy Jungkook zaczął płakać.
- Kookie… - zbliżył się do młodszego i lekko objął – Nie płacz. To tylko gorączka, nic mu nie będzie.
- Skąd ty to wiesz… No skąd?! – przerażenie w tych dużych oczach, malowało straszne obrazy. Najstarszy próbował znaleźć argument, by, choć trochę uspokoić dzieciaka, ale nie było mu łatwo. Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi.
- Jeśli to ten gnój, to go kurwa zabije – oznajmił ostro i w sekundzie wybiegł z pokoju.
Jin siedział osłupiały, ale gdy usłyszał otwieranie drzwi, coś do niego dotarło. Słowa Jungkooka. Szybko ruszył w stronę przedpokoju, pełen niepokoju.
Czarnowłosy sprawnie otworzył drzwi, widząc aktualnie swojego najgorszego wroga, który ciężko dyszy i trzyma się za bok.
W sekundzie złapał go za przód koszulki i energicznie przycisnął do ściany. Jego mózg przestał działać, liczył się tylko jego biedny, chory braciszek i skurwysyn, który patrzy na niego zamglonym wzrokiem.
Zacisnął pięść i ostro uderzył Sugę w brzuch.
Yoongi zaskomlał z bólu. Młodszy miał siłę. Od zawsze ćwiczył i chodziła siłownię, a teraz mógł pokazać efekty jego pracy. Blondyn złapał się mocno za brzuch, błagając wszystkie niebiosa o to, by przestał. Wiedział, że nie ma z nim szans. Ewentualnie umrze. Zasłużył.
Ponownie zobaczył mroczki, klatka piersiowa nieprzyjemnie się zaciskała. Spojrzał w górę, widząc dwóch chłopaków, którzy dziwnie się szarpali.
- Zostaw go do cholery! Mu coś jest! – warknął Jin, unieruchamiając Kookowi nadgarstek.
- Będzie szybciej - strzepnął dłoń starszego.
Yoongi zamknął powieki, gdy zauważył zbliżająca się pięść. Już miał skomleć z bólu, gdy usłyszał cichutki, śliczny głos.
- Kookieś, nie - szepnął Jimin.
Był opatulony kocem, ledwo trzymał się na nogach. Suga miał ochotę cofnąć czas o parę sekund i nie wypowiedzieć wszystkich próśb, by młodszy go nie bił. Chciał umrzeć. Ten widok… On do tego doprowadził. Doprowadził, będąc niedowiarkiem, uderzając zakochanego w niego chłopaka, wypieprzając go z mieszkania. Był chujem. Teraz sam najchętniej nastawiłby się czarnowłosemu, gdyby nie to, że jak za magicznym zaklęciem chęć mordu zniknęła z jego oczu.
- Ale Jimin… On cię skrzywdził - powiedział  delikatnie.
- Wiem Kookieś. Ale proszę. Połóż go obok mnie, bo zaraz się przewrócę – wydukał, drżąc.
Tak. Suga chciał umrzeć.
Najmłodszy analizował informację, ale pod naporem proszącego spojrzenia rudowłosego uległ. Podszedł do brata i zaniósł go z powrotem na kanapę. Jin do tej pory przyglądający się niemiłej sytuacji westchnął.
Zrezygnowany podszedł do blondyna i pomógł mu wstać.
- Wszystko ok.? – spytał spokojnie.
- Moje płuca… nie umiem oddychać – sapnął.
Chłopak jak na zawołanie pociągnął poszkodowanego do kuchni. Usadził go na krześle i zdjął koszulkę, dokładnie oglądając jego ciało.
Zmarszczył brwi i zaczął dotykać żeber. Niższy syknął w odpowiedzi.
- Przewróciłem się przed chwilą – wydukał niepewnie. Dopiero teraz przypomniał sobie, że Kim miał matkę lekarza i zapewne teraz go bada.
- To nie to. Masz siniaki niżej. Nie przewróciłeś się parę dni temu?
- Ymmm… Z 10 dni temu, w pracy. Ale nie bolało mnie nic.
- A byłeś wtedy przeziębiony? – spytał profesjonalnie, nadal dokładnie oglądając ciało.
- Nie, znaczy, miałem lekki kaszel i katar, ale nie przeziębiony…
- A dziś rano, czułeś ból?
- Byłem na kacu, to normalne – czuł się dziwnie. Nie dość, że jego miłość życia została skrzywdzona, to teraz musi tłumaczyć się ze swojego życia koledze. Beznadzieja.
- Masz zapalenie chrząstek żebrowych – on naprawdę znał się na rzeczy - Stąd ten oddech i ból. Musisz brać przez jakiś czas coś przeciwbólowego i przeciwzapalnego – oznajmił.
Zostawiając półnagiego Mina, wyszedł na chwilę z kuchni. Po chwili wrócił, z ubraniem złożonym w kostkę.
- Załóż to – nakazał i odwrócił się do niższego plecami.
Suga ledwo dając radę, zrzucił mokre ubrania i mocno się krzywiąc założył czysty dres. ‘
Stwierdził, że umieranie jest jednak bolesne.
- Już - jęknął.
Starszy ujął jego biodra, by było mu łatwiej iść i zaprowadził go do salonu, w którym czekał Jungkook i siedzący na kanapie Jimin. Sam jego widok wyniszczał. Yoongi był potworem, wiedział to.
Kooki podszedł do obolałego chłopaka i zaciągnął go do brata. Bez słowa ułożył jednego i drugiego koło siebie, by mogli patrzeć sobie w oczy. Suga zadrżał. Nie spodziewał się, że młodszy tak szybko zgodzi się, by po tym wszystkim leżeć we wspólnym łóżku, ani że Jungkook na to pozwoli, ba, sam ich ułoży.
Czarnowłosy przykrył ich puchatym kosem i lekko pocałował skroń Jimina.
- Na pewno? – spytał cicho.
- Na pewno Kookiś.  Proszę, zaufaj mi.
Chłopak niechętnie wyszedł z pokoju, ciągnąc przy okazji ze sobą Jina. Powoli zamknął drzwi, zostawiając chorych samych.
Suga drżał. Bał się pięknego spojrzenia rudowłosego, tego co mu zrobił, tego jak go potraktował i do jakiego stanu doprowadził.
- Przepraszam - jęknął, czując małą łzę, sunącą po jego policzku.
- Wiem. Ja też. Nie uciekajmy już, dobrze? – wymamrotał Park, całymi siłami przysuwając się do starszego.
- Obiecuję. Już nigdy cię nie zostawię – szepnął i objął chłopaka, zamykając go w uścisku.

Po chwili zasnęli. W końcu razem. W końcu wspólnie. 




15 komentarzy:

  1. Świetne ale czy to już koniec?? Ja chce więcej to jest cudowne poprostu cudowne. Życzę weny i czekam na więcej Waszych opowiadań !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. To jeszcze nie koniec ^^
      Dziękujemy <3

      Usuń
  2. ...
    Koooocham ♥ Po prostu was kocham <3 kheee
    Jednak zdecydowanie stwierdzam, że było warto znosić to czekanie i chęć by to przeczytać sobie przed publikacją ~ To jest tak bardzo dobre, a Jungkook wygrywa wszystko xD Opiekuńczy braciszek <3 Smutno mi było, że tak Suga potraktował biednego Jimina, ale w końcu się ogarnął ~ Jednak to mądry chłopczyk ;3
    Czeeekam na następną, bo wiem że będzie : D Musi być!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Jungkook to jedna z lepiej zbudowanych postaci we wszystkich naszych opowiadaniach, zgadzasz się ze mną? ^^

      Usuń
  3. Ej no! Suga jest głupi! Nie lubię go mimo, że się trochę ogarną, ale i tak biedny Jiminek ;; Chce już kolejny rozdział i chce takie piękne zakończenie w którym wszyscy się kochają i nawet Kooki ogarnął dupę!
    W ogóle to Min był taki śmieszny po alkoholu XDD
    Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzę fabuły, ale wszyscy będą zadowoleni :)
      Dziękujemy <3

      Usuń
  4. Krótko, zwięźle i na temat. Kocham to opowiadanie, kocham to jak piszecie. Macie na prawdę dobre pomysły.
    Czekam z niecierpliwością na więcej. Życzę dużo weny i wolnego czasu. Fighting ~ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzooo dziękujemy ^^
      Wolny czas bardzo się przyda!

      Usuń
  5. Jezu jak się przestraszyłam, że to już koniec kiedy Yoongi wywalił Jimina z domu D: Ale potem się zaczęło układać, więc jest ze mną dobrze XD
    Kurde, mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
    Weny, weny i jeszcze raz weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ciekawe jak się skończy :DD
      Dziękujemy bardzo!

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że to nie koniec. Super jest to opowiadanie i czekam na kolejną część. Życzę Wam dużo, dużo weny i ciepło pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń